Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:300.16 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:50
Średnia prędkość:16.83 km/h
Maksymalna prędkość:34.70 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:33.35 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Zagubiłam się...

Na każdym kroku
Tego marszu mówią: „zły”
Obrońcy swojej kruchej wiary
I w zakamarach
Swoich zapoconych domów
Hodują drzewa nienawiści
Na takim drzewie
Długo dojrzewałem
I zanim ktoś mnie znalazł
Zgniłem..spadłem
Odrzucili mnie
Tam gdzie
Za wstyd jest łyk,za łyk są dni
Za dni jest noc,a noc to wstyd

Postawili mi fałszywe drogowskazy
Wykopali w poprzek drogi wielki dół
Los pokonał w czas moich bohaterów
Zagubiłem się

Poniewierany wyżebraną wódą
Powycierany zakurzonym głodem
Trafiłem poza ściany tego życia
Gdzie nawet czasem bolą sny
I nawet anioł,który wyszedł z kromki chleba
Nie przekonał mnie
Choć zabrać chciał do nieba
Nie posłuchałem jego dobrej rady
Zostałem tu gdzie
Za wstyd jest łyk,za łyk są dni
Za dni jest noc,a noc to wstyd*


Zagubiłam się...
Mam nadzieję, że się odnajdę...
No i mam nadzieję, że na Odysei się nie zgubię :)

W domku, po pracy, byłam o 18:00. Nie chciało mi się ruszać z domu ale pojechałam.
To co, że w planach miałam jechać do pracy (po raz pierwszy w tym roku do nowej pracy) rowerem.
Nie dałam rady wstać wcześniej...
Pojechałam do Bratowej z życzeniami urodzinowymi.
Mydlice – Manhattan – Mydlice.

Pojeździłabym jeszcze ale boję się jeździć po zmroku...
Dodatkowo moja tylna lampka zrobiła mi głupiego psikusa i przestała świecić (nawet nie wiem kiedy). Dobrze, że jechałam w oczo... odblaskowej kamizelce.

Jutro muszę jechać do pracy samochodem, ciekawe czy wstanę wcześniej by pojeździć rowerkiem? :D (muszę, bo mój Rowerowy Partner mnie goni).

No i małe przygotowanie do Świąt:



* Totentanz - „Poza wszystkim”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 11.24km
  • Czas 00:43
  • VAVG 15.68km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 marca 2010 Kategoria Bike Orient, Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

BikeOrient Prolog


Baptised in fire.
Fourty to one

So silent before the storm
Awaiting command
A few has been chosen to stand
As one outnumbered by far
The orders from high command
Fight back, hold your ground!

In early September it came
A war unknown to the world
No warning they entered that land
That is protected by polish hand
Unless you are fourty to one
Your force will soon be undone

Baptised in fire
Fourty to one
Spirit of spartans
Death and glory
Soldiers of Poland
Second to none
Wrath of the Wehrmacht brought to a halt

The 8th of September it starts
The rage of the Reich
A barrage of mortars and guns
Stand past, the bunkers will hold
The captain has pledged his life
I'll face my fate here!
The sound of artillery strike
So fierce
The thunder of guns

So come, bring on all that you've got
Come hell, come high water, never stop
Unless you are forty to one
your lives will soon be undone

Baptised in fire
40 to 1
Spirit of spartans
Death and glory
Soldiers of Poland
Second to none
Wrath of the Wehrmacht brought to a halt

Always remember, a fallen soldier
Always remember, fathers and sons at war
Always remember, a fallen soldier
Always remember, fathers and sons at war
Always remember, a fallen soldier
Always remember, buried in history

No vermin may enter that land
That is protected by polish hand
Unless you are forty to one
Your force will soon be undone

Baptised in fire
Forty to one
Spirit of spartans
Death and glory!
Soldiers of Poland
Second to none
Wrath of the Wehrmacth brought to a halt*


Dzisiaj, z moim Rowerowym Partnerem spakowaliśmy nasze rowerki do samochodu i ruszyliśmy do Wiączynia, na Bikeorient Prolog.
Bikeorient to najlepiej zorganizowany Rajd na Orientację ;-), to także rajd, który w 2007 zaszczepił we mnie fascynację rowerowymi rajdami na orientację.

O 17:30, po 200 km, lądujemy w Wiączyniu. Szybki telefon do mavica z dopytaniem gdzie jest baza (już pierwsze problemy orientacyjne? :D) i dojeżdżamy do miejsca, w którym zlokalizowana jest baza.

Chłopcy próbują rozpalić ognisko, lecz niestety, z mizernym skutkiem.
Do „ogniska” podjeżdża na rowerze mała dziewczynka i mówi: „Dzień dobry, przyjechałam zobaczyć czy już palicie ognisko”. „Palicie” to zbyt mocne słowo. Dziewczynka odjeżdża. Po 10 minutach przyjeżdża z powrotem z chłopakiem i dwoma kawałkami drewna z żywicą, do podpałki. Dzięki temu ognisko w końcu płonie.

Zaraz po wyjściu z samochodu doznaję szoku... zimno, za zimno, o wiele zimniej niż się spodziewałam... Bez czapki, z krótkimi rękawiczkami... obawiam się, że będzie mi zimno.

Pogawędki, śmiechy, w końcu wybija godzina 19:00. Rozdanie map, parę słów wytłumaczenia i ruszamy!

Omawiamy z Darkiem kolejność zaliczania punktów.
Najpierw jedziemy na 9 – cmentarz ewangelicki. Małe problemy nawigacyjne – przejeżdżamy wjazd z drogi i musimy zawracać. Podbijamy kartę i jedziemy przez Janówkę na kolejny punkt – 15 – kępa drzew.
Do piętnastki dojeżdżamy polną, błotnistą drogą. Ciężko się jedzie moim Kellyskiem. Ale i tak już mam wprawę w jeździe nim po terenie, nie wyobrażam sobie jazdy po czymś takim zaraz po zakupie.

Jedzie się bardzo przyjemnie. W sam raz. Wcale nie jest zimno. To znaczy podczas jazdy nie jest zimno. Gdy stajemy, by podbić kartę lub zjeść coś, od razu czuć chłód.

W Zielonej Górze (ups! szybko dojechaliśmy) mamy większe problemy z odnalezieniem punktu 7. Kluczymy przez jakiś czas, po czym podejmujemy decyzję, że odpuszczamy 7 – szkoda czasu. Kolejna decyzja to zmiana w planie zaliczania kolejnych punktów. Rezygnujemy z tych terenowych, zaliczamy te, które są zlokalizowane blisko dróg. Po pierwsze: dużo błota, po którym ciężko się jedzie, po drugie: tracimy dużo cennego czasu szukając tych „terenowych” punktów.

Jedziemy przez Borową do Gałkowa Małego gdzie podbijamy kartę na punkcie 10 zlokalizowanym na cmentarzu żołnierzy z I wojny światowej. Po nocy, w lesie, na cmentarzu... dreszczyk emocji :)

Kolejnym łupem pada 16 – skrzyżowanie dróg. Następnie jedziemy wioskami (ludzie dziwnie się patrzą, komentując „ufo” itp.) Sobota wieczór – tutejsza młodzież spędza aktywnie czas grupując się przed sklepami :-)

W Małczewie kolejny punkt - 11, kolejny cmentarz z I wojny światowej. Podbijamy kartę i wracamy do drogi. Przed drogą zatrzymujemy się, ponieważ jedzie samochód. Ruszamy. Wtem mam zaszczyt podziwiać Darka, który tańczy na rowerze, dodatkowo tańczy na przednim kole :D Obeszło się bez gleby ale ciekawi mnie gdzie się Darek nauczył takich sztuczek :-) Okazuje się, że zatrzymał się tuż przed dość głęboką dziurą, której nie zauważył i w którą pięknie wpasował swoje przednie koło.

Ostatni punkt, który chcemy zaliczyć w pierwszym etapie to ziemianka. Mamy małe problemy w zlokalizowaniu ziemianki ale Darek w końcu ją odnajduje. Podobno robi wrażenie, niestety ja do niej nie wchodzę, bo szukałam jej w innym miejscu.

Do bazy docieramy o 23:25. Do zamknięcia mety jest jeszcze 30 minut. Chwila namysłu i rezygnujemy z udziału w II etapie. Ogrzewamy się przy ognisku, zajadamy pyszną kiełbaskę.

Zajmuję IV miejsce wśród kobiet (startowały 4 panie :)).
Rozdanie nagród, z racji tego, że osoba która zajęła III miejsce pojechała już do domu, trafia mi się jej nagroda.

Jeszcze chwila na rozmowy i o 1:00 ruszamy do domu.
Fajna impreza :) Jak zwykle. Podziękowania dla Organizatorów.
Było pięknie!!!

Ognisko


Mapa


Kosma nad mapą (zdjęcie mavica).





* Sabaton - "40-1".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 50.79km
  • Czas 03:23
  • VAVG 15.01km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 marca 2010 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Każdy ma swoje piekło...

Każdy ma swoje małe piekło
pozorną wolność w klatce z czterech ścian
bo słyszy stale od urodzenia
co byś nie zrobił jesteś tylko tym
kim inni widzą cię

każdy ma swój prywatny czyściec
za bramą obietnica kryje się
nadzieja nikła że przyjdzie miłość
i ofiaruje nam to wszystko co
dla nas zbawienne jest

żałosny grzesznik co nie grzeszy
należy ludziom się to co ludzkie jest
bo to co boskie z jego woli
tylko wybranym zdarza się

musisz odnaleźć małe niebo
nie zawsze przecież tak wysoko jest
zamień się z własnym ciałem rolami
zaufaj - ono znacznie lepiej wie
jak zapominać się*


Ech... ostatnio, pomimo wspaniałej pogody, nie jest mi dane, by pojeździć na rowerze...
Czasami tak bywa. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Trzeba czasami poukładać wszystkie kawałki swojej egzystencji.
Ostatnimi czasy wydaje mi się, że jakoś doba jest krótsza... przydała by mi się co najmniej 36 – godzinna doba :-)

Dzisiaj po pracy miałam wsiąść na rower i popedałować po sprężynę do wycieraczki mojej Cytrynki (ktoś ostatnio się w nocy nudził i urwał sprężynę dociskającą ramię wycieraczki do szyby :( ech...)
Niestety jak się zebrałam to była już 18:00 i niestety wszystkie sklepy i szroty były zamknięte.
Już miałam nie jechać... nie chciało mi się... bardzo mi się nie chciało.

Po rozmowie z bardzo bliską kiedyś mi osobą, postanowiłam się zmusić i wyszłam z mieszkania.

Było bosko!!!
Ciepło, przyjemnie, po prostu super :-)

Najpierw popedaliłam do kiosku po zaległe i niestety, ostatnie odcinki „Przystanku Alaska”.
Następnie, przez centrum na Pogorię.

Z Pogorii do centrum Dąbrowy Górniczej – mety jednego z etapów tegorocznego Tour de Pologne.

Pomnik w centrum.


Pomnik i duch ;-)


Kościół.


Później do Tesco na zakupy.
Niektórym wszystko zwisa (no może nie wszystko ale na pewno to, co wiozą na bagażniku).


Było super. Gdyby nie mój lęk przed jazdą po ciemku po ruchliwych ulicach tak szybko nie skończyłabym jazdy.
Ale i tak się cieszę, że pojeździłam choć troszkę.
A w sobotę... :-)

* Renata Przemyk - „Małe niebo”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 10.13km
  • Czas 00:37
  • VAVG 16.43km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza setka... :-)


Póki świeci Słońce
Póki płynie Wisła
Obłęd innym jest pisany
Tobie spokój zmysłów
Obłęd innym jest pisany
Tobie spokój zmysłów

Nie wiesz co się dzieje
Przez weneckie lustro
Widzisz ich a oni ciebie
Chociaż to oszustwo
Widzisz ich a oni ciebie
Chociaż to oszustwo

Dobrowolnie nikt
Nie wyznaje prawdy
I nie przyzna że
Bywa nienormalny
Nie otwieraj ust
Bo wyskoczy z ciebie wariat

Niby zwykłe myśli
Niby zwykłe gesty
Czy na pewno na umyśle
Całkiem zdrowy jesteś
Czy na pewno na umyśle
Całkiem zdrowy jesteś?

Dobrowolnie nikt
Nie wyznaje prawdy
I nie przyzna że
Bywa nienormalny
Nie otwieraj ust
Bo wyskoczy z ciebie wariat


Cóż tu dużo pisać...
po prostu
BYŁO PIEKNIE!!!

Szczegółowe relacje u:
Darka;
Codeisred'a;
Fredziomf'a;
Młynarza (kiedyś będzie);
Asiczki (kiedyś będzie).

Parę fotek (zapożyczone od Darka i codeisred'a).
Pieknie tu... © djk71





Na koniec straszny i nieprzyjemny incydent z kierowcą - idiotą ciężarówki :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających©
  • DST 100.52km
  • Czas 05:28
  • VAVG 18.39km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masowo na Masę... w Bytomiu :)

Powiedz, czego pragniesz;
czy możemy to naprawić co
umarło między nami.
Powiedz, czy otworzysz
te drzwi do których pukam dziś.
Nie było mnie latami.

ooo
Nie wierzysz już nikomu.
ooo
Dziś popiół jest w mym domu.

Powiedz, co zrobiłeś;
co ciebie opętało,że zabiłeś wierność mą.
Powiedz, czemu nocą
ja sama płaczę w kołdrę gdy
dzieci nasze śpią.

ooo
A mogłeś mieć swój diament.
ooo
Przysięgę jak sakrament.

Stanęliśmy przed ołtarzem,
zapatrzeni w nasze twarze.
Oszukałem Cię.
Oszukałeś mnie.
Ty nie ufasz już nikomu.
Ja zdradzałem po kryjomu.
Przestaliśmy razem być.

Powiedz, czy tego chciałeś;
błąkać się po lądach mroku;
złego ducha czuć.
Powiedz, czy twoja mądrość
drogowskazem moim może być do końca już.

ooo
Wybaczać nie jest łatwo
ooo
Lecz miłość niesie światło

Stańmy więc przed sobą razem,
zapatrzeni w nasze twarze.
Nie zostawiaj mnie.
Nie zostawiaj mnie.
Tak jak kiedyś w tym kościele,
gdzie przysięga znaczy wiele.
Niech się wszystko uda dziś.
la la la la lalala

Stańmy więc przed sobą razem,
zapatrzeni w nasze twarze.
Nie zostawiaj mnie.
Nie zostawiaj mnie.
Tak jak kiedyś w tym kościele,
gdzie przysięga znaczy wiele.
Niech się wszystko uda dziś.

Stańmy więc przed sobą razem,
zapatrzeni w nasze twarze.
Nie zostawiaj mnie.
Nie zostawiaj mnie.
Tak jak kiedyś w tym kościele,
gdzie przysięga znaczy wiele.
Niech się wszystko uda dziś.
la la la la lalala


Dzisiaj dawno oczekiwany „weekend u mnie”. W cudzysłowie, bo wszyscy goście zaproszeni przeze mnie wylądowali w końcu na Helence... ach ta Helenka!

Po pracy „sprint” blachosmrodem z Katowic na Helenkę. Szybciej bym dojechała rowerem :)
W ostatniej chwili dojeżdżam na Helenkę.
Pod blokiem Anetki i Darka spotykam Łukasza z Narzeczoną, którzy już czekają na Resztę.


Pedzę na IV piętro by przebrać się w pedalskie ciuszki. Następnie na dół. Czekamy na Resztę :)
W końcu ruszamy przez Stolarzowice do Bytomia na Masę.

Przed Masą jeszcze wywiad... jakie ja głupoty naopowiadałam? Nie pamiętam... ciekawe czy gdzieś to można obejrzeć?


Na Masie.


Ponieważ Dynio zapomniał numerków dla zaszczycających nas swoją obecnością Młynarczyków, jedziemy do nowego sklepu Rowerka po numerki i jazdę próbną składakiem :-)
Asiczka na składaku ;-)


Po imprezie, gdzie niektórzy pili mleko, by być wielkim


wracamy na Helenkę z frendziomfem, który ma niedosyt kilometrów i umawiamy się na jutro.
Darek jest baaaaaaaaaaaaaaaardzo niepoprawnym optymistą (albo znowu żartował) i chce umówić się na godzinę 8:00. Znamy nasze realia i plany (gry, gry, gry, śmiechy, śmiechy popijane izotonikami), więc umawiamy się na 10:00.

Fajnie było...
a jutro....

Wszystkie zdjęcia są autorstwa zdolnego Młynarzyka :-) (dzięki za udostępnienie).

* Muniek - „Dzieje grzechu”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 36.32km
  • Czas 02:24
  • VAVG 15.13km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szklana góra... kto zdobędzie szczyt w błękicie?

Zyska sławę, królem będzie
Kto na szklaną górę wejdzie.
Kto zdobędzie szczyt w błękicie
Będzie tym, kto jest na szczycie.
Lecz, choć wielu kusi wejście
Jeden tylko ma tam miejsce.
A, że przecież Góra - Szklana,
Więc dla wielu - niewidzialna.
Nawet tym, co na jej zboczach
Szczyt się nie odbija w oczach.
Skóra góry gładka, śliska,
Diamentowo jest przejrzysta.
I dopiero krew rozlana
Wskaże gdzie jest szklana ściana.
Więc po śladach cudzej krwi
Wiedzie wąski ślad na szczyt.
A nie wie wśród żywych
Czy ten szlak, to szlak prawdziwy.
I niejeden całe życie
Nie wie, że już jest na szczycie.
Więc się modli u stóp krzyży
Za tych, którzy padli niżej.
Po czym u ich boku spocznie
U stóp góry niewidocznej.
Zyska sławę, królem będzie
Kto na szklana górę wejdzie*


Ostatnio jedyny rower, z którym miałam do czynienia to ten w prawym uchu.


No i ten w lewym uchu...
Może czasami też miałam styczność z Kellyskiem ale to tylko wtedy, gdy go przestawiałam z kąta w kąt, a raczej od ściany do ściany...

Tak jakoś wyszło...

Dzisiaj musiałam... wróciłam przed 19:00 z pracy i postanowiłam popedałować – nie po awizo :) tylko po silikon do Castoramy.

A zresztą gdziekolwiek, by tylko popedalować...

Pojechałam w kierunku Castoramy ale zmieniłam zdanie zostawiając sobie Castoramę na deser. Uliczkami mało uczęszczanymi pod Orlen na Legionów Polskich, gdzie uiściłam oplatę za kafelkowanie i oddałam packę do fugowania, z którą wczoraj szalałam ;-)

Następnie do centrum, boję się jeździć po ulicach... zjechałam więc do Parku Hallera, tam rundka pod Aqua Park i z powrotem, następnie na Pogorię, później do centrum i na Mydlice.
Boję się jeździć po ulicach wśród samochodów, a po ciemku to już nie strach, to panika :(
I niech mi ktoś jeszcze powie, że wydębiłam od PZU odszkodowanie, to polecam przeżyć to co ja... Odszkodowanie nie pomoże mi w pozbyciu się panicznego strachu przed blachosmrodami!!!
O Castoramie, w końcu zapomniałam :-)

Potrzebowałam tego, potrzebowałam przewietrzyć myśli, potrzebowałam dotlenić mózg...
Potrzebowałam odreagować, pozbierać myśli, pozbierać kawałki siebie rozrzucone gdzieś dookoła... potrzebowałam tego, potrzebowałam ROWERU!!! Potrzebowałam zdystansować się do pewnych rzeczy, do pewnych dziedzin mojego życia, do pewnych osób...

BYŁO SUPER!!!
I pomogło mi... ;-)


* Jacek Kaczmarski - „Szklana góra”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 12.06km
  • Czas 00:48
  • VAVG 15.07km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 marca 2010

Nie mogę Ci wiele dać...

Tyle marzeń do spełnienia,, bylem tylko marzyć chciał.
Tyle kwiatów do wręczenia bylem tylko komu miał.
Tyle życia do przebrania, byle życie dało żyć.
Tyle grania balowania, byle chciał balować widz.

Tyle spraw do naprawienia, abym mógł naprawić je.
Tyle słońca ile cienia, byle zechciał chronić mnie.
Tyle wiary do wyznania, gdybym wiedział gdzie jest Bóg.
Tyle dziewcząt do kochania, gdybym tylko kochać mógł.

Nie mogę ci wiele dać, na próżno wypłakujesz oczy.
Nie możesz jeść, ani spać, na jawie marzysz na jawie śnisz.
Nie mogę dla ciebie być kochanym, i uroczym,
Dlatego jesteś tu dziś i jak grochy lejesz łzy.

Po prostu tak musi być, bo życie gorzki ma smak.
Tak wiele marzeń poszła w pył, a ilu jeszcze pójdzie w piach.
Mogło być gorzej, ale może, zawsze być lepiej niż jak jest.
I jeśli życiu nie pomożesz, umierasz w ciszy jak ten pies.

Dostaniesz pomnik za polisę, może od wdowy parę łez,
Mówca zaś przerwie martwą ciszę -
"Brał życie takim, jakie jest"
A życie...

Nie może ci wiele dać na próżno wypłakujesz oczy.
Nie możesz jeść, ani spać, na jawie marzysz na jawie śnisz.
Nie może dla ciebie być zabawne i urocze,
Dlatego jesteś tu dziś i jak grochy lejesz łzy.

Tyle ksiąg nieprzeczytanych, księga życia kart ma sto.
Sto rebusów i zagadek, pierwsze dno i drugie dno.
Jednym życie będzie dane, drugi życie musi kraść,
Los rozdaje karty zgrane, los nie lubi wcale nas.

Nie może ci wiele dać na próżno wypłakujesz oczy.
Nie możesz jeść, ani spać, na jawie marzysz na jawie śnisz.
Nie może dla ciebie być łaskawym i uroczym,
Dlatego jesteś tu dziś i jak grochy lejesz łzy.
Dlatego jesteś tu dziś i jak grochy lejesz łzy.
Dlatego jesteś tu dziś i jak grochy lejesz łzy.




Dzisiaj bez kręcenia - zabrakło czasu i sił...
Ale słuchając tego kawałka... po ostatnich doświadczeniach, obserwacjach musiałam go zacytować...

*Maciej Maleńczuk - "Nie mogę Ci wiele dać".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Poniedziałek, 8 marca 2010 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Nieuchronność jutra, niecierpliwość dni...

Tak daleko już zaszliśmy, mój aniele
Tak daleko, że przed nami znów tak wiele
Nagle cały świat się mieści w jednej chwili
Trzeba wybrać i nie wolno się pomylić

Za plecami moje życie, moja wina
Wiem, że dla mnie czas się tylko raz zatrzymał
Sklejam z obcych sobie myśli i przedmiotów
Dom bez miejsca na ucieczkę, choć przy boku

Nieuchronność jutra
Niecierpliwość dni
By Cię nikt nie ukradł
Nawet gdy
Połatane skrzydła rzucisz mi przed próg
Mówiąc - Już mi zbrzydła każda z dróg

Tak daleko już zaszliśmy, święty stróżu
Że się świętość wyświechtała, cień wysłużył
I już nie ma słów, co nagle się nie wymokną
Nie wystarczy już "przepraszam, tak mi przykro"

Nieporadnie zwijam nerwów cienką przędzę
Czas nie mija kiedy trzymam Cię za ręce
Więc mnie życia naucz, bo go wciąż źle umiem
Wciąż tak mało wiem, a muszę... chcę zrozumieć

Nieuchronność jutra
Niecierpliwość dni
Jaką twarz Twój bóg ma
Bo co będzie gdy
Połatane skrzydła rzucisz mi przed próg
Mówiąc - Już mi zbrzydła każda z dróg


Dzisiaj po pracy weszłam do domku i od razu przebrałam się w pedalskie ciuszki by popedałować do Brata.
Mydlice - Centrum - Manhattan (po 19:00) i z powrotem (po 21:00).

Zbyt dużo mam w głowie niepoukładanych myśli...
Stoję przed pewnymi ważnymi wyborami, decyzjami...
Nikt za mnie tego nie zrobi...
Nie wiem czy moje barki uniosą cały ten ciężar...

Czasami lepiej by było wsiąść na rower i po prostu pojechać przed siebie...

* Ewelina Marciniak - "List".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 10.80km
  • Czas 00:40
  • VAVG 16.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 marca 2010 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Brzydcy ludzie z Tesco ;-)

Żółć się leje mi z wątroby jak tramwaj na Patriarszych Prudach
Moja poduszka - milimetr od szyn, więc mam twarz jak stary Bułgar

Dzisiaj w mej głowie zabili mi Kennedy'ego jest 23 listopad
Pada mi za kołnierz jesieni polskiej glajda wyprzedzają się tiry na autostradach

Bywam jak kucharz, co nie urodził się w kuchni, nudzę się w operze
Chodzę tylko do knajp, w których mnie nie znają, zostawiam po sobie puste talerze

Jestem jak jaskółka co wiosnę zgubiła i znów zima za dupę mnie trzyma
I tani frajer sprzedaje mi zimny czaj Redaktor Odyniec z pysma Padlina

Jestem chory na wszystko kochana
I nie wiem co mnie tu czeka
Jestem chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Jestem chory na wszystko kochana
I jak pies kulawy szczekam
Jestem chory na wszystko
Chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach

Dostałem w ryj fajką pokoju kiedy znów kopałem się z koniem
Wtedy zadzwonił do mnie Olof Palme i chciał porozmawiać z Kuroniem

Ty ciągle i wciąż masz mi za złe, że już nie mieszkam w Punk Rock City
Mieszkam w całkiem innym miejscu Polski i cierpię na syndrom sztokholmski

Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości złe piosenki o złym systemie
Polska przychodzi do mnie tylko po autograf dla miłości zaś jestem złudzeniem

Nigdy nie będziemy jak Bonny i Clyde - ani orłem ani reszką
Będziemy jak ten deszczowy maj, jak ci WSZYSCY BRZYDCY LUDZIE Z TESCO

Jestem chory na wszystko kochana
I nie wiem co mnie tu czeka
Jestem chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Jestem chory na wszystko kochana
I jak pies kulawy szczekam
Jestem chory na wszystko
Chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach*


Wczoraj miała być setka i Góra Św. Anny.
Miała być ale nie było, ponieważ ktoś tam na górze bił się na poduszki i posypało... no i nie chciało się ;-) i poza tym był „Dzień Kobiet” ;) (dzienks).

Nie chciało się... nie chciało się w piątek, nie chciało się w sobotę i nie chciało się dzisiaj.
Ale jakoś dzisiaj, pomimo marudzenia, udało się nam (mnie i mojemu Rowerowemu Partnerowi - Darkowi) wyjechać. W sumie to chyba jedyną osobą, której się chciało była Anetka ale Ona nie mogła z racji swojej ostatniej kontuzji.
No i już było groźnie, ponieważ w mojej „rumuńskiej” torbie z ciuchami rowerowymi nie znalazłam kurtki rowerowej... pojechałam w bluzie i kurtce, w której chodzę na co dzień... masakra ;/ - upociłam się „jak świnka” ;-)

Pojechaliśmy najpierw niepewnie, po białej ulicy na osiedlu, później z lekką dozą niepewności (czy nam się chce) w kierunku Ptakowic, kolejnym krokiem było niezdecydowanie (czy damy radę?) a następnie z entuzjazmem przez Tarnowice, Opatowice do Strzybnicy.





Jak u Oberixa i Asterixa ;-)


Darek stara się ogarnąć swój aparat z nowymi bajerami.


Dalej, zadowoleni, że nam tak dobrze idzie, „mkniemy” do Rybnej.
Z racji tego, że jestem kobietą mówię, że marznie mi mój mały palec ;-) (mężczyzna raczej nie przyznaje się do tego, że ma małego palca ;p).

Zaliczamy kolejna drogę, „którą nie jechał Darek” ;-) i pędzimy do Kamieńca (pędzimy to nadinterpretacja).

Podniecamy się z Darkiem tym, że tak lekko nam się jedzie... do czasu...
Najpierw zaliczamy sklep i pijemy odrdzewiacz, a później oboje tracimy siły.

Było pięknie i te kaemy jakoś szybko minęły.
Potrzebowałam tego – moja głowa ostatnio ma za dużo „projektów” do wykonania, których nie zaczęłam wykonywać...

Później jeszcze tylko rundki z szafkami kuchennymi z IV piętra i ułożenie tego wszystkiego wraz z Kellyskiem w mojej cytrynce i do domu.

Dzięki za (jak zwykle) wspaniały weekend ;)

* Strachy na Lachy - "Chory na wszystko".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 44.67km
  • Czas 02:27
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zbudowali fabryki, opracowali maszyny...



Zbudowali fabryki
Opracowali maszyny
Produkują wódkę
Tak, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo wódki
Bo im tylko, tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić
Ustawili kominy
Zbudowali drabiny
To już wszystko pracuje
Pracuje i truje
Bo im tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić
Jeszcze dymią kominy
Produkują spaliny
Produkują wódkę
Tak, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo wódki
Bo im tylko, tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić

Zbudowali fabryki
Opracowali maszyny
Produkują wódkę
Tak, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo wódki
Bo im tylko, tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić
Ustawili kominy
Zbudowali drabiny
To już wszystko pracuje
Pracuje i truje
Bo im tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić
Jeszcze dymią kominy
Produkują spaliny
Produkują wódkę
Tak, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo wódki
Bo im tylko, tylko o to chodzi
Abyś sam sobie szkodził
Abyś sam nie mógł myśleć
Abyś sam nie mógł chodzić.*




Tak...
Ktoś sobie dzisiaj zaszkodził,
Ktoś sam nie mógł myśleć,
Ktoś sam nie mógł chodzić...
Przez Kogoś ktoś cierpiał...

Gdy wróciłam o 16:55 do domku (wiem – nie powinno się zaczynać zdania od „gdy” ;-)), od razu ubrałam się w pedalskie ciuszki i wybrałam się na przejażdżkę, by odkurzyć Kellyska.

Potrzebowałam tego...
Bardzo...
On też tego potrzebował...
Ale ja bardziej ;-)

Pojechałam, przez centrum, na Pogorię III. Na parkingu już nie ma śladu po lodzie i wodzie.

Pogoria III – mała sesja zdjęciowa.
Kryształy:
Kryształ... lodu ;-) © kosma100


Kryształ © kosma100








Zmarzłam... wspomnę, że ubrałam się tylko w jedne getry... zimno było.
Stópki zamarzły mi po 12 km.

Ale potrzebowałam tego ;-)

* KULT - „Wódka”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 23.63km
  • Czas 01:20
  • VAVG 17.72km/h
  • VMAX 32.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl