Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Orientacyjnie :-)

Dystans całkowity:2791.97 km (w terenie 482.00 km; 17.26%)
Czas w ruchu:187:07
Średnia prędkość:14.92 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:71.59 km i 4h 47m
Więcej statystyk

Zapowiedź Zlotu Bikestats i Rajdu Na Orientację oraz dopracowo wtorkowo

15-16 września organizuję Zlot Bikestats połączony z Rajdem na Orientację.

Już wielokrotnie organizowałam Rajdy na Orientację dla Przyjaciół.


Tym razem chcę zorganizować Zlot Bikestats połączony z rajdem na orientację.
Szczegóły wkrótce.
Dzisiaj mała zapowiedź.
Termin: 14-16 września;
Miejsce - EuroCamping - Dąbrowa Górnicza - Błędów;
Rajd odbędzie się w sobotę 15 września.
Uczestnicy Rajdu i Zlotu będą się mogli już zjeżdżać od piątku.
W sobotę po rajdzie koronacja zwycięzców i ognisko integracyjne.
W niedzielę odbywają się w Dąbrowie Górniczej Mistrzostwa Polski w maratonie MTB zatem będzie można wystartować bądź pokibicować. Planuję na niedzielę rajd krajoznawczy po okolicy.
Jestem na etapie przygotowań - szczegóły wkrótce.

Wszystkich serdecznie zapraszam.
Będzie okazja poznać się w realu oraz świetnie spędzić czas bawiąc się w Rajdzie na orientację.

Rankiem, zupełnie przypadkowo z Tomkiem do pracy.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.19km
  • Czas 01:12
  • VAVG 25.99km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 Kategoria Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;)

Zbieranie punktów kontrolnych


Moje oczy mówią Ci o tym
jak bardzo boję się o Ciebie.
To jest strach przed niczym,
strach przed życiem,
strach przed wielką wojną.
Noc jest syntezą,
a dzień rozkładem,
musisz zrozumieć, że
ma do tego prawo.
Nie wybrałem Ciebie,
nie wybrałem nikogo,
Ty potrzebujesz miłości,
a ja nie mogę Ci jej dać.
Nikt nie zmusi mnie,
żebym kochał Cię.
Nie płacz, nie płacz, nie płacz,
nie poniżaj się przede mną.
Nie proś, nie proś, nie proś,
nie poniżaj się.
Nie wybrałem Ciebie,
nie wybrałem nikogo,
Ty potrzebujesz miłości,
a ja nie mogę Ci jej dać*


Rano przyjeżdża amiga, by towarzyszyć mi podczas zbierania punktów kontrolnych rajdu na orientację - OrientING, który organizowałam.

PK 12 - Kozia Góra © kosma100


Między punktami © kosma100


PK 11 - Krzyż © kosma100


PK 2 - Skrzyżowanie drogi i szlaku © kosma100


Na pustyni robimy sobie przerwę uzupełniając płyny i rozmawiając.
PK 5 - Pustynia Błędowska © kosma100


Piórko w dupę i kukuryku © kosma100


Napaliliśmy się © kosma100


Między punktami © kosma100


PK 3 - Krzyż będący kapliczką © kosma100


PK 13 - Bagna Błędowskie © kosma100


PK 6 - Drzewo na środku rondka © kosma100


PK 7 - Skałka trawertynowa © kosma100


Amiga na punkcie :) © kosma100


PK 9 - Krzyż będący kapliczką © kosma100


Smutny ten Świety © kosma100


PK 10 - Dworek staropolski © kosma100


PK 15 - Kapliczka © kosma100


Amiga - dzięki za towarzystwo :-)

* Sztywny Pal Azji - "Moje oczy".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 46.41km
  • Czas 02:29
  • VAVG 18.69km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 maja 2012 Kategoria Orientacyjnie :-), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

W pogoni za Amy... nie za Amy - za punktami kontrolnymi ;-)


I wrote her off for the tenth time today
And practiced all the things I would say
But she came over
I lost my nerve
I took her back and made her dessert
Now I know I'm being used
That's okay man cause I like the abuse
I know she's playing with me
That's okay cause I've got no self esteem
We make plans to go out at night
I wait till 2 then I turn out the light
All this rejection's got me so low
If she keeps it up I just might tell her so
When she's saying that she wants only me
Then I wonder why she sleeps with my friends
When she's saying that I'm like a disease
Then I wonder how much more I can spend
Well I guess I should stick up for myself
But I really think it's better this way
The more you suffer
The more it shows you really care Right?
Now I'll relate this a little bit
That happens more than I'd like to admit
Late at night she knocks on my door
Drunk again and looking to score
Now I know I should say no
But that's kind of hard when she's ready to go
I may be dumb
But I'm not a dweeb
I'm just a sucker with no self esteem*


Nic mi dzisiaj nie potrzeba oprócz błękitnego nieba... © kosma100


Pobudka o 5:00 i powrót do domku z Zabrza.
Piątek i sobota remontowa na Helence ;-)

A oto efekty naszej pracy:
Przed remontem:
Przed remontem © kosma100


Po remoncie:
Po remoncie © kosma100


Po remoncie © kosma100


W domu jestem o 7:00 i padam... mam dreszcze i gorączkę - chyba z przemęczenia organizmu...
Wstaję, jem śniadanko i ruszam by ustalić dokładną lokalizację Punktów Kontrolnych na Rajdzie, który organizuję dla współpracowników i ich rodzin.
Idę po Białą Perłę i... lekki kapeć w przednim kole... Wrrr!!! Kellysek ma kapcia w tylnym, a ona w przednim.
Dymam kółko i postanawiam nie robić kapcia skoro tak powoli schodzi.

Punkty Kontrolne © kosma100


Najpierw na EuroCamping do Błędowa ustalić szczegóły bazy.

Później w trasę - objeździłam cała pieszą trasę i częściowo rowerową.
Kilka fotek:
Piaskownica © kosma100


Punkt na bagnach © kosma100


Leśna autostrada © kosma100


Następny punkt © kosma100


Kapliczka © kosma100


Biała Przemsza © kosma100


Napotykam tygrysa:
Napotkany po drodze tygrys © kosma100


i bażanty:
Uaha bazanty dwa! © kosma100


oraz sarny i zające (którym nie zdążyłam zrobić zdjęcia).

Punkt Kontrolny © kosma100


Nie objeżdżam całej rowerowej bo i tak muszę tu wrócić a w domu czekają na mnie inne obowiązki...

Mam ochotę wyskoczyć gdzieś dalej... gdzieś przed siebie... ale nie tym razem...

* Offspring - "Self esteem".

Kawałek... jakoś mi się przypomniał i brzmiał w mej głowie :-)
Biała Perla - lekki kapeć z przodu, Kellysek kapeć z tyłu... ciekawy poranek mi się zapowiada ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 38.34km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 16.55km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 listopada 2011 Kategoria Orientacyjnie :-)

Paluszek i główka... czyli Funex Orient 2011

Funex Orient Brodnica 2011

Funex Orient gdzieś w trasie © kosma100


Po wczorajszym spontanicznym zakupie, dzisiaj jadę z Darkiem na Funex Orient do Brodnicy.
Chrzest Meridki i mój powrót do jazdy na góralu (przez ostatnie 2,5 roku jeżdżę na crossie).

Do bazy dojeżdżamy wieczorem w piątek. Pogaduchy i mykamy spać.
Pobudka, szykowanie rowerów, śniadanie i... START!
Pierwszy „mini etap” to „Funex Show Orient”.
Zadanie polega na odnalezieniu na terenie przylegającym do bazy a ograniczonym ogrodzeniem, punktów kontrolnych oznaczonych kodami które widnieją na karcie. Kolejność zaliczania punktów obowiązkowa, zgodnie z zapisem na karcie (zaczynając od góry karty) przy czym po potwierdzeniu pierwszego punktu należy udać się do centralnego punktu bazowego, potwierdzić go, dalej prowadzić poszukiwania kolejnego punktu, po jego odnalezieniu i potwierdzeniu, ponownie potwierdzić punkt bazowy. Po zaliczeniu wszystkich punktów zawodnicy dopiero otrzymują mapę i mogą ruszyć na trasę. Za błędne potwierdzenie punktu naliczana będzie kara czasowa w wysokości 15 minut za każdy punkt.
Jakieś nieporozumienie. Jedna dziewczyna z perforatorem i tłum uczestników pchających się do niej by podbiła punkt bazowy. Nie liczy się szybkość znalezienia punktu tylko umiejętność pchania się i rozpychania łokciami.
Łokci w życiu nie używam – ani do podpierania się w pracy, ani do rozpychania.
Więc ta część nie przypadła mi do gustu. Udaje mi się w końcu podbić wszystkie punkty, odbieram mapę, odnajduję Darka i możemy zacząć planować trasę.
Rysujemy trasę i w drogę!
Na pierwszy ogień bierzemy PK K1 - „Ujście rzeki”.
Trafiamy bez problemu.
Jedziemy dalej.

Martwię się, że nie dam rady przejechać dzisiaj takiego dystansu.
Całkowicie inna pozycja na rowerze, dodatkowo obawiam się, że chyba źle dobrałam ramę – do ziemi nie sięgam nogami, a chciałabym jeszcze ciut wyprostować nogę przy pedałowaniu...

Nic... jedziemy dalej.
Kolejny łup to PK K2 - „Mostek”.
Przyjeżdżamy na mostek bez niespodzianek. Na punkcie spotykamy Ulę Wojciechowską, która informuje nas, że trzeba dzwonić do organizatorów, bo punkt nie jest jeszcze rozstawiony.
Dzwonimy i na telefon zaliczamy PK K2.
Funex Orient obok punktu K2 © kosma100


Funex Orient - na punkcie K2 © kosma100



Z PK K2 przez Pokrzydowo do Gaju gdzie... orientujemy się, że zaznaczyliśmy trasę tam gdzie nie ma ścieżki.
Ryzykujemy i za młynem wjeżdżamy w teren przy jeziorze. Super wybór – ścieżka jest bajeczna:
Funex Orient przypadkowo odkryty super szlak ;) © kosma100


Malownicze jeziorko
Funex Orient - jeziorko © kosma100


Darek śmiga odkrytym szlakiem.
Funex Orient - Darek śmiga © kosma100


Jedzie szybko ;-)
Funex Orient - szybki Darek © kosma100


Przez Szafarnię docieramy do PK 35 - „Mostek”.
No i co się patrzy? © kosma100


Z PK 35 mykamy przez Ciche w kierunku PK 45 - „Skrzyżowanie”.
Do tego punktu długopisem na kartce jest dopisane: „R 45 nie znajduje się w środku kółka, ale na jego południowej krawędzi – w miejscu przecięcia ze ścieżką”.
Przed miejscem gdzie powinien być punkt lekko się dezorientujemy, tzn. ja się dezorientuję kompletnie a Darek po chwili orientuje się z powrotem ;-)
Szukamy punktu zgodnie z opisem i... nic.
Jedziemy do głównej drogi, odmierzamy, jedziemy z powrotem, szukamy i... nic.
Tracimy tam jakieś półtora godziny :(
Decyzja pada – rezygnujemy.

Psuje nam to nasze humory – dawno nie mieliśmy takiej porażki by nie znaleźć punktu :(
Przez Ostrowite, Rywałdzik jedziemy do PK 33 - „Połamane drzewo” - znajdujemy je bez problemu.
Funex Orient - PK 33 - połamane drzewo © kosma100


Po drodze narzekam trochę na rower, na to, że czuję się jakbym miała gorączkę...
W terenie czuję rower – jest postęp w porównaniu z jazdą na Kellysku. Na piaszczystych zjazdach ani raz nie naciskam na hamulec – dla mnie to sukces ;-)
Pomimo tego Darek często czeka na mnie. Momentami tracę siły – jak by ktoś odłączył mnie od prądu...
Boli mnie kręgosłup, niewygodnie mi się jedzie...

Ale jadę...

Z PK 33 śmigamy przez Nową Wieś, Buk Góralski, Górale, Konojady do PK 40 - „Skraj lasu”.
Zaliczamy punkt i ubieramy kamizelki, włączamy lampki – robi się ciemno.

Przez Bobrowo, Pasiekę, Małki lądujemy na skrzyżowaniu w Słoszewach.
Szukamy ścieżki, którą mamy jechać (odbicie w lewo od drogi) i ścieżki nie ma, jest za to asfalt. Szukamy dalej i lądujemy a to na podwórku u kogoś, a to na polu.
W końcu decydujemy się jechać asfaltem... good choice :-)

Dojeżdżamy do mostka, gdzie odbijamy PK 32 - „Most”.
Wybieramy drogę na skróty i pedalimy po ciemku, po lesie, po piaszczystej drodze.
Kolejnym naszym celem jest PK 38 - „Nora”. Już sama nazwa mówi nam, że nie będzie łatwo po ciemku namierzyć tego punktu.
Przeczucia mamy słuszne – tracimy tylko nasz cenny czas – kolejny punkt nie odnaleziony :(

Kierujemy się w stronę następnego punktu. PK 31 - „Skrzyżowanie”. Lokalizacja – przy torach. Krążymy z jednej strony, z drugiej, z trzeciej... znowu rezygnujemy.
Porażka – już dawno nie zaprzepaściliśmy tylu punktów... no tak – już dawno nie jeździliśmy po ciemku...

Uderzamy przez Brodnicę na PK 36 - „Sławojka”.
Po drodze pytam Darka co to sławojka... wstyd się przyznać ale nie wiedziałam ;-)
Co się zaraz okaże nie tylko ja mam takie braki ;-)

Dojeżdżamy w okolice punktu i widzimy parę czołówek łażących w tę i z powrotem. „Co to jest sławojka?” - słyszymy krzyk. „Kibel” - odpowiada Darek. „Co?” „Sracz!”.
Śmiejemy się, że trudno jest szukać czegoś nie wiedząc czego się szuka. Idziemy szukać „sracza”. Po paru minutach decyduje się wracać do rowerów – leżą przy drodze. Darek idzie podbić karty. Gdy czekam na Darka podjeżdża para z trasy Adventure, proszą mnie o coś słodkiego. Dostają po Knopferze ;-)

Jedziemy dalej na PK 43 - „Mostek”. Dojazd po piachu.
Podbijamy karty i wracamy do drogi.
Chwila odpoczynku pod kościołem – jemy kanapki i decydujemy co dalej.
Postanawiamy zrezygnować z PK 44 – zaliczając go dojechalibyśmy do bazy na styk.
Wracamy planując koło bazy zaliczyć PK 30 - „Jar”.

Gdy jedziemy w kierunku Brodnicy zostaję w tyle... wiatr daje się we znaki i w ogóle jestem zmęczona.
Na dodatek gdy Darek mi odjeżdża na 50 – 100 metrów nie mam motywacji Go gonić, siada mi psychika i wiem, że nie dam rady Go dogonić...
Ciężko mi się jedzie...
Gdy wyjaśniam Mu, że „jak tak jedzie przede mną to za „ch***” Go nie dogonię”, jedziemy razem i prędkość wzrasta... wcześniej jechałam 12 km/h :( (według Darka 11 km/h :-)).

Gdy Darek decyduje, że jedziemy już do bazy, bo „jesteśmy zmęczeni” nie chce mi się nawet żartować mówiąc: „jesteś zmęczony? :D”. Poddaje się.

Pomimo... było pięknie.
Podobało mi się.
Wiem, że do roweru się przyzwyczaję... już się częściowo przyzwyczaiłam :-)
Muszę tylko nauczyć się jeździć na innych przełożeniach niż w Kellysie ;-)
A większość niedyspozycji związanych było z moją chorobą (I hope) – gdy przyjeżdżam do domu mam temperaturę 38,5, katar, ból gardła, mięśni i stawów.
Pewnie też jeździłam z gorączką...

W klasyfikacji jestem na 4 miejscu, Darek na 25 miejscu.

Opis Darka
Darek – dzięki za kolejny wspólny rajd ;-) i sorki... za wszystko ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 165.07km
  • Czas 09:58
  • VAVG 16.56km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 października 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 100 km ;), Z Helenką :)

Błotnisto-gliniasta masakra Kellysem Axisem na Harpaganie.

Jeszcze nigdy nie byłam na Harpaganie.

Harpagan 42 © kosma100


To będzie mój pierwszy raz. Darek też jeszcze nie był, więc będzie to nasz pierwszy raz ;-)

Do bazy docieramy przed północą... późno. Rejestracja była do 23:30, więc trzeba będzie rano odebrać numerki i karty.

Zmechaceni podróżą idziemy spać. Trzeba choć ciutkę się wyspać.
Pobudka o 4:30. Szykowanie się, śniadanie, odebranie i przyszykowanie rowerów, rejestracja.

O 6:30 start. Trochę nerwowo, bo Darek nie może znaleźć lampek, pompki. Darek ma nie najlepszy humor, ogólnie analnie podchodzi do startu... mnie też się nie chce ale nic się nie odzywam, robię „dobrą minę do złej gry”, bo wiem, że jeśli powiem, że ja też mam wszystko w d... to ze startu nic nie będzie. Zaciskam zęby i uśmiecham się :-)

Planujemy trasę i w drogę!

Jako pierwszy punkt do zdobycia wybieramy PK 8 – Krasny Las – południowa strona bagna.
Najpierw trzeba wyjechać z miasta... nie jest to łatwe... często mamy z tym problem.

Jedziemy, jedziemy i lądujemy w okolicy punktu 19 – Bażantaria – Oblisk Augusta Papau.
No cóż... nie tu chcieliśmy wylądować... Postanawiamy zaliczyć więc PK 19. Jedziemy w sporej grupce. Trafiamy na punkt.

Teraz mała korekta planów. Wyjeżdżamy na drogę nr 504, jedziemy przez Milejewo, Kamiennik Wlk, Kwietnik. Tam zlokalizowany jest PK 12 – Kwietnik – szczyt górki.

Wjeżdżamy do lasu, troszkę błądzimy, po czym idziemy przez las na azymut szukając górki. Mijamy grzybiarzy. Idąc znajduję ślicznego, dużego prawdziwka. „Grzyb!” - krzyczę. Grzybiarz zdziwiony patrzy na mnie. „Proszę sobie go zebrać”. „Myślałem, że pani też zbiera grzyby”. „Nie, nie zbieram, zbieram punkty”.
Gościu się zdziwił, odchodząc słyszę jak mówi: „Piękny!”.
;-)
Może jak zainstaluję koszyk na kierownicę dla Musty to na rajdach będę grzyby do niego zbierać ;-)

Znajdujemy w końcu punkt.
Następnie jedziemy do Majewa. W drodze do Majewa zaczyna się błoto. BŁOTO, które nie opuści nas już do samego końca. Zaczynam rozumieć dlaczego to błoto przeżywał uczestnik trasy pieszo-rowerowej, mówiąc: „Straszne błoto, ciężko się idzie po nim, a co dopiero jeździ”.

Błotko na Harpaganie © kosma100


Dziwną konsystencję ma to błoto. Wygląda strasznie, a jeździ się po nim dobrze.
Gdyby u mnie było tyle błota nie było by szansy po tym jeździć a tam... fajne to elbląskie błoto ;-)
Lżej się jedzie rowerem po nim niż chodzi.

W drodze z Kwietnika do Majewa spotykamy tomalosa.
Mijanka z Tomalosem © kosma100


Przed Zajączkowem spotykamy Piotrka Buciaka i z nim jedziemy na PK 17 – Zajączkowo – za górką, na wschodzie.
Ten punkt sprawia nam największą trudność. Dość długo szukamy. Piotrek też... rozdzielamy się z nim i... spotykamy znów na punkcie. Jesteśmy na punkcie jako 13 i 14 więc trawa nie jest jeszcze rozjeżdżona – Ci, co zostawili sobie go na koniec trafiają bez problemu po śladach ;-)

Po zjeździe śmiejemy się z Darkiem z tego błota, dzielimy się wrażeniami i z naszych akrobacji.
Postanawiamy zaliczyć PK 8 i dalej według pierwotnego wariantu.
Błotko nadal i wciąż. Trafiamy, zaliczamy, zatapiamy (w błocie :-)).

Pędzimy (tzn. taplamy się w błocie) do PK 15 – Próchnik – polanka nad potokiem Kamienica.
I tu zauważam, że hamulce mi się skończyły...
Szkoda, że zauważam ten fakt na zjeździe...
Zjeżdżam po betonowych płytach z zaciśniętymi klamkami (nic to nie daje), wyhamowywuję więc nogą... masakra :(
Na punkcie dociągam linkę... przednią, bo tylnej nie umiem odkręcić i mam... przedni hamulec – najwyżej wylecę przez kierownicę ale hamulce mam ;-)

Następna ofiara to PK 16 – Kadyny – wieża widokowa. Skoro wieża widokowa to bez problemu da się ją znaleźć. No i się znalazło.
Na wieży foty ale nie wyszły :(

Z 16 na 20-tkę... oj nie będzie łatwo.
Dostaliśmy ostrzeżenie, żeby jechać torami – nie blotem... to jedziemy.
Masakra... nie pamiętam kiedy mnie tak wytelepało.
Nie wyobrażam sobie jazdy tam bez kasku... już widzę swój mózg na torach...

Jakoś udaje nam się zdobyć PK 20 – Święty kamień. Tam mała sesja zdjęciowa.
Darek obok Świętego kamienia © kosma100


Na 20 podziwiamy widoki, weryfikujemy czas i odległość i postanawiamy pedalić do mety z założeniem, że może uda nam się zdobyć PK 18.
Święty kamień © kosma100


Darek siada na Świętym kamieniu © kosma100


W drodze powrotnej łapię kapcia. Pierwszy raz słyszę tak intensywne „SSSSSSSSSSSSSSSSSSSS!!!!!!!”.
Nie dziwne...
Łatanie kapcia na Harpaganie © kosma100


Przecięta opona...
Uuuuu przecięta opona © kosma100


Dziura w oponie © kosma100


Docieramy do 18. Liczymy... i postanawiamy odpuścić PK i pedalić na metę. Dobra decyzja. Przed metą zaliczam glebę OMC przez przeskakujący bębenek :(
Widoczek w drodze na metę Harpagana © kosma100


Dojeżdżamy na metę, odbijamy karty i jedziemy pod szkołę by oddać karty i opróżnić plecak (trzeba zrobić miejsce na izobroniki).
Na boisku najeżdżam na kabel i robię spektakularny ślizg z finałem na asfalcie :(
Obite kolano, potargane JEDYNE bezdziurne getry, wbita kierownica w brzuch i obtłuczone ramie to konsekwencja najechania na kabel :(

Jedziemy do sklepu po browce, następnie myjemy rowery.
W kolejce do myjki poznajemy Turystę (miło było).

Następnie z Niewem i josivem oraz Resztą idziemy na browca.

Było super!!!
Jestem na 6 miejscu wśród 40 kobiet, Darek jest na 94 wśród 320 facetów, open zajmuję JEDYNE SŁUSZNE MIEJSCE dla kosmy100, czyli 100 na 361 uczestników ;-)

Zwycięża Darecki - jeszcze raz gratulacje i szkoda, że tak mało czasu było. Pomimo fajnie było Cię poznać w realu ;-)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 128.73km
  • Czas 08:31
  • VAVG 15.12km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odyseja Ponidziańska


Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy*

Rok temu, na Odysei byliśmy z Darkiem NKL. Nie udało nam się zdobyć połowy punktów. Czas to nadrobić. Po ostatnich Jesiennych Trudach jedziemy z pozytywnym nastawieniem.
W piątek lądujemy wieczorem w Internacie, gdzie mamy zarezerwowane noclegi.
Niestety na Odysei nie ma możliwości noclegów za darmo w warunkach turystycznych na podłodze :( Plus tego jest taki, że mamy do dyspozycji łazienkę (jedna na 2 pokoje), więc nie będziemy długo czekać by się wykąpać po Rajdzie.
Wieczorne piwka i idziemy spać.
Fajnie, że start jest dopiero o 10:00. W końcu się wyśpimy ;-) Wstajemy wcześnie (ja wcześniej ;p). Jeszcze montowanie mapnika, diagnoza co z przednim kołem (mało powietrza), gotowanie makaronu, śniadanie i jedziemy do bazy.
Podczas przeglądania roweru okazuje się, że stan mojej tylnej opony pozostawia wiele do życzenia...
Dziurka... nie tam gdzie trzeba :( © kosma100

Przed startem podziwiamy widoki i patrzymy jak niektórzy się przygotowują do startu:
Akwenik wodny w Pińczowie przy bazie rajdu © kosma100


Przygotowania do startu © kosma100


Oj! Będzie ciągnięcie :-) © kosma100

Później komunikat startowy
Hmmm... :-)
Ale On ma duże... koła ;-) © kosma100

Rozdanie map i start
Planowanie trasy.
Po kilku minutach prezentujemy sobie nasze warianty. Bardzo zbliżone. Można powiedzieć, ze takie same. Z małym wyjątkiem – ja chcę atakować PK 12 od południa, Darek od północy. Zauważam, że od północy jest rzeczka. Decydujemy się na wariant północny z ostatecznym dojazdem od wschodu.
Najpierw, podczas jazdy asfaltem uzmysławiamy sobie, że dawno nie zmagaliśmy się z wiatrem… oj dawno… teraz przyszła pora sobie przypomnieć jak to jest…
Później dają nam w kość piaski.
Dojeżdżamy na punkt, z racji tego, że tym razem ja mam kartę na szyi, przedzieram się przez zarośla by przedziurkować kartę startową.
Przy punkcie drużyna, która łata kapcia, z którą mijamy się jeszcze parę razy dzisiaj.

Następna nasza ofiara to PK11 - koniec drogi szutrowej.
Jak po sznurku.

Kolejny punkt to PK 2 - zakręt ścieżki / dolina
Jakoś trafiamy ;-)

PK3 - rozwidlenie ścieżek
Poinformowani szczegółowo o rozbieżności na mapie w zderzeniu z rzeczywistością trafiamy bez większych problemów.  
Czasami jest górzyście :-)
Góra - Odyseja Ponidziańska © kosma100


PK4 - skrzyżowanie przecinek
W drodze na punkt niesamowite wrażenie: jedziemy w kilka osób po drodze usłanej „kosmicznym pyłem” - tumany kurzu, dużo „kosmicznego pyłu”, po którym zadziwiająco dobrze się jedzie.
Wracając z PK 4 robimy przerwę by skorygować plany – odpuszczamy PK 1 i PK 8 – boimy się, że nie zdążymy.
PK5 - skrzyżowanie dróg – łatwa ofiara.
PK6 – paśnik. Boimy się podjazdu pod górę, w oczach wyobraźni widzę trudny, leśny podjazd. Rzeczywistość zaskakuje – pod górę prowadzi „prawie autostrada”, a na jej końcu... rondo ;-)
 
PK9 - skrzyżowanie dróg - umieszczony, mam wrażenie, w okolicy, gdzie za komuny było „turystycznie i rekreacyjnie”.

Do punktu PK7 – figurka prowadzi bajeczny wąwóz.
Wąwozik - Odyseja Ponidziańska © kosma100


PK10 - skrzyżowanie przecinek, zaliczamy, chociaż mamy wątpliwości czy na pewno dobrze jedziemy.

Do punktu PK13 - skrzyżowanie przecinek trafiamy jak po sznurku.

PK14 - rozwidlenie ścieżek jest prosty nawigacyjnie, niestety technicznie trudny z powodu obecnego piachu.
Teraz tylko kręcić do mety. I kręcimy. Dość szybko ;-) 
Na mecie jesteśmy na miejscu 9/13 w kategorii MIX.
Miejsce dalekie ale i tak jesteśmy zadowoleni.
Podobało mi się :-)
Piękna okolica i... coraz lepiej nam z Darkiem wychodzi ;-)
Jedziemy do Internatu się umyć i przebrać. Wracamy by przy piwku, kiełbaskach spędzić wieczor ze znajomymi.
Ech Ci faceci... głównym tematem wieczoru są 29-tki. O 33-kach już nie mówią... :-)
Pewne wydarzenia zakłócają jednak wieczór i przez nie musimy wracać rano. :(
Po raz kolejny NKL na Odysei... no cóż... szkoda ale w życiu trzeba określić priorytety i są rzeczy ważniejsze niż rower. Mam tylko nadzieję, że Pewna Osoba wyciągnęła wnioski... Jak pomyślę jakie mogły być konsekwencje to... aż mi ciary przechodzą...


*Bajm - „Nie ma wody na pustyni”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 102.51km
  • Teren 22.00km
  • Czas 06:07
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienne Trudy czyli jeszcze będzie przepięknie ;-)


Widziałem domy o milionach okien
A w każdym oknie czaił się ból
Widziałem twarze, miliony twarzy
Miliony masek do milionów ról

Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i wciąż było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Strach nie pozwalał głośno o tym mówić
Strach nie pozwalał kochać się i śmiać
Strach nakazywał opuścić w dół oczy
Strach nakazywał cały czas się bać

Mieszkańcy miasta i przyjeżdżający
Tacy zmęczeni i tacy cierpiący
Przeklinający swój codzienny los
Słyszałem także taki głos


Jeszcze będzie przepięknie
Jeszcze będzie normalnie
Jeszcze będzie przepięknie aaa...

Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak*


Pierwszy mój rajd na orientację, w którym są punkty wagowe.
Jesienne Trudy, w tym roku odbywaja się w okolicach miejscowości Cieszyno nad jeziorem Woświn (powiat łobeski, gmina Węgorzyno).

Każdy PK na Trasie ma określoną punktację wagową w zależności od pokonywanej trasy. I tak odpowiednio:

PK 1, 2, 3, 4 mają 10 punktów wagowych,
PK 5, 6, 7, 8 mają 20 punktów wagowych , (TP 50)
PK 9, 10, 11, 12 mają 30 punktów wagowych.
PK 13, 14, 15, 16 mają 40 punktów wagowych,(TP 100, TR 200)

O klasyfikacji uczestnika w pierwszej kolejności decyduje suma punktów wagowych uzyskanych na trasie przez uczestnika za potwierdzenie PK, w drugiej kolejności ilość potwierdzonych PK, a w trzeciej decyduje czas przybycia uczestnika na metę.

Do bazy zjezdżamy z Darkiem w piątek około 23:00. Odebranie kart startowych, 2 szybkie piwka i mykamy spać.

Rankiem mało czasu. Śniadanie, przygotowanie do trasy, jeszcze podczas odprawy przykręcam mapnik wkrętarką, czym budzę śmiech gawiedzi ;-)

Rozdanie map i standardowo planujemy z Darkiem trasę.
Wczoraj, podczas podróży samochodem (11-godzinnej) ustalalismy co powinniśmy zrobić na rajdzie, by nasz start uczynic lepszym.
Doszliśmy (sic!) do wniosków:
- mniej czasu spędzać na planowaniu trasy;
- jeść podczas jazdy;
- nie robić przerw na odpoczynek;
- maksymalnie dwa razy podchodzić do punktu i odpuszczać;
- zapierdalać!!!

Dlatego też skupiliśmy się na planowaniu trasy i pomimo tego, że wszyscy już pojechali my planowaliśmy trasę ;-)

Mieliśmy trochę inne koncepcje ale doszliśmy (sic!) do wspólnego zdania.

Plan był taki:
6 (20 pkt), 9 (30 pkt), 7 (20 pkt), 11 (30 pkt), 12 (30 pkt), 8 (20 pkt) i 10 (30 pkt) a dalej... zobaczymy jak będzie z czasem i jak z kondycją.

Po 7:00 ruszamy na PK6 - „skrzyżowanie drogi ze strumykiem”.
Zaliczamy go bez problemu o 8:09.

Następnie pedalimy na 9 – skrzyżowanie dróg (przy znaku „dojazd pożarowy”).
Też trafiamy na niego bez problemu o 8:57.

Z PK 9 udajemy się na PK7 – rozwidlenie dróg.
Wybija 9:41 a my odbijamy dziurki na kartach na PK 7.

Nieźle (jak na Bułgarskie Centrum) ;-)

Następny łup to „skraj lasu, w pobliżu znaku „dojazd pożarowy””
Jedenastka. Zaliczamy ją bez problemu ;-)
10:36

Z 11 na 12 trafiamy jak po sznurku ;-)
12-tka to punkt „przy jeziorze w pobliżu narożnika płotu”.
Zegar pokazuje 11:13

Pędzimy na Ósemkę - „rozwidlenie dróg przy pieńku”. Stajemy na skrzyżowaniu, szukamy, przeczesujemy dziesiątki pieńków... i nic. Po paru minutach dochodzimy do tego, że skrzyżowanie na którym szukamy nie jest właściwym skrzyżowaniem. Jedziemy dalej i trafiamy na punkt bez problemu.
Rzut oka na zegarek – 11:54.

Następny łup to Dziesiątka – skraj lasu.
Szukamy, znajdujemy, dziurkujemy.
12:27.

Jedziemy do Wiechowa, gdzie siadamy i planujemy dalszą trasę.

Z 10, przez Marianowo, Czarnkowo lecimy na PK 15 – skrzyżowanie drogi ze strumykiem.

Teraz pora na 14-tkę.
Przejeżdżamy pod drogą numer 142 i... coś zaczyna nie pasować... miał być skraj lasu a tu las... tłumaczymy sobie, że mapa nieaktualna.
Niestety punktu nr 14 – rozwidlenie dróg nie udaje nam się znaleźć.
Szkoda, bo to aż 40 punktów wagowych :(
Odpuszczamy (to moja decyzja, bo boję się, że za długo czasu stracimy na ponownym szukaniu).

Następna ofiara, to 40 punktowa Szesnastka.
„Skrzyżowanie drogi ze strumykiem” - znajdujemy o 16:31 ;-)

Następne skrzyżowanie drogi ze strumykiem i nasz kolejny punkt to 13. Nie jest pechowa, a w szczególności dla nas ;-) Dowiadujemy się o tym o 17:07.

Pedalimy do następnego punktu, którym jest 5 - „rozwidlenie dróg w pobliżu strumyka”. Godzina 17:48.

Wsiadamy na rumaki i gnamy na zdobycie 4 – przy jeziorze tablica informacyjna.
Jest 18:43.

Następnie do miejscowości Dobropole by zdobyć 3.
Ups! I tu zaczyna się problem. Ciemno, nic nie widać. Darek jedzie w jedną stronę, ja w drugą.
Widzę, że teren ogrodzony więc zawracam. Staję na skrzyżowaniu ścieżek, gdy nagle, z tej posesji na kt órą o mało co nie wjechalam, wyjeżdża Navara na litwińskich blachach. Zatrzymują się przy mnie i zawracają... ale strach mnie obleciał...
Zaczynam myśleć, że nie odnajdziemy już tego punktu, gdy Darek postanawia jechać w pewną ścieżkę, przy której odnajdujemy PK. Hurra!

Po drodze do bazy udaje nam się zgarnąć tylko PK 1.
Zaliczamy go o 20:15 i pedalimy do bazy.

Jestem bardzo zadowolona.

Fotorelacja:
W drodze z punktu do punktu jesteśmy zaatakowani przez Czepiaków ;-)
Darek na Jesiennych Trudach © kosma100


Młode potomstwo czepiaka na Czepiaku ;-) © kosma100



Djk71 na punkcie © kosma100



Cmentarz - gdzieś na PK na Jesiennych Trudach © kosma100


Jesienne Trudy © kosma100


Widoczek na Jesiennych Trudach © kosma100


Na PK 4 - Jesienne Trudy © kosma100

Darek na PK 4 © kosma100


Rajd super!
Zajmuję II miejsce. Szkoda, że nie dostaję nic (oprócz satysfakcji).

Podsumowując: BYŁO EKSTRA... SUPER... ZAJE... :-)
W sumie 350 punktów wagowych na 400, 14 punktów na 16 możliwych ;-)

Darek, dzięki za Partnerstwo w kolejnym, jakże udanym starcie ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 212.41km
  • Czas 11:07
  • VAVG 19.11km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 sierpnia 2011 Kategoria góry, Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Izerska Wyrypa 2011


...Chociaż cel wciąż wydaje się być tak odległy
...
Chociaż nic nie nabiera znaczenia od dawna
Trzeba być między ludźmi szukając wciąż światła...

Ktoś, tak bardzo został sam,
W nieprzerwanym zgiełku dnia,
Coraz szybciej płynie czas,
Coraz trudniej znaleźć sens, by dalej iść...

Gdzieś, pośród myśli nikną sny,
Obrócone w drobny pył,
Zapętlonej ciszy gwiazd,
Trzeba znaleźć jeszcze raz
Siłę by dalej iść!!!

Chociaż cel wciąż wydaje się być tak odległy...*


W piątek lądujemy z Darkiem w Zarębie, gdzie w tym roku odbywa się ekstremalny rajd na orientację Izerska Wielka Wyrypa .
Dawno nie jeździliśmy po górach na maratonie na orientację, zobaczymy jak nam pójdzie, jak kondycja itp.

Zasypiamy po 1:00, bo trzeba było pogadać ze znajomymi. Budzę się o 4:30, bo muszę jeszcze wyregulować hamulce, przykręcić mapnik i nasmarować napęd.
Jemy śniadanie i o 6:20 idziemy na odprawę.

Izerska Wyrypa 2011 © kosma100


Rajd jest podzielony na dwa etapy - zachodni i wschodni. Na początku dostajemy mikro-mapkę na której zlokalizowane są tylko 2 punkty, na których można odebrać mapy - na jednym z części wschodniej, na drugim z części zachodniej.
Jedziemy odebrać najpierw część zachodnią.
Odbieramy mapy, tutaj kolejny plus dla organizatora – mapy zalaminowane :) chyba po zeszłorocznym doświadczeniu postanowił zabezpieczyć mapy :-) Decydujemy z Darkiem jak jedziemy, rysujemy część trasy i ruszamy zdobywać punkty.

Widoczki zachwycają.

Pierwszy cel to PK W08 - „zakręt ścieżki”.
Jedziemy obok zakładu karnego w Zarębie. Wyobraźnia działa... wyobrażam sobie jak więźniowie chodzą po placu wysypując ziemię z kieszeni ;-) Mimowolnie jadąc obok ogrodzenia wypatruję wykopanej dziury ;-)
Te druty kolczaste, te wieże strażnicze... robią wrażenie... mam ochotę cyknąć fotę ale dopiero co ruszyliśmy... szkoda czasu... kiedyś tu jeszcze wrócę ;-)

Na skrzyżowaniu drogi ze szlakiem zamiast odbić ostro w prawo na szlak niebieski rowerowy jedziemy w prawo obok stawu. Myślimy, że to tu ale rybak uświadamia nam: „tu nie ma drogi, jechało takich dwóch jakieś dwadzieścia minut temu i też zawrócili”.
Za te „dwadzieścia minut” mamy mu ochotę wp.... ;-)
Hmmm staw... niby się zgadza ale jednak wracamy do skrzyżowania i okazuje się, że jednak źle pojechaliśmy. Wjeżdżamy na szlak „rowerowy” i robi się lekki hardcore – mokro... bardzo mokro ;-)
Dojeżdżamy do punktu W08.

Izerska Wyrypa 2011 - na punkcie © kosma100


Kolejny łup to W10 - „skrzyżowanie ścieżek”. Trafiamy na niego bez problemu.
Później kierujemy się na punkt W11 - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia.
Po drodze trochę się brudzimy... pierwsze kąpiele kałużowo – błotne ;-)

Izerska Wyrypa - na trasie © kosma100


Skutek kąpieli w kałuży ;-)
Izerska Wyrypa - czarna ospa błotna © kosma100


Chwila (minuta) przerwy – uzupełnienie płynów ;-)
Izerska Wyrypa - uzupełnianie płynów © kosma100


Po zaliczeniu Jedenastki kierujemy się na Trzynastkę - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia”.
Skręcamy na skrzyżowaniu dróg, odliczamy metry i... NIC... nie ma żadnej drogi...
Wracamy się. W tym momencie dojeżdża Asia i Robert z Rudego Kota. Też krążą i nie mogą znaleźć tego punktu.
Razem szukamy przedzierając się komuś przez podwórko ;-)
Dzięki uprzejmości tubylca, który krzyczy: „tu coś jest!” odnajdujemy punkt. Okazuje się, że można było jechać prosto na skrzyżowaniu i dotarłoby się do punktu – mapa mówi inaczej ;-)

Jedziemy dalej na W14 - „słupek graniczny 11/85 – w dołku”, roszadując się co chwila z Rudym Kotem :)

Na skrzyżowaniu w lesie Rudy Kot jedzie łukiem w prawo, my zatrzymujemy się i analizujemy... nie podoba nam się ten kierunek. Kompas w ruch... zupełnie nam się nie podoba...
Co robić? Jechać za doświadczonymi zawodnikami czy zaufać sobie?
Spojrzenie na Darka... jedziemy tam gdzie uważamy ;-)
Po chwili Rudy Kot też z nami jedzie... stajemy na zjeździe i patrzymy, że Rudy Kot wraca...
Spojrzenie, chwila namysłu, rzut oka na mapę i jedziemy dalej.
Wszystko dobrze idzie do czasu gdy na naszej drodze nie napotykamy ogrodzenia... jakaś szkółka leśna...
Wrrr...
Obchodzimy ogrodzenie i na azymut przemykamy w kierunku punktu.
Wychodzimy już w Czechach ale szybko się orientujemy gdzie jesteśmy i gnamy do punktu.
Zadowoleni zaliczamy W14 i debatujemy czy kot jest przed nami czy za nami ;-)
Izerska Wyrypa - punkt © kosma100


Jedziemy przez Czechy – Dolni Oldris na punkt W12 - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia” Ten opis... mam chyba Deja vu ;-)

Kolejny łup i kolejne „ skrzyżowanie ścieżki i strumienia” zaliczamy bez przeszkód.
Następna ofiara to W09 - „skała na szczycie”... skała na szczycie Czubatki.

W drodze na Czubatkę piękne widoki ;-)
Piękne widoki :) Izerska Wyrypa © kosma100


Na Czubatkę trochę wspinania ale na punkcie... miodzio ;-)
Izerska Wyrypa - Czubatka © kosma100


Izerska Wyrypa - na Czubatce © kosma100


Następnie pedalimy na W07 - „świetlica / przystanek PKS” gdzie jest punkt żywieniowy i wcinamy drożdżówki.
Na posiłku spotykamy ponownie Rudego Kota ;-)
Oni jadą w lewo, my w prawo...
Czyli odpuszczają Szóstkę.
My pedalimy na Szóstkę - „zachodni brzeg stawu”.
Zdobywamy go bez problemu i ciśniemy na Czwórkę - „zagłębienie terenu”.
Na punkcie - Izerska Wyrypa © kosma100


Kolejny cel to punkt W03 - „GRODZISKO – na szczycie”. Oj było ciężko, bo grodzisko zdobywaliśmy od najbardziej stromej strony – było trudno tam wejść a co dopiero wejść z rowerem ;-)
Izerska Wyrypa - Białogóra © kosma100


Grodzisko zdobyte, pedalimy dalej ;-)
Przez Wyrębę na W01 - „na szczycie”, następnie przedziurkować W02 - „piaskownię – zachodnią ścianę”.
Izerska Wyrypa - Piaskownia © kosma100


Izerska Wyrypa - na punkcie © kosma100


Po piaskownicy do Henrykowa do ogródka piwnego...
Izerska Wyrypa - W ogródku piwnym © kosma100


Ogródek piwny - Izerska Wyrypa © kosma100


na energizer a nie izobronik... nie poznaję się ;-)

Później Piątka - „przydrożny jar” i baza by oddać kartę startową pierwszego etapu i chwila na małe co nieco.
O 16:30 ruszamy dalej i tu porażka... tracimy 1 godzinę 10 minut na łażenie po polach, zbożach, krzakach w lesie...
W końcu docieramy do jakiejś drogi zjeżdżamy do asfaltu. Odnajdujemy zielony szlak i dojeżdżamy do punktu. 17:45, czyli prawie dwie godziny od zakończenia pierwszego etapu. Porażka.

Modyfikujemy plany. Mało czasu więc tylko szybkie punkty. Dojeżdżamy do Leśnej, a stamtąd w kierunku Zamku Czocha. Czuć zmęczenie. Znów podjazdy. E10 to drzewo w zagłębieniu terenu - odnajdujemy szybko. Jedziemy do Złotego Potoku, gdzie czeka na nas żurek. Szkoda czasu ale potrzebujemy czegoś ciepłego. Dobry żurek, ale tracimy tu jakieś 20 minut.

Po drodze widzimy jak koledzy (bodajże z Ustronia) walczą z łańcuchem. Ratujemy ich narzędziami (Darek im pożycza) i jedziemy dalej.

Kierunek: E12 - pod mostem. Bez problemu.**


Po drodze na pierwszy punkt na wschodzie, tuż po wjechaniu na zielony szlak zaliczam glebę... nie glebę - wystrzał z roweru... upadam z impetem na lewą stronę... boli... boję się, że złamałam obojczyk ale szybko się podnoszę (co by Darek foty nie zdążył zrobić ;p) i tylko boli - jestem cała ;-)

Izerska Wyrypa - pod mostem © kosma100


Dochodzi dwudziesta. Naciskam Darka by już wracać krajówką... inaczej nie zdążymy...
Darek ma parcie na chociaż jeden punkt... ja myślę na zimno i przekonuje Go, że nie ma sensu...
Dziwne... to On zawsze naciska by wracać do bazy... teraz ja naciskam a On się upiera by zaliczyć punkt... no cóż...
Wracamy do bazy o 21:04... pyszny makaron i zimny browar ;-)
Później impreza na środku sali na naszych karimatach, opowieści, pokaz zdjęć, było miło ;-)
Chociaż panowie przy drzwiach nie byli zadowoleni ;-)
Moje nogi... liczyłam, że jak wypije 3 piwa to brud przestanie mi przeszkadzać... i nie będę musiała się myć... umyłam się jednak ;-)
Nogi... po Izerskiej Wyrypie ;-) © kosma100


Impreza super, super widoki, super organizacja, super jazda, po prostu super ;-)
Bardzo ale to bardzo mi się podobało ;-)
Ogólnie jestem niemiłosiernie zadowolona, z pierwszej części bardzo, z drugiej mniej.
W Open lądujemy na 32 miejscu. Wśród kobiet jestem czwarta, Darek jest na 29 miejscu .
Darek, dzięki za partnerstwo w kolejnej imprezie na orientację ;-)

Relacja Darka



* Neith - „Codzienność”.
** to cytat z Darka bloga.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 153.52km
  • Teren 75.00km
  • Czas 09:57
  • VAVG 15.43km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Z Helenką :)

WSS & NPK czyli Wielkopolska Smutna Sześćdziesiątka :( i Naprawczy Plan Kudłatej ;)


Dziewczyny to nic więcej jak tylko kłopoty...*


A niech tam – zaryzykuję nawet sprawą w sądzie za cytat Kazika.

Wielkopolska Szybka Setka – kolejny rajd na orientację wchodzący w skład Pucharu Polski w Rowerowych Rajdach na Orientację.
Tydzień temu nocne wojaże z Olem i napierdzielanie przy remoncie domku, 2 tygodnie temu Azymut-Orient, 3 tygodnie temu Grassor, mega intensywny tydzień w pracy (w odróżnieniu od codzienności – bardzo intensywnych tygodni).

Na początku już nie jest tak jak powinno... za późno jesteśmy w bazie i jeszcze jedziemy na obiado-kolacje...
Na odprawie technicznej wszyscy zwarci i gotowi, w ciuchach rowerowych, OMC wpięci w pedały a my... w ciuchach cywilnych...
Na odprawie technicznej zza moich pleców wynurza się paczka ciasteczek i słyszę: „Może ciasteczko?” „Nie, dziękuję” - odpowiadam. Po chwili zatrybiają mi trybka i myślę, że fajnie wiedzieć kto częstuje. Odwracam się i widzę Tomalosa „WHAW Chłopie! Kupę lat!” - to taki przerywnik podczas odprawy ;-) Szkoda Kasiu, że z Tobą nie porozmawiałam :( (oprócz króciutkiej „konwersacji” o miejscu startu).

Ruszamy!

Punkty łatwo odnaleźć.
3:08 - po 3 nocnych godzinach mamy już 5 punktów kontrolnych (10, 2, 6, 3, 9).
Po drodze kurwuję na ciemność, na piach, na pająki – olbrzymie krzyżaki zwisające w pajęczynach :(
Zaliczam 2 gleby, jedną OMC – podtrzymuję się pnia MŁODEGO, PRĘŻNEGO drzewa...
3 gleby OMC – w ostatnim momencie wypinam się z pedałów ale uderzam ciałem o ramę.

Mimo długich poszukiwań nie udaje nam się odnaleźć PK1 - bagno, północny skraj.

To co, że mam kurzą ślepotę i w nocy mało widzę, to co, że mój rower jest nieprzystosowany do jazdy po terenie (a szczególnie po piachu) ale złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy...

Mogłam zacisnąć zęby i jechać dalej. Było już widno i pewnie jakoś by było.
Mogłam...
ale...
ale...
ale chcę być szczera...


Szczerość wszędzie jest najważniejsza, we wszystkich związkach, nawet jeśli jest to tylko (albo aż) towarzyszenie (partnerowanie) w jeździe na rowerze.
ZATEM powiedziałam jakie mam odczucia na temat dalszej jazdy.
Że (wiem, że zdania nie powinno się zaczynać od „że”) nie ma różnicy czy skończymy teraz czy pojeździmy do 15:00 mój wynik pewnie będzie podobny – 5 miejsce...

Decyzja: WRACAMY do bazy.
O 5:00 meldujemy się w bazie... wszyscy zaskoczeni (pewnie myślą, że pomyliliśmy godzinę 15:00 z 5:00).
Pakujemy się i jedziemy do alistar i Jej Rodzinki na spotkanie i ognisko, hihihihi – było SUPER – dzięki za wszystko ;-) Ognicho w sobotę o 10:00 – bezcenne ;) (i to ognicho z ognichem ;-))

Sprawdzam „straty”... Boli mnie obite podczas upadku kolano, lewy obojczyk (nie wiem czy od upadku czy od sobotniego podnoszenia ciężarów z Kudłatą), obita podczas upadku kostka i piszczele, szyja (pewnie podczas monitorowania non stop Darka czy już śpi za kierownicą samochodu), a najbardziej boli serce... :( dałam ciała...

Optymistyczny akcent – nie zgubiłam (tym razem) okularów. Tylko nie wiem czy dzięki temu czy są na sznureczku, czy dlatego, że ich w ogóle nie wyjęłam z futerału? :D

Wiem, że w partnerstwie jest tak, że raz się komuś pomaga i rezygnuje się ze swoich planów, założeń, a drugim razem potrzebuje się pomocy (i ją się dostaje od kogoś) oraz jest się przyczyną do tego, że ta druga osoba rezygnuje ze swoich planów i założeń...
ZDECYDOWANIE WOLĘ TĘ PIERWSZĄ WERSJĘ!

Może nie była jednak tak wolna?
Muszki na numerze © kosma100



Trzy jedynki to gorsze niz trzy szóstki! © kosma100


Mapa WSS © kosma100


Ognicho u Alistar :-) © kosma100


Ognicho u Alistar © kosma100


Jazz ;-) © kosma100



PNK - Plan Naprawczy Kudłatej
Kudłata go stworzyła w sobotni wieczór przy Niepasteryzowanym Specjalu (POLECAM!!!) i Kasztelanie (również niepasteryzowanym),i dodam, że też wtedy była niewyspana):
„To ja Ci rozmieszczam punkty po Śląsku i Zagłębiu wyrzucając je z autobusu, bo na rowerze nie jeżdżę (jeszcze – przyp. autorki) a ty je znajdujesz.
Małe utrudnienie – nie daję Ci mapy.
Zaczynamy od PK A – pierwsza litera alfabetu...
Podpowiem Ci (bo Cię lubię), że najtrudniej będzie odnaleźć punkt G ale jak znajdziesz to będziesz miała dużą satysfakcję i czeka Cię tam nagroda”

* fragment tekstu piosenki śpiewanej przez Kazika.
Do posłuchania tutaj: http://hercky.wrzuta.pl/audio/4AKzh1dcAH9/kazik_-_dziewczyny


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 61.58km
  • Czas 04:16
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 37.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient 2011 - Więcbork


Zamrożona wyborowa,
wyborowa tak jak lód
i do tego pasztetowa,
pasztetowej mamy wbród.
Pijemy...
zamrożoną żołądkową /kową/
żołądkową tak jak lód /lód/
i do tego serdelową,
serdelowa jest na głód.
A potem...
zamrożona luksusowa,
luksusowa tak jak lód,
dla odmiany parówkowa,
parówkowa no i grób!*


Mój pierwszy Puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację © kosma100


No może nie była zamrożona... no może nie była Wyborowa tylko Gorzka Żołądkowa...
Ale po kolei.

Na Azymut Orient ruszyłam razem z Grzegorzem Liszką. Mknęliśmy Jego białym wozem przez prawie całą Polskę, by po północy zjawić się w bazie Azymut Orientu.
Wszyscy już spali, nie było integracyjnego ogniska.
Znając mój talent w organizowaniu ogniska bez ogniska zrobiliśmy sobie dwuosobowe integracyjne ognisko bez ogniska :-)

Przy pogaduchach, browcach i Żołądkowej spędziliśmy miło czas prawie do rana ;-)

Energizer Grzegorza :-)
Energizer Grzegorza Liszki ;-) © kosma100


Pobudka, śniadanie, wyjście na miasto i spotykam się z Darkiem i Jego Rodzinką.
Obiad i przygotowania do Rajdu.

Przed startem.
W bazie rajdu © kosma100


Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać... a tak serio to gadali o jakiejś 29-tce ;-) (według mnie 29-tka trochę za młoda dla 40-tka ;p)
Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać ;-) © kosma100


Przed startem dostajemy jeszcze prezenty urodzinowe od agenciary – dzięki ;-)
Przed startem.
Przed startem © kosma100


Start jest z 40 minutowym poślizgiem.
Dostajemy mapy, chwila na zastanowienie się i ruszamy!

Najpierw trzeba się zorientować... w jakiej skali jest mapa ;-) (bo nie jest podane). Mierzymy na asfalcie – od skrzyżowania do skrzyżowania i wychodzi nam, że mapa jest w skali około 1:90000.

Jedziemy na PK 19 - „Patrz pod mostem”.
Mijamy dróżkę, w którą chcieliśmy wjechać, pedalimy więc do następnej. Wjeżdżamy na mostek, perforator jest na obręczy mostka, dziurkuję karty i pedalimy dalej. Darek mówi: „Patrz pod mostem” a nie na moście. Wracamy, szukamy pod mostem... nic. Telefon do organizatora. Okazuje się, że ktoś przeniósl perforator na mostek.

Jedziemy dalej. PK 18 - „Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie)”. Tutaj tracę orientację... lekko upieram się przy swoim aczkolwiek nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy... Darek namawia mnie by jechać w pewną drogę nie mam przekonania ale ulegam. Okazuje się, że Darek miał rację... Strzał w 10-tkę. Uśmiechem mówię Mu, że miał rację i zwracam godność ;-)

W drodze na 17-tkę masakra... brniemy w zaroślach pełnych żab...
Szlag by trafił ten szlak © kosma100


Darek na "szlaku" © kosma100


Znajdujemy w końcu PK 17 - „Dwa młode dęby” i ruszamy na PK 16.
Sami się sobie dziwimy, bo udaje nam się trafiać na punkty „jak po sznurku”.
PK 16 - „Duża sosna na polanie” pada naszym łupem.

Kościółek... gdzieś po drodze ;-)
Kościółek gdzieś po drodze © kosma100


Piętnastkę - „Drzewo na skarpie przy drodze w kierunku na zachód od drogi” też zaliczymy ;-)

Jedziemy na PK 13 - „Szczyt wzniesienia”. Zostawiamy rowery i idziemy szukać punktu. Znajdujemy, dziurkujemy karty i... próbujemy znaleźć rowery. Nie jest to łatwe ;-) Rozdzielamy się i szukamy... Dzwoni Darek: „Znalazłem!” Uff... teraz tylko znaleźć Darka i będzie sukces :-) Uff... udaje mi się to ;-)

W drodze na PK 12 popełniamy nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie liczymy odległości i przejeżdżamy drogę, w którą mieliśmy zjechać. Wracamy... liczymy... i w końcu wjeżdżamy... strata ok. 30 minut.
PK 12 - „Drzewo 30 m do końca drogi na skarpie”.
Skasowane :-)
Robi się szarówka...
Moja czołówka z Koodzy niestety nie świeci za mocno :(

Trochę się gubimy jadąc z 12 na 11. Spotykamy bikera w bordowej kurtce, z którym się mijaliśmy niejednokrotnie oraz trzech młodzieńców, z którymi też się spotykaliśmy już nie raz w okolicach punktów.

Dyskutujemy gdzie jechać... w końcu lądujemy na asfalcie. Drogowskaz z nazwą miejscowości trochę nas myli ale w końcu odnajdujemy się w przestrzeni.

Na PK 11 tracimy jakieś 45 minut na szukanie punktu. Jest już ciemno.
Opis punktu to: „50 m na południe od mostu”, gdy tymczasem na mapie punkt jest na północ od mostu...
Szukamy, szukamy i nic. W końcu dzwonię do organizatora. Pytam się czy na pewno nie popełnili błędu w opisie. „Nie” - otrzymuję odpowiedź. Dostaję też informację, że punkt jest „na wprost od mostka na polance”... tłumaczę skąd przyjechaliśmy... „tak – punkt jest za mostkiem na wprost”. Szukamy i nic... Nadjeżdża Daniel Śmieja, chwilę tłumaczymy Mu co jest. Dzwoni do organizatora i... znajduje punkt.

Podbijamy i jedziemy (już sami) na kolejny punkt.
Sami jak sami... na drodze przed nami widzimy świecące się ślepia... lis... chyba jakiś wściekły, bo nie chce nam zejść z drogi... dreszcz przebiegł mi po plecach... w końcu udaje nam się go przestraszyć ale sami najedliśmy się też strachu ;-)
PK 9 - „Duży dąb na skraju lasu” - trafiamy bez problemu.

Punkt 8 - „Olsza nad brzegiem jeziora” chcemy zaliczyć jadąc ścieżką przy jeziorze. Wracamy się jednak bo ścieżka jest malo uczęszczana.
Po drodze mijamy jakieś opuszczone budynki... strach... samej jechać... (dobrze, że nie jadę sama).

Zastanawiamy się co jeszcze zdążymy zaliczyć.
Decydujemy się na PK 5 i PK 3. Później zobaczymy czy starczy czasu na PK 1.

Zaczyna lać... oberwanie chmur... ulewa, potop...
Wjeżdżamy w teren i tu zaczyna się błoto, które skwitowałam (sorki za słownictwo) „pierdolone Woodstock”.
Wcześniej już zaliczyłam glebę nadziewając się na rurkę (nie było przyjemnie) i obijając sobie kostkę (bolało).

Dojeżdżamy do punktu w towarzystwie znanej już nam młodzieży. Młodzież zalicza glebę za glebą... czyżby początkujący spd-kowcy? :D

PK 5 – drzewo nad rowem znajduję sama :) reszta gdzieś dalej pojechała ;-)
Darek się pyta: „Do Trójki jedziemy terenem czy asfaltem?”
Z moich ust wypływa potok słów niekoniecznie cenzuralnych: „Jak teren ma wyglądać tak jak ten przed chwilą czyli pieprzona kałuża za pieprzoną kałużą, jebane błoto to ja chce asfalt. Pierdolony Woodstock!”.
„O.k. Jedziemy asfaltem” - odpowiada Darek.

Na PK 3 trafiamy jak po sznurku. Jak po sznurku za nami trafia także młodzież.
Odbijam kartę i odjeżdżamy z Darkiem z punktu. Jedziemy z prędkością okolo 30 km/h... Mlodzież zostaje w tyle ;-)

Z Trójki pedalimy na Jedynkę. Po drodze doczepia się biker, który grzecznie pyta się czy może się dopiąć bo ma zepsuty licznik. O.K. - zgadzamy się i już w trójkę pedalimy na PK1. Bez problemu :-)

Malo czasu. Postanawiamy jechać już do bazy.
W bazie jesteśmy o 5:03. Oddajemy karty i jedziemy z Darkiem... do monopolowego po Specjal Niepasteryzowany (pysznotka!). Wypijamy piwko rozmawiając o rajdzie, dzieląc się wrażeniami.
Wracam do bazy kąpiel i o 7:00 kładę się spać na 2,5 godziny.

Okazuje się, że jestem trzecia wśród kobiet ;-)
Czwarta zawodniczka ma o 1 punkt mniej niż ja ;-)
Fakt, że jechała sama (big szacun za to).

To jest mój pierwszy puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację. Cieszę się ;-)
To co, że startowały tylko 4 kobiety.
Ciesze się ;-)

Trochę zamieszania z rozdaniem pucharów i nagród (wszyscy już dostali puchary i nagrody wcześniej).

No cóż...

Pakujemy się.
Grzegorz jest nie tylko Mistrzem w Bikejoringu ale też w pakowaniu ;-)
Mistrz nie tylko w bikejoringu ale też w pakowaniu ;-) © kosma100


Darek kwituje mój puchar: „Musisz częściej jeździć na zawody z Grzegorzem”.
Ja na to: „Chyba muszę z Nim częściej pić” ;-)

;-) © kosma100


Było super!
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że było tak fajnie ;-)

No i pogadałam ze wschodnimi triadami, „Niebieskim” - przyniesliśmy Ci piwo na zakończenie a Ciebie już nie było :( - milo było was w końcu poznać ;-)

* Die Toten Hosen - „Zamrożona Wyborowa”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 119.43km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl