Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Ponad 200 km ;)

Dystans całkowity:1242.96 km (w terenie 60.00 km; 4.83%)
Czas w ruchu:58:48
Średnia prędkość:21.14 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:248.59 km i 11h 45m
Więcej statystyk

Jesienne Trudy czyli jeszcze będzie przepięknie ;-)


Widziałem domy o milionach okien
A w każdym oknie czaił się ból
Widziałem twarze, miliony twarzy
Miliony masek do milionów ról

Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i wciąż było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Strach nie pozwalał głośno o tym mówić
Strach nie pozwalał kochać się i śmiać
Strach nakazywał opuścić w dół oczy
Strach nakazywał cały czas się bać

Mieszkańcy miasta i przyjeżdżający
Tacy zmęczeni i tacy cierpiący
Przeklinający swój codzienny los
Słyszałem także taki głos


Jeszcze będzie przepięknie
Jeszcze będzie normalnie
Jeszcze będzie przepięknie aaa...

Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak*


Pierwszy mój rajd na orientację, w którym są punkty wagowe.
Jesienne Trudy, w tym roku odbywaja się w okolicach miejscowości Cieszyno nad jeziorem Woświn (powiat łobeski, gmina Węgorzyno).

Każdy PK na Trasie ma określoną punktację wagową w zależności od pokonywanej trasy. I tak odpowiednio:

PK 1, 2, 3, 4 mają 10 punktów wagowych,
PK 5, 6, 7, 8 mają 20 punktów wagowych , (TP 50)
PK 9, 10, 11, 12 mają 30 punktów wagowych.
PK 13, 14, 15, 16 mają 40 punktów wagowych,(TP 100, TR 200)

O klasyfikacji uczestnika w pierwszej kolejności decyduje suma punktów wagowych uzyskanych na trasie przez uczestnika za potwierdzenie PK, w drugiej kolejności ilość potwierdzonych PK, a w trzeciej decyduje czas przybycia uczestnika na metę.

Do bazy zjezdżamy z Darkiem w piątek około 23:00. Odebranie kart startowych, 2 szybkie piwka i mykamy spać.

Rankiem mało czasu. Śniadanie, przygotowanie do trasy, jeszcze podczas odprawy przykręcam mapnik wkrętarką, czym budzę śmiech gawiedzi ;-)

Rozdanie map i standardowo planujemy z Darkiem trasę.
Wczoraj, podczas podróży samochodem (11-godzinnej) ustalalismy co powinniśmy zrobić na rajdzie, by nasz start uczynic lepszym.
Doszliśmy (sic!) do wniosków:
- mniej czasu spędzać na planowaniu trasy;
- jeść podczas jazdy;
- nie robić przerw na odpoczynek;
- maksymalnie dwa razy podchodzić do punktu i odpuszczać;
- zapierdalać!!!

Dlatego też skupiliśmy się na planowaniu trasy i pomimo tego, że wszyscy już pojechali my planowaliśmy trasę ;-)

Mieliśmy trochę inne koncepcje ale doszliśmy (sic!) do wspólnego zdania.

Plan był taki:
6 (20 pkt), 9 (30 pkt), 7 (20 pkt), 11 (30 pkt), 12 (30 pkt), 8 (20 pkt) i 10 (30 pkt) a dalej... zobaczymy jak będzie z czasem i jak z kondycją.

Po 7:00 ruszamy na PK6 - „skrzyżowanie drogi ze strumykiem”.
Zaliczamy go bez problemu o 8:09.

Następnie pedalimy na 9 – skrzyżowanie dróg (przy znaku „dojazd pożarowy”).
Też trafiamy na niego bez problemu o 8:57.

Z PK 9 udajemy się na PK7 – rozwidlenie dróg.
Wybija 9:41 a my odbijamy dziurki na kartach na PK 7.

Nieźle (jak na Bułgarskie Centrum) ;-)

Następny łup to „skraj lasu, w pobliżu znaku „dojazd pożarowy””
Jedenastka. Zaliczamy ją bez problemu ;-)
10:36

Z 11 na 12 trafiamy jak po sznurku ;-)
12-tka to punkt „przy jeziorze w pobliżu narożnika płotu”.
Zegar pokazuje 11:13

Pędzimy na Ósemkę - „rozwidlenie dróg przy pieńku”. Stajemy na skrzyżowaniu, szukamy, przeczesujemy dziesiątki pieńków... i nic. Po paru minutach dochodzimy do tego, że skrzyżowanie na którym szukamy nie jest właściwym skrzyżowaniem. Jedziemy dalej i trafiamy na punkt bez problemu.
Rzut oka na zegarek – 11:54.

Następny łup to Dziesiątka – skraj lasu.
Szukamy, znajdujemy, dziurkujemy.
12:27.

Jedziemy do Wiechowa, gdzie siadamy i planujemy dalszą trasę.

Z 10, przez Marianowo, Czarnkowo lecimy na PK 15 – skrzyżowanie drogi ze strumykiem.

Teraz pora na 14-tkę.
Przejeżdżamy pod drogą numer 142 i... coś zaczyna nie pasować... miał być skraj lasu a tu las... tłumaczymy sobie, że mapa nieaktualna.
Niestety punktu nr 14 – rozwidlenie dróg nie udaje nam się znaleźć.
Szkoda, bo to aż 40 punktów wagowych :(
Odpuszczamy (to moja decyzja, bo boję się, że za długo czasu stracimy na ponownym szukaniu).

Następna ofiara, to 40 punktowa Szesnastka.
„Skrzyżowanie drogi ze strumykiem” - znajdujemy o 16:31 ;-)

Następne skrzyżowanie drogi ze strumykiem i nasz kolejny punkt to 13. Nie jest pechowa, a w szczególności dla nas ;-) Dowiadujemy się o tym o 17:07.

Pedalimy do następnego punktu, którym jest 5 - „rozwidlenie dróg w pobliżu strumyka”. Godzina 17:48.

Wsiadamy na rumaki i gnamy na zdobycie 4 – przy jeziorze tablica informacyjna.
Jest 18:43.

Następnie do miejscowości Dobropole by zdobyć 3.
Ups! I tu zaczyna się problem. Ciemno, nic nie widać. Darek jedzie w jedną stronę, ja w drugą.
Widzę, że teren ogrodzony więc zawracam. Staję na skrzyżowaniu ścieżek, gdy nagle, z tej posesji na kt órą o mało co nie wjechalam, wyjeżdża Navara na litwińskich blachach. Zatrzymują się przy mnie i zawracają... ale strach mnie obleciał...
Zaczynam myśleć, że nie odnajdziemy już tego punktu, gdy Darek postanawia jechać w pewną ścieżkę, przy której odnajdujemy PK. Hurra!

Po drodze do bazy udaje nam się zgarnąć tylko PK 1.
Zaliczamy go o 20:15 i pedalimy do bazy.

Jestem bardzo zadowolona.

Fotorelacja:
W drodze z punktu do punktu jesteśmy zaatakowani przez Czepiaków ;-)
Darek na Jesiennych Trudach © kosma100


Młode potomstwo czepiaka na Czepiaku ;-) © kosma100



Djk71 na punkcie © kosma100



Cmentarz - gdzieś na PK na Jesiennych Trudach © kosma100


Jesienne Trudy © kosma100


Widoczek na Jesiennych Trudach © kosma100


Na PK 4 - Jesienne Trudy © kosma100

Darek na PK 4 © kosma100


Rajd super!
Zajmuję II miejsce. Szkoda, że nie dostaję nic (oprócz satysfakcji).

Podsumowując: BYŁO EKSTRA... SUPER... ZAJE... :-)
W sumie 350 punktów wagowych na 400, 14 punktów na 16 możliwych ;-)

Darek, dzięki za Partnerstwo w kolejnym, jakże udanym starcie ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 212.41km
  • Czas 11:07
  • VAVG 19.11km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śmiejowy Grassor 2011 i Czterdzieści lat minęło...


Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień,
już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.

Na karuzeli życia pokręcisz się,
byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania,
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
jest zasada: " karta - stół " więc nie wbijaj w głowę,
żeś przeżył połowę, ale, że dopiero pół.

Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
a może i na trzecie, któż to wie ?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się,
bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych,
bo masz 40 nowych lat.*

I jeszcze jeden tekst:
Ze strachu przed budzikiem
chowasz się pod koc,
Za krótka pewnie znowu była noc
Choć role Casanowy chciałeś wczoraj grać,
Dziś nie masz sił, by bladym świtem wstać

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!

Wieczorem znów, jak paw,
nastroszysz dumnie brwi,
Fantazja w żyłach wznieci pożar krwi;
I w lustrze widząc swój nie nazbyt bujny włos
Spróbujesz bez efektów wciągnąć tors...

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Tak się zna!**

Tak jak skutecznie udaje mi się (na razie) unikać Ekstremalnego Rajdu na Orientację „Harpagana”, tak do dnia dzisiejszego udawało mi się unikać Ekstremalnych Zawodów na Orientację - GRASSORa
Wiele wcześniej słyszałam o „Śmiejowych  punktach”, „Śmiejowych mapach” i „Śmiejowych opisach”, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć  z nimi „oko w oko”, „szprycha w szprychę”, „dętka w dętkę”.
Obawiałam się:
- dystansu (300 km)…
- ciemności (zawody rozgrywane od 25.06.2011 godz. 12:00 do 26.06.2011 godz. 12:00)…
- punktów (kartek na drzewach)…
- i chyba nikt nie wie czego jeszcze ;-)
 
Grassor 2011 © kosma100

Do Szwecji dotarłam już w czwartek późnym wieczorem.
Wczoraj poszwędałam się z Wiktorem po okolicy.
Dzisiaj… pobudka o 7:00… nie chcę się wstać, przestawiam budzik na 8:00.
Wstaję, kawa i przygotowuję rower do startu – mocuję mapnik i numer startowy.
Małe śniadanie i ruszamy z Darkiem… do knajpy ;-)
Postanawiamy zjeść przed startem prawdziwy, obfity obiad (by starczyło na długo).
Darek po drodze zajeżdża jeszcze do bazy a ja jadę do restauracji by zamówić obiad.
Mam też mały, chytry plan… Darek ma dzisiaj urodziny, więc robię Mu małą niespodziankę. Proszę panią w restauracji by po przyjeździe Darka, przy podaniu napojów podała także „tort” urodzinowy w postaci brzoskwiń z nabitymi, płonącymi świeczkami ;-)
Tak się wkręcam w tłumaczenie pani co ma zrobić z przywiezionymi przeze mnie brzoskwiniami i świeczkami, że zapominam powiedzieć, że priorytetem jest zrobienie szybko obiadu.
Darek przyjeżdża, wydaje się lekko zaskoczony ;-)
Zaskoczony Jubilat (dokładniej Czterdziestolatek ;-)) © kosma100

dmucha i… czekamy na obiad ;-)
Jemy w ostatniej chwili i pędzimy na start.
Odprawa, rozdanie map i planowanie trasy.
Na Grassorze jedną z atrakcji jest to, że nie ma zaznaczonych wszystkich punktów na mapie. Z 20 punktów do zaliczenia ujawnione są tylko cztery: 3, 7, 8, 9.
Pozostałe punkty odkrywać będziemy na PK.
Ciekawie ;-)
Aktualność mapy – lata 80-te (kolejne uatrakcyjnienie zawodów ;-)).
Zaczynamy od 9-tki – fundament wieży. Nie tylko my postanawiamy zaliczyć ją pierwszą. Lekki tłok w drodze na punkt. Na punkcie jesteśmy o 12:45 i odkrywamy położenie kolejnych PK: 5, 6 i 10.
Przerysować punkty... © djk71

Planujemy dalszą część trasy: 6 i 5.
Z Dziewiątki pedalimy przez Wałcz, następnie drogą numer 22 na Szóstkę - Wiadukt, na dole na skarpie ok. 20m na W, na której dziurkujemy kartę startową o godz. 13:32.
Przed punktem zaliczam glebę bo:
po pierwsze – moje opony NIE SĄ stworzone do jazdy po piachu;
po drugie – moje opony WYBITNIE NIE SĄ stworzone z myślą o jeździe po piachu;
po trzecie wg Praw Murphy'ego – jak się wypiełaś lewą nogą to NA PEWNO polecisz na prawą (i tak też się stało).
Obolała lekko chwalę piach (pomimo), że tam był – złagodził upadek ;-)

Wracamy drogą numer 22 przez Wałcz. W Wałczu, z racji tego, że kierujemy się drogowskazami trochę krążymy niepotrzebnie, ale dzięki temu oglądamy miasto.
Pedalimy drogą numer 178 do Gostomii. Przejeżdżamy przez Gostomię kierując się na Piątkę, która zlokalizowana jest w pobliżu nasypu kolejowego dawnej kolejki. Dokładny opis punktu to: Przepust na dole nasypu, ok. 30m na SE.
Schodzę na dół i brnę w pokrzywach, krzakach, chaszczach w poszukiwaniu punktu. Darek odnajduje go patrząc na wszystko z góry.
Podbijamy kartę. Jest godzina 14:40. Nieźle nam idzie ;-) Piątka pokazuje nam lokalizacje PK nr 2, 6, 9.
Więc tu jesteś... © djk71

Z Gostomii drogą numer 179 jedziemy na wschód. Następnie, mając do wyboru asfalt czy ścieżkę, wybieramy asfalt. „Nieświeżość” mapy oraz piaszczystość terenów skutkuje tym, że częściej wybieramy asfalty.
Przez Różewo, Skrzatusz lądujemy na Dwójce - skrzyżowanie dróg, drzewo na NE. Trochę krążymy w poszukiwaniu punktu, ale okrzyk: „JEST!” innego zawodnika pomaga nam w odnalezieniu „lampionu”.
Jest godzina 15:49.
Z Dwójki mamy dwa wyjścia: cofnąć się albo zjechać niebieskim szlakiem na drugą stronę.
Naciskam na jechanie niebieskim szlakiem. Darek chyba ma lekkie wątpliwości ale udaje mi się Go przekonać.
W trakcie zjazdu okazuje się (po raz kolejny), że mam wrodzony talent do brnięcia tam gdzie nie potrzeba, do wynajdywania szlaków, o których wszyscy zapomnieli, które dawno już zarosły chaszczami, na których ktoś posadził już zboże ;-)
Buszujemy w zbożu, przy okazji użyźniając glebę ;-) tam pozostawiam okulary :( kolejne rowerowe okulary, które gdzieś gubię.. następne sprawie sobie na łańcuszku ;-)
Po przebrnięciu przez krzaki, zboże, chaszcze lądujemy (w końcu!) na asfalcie. Na poboczu robimy mały popas i zastanawiamy się: co dalej.
Podziwiamy też piękne widoki:
Odpoczynek na poboczu © kosma100


Ach jak tu pięknie! © kosma100


Ach jak tu pięknie again © kosma100


Jedziemy dalej dołącza do nas kolarz z napisem 1008 km na spodenkach. Jedziemy z Nim dając sobie zmiany – przez Zawadę, Starą Łubiankę. Szybko (jak na nas). Po odłączeniu się na skrzyżowaniu (On jedzie na wschód, my na zachód) Darek stwierdza: „trzeba być nienormalnym żeby jechać z kolarzem, który ma 1008 km na plecach”. „Na/w dupie miał a nie na plecach” - odpowiadam. ;-)
Lekko zdyszani jedziemy dalej - przez Tarnowo do miejsca, w którym ma być PK nr 8- jar.
Wchodzę do jaru za jakimś bikerem, Darek jedzie dalej w poszukiwaniu innego jaru. Zostawiam rower i brnę w poszukiwaniu PK. Wydaje mi się, że przeszłam już odcinek zaznaczony na mapie, więc wracam z powrotem, by po chwili wrócić tu razem z Darkiem.
Idziemy… gdy ponownie mamy się zawrócić słyszymy okrzyk bikera: „Jest!”.
;-)
A miałam już zrezygnować...
Tu już da się przejść... © djk71

Ósemka odkrywa nam punkty 1 i 4. Zegarek wskazuje 17:22.
Wracamy przez Tarnowo do Starej Łubianki. Na stacji w Starej Łubiance jemy konkretny posiłek – ja –zapiekankę, Darek – hot-doga i barszczyk z krokietem. Bez pośpiechu (to piknik czy zawody? :D) i pedalimy na wschód by zdobyć czekająca na nas Jedynkę – skraj lasu.
Cieszymy się, że sporo bikerów było tu przed nami – wyjeżdżona trawa pomaga nam w nawigacji do punktu ;-)
Tutaj ponownie spotykamy „niebieskiego bikera”. Wymieniamy parę zdań i podbijamy kartę (19:14).
Z Jedynki drogą numer 11 pedalimy na północ by „łyknąć” Czwórkę - „wysadzony most kolejowy, zachodni przyczółek, na dole”.
Nawet nie przeszkadza nam zbytnio ruch samochodów.
Piękne widoki – niebo ciemne lecz oświetlone jaskrawym, ciepłym światłem zachodzącego słońca – lubię to!
Przed PK 4 spotykamy again „Niebieskiego Bikera”, który dokładnie mówi nam jak trafić na PK 4.
A my… mamy jakieś zaćmienie i nie mierzymy odległości… tracimy GODZINĘ szukając punktu. W końcu odnajdujemy punkt znajdujący się przy zburzonym moście kolejowym – fajny widok ;-)
Och... jak ja lubię mosty... nie, nie lubię... KOCHAM!!!
Wysadzony most © djk71

Ktoś się nie bał i zaj… pożyczył sobie perforator. Robimy zdjęcie, spisujemy kod i wracamy na drogę nr 11.

Jedenastką do Ptuszy gdzie podejmujemy próbę zaliczenia PK 3.
Zapada zmrok…
I tutaj zaczyna się MASAKRA (tak, wiem – masakra jest w zimie ;-)).
Błądzimy, chodzimy w kółko szukając punktu. Tracimy tutaj półtorej godziny marznąc niemiłosiernie :(
Suma summarum: punktu nie odnajdujemy. Zjeżdżamy do drogi numer 22 w celu „zorientowania się”. Najpierw chcemy wrócić w poszukiwaniu Trójki ale postanawiamy jechać do Zdbic by nabrać sił. Przez Szwecję do Zdbic, gdzie odpoczywamy do 4:00.
O 4:00 ruszamy na Dziesiątkę - pomnik.
Znajdujemy ją bez problemu. Jest 4:48.
O świcie przy pomniku © djk71

Kolejna ofiara czeka na rzeź – Trzynastka.
Piękne widoczki...
Czasami mam wrażenie, że nagle zaatakują mantikory, gryfy, bazyliszki, kuroliszki, gule, strzygi, bruxy, mule, alpy, wampiry lub inne potwory rodem z powieści Sapkowskiego...
Strzygi, mantikory... © kosma100


wampiry, mule, alpy © kosma100

Z racji tego, że przez cały czas Darek dziurkuje karty a ja robię zdjęcia lampionom i odrysowuję punkty na mapie tym razem chcę Go wyręczyć i mówię, że odbiję karty.
Punkt - Ruiny mostka, słup pod spodem – przecież będzie mi łatwiej bo jestem niższa i wejdę bez problemu pod mostek :)
Po chwili okazuje się, że nie był to dobry pomysł – by przedziurkować kartę muszę wejść do wody :( („O ja głupia c… co ja perforatora nie widziała???”) No cóż – zadeklarowałam się więc muszę ja dziurknąć.
Wchodzę do wody po kolana i dziurkuję (6:24).
O ja glupia c.... :-) © kosma100


Darek zaśmiewa się ze mnie z brzegu.
(nie ma to jak prezent pourodzinowy ;p)
Wycieram nogi i OMC nie dostaję zawału – 5 cm obok mojej GOŁEJ stopy idzie takie paskudztwo:
 
Pajączek © djk71

„Pajączek” ma rozpiętość nóżek jakieś 10 cm... masakra! No może 6 cm ;-)
No przecież jak by mi wszedł na GOŁĄ stopę to bym umarła w sekundzie.
Ale nie wchodzi ;-)
Jedziemy na 15-tkę - Skrtaj lasu, ok. 5m na N od drogi, w okolicy, której tracimy 1,5 GODZINY i nie odnajdujemy jej. Dodatkowo gubimy się permanentnie!
Darek manifestuje swoje wk....
Dalej nie jadę... © djk71

Gdy się już odnajdujemy postanawiamy jechać na 7-kę - bunkier do przechowywania głowic atomowych, na górze przy pł. wejściu
Przez Czochryń, Nadarzyce docieramy na 7-kę i odziwo! Ją odnajdujemy ;p
Nie ma już czasu by jechać na inne punkty – nie ryzykujemy spóźnienia.
Lądujemy na mecie z 10 punktami.
Obawiam się, że rowerzystki z trasy 150 mogą być przede mną w klasyfikacji OPEN do PPRMO – trudno :(
Okazuje się, że jednak nie są i jestem 4 (czyli ostatnia w TR 300). Wystarczyłoby odnaleźć te 2 punkty, na których straciliśmy w sumie 3 godziny albo darować sobie je po 15 minutach… wtedy byłby czas na pozostałe… no cóż… znowu popełniamy błędy – kolejne wnioski, które mam nadzieję, zastosujemy w przyszłości.
Pomimo wszystkiego podobało mi się… BARDZO.
Było super!  Świetnie się bawiłam pomimo niezadowalającego wyniku.
Zaliczyliśmy 10 PK z 20. Jesteśmy 23/28.
Darek wykręcił na Grassorze swoją życiówkę (to taki prezent urodzinowy ;-))
Chciałam  podziękować bikerowi ubranemu na niebiesko, z którym spotykaliśmy się na punktach i który z własnej, nieprzymuszonej woli informował nas gdzie możemy znaleźć punkt ;-) Chcieliśmy postawić Mu piwo ale nie poznaliśmy go na mecie… ach ta pamięć do twarzy ;-) Po analizie czasów zdobywania punktów doszłam (sic!), że to number 303 ;-) DZIĘKI! ;-)
No i… Darek – dzięki za Twoje towarzystwo na kolejnych zawodach. Mam nadzieję, że nie myślisz nad rozwiązaniem Bułgarskiego Centrum. Daj nam szansę :-) W przyszłym roku zastosujemy wszystkie wyciągnięte w tym roku wnioski i będziemy THE BEST ;p
Reasumując: Było pięknie!!!
Niemniej jednak zapraszam na bardziej realistyczny opis u Darka :) 

* Andrzej Rosiewicz - „Czterdzieści lat minęło”.
 

** Krzysztof Krawczyk i Bohdan Smoleń - „Po czterdziestce człowiek wie”.
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 265.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.38km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

D.G. - Ząbkowice Śląskie

Miałam jechać na Harpagana, dlatego miałam wolne w pracy od czwartku do poniedziałku.
Na Harpagana postanowiłam nie jechać, więc musiałam coś wymyślić :D
Wymyśliłam odwiedzenie Znajomej w Ząbkowicach Śląskich, małą wycieczkę z Zielakiem, wizytę u Cześka we Wrocławiu oraz spotkanie z Młynarzami.

Miałam wyjechać o 5:00 ale poszłam spać o 1:30, więc nie miałam siły wstać o 4:00, wyjechałam z domu o 6:00.

Popedaliłam drogą 94. Dąbrowa Górnicza – Będzin – Bytom – Wieszowa – Pyskowice –Toszek.
W Toszku minęłam drogowskaz na zamek, czego skutkiem było dymanie z powrotem pod górę zobaczyć zamek. Tam mała sesja zdjęciowa i chwila na uzupełnienie płynów.

Gotycki zamek w Toszku z przełomu XIV i XV wieku.

Zamek w Toszku © kosma100


Zamek w Toszku © kosma100


Gdzieś ten tekst widziałam... hmm ciekawe gdzie? :D
Tablica na Zamku w Toszku © kosma100


Zamek w Toszku © kosma100


Zamek w Toszku © kosma100


Następnie pojechałam dalej drogą 94 do miejscowości Strzelce Opolskie.

Ratusz w Strzelcach Opolskich.
Strzelce Opolskie © kosma100


Pomnik w Strzelcach Opolskich.
Pomnik w Strzelcach Opolskich © kosma100


Kościół w Strzelcach Opolskich.
Strzelce Opolskie - kościół © kosma100



W Strzelcach zmieniłam drogę na 409 – obrałam kierunek na Krapkowice.
W Gogolinie.
Gogolin wita © kosma100


W Gogolinie © kosma100


Ale jaja!
Pisanka gigant w Gogolinie © kosma100


„Poszła Karolinka do Gogolina...” :D
Pomnik Karolinki w Gogolinie © kosma100


Miasto nad Odrą i Osobłogą - Krapkowice.
Wieża w Krapkowicach © kosma100


Mury w Krapkowicach © kosma100


Z Krapkowic pojechałam dalej drogą 409 i wylądowałam...
... w Kujawach :-)
Kujawy :-) © kosma100


Na szczęście to nie te Kujawy :-)


Następnym celem na mojej drodze był przepiękny zamek w Mosznie z 99 wieżyczkami.

Brama z lwami.
Brama z lwami w Mosznie © kosma100


Zamek Moszna jest jednym z najpiękniejszych zamków w Polsce. Nazwa wsi pochodzi od słowa moszna - w topografii oznaczającego dolinę :))) Jego budowę rozpoczęto w XVII wieku, w przeszłości Zamek Moszna należał do rodu Tiele-Wincklerów, dziś znajduje się tam Centrum Terapii Nerwic.

Dla takich widoków warto mieć nerwice :)
Zamek Moszna © kosma100


Kosma z rowerkiem przy zamku.
Kosma na zamku w Mosznie © kosma100


Tutaj nad cichym i mało uczęszczanym stawikiem zrobiłam sobie popas.
Popas na zamku w Mosznie © kosma100


A takie dziwne „cóś” tam „obsiadło” biednego, mizernego liścia... Co to?
Liść... biedny liść... © kosma100


Z Moszny drogą 409 a następnie 407 popedaliłam do Nysy.
Jadę sobie jakieś 20 km przed Nysą, jadę, trochę wolno, trochę psycha siada – bo daleko i może mnie złapać zmrok.... ale jadę.
Nagle ni z gruchy, ni z pietruchy słyszę: „Cześć!”. „Cześć” – odpowiadam.
Dogoniła mnie Dziewczyna na kolarce. Pyta się skąd jadę i dokąd. Jak usłyszała moją odpowiedź to spytała się czy „na raz”. Bardzo fajnie się jechało. W pewnym momencie odgięłam mapnik (zastawia mi licznik) i patrzę: 34 km/h... :D
Agnieszka (bo tak ma na imię Właścicielka Kolarki) zaproponowała mi, że oprowadzi mnie po Nysie – SUPER!!!
W międzyczasie spotykamy Jej Męża, który się do nas dołącza.

Nysa – fortyfikacje.
Fortyfikacje w Nysie © kosma100


Z Agnieszką i Kellyskami ;-)
Z Agnieszką w Nysie © kosma100


W następnym forcie
Kosma w Nysie © kosma100


Podczas rozmowy i konsumpcji lodów, dowiaduję się, że Kellysek i miłość do rowerków to nie jedyna nasza wspólna cecha ;-) Dzięki Agnieszko za miłe spotkanie i do zobaczenia na Bike Oriencie :-)

Aga odwozi mnie prawie pod samo jezioro i myka do domu, ja mknę dalej...
Jezioro Głębinowskie © kosma100


Z Nysy 46-tką do Paczkowa, tam odbijam na 382-jkę.
Tym o to sposobem trafiam do Kamieńca Ząbkowickiego.
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim © kosma100


No i fota na pożegnanie :-)
cień © kosma100


Było bosko!!!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
  • DST 214.15km
  • Czas 10:03
  • VAVG 21.31km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 lipca 2008 Kategoria In the rain..., Ponad 200 km ;), REKORD :), W towarzystwie ;)

300 km na 30-te urodziny :D

300 km na 30-te urodziny :D

Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D

Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.

Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)

Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.

Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)

W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.

Kaczogród



Młynarz


Kolumna Zygmunta i księżyc


Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D



Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D

Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec

W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D


W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((


Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica

W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))

Gdzieś po drodze...


"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"


W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)



Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa


We Włoszczowej przerwa na lodziki :D


Włoszczowa - Secemin - Ulesie.

W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.

Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(

W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...

Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.

W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...

Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.

Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))

Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)

Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).


Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 323.40km
  • Czas 13:54
  • VAVG 23.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

___________________________________________________
I WERSJA
Mój pierwszy

___________________________________________________
I WERSJA
Mój pierwszy raz.... nie bolało i nawet było przyjemnie ;))))
Moje pierwsze 200 kaemów w życiu ;)

Dąbrowa Górnicza - Ząbkowice Śląskie przez Głuchołazy i Czechy ;)

Koleżanka do mnie dzwoni dzisiaj i ja po pewnym czasie mówię:
"OK zadzwonię później bo bulę za tą rozmowę jak za zboże"
Ona:"Dlaczego"
J:"Bo jestem w Czechach"
O:"W Czechach??? Miałaś jechać nad morze!!!!!!"
J:"No jadę nad morze"
O:"Jakie?"
J:"Bałtyckie"
O:"piiiiiiiiiiii piiiiiii - cenzura ;))))


W Ząbkowicach Śląskich kogo spotkałam???
No kogo???????
Ale miałam głupią minę i późny zapłon.... no ale naprawdę nie spodziewałam się spotkać tego osobnika... a tu zatrzymuje się samochód i słychać:"Witaj"
Hehehhehe
Pozdrawiam wszystkich

_______________________________________________________________
II WERSJA
Pobudka o 4:00, miałam wyjechać o 4:30...
Niestety liczba obowiązków do wykonania wzrastała przeciwproporcjonalnie do czasu pozostałego do wyjazdu...
Dlatego wyjechałam o 5:08...
Adrenalina i podniecenie przyczyniła się do tego, że "miałam moc" ;))) Jechało się wspaniale - prawie nie czułam obciążenia, które nie było małe ;)
Na pierwszy, nieprzyjemny incydent nie musiałam długo czekać... W Będzinie (5 km od domu) kierowca pędzący z drogi podporządkowanej wyhamował z piskiem w ostatniej chwili, na co ja uśmiechnęłam się szyderczo...
Na krótkim postoju w Bytomiu (sprawdzałam czy z kołem jest wszystko ok) okazało się, że ten pirat drogowy próbował mnie opluć... ucierpiała moja sakwa i tabliczka z herbem Dąbrowy Górniczej... :(
Ale to oczywiście nie zdołało mi popsuć wspaniałego humoru ;)
Pierwszy dłuższy postój był na przystanku na którym w pewną lutową noc spędziłam parę godzin czekając aż zacznie świtać ;)

Mój góral po liftingu na turystyczny ;)

Kartka z herbem Dąbrowy Górniczej miała spełniać dwie funkcje:
- robić za błotnik ;)
- skłaniać kierowców do myślenia (jeśli jakiś palant chciałby zatrąbić na mnie po zauważeniu tej kartki być może nie zatrąbi ;))
Powiem, że był to dobrych wiele przyjemnych sytuacji mnie spotkało dzięki tej kartce ;))))
Kościół w Kędzierzynie Koźlu

Kanał Gliwicki w Kędzierzynie - Koźlu

Po drodze straszne widoki - na zabudowaniach widać ślady powodzi... widać jaka była wysokość wody.. :(

Jadę podziwiając widoki ;)

W Prudniku (przejechane 130 km) jestem już o 12:00.

Nie czuję w ogóle przejechanych kilometrów ;)))))))))))
Miałam jechać tak jak w lutym czyli przez Nysę...
Postanowiłam jechać przez ulubione miasto Młynarza - Jego ukochane Głuchołazy ;))))



Następnie moja podróż przebiegała przez Czechy ;)
Pan na granicy mówi do mnie: "Lepiej by było Pani jechać po stronie Polskiej, bo tu trochę gór jest"
A ja na to: "Nie szkodzi" ;)))
W Czechach


Doliczyłam się 13 boćków ;)



O! jaki wielki zielony piesek ;D





Przejście graniczne Bily Potok (Czechy) - Paczków (Polska)

Gdzieś w Polsce (Czesiek na pewno będzie wiedział gdzie to jest ;) )

Kamieniec Ząbkowicki - tym razem z innej drogi ;)

A to WSPANIALI, PRZEMILI LUDZIE u których nocowałam ;)))
POZDRAWIAM SERDECZNIE I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO ;)))

W nocy, jak się obudziłam czułam wszystkie mięśnie, na szczęście rano podniosłam się z łóżka by ruszyć przed siebie ;)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)

  • DST 228.00km
  • Czas 10:44
  • VAVG 21.24km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl