Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:1358.73 km (w terenie 68.00 km; 5.00%)
Czas w ruchu:69:27
Średnia prędkość:19.56 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:48.53 km i 2h 28m
Więcej statystyk
Czwartek, 31 lipca 2008 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy

O jaki jestem rozpieprzony, rozpieprzony
Wąchałem plastikowe kwiaty wczoraj
Tak bardzo lubię czuć się chory, czuć się chory
O

O jaki jestem rozpieprzony, rozpieprzony
Wąchałem plastikowe kwiaty wczoraj
Tak bardzo lubię czuć się chory, czuć się chory
O jaka jesteś rozpieprzona

Słodko rozwala, coś wibruje, coś przytłacza mnie
O jakie w naszych oczach śpią demony
Przecież jesteśmy tacy młodzi, tacy młodzi
Ludzie nam tego nie wybaczą

Potrzebuję wczoraj aj, aj, aj, aj
Takie dziwne coś
Potrzebuję wczoraj aj, aj, aj, aj
Takie dziwne coś

Słońce nie świeci już swą paszczą nad dachami miast
Nie wiem czy ziemia nas kręciła wczoraj
Chmury jak banie fruwają nad blokami
O jaka jesteś rozpieprzona
Z pracy - standardowo.

Hmm... Co z tym licznikiem????????
Trip dist - 16,10
Trip time - 1:34
?????????????????????????????

Ja pierdziu!!!! Ale szajs :(
Skasowałam dystans wycieczki wczorajszej a czas się nie skasował :(
Masakra :(

Wszystko osobno się kasuje :/

Wieczorem - do pracy :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 21.78km
  • Czas 01:34
  • VAVG 13.90km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 lipca 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Always look on the bright side of life.
Always look on the light side of life.

If life seems jolly rotten,
There&

Always look on the bright side of life.
Always look on the light side of life.

If life seems jolly rotten,
There's something you've forgotten,
And that's to laugh and smile and dance and sing.
When you're feeling in the dumps,
Don't be silly chumps.
Just purse your lips and whistle. That's the thing.
And...

Always look on the bright side of life.
Always look on the right side of life,

For life is quite absurd
And death's the final word.
You must always face the curtain with a bow.
Forget about your sin.
Give the audience a grin.
Enjoy it. It's your last chance, anyhow.
So,...

Always look on the bright side of death,
Just before you draw your terminal breath.

Life's a piece of shit,
When you look at it.
Life's a laugh and death's a joke. It's true.
You'll see it's all a show.
Keep 'em laughing as you go.
Just remember that the last laugh is on you.
And...

Always look on the bright side of life.


Z pracy - standardowo (Katowice - Dąbrowa Górnicza).

Umieściłam opis zaliczenia Pryszczatej :D

Najpierw do Sosnowca oddać moją Nokię w ramach rękojmi :D
Następnie do Katowic do Medicovera.



Nie byłam tam pierwszy raz ale po raz kolejny zostałam bardzo mile zaskoczona.
Jest parę "drobnych" różnic pomiędzy "normalnym" ośrodkiem zdrowia a Medicoverem...
W Medicowerze nie mówią do Ciebie bezosobowo bądź w liczbie trzeciej...
Nie patrzą na Ciebie jak byś był przeszkodą, zbędnym śmieciem przeszkadzającym paniom w drugim śniadaniu i kawce...
Wręcz przeciwnie - z uśmiechem na ustach Cię witają, proponują kawkę itp...

Dzisiaj pojechałam tam rowerem - trudno - myślę sobię - najwyżej zostawię rower na zewnątrz...
Po zarejestrowaniu mówię z pewną dozą nieśmiałości do Pani:
- Mam taką nietypową prośbę... Mogłabym tu wprowadzić rower??? (Myślę sobie zaraz dostanę opieprz :D)
Pani rozejrzała się z uśmiechem na ustach (nie widziałam w zasięgu wzroku miejsca by móc postawić rower) i powiedziała:
- Oczywiście tylko muszę znaleźć jakieś miejsce.
Po chwili powiedziała:
- Proszę wprowadzić do poczekalni dla dzieci tylko jest problem, bo nie ma kto pilnować Pani roweru.
Ja na to się uśmiechnęłam i powiedziałam, że jak już go wprowadzę to nie ma sprawy :)
Pani i tak poszła na recepcję do poczekalni dla dzieci i powiedziała osobie, która siedziała tam w recepcji by patrzyła czy nikt mi nie wyprowadza roweru.
Po prostu szok!!!
Wiem, że to jest normalne ale chyba za bardzo przywykłam do komunistycznej obsługi Klienta :D

No i z powrotem do Dąbrowy Górniczej :)

Po południu do rowerowego by miły Pan skręcił mi piastę :D oraz po małe co nieco...


Wieczorem - do pracy - standardowo.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 80.04km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 18.83km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 lipca 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Rankiem z pracy standardowo.

Rankiem z pracy standardowo.
Wieczorkiem do pracy - standardowo.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.83km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 20.73km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 lipca 2008 Kategoria W towarzystwie ;), Kosmacz - Powsinoga :)

Uaha rowery dwa
Uaha górale (rozjechane)
Uaha rowery dwa
Uaha na polu stały.
Uaha rowery ...

Jadę swawolnie z

Uaha rowery dwa
Uaha górale (rozjechane)
Uaha rowery dwa
Uaha na polu stały.
Uaha rowery ...

Jadę swawolnie z góry na rowerze,
Jestem podniecony, czuję się jak zwierzę.
Z boku towarzysz - raźno pedałuje,
Bieg zredukował, siły nie żałuje.
Patrzę - na łące pasą się jałówki,
Jędrne jałówki na zboczu gubałówki.
Koleś zahamował, zajechał mi drogę,
Znowu przez kobiety z gleby wstać nie mogę.

Uaha rowery dwa
Uaha górale (rozjechane)
Uaha rowery dwa
Uaha na polu stały.
Uaha rowery ...

Dalej, na bike'u - tym razem pod górę,
O - o! Wjechaliśmy przednim kołem w dziurę.
Koleś utlenioną wyjął z apteczki,
Krótka dezynfekcja zranionej kosteczki.
Nasze pojazdy nieźle uszkodzone,
Kto da nam speed'a większego niż one.
Sprawa wymaga wypicia dwóch browców.
Nie ma? Nie! Co to dla fachowców.

Uaha rowery dwa
Uaha górale (rozjechane)
Uaha rowery dwa
Uaha na polu stały.
Uaha rowery ...

Witam ponownie - jest niewymownie,
W górze ptaszki kwilą cudownie.
Rower zrobiony, wszystko na cacy,
Znowu jedziemy - jesteśmy kozacy.
Nowe rogi w naszych kierowniczkach
Spięły się niestety z rogami byczka.
Bracia do broni, bracia do broni!
Szybko uciekać, bo bydło nas goni.



Pomysł na zdobycie Chryszczatej narodził się po opisie pewnej wycieczki Damiana

Damian, nie podejrzewając, że istnieją tacy przewrotni szaleńcy jak ja i Młynarz umieścił zdanie:
"Podsumowując Chryszczatej nie polecam na wycieczkę rowerową, ale jak ktoś się już tam jednak wybierze to za zdjęcie z rowerem pod tym dziwnym słupem pierwszym trzem osobom (dotychczas zarejestrowanym na BS) stawiam skrzynkę piwa : )"

No to trzeba było się wybrać zobaczyć tą nie polecaną na wycieczki rowerowe Pryszczatą :D

Kosma na slikach na podjeździe :)


Czasami trzeba było się nieźle nagimnastykować :)


W pewnym momencie Młynarz zwątpił i zadzwonił po taxi. Niestety zasięg taxi nie obejmuje tych terenów :(


Więc wsiadł z powrotem na rower i kontynuował podjazd :)


Teren wymarzony na moje super slikowe sliki :D
Sliki w błocie :)


Sliki na korzeniach :D


Zdjęcie z rowerem "pod tym dziwnym słupem" :D



Chryszczata... :D








Młynarz też na slikach, niestety pofolgował trochę z górki, czego skutkiem było...


Zmęczeni, upoceni, ubłoceni ale szczęśliwi :D



Troszkę rowerki się ubrudziły :D



Kompu - kompu :D



Podsumowując:
BYŁO PIĘKNIE :))))))

Nawet nie spodziewaliśmy się, że tak szybko nam pójdzie :)
I udoskonaliłam umiejętność jeżdżenia na super slikach w terenie, po górach :D


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 24.80km
  • Czas 02:45
  • VAVG 9.02km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 lipca 2008 Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;)

Góry aż do nieba
i zieleni krzyk
polna droga pośród kwiatów
i złamany krzyż
Strumień skryty w mroku
i zdziczały sad

Góry aż do nieba
i zieleni krzyk
polna droga pośród kwiatów
i złamany krzyż
Strumień skryty w mroku
i zdziczały sad
Stara cerkiew pod modrzewiem
i pęknięty dzwon
Zarośnięty cmentarz
na nim dzikie bzy
ile łez i ile krzywdy
ile ludzkiej krwi
Księżyc nad Otrytem
niebo pełne gwiazd
tańczą szare popielnice
San usypia nas

TO WŁAŚNIE SĄ
TO WŁAŚNIE MOJE BIESZCZADY

Zarośnięte olchą
pola dawnej wsi
kto je orał, kto je zasiał
nie pamięta nikt
Skrzypią martwe świerki
to drewniany płacz
Świat się kończy w Sokolnikach
dalej tylko las
Druty na granicy
dzielą nacje dwie
Dzieli ściana nienawiści
i przeraża mnie
San jest taki płytki
gdzie Beniowej brzeg
Dzieli ludzi, dzieli myśli
straszny jego gniew


Pobudka, śniadanie no i pora by wyruszyć w mały lans po okolicznych cerkwiach.
Towarzyszyli mi:
Rowerowo:
- Wiku;
- Asica;
- Darek;
- Damian;
Blachosmrodowo:
- Sabinka;
- Anetka;
- Agnieszka;
- Igorek;

Nie chciało mi się pedałować więc dosiadłam dwukołowiec, który ma konie w standarcie :)


Uciekają mi!!!


Cerkiew gdzieś w oodali...


Cerkiew w Hoszowie



Pomnik


Cerkiew w Hoszowie


Uff! Jak gorąco!


Jacyś zamulacze na dole stoją :)


Kwiatuszek :)


Cosik :)


W cerkwi


Wejście na chór


Widok z chóru


Krzyż...


Cerkiew w Równi






Po "spowiedzi" w cerkwi w Równi postanowiłam odłączyć się od reszty i pomknąć tempem ślimaczym do budynku.

Ustrzyki Dolne




No comments :)


Cerkiew w Ustrzykach Dolnych.






Trasa: Ustrzyki Dolne - Jasień - Hoszów - Równia - Ustrzyki Dolne.

Wieczorkiem przejażdżka samochodami po okolicy...






Oni tam siedzieli przed momentem, naprawdę :)))


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 24.00km
  • Czas 01:19
  • VAVG 18.23km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lipca 2008 Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;)

Bejrut, Trypoli, Sydon, Tyr się paląKule napalm masakra bomby wybuchająGwiazda Dawida i krzyże na sztandarachAl fata


Bejrut, Trypoli, Sydon, Tyr się palą
Kule napalm masakra bomby wybuchają
Gwiazda Dawida i krzyże na sztandarach
Al fatach i półksiężyc a Liban na kolanach

Kolejny rok a Liban płonie
Obłędny taniec nad własnym grobem
W imię Chrystusa i Mahometa
Żywe torpedy giną w płomieniach

Zabito pięć tysięcy sprawcę trudno znaleść
Zabito prezydenta morderca jest nieznany
Czołgi rożnej produkcji złote plaże zorały
Liban płonie w ogniu lecz krwi ciągle mało

Gdzie stały dumne banki dziś w bólu i zamęcie
Przebiega linia frontu Bejrut jest miastem śmierci
Wyrok śmierci na Liban zaocznie gdzieś wydano
Libański ceder usycha lecz krwi ciągle za mało


XXX-lecie zespołu KSU (nie tylko ja obchodzę urodzinki :))

Pierwszy plan był taki: podróż pociągiem w nocy z Katowic do Przemysla, następnie bikiem do Ustrzyk Dolnych.
Po ostatnich i tych pieszych postanowiliśmy z moim Kompanem pojechać samochodem.
Kto był moim Kompanem???
Może ktoś zgadnie? Dam podpowiedź (nawet 2 podpowiedzi :D)
[url=http://photo.bikestats.eu/29592/darmowy_katalog_zdjec_rowerowych.html]



:)
No to teraz już wiecie kto ze mną jechał ;)

Już przed przyjazdem dowiedzieliśmy się, że:


No trudno - zrobimy koncert KSU bez KSU :)




Pojechaliśmy do Ustrzyk zobaczyć czy nie ma jakiegoś "zamiennika" ale nie było.
Złapał nas deszcz :(


W drodze powrotnej wstąpiliśmy do sklepu po zapasy tego i owego i spotkaliśmy Siczkę z Dziarem :)


Pogadaliśmy trochę, pośmialiśmy się, pofociliśmy i ruszyliśmy na imprezę :)

A na imprezie BikeStatsowe KSU :))))



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 6.00km
  • Czas 00:20
  • VAVG 18.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 lipca 2008 Kategoria In the rain..., Ponad 200 km ;), REKORD :), W towarzystwie ;)

300 km na 30-te urodziny :D

300 km na 30-te urodziny :D

Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D

Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.

Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)

Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.

Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)

W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.

Kaczogród



Młynarz


Kolumna Zygmunta i księżyc


Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D



Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D

Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec

W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D


W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((


Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica

W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))

Gdzieś po drodze...


"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"


W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)



Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa


We Włoszczowej przerwa na lodziki :D


Włoszczowa - Secemin - Ulesie.

W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.

Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(

W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...

Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.

W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...

Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.

Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))

Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)

Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).


Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 323.40km
  • Czas 13:54
  • VAVG 23.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rain...
I'm alone
can't wait until I feel your rain
so unreal
can't find another place of your rain

Rain...
I'm alone
can't wait until I feel your rain
so unreal
can't find another place of your rain
I believe
I still believe in your warm rain
I'm alone
can't sleep until I feel your rain

How can I find
Love, Faith and Trust inside of your rain
so unreal, can't find another place of your rain
I believe
I still believe in your warm rain
so untrue
help me to find through your warm rain

I send out my wishes
you gave me promises
why don't you feel the same
(I'm sad, I feel like a little child,
somebody left, there is no rain)

Oh no, I'm waiting
how about your rain?
I can't believe
I still believe in your rain
like in heaven
I can't wait until I feel your rain
so where's your life
who's living the rest of your life

I can't, I can't,
I can't live this life, I can't live this life
I can't see in your eyes
can't change it, no more tries
leave everyone with a smile
and you're sad, you feel like a little child
somebody's left there is no rain

I send out my wishes ...


W deszczu...
#@!%$#^&$*&%^()^*#$%#!$%#@$!@#%!^%!#$!@#%!#$@#^

I ciekawe czy buty zdążę wysuszyć przed wieczorem :(((((((
MASAKRA :(

Z powrotem straszny, potworny wmordewind...
NAWET NIE WIECIE JAK SIĘ CIESZĘ Z TEGO POWODU, HURRA!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tylko żeby nie zmienił kierunku :D

Po drodze w Sosnowcu wstąpiłam na dworzec PKP i kupiłam REGIO karnet - przyda mi się :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 33.21km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 18.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 lipca 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Ciągle sam tylko ja beznadziejnie ścigam czas
To zabija mnie
Płyną dni obok nas wciąż walimy głową w mur
Taki dziwny czas

Ciągle sam tylko ja beznadziejnie ścigam czas
To zabija mnie
Płyną dni obok nas wciąż walimy głową w mur
Taki dziwny czas
Dziś umieram znów jutro rodzę się
Rozpływam się we mgle
Lećmy dziś aż do gwiazd
Nikt już nie zatrzyma nas
Ziemia ginie w dole gdzieś

W górę leć nie bój się
Już za nami to co złe
Zagubionych dusz dziś czas

Mało mam tego co jeszcze dziś mnie
Trzyma tu
To zabija mnie
Czuję tak jakbym był tylko gościem
Chwilę tu
Taki dziwny czas
Wieczność albo błysk dalej nie ma nic
Rozpływamy się we mgle
Lećmy dziś aż do gwiazd
Nic już nie zatrzyma nas
Ziemia ginie w dole gdzieś
Zagubionych dusz dziś czas.

Jak błyskawica... hi, hi, hi :D

Dzisiaj było naprawdę szybko (jak na mnie :D) a to z dwóch powodów:
1. Wyjechałam za późno, a umówiłam się z koleżanką by jej potowarzyszyć przez nieprzyjemny odcinek obok pracy;
2. Było zimno (oj! naprawdę zimno) a ja standardowo - w koszulce z krótkim rękawem i krótkich spodenkach :D).

Więc pomknęłam do pracy niczym błyskawica, hehehehe :D
Z pracy - standardowo.

Plany na czwartek: Warszawa - Dąbrowa Górnicza :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.66km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.34km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 lipca 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Nie licz, że będą
za ciebie umierać
Wolą palić skręty,
jeździć na rowerach
Nie dadzą ci duszy,
nie licz na wiele


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl