Wpisy archiwalne w kategorii
REKORD :)
Dystans całkowity: | 551.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 24:38 |
Średnia prędkość: | 22.38 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 275.70 km i 12h 19m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 24 lipca 2008
Kategoria In the rain..., Ponad 200 km ;), REKORD :), W towarzystwie ;)
300 km na 30-te urodziny :D
300 km na 30-te urodziny :D
Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D
Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.
Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)
Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.
Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)
W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.
Kaczogród
Młynarz
Kolumna Zygmunta i księżyc
Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D
Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D
Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec
W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D
W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((
Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica
W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))
Gdzieś po drodze...
"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"
W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)
Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa
We Włoszczowej przerwa na lodziki :D
Włoszczowa - Secemin - Ulesie.
W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.
Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(
W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...
Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.
W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...
Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.
Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))
Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)
Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).
Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D
Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.
Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)
Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.
Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)
W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.
Kaczogród
Młynarz
Kolumna Zygmunta i księżyc
Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D
Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D
Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec
W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D
W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((
Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica
W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))
Gdzieś po drodze...
"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"
W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)
Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa
We Włoszczowej przerwa na lodziki :D
Włoszczowa - Secemin - Ulesie.
W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.
Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(
W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...
Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.
W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...
Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.
Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))
Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)
Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).
Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 323.40km
- Czas 13:54
- VAVG 23.27km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 czerwca 2007
Kategoria Ponad 200 km ;), Ponad 100 km ;), TdP a''la Kosmacz, We dwoje - ja i mój rowerek ;))), REKORD :)
___________________________________________________
I WERSJA
Mój pierwszy
___________________________________________________
I WERSJA
Mój pierwszy raz.... nie bolało i nawet było przyjemnie ;))))
Moje pierwsze 200 kaemów w życiu ;)
Dąbrowa Górnicza - Ząbkowice Śląskie przez Głuchołazy i Czechy ;)
Koleżanka do mnie dzwoni dzisiaj i ja po pewnym czasie mówię:
"OK zadzwonię później bo bulę za tą rozmowę jak za zboże"
Ona:"Dlaczego"
J:"Bo jestem w Czechach"
O:"W Czechach??? Miałaś jechać nad morze!!!!!!"
J:"No jadę nad morze"
O:"Jakie?"
J:"Bałtyckie"
O:"piiiiiiiiiiii piiiiiii - cenzura ;))))
W Ząbkowicach Śląskich kogo spotkałam???
No kogo???????
Ale miałam głupią minę i późny zapłon.... no ale naprawdę nie spodziewałam się spotkać tego osobnika... a tu zatrzymuje się samochód i słychać:"Witaj"
Hehehhehe
Pozdrawiam wszystkich
_______________________________________________________________
II WERSJA
Pobudka o 4:00, miałam wyjechać o 4:30...
Niestety liczba obowiązków do wykonania wzrastała przeciwproporcjonalnie do czasu pozostałego do wyjazdu...
Dlatego wyjechałam o 5:08...
Adrenalina i podniecenie przyczyniła się do tego, że "miałam moc" ;))) Jechało się wspaniale - prawie nie czułam obciążenia, które nie było małe ;)
Na pierwszy, nieprzyjemny incydent nie musiałam długo czekać... W Będzinie (5 km od domu) kierowca pędzący z drogi podporządkowanej wyhamował z piskiem w ostatniej chwili, na co ja uśmiechnęłam się szyderczo...
Na krótkim postoju w Bytomiu (sprawdzałam czy z kołem jest wszystko ok) okazało się, że ten pirat drogowy próbował mnie opluć... ucierpiała moja sakwa i tabliczka z herbem Dąbrowy Górniczej... :(
Ale to oczywiście nie zdołało mi popsuć wspaniałego humoru ;)
Pierwszy dłuższy postój był na przystanku na którym w pewną lutową noc spędziłam parę godzin czekając aż zacznie świtać ;)
Mój góral po liftingu na turystyczny ;)
Kartka z herbem Dąbrowy Górniczej miała spełniać dwie funkcje:
- robić za błotnik ;)
- skłaniać kierowców do myślenia (jeśli jakiś palant chciałby zatrąbić na mnie po zauważeniu tej kartki być może nie zatrąbi ;))
Powiem, że był to dobrych wiele przyjemnych sytuacji mnie spotkało dzięki tej kartce ;))))
Kościół w Kędzierzynie Koźlu
Kanał Gliwicki w Kędzierzynie - Koźlu
Po drodze straszne widoki - na zabudowaniach widać ślady powodzi... widać jaka była wysokość wody.. :(
Jadę podziwiając widoki ;)
W Prudniku (przejechane 130 km) jestem już o 12:00.
Nie czuję w ogóle przejechanych kilometrów ;)))))))))))
Miałam jechać tak jak w lutym czyli przez Nysę...
Postanowiłam jechać przez ulubione miasto Młynarza - Jego ukochane Głuchołazy ;))))
Następnie moja podróż przebiegała przez Czechy ;)
Pan na granicy mówi do mnie: "Lepiej by było Pani jechać po stronie Polskiej, bo tu trochę gór jest"
A ja na to: "Nie szkodzi" ;)))
W Czechach
Doliczyłam się 13 boćków ;)
O! jaki wielki zielony piesek ;D
Przejście graniczne Bily Potok (Czechy) - Paczków (Polska)
Gdzieś w Polsce (Czesiek na pewno będzie wiedział gdzie to jest ;) )
Kamieniec Ząbkowicki - tym razem z innej drogi ;)
A to WSPANIALI, PRZEMILI LUDZIE u których nocowałam ;)))
POZDRAWIAM SERDECZNIE I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO ;)))
W nocy, jak się obudziłam czułam wszystkie mięśnie, na szczęście rano podniosłam się z łóżka by ruszyć przed siebie ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
I WERSJA
Mój pierwszy raz.... nie bolało i nawet było przyjemnie ;))))
Moje pierwsze 200 kaemów w życiu ;)
Dąbrowa Górnicza - Ząbkowice Śląskie przez Głuchołazy i Czechy ;)
Koleżanka do mnie dzwoni dzisiaj i ja po pewnym czasie mówię:
"OK zadzwonię później bo bulę za tą rozmowę jak za zboże"
Ona:"Dlaczego"
J:"Bo jestem w Czechach"
O:"W Czechach??? Miałaś jechać nad morze!!!!!!"
J:"No jadę nad morze"
O:"Jakie?"
J:"Bałtyckie"
O:"piiiiiiiiiiii piiiiiii - cenzura ;))))
W Ząbkowicach Śląskich kogo spotkałam???
No kogo???????
Ale miałam głupią minę i późny zapłon.... no ale naprawdę nie spodziewałam się spotkać tego osobnika... a tu zatrzymuje się samochód i słychać:"Witaj"
Hehehhehe
Pozdrawiam wszystkich
_______________________________________________________________
II WERSJA
Pobudka o 4:00, miałam wyjechać o 4:30...
Niestety liczba obowiązków do wykonania wzrastała przeciwproporcjonalnie do czasu pozostałego do wyjazdu...
Dlatego wyjechałam o 5:08...
Adrenalina i podniecenie przyczyniła się do tego, że "miałam moc" ;))) Jechało się wspaniale - prawie nie czułam obciążenia, które nie było małe ;)
Na pierwszy, nieprzyjemny incydent nie musiałam długo czekać... W Będzinie (5 km od domu) kierowca pędzący z drogi podporządkowanej wyhamował z piskiem w ostatniej chwili, na co ja uśmiechnęłam się szyderczo...
Na krótkim postoju w Bytomiu (sprawdzałam czy z kołem jest wszystko ok) okazało się, że ten pirat drogowy próbował mnie opluć... ucierpiała moja sakwa i tabliczka z herbem Dąbrowy Górniczej... :(
Ale to oczywiście nie zdołało mi popsuć wspaniałego humoru ;)
Pierwszy dłuższy postój był na przystanku na którym w pewną lutową noc spędziłam parę godzin czekając aż zacznie świtać ;)
Mój góral po liftingu na turystyczny ;)
Kartka z herbem Dąbrowy Górniczej miała spełniać dwie funkcje:
- robić za błotnik ;)
- skłaniać kierowców do myślenia (jeśli jakiś palant chciałby zatrąbić na mnie po zauważeniu tej kartki być może nie zatrąbi ;))
Powiem, że był to dobrych wiele przyjemnych sytuacji mnie spotkało dzięki tej kartce ;))))
Kościół w Kędzierzynie Koźlu
Kanał Gliwicki w Kędzierzynie - Koźlu
Po drodze straszne widoki - na zabudowaniach widać ślady powodzi... widać jaka była wysokość wody.. :(
Jadę podziwiając widoki ;)
W Prudniku (przejechane 130 km) jestem już o 12:00.
Nie czuję w ogóle przejechanych kilometrów ;)))))))))))
Miałam jechać tak jak w lutym czyli przez Nysę...
Postanowiłam jechać przez ulubione miasto Młynarza - Jego ukochane Głuchołazy ;))))
Następnie moja podróż przebiegała przez Czechy ;)
Pan na granicy mówi do mnie: "Lepiej by było Pani jechać po stronie Polskiej, bo tu trochę gór jest"
A ja na to: "Nie szkodzi" ;)))
W Czechach
Doliczyłam się 13 boćków ;)
O! jaki wielki zielony piesek ;D
Przejście graniczne Bily Potok (Czechy) - Paczków (Polska)
Gdzieś w Polsce (Czesiek na pewno będzie wiedział gdzie to jest ;) )
Kamieniec Ząbkowicki - tym razem z innej drogi ;)
A to WSPANIALI, PRZEMILI LUDZIE u których nocowałam ;)))
POZDRAWIAM SERDECZNIE I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO ;)))
W nocy, jak się obudziłam czułam wszystkie mięśnie, na szczęście rano podniosłam się z łóżka by ruszyć przed siebie ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
- DST 228.00km
- Czas 10:44
- VAVG 21.24km/h
- Aktywność Jazda na rowerze