Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2007
Dystans całkowity: | 808.66 km (w terenie 251.00 km; 31.04%) |
Czas w ruchu: | 51:35 |
Średnia prędkość: | 15.68 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 40.43 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 31 maja 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Z pracy - standard.
Z pracy - standard.
Później na 5 urodzinki Ani ;)))))))
Mydlice - Manhattan
i nazad ;P
Pozdrawiam serdecznie ;)
Później na 5 urodzinki Ani ;)))))))
Mydlice - Manhattan
i nazad ;P
Pozdrawiam serdecznie ;)
- DST 25.69km
- Teren 1.00km
- Czas 01:21
- VAVG 19.03km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 maja 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Z pracy - standard
Z pracy - standard ;)
Do pracy - standard w deszczu... pupa mokra ;/
Pozdrawiam wszystkich ;)
DLA ZAINTERESOWANYCH:
Mam już dograne pierwsze dwa dni i noce mojej wyprawy rowerowej po Polsce:
6 czerwiec - Dąbrowa Górnicza - Ząbkowice Śląskie (około 210 km)
7 czerwiec Ząbkowice Śląskie - Wrocław (około 125 km)
Więc 8 czerwca jestem we Wrocku i teraz zależy "od rebiaty"
Jeżeli będę mieć propozycje popedalenia z kimś z Bikestatsowiczów (oprowadzenie mnie po mieście / ciekawych okolicach itp.... myślę, że Ślęża odpada - mam slicki 1,5... chociaż kto wie? ;D) i ewentualny nocleg to z chęcią zostanę jeszcze we Wrocku do 9 czerwca rano.
Wiem, że to piątek i jesteście zajęci pracą i takimi tam ale może znajdzie się ktoś ;D
Do pracy - standard w deszczu... pupa mokra ;/
Pozdrawiam wszystkich ;)
DLA ZAINTERESOWANYCH:
Mam już dograne pierwsze dwa dni i noce mojej wyprawy rowerowej po Polsce:
6 czerwiec - Dąbrowa Górnicza - Ząbkowice Śląskie (około 210 km)
7 czerwiec Ząbkowice Śląskie - Wrocław (około 125 km)
Więc 8 czerwca jestem we Wrocku i teraz zależy "od rebiaty"
Jeżeli będę mieć propozycje popedalenia z kimś z Bikestatsowiczów (oprowadzenie mnie po mieście / ciekawych okolicach itp.... myślę, że Ślęża odpada - mam slicki 1,5... chociaż kto wie? ;D) i ewentualny nocleg to z chęcią zostanę jeszcze we Wrocku do 9 czerwca rano.
Wiem, że to piątek i jesteście zajęci pracą i takimi tam ale może znajdzie się ktoś ;D
- DST 32.69km
- Teren 2.00km
- Czas 01:41
- VAVG 19.42km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 maja 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Z pracy - standard...
Z pracy - standard...
I prawie usnęłabym za kierownicą... ;)
No i stało się...
O boshe.... mam nadzieję, że nie złapię kapcia w drodze do pracy...
I nie wyglebię na zakręcie ;D
Oł dżizas - jakoś sam rower nie chciał jechać ;D
I tęskniłam za tym szumem, który towarzyszył mi przez ostatnie 5 lat ;D
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
I prawie usnęłabym za kierownicą... ;)
No i stało się...
O boshe.... mam nadzieję, że nie złapię kapcia w drodze do pracy...
I nie wyglebię na zakręcie ;D
Oł dżizas - jakoś sam rower nie chciał jechać ;D
I tęskniłam za tym szumem, który towarzyszył mi przez ostatnie 5 lat ;D
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
- DST 32.52km
- Teren 2.00km
- Czas 01:49
- VAVG 17.90km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 maja 2007
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy - standard
Do pracy - standard i po Koleżankę na przystanek - tempo spacerowe do pracy ;)
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- DST 21.17km
- Czas 01:14
- VAVG 17.16km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 maja 2007
Kategoria W towarzystwie ;), góry
Ustroń - Mała Czantoria (866 m.n.p.m.)
Ustroń - Mała Czantoria (866 m.n.p.m.) Czantoria (995) - Przełęcz Beskidek (684) - Soszów (886) - Stożek Mały - Stożek Wlk (978) - Kyrkawica - Przełęcz Łączecko - Mrozków (810) - Przełęcz Kubalonka (761) - no i asfaltem do Wisły, a później trasą rowerową do Ustronia.
Dzisiaj byłam umówiona ze znajomymi, którzy przyjechali pojeździć ;)
Więc ruszyliśmy na Czantorię - żółtym szlakiem przez Jelenicę ;)
W drodze ;)
W oddali Czantoria ;)
Czekamy na Monikę a Monika zamiast pedalić to foci ;)))))))
(znajomi powieszą mnie za to zdjęcie ;))
Wieża widokowa na szczycie ;)
Z Czantorii czerwonym szlakiem przez Soszów Ml(762) - Wlk (886) - Stożek Mały - na Stożek Wielki (978)
Dużo bikerów (nie pamiętam czy to było na Stożku czy na Krzysztówce ;) chyba na Stożku ;P
Kiczory na Kiczorach albo na Kyrkawicy.... hmmm... dlaczego jak jeżdżę sama to pamiętam wszystko a jak z kimś to mi fakty umykają? ;D
Piękny zjazd - tutaj Paweł się wyglebił - dla Niego wyjazd bez gleby to wyjazd stracony ;) Na szczęście bez kontuzji ;)
Później na zjeździe ja się wywróciłam - "boczny wystrzał przez kierownicę" ;) ale na szczęście na ziemię a nie na kamienie, więc skończyło się na zadrapaniu - obtarciu skóry na łydce i na łokciu. ;)
Zdjęcia nie ma bo musiałam się szybko pozbierać co by kumple czekający na dole nie myśleli, że coś mi się stało ;)
I tak miałam poważniejszą kontuzję niż Paweł bo krwawiłam - On nie, hehehehe ;)
No i powrót do domku ;)
Powiem jedno - te cztery dni były PRZECUDNE!!!!!!!!!!!
Ale jestem zmechacona jak koń po westernie, bądź (bardziej na czasie) kaczka po polowaniu ;))))
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
Dzisiaj byłam umówiona ze znajomymi, którzy przyjechali pojeździć ;)
Więc ruszyliśmy na Czantorię - żółtym szlakiem przez Jelenicę ;)
W drodze ;)
W oddali Czantoria ;)
Czekamy na Monikę a Monika zamiast pedalić to foci ;)))))))
(znajomi powieszą mnie za to zdjęcie ;))
Wieża widokowa na szczycie ;)
Z Czantorii czerwonym szlakiem przez Soszów Ml(762) - Wlk (886) - Stożek Mały - na Stożek Wielki (978)
Dużo bikerów (nie pamiętam czy to było na Stożku czy na Krzysztówce ;) chyba na Stożku ;P
Kiczory na Kiczorach albo na Kyrkawicy.... hmmm... dlaczego jak jeżdżę sama to pamiętam wszystko a jak z kimś to mi fakty umykają? ;D
Piękny zjazd - tutaj Paweł się wyglebił - dla Niego wyjazd bez gleby to wyjazd stracony ;) Na szczęście bez kontuzji ;)
Później na zjeździe ja się wywróciłam - "boczny wystrzał przez kierownicę" ;) ale na szczęście na ziemię a nie na kamienie, więc skończyło się na zadrapaniu - obtarciu skóry na łydce i na łokciu. ;)
Zdjęcia nie ma bo musiałam się szybko pozbierać co by kumple czekający na dole nie myśleli, że coś mi się stało ;)
I tak miałam poważniejszą kontuzję niż Paweł bo krwawiłam - On nie, hehehehe ;)
No i powrót do domku ;)
Powiem jedno - te cztery dni były PRZECUDNE!!!!!!!!!!!
Ale jestem zmechacona jak koń po westernie, bądź (bardziej na czasie) kaczka po polowaniu ;))))
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
- DST 47.58km
- Teren 35.00km
- Czas 04:43
- VAVG 10.09km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 maja 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), góry
Ustroń - Brenna - Przełęcz
Ustroń - Brenna - Przełęcz Karkoszczonka (736) - Szczyrk - Skrzyczne (1257) - Małe Skrzyczne (1211) - Malinowska Skała (1152) - Gawlas (1077) - Wisła - Ustroń
Trasa poświęcona mojej Ś.P. Mamie - w Dzień Matki.
Wyruszyłam z Ustronia czerwonym szlakiem, który prowadzi na Równicę. Według mapy można było odbijając od tego szlaku w lewo objechać Równicę bliziutko i trafić do miejscowości Górki Małe...
Niestety mapa nie wzięła pod uwagę, że na drodze Pan postawił garaż i ogrodził swój prywatny teren :(
Więc klapa. Po błądzeniu dojechałam do Brennej... ;)
Po drodze mijałam piękny, ewangelicki cmentarz
położony w takiej pięknej okolicy ;)
Tuż obok był "zwykły" cmentarz - ale tego szkoda było focić bo jak zwykle rewia mody w stawianiu pomników :/
Brenna
Podróż do Brennej zajęła mi aż godzinę ;/ więc "zmęczona" zasiadłam w Brennej pod namiotem... Brackiego ;P
No tak - dzień "ładnie" się zaczyna od piwka.... ;D
Ale po wypiciu ruszyłam żółtym szlakiem na Przełęcz Karkoszczonkę (736) więc wypity płyn szybciutko wyszedł z mojego organizmu każdym moim porem ;))))
Na żółtym szlaku
Dzięki takim podjazdom / podejściom pot lał się strumieniami ;)
Na Przełęczy stały dwa rowerki, z "zakręconą kierownicą", tzn - skręcasz w prawo a rower jedzie w lewo ;)))))
Bo jakaś ekipa "bawiła się" - chyba "szkolenie" pracowników ;))))
Posiedziałam parę chwil i popedaliłam w dół żółtym szlakiem do Szczyrku ;)
W Szczyrku "para relaksu" i wjazd na Skrzyczne (1257).
I tu znowu mapa dała ciała :(...wrrr.......
Postanowiłam jechać na Skrzyczne "dziewiczym" jak dla mnie szlakiem rowerowym - pięknie oznaczonym na mojej mapie ;D
Po jakimś czasie zaczął mi się nie podobać - nieoznaczony i teren masakrujący.... a gdzie było płasko tam był taki oto znak:
Nie miałam ochoty spotkać się z "luźno biegającym pieskiem" więcruszyłam w górę prowadząc rower bo niestety szlak był do .... bani - zdewastowany kłodami ściąganymi na dół :(
Po drodze ładne widoki ;D
Nie dało się podjechać - stromo, dziury i moje opony ślizgające się w błocie ;/
I już miałam zrezygnować i jechać albo na Klimczok albo moją wypróbowaną trasą na Skrzyczne gdy miły Pan, który schodził z góry powiedział do mnie:
"Śliczna pani niech pani zawróci, bo nie da rady pani nawet wprowadzić ani wnieść tam roweru - wiem co mówię - sam jeżdżę na rowerze i schodząc tędy nie widziałem ani jednego rowerzysty".
No to w tym momencie Pan przyczynił się do tego, że nie zawróciłam - zadziałały na mnie te słowa jak płachta na byka: "Co ja - Kosmacz nie dam rady?" Oj ta moja kobieca duma i zawzięcie ;P
Po jakimś czasie, wspinając się z rowerkiem w górę dotarłam do niebieskiego, pieszego szlaku, którym dało się już jechać - było ciężko ale PIĘKNIE ;))))) To się nazywa wysiłek i jazda w terenie ;D
Było BOSKO - upał i ten podjazd... mniam ;)
I te widoki ;D
W oddali maszt na Skrzyczne ;D jeszcze "tylko troszkę" ;)
Szczyt już blisko - jakaś msza ;D
Zagadał do mnie nawet ksiądz, z ciekawym pytaniem:"Pani tu na rowerze wjechała?" hehehehe Gdy przytaknęłam powiedział, że "podziwiać tylko" ;D
Ja wolałabym porozmawiać z przystojnymi GOPRowcami ale cóż... spieszyło mi się ;D
Blisko coraz bliżej... Pan, który schodził mówi do mnie: "Już blisko" A ja na to:"To dobrze, jest szansa, że przeżyję ;)" Pan na szczęście zrozumiał mój żart - nie rzucił się na mnie by mnie reanimować ;)
Cel osiągnięty - szczytuję na Skrzycznym ;))) (piwo bezalkoholowe //oczko)
Mała / Wielka Turystka na Skrzycznym
Siedząc na szczycie wsłuchiwałam się w odgłosy burzy..... "zdążę" myślę sobie "burza gdzieś daleko"...
Poratowałam bikera, który złapał kapcia i nie miał ani łatek ani dętki więc dałam mu łatkę i pożyczyłam łyżkę do opon oraz pompkę ;)))
Biker z kumplem wjechali wyciągiem na downhillach i po 100 metrach zjazdu zaliczył kapcia ;/
Szczęście w nieszczęściu, że byłam tam i miałam łatki ;)
Pogadaliśmy troszkę i ruszyłam dalej - zielonym szlakiemw kierunku Malinowskiej Skały.
Jadąc, zastanawiałam się czy na Malinowskiej skręcić na Przełęcz Salmopolską by zdążyć przed burzą czy jechać dalej i dopiero później odbić do Wisły.
W sumie miałam dość zjazdó w terenie - wolę podjazdy - zbyt długie i trudne technicznie zjazdy męczą mnie psychicznie ;)
Gdy jechałam dogonił mnie biker z Bytomia, pogadaliśmy trochę polecił mi żółty szlak do Wisły - piękne widoki i łagodny zjazd...
Posłuchałam Go. Przez Malinowską Skałę (1152)
i dalej...
Trasa naprawdę była piękna...
To co, że burza była tuż - tuż, to co, że jechałam sama jak palec, to co, że godzina nie była wczesna (około 16:00), to co, że gubiłam szlak i wracałam się spowrotem by go odnaleźć...
Skrzyczne zostawiam daleko w tyle ;)
W pewnym momencie wpadam w panikę - myślę, że minęłam szlak, którym miałam zjeżdżać do Wisły i "uderzam" w kierunku Baraniej Góry (1214) :((((
Na szczęście oczom moim ukazuje się drogowskaz, o którym marzyłam przez ostatnie minuty ;)
Nie było PIĘKNIE było ZAJE.. WYJE... SUPER, PRZEPIĘKNIE.
Nie wiem dlaczego była to najpiękniejsza wycieczka w moim życiu. Być może mówię tak bo ta wycieczka jest "świeża", być może wcześniejsze wycieczki w górach przykrył kurz...
Nie wiem co się przyczyniło ale było PRZEPIĘKNIE.
Nawet zjazd był rewelacyjny - uwielbiam takie zjazdy - proste z elementami trudniejszymi technicznie ;))))
Ważne dla mnie by te trudniejsze momenty nie były za długie - bo wtedy panikuję i zsiadam z roweru ;( Na tej trasie było w sam raz - na tyle krótkie by nie spanikować a na tyle długie by poczuć smak adrenaliny ;)))
Zjeżdżając, miałam nad sobą burzę, nie powiem, że się nie bałam ale może ona właśnie mnie zmobilizowała do tego by nie zsiąść z roweru, by dzielnie pokonywać trudniejsze odcinki ;))))
Na koniec oczywiście pogubiłam szlak i zjechałam do Wisły Malinki ;)
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zobaczyłam wielką inwestycję - budowę skoczni narciarskiej w Malince ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;))))
Trasa poświęcona mojej Ś.P. Mamie - w Dzień Matki.
Wyruszyłam z Ustronia czerwonym szlakiem, który prowadzi na Równicę. Według mapy można było odbijając od tego szlaku w lewo objechać Równicę bliziutko i trafić do miejscowości Górki Małe...
Niestety mapa nie wzięła pod uwagę, że na drodze Pan postawił garaż i ogrodził swój prywatny teren :(
Więc klapa. Po błądzeniu dojechałam do Brennej... ;)
Po drodze mijałam piękny, ewangelicki cmentarz
położony w takiej pięknej okolicy ;)
Tuż obok był "zwykły" cmentarz - ale tego szkoda było focić bo jak zwykle rewia mody w stawianiu pomników :/
Brenna
Podróż do Brennej zajęła mi aż godzinę ;/ więc "zmęczona" zasiadłam w Brennej pod namiotem... Brackiego ;P
No tak - dzień "ładnie" się zaczyna od piwka.... ;D
Ale po wypiciu ruszyłam żółtym szlakiem na Przełęcz Karkoszczonkę (736) więc wypity płyn szybciutko wyszedł z mojego organizmu każdym moim porem ;))))
Na żółtym szlaku
Dzięki takim podjazdom / podejściom pot lał się strumieniami ;)
Na Przełęczy stały dwa rowerki, z "zakręconą kierownicą", tzn - skręcasz w prawo a rower jedzie w lewo ;)))))
Bo jakaś ekipa "bawiła się" - chyba "szkolenie" pracowników ;))))
Posiedziałam parę chwil i popedaliłam w dół żółtym szlakiem do Szczyrku ;)
W Szczyrku "para relaksu" i wjazd na Skrzyczne (1257).
I tu znowu mapa dała ciała :(...wrrr.......
Postanowiłam jechać na Skrzyczne "dziewiczym" jak dla mnie szlakiem rowerowym - pięknie oznaczonym na mojej mapie ;D
Po jakimś czasie zaczął mi się nie podobać - nieoznaczony i teren masakrujący.... a gdzie było płasko tam był taki oto znak:
Nie miałam ochoty spotkać się z "luźno biegającym pieskiem" więcruszyłam w górę prowadząc rower bo niestety szlak był do .... bani - zdewastowany kłodami ściąganymi na dół :(
Po drodze ładne widoki ;D
Nie dało się podjechać - stromo, dziury i moje opony ślizgające się w błocie ;/
I już miałam zrezygnować i jechać albo na Klimczok albo moją wypróbowaną trasą na Skrzyczne gdy miły Pan, który schodził z góry powiedział do mnie:
"Śliczna pani niech pani zawróci, bo nie da rady pani nawet wprowadzić ani wnieść tam roweru - wiem co mówię - sam jeżdżę na rowerze i schodząc tędy nie widziałem ani jednego rowerzysty".
No to w tym momencie Pan przyczynił się do tego, że nie zawróciłam - zadziałały na mnie te słowa jak płachta na byka: "Co ja - Kosmacz nie dam rady?" Oj ta moja kobieca duma i zawzięcie ;P
Po jakimś czasie, wspinając się z rowerkiem w górę dotarłam do niebieskiego, pieszego szlaku, którym dało się już jechać - było ciężko ale PIĘKNIE ;))))) To się nazywa wysiłek i jazda w terenie ;D
Było BOSKO - upał i ten podjazd... mniam ;)
I te widoki ;D
W oddali maszt na Skrzyczne ;D jeszcze "tylko troszkę" ;)
Szczyt już blisko - jakaś msza ;D
Zagadał do mnie nawet ksiądz, z ciekawym pytaniem:"Pani tu na rowerze wjechała?" hehehehe Gdy przytaknęłam powiedział, że "podziwiać tylko" ;D
Ja wolałabym porozmawiać z przystojnymi GOPRowcami ale cóż... spieszyło mi się ;D
Blisko coraz bliżej... Pan, który schodził mówi do mnie: "Już blisko" A ja na to:"To dobrze, jest szansa, że przeżyję ;)" Pan na szczęście zrozumiał mój żart - nie rzucił się na mnie by mnie reanimować ;)
Cel osiągnięty - szczytuję na Skrzycznym ;))) (piwo bezalkoholowe //oczko)
Mała / Wielka Turystka na Skrzycznym
Siedząc na szczycie wsłuchiwałam się w odgłosy burzy..... "zdążę" myślę sobie "burza gdzieś daleko"...
Poratowałam bikera, który złapał kapcia i nie miał ani łatek ani dętki więc dałam mu łatkę i pożyczyłam łyżkę do opon oraz pompkę ;)))
Biker z kumplem wjechali wyciągiem na downhillach i po 100 metrach zjazdu zaliczył kapcia ;/
Szczęście w nieszczęściu, że byłam tam i miałam łatki ;)
Pogadaliśmy troszkę i ruszyłam dalej - zielonym szlakiemw kierunku Malinowskiej Skały.
Jadąc, zastanawiałam się czy na Malinowskiej skręcić na Przełęcz Salmopolską by zdążyć przed burzą czy jechać dalej i dopiero później odbić do Wisły.
W sumie miałam dość zjazdó w terenie - wolę podjazdy - zbyt długie i trudne technicznie zjazdy męczą mnie psychicznie ;)
Gdy jechałam dogonił mnie biker z Bytomia, pogadaliśmy trochę polecił mi żółty szlak do Wisły - piękne widoki i łagodny zjazd...
Posłuchałam Go. Przez Malinowską Skałę (1152)
i dalej...
Trasa naprawdę była piękna...
To co, że burza była tuż - tuż, to co, że jechałam sama jak palec, to co, że godzina nie była wczesna (około 16:00), to co, że gubiłam szlak i wracałam się spowrotem by go odnaleźć...
Skrzyczne zostawiam daleko w tyle ;)
W pewnym momencie wpadam w panikę - myślę, że minęłam szlak, którym miałam zjeżdżać do Wisły i "uderzam" w kierunku Baraniej Góry (1214) :((((
Na szczęście oczom moim ukazuje się drogowskaz, o którym marzyłam przez ostatnie minuty ;)
Nie było PIĘKNIE było ZAJE.. WYJE... SUPER, PRZEPIĘKNIE.
Nie wiem dlaczego była to najpiękniejsza wycieczka w moim życiu. Być może mówię tak bo ta wycieczka jest "świeża", być może wcześniejsze wycieczki w górach przykrył kurz...
Nie wiem co się przyczyniło ale było PRZEPIĘKNIE.
Nawet zjazd był rewelacyjny - uwielbiam takie zjazdy - proste z elementami trudniejszymi technicznie ;))))
Ważne dla mnie by te trudniejsze momenty nie były za długie - bo wtedy panikuję i zsiadam z roweru ;( Na tej trasie było w sam raz - na tyle krótkie by nie spanikować a na tyle długie by poczuć smak adrenaliny ;)))
Zjeżdżając, miałam nad sobą burzę, nie powiem, że się nie bałam ale może ona właśnie mnie zmobilizowała do tego by nie zsiąść z roweru, by dzielnie pokonywać trudniejsze odcinki ;))))
Na koniec oczywiście pogubiłam szlak i zjechałam do Wisły Malinki ;)
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zobaczyłam wielką inwestycję - budowę skoczni narciarskiej w Malince ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;))))
- DST 64.17km
- Teren 40.00km
- Czas 05:47
- VAVG 11.10km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 maja 2007
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), góry
Ustroń Zdrój - Ustoń Polana
Ustroń Zdrój - Ustoń Polana - Równica (884) - Beskidek (700) - Orłowa (813) - Brenna - Górki Male - Ustroń - Wisła - Ustroń ;)
Dzisiejszy cel - Równica, później w planach Przełęcz Beskidek (662) - Orłowa (813) - Trzy Kopce (803) Przełęcz Salmopolska.....
Plany - jak zwykle (ostatnio) spaliły na panewce... Ale od początku ;)
Wyruszyłam szlakiem rowerowym z Ustronia Zdroju do Ustronia Polany ;)
Piękne widoki... jak ja kocham góry ;) //zakochana ;P
W drodze na Równicę ;)
Widok z Równicy na Extreme Park oraz na Czantorię ;)
Extreme Park raz jeszcze ;)
Dalej niebieskim szlakiem w kierunku Trzech Kopcy - piękny szlak ;D MIODZIO ;))))
Jakież było moje zdziwienie gdy "po doczłapaniu się" na Orłową, mając w myślach, oczach i na języku "coś słodkiego" i piwko w schronisku na Orłowej zobaczyłam tabliczkę "TEREN PRYWATNY"....
Rozpacz tymbardziej, że na śniadanie wypiłam tylko dwie szklanki maślanki :((((
I tu psychika siadła - wiedziałam, że nie dojadę tam gdzie planuję - po górach bez popasu ;)))
Więc postanowiłam żółtym szlakiem zjechać do Brennej ;)
Szlak oczywiście zgubiłam ;)
I przyszło mi zjeżdżać po drodze, po której ściągają drzewa - było ostro ;)))))
Zjechałam do Brennej
I zrobiłam sobie popas planując dalszą trasę ;)))) I pijąc moje ulubione pifffko w górach ;)))
Postanowiłam dojechać do Ustronia i następnie szlakiem WTR do końca nad jezioro Czerniańskie ;)
Mostek ;))))again ;P
Jak utopić Renówkę (ktoś tu na Bikestats wspominał, że ma Renaulta ;D);)))))))) Szybki kurs w 4 sekundy ;))))))))))
Podjeżdżamy do rzeki ;D
...
Powolutku zanurzamy się w rzece - okna pozostawiamy oczywiście otwarte ;D
Dalej zanurzamy się w rzece....
I bul bul buuuuulllll
O! cholewcia nie udało się ;D
;))))))))
O jak tu pięknie ;)
Kościół w Ustroniu.... a chmurzyska zaczynają straszyć :(((
Mostek po raz pierwszy ;P
Ktoś, za pomocą białej farby, zrobił sobie fajny żart ;))))
Oj chmurzyska coraz straszliwsze ;)
Mostek, "lekko" przerdzewiały ;)
Zaczęło padać - na początku byłam zachwycona - ciepły deszczyk na moje spalone słońcem ręce - więc jechałam zadowolona - ludzie patrzyli się jak na nienormalną spod parasoli i płaszczy przeciwdeszczowych ;)
Wisła
Później już rozlało się na dobre - i zaczęło mi być zimno... więc zawróciłam w kierunku "miejsca zakwaterowania" - do Ustronia ;)
I tak było PIĘKNIE!!!!!!! ;))))))))))))))
Ech... A co mi tam....
Obraz nędzy i rozpaczy..... upaprana, przemoknięta, spalona słońcem ale SZCZĘSLIWA ;))))
P.S. To czarne na nogach to błoto a nie włosy, hihihihihi;)))))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Dzisiejszy cel - Równica, później w planach Przełęcz Beskidek (662) - Orłowa (813) - Trzy Kopce (803) Przełęcz Salmopolska.....
Plany - jak zwykle (ostatnio) spaliły na panewce... Ale od początku ;)
Wyruszyłam szlakiem rowerowym z Ustronia Zdroju do Ustronia Polany ;)
Piękne widoki... jak ja kocham góry ;) //zakochana ;P
W drodze na Równicę ;)
Widok z Równicy na Extreme Park oraz na Czantorię ;)
Extreme Park raz jeszcze ;)
Dalej niebieskim szlakiem w kierunku Trzech Kopcy - piękny szlak ;D MIODZIO ;))))
Jakież było moje zdziwienie gdy "po doczłapaniu się" na Orłową, mając w myślach, oczach i na języku "coś słodkiego" i piwko w schronisku na Orłowej zobaczyłam tabliczkę "TEREN PRYWATNY"....
Rozpacz tymbardziej, że na śniadanie wypiłam tylko dwie szklanki maślanki :((((
I tu psychika siadła - wiedziałam, że nie dojadę tam gdzie planuję - po górach bez popasu ;)))
Więc postanowiłam żółtym szlakiem zjechać do Brennej ;)
Szlak oczywiście zgubiłam ;)
I przyszło mi zjeżdżać po drodze, po której ściągają drzewa - było ostro ;)))))
Zjechałam do Brennej
I zrobiłam sobie popas planując dalszą trasę ;)))) I pijąc moje ulubione pifffko w górach ;)))
Postanowiłam dojechać do Ustronia i następnie szlakiem WTR do końca nad jezioro Czerniańskie ;)
Mostek ;))))again ;P
Jak utopić Renówkę (ktoś tu na Bikestats wspominał, że ma Renaulta ;D);)))))))) Szybki kurs w 4 sekundy ;))))))))))
Podjeżdżamy do rzeki ;D
...
Powolutku zanurzamy się w rzece - okna pozostawiamy oczywiście otwarte ;D
Dalej zanurzamy się w rzece....
I bul bul buuuuulllll
O! cholewcia nie udało się ;D
;))))))))
O jak tu pięknie ;)
Kościół w Ustroniu.... a chmurzyska zaczynają straszyć :(((
Mostek po raz pierwszy ;P
Ktoś, za pomocą białej farby, zrobił sobie fajny żart ;))))
Oj chmurzyska coraz straszliwsze ;)
Mostek, "lekko" przerdzewiały ;)
Zaczęło padać - na początku byłam zachwycona - ciepły deszczyk na moje spalone słońcem ręce - więc jechałam zadowolona - ludzie patrzyli się jak na nienormalną spod parasoli i płaszczy przeciwdeszczowych ;)
Wisła
Później już rozlało się na dobre - i zaczęło mi być zimno... więc zawróciłam w kierunku "miejsca zakwaterowania" - do Ustronia ;)
I tak było PIĘKNIE!!!!!!! ;))))))))))))))
Ech... A co mi tam....
Obraz nędzy i rozpaczy..... upaprana, przemoknięta, spalona słońcem ale SZCZĘSLIWA ;))))
P.S. To czarne na nogach to błoto a nie włosy, hihihihihi;)))))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 69.32km
- Teren 35.00km
- Czas 05:19
- VAVG 13.04km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2007
Kategoria Ponad 100 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Dąbrowa Górnicza - Kazimierz
Dąbrowa Górnicza - Kazimierz - Maczki - Szczakowa - Jaworzno - Jeleń - Imielin - Lędziny - Bieruń - Pszczyna - Goczłkowice - Skoczów - Ustroń
Teren tutaj oznacza coś innego jak asfalt - czyli szuter, drogi leśne i trawiaste ;)
MINISTER ZDROWIA OSTRZEGA - W OPISIE WYCIECZKI BĘDZIE DUŻA ILOŚĆ ZDJĘĆ PRZEDSTAWIAJĄCYCH MOSTY ORAZ GÓRY NIEKTÓRZY MOGĄ TEGO NERWOWO NIE WYTRZYMAĆ, WIĘC LUDZI O SŁABYCH NERWACH PROSZĘ O JAK NAJSZYBSZE ZAMKNIĘCIE TEGO BLOGA ;))))
Wyruszyłam o godzinie 5:30 zamiast o planowanej 4:30 i to nie była jedyna zmiana w tym dniu...
Mój wyimaginowany plan to przejechanie istniejącej już (sprawdziłam w necie;)) Wiślańskiej Trasy Rowerowej (WTR) z Lędzin do Wisły.
W Lędzinach nie znalazłam WTR, być może za słabo szukałam... więc pojechałam do Bierunia...
I tu też klapa :(
Gdzieś w trasie....
Pomiędzy pierwszym zdjęciem
a drugim....
powinien być most - moja ulubiona konstrukcja ;)
Kościół w....... :D
Z Bierunia przez Bojszowy...
podziwiając kolejny most ;) ...
Pierwszy popas w Międzyrzeczu na 53 kilometrze - na śniadanie "zjadłam" szklankę kefiru, więc brzusio domagał się jedzonka ;)
..do Pszczyny
W Pszczynie wizyta w Biurze Informacji Turystycznej. Dziewczyny nie były zorientowane w temacie gdzie zaczyna się WTR ;)))
Zakupiłam mapkę za 5 zł... w sumie niepotrzebną ale dzięki niej znalazłam WTR ;)
Zadowolona ruszyłam szlakiem...
Pomnik mijany po drodze
"Tu spoczywają Polacy rostrzelani przez Hitlerowców w Parku Pszczyńskim w Cierniowych dniach września 1939 r. Sprowadzeni do tej mogiły honorowej przez społeczeństwo pszczyńskie w dniu 10 listopada 1945r."
Czy nie powinno być rozstrzelani????
Dalej do Goczałkowic...
W Goczałkowicach rozmowa i chwilowa jazda z bikerem z Katowic.
Po czym jeżdżenie szlakami WTR przez 3 godziny po Goczłkowicach :((((((((((((((( szlag mnie trafiał ;(((((((((
Proponowany punkt odpoczynku...
brzmi ładnie... wygląda jeszcze ładniej
No i taki widok mnie spotkał...
Hmm... a gdzie dalsza trasa???
Most ;)
W Czechowicach - Dziecicach napotkałam znów na WTR ale w kierunku Oświęcimia - czyli przeciwny kierunek....wrrrrrr........................
W końcu zadecydowałam, że jadę "starym" szlakiem - żółtym do Cieszyna (110 km od punktu w którym na niego wjechałam a na blacie już 109 km)
Ale cóż.. nie jest lekko ;)
Szlak po drodze oczywiście zgubiłam....
Ale to nawet dobrze bo trafiłam jakimiś bocznymi drogami przez Pierściec do Skoczowa ;)
Zawsze nazwa Pieściec kojarzy mi się z "Pieściec" ;P
A tam drogowskaz:"Cieszyn 25 km, Ustroń 12km" ;D
I jakie piękne widoki ;)
Więc pojechałam do Ustronia - bo tam chciałam znaleźć nocleg. Po rozpakowaniu chciałam jeszcze jechać do Wisły ale zrezygnowałam bo miałam gorączkę... delirium - "troszkę" mnie spaliło ;) Padłam i oglądałam TV "dogorywając" w łóżeczku ;), hehehehehe... w domu tego nie ma ;P
Teren tutaj oznacza coś innego jak asfalt - czyli szuter, drogi leśne i trawiaste ;)
MINISTER ZDROWIA OSTRZEGA - W OPISIE WYCIECZKI BĘDZIE DUŻA ILOŚĆ ZDJĘĆ PRZEDSTAWIAJĄCYCH MOSTY ORAZ GÓRY NIEKTÓRZY MOGĄ TEGO NERWOWO NIE WYTRZYMAĆ, WIĘC LUDZI O SŁABYCH NERWACH PROSZĘ O JAK NAJSZYBSZE ZAMKNIĘCIE TEGO BLOGA ;))))
Wyruszyłam o godzinie 5:30 zamiast o planowanej 4:30 i to nie była jedyna zmiana w tym dniu...
Mój wyimaginowany plan to przejechanie istniejącej już (sprawdziłam w necie;)) Wiślańskiej Trasy Rowerowej (WTR) z Lędzin do Wisły.
W Lędzinach nie znalazłam WTR, być może za słabo szukałam... więc pojechałam do Bierunia...
I tu też klapa :(
Gdzieś w trasie....
Pomiędzy pierwszym zdjęciem
a drugim....
powinien być most - moja ulubiona konstrukcja ;)
Kościół w....... :D
Z Bierunia przez Bojszowy...
podziwiając kolejny most ;) ...
Pierwszy popas w Międzyrzeczu na 53 kilometrze - na śniadanie "zjadłam" szklankę kefiru, więc brzusio domagał się jedzonka ;)
..do Pszczyny
W Pszczynie wizyta w Biurze Informacji Turystycznej. Dziewczyny nie były zorientowane w temacie gdzie zaczyna się WTR ;)))
Zakupiłam mapkę za 5 zł... w sumie niepotrzebną ale dzięki niej znalazłam WTR ;)
Zadowolona ruszyłam szlakiem...
Pomnik mijany po drodze
"Tu spoczywają Polacy rostrzelani przez Hitlerowców w Parku Pszczyńskim w Cierniowych dniach września 1939 r. Sprowadzeni do tej mogiły honorowej przez społeczeństwo pszczyńskie w dniu 10 listopada 1945r."
Czy nie powinno być rozstrzelani????
Dalej do Goczałkowic...
W Goczałkowicach rozmowa i chwilowa jazda z bikerem z Katowic.
Po czym jeżdżenie szlakami WTR przez 3 godziny po Goczłkowicach :((((((((((((((( szlag mnie trafiał ;(((((((((
Proponowany punkt odpoczynku...
brzmi ładnie... wygląda jeszcze ładniej
No i taki widok mnie spotkał...
Hmm... a gdzie dalsza trasa???
Most ;)
W Czechowicach - Dziecicach napotkałam znów na WTR ale w kierunku Oświęcimia - czyli przeciwny kierunek....wrrrrrr........................
W końcu zadecydowałam, że jadę "starym" szlakiem - żółtym do Cieszyna (110 km od punktu w którym na niego wjechałam a na blacie już 109 km)
Ale cóż.. nie jest lekko ;)
Szlak po drodze oczywiście zgubiłam....
Ale to nawet dobrze bo trafiłam jakimiś bocznymi drogami przez Pierściec do Skoczowa ;)
Zawsze nazwa Pieściec kojarzy mi się z "Pieściec" ;P
A tam drogowskaz:"Cieszyn 25 km, Ustroń 12km" ;D
I jakie piękne widoki ;)
Więc pojechałam do Ustronia - bo tam chciałam znaleźć nocleg. Po rozpakowaniu chciałam jeszcze jechać do Wisły ale zrezygnowałam bo miałam gorączkę... delirium - "troszkę" mnie spaliło ;) Padłam i oglądałam TV "dogorywając" w łóżeczku ;), hehehehehe... w domu tego nie ma ;P
- DST 140.07km
- Teren 80.00km
- Czas 08:23
- VAVG 16.71km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 maja 2007
Kategoria W towarzystwie ;)
Najpierw Mydlice - Brodway
Najpierw Mydlice - Brodway (po samochód - robiłam dzisiaj jako kierowca ;P)
Później Brodway - Manhattan, Manhattan - Brodway, Brodway - Manhattan
Następnie Manhattan - Pogoria...
"Coś mi się dzisiaj do tyłka przykleiło ;D"
Jakaś mała blondynka siadła mi na kole i pomimo zwiększania prędkości nie udało mi się jej dzisiaj zgubić ;)))))
Montowanie holu zajęło mi 1 godzinę i 40 minut - myślałam, że szlag mnie trafi... ale dałam radę ;)
Pogoria - Manhattan - Mydlice.
A to mój ostatni zakup - mnie nie można wpuszczać do empiku bo całą wypłatę puszczę w książki i mapy ;)
Ale te akurat przydadzą się w czerwcu i jutro niektóre z nich ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i uciekam planować moją jutrzejszą "przyprawę" jak to mówił Kubuś Puchatek ;)
Jeśli dobrze pójdzie to wracam dopiero w niedzielę ;)
Więc nie tęsknijcie tylko trzymajcie kciuki by mnie tu zobaczyć dopiero w niedzielę ;)
No i miłego pedalenia w weekend ;)
Później Brodway - Manhattan, Manhattan - Brodway, Brodway - Manhattan
Następnie Manhattan - Pogoria...
"Coś mi się dzisiaj do tyłka przykleiło ;D"
Jakaś mała blondynka siadła mi na kole i pomimo zwiększania prędkości nie udało mi się jej dzisiaj zgubić ;)))))
Montowanie holu zajęło mi 1 godzinę i 40 minut - myślałam, że szlag mnie trafi... ale dałam radę ;)
Pogoria - Manhattan - Mydlice.
A to mój ostatni zakup - mnie nie można wpuszczać do empiku bo całą wypłatę puszczę w książki i mapy ;)
Ale te akurat przydadzą się w czerwcu i jutro niektóre z nich ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i uciekam planować moją jutrzejszą "przyprawę" jak to mówił Kubuś Puchatek ;)
Jeśli dobrze pójdzie to wracam dopiero w niedzielę ;)
Więc nie tęsknijcie tylko trzymajcie kciuki by mnie tu zobaczyć dopiero w niedzielę ;)
No i miłego pedalenia w weekend ;)
- DST 24.45km
- Teren 6.00km
- Czas 01:44
- VAVG 14.11km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 maja 2007
Kategoria W towarzystwie ;)
Dookoła komina, po pracy
Dookoła komina, po pracy ;)
Czyli: Mydlice- Pogoria - sklep rowerowy (lookanie oponek nowych, które będę zakładać na dłuższe trasy po szosie) - Pogoria - Przeczyce - Marianki - Zielona - Mydlice ;)
Ze znajomym...
Nie ma fotek bo aparat został w domku...
I jechałam po asfalcie nad zalewem przeczyckim myślałam, że się ze strachu............ ale fajnie było - muszę następnym razem fotki strzelić ;)
A tu filmik z maratonu we Wrocławiu - może blase, zielak i inni się tu znajdą? ;D właśnie go oglądam ;) filmik
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających
Czyli: Mydlice- Pogoria - sklep rowerowy (lookanie oponek nowych, które będę zakładać na dłuższe trasy po szosie) - Pogoria - Przeczyce - Marianki - Zielona - Mydlice ;)
Ze znajomym...
Nie ma fotek bo aparat został w domku...
I jechałam po asfalcie nad zalewem przeczyckim myślałam, że się ze strachu............ ale fajnie było - muszę następnym razem fotki strzelić ;)
A tu filmik z maratonu we Wrocławiu - może blase, zielak i inni się tu znajdą? ;D właśnie go oglądam ;) filmik
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających
- DST 46.09km
- Teren 10.00km
- Czas 02:41
- VAVG 17.18km/h
- Aktywność Jazda na rowerze