Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:641.85 km (w terenie 50.00 km; 7.79%)
Czas w ruchu:35:07
Średnia prędkość:18.28 km/h
Maksymalna prędkość:44.40 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:40.12 km i 2h 11m
Więcej statystyk
Sobota, 26 listopada 2011 Kategoria Orientacyjnie :-)

Paluszek i główka... czyli Funex Orient 2011

Funex Orient Brodnica 2011

Funex Orient gdzieś w trasie © kosma100


Po wczorajszym spontanicznym zakupie, dzisiaj jadę z Darkiem na Funex Orient do Brodnicy.
Chrzest Meridki i mój powrót do jazdy na góralu (przez ostatnie 2,5 roku jeżdżę na crossie).

Do bazy dojeżdżamy wieczorem w piątek. Pogaduchy i mykamy spać.
Pobudka, szykowanie rowerów, śniadanie i... START!
Pierwszy „mini etap” to „Funex Show Orient”.
Zadanie polega na odnalezieniu na terenie przylegającym do bazy a ograniczonym ogrodzeniem, punktów kontrolnych oznaczonych kodami które widnieją na karcie. Kolejność zaliczania punktów obowiązkowa, zgodnie z zapisem na karcie (zaczynając od góry karty) przy czym po potwierdzeniu pierwszego punktu należy udać się do centralnego punktu bazowego, potwierdzić go, dalej prowadzić poszukiwania kolejnego punktu, po jego odnalezieniu i potwierdzeniu, ponownie potwierdzić punkt bazowy. Po zaliczeniu wszystkich punktów zawodnicy dopiero otrzymują mapę i mogą ruszyć na trasę. Za błędne potwierdzenie punktu naliczana będzie kara czasowa w wysokości 15 minut za każdy punkt.
Jakieś nieporozumienie. Jedna dziewczyna z perforatorem i tłum uczestników pchających się do niej by podbiła punkt bazowy. Nie liczy się szybkość znalezienia punktu tylko umiejętność pchania się i rozpychania łokciami.
Łokci w życiu nie używam – ani do podpierania się w pracy, ani do rozpychania.
Więc ta część nie przypadła mi do gustu. Udaje mi się w końcu podbić wszystkie punkty, odbieram mapę, odnajduję Darka i możemy zacząć planować trasę.
Rysujemy trasę i w drogę!
Na pierwszy ogień bierzemy PK K1 - „Ujście rzeki”.
Trafiamy bez problemu.
Jedziemy dalej.

Martwię się, że nie dam rady przejechać dzisiaj takiego dystansu.
Całkowicie inna pozycja na rowerze, dodatkowo obawiam się, że chyba źle dobrałam ramę – do ziemi nie sięgam nogami, a chciałabym jeszcze ciut wyprostować nogę przy pedałowaniu...

Nic... jedziemy dalej.
Kolejny łup to PK K2 - „Mostek”.
Przyjeżdżamy na mostek bez niespodzianek. Na punkcie spotykamy Ulę Wojciechowską, która informuje nas, że trzeba dzwonić do organizatorów, bo punkt nie jest jeszcze rozstawiony.
Dzwonimy i na telefon zaliczamy PK K2.
Funex Orient obok punktu K2 © kosma100


Funex Orient - na punkcie K2 © kosma100



Z PK K2 przez Pokrzydowo do Gaju gdzie... orientujemy się, że zaznaczyliśmy trasę tam gdzie nie ma ścieżki.
Ryzykujemy i za młynem wjeżdżamy w teren przy jeziorze. Super wybór – ścieżka jest bajeczna:
Funex Orient przypadkowo odkryty super szlak ;) © kosma100


Malownicze jeziorko
Funex Orient - jeziorko © kosma100


Darek śmiga odkrytym szlakiem.
Funex Orient - Darek śmiga © kosma100


Jedzie szybko ;-)
Funex Orient - szybki Darek © kosma100


Przez Szafarnię docieramy do PK 35 - „Mostek”.
No i co się patrzy? © kosma100


Z PK 35 mykamy przez Ciche w kierunku PK 45 - „Skrzyżowanie”.
Do tego punktu długopisem na kartce jest dopisane: „R 45 nie znajduje się w środku kółka, ale na jego południowej krawędzi – w miejscu przecięcia ze ścieżką”.
Przed miejscem gdzie powinien być punkt lekko się dezorientujemy, tzn. ja się dezorientuję kompletnie a Darek po chwili orientuje się z powrotem ;-)
Szukamy punktu zgodnie z opisem i... nic.
Jedziemy do głównej drogi, odmierzamy, jedziemy z powrotem, szukamy i... nic.
Tracimy tam jakieś półtora godziny :(
Decyzja pada – rezygnujemy.

Psuje nam to nasze humory – dawno nie mieliśmy takiej porażki by nie znaleźć punktu :(
Przez Ostrowite, Rywałdzik jedziemy do PK 33 - „Połamane drzewo” - znajdujemy je bez problemu.
Funex Orient - PK 33 - połamane drzewo © kosma100


Po drodze narzekam trochę na rower, na to, że czuję się jakbym miała gorączkę...
W terenie czuję rower – jest postęp w porównaniu z jazdą na Kellysku. Na piaszczystych zjazdach ani raz nie naciskam na hamulec – dla mnie to sukces ;-)
Pomimo tego Darek często czeka na mnie. Momentami tracę siły – jak by ktoś odłączył mnie od prądu...
Boli mnie kręgosłup, niewygodnie mi się jedzie...

Ale jadę...

Z PK 33 śmigamy przez Nową Wieś, Buk Góralski, Górale, Konojady do PK 40 - „Skraj lasu”.
Zaliczamy punkt i ubieramy kamizelki, włączamy lampki – robi się ciemno.

Przez Bobrowo, Pasiekę, Małki lądujemy na skrzyżowaniu w Słoszewach.
Szukamy ścieżki, którą mamy jechać (odbicie w lewo od drogi) i ścieżki nie ma, jest za to asfalt. Szukamy dalej i lądujemy a to na podwórku u kogoś, a to na polu.
W końcu decydujemy się jechać asfaltem... good choice :-)

Dojeżdżamy do mostka, gdzie odbijamy PK 32 - „Most”.
Wybieramy drogę na skróty i pedalimy po ciemku, po lesie, po piaszczystej drodze.
Kolejnym naszym celem jest PK 38 - „Nora”. Już sama nazwa mówi nam, że nie będzie łatwo po ciemku namierzyć tego punktu.
Przeczucia mamy słuszne – tracimy tylko nasz cenny czas – kolejny punkt nie odnaleziony :(

Kierujemy się w stronę następnego punktu. PK 31 - „Skrzyżowanie”. Lokalizacja – przy torach. Krążymy z jednej strony, z drugiej, z trzeciej... znowu rezygnujemy.
Porażka – już dawno nie zaprzepaściliśmy tylu punktów... no tak – już dawno nie jeździliśmy po ciemku...

Uderzamy przez Brodnicę na PK 36 - „Sławojka”.
Po drodze pytam Darka co to sławojka... wstyd się przyznać ale nie wiedziałam ;-)
Co się zaraz okaże nie tylko ja mam takie braki ;-)

Dojeżdżamy w okolice punktu i widzimy parę czołówek łażących w tę i z powrotem. „Co to jest sławojka?” - słyszymy krzyk. „Kibel” - odpowiada Darek. „Co?” „Sracz!”.
Śmiejemy się, że trudno jest szukać czegoś nie wiedząc czego się szuka. Idziemy szukać „sracza”. Po paru minutach decyduje się wracać do rowerów – leżą przy drodze. Darek idzie podbić karty. Gdy czekam na Darka podjeżdża para z trasy Adventure, proszą mnie o coś słodkiego. Dostają po Knopferze ;-)

Jedziemy dalej na PK 43 - „Mostek”. Dojazd po piachu.
Podbijamy karty i wracamy do drogi.
Chwila odpoczynku pod kościołem – jemy kanapki i decydujemy co dalej.
Postanawiamy zrezygnować z PK 44 – zaliczając go dojechalibyśmy do bazy na styk.
Wracamy planując koło bazy zaliczyć PK 30 - „Jar”.

Gdy jedziemy w kierunku Brodnicy zostaję w tyle... wiatr daje się we znaki i w ogóle jestem zmęczona.
Na dodatek gdy Darek mi odjeżdża na 50 – 100 metrów nie mam motywacji Go gonić, siada mi psychika i wiem, że nie dam rady Go dogonić...
Ciężko mi się jedzie...
Gdy wyjaśniam Mu, że „jak tak jedzie przede mną to za „ch***” Go nie dogonię”, jedziemy razem i prędkość wzrasta... wcześniej jechałam 12 km/h :( (według Darka 11 km/h :-)).

Gdy Darek decyduje, że jedziemy już do bazy, bo „jesteśmy zmęczeni” nie chce mi się nawet żartować mówiąc: „jesteś zmęczony? :D”. Poddaje się.

Pomimo... było pięknie.
Podobało mi się.
Wiem, że do roweru się przyzwyczaję... już się częściowo przyzwyczaiłam :-)
Muszę tylko nauczyć się jeździć na innych przełożeniach niż w Kellysie ;-)
A większość niedyspozycji związanych było z moją chorobą (I hope) – gdy przyjeżdżam do domu mam temperaturę 38,5, katar, ból gardła, mięśni i stawów.
Pewnie też jeździłam z gorączką...

W klasyfikacji jestem na 4 miejscu, Darek na 25 miejscu.

Opis Darka
Darek – dzięki za kolejny wspólny rajd ;-) i sorki... za wszystko ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 165.07km
  • Czas 09:58
  • VAVG 16.56km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 listopada 2011

Co to za opona? :D

Pisałam wczoraj, że kupiłam nową oponę...
Kupiłam...
Kupiłam nawet dwie opony... /Amiga pytał co to za opona – Merida Race Lite./
...i rower :-)
Decyzję podjęłam jadąc do pracy...
Po pracy, w garsonce, w butach na obcasach pojechałam po rower, który telefonicznie zamówiłam ;-)
Przed sklepem włożyłam do marynarki krótkie spodenki z pampersem i spd i dosiadłam konia ;-)
Czuję go... czuję ją... ja i ona to jedność ;-)
Może trochę dziwnie mi było... ale chyba się przyzwyczaję ;-)
Kocham ją!!!
;-)
Meridka ;-) © kosma100


Meridka ;-) © kosma100


Jutro start w Funex Oriencie – niezły chrzest będzie miała moja Paniusia ;-)

Gdy szykowałam jedzenie na Funex Musta oglądała telewizję ;-)
Musta ogląda TV ;-) © kosma100


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Czwartek, 24 listopada 2011

Dosiadłam w końcu konia :-)


Some things in life are bad
They can really make you mad
Other things just make you swear and curse.
When you're chewing on life's gristle
Don't grumble, give a whistle
And this'll help things turn out for the best...
And...always look on the bright side of life...
Always look on the light side of life...
If life seems jolly rotten
There's something you've forgotten
And that's to laugh and smile and dance and sing.
When you're feeling in the dumps
Don't be silly chumps
Just purse your lips and whistle - that's the thing.
And...always look on the bright side of life...
Always look on the light side of life...
For life is quite absurd
And death's the final word
You must always face the curtain with a bow.
Forget about your sin - give the audience a grin
Enjoy it - it's your last chance anyhow.
So always look on the bright side of death
Just before you draw your terminal breath
Life's a piece of shit
When you look at it
Life's a laugh and death's a joke, it's true.
You'll see it's all a show
Keep 'em laughing as you go
Just remember that the last laugh is on you.
And always look on the bright side of life...
Always look on the right side of life...
(Come on guys, cheer up!)
Always look on the bright side of life...
Always look on the bright side of life...
(Worse things happen at sea, you know.)
Always look on the bright side of life...
(I mean - what have you got to lose?)
(You know, you come from nothing - you're going back to nothing.
What have you lost? Nothing!)
Always look on the right side of life...*


Dzisiaj kupiłam nową oponę.
Nowa oponka :-) © kosma100


Na Harpaganie dobiłam moją starą oponkę, a jutro jedziemy na Funex Orient.

Cały dzień mnie nosiło... nowe decyzje, nowe postanowienia, nowe plany...

Więc nie miałam innego wyjścia, jak tylko dosiąść konia ;-)

Przed 20:00 do Brata. Łosień – Manhattan.
Po 21:00 do domku.

Skrępowana Musta
Musta :-) © kosma100


Trochę inna niż ostatnio ;-)

* Always Look on the Bright Side of Life (from Monty Python)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 24.61km
  • Czas 01:18
  • VAVG 18.93km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 listopada 2011 Kategoria Siostro!!! Basen!!!

Siostro! Basen! (1)

Na basenie z Anią.
Z treningiem nie miało to dużo wspólnego ale... popływałam ;-)

Dzisiaj środa, czas na...
Dzisiaj środa czas na... © kosma100


... basen ;-)

Przy okazji przypominam mój poranny apel.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Środa, 23 listopada 2011

Prośba o pomoc / informacje

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...
Nie rowerowy akcent ale proszę o pomoc...

Witam,
w dniu dzisiejszym, około godziny 8:00, na ulicy Murckowskiej w Katowicach, na trasie Sosnowiec - Tychy - w kierunku Tychów pod wiaduktem, przed zjazdem na stację Orlen kierowca TIRa przycisnął do ściany mojego Kolegę jadącego granatowym Oplem Astrą. Kolega przeleciał przez 3 pasy i zderzył się z jadącym trzecim pasem samochodem.
Kierowca TIRa zatrzymał się na pasie do zjazdu na stację Orlen i stał tam około 5-10 minut, po czym ODJECHAŁ... ZWIAŁ!!!
Kolega w tym czasie pomagał pasażerkom z drugiego samochodu.

Proszę każdego, kto ma jakiekolwiek informację - może widział i pamięta stojącego TIRa. Liczy się każdy szczegół...
Kolega pamięta tylko, że kabina była jasna (może biała). Żadnych szczegółów więcej.
Kabina TIRa prawdopodobnie jest odrapana z prawej strony.

Proszę o pomoc.

Pozdrawiam
Wtorek, 22 listopada 2011 Kategoria Indoring ;-)

Indoring (4)


Aniołowie jeśli tylko są
Kryją się w metalowych bunkrach
Takie listy szybko drą
Chcą mnie dziś, chcą mnie widzieć jutro

Paru kumpli już tam jest
Mówią, że krzyżyk piecze w usta
Nauczeni nie bać się
Tylko coś nie pozwala usnąć

Zawsze iść - rozkaz, który mam we krwi
Małą wojnę w sobie mieć
Z każdym z was walczyć do utraty tchu
I bez złów...

Mogę zwalić ciebie z nóg
Wrogu mój, co wykrzywiasz usta
Nie przepraszaj, tylko wstań
Nigdy już nie zobaczysz lustra

Ludzie są po to, żeby żyć i tańczyć
Ludzie są po to, żeby mogli walczyć
Ludzie są i nie będą nigdy lepsi
Ludzie są...

Tacy są...
Ktoś zapłacił za twój ból
Za szampana łyk
Od tej chwili będziesz mój
Nie odwracaj się
Patrz mi w oczy, patrz*


Podobało mi się :-)
Kręciłyśmy między innymi przy tej piosence ;-)

Dzisiaj kolejne opowiadania Wujka:
OSTATNI AUTOBUS
Czerwona maska wychyliła się zza zakrętu i autobus wyjechał na krótką prostą. Światła sklepowych neonów zaiskrzyły się na szybach. Z sykiem sprężonego powietrza rozsunęły się drzwi. Kierowca nawet nie spojrzał w moją stronę. Widziałem jego profil, gdy burknął:
- Do zajezdni.
Poza mną na przystanku nie było nikogo. Para ziewających policjantów odeszła kwadrans wcześniej, dwie damy o obyczajach lekkich jak hel wsiadły do taksówki. Znów syknęły drzwi. Mokry asfalt zamigotał odbitym światłem kierunkowskazu.
Usiadłem na czwartym fotelu za kabiną kierowcy. Wyprostowałem zmęczone nogi, głowę oparłem o szybę. Do zajezdni było przynajmniej czterdzieści pięc minut jazdy.
- Jak leci, staruszku?
Wewnątrz autobusu panował półmrok. Ale parę rzeczy spostrzegłem. Była wysoka, ładna, zgrabna. Za to rysy twarzy nieco wulgarne, miała coś... tak, to określenie pasowało najbardziej... coś z dziwki.
- Już sobie popatrzyłeś?
Jeszcze nie. Błyszczące pończochy opinały jej długie nogi, a popielata spódniczka była dostatecznie krótka, żeby wywołać kilka przyjemnych skojarzeń. Na bluzkę miała narzucone coś, co pewnie nazywało się bardzo efektownie, ale poza określeniem „granatowy żakiecik” nic jakoś nie przyszło mi do głowy.
- No, to daj teraz ognia.
Usiadła w fotelu przede mną i założyła nogę na nogę. Ja tymczasem pogmerałem w kieszeni, wyjąłem zapalniczkę.
- Uhm, ładna.
Guzik mnie obchodziło, że kierowca wydrze gębę, gdy tylko poczuje zapach dymu. Błysnął płomyk.
Wyraziste zielone oczy, mały prosty nos, pełne usta. Makijaż delikatny, prawie niewidoczny; skóra gładka, pozbawiona nawet zmarszczek mimicznych. Trochę lalkowata, przeszło mi przez głowę. I chyba skądś ją znam.
- I jak wypadłam? – wypuściła strużkę dymu.
- Cztery plus.
- Szkoda, liczyłam na więcej. Potrzymaj.
Oddała mi papierosa. Bez najmniejszego wstydu podciągnęła spódniczkę i poprawiła zapięcie pończochy. Udawanie, że patrzę w inną stronę uznałem w tej sytuacji za zbytek galanterii.
- Może być „piątka” – mruknąłem, gdy skończyła.
- Miły jesteś – cmoknęła mnie w koniec nosa. Zrobiła to tak naturalnie, jakbyśmy się znali co najmniej dwie godziny, a nie pięć minut. Było w jej stroju coś drażniącego. Biała, prawie szkolna bluzka nie pasowała do błyszczących pończoch, buty na wysokim obcasie dziwnie kontrastowały ze spokojną, popielatą spódniczką. Odwróciłem głowę, spojrzałem w okno.
- Już ci się nie podobam.
Temu kierowcy bardzo spieszyło się do domu. Światła ulicy zlały się w jedną linię barw. Przez chwilę miałem wrażenie, że pudło autobusu zaczyna pękać.
Dziewczyna wstała, uchyliła okno, wyrzuciła niedopałek. Autobus wszedł ostro w zakręt, głośno zgrzytnęły łącza przegubu. Z wdziękiem poleciała na moje kolana; jej ramię poczułem na karku. Musiała mieć w tym dużą praktykę, bo cały incydent wyglądał na zupełnie przypadkowy.
- A teraz jak?
- Celująco. Przez chwilę myślałem, że chce mi odryżć usta. Przyssała się do nich tak, jakby od tego zależało uratowanie połowy Europy. Szarpnąłem głowę w bok.
- Nie wysilaj się. Dawno przekroczyłem pięćdziesiątkę. A kiedy widzę nagą kobietę, wiem że coś powinienem zrobić, ale nie pamiętam co.
- Łżesz bez przekonania i wbrew sobie. To, co czuję pod prawym udem, nie jest chyba kluczem do mieszkania. Ciągle wojownik?
-Emerytowany i znudzony. Wolę nie słyszeć tego, co ten facet zza kierownicy mógłby mieć na nasz temat do powiedzenia.
- Jedzie za szybko, żeby gapić się w tył. Poza tym przysłania nas ściana kabiny.
Ponownie spojrzałem w okno. Kierowca chyba zwariował – gnał przez centrum miasta ponad setkę.
- Popatrz na mnie. Kogoś ci przypominam, prawda? Przed chwilą o tym pomyślałeś.
Do autobusu wpadło mocniejsze światło.
Ładne, delikatne rysy. Uroda subtelna, pełna ciepła, trochę jakby nierealna. Gorączkowo szukałem tej twarzy w pamięci i wciąż trafiałem w pustkę. Ale z pewnością gdzieś już tę dziewczynę widziałem. Może nie ją samą. Raczej matkę.
- Przypomnij sobie: pokój z oknem wychodzącym na zaniedbany ogród.
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Na środku okrągły stół z trzema krzesłami. Pod ścianą etażerka, na niej staromodne radio z zielonym okiem. Dalej szeroki tapczan przykryty jasną narzutą.
- Nie pamiętam. Zejdź już.
Wstała nagle, odeszła dwa kroki.
- Zawsze widziałeś to tak.
Jedną rękę oparła o wyimaginowaną futrynę. Drugą, niby to zawstydzona i niepewna, uniosła skraj spódniczki tak, że mogłem zobaczyć podwiązki.
Serce gwałtownie ruszyło mi do gardła. Poczułem się jak ktoś, kto u szczytu schodów stracił nagle równowagę. Błyszczące pończochy. Wtedy takich nie było. Mogły istnieć tylko w wyobraźni. W mojej. Pantofle na wysokim obcasie, błyszczące pończochy i szkolna, biała bluzka. Takie zestawienie można było tylko wymyśleć. Ale tę twarz widywałem naprawdę. Należała do dziewczyny ze starszej klasy. Nie taka piękna, nie tak gładka, jednak realna. Idealne rysy? Nie. Tylko wyidealizowane. Wyidealizowane rysy postaci z sennych marzeń. Tamtej dziewczyny nigdy nie poznałem. Za wysokie progi. Mogłem o niej tylko rozmyślać.
- Kim jesteś? Po co to wszystko?
Mocnym ruchem zdarła z siebie spódnicę. Nie wiedzieć czemu, biel jej ud wydała mi się przerażająca. Chciałem coś powiedzieć, ale zabrakło mi tchu. Jak na zwolnionym filmie, kołysząc biodrami, ruszyła ku mnie. Usłyszałem jej głos, teraz jakby zmieniony, który cedził powoli każde słowo:
- Nie bój się. To będzie przyjemne.
Usiadła okrakiem na moich kolanach, ramieniem oplotła kark.
- Powiedz, że to nieprawda – wycharczałem.
- Ależ to prawda, mój miły. Wiedziałeś przecież, że któregoś dnia przyjdę.
- Chryste, ale nie teraz i nie w tym miejscu.
- Nie ma złego czasu i złych miejsc.
Wpiła się ustami w moje usta. Jej ramię niczym żelazna obręcz zaczęło zgniatać mi kark. Resztką sił usiłowałem zepchnąć ją z siebie, resztką woli próbowałem zamknąć oczy. Delikatną, subtelną twarz pokryły rysy zmarszczek. Skóra zaczęła pękać i złazić płatami, odsłaniając mięso, ścięgna, tkankę tłuszczową. Oczy spłynęły w krwawych strugach, a włosy zmieniły się w czarną zgorzel, zza której wyzierały nagie kości czaszki.
- Przecież mówiłam ci, że to będzie przyjemne.

Przed bramą zajezdni kierowca wyhamował ostro, otworzył drzwi kabiny i wrzasnął:
- Koniec jazdy!
Zaniepokojony zbyt długą ciszą, zapalił wewnętrzne oświetlenie, i wylazł zza kierownicy. Jedyny pasażer autobusu, wtulony w fotel, z przekrzywioną głową, wyglądał jakby spał.
- Niech cię diabli!
Kierowca chwycił siedzącego za ramiona, szarpnął energicznie i ryknął:
- Panie! Koniec kursu!
Głowa tamtego opadła w tył, zwiotczałe ciało osunęło się z fotela i z tępym stukiem uderzyło o podłogę. Spod półprzymkniętych powiek patrzyły w sufit szkliste, martwe oczy.

* Lady Pank - "Mała wojna".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 listopada 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Mad black cat ;-)

Mad black cat
podtytuł:
Dookoła Łośnia w 15 minut :-)

Na naszą słabość i biedę,
niemotę serc i dusz.
Na to, że nas nie zabiorą
do lepszych gór i mórz.
Na czarnych myśli tłok,
na oczy pełne łez
lekarstwem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Na ludzką podłość i małość,
na oschły Boży chłód.
Na to, że nic się nie stało,
a zdarzyć miał się cud.
Na szary mysi strach,
bliźniego drogi gest,
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Tu kukły ludźmi się bawią,
tu igra z nami czas.
Tu wielkie młyny nas trawią
i pył zostaje z nas.
Na to, że z pyłu pył
i za początkiem kres
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Na krajów nędzę i smutek,
na okazałość państw,
policję, kłamstwo i nudę,
potęgę małych draństw.
Na nocny serca bój,
że człowiek żył jak pies
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli miłość jest...*


A oto Musta, którą "zrobił" amiga :-) On to potrafi kobietę doprowadzić do... szaleństwa ;-)
Mad cat Musta © kosma100


Mad cat Musta © kosma100


Mad cat Musta © kosma100



Rankiem o(d)prowadzam Amigę zagranicę Łośnia.
Po drodze zaliczamy pomnik Żołnierzy oraz Hutę Katowicę.
Żegnamy się i pedałuję do domku.
Popołudniu telefon (który udało mi się reanimować) dzwoni i głos mojego osobistego Fadera pyta czy przyjadę na obiad... Przyjadę.
Zatem jadę ;-)
Później okazało się, że fajnie by było "jakbym wyskoczyła z 200 zł". Więc wsiadam na rower i pedalę do najbliższego bankomatu i z powrotem.
Posiadówy część dalsza i wracam do domku.

*Buldog - "Jeżeli jest".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 21.33km
  • Czas 01:14
  • VAVG 17.29km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2011 Kategoria Ponad 100 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;)

Pętla: Częstochowa – Zielona Góra – Olsztyn – Dąbrowa Górnicza :-)


Bez myśli, bez słów, bez snów,
Bez dzieci, beze mnie, bez Ciebie,
Bez uczuć, empatii, bez domu,
Bez czasu, nadziei, i szans.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół
Coraz piękniejszy jest ludzki smród,
A skóra z każdym dniem młodsza,
Pomalowane twarze, wygolone krocza,
Kto tu mężczyzną, a kto kobietą jest.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół*


Dzisiaj z amigą postanowiliśmy przejechać (i rozdziewiczyć ;-)) trasę Częstochowa – Dąbrowa Górnicza szlakami jurajskimi.
Nigdy nie byłam na zamku w Olsztynie...
Umawiam się więc z Poisonkiem i uzyskuję akceptację planu, by Arek robił za przewodnika ;-)
Na dworcu w Częstochowie, gdzie amiga poszedł zaliczać punkty do swojej kolekcji :D
Dworzec Częstochowa © kosma100


Pedalimy w stronę Poisonka, który oprowadzi nas po okolicy.
Spotykamy naszego przewodnika i już w trójkę pedalimy dalej.
Obok Huty mkniemy na żydowski cmentarz.
Szkoda, że zamknięty :(
Cmentarz żydowski w Częstochowie © kosma100


Jest jednym z największych kirkutów w Polsce. Zajmuje powierzchnię około 8,5 ha i obecnie niemal w całości porośnięty jest lasem. Znajduje się na nim około 4–5 tysięcy macew, zarówno z polskimi, jak i hebrajskimi inskrypcjami, w większości oplecionych bluszczem.

Następnie jedziemy na Górę Ossona gdzie amiga zrywa łańcuch ;-)
Łamacz łańcuchów w akcji © kosma100


A ja z uporem maniaka chcę podjechać na sam czubek... Trzecim razem prawie mi się udaje... zaliczyć glebę i wjechać... no cóż... następnym razem? :D
Góra Ossona © kosma100


Kapliczka na górze Ossona © kosma100


Widok z góry Ossona © kosma100


Fota by amiga – Ja z Arkiem ;-)
Kosma & Poisonek na górze Ossona © kosma100


Zaliczamy Zieloną Górę
Zielona Góra ;-) © kosma100


Następnie zamek w Olsztynie
Olsztyn - zamek © kosma100


Na zamku jesteśmy świadkami rozmowy „moherów” o kremacji... „poganie niech się palą ja się nie spalę!!! to czarownice palili....” :-) jakby panie wiedziały, że mam czarnego kota, chcę się spalić i nie chodzę do kościoła... to by mnie spaliły na stosie ;-)

Chłopcy padają słuchając tekstów konwersujących pań ;-) © kosma100


Odwiedzamy kultowe miejsce częstochowskich rowerzystów - „Bar u kota”. Nie wiem czy kultowym jest przez bar czy przez kota (oba specyficzne) ;-)
Bar u kota © kosma100


Kot z "Baru u kota" © kosma100


Mam tylko nadzieję, że moja Musta nie będzie taka (i nie chodzi mi o barwę sierści ;-))
Kot z "Baru u kota" © kosma100



Rozstajemy się z Poisonkiem, wypijamy grzane i kręcimy dalej.
Tam gdzie (jak to Arek powiedział) „poziomice nic nie znaczą :-))
Tam gdzie poziomice nic nie znaczą :-) © kosma100


Piach, piach, piach... „Amiga! Czy ja Ci już mówiłam? Że nie cierpię piachu!!!”
Zaliczamy kapliczkę Św. Idziego.
Kapliczka Św. Idziego © kosma100


następnie w drodze na Złoty Potok... w szczerym polu spotykamy samochód i dwie suki... następnie jeszcze jeden radiowóz.... hmmm ciekawe :-)
W Złotym Potoku oglądamy zespół pałacowy.
Pałac w Złotym Potoku © kosma100


Później zaliczamy Bramę Twardowskiego
Brama Twardowskiego © kosma100


Trochę błędnej nawigacji i dodajemy sobie terenu ;-) Wyskakujemy w końcu na asfalt i pędzimy w kierunku domu, by zdąrzyć przed zmrokiem.
Po drodze – zamek w Siewierzu.
Zamek w Siewierzu © kosma100


Docieramy do Łośnia o, w miarę, ludzkiej godzinie. Szybkie zakupy i... partyjki w scrabble ;-)

Amiga – dzięki za fajny dzionek, a raczej fajną dobę ;-)
* Buldog - „Kremacja”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 110.01km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 listopada 2011 Kategoria Indoring ;-)

Indoring (3)

Dzisiaj, po ponad tygodniowej przerwie, Indoring :-)
Przerwa spowodowana pracą w fabryce - trzeba wykonać 300 % normy... ja nie dam rady?
:-)
Ale miło było ;-)
Z nową prowadzącą, muzyka do bani ale bardzo szybko zleciała ta godzinka... chyba byłam wyposzczona ;-)

Zdjęcie z KKW2011 - muszę uzupełnić wpisy...
Samotny jeździec, tzn. pływak, żeglarz ;-) © kosma100


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Sobota, 12 listopada 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

A fabryka dymi... :)

Rankiem, przy temperaturze – 3,5 (minus trzy i pół) stopnia od Brata do domku.
Po szybach samochodów, widać, że jest zimno...
Zimno... © kosma100


Po drodze na zakupy do Lidla – Goście jadą ;-) trzeba lodówkę wyposażyć w coś więcej niż światło ;-)

Hmmm... tylko jak ja to wszystko zapakuję?
Zakupy... to trzeba wszystko jakoś przewieźć rowerem... :-) © kosma100


Udaje mi się zapakować do plecaka... lekko nie jest i udaje mi się zepsuć zasuwak... mam wrodzoną zdolność psucia zasuwaków ;-)

Wracam do domku, bo czeka mnie dużo pracy... pracy nie związanej z domem lecz z fabryką...
Duże wyzwanie przede mną...

Później Tata wzywa na ratunek utopionemu telefonowi w herbacie...
Pojechałam...
I nie żałuję ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 18.20km
  • Czas 01:02
  • VAVG 17.61km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl