Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki

Dystans całkowity:985.91 km (w terenie 155.50 km; 15.77%)
Czas w ruchu:57:39
Średnia prędkość:17.10 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:34.00 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Śmiejowy Grassor 2011 i Czterdzieści lat minęło...


Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień,
już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.

Na karuzeli życia pokręcisz się,
byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania,
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
jest zasada: " karta - stół " więc nie wbijaj w głowę,
żeś przeżył połowę, ale, że dopiero pół.

Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
a może i na trzecie, któż to wie ?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się,
bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych,
bo masz 40 nowych lat.*

I jeszcze jeden tekst:
Ze strachu przed budzikiem
chowasz się pod koc,
Za krótka pewnie znowu była noc
Choć role Casanowy chciałeś wczoraj grać,
Dziś nie masz sił, by bladym świtem wstać

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!

Wieczorem znów, jak paw,
nastroszysz dumnie brwi,
Fantazja w żyłach wznieci pożar krwi;
I w lustrze widząc swój nie nazbyt bujny włos
Spróbujesz bez efektów wciągnąć tors...

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Tak się zna!**

Tak jak skutecznie udaje mi się (na razie) unikać Ekstremalnego Rajdu na Orientację „Harpagana”, tak do dnia dzisiejszego udawało mi się unikać Ekstremalnych Zawodów na Orientację - GRASSORa
Wiele wcześniej słyszałam o „Śmiejowych  punktach”, „Śmiejowych mapach” i „Śmiejowych opisach”, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć  z nimi „oko w oko”, „szprycha w szprychę”, „dętka w dętkę”.
Obawiałam się:
- dystansu (300 km)…
- ciemności (zawody rozgrywane od 25.06.2011 godz. 12:00 do 26.06.2011 godz. 12:00)…
- punktów (kartek na drzewach)…
- i chyba nikt nie wie czego jeszcze ;-)
 
Grassor 2011 © kosma100

Do Szwecji dotarłam już w czwartek późnym wieczorem.
Wczoraj poszwędałam się z Wiktorem po okolicy.
Dzisiaj… pobudka o 7:00… nie chcę się wstać, przestawiam budzik na 8:00.
Wstaję, kawa i przygotowuję rower do startu – mocuję mapnik i numer startowy.
Małe śniadanie i ruszamy z Darkiem… do knajpy ;-)
Postanawiamy zjeść przed startem prawdziwy, obfity obiad (by starczyło na długo).
Darek po drodze zajeżdża jeszcze do bazy a ja jadę do restauracji by zamówić obiad.
Mam też mały, chytry plan… Darek ma dzisiaj urodziny, więc robię Mu małą niespodziankę. Proszę panią w restauracji by po przyjeździe Darka, przy podaniu napojów podała także „tort” urodzinowy w postaci brzoskwiń z nabitymi, płonącymi świeczkami ;-)
Tak się wkręcam w tłumaczenie pani co ma zrobić z przywiezionymi przeze mnie brzoskwiniami i świeczkami, że zapominam powiedzieć, że priorytetem jest zrobienie szybko obiadu.
Darek przyjeżdża, wydaje się lekko zaskoczony ;-)
Zaskoczony Jubilat (dokładniej Czterdziestolatek ;-)) © kosma100

dmucha i… czekamy na obiad ;-)
Jemy w ostatniej chwili i pędzimy na start.
Odprawa, rozdanie map i planowanie trasy.
Na Grassorze jedną z atrakcji jest to, że nie ma zaznaczonych wszystkich punktów na mapie. Z 20 punktów do zaliczenia ujawnione są tylko cztery: 3, 7, 8, 9.
Pozostałe punkty odkrywać będziemy na PK.
Ciekawie ;-)
Aktualność mapy – lata 80-te (kolejne uatrakcyjnienie zawodów ;-)).
Zaczynamy od 9-tki – fundament wieży. Nie tylko my postanawiamy zaliczyć ją pierwszą. Lekki tłok w drodze na punkt. Na punkcie jesteśmy o 12:45 i odkrywamy położenie kolejnych PK: 5, 6 i 10.
Przerysować punkty... © djk71

Planujemy dalszą część trasy: 6 i 5.
Z Dziewiątki pedalimy przez Wałcz, następnie drogą numer 22 na Szóstkę - Wiadukt, na dole na skarpie ok. 20m na W, na której dziurkujemy kartę startową o godz. 13:32.
Przed punktem zaliczam glebę bo:
po pierwsze – moje opony NIE SĄ stworzone do jazdy po piachu;
po drugie – moje opony WYBITNIE NIE SĄ stworzone z myślą o jeździe po piachu;
po trzecie wg Praw Murphy'ego – jak się wypiełaś lewą nogą to NA PEWNO polecisz na prawą (i tak też się stało).
Obolała lekko chwalę piach (pomimo), że tam był – złagodził upadek ;-)

Wracamy drogą numer 22 przez Wałcz. W Wałczu, z racji tego, że kierujemy się drogowskazami trochę krążymy niepotrzebnie, ale dzięki temu oglądamy miasto.
Pedalimy drogą numer 178 do Gostomii. Przejeżdżamy przez Gostomię kierując się na Piątkę, która zlokalizowana jest w pobliżu nasypu kolejowego dawnej kolejki. Dokładny opis punktu to: Przepust na dole nasypu, ok. 30m na SE.
Schodzę na dół i brnę w pokrzywach, krzakach, chaszczach w poszukiwaniu punktu. Darek odnajduje go patrząc na wszystko z góry.
Podbijamy kartę. Jest godzina 14:40. Nieźle nam idzie ;-) Piątka pokazuje nam lokalizacje PK nr 2, 6, 9.
Więc tu jesteś... © djk71

Z Gostomii drogą numer 179 jedziemy na wschód. Następnie, mając do wyboru asfalt czy ścieżkę, wybieramy asfalt. „Nieświeżość” mapy oraz piaszczystość terenów skutkuje tym, że częściej wybieramy asfalty.
Przez Różewo, Skrzatusz lądujemy na Dwójce - skrzyżowanie dróg, drzewo na NE. Trochę krążymy w poszukiwaniu punktu, ale okrzyk: „JEST!” innego zawodnika pomaga nam w odnalezieniu „lampionu”.
Jest godzina 15:49.
Z Dwójki mamy dwa wyjścia: cofnąć się albo zjechać niebieskim szlakiem na drugą stronę.
Naciskam na jechanie niebieskim szlakiem. Darek chyba ma lekkie wątpliwości ale udaje mi się Go przekonać.
W trakcie zjazdu okazuje się (po raz kolejny), że mam wrodzony talent do brnięcia tam gdzie nie potrzeba, do wynajdywania szlaków, o których wszyscy zapomnieli, które dawno już zarosły chaszczami, na których ktoś posadził już zboże ;-)
Buszujemy w zbożu, przy okazji użyźniając glebę ;-) tam pozostawiam okulary :( kolejne rowerowe okulary, które gdzieś gubię.. następne sprawie sobie na łańcuszku ;-)
Po przebrnięciu przez krzaki, zboże, chaszcze lądujemy (w końcu!) na asfalcie. Na poboczu robimy mały popas i zastanawiamy się: co dalej.
Podziwiamy też piękne widoki:
Odpoczynek na poboczu © kosma100


Ach jak tu pięknie! © kosma100


Ach jak tu pięknie again © kosma100


Jedziemy dalej dołącza do nas kolarz z napisem 1008 km na spodenkach. Jedziemy z Nim dając sobie zmiany – przez Zawadę, Starą Łubiankę. Szybko (jak na nas). Po odłączeniu się na skrzyżowaniu (On jedzie na wschód, my na zachód) Darek stwierdza: „trzeba być nienormalnym żeby jechać z kolarzem, który ma 1008 km na plecach”. „Na/w dupie miał a nie na plecach” - odpowiadam. ;-)
Lekko zdyszani jedziemy dalej - przez Tarnowo do miejsca, w którym ma być PK nr 8- jar.
Wchodzę do jaru za jakimś bikerem, Darek jedzie dalej w poszukiwaniu innego jaru. Zostawiam rower i brnę w poszukiwaniu PK. Wydaje mi się, że przeszłam już odcinek zaznaczony na mapie, więc wracam z powrotem, by po chwili wrócić tu razem z Darkiem.
Idziemy… gdy ponownie mamy się zawrócić słyszymy okrzyk bikera: „Jest!”.
;-)
A miałam już zrezygnować...
Tu już da się przejść... © djk71

Ósemka odkrywa nam punkty 1 i 4. Zegarek wskazuje 17:22.
Wracamy przez Tarnowo do Starej Łubianki. Na stacji w Starej Łubiance jemy konkretny posiłek – ja –zapiekankę, Darek – hot-doga i barszczyk z krokietem. Bez pośpiechu (to piknik czy zawody? :D) i pedalimy na wschód by zdobyć czekająca na nas Jedynkę – skraj lasu.
Cieszymy się, że sporo bikerów było tu przed nami – wyjeżdżona trawa pomaga nam w nawigacji do punktu ;-)
Tutaj ponownie spotykamy „niebieskiego bikera”. Wymieniamy parę zdań i podbijamy kartę (19:14).
Z Jedynki drogą numer 11 pedalimy na północ by „łyknąć” Czwórkę - „wysadzony most kolejowy, zachodni przyczółek, na dole”.
Nawet nie przeszkadza nam zbytnio ruch samochodów.
Piękne widoki – niebo ciemne lecz oświetlone jaskrawym, ciepłym światłem zachodzącego słońca – lubię to!
Przed PK 4 spotykamy again „Niebieskiego Bikera”, który dokładnie mówi nam jak trafić na PK 4.
A my… mamy jakieś zaćmienie i nie mierzymy odległości… tracimy GODZINĘ szukając punktu. W końcu odnajdujemy punkt znajdujący się przy zburzonym moście kolejowym – fajny widok ;-)
Och... jak ja lubię mosty... nie, nie lubię... KOCHAM!!!
Wysadzony most © djk71

Ktoś się nie bał i zaj… pożyczył sobie perforator. Robimy zdjęcie, spisujemy kod i wracamy na drogę nr 11.

Jedenastką do Ptuszy gdzie podejmujemy próbę zaliczenia PK 3.
Zapada zmrok…
I tutaj zaczyna się MASAKRA (tak, wiem – masakra jest w zimie ;-)).
Błądzimy, chodzimy w kółko szukając punktu. Tracimy tutaj półtorej godziny marznąc niemiłosiernie :(
Suma summarum: punktu nie odnajdujemy. Zjeżdżamy do drogi numer 22 w celu „zorientowania się”. Najpierw chcemy wrócić w poszukiwaniu Trójki ale postanawiamy jechać do Zdbic by nabrać sił. Przez Szwecję do Zdbic, gdzie odpoczywamy do 4:00.
O 4:00 ruszamy na Dziesiątkę - pomnik.
Znajdujemy ją bez problemu. Jest 4:48.
O świcie przy pomniku © djk71

Kolejna ofiara czeka na rzeź – Trzynastka.
Piękne widoczki...
Czasami mam wrażenie, że nagle zaatakują mantikory, gryfy, bazyliszki, kuroliszki, gule, strzygi, bruxy, mule, alpy, wampiry lub inne potwory rodem z powieści Sapkowskiego...
Strzygi, mantikory... © kosma100


wampiry, mule, alpy © kosma100

Z racji tego, że przez cały czas Darek dziurkuje karty a ja robię zdjęcia lampionom i odrysowuję punkty na mapie tym razem chcę Go wyręczyć i mówię, że odbiję karty.
Punkt - Ruiny mostka, słup pod spodem – przecież będzie mi łatwiej bo jestem niższa i wejdę bez problemu pod mostek :)
Po chwili okazuje się, że nie był to dobry pomysł – by przedziurkować kartę muszę wejść do wody :( („O ja głupia c… co ja perforatora nie widziała???”) No cóż – zadeklarowałam się więc muszę ja dziurknąć.
Wchodzę do wody po kolana i dziurkuję (6:24).
O ja glupia c.... :-) © kosma100


Darek zaśmiewa się ze mnie z brzegu.
(nie ma to jak prezent pourodzinowy ;p)
Wycieram nogi i OMC nie dostaję zawału – 5 cm obok mojej GOŁEJ stopy idzie takie paskudztwo:
 
Pajączek © djk71

„Pajączek” ma rozpiętość nóżek jakieś 10 cm... masakra! No może 6 cm ;-)
No przecież jak by mi wszedł na GOŁĄ stopę to bym umarła w sekundzie.
Ale nie wchodzi ;-)
Jedziemy na 15-tkę - Skrtaj lasu, ok. 5m na N od drogi, w okolicy, której tracimy 1,5 GODZINY i nie odnajdujemy jej. Dodatkowo gubimy się permanentnie!
Darek manifestuje swoje wk....
Dalej nie jadę... © djk71

Gdy się już odnajdujemy postanawiamy jechać na 7-kę - bunkier do przechowywania głowic atomowych, na górze przy pł. wejściu
Przez Czochryń, Nadarzyce docieramy na 7-kę i odziwo! Ją odnajdujemy ;p
Nie ma już czasu by jechać na inne punkty – nie ryzykujemy spóźnienia.
Lądujemy na mecie z 10 punktami.
Obawiam się, że rowerzystki z trasy 150 mogą być przede mną w klasyfikacji OPEN do PPRMO – trudno :(
Okazuje się, że jednak nie są i jestem 4 (czyli ostatnia w TR 300). Wystarczyłoby odnaleźć te 2 punkty, na których straciliśmy w sumie 3 godziny albo darować sobie je po 15 minutach… wtedy byłby czas na pozostałe… no cóż… znowu popełniamy błędy – kolejne wnioski, które mam nadzieję, zastosujemy w przyszłości.
Pomimo wszystkiego podobało mi się… BARDZO.
Było super!  Świetnie się bawiłam pomimo niezadowalającego wyniku.
Zaliczyliśmy 10 PK z 20. Jesteśmy 23/28.
Darek wykręcił na Grassorze swoją życiówkę (to taki prezent urodzinowy ;-))
Chciałam  podziękować bikerowi ubranemu na niebiesko, z którym spotykaliśmy się na punktach i który z własnej, nieprzymuszonej woli informował nas gdzie możemy znaleźć punkt ;-) Chcieliśmy postawić Mu piwo ale nie poznaliśmy go na mecie… ach ta pamięć do twarzy ;-) Po analizie czasów zdobywania punktów doszłam (sic!), że to number 303 ;-) DZIĘKI! ;-)
No i… Darek – dzięki za Twoje towarzystwo na kolejnych zawodach. Mam nadzieję, że nie myślisz nad rozwiązaniem Bułgarskiego Centrum. Daj nam szansę :-) W przyszłym roku zastosujemy wszystkie wyciągnięte w tym roku wnioski i będziemy THE BEST ;p
Reasumując: Było pięknie!!!
Niemniej jednak zapraszam na bardziej realistyczny opis u Darka :) 

* Andrzej Rosiewicz - „Czterdzieści lat minęło”.
 

** Krzysztof Krawczyk i Bohdan Smoleń - „Po czterdziestce człowiek wie”.
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 265.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.38km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żyj szybko, kochaj mocno i umieraj młodo


Urodzeni w latach sześćdziesiątych
My Kolaboranci
Za paszport i telewizję
Sprzedaliśmy entuzjazm i młodość

Co się z nami dzieje
Co się z nami dzieje wojownicy

Żyjemy w zaścianku świata
My kolaboranci
Ubodzy umysłowo i moralnie
Żałośnie prowincjonalni
Nasze ideały i ich
Niezdrowe ambicje
Straciliśmy dla nich honor
A one odchodzą z innymi

Polska jest jak heroina
Im dłużej z nią tym gorzej dla Ciebie

Za Boga Lenina ojczyznę
My kolaboranci
Wpisani do historii jako
Chamsko-Niedzielni patrioci

Żyj szybko kochaj mocno i umieraj młodo*


Coś mnie wzięło na stare, dobre Róże ;-)

Rankiem Łosień - Manhattan na rowerze Ani.
Masakra, żeby przeżyć pojechałam wymienić rower na mój... w końcu spd!!! Myślałam, że jestem tylko uzależniona od muzyki, roweru, seksu i alkoholu... dzisiaj okazało się, że od spd też ;-)

* Róże Europy - "Żyj szybko, kochaj mocno i umieraj młodo".
&feature=player_embedded

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 13.80km
  • Czas 00:40
  • VAVG 20.70km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krwawa Meridka


Jadę na rowerze słuchaj do byle gdzie
Rower mam posłuchaj w taki różowy jazz
Może byś tak Damian wpadł popedałować
Ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl
I depniemy sobie ode wsi dode wsi
Może byś tak Damian wpadł popedałować

Flaga na maszt
Irak jest nasz
A rower jest wielce OK
Rower to jest świat

Dziki PIES PATOLDY słuchaj nie gadaj, że
Też tam jest a potrafi się wściec
Otóż rower nas ocala jak GROM petroladę
Zup terroru Damian chyba mamy już dość
Deser się należy bo od wojny masz szok
Może byś tak Damian wpadł popedałować

Flaga na maszt
Rower jest nasz
A rower jest wielce OK
Rower to jest świat

Futu futu futu futu

Ja jestem SPOKOKOLA-rz
I mam na imię TRISH
A oto ludu wola
Cool na maxa full i ekstra
Z powodu karambola
Obsunął mi się strój
I nie wiem czemu wołam
Cool na maxa full i ekstra
Wołam...

Jadę na rowerze słuchaj do byle gdzie
Rower mam posłuchaj w taki różowy jazz
Może byś tak Damian wpadł popedałować
Ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl
I depniemy sobie ode wsi dode wsi
Może byś tak Damian wpadł popedałować

Flaga na maszt
Irak jest nasz
A rower jest wielce OK
Rower to jest świat*


Testowy rumak ;-) © kosma100



Z racji tego, że Ania dostała rower na komunię ale 2 dni po komunii złamała sobie rękę nikt nie ujeżdżał jej rumaka.
W piątek przegląd, trzeba więc pojeździć.
Biorę Czerwoną Meridkę w swoją opiekę.
W sumie nie wiem czy to opieka, bo ubrudzę, zapaskudzę i nie wiem czy się przy okazji zapaskudzania nie zabiję (z racji „niemania” spd-ków).
Ale jadę (wiem, że zdania nie powinno się zaczynać od „ale”).

Dziwnie, dziwna pozycja (rama malusia), przerzutki chodzą super, za to coś obciera, nie wiem czy nie ma lekkiej ósemki... zobaczy się jutro.
Nadgarstki strasznie mnie bolą i umieram ze strachu jadąc nie wpięta w rower.
Miałam jechać jutro do pracy tym rowerkiem ale sobie daruję – jeszcze chce pożyć ;)



*Lech Janerka - „Rower”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 13.80km
  • Czas 00:45
  • VAVG 18.40km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 czerwca 2011 Kategoria Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki

Jazda testowa ;-)


Jeśli cię boli niech zaboli cię bardziej
Skoro jest ciemno nie będzie już jaśniej
A gdy cię boli to włożę ci palec
A tym że krwawisz nie przejmę się wcale
Gdy jesteś głodny niech głód ciebie strawi
Jeśli masz syna on twój dom zastawi
Jeśli się boisz to ześlę ci strachy
Jeśli się martwisz zapewnię powód nie błahy

Jeśli cię boli niech zaboli cię bardziej
Oto co myśli twój przyjaciel

A jeśli szukasz to głębiej ukryję
A jeśli grzęźniesz to grzęźnij po szyję
Jeśli się dławisz to tak żebyś spuchnął
A jeśli tęsknisz to abyś w tym uschnął
Jeśli się gniewasz niech cię zeżre od środka
Jeśli błądzisz drogę wskażę po opłotkach
Jeśli cierpisz to dołożę ci brzemię
Tak cię grzać będzie póki nie zgniotę cię wiem

Jeśli cię boli niech zaboli cię bardziej
Oto co myśli twój przyjaciel*

Dzisiaj, po powrocie z "emigracji" miałam ochotę na szaloną przejażdżkę, przejażdżkę odk******, ze średnią powyżej 25 km/h.
Miałam ale niestety obowiązki nie pozwoliły mi na nią.

Przejechane 300 metrów na nowym rowerku AniK, u której byłam dzisiaj na urodzinach.
Nowy nabytek :) AniK © kosma100


Niestety biedaczka ma gips i bardzo żałuje, że nie pojedzie na BikeOrient, tak jak rok temu...
Ania z gipsem przy nowym bike'u ;-) © kosma100


W najbliższym czasie będę jeździć testowo na tej meridce, bo przegląd tuż tuż ;-)

* Plagiat199 - "Przyjaciel".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 0.30km
  • Czas 00:02
  • VAVG 9.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny pierwszy raz ;-)

Tym razem pierwszy raz na rajdzie przygodowym.
Pieszym.
Nierowerowym.

Darek wylookał ten rajd.
„Hmm, ciekawy” - pomyślałam.
No i postanowiliśmy wziąć udział w nim.

Rankiem robię kanapki.
By mieć siłę ;-) © kosma100


Baza rajdu znajduje się na Wydziale fizyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Przed startem © kosma100


Ech... odżywają wspomnienia... to były czasy... studiowałam 200 metrów obok ;-)
Uniwersytet Śląski w Katowicach budynek Matmy ;-) © kosma100



To się nazywa poświęcenie... all for pictures ;-)
To się nazywa poświęcenie © kosma100


No nie wiem za kim się Darek ogląda (mam nadzieję, że Anetka nie czyta tego wpisu ;-))
Hmmm za kim ogląda się djk71? © kosma100


Przed 9:00 rozdanie map... oglądamy, planujemy trasę, kombinujemy.
Nie ma jawnych punktów (minut) karnych za niezaliczenie punktu.
Dziwne...
Ale z drugiej strony dobre – nie ma miejsca na kombinacje ;-)
Obmyślamy trasę i nanosimy ją markerem na mapę.

Odprawa i START!
Ruszamy... Darek idzie szybkim krokiem, ja biegnę :-)

Pierwszy punkt, który postanawiamy zaliczyć to Bogucice tablica ku pamięci Kukuczce.
Następnie Tesco CC.
Tam ambitne zadanie – zakupy na wagę za dokładnie 2,50 zł.

Ale ważenie tylko przy kasie :)
Pytam się obsługi i okazuje się, że zakamuflowane wagi są przy warzywach.
Bierzemy orzeszki solone.

Przy kasie też jest ciekawie. Proszę by mnie Pan przepuścił (Darek grzecznie stoi w kolejce). Następnie Pani przede mną też nas przepuszcza.

No i zaczynają się cyrki... 2,53 zł... Za dużo!!! 2,49 zł... z racji osób czekających w kolejce odpuszczamy dalsze ważenie ;-)

Kolejne punkty to: IT w Rynku, tu zgadujemy co jest (jakie budynki) na fotografiach.
Później sklep Fiord Nansen i ułożenie szczytów górskich w kolejności od najmniejszego do największego (oj! Skleroza!).
Później ścianka wspinaczkowa... porażka (moja).
Następnie basen... 8 długości...
Fajnie się pływa... trochę adrenaliny w szatni gdy do damskiej wchodzi osobnik męski i... ucieka ;-)
Później brak ręcznika, który miał być ;p

Następnie mój lęk wysokości przypomina o sobie... :(
przechodząc przez ogrodzenie zatrzymuję się na nim sparaliżowana strachem...

Później siłownia...
W drodze „do” Darek traci orientację ;p

Tam do wyciśnięcia 2000 kg!!!
Darek „przed”.
Konsternacja "przed" ;-) © kosma100


Darek „w trakcie” ;-)
Ciśniemy!!! © kosma100


Udało „nam” się wycisnąć 750 kg.

Później Muchowiec i jazda na rowerze.

Następnie camping na 3 stawach.
Na campingu
Camping Trzy stawy © kosma100


Później restauracja „Dobra karma” gdzie naszym zadaniem jest odgadnięcie nazw warzyw i przypraw i kontynentu ich pochodzenia. Oprócz cebuli, pomidora, ziemniaka jest imbir, kolendra, kardamon, karczoch ;-)

Idziemy czując każdy mięsień... a przed nami „Qubus Hotel” i jego 30 piętro.
Zadanie polega na wbiegnięciu (ew. wczołganiu) na 30 piętro Qubusa i zbiegnięcie (zczołganie).

Pomimo naszych obaw wychodzi (doslownie) nam to świetnie!
Widoczek.
Widok z 30 piętra Qubus Hotel © kosma100


Tam trzeba było wejść.
Tam wysoko... ;-) © kosma100


Zakończenie trochę opóźnione i koronacja zwycięzców.
Koronacja ;-) © kosma100


Pomimo wszystkiego... było SUPER!!!
Organizator tłumaczył się, że organizacja „kulała” ale... byli boscy! Wielu „profesjonalnych” organizatorów mogło by im stopy całować ;-)

Opis, z drugiej strony :)

Przeszliśmy 19 km!!!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 0.40km
  • Czas 00:10
  • VAVG 2.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moherowy beret ;-)


Moherowy beret ;-)

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

 
Na ten dzień czekałam z niecierpliwością :-) swoją wizytę u mnie zapowiedział Benasek ze swoją Żabką. Oprócz duńskich gości, którzy w tamtym roku niezwykle serdecznie mnie przyjęli w swoich progach, odwiedzić mnie miała Rodzinka Ka, czyli Anetka, Darek, Wiku i Igorek. Kolejnym, spontanicznym gościem miał być Hose.
 
Taki malutki, nieformalny, urodzinowy zlot Bikestats.
 
W sobotnie popołudnie zjechali się goście. Zaczęło się od prezentów urodzinowych, za które jeszcze raz bardzo ale to bardzo dziękuję :-)
Na liście otrzymanych prezentów był:
1. moherowy beret, w sam raz na wycieczki rowerowe po wsi.
 

2. Magiczne lampki do roweru, które same świecą (nie potrzebują żadnych baterii, ponieważ świecą dzięki magnesowi)
 

3. gra „Wiochmen 2” :-)
 
 
Z racji tego, że pogoda się poprawiła (rano lało jak z cebra), a goście żądni byli wrażeń pojechaliśmy (rowerami oczywiście) na wycieczkę na Pustynię Błędowską.
 
Na moim rowerze jechał benasek, więc ja musiałam skombinować inny sprzęt.
Najpierw próbowałam tego:

 
:-)
 Ale jazda na nim była zbyt niebezpieczna.
Wybrałam więc inny sprzęt.
W trakcie jazdy musiałam podpompować tylne koło. 
 

W przesympatycznej atmosferze dojechaliśmy na Pustynię. Okazało się, że odbywa się tam impreza „Pustynne miraże”. Niektórzy z zaciekawieniem oglądali oferowane produkty, inni z radością huśtali się na oponie zawieszonej na drzewie, kolejni siedzieli i odpoczywali. W końcu trzeba było wracać.
Bez większych przygód dotarliśmy do domku, gdzie miło i wesoło spędziliśmy wieczór ;-) no i przyjechał Hose, który niestety nie zdążył na wycieczkę rowerową.
 
Podczas ścigania się z Darkiem, na prostej osiągnęłam V max 34,5 km/h :-)

 
Dziękuję wszystkim za prezenty i przesympatycznie spędzony czas. Naładowałam moje akumulatory i mogę dalej walczyć z remontem!
Jeszcze raz: WIELKIE DZIĘKI!!!
P.S. Nie wiem co się Benaskowi nie podobało, bo na następny dzień zakuł mnie w dyby...

 
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.40km
  • Czas 02:04
  • VAVG 15.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 lipca 2010 Kategoria Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki

Wreszcie pojeździłam na rowerze!

Wreszcie pojeździłam na rowerze!

Uderzył deszcz, wybuchła noc,
Przy drodze pusty dwór,
W katedrach drzew, w przyłbicach gór,
Wagnerowski ton.

Za witraża dziwnym szkłem,
Pustych komnat chłód,
W szary pył rozbity czas,
Martwy, pusty dwór.

Dorzucam drew, bo ogień zgasł,
Ciągle burza trwa,
Nagle feria barw i mnóstwo świec,
Ktoś na skrzypcach gra,
Gotyckie odrzwia chylą się
I skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich
W brylantowej mgle.

Zawirował z nami dwór,
Rudych włosów płomień,
Nad górami lecę, lecę z nią,
Różę trzyma w dłoni.

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien

Znowu szary, pusty dom,
Gdzie schroniłem się
I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi
Na witraża szkle,
Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża...

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien*


:)

Dzisiaj miałam urlop. Niestety nie przeznaczyłam go na jakąś 100 albo 200 na rowerze tylko na prace remontowe (coś nowego?). Musiałam "nadzorować" ekipę, która wymieniała mi okna.
Ale udało mi się dzisiaj pojeździć. Pojeździć to za mocne słowo. Ale...

Zacznę od początku.
Dzisiaj zrobiłam regały do piwnicy (prawda, że piękne?):





A tak moja piwnica wyglądała jeszcze 3 miesiące temu:







Kto znajdzie 10 szczegółów różniących zdjęcia? :D

Po skończeniu regałów napotkałam jadącego rowerzystę machającego ręką do mnie... to był gak-bike.
Pogadaliśmy i przejechałam się jego nowym rumakiem :) (nowy... tzn. roczny ;-))
Masakra... chyba zapomniałam jak się jeździ rowerem... ale "bryka" fajna :)

* Budka Suflera - "Jest taki samotny dom".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 0.20km
  • Czas 00:01
  • VAVG 12.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bądź pozytywnym wojownikiem kiedy na ringu zostajesz sam...

Połóż pistolet na stół
I uprzedzenia wyrzuć w kąt
Na całym świecie są faszyści,
Którzy nienawidzą innych rąk
Nie, nie, nie...
Nie wszystkich możesz zabić
To niemożliwe - uwierz mi
Nie, nie, nie...
Za dużo możesz stracić,
Bo takie krótkie są nasze dni

Tylko nie mów tego mi
Nigdy nie mów tego mi
Tylko nie mów tego, że
Nienawidzisz...
Tylko nie mów tego mi
Tylko nie mów tego mi
Nigdy nie mów tego, że
Nienawidzisz mnie

Więc pomyśl o tym, co Cię boli
O wszystkich wojnach, które znasz
To najtrudniejsze zawsze jest
Powiedzieć "nie", gdy mówią "tak"
Nie, nie, nie...
Bądź pozytywnym wojownikiem
Kiedy na ringu zostajesz sam
Tak, tak, tak...
Za dużo dzieci nie ma już
Swoich tatusiów i swoich mam*



Rankiem (nie za wczesnym) do pracy.

Obok stawików dostałam smsa - "...za bardzo młynkujesz, wrzuć twardsze przelozenie!...." - permanentna inwigilacja ;p - pozdrawiam Nadawcę ;p
Skoro już się zatrzymałam, to zrobiłam fotki.
W drodze do pracy - nad stawikami mgliście.




Wieczorem - z pracy. Super by się jechało gdyby nie polskie realia :( i w ogóle niepotrzebnie włożyłam bluzę z długim rękawem - za ciepło mi było. Rankiem jechałam w krótkim rękawku i mojej super kurtce :-)

Nie chciało mi się jechać do domu. Postanowiłam trochę pofocić.
Wieczorny Picasso


Sztygarka - tutaj chodziłam do szkoły...






Chciałam pojechać jeszcze porobić foty ale niestety byłam upocona i zaczęłam marznąć...
Pojechałam więc do domu.

A to już czeka na dzień jutrzejszy :-)



*T.LOVE - "Nie, nie, nie".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 34.68km
  • Czas 01:46
  • VAVG 19.63km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beautiful day

The heart is a bloom, shoots up through the stony ground
There's no room, no space to rent in this town
You're out of luck and the reason that you had to care,
The traffic is stuck and you're not moving anywhere.
You thought you'd found a friend to take you out of this place
Someone you could lend a hand in return for grace

It's a beautiful day, the sky falls
Abd you feel like it's a beautiful day
Don't let it get away

You're on the road but you've got no destination
You're in the mud, in the maze of her imagination
You love this town even if that doesn't ring true
You've been all over and it's been all over you

It's a beautiful day
Don't let it get away
It's a beautiful day
Don't let it get away

Touch me, take me to that other place
Teach me, I know I'm not a hopeless case

See the world in green and blue
See China right in front of you
See the canyons broken by cloud
See the tuna fleets clearing the sea out
See the Bedouin fires at night
See the oil fields at first light
And see the bird with a leaf in her mouth
After the flood all the colors came out

It was a beautiful day
Beautiful day
Don't let it get away

Touch me, take me to that other place
Reach me, I know I'm not a hopeless case

What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
What you don't have you don't need it now
You don't need it now, you don't need it now

Beautiful day*


Piękny dzień, piękna pogoda!!!
Szkoda, że caly dzień siedziałam w pracy :(
Ale i tak ta pogoda poprawiła mi humor :-)

A więc - z pracy standardowo.
Wracałam w kamizelce odblaskowej, ze światłami, dodatkowo po opasce odblaskowej na każdej nodze i czołówka na kasku...
Wszyscy kierowcy mnie widzieli, chociaż niektórzy zobaczyli kiwanie się mojej czołówki po manewrze wyprzedzania "na gazetę" i to nie wyborczą z dodatkami ;/


* U2 - "Beautiful day".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 16.77km
  • Czas 00:52
  • VAVG 19.35km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

ŚWIR bez "W" :)

Dosyć często rozważam
Co jest warte me życie
Setka zgranych kawałków
Miraż bycia na szczycie
W takich chwilach najczęściej
Ruszam gdzieś w Połoniny
Tam zmęczony wspinaczką
Człowiek staje się inny

Tam na dole zostało
Wszystko to co cię męczy
Patrząc z góry wokoło
Świat wydaje się lepszy

Tam na dole zostało wszystko
Wszystko to co cię męczy
Patrząc z góry wokoło
Świat wydaje się lepszy


Uczesane przez wiatry
Gołe szczyty Połonin
Proszą byś po nich poszedł
Biesom, Czadom się skłonił
Z twarzą mokrą od deszczu
Przeziębnięty, zmęczony
Od złych rzeczy na dole
Jesteś mgłą oddzielony

Tam na dole...



Z Zabrza - os. Helenka ruszamy z djk71 w kierunku Gliwic na spotkanie ŚIR.
Czasami asfaltem, czasami błotkiem, czasami całkiem przyjemnym parkiem docieramy do Gliwic.
Kościół w Gliwicach z ciekawą dzwonnicą.


Następnie jedziemy zwiedzić Cmentarz Hutniczy w Gliwicach
Masakra... co "ludzie" potrafią uczynić...


Dzięki Stowarzyszeniu Gliwickie Metamorfozy Cmentarz Hutniczy zaczyna swoje drugie życie...




















Następnie na Rynek, by spotkać się z Darthem.

W oczekiwaniu na otwarcie klubu 4art pogawędki na temat wypadków i ubezpieczenia (czyt: egzekwowania swoich praw) :-)

Przy czołgu:


Kosma atakująca czołg :-)




Potem na spotkanie Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Oj działo się :-)

Na spotkaniu Pewien Darek z Pewnym Przemkiem :-)


Finish Spotkania ŚIR:


Powrót: z Gliwic do Zabrza w towarzystwie Darka i Artura - dzięki Chłopaki za odholowanie :-)
Z Zabrza przez Katowice do Będzina - Ksawery pkp, później rowerkiem - u nas - na Zagłębiu... padało :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 34.96km
  • Czas 01:58
  • VAVG 17.78km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl