Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2009

Dystans całkowity:2187.53 km (w terenie 241.00 km; 11.02%)
Czas w ruchu:135:27
Średnia prędkość:16.15 km/h
Maksymalna prędkość:44.60 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:75.43 km i 4h 40m
Więcej statystyk

Konkurs - ile ważą warkocze Kosmy? :D

Konkurs - ile ważą warkocze Kosmy? :D

Dzisiaj skontaktowałam się z firmą, której wysłałam moje warkocze. Wiem już ile dostanę za moje (już nie moje) włosy :-)

Ogłaszam więc konkurs.
Kto jest chętny może odpowiedzieć na pytania konkursowe:
1. Ile ważą warkocze Kosmy?

2. Na ile wycenili warkocze Kosmy? (ile złotych za kilogram?).

Nagrodą w konkursie jest piwko oraz degustacja tego trunku w towarzystwie Kosmy :)
Czas do kiedy można odpowiadać na pytania: 30 czerwca, godz. 23:59.

Dobrej zabawy życzę :)

Do pracy - i znowu rekord - znowu za późno wyjechałam, bo się zagadałam z Młynarczykiem :-)

W nocy - powrót z pracy.
Od Sosnowca mokro - widać był deszcz i burza - a ja miałam szczęście i nie zmokłam.
Po drodze wstąpiłam do Żabki, bo mi narobili smaka 1 i smaka 2 na browca dzisiaj na bikestats :-) a tu się okazało, że Żabka, która jest czynna do 23:00 o 22:50 jest już zamknięta (czyli nie tylko Helenkowe Żabki tak mają)...


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :)
  • DST 33.45km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 23.07km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ride the Lightning...

Ride the Lightning...

Po co tyle światła ? - lepiej jest nie widzieć nic.
Po co tyle wódki ? - ile w końcu można pić ?
Po co tyle wojska ? - bez tego można zabić.
Po co tyle domów - w szałasach można żyć ...

PO CO TYLE TEGO
DLA KOGO TO I KOMU ?
PO CO TYLE TEGO
PO CO TO ? - PO CO TO ?

Po co tyle światła ? - lepiej jest nie wiedzieć nic.
Po co tyle wiary ? - i tak wierni będą wierzyć.
Po co tyle fabryk ? - produkują tylko gaz.
Po co tyle granic - i tak zbyt wiele dzieli nas.

PO CO TYLE TEGO ?...

Po co tyle tego, po co tyle komu ?
Po co tyle tego, po co to i to i to i to ?
Po co tyle tego, po co tyle komu ?
Po co tyle tego, po co to i tamto ?
Po co ty, po co ja i po co oni ?
Po co my, po co wy i po co oni ?
Po co tyle tego, po co tyle komu ?
Pp co ty, po co ja i po co oni są ?
...nie wiem...


Do pracy w ciepłym deszczyku i w burzy.
Jak ja się boję burzy... a jechałam przez pewien czas w jej środku...
MASAKRA...

Wieczorem, późnym wieczorem dodam, że bardzo późnym wieczorem a nawet napiszę, że nocą - z pracy.
Fajnie się jechało - ciepło, nie za ciepło, nie pada deszcz, nie grzmi, mały ruch... ale...
ale...
ale...
przy Stawikach w Sosnowcu trochę mi pikawa wariowała - dawno nie jeździłam po ciemku, a do tego taka okolica...

Ale dojechałam cała do domku i to się liczy ;-)

Hamulce - jedna, wielka żenada - jutro jadę do sklepu po klocki hamulcowe - coś z tym muszę zrobić... no i po okulary, bo na BO zgubiłam okulary a dzisiaj jak jechałam z pracy to wpadła mi muszka albo jakiś paproch i była tragedyja :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.77km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 21.37km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient - powrót do czterech ścian...

Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.

To szkiełko wszystko potrafi, na każde pytanie odpowie, wystarczy wziąć je do ręki i wszystko będzie różowe, wystarczy wziąć je do ręki, usypać ziarnko fantazji i już za chwile można dolecieć aż do gwiazdy.

Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.

To szkiełko nigdy nie płacze, zawsze jest w dobrym humorze, to szkiełko wszystko rozumie, każdemu chętnie pomoże, wystarczy wziąć je do ręki ziarnko fantazji dosypać i już za chwile można z panem Kleksem w świat pomykać.

Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.



Dzisiaj jest rajd rekreacyjny.
Ruszamy!
Po paru kilometrach postanawiamy poinformować organizatorów by na nas (na Igorka, Anetkę, mnie i Asiczkę oraz Darka) nie czekali bo i tak nie przejedziemy całej trasy...
Młynarz informuje, że dogonił „peleton” i jedzie z Wiktorem całą trasę.
A ja przypominam sobie, że Oni nie maja ani kasy, ani picia, ani jedzenia... NIE DOBRZE!!!
Więc Darek rusza do nich by Ich uratować ;)

Ekipa Pań + Igorek ogląda ruiny zamku, gdzie robi foty a następnie zasiada na ławeczkach nad stawikiem w celu konsumpcji, degustacji i rozmów.
Wszystko to odbywa się w rytmie disco – techno ze stojącego na ulicy auta z otwartymi drzwiami ;)))))))))) ;p

Ruiny zamku
Ruiny © kosma100


Ruiny zamku again.
Ruiny zamku BO © kosma100


Ruiny zamku na dalszym planie...
Ruiny zamku i nie tylko ;-) © kosma100


Ruiny zamku na dalszym planie again...
Dziewczyny z Bikestats rządzą!!! © kosma100


Po posiedzeniu przy stawiku, uzupełnieniu płynów i lodzikach i bocianach (niektóre kobiety widzą 3 a niektóre 2 ;p) ruszamy poganiane przez Igorka do bazy.

Dojeżdżamy do bazy... Pan – właściciel „bazy” widząc parę osób na rowerach zbliżających się do bazy zamyka nam przed nosem bramę...
„Z Bogiem chłopie” – myślimy i okupujemy boisko, do którego nie ma chyba prawa ;-)

Siedzimy, dyskutujemy, jemy.

„Pan najważniejszy” opuszcza ośrodek... przechodząc przez bramę górą... hihihi ;-) Pozdro dla tego kolesia – stracił dużo na zagotowaniu wody na kaszkę dla 7-miesięcznego dziecka i goszczeniu tylu gości – przez rok by nie nazbierał tylu ochotników i to za tyle kasy w „silnie wanilią” pachnących pokojach... oj niektórzy muszą się nauczyć obsługi Klienta ;-)

Po opalaniu na trawce przy boisku przyjeżdża dalsza część ekipy, czyli Młynarz, Darek, Wiktor.

Jedziemy na obiad do zajazdu.
Jemy i uzupełniamy płyny ;-)
Tutaj obsługa Klienta jest na najwyższym poziomie - nawet znają Asiczkę ;-)

Potem dociera do nas agenciara i hose.
Z hose ruszam do Piotrkowa.... nie jest łatwo – kręgosłup (dokładnie krzyż) boli mnie na Meridce... ;/

Ale docieramy w końcu:

Piotrków Trybunalski:
Piotrków Trybunalski © kosma100


Piotrków Trybunalski... © kosma100


Piotrków Trybunalski © kosma100


Piotrków Trybunalski © kosma100


Ładujemy się do pociągu i jesteśmy w szoku – cały wagon jest rowerowy – tzn. pół jest przechowalnią rowerów, a pół miejscami do siedzenia właścicieli rowerów, tylko, że te pół dla właścicieli zajmują „normalni” podróżni – dlatego się krzywią na nasz (bikeowy) zapach ;)

Wysiadam w Dąbrowie – Hose jedzie dalej.
Docieram do domku „ledwo”, bo czarne chmury wiszą mi nad głową...

No i moje Rumaki w domku ;-)
Aaaa rumaki dwa :-) © kosma100


Krótkim zdaniem:
Było super!!!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 56.18km
  • Czas 03:26
  • VAVG 16.36km/h
  • VMAX 36.94km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient 2009 - Ręczno

BIKE ORIENT - Ręczno 2009 - Rajd Na Orientację


Ojciec, matka, synowie i córki
Zjednoczona komórka rodzinna
Niechaj każde z Was dobrze pamięta
Rodzina - rzecz święta

Dobry mąż nie pali i nie pije
Żona prasuje, szyje, gotuje
Synowie i córki - materiał młody
Kochają pieniądze i samochody ...

RODZINA, RODZINA
RODZINA TO NASZA RODZINA
OGÓLNA PRUDERIA GALERIA PERFUMERIA
NASZA RODZINA KOCHANA

Zgoda, porządek, życie bez skazy
Regał, kieliszki, rodzinne obrazy
Obiado-biesiady od święta do święta
Alkohole na stole - to się pamięta

Wspólne spacery do Kościoła
Zawsze w niedzielę sumienie woła
Wszyscy na tacę rzucą monet kilka
Rozgrzeszona cała rodzinka ...

RODZINA, RODZINA...


Z racji tego, że nie jeździłam na punkty i wynik, moja relacja nie będzie posiadała walorów dla poskramiaczy rajdów na orientację.
Moje uczestnictwo było typowo rodzinne ;–)
A więc...
W tym roku, nauczeni przez BO 2008, ekipa z BS wybrała sobie numerki odpowiadające nickom na BS ;-) a więc „przypadł” mi numer 100.
Po śniadaniu, który był w cenie wpisowego, bikerzy i bikerki ustawili się w miejscu startu by po gwizdku wyruszyć na poszukiwanie i zdobywanie punktów kontrolnych.
Od rana padał deszcz... Ale nie przeszkadzało to uczestnikom rajdu. Mnie też nie przeszkadzał ani deszcz, ani bolący krzyż przez "dziwną pozycję" na Meridce, na której nie jeździłam od marca, ani brak przedniej przerzutki - jest odkręcona po zimie, bo zardzewiała i nie chodzi.

Na starcie w skład „mojej” ekipy wchodzili: Igorek, Wiktor, Anetka, Darek, Jacek, Ja.
Pojechaliśmy zaliczyć najpierw Jedynkę.
Chociaż rok temu i na Odysei wiedzieliśmy z Darkiem, że trzeba czytać opisy punktów, zapomnieliśmy o tym i zamiast przejść do punktu przez gospodarstwo agroturystyczne przedzieraliśmy się przez krzaki, bo ścieżka, którą zaczęliśmy iść powoli stawała się coraz mniej widoczna. Ale w końcu dotarliśmy do punktu nr 1. Był mostek i zaatakowaliśmy jedynkę od dobrej strony – nie musieliśmy brodzić :-)
Przy dziurkowaniu kart startowych poczuliśmy na własnej skórze obecność małych, krwiopijczych bestii.

Z punktu numer 1 pojechaliśmy na punkt numer 4 zlokalizowany w Rezerwacie Struga Młynki. Był dobrze ukryty :-)
Z punktu numer 4 zawróciliśmy i na skrzyżowaniu dróg leśnych nasza ekipa się rozdzieliła.
Anetka z niespełna SZEŚCIOLETNIM Igorkiem skręciła w prawo i pojechała do Ręczna, do bazy, a Wiktor, Jacek, Darek i ja ruszyliśmy zdobywać kolejne punkty.

Przez Brzezie, Kamienną Górę, Stobnicę Salkowszczyznę na punkt numer 2. Tam krótki odpoczynek, uzupełnienie płynów, uzupełnienie kalorii, debata nad trasą na kolejny punkt i ruszamy!

Do głównej drogi, w prawo a następnie przy przystanku autobusowym w lewo. Przez Salkowszczyznę, Windugę do punktu numer 6.
Punkt numer 6 musieliśmy zdobyć, bo Wiktor napalił się na to, by dowiedzieć się co to jest krypa :)
Na punkcie numer 6 miał być punkt żywieniowy.
Dojeżdżamy do brzegu Pilicy i widzimy rozbite namioty i między nimi stolik, na którym są napoje, piwo i jedzenie. Dobrze, że „namiotowcy” siedzą przy stolikach bo inaczej moglibyśmy wypić i zjeść ich dobytek :)
Okazuje się, że punkt żywieniowy i kontrolny jest po drugiej stronie Pilicy.
Żadnej kładki ani łódki, czy też krypy.
Przez chwilę przychodzi mi na myśl by krzyknąć, że chcę przepłynąć na drugą stronę jakąś łódką ale ten pomysł jest przepędzony ponieważ widzę, że wszyscy bikerzy przechodzą z rowerami na drugą stronę brodząc w Pilicy.

Chwila zastanowienia czy mamy przejść na drugą stronę czy i tak wracamy tutaj. Okazuje się, że wracamy tutaj więc zostawiamy rowery, skarpetki i buty i przechodzimy na drugą stronę :)
Woda ciepła, czysta a dno przyjemne. Udaje mi się przejść prawie całą rzekę nie mocząc pampersa w spodenkach. Niestety ostatnie 1,5 metra to głębsza woda, która jednak zamacza mi pampersa i nieprzyjemne dno, przez które krzyczę wniebogłosy, bo nie wiem co tam jest ;)

Na punkcie posilamy się pomarańczami i arbuzem. Wiktor rusza sumieniem pani na punkcie i z Jej prywatnych zapasów dostaję duży kawałek ciasta. Otrzymujemy także kaszankę ze swojskich wyrobów pana, który pływa krypą :)

Wracamy na lewy brzeg Pilicy krypą – jest wesoło :)

Postanawiamy wrócić już do bazy.
Przez Windugę, Trzy Morgi, Stobnicę, Paskrzyn wracamy do Ręczna by zgłosić się w bazie, posilić i wyruszyć na drugi etap.

Z drugiego etapu zaliczamy punkt 16, który jest najbliżej bazy, zlokalizowany jest przy kamieniołomie piaskowca. Na punkcie chwila zastanowienia – postanawiamy zakończyć nasz rajd, uczestnicy są zmęczeni. Wracamy więc z niespełna dwunastoletnim Wiktorem do bazy, wybierając drogę nie najprostszą, ale ma być orientacyjnie, więc orientacyjnie jest – wyjeżdżamy z lasu naprzeciwko bazy :-)

Uśmiechnięci, brudni, mokrzy oddajemy karty startowe i idziemy się wykąpać.
Wieczorem rozdanie nagród.

Otrzymuję nagrodę za najliczniejszy zespół (mapa Ziemi Kłodzkiej) oraz wylosowuję nagrodę – książkę: „Kapliczki i krzyże znad Pilicy”.
Igorek otrzymuje nagrodę – jako Najmłodszy Uczestnik Bike Orientu – zaliczył 2 punkty I etapu i 1 punkt z II!!!

Następnie ognisko wraz z pieczeniem kiełbasek i wieczorna posiadówka z Bikestatsowiczami.

Było, jak zwykle, SUPER!!! Wspaniała organizacja, wspaniała atmosfera, ogólnie było wspaniale :-)
Wielki szacun dla osób, które zorganizowały ten Rajd.

A teraz parę fotek z opisami:

Mała zagadka: Na wzór jakiej osoby z BS zbudowano tego stracha na wróble? :D
strach na wróble © kosma100


Dezorientacyjnie...
Dezorientacyjnie... © kosma100


Wiku na punkcie numer 4 :)
Wiku na punkcie nr 4 :) © kosma100


„Czy ja na pewno chcę zdobyć kolejny punkt?”
Czy ja chcę zdobyć kolejny punkt? © kosma100



„Pewnie, że chcę :)”
Pewnie, że jadę dalej :-) © kosma100


„Czy w tej kałuży da się podeprzeć głową?"
Czy w tej kałuży da się podeprzeć głową? © kosma100


„Aaaa tam, tą sobie odpuszczę, podeprę się ręką w innej, głębszej kałuży!”
Igorek pokonuje kałużysty teren © kosma100



„Gdzie ja jestem?”
„O K...Kubuś, dalej nie jadę!”
„Z jaką ekipą zamulaczy ja jadę?”
Na punkcie © kosma100


I kto tu ma prawo jazdy i kartę rowerowa? Jak można siąść na środku drogi, w dodatku na zakręcie? :D
Mała posiadówka na środku drogi, na zakręcie © kosma100


A co na to lekarze?
Nie ma jak dobra zabawa :) © kosma100


„Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, chcę byś założył mini”. Darek brodzący ;-)
"Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, chcę byś założył mini" © kosma100


Anetka: „Ale mam the beściaków”
Wiktor: „To ja – Mr Kałuża - number one wśród najbrudniejszych.”
Igorek: ”To ja – number one wśród najmłodszych”.
Anetka z Chłopakami © kosma100


No i dodaję kilka fotek, których autorem jest Piotr Rogalski:
Kosma ciesząca...

Wiktor i Igorek na starcie...no i Darek gdzieś tam...

Anetka na starcie

Agenciara – dzięki ;)

Ale czad – trzymamy się wszyscy kurczowo czego popadnie :-)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 51.35km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 12.42km/h
  • VMAX 28.45km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pracowo - standardowo

Do pracy i z pracy...
Nic szczególnego.

A teraz pakowanie i...
Bike Orient :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.29km
  • Czas 01:28
  • VAVG 22.02km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 czerwca 2009

Nieudane próby poskromienia tego bałaganu...


How deep is an ocean
How far is that distant star
How strong's my devotion
What's more real than love in life
I don't need all the treasures
I want to burry all my pride
It's a precious gift it's freedom
Transmission into your heart
Transmission into your heart
How strong are emotions
How far is from heart to heart
You'll never kill my feelings
I'd better die if I'm cold inside
Love's stronger than death
Love's hotter than burnin' sun
All we need is to give love
Transmission into your heart
Transmission into your heart


Jakoś nie mogę ogarnąć tego całego bałaganu zwanego polską rzeczywistością...

Rankiem - do pracy - w mokrych butach.
Po południu - slalom między deszczem i burzami.
Wieczorem - do Husików zobaczyć Duży Brzuch i pokazać zdjęcia z wyprawy (o dziwo nie usnęli, ale ograniczyłam limit zdjęć z 8 GB na 1 GB :)).
Późnym wieczorkiem do domku.

&eurl=http://www.tekstowo.pl/piosenka,houk,transmission_into_your_heart.html&feature=player_embedded

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 38.34km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 19.66km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy, w deszczu, bez hamulców...

Rankiem do pracy.
Wyjechałam to nie padało. Po 5 minutach zaczął lać deszcz.

Przed końcem jazdy coś się stało z klamką do tylnego hamulca i jechałam z samym przednim, który też ledwo co hamuje... MASAKRA!

Po pracy naprawiam klamkę od hamulca tylnego, okazuję się jednak, że nie mam hamulców.... nie wiem czy powodem jest zabrudzenie czy zdarcie....
Jak na złość zapomniałam włożyć kluczy imbusoewych do plecaka, czyli nie mogę dociągnąć linki od hamulca.

Jadę więc powoli, bez hamulców... Jadąc z prędkością 15 km/h droga hamowania (bez pomocy nóg o asfalt) to około 25 metrów!!!
Wpadam na chwilę do domku, myjkę klocki, obręczę i dociągam linkę od hamulca. Jest lepiej nie o wiele ale lepiej...

Teraz do Cioci - na imieniny Babci, czyli Mydlice - Brodway i z powrotem.

Umieściłam dzisiaj relację z pierwszego dnia wyprawy :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 42.71km
  • Czas 02:18
  • VAVG 18.57km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 czerwca 2009 Kategoria Bornholm 2009

Operacja Bornholm - Podsumowanie

Zachodzące słońce rzucało cień zza jej pleców. Nie był to normalny, dwukołowy cień – był to cień trójkołowej bestii...
W głowie miała śpiewające wczesnym rankiem ptaszki, przeszywająco zimne noce, bezgranicznie miłe, napotkane po drodze osoby i wiele innych, przepięknych wspomnień...
Wiatraki, króliko-zające biegające wszędzie, tysiące kilometrów przebytych sam na sam ze sobą, bezblachosmrodowe drogi, wieczorne pogaduszki i degustacje złotego trunku z różnych części świata – to wszystko za kilka godzin miało pójść w niepamięć... przejść z sekcji „teraźniejszość” do zakurzonej sekcji „wspomnienia”...
Jechała na swoim czerwono-czarnym rumaku, który popiskując z cicha domagał się odpoczynku...
Przekroczyła w końcu granice... granicę państw, granicę wolności, granicę zbyt-długiego-urlopu, granicę codziennego pedalenia bez żadnych, dodatkowych trosk... przekroczyła i umarła...
No może przesadziłam trochę, nie umarła ale posmutniała...



Dzisiaj bez cytowania – dzisiaj będzie autorsko :)

W dniu 22 czerwca zakończyłam Moją Wyprawę na Bornholm, bez Bornholmu, trwającą 37415 minut...

Na początku – podziękowania - pragnę podziękować:
- Rodzinie – za wyrozumiałość;
- Boskiemu Blase’owi – za wypożyczenie przyczepki;
- Nadwornemu Kronikarzowi – Darkowi, za tak wspaniałe i trafne relacje z wyprawy o fundamentach krótkich rozmów, bądź jeszcze krótszych smsów :)
- Benaskowi i Ewci – za gościnę, przepraszam - za Gościnę :)
- Przyjaciołom – za Wspieranie :)
- Kellyskowi – za to, że dał radę chłop :)
- Mnie – za to, że dałam radę :).

Wyprawa trwała:
- 37415 minut;
- o 300 dni za krótko.

Błędy Wyprawy:
- nie zrobiłam sobie zdjęcia z juraskiem :(;
- rezerwacja biletu na prom: Ronne – Koge nie u przewoźnika lecz u pośrednika (stracona kasa w momencie rezygnacji z rejsu (dlatego, że statek Kołobrzeg – Nexo odwołali musiałam zrezygnować z tego promu w tym terminie));
- zabrałam za mało ciepłych rzeczy (spałam w 2 T-shirtach, bluzie, kurtce przeciwdeszczowej i kurtce z wind-stoperu, w śpiworze i przydał by się polar jeszcze);
- zabrałam za dużo ciuchów „cywilnych” – T-shirtów, spodenek...
- nie rozłożyłam namiotu będąc na tygodniowym pobycie u Benaska.... masakra ;/;
- zapomniałam wysłać kartki będąc w Danii – wszyscy, do których miały dotrzeć kartki to dotrą ;-) pocztą pantoflową albo podziemną ;)


Podsumowanie:
- Było !#@!%&!$#&^%!&^$^!#$&^!&$#^&!*^&!&^$&^!#*$^&!#*^%@!$ Po prostu THE BEST;
- Za rok też jadę “łapać wczorajszy dzień” , na wyprawę poznając różne zakątki Europy – w planach szlak po niemieckich zamkach – co będzie – czas pokaże...;



I dzięki Bikestatsowiczom, Przyjaciołom i Rodzince czułam się, według napisu na koszulce:
”YOU'LL NEVER RIDE ALONE”... ;)



Pozdrawiam i dziękuję za trzymanie za mnie kciuków ;-)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybko (jak na mnie) do pracy...

Powrót do rzeczywistości...
Nie muszę składać namiotu, śpiew ptaków nie budzi mnie rano...
Wyjeżdżam do pracy - za późno, o wiele za późno...
Jadę po mokrych od deszczu ulicach, więc po 10 minutach jestem już mokra.
Kierowcy są dzisiaj dla mnie łaskawi - nie zajeżdżają drogi, wyprzedzają zachowując w miarę bezpieczny odstęp.
Dziwnie się jedzie bez sakw i przyczepki...
To chyba mój rekord dojazdu do pracy.

Z pracy...fajnie było, bo ciepło :D

No i wczoraj - przerwa "w ciągu" - pierwszy dzień bez rowerka od 14 marca 2009 :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.26km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 22.77km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 czerwca 2009 Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :)

Operacja Bornholm - Koniec (prawie - dzień2) !!!

Operacja Bornholm - Koniec (prawie - dzień 2) !!!

Parę godzin w pociągu w o dziwo komfortowych warunkach. Do tego w Poznaniu miłe zaskoczenie. Na peronie czeka na mnie Jacek. Przefajna niespodzianka w połowie drogi. Do tego... uzupełnienie prowiantu. W samą porę :-)

Niestety 9 minut szybko mija i jedziemy dalej. Nad ranem telefon. Darek sprawdza czy nie zaspałam i informuje mnie, że nie zdąży dojechać na dworzec. Spotkamy się po drodze.

Zabrze. Wysiadka. Kiedy już się wypakowałam... znów mnie nabrał i jednak zdążył.
Teraz już tylko przeprawa przez schody (tu nie ma windy) i jedziemy przez puste jeszcze o tej porze Zabrze.

Prawie jak w stanie wojennym. Na jednym skrzyżowaniu patrol policji, na następnym kolejne służby mundurowe... na szczęście nas ignorują nawet jak na ich oczach przejeżdżamy przez skrzyżowanie ignorując STOP.

I w końcu Helenka. I... czwarte piętro... Czyżby to był najtrudniejszy odcinek na tej wyprawie?

Jemy śniadanie, chwila rozmowy, trochę fotek i... łóżko... :-)

[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]

<--Dzień poprzedni

  • DST 10.82km
  • Czas 00:42
  • VAVG 15.46km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl