Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2000
Dystans całkowity: | 6.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 00:18 |
Średnia prędkość: | 20.00 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 1.00 km i 0h 03m |
Więcej statystyk |
Sobota, 29 lipca 2000
Po małej niezgodności zdań z moim
Po małej niezgodności zdań z moim Towarzyszem wycieczki, opuszczam schronisko gdy On jest w łazience...
Od tego momentu jadę sama ;)
Dzień szósty wycieczki nad morze ;)
Ilość kilometrów - 96 km.
Trasa:
Kartuzy - Przodkowo - Pomieczyno - Łebno - Szemud - Przetoczyno - Wejherowo - Domatówko - Świecino - Goszczyno - Sławoszyno - Karwia - Jastrzębia Góra - Władysławowo
Jakub Wejher w Wejherowie ;)
Gdzieś po drodze
Nad morzem ;)
Podsumowanie - RAZEM 752 kilometry w sześć dni ;D
(Nie) blada i dumna wracam pociągiem do domu ;))))))
Od tego momentu jadę sama ;)
Dzień szósty wycieczki nad morze ;)
Ilość kilometrów - 96 km.
Trasa:
Kartuzy - Przodkowo - Pomieczyno - Łebno - Szemud - Przetoczyno - Wejherowo - Domatówko - Świecino - Goszczyno - Sławoszyno - Karwia - Jastrzębia Góra - Władysławowo
Jakub Wejher w Wejherowie ;)
Gdzieś po drodze
Nad morzem ;)
Podsumowanie - RAZEM 752 kilometry w sześć dni ;D
(Nie) blada i dumna wracam pociągiem do domu ;))))))
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 lipca 2000
Dzień piąty wyprawy nad morze
Dzień piąty wyprawy nad morze ;)
Ilość kilometrów - 125 km.
Trasa:
Tuchola - Komorza - Woziwoda nad Brdą - Legbąd - Czersk - Brusy - Lubnia - Drzemiany - Lipuska Huta - Korne - Kościerzyna - Kaliskie Kościerskie - Kłobuczyno - Wieżyca - Egiertowo - Somonino - Kartuzy.
Boskie!!!! - "LODY PODAJEMY PRZEZ SERWETKĘ" ;))))))))))
Wieżyca
Opis będzie może ;)
Ilość kilometrów - 125 km.
Trasa:
Tuchola - Komorza - Woziwoda nad Brdą - Legbąd - Czersk - Brusy - Lubnia - Drzemiany - Lipuska Huta - Korne - Kościerzyna - Kaliskie Kościerskie - Kłobuczyno - Wieżyca - Egiertowo - Somonino - Kartuzy.
Boskie!!!! - "LODY PODAJEMY PRZEZ SERWETKĘ" ;))))))))))
Wieżyca
Opis będzie może ;)
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 lipca 2000
Dzień czwarty wyprawy
Dzień czwarty wyprawy nad morze ;)
Ilość kilometrów - 145
Trasa:
Inowrocław - Pakość - Barcin - Łabiszyn - Szubin - Samoklęski - Nakło nad Notecią - Mrocza - Więcbork - Sępólno Krajeńskie - Tuchola.
Opis może będzie - jak znajdę notatki... gdzieś się zawieruszyły ;)
Ilość kilometrów - 145
Trasa:
Inowrocław - Pakość - Barcin - Łabiszyn - Szubin - Samoklęski - Nakło nad Notecią - Mrocza - Więcbork - Sępólno Krajeńskie - Tuchola.
Opis może będzie - jak znajdę notatki... gdzieś się zawieruszyły ;)
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 lipca 2000
Dzień trzeci wyprawy nad morze
Dzień trzeci wyprawy nad morze ;)
Ilość kilometrów - 96 km.
Trasa:
Grzegorzew - Wrząca Wlk. - Kamień - Sompolno - Wierzbinek - Piotrków Kujawski - Radziejów - Chełmce - Gocanowo - Kruszwica - Tupadły - Inowrocław.
A jednak ranek jest rewelacyjny i nic nie wskazuje na to, że prognoza się sprawdzi ;)
Po porannej pogawędce z gospodarzem, który woli polowanie na płeć a nie na płocie oraz po obejrzeniu wspaniałej świnii chińskiej opuszczamy gospodarstwo agroturystyczne "Pasieka".
Pogoda super, słońce daje mi w prezencie na jakiś czas rękawiczki i skarpetki oraz spodenki ;)
W Kruszwicy po zwiedzeniu Mysiej Wieży delektujemy się wyrobem bydgoskiego browaru - piwem "Bractwo" i chociaż jest to małe piwo muszę sobie po nim odpocząć, bo moje kończyny odmawiają mi posłuszeństwa na około pół godziny ;)
Na Mysiej wieży ;)
Ja i .... Popiel ;)
Bez przeszkód dojeżdżamy do Inowrocławia.
Znajdujemy schronisko, w którym mamy zarezerwowane noclegi. Dzień minął bez incydentów, za to noc była okropna.
Bo otóż w tym schronisku nocowały dwie delegacje z firm oraz grupka młodzieży.
Mówią, że młodzież się źle zachowuje, ale to co wyprawiali goście z firm przechodzi ludzkie pojęcie!
Spuszczeni z łańcucha, wypuszczeni z pod pantofla wpadli w taki stan, że nawet łoś na rykowisku zachowuje się lepiej ;)
Ilość kilometrów - 96 km.
Trasa:
Grzegorzew - Wrząca Wlk. - Kamień - Sompolno - Wierzbinek - Piotrków Kujawski - Radziejów - Chełmce - Gocanowo - Kruszwica - Tupadły - Inowrocław.
A jednak ranek jest rewelacyjny i nic nie wskazuje na to, że prognoza się sprawdzi ;)
Po porannej pogawędce z gospodarzem, który woli polowanie na płeć a nie na płocie oraz po obejrzeniu wspaniałej świnii chińskiej opuszczamy gospodarstwo agroturystyczne "Pasieka".
Pogoda super, słońce daje mi w prezencie na jakiś czas rękawiczki i skarpetki oraz spodenki ;)
W Kruszwicy po zwiedzeniu Mysiej Wieży delektujemy się wyrobem bydgoskiego browaru - piwem "Bractwo" i chociaż jest to małe piwo muszę sobie po nim odpocząć, bo moje kończyny odmawiają mi posłuszeństwa na około pół godziny ;)
Na Mysiej wieży ;)
Ja i .... Popiel ;)
Bez przeszkód dojeżdżamy do Inowrocławia.
Znajdujemy schronisko, w którym mamy zarezerwowane noclegi. Dzień minął bez incydentów, za to noc była okropna.
Bo otóż w tym schronisku nocowały dwie delegacje z firm oraz grupka młodzieży.
Mówią, że młodzież się źle zachowuje, ale to co wyprawiali goście z firm przechodzi ludzkie pojęcie!
Spuszczeni z łańcucha, wypuszczeni z pod pantofla wpadli w taki stan, że nawet łoś na rykowisku zachowuje się lepiej ;)
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 lipca 2000
Dzień drugi wyprawy nad morze
Dzień drugi wyprawy nad morze ;)
Ilość kilometrów - 157 km.
Trasa:
Krzemieniewice - Kamieńsk - Kalisko - Bełchatów - Wygoda - Zelów - Buczek - Łask - Boraszewice - Szadek - Wierzchy - Bałdrzychów - Balin - Uniejów - Dąbie - Skobielice - Grzegorzew.
Wyruszamy tradycyjnie o 8:20. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że mój wspaniały Klein znowu zaczął pokazywać swoje humory :(
W Gorczynie (3 km od Łasku) zdawało mi się, że coś jest nie w porządku z moim lewym pedałem. Okazało się, że nie było to tylko moje "widzimisię", ponieważ po około 500 metrach lewa korba zerwała połączenie z rowerem i zaczęła radośnie kołysać się na nosku na mojej nodze :(
Szczęście w nieszczęściu stało się to blisko pewnego gospodarstwa, w którym uratował mnie tamtejszy rolnik użyczając klucza nasadowego ;)
Zadowolenie z wykonanej naprawy szybko się rozwiało, a raczej przepędził je zaczynający padać deszcz :(
Po dotarciu do Łasku przerwa na jedzenie i czekamy aż deszcz się nami znudzi ;)
W międzyczasie rozmowa z Remikiem i taksówkarzem. Czekaliśmy, czekaliśmy i jakoś się nie doczekaliśmy. Deszcz był tak upierdliwy, że w ogóle nie chciał nam odpuścić :(
Trudno: decyzja zapadła - wyruszamy w dalszą podróż.
Wpadam jeszcze do sklepu, żeby kupić klucz do przykręcenia korby. Tam spotykam niesamowicie uprzejmego i przystojnego gościa, który służy mi pomocą i przykręca jeszcze raz, solidnie nieposłuszną część.
Wyruszamy w strugach deszczu. Podróż do oddalonego o 50 kilometrów Uniejowa jest dla mnie piekłem! Oprócz fizycznego cierpienia, psychika jest w opłakanym stanie.
Przemoknięta do ostatniej nitki i przemarznięta do tego stopnia, że nie czuję palców docieram do Uniejowa.
Tam odpoczynek i jedzonko. Chociaż nie wiem czy siedzenie na deszczu w przemokniętym ubraniu i ciamkanie suchych bułek można nazwać odpoczynkiem.
Gdy już mamy dosyć lodowatego wiatru smagającego nasze wykończone cielska wyruszamy dalej.
Docieramy do Grzegorzewa, gdzie będziemy spać w stodole.
Stodoła! Brzmi strasznie, ale warunki naprawdę luksusowe - ciepła woda, czyściutka pościel i nawet grzejnik, na którym suszymy nasze przemoknięte rzeczy.
Nic dodać, nic ująć.
Jest nawet telewizor, w którym obejrzałam właśnie prognozę pogody na jutro i się załamałam - deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz :(
Jutro środa - kto wie, czy nie wrócę jutro do domu i nie dam tym satysfakcji pewnej osobie ;)))
Ilość kilometrów - 157 km.
Trasa:
Krzemieniewice - Kamieńsk - Kalisko - Bełchatów - Wygoda - Zelów - Buczek - Łask - Boraszewice - Szadek - Wierzchy - Bałdrzychów - Balin - Uniejów - Dąbie - Skobielice - Grzegorzew.
Wyruszamy tradycyjnie o 8:20. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że mój wspaniały Klein znowu zaczął pokazywać swoje humory :(
W Gorczynie (3 km od Łasku) zdawało mi się, że coś jest nie w porządku z moim lewym pedałem. Okazało się, że nie było to tylko moje "widzimisię", ponieważ po około 500 metrach lewa korba zerwała połączenie z rowerem i zaczęła radośnie kołysać się na nosku na mojej nodze :(
Szczęście w nieszczęściu stało się to blisko pewnego gospodarstwa, w którym uratował mnie tamtejszy rolnik użyczając klucza nasadowego ;)
Zadowolenie z wykonanej naprawy szybko się rozwiało, a raczej przepędził je zaczynający padać deszcz :(
Po dotarciu do Łasku przerwa na jedzenie i czekamy aż deszcz się nami znudzi ;)
W międzyczasie rozmowa z Remikiem i taksówkarzem. Czekaliśmy, czekaliśmy i jakoś się nie doczekaliśmy. Deszcz był tak upierdliwy, że w ogóle nie chciał nam odpuścić :(
Trudno: decyzja zapadła - wyruszamy w dalszą podróż.
Wpadam jeszcze do sklepu, żeby kupić klucz do przykręcenia korby. Tam spotykam niesamowicie uprzejmego i przystojnego gościa, który służy mi pomocą i przykręca jeszcze raz, solidnie nieposłuszną część.
Wyruszamy w strugach deszczu. Podróż do oddalonego o 50 kilometrów Uniejowa jest dla mnie piekłem! Oprócz fizycznego cierpienia, psychika jest w opłakanym stanie.
Przemoknięta do ostatniej nitki i przemarznięta do tego stopnia, że nie czuję palców docieram do Uniejowa.
Tam odpoczynek i jedzonko. Chociaż nie wiem czy siedzenie na deszczu w przemokniętym ubraniu i ciamkanie suchych bułek można nazwać odpoczynkiem.
Gdy już mamy dosyć lodowatego wiatru smagającego nasze wykończone cielska wyruszamy dalej.
Docieramy do Grzegorzewa, gdzie będziemy spać w stodole.
Stodoła! Brzmi strasznie, ale warunki naprawdę luksusowe - ciepła woda, czyściutka pościel i nawet grzejnik, na którym suszymy nasze przemoknięte rzeczy.
Nic dodać, nic ująć.
Jest nawet telewizor, w którym obejrzałam właśnie prognozę pogody na jutro i się załamałam - deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz :(
Jutro środa - kto wie, czy nie wrócę jutro do domu i nie dam tym satysfakcji pewnej osobie ;)))
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 lipca 2000
Dzień pierwszy wyprawy
Dzień pierwszy wyprawy nad morze ;)
Ilość kilometrów - 133 km.
24.07.2000
Trasa: Łosień - Siewierz - Myszków - Żarki - Janów - Św. Anna - Gidle - Radomsko - Kamieńsk - Gorzkowice - Krzemieniewice
Relacja napisana w 2000 roku, więc wybaczcie ;)
Spóźniony (przeze mnie) wyjazd z Łośnia o godzinie 8:20. Siewierz - godz. 9:00, przystanek przy kiosku, bo Grzesiek chce sobie kupić gazetę. Ja, wspaniałomyślnie chcę dopompować powietrza i pss... tyle go widzieli.
Okazało się, że dętka, podarowana mi przez nieznajomego rowerzystę w parku w Chorzowie i łatana dwa razy, odmówiła posłuszeństwa i po prostu pękła!
No to pół godziny z głowy. Następne pół godziny też mogliśmy sobie darować z tej prostej przyczyny, że koło naprawione było "ciut" niefachowo - czułam się jakbym ujeżdżała nieposkromionego rumaka a nie jeździła na rowerze.
Więc po tych wszystkich perypetiach ruszamy w drogę (o godzinie 9:55).
W Przyrowie (67 km) jesteśmy o 11:40, robimy sobie przerwę na Kubusia i banany.
Wyruszamy o godz. 12:15. Podróż mija bez specjalnych niespodzianek i w Radomsku (104 km) zjawiamy się o godzinie 13:40. Po zakupach i małym co nieco ruszamy o 14:30 i kierujemy się w stronę Kamieńska.
W Gorzkowicach (127 km) jesteśmy o 15:25 - pora na telefon do domku ;) Można zaszaleć, bo do miejsca noclegu tylko około 6km - więc lody, napoje i czego dusza zapragnie ;)
Okazuję się, że kupienie zimnej Coca - coli lub Mirindy może być większym problemem niż spotkanie jednorożca w lesie w Łośniu.
Ruszamy o 15:50 myśląc tylko o gorącej kąpieli.
Po około 2 km łapie nas deszczyk, ale jest raczej przyjemnością niż utrapieniem, więc nie bulwersujemy się za bardzo.
O 16:15 jesteśmy na miejscu.
Domek niczego sobie. Na pewno lepszy niż domek Kłapouchego :]. Rzucam manatki, wyjmuję ręcznik i mydło i biegnę do łazienki, żeby przeżyć rozkoszne chwile pod prysznicem i zmyć brud drogi.
Temperatura wody niczym w Namestovie (lodowata!) Ale cóż - nie to się ma co się lubi ale lubi się to co się ma!
Nie ma co narzekać...
Po urodzinowym szampanie i wafelkach pora na sen...
Ilość kilometrów - 133 km.
24.07.2000
Trasa: Łosień - Siewierz - Myszków - Żarki - Janów - Św. Anna - Gidle - Radomsko - Kamieńsk - Gorzkowice - Krzemieniewice
Relacja napisana w 2000 roku, więc wybaczcie ;)
Spóźniony (przeze mnie) wyjazd z Łośnia o godzinie 8:20. Siewierz - godz. 9:00, przystanek przy kiosku, bo Grzesiek chce sobie kupić gazetę. Ja, wspaniałomyślnie chcę dopompować powietrza i pss... tyle go widzieli.
Okazało się, że dętka, podarowana mi przez nieznajomego rowerzystę w parku w Chorzowie i łatana dwa razy, odmówiła posłuszeństwa i po prostu pękła!
No to pół godziny z głowy. Następne pół godziny też mogliśmy sobie darować z tej prostej przyczyny, że koło naprawione było "ciut" niefachowo - czułam się jakbym ujeżdżała nieposkromionego rumaka a nie jeździła na rowerze.
Więc po tych wszystkich perypetiach ruszamy w drogę (o godzinie 9:55).
W Przyrowie (67 km) jesteśmy o 11:40, robimy sobie przerwę na Kubusia i banany.
Wyruszamy o godz. 12:15. Podróż mija bez specjalnych niespodzianek i w Radomsku (104 km) zjawiamy się o godzinie 13:40. Po zakupach i małym co nieco ruszamy o 14:30 i kierujemy się w stronę Kamieńska.
W Gorzkowicach (127 km) jesteśmy o 15:25 - pora na telefon do domku ;) Można zaszaleć, bo do miejsca noclegu tylko około 6km - więc lody, napoje i czego dusza zapragnie ;)
Okazuję się, że kupienie zimnej Coca - coli lub Mirindy może być większym problemem niż spotkanie jednorożca w lesie w Łośniu.
Ruszamy o 15:50 myśląc tylko o gorącej kąpieli.
Po około 2 km łapie nas deszczyk, ale jest raczej przyjemnością niż utrapieniem, więc nie bulwersujemy się za bardzo.
O 16:15 jesteśmy na miejscu.
Domek niczego sobie. Na pewno lepszy niż domek Kłapouchego :]. Rzucam manatki, wyjmuję ręcznik i mydło i biegnę do łazienki, żeby przeżyć rozkoszne chwile pod prysznicem i zmyć brud drogi.
Temperatura wody niczym w Namestovie (lodowata!) Ale cóż - nie to się ma co się lubi ale lubi się to co się ma!
Nie ma co narzekać...
Po urodzinowym szampanie i wafelkach pora na sen...
- DST 1.00km
- Czas 00:03
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze