Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 26 maja 2007 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), góry

Ustroń - Brenna - Przełęcz

Ustroń - Brenna - Przełęcz Karkoszczonka (736) - Szczyrk - Skrzyczne (1257) - Małe Skrzyczne (1211) - Malinowska Skała (1152) - Gawlas (1077) - Wisła - Ustroń
Trasa poświęcona mojej Ś.P. Mamie - w Dzień Matki.
Wyruszyłam z Ustronia czerwonym szlakiem, który prowadzi na Równicę. Według mapy można było odbijając od tego szlaku w lewo objechać Równicę bliziutko i trafić do miejscowości Górki Małe...
Niestety mapa nie wzięła pod uwagę, że na drodze Pan postawił garaż i ogrodził swój prywatny teren :(

Więc klapa. Po błądzeniu dojechałam do Brennej... ;)
Po drodze mijałam piękny, ewangelicki cmentarz

położony w takiej pięknej okolicy ;)

Tuż obok był "zwykły" cmentarz - ale tego szkoda było focić bo jak zwykle rewia mody w stawianiu pomników :/
Brenna

Podróż do Brennej zajęła mi aż godzinę ;/ więc "zmęczona" zasiadłam w Brennej pod namiotem... Brackiego ;P
No tak - dzień "ładnie" się zaczyna od piwka.... ;D
Ale po wypiciu ruszyłam żółtym szlakiem na Przełęcz Karkoszczonkę (736) więc wypity płyn szybciutko wyszedł z mojego organizmu każdym moim porem ;))))
Na żółtym szlaku

Dzięki takim podjazdom / podejściom pot lał się strumieniami ;)

Na Przełęczy stały dwa rowerki, z "zakręconą kierownicą", tzn - skręcasz w prawo a rower jedzie w lewo ;)))))

Bo jakaś ekipa "bawiła się" - chyba "szkolenie" pracowników ;))))

Posiedziałam parę chwil i popedaliłam w dół żółtym szlakiem do Szczyrku ;)
W Szczyrku "para relaksu" i wjazd na Skrzyczne (1257).
I tu znowu mapa dała ciała :(...wrrr.......
Postanowiłam jechać na Skrzyczne "dziewiczym" jak dla mnie szlakiem rowerowym - pięknie oznaczonym na mojej mapie ;D
Po jakimś czasie zaczął mi się nie podobać - nieoznaczony i teren masakrujący.... a gdzie było płasko tam był taki oto znak:

Nie miałam ochoty spotkać się z "luźno biegającym pieskiem" więcruszyłam w górę prowadząc rower bo niestety szlak był do .... bani - zdewastowany kłodami ściąganymi na dół :(
Po drodze ładne widoki ;D

Nie dało się podjechać - stromo, dziury i moje opony ślizgające się w błocie ;/
I już miałam zrezygnować i jechać albo na Klimczok albo moją wypróbowaną trasą na Skrzyczne gdy miły Pan, który schodził z góry powiedział do mnie:
"Śliczna pani niech pani zawróci, bo nie da rady pani nawet wprowadzić ani wnieść tam roweru - wiem co mówię - sam jeżdżę na rowerze i schodząc tędy nie widziałem ani jednego rowerzysty".
No to w tym momencie Pan przyczynił się do tego, że nie zawróciłam - zadziałały na mnie te słowa jak płachta na byka: "Co ja - Kosmacz nie dam rady?" Oj ta moja kobieca duma i zawzięcie ;P
Po jakimś czasie, wspinając się z rowerkiem w górę dotarłam do niebieskiego, pieszego szlaku, którym dało się już jechać - było ciężko ale PIĘKNIE ;))))) To się nazywa wysiłek i jazda w terenie ;D


Było BOSKO - upał i ten podjazd... mniam ;)
I te widoki ;D
W oddali maszt na Skrzyczne ;D jeszcze "tylko troszkę" ;)


Szczyt już blisko - jakaś msza ;D

Zagadał do mnie nawet ksiądz, z ciekawym pytaniem:"Pani tu na rowerze wjechała?" hehehehe Gdy przytaknęłam powiedział, że "podziwiać tylko" ;D
Ja wolałabym porozmawiać z przystojnymi GOPRowcami ale cóż... spieszyło mi się ;D

Blisko coraz bliżej... Pan, który schodził mówi do mnie: "Już blisko" A ja na to:"To dobrze, jest szansa, że przeżyję ;)" Pan na szczęście zrozumiał mój żart - nie rzucił się na mnie by mnie reanimować ;)

Cel osiągnięty - szczytuję na Skrzycznym ;))) (piwo bezalkoholowe //oczko)

Mała / Wielka Turystka na Skrzycznym

Siedząc na szczycie wsłuchiwałam się w odgłosy burzy..... "zdążę" myślę sobie "burza gdzieś daleko"...
Poratowałam bikera, który złapał kapcia i nie miał ani łatek ani dętki więc dałam mu łatkę i pożyczyłam łyżkę do opon oraz pompkę ;)))
Biker z kumplem wjechali wyciągiem na downhillach i po 100 metrach zjazdu zaliczył kapcia ;/
Szczęście w nieszczęściu, że byłam tam i miałam łatki ;)
Pogadaliśmy troszkę i ruszyłam dalej - zielonym szlakiemw kierunku Malinowskiej Skały.
Jadąc, zastanawiałam się czy na Malinowskiej skręcić na Przełęcz Salmopolską by zdążyć przed burzą czy jechać dalej i dopiero później odbić do Wisły.
W sumie miałam dość zjazdó w terenie - wolę podjazdy - zbyt długie i trudne technicznie zjazdy męczą mnie psychicznie ;)
Gdy jechałam dogonił mnie biker z Bytomia, pogadaliśmy trochę polecił mi żółty szlak do Wisły - piękne widoki i łagodny zjazd...
Posłuchałam Go. Przez Malinowską Skałę (1152)

i dalej...

Trasa naprawdę była piękna...
To co, że burza była tuż - tuż, to co, że jechałam sama jak palec, to co, że godzina nie była wczesna (około 16:00), to co, że gubiłam szlak i wracałam się spowrotem by go odnaleźć...
Skrzyczne zostawiam daleko w tyle ;)

W pewnym momencie wpadam w panikę - myślę, że minęłam szlak, którym miałam zjeżdżać do Wisły i "uderzam" w kierunku Baraniej Góry (1214) :((((


Na szczęście oczom moim ukazuje się drogowskaz, o którym marzyłam przez ostatnie minuty ;)

Nie było PIĘKNIE było ZAJE.. WYJE... SUPER, PRZEPIĘKNIE.
Nie wiem dlaczego była to najpiękniejsza wycieczka w moim życiu. Być może mówię tak bo ta wycieczka jest "świeża", być może wcześniejsze wycieczki w górach przykrył kurz...
Nie wiem co się przyczyniło ale było PRZEPIĘKNIE.
Nawet zjazd był rewelacyjny - uwielbiam takie zjazdy - proste z elementami trudniejszymi technicznie ;))))
Ważne dla mnie by te trudniejsze momenty nie były za długie - bo wtedy panikuję i zsiadam z roweru ;( Na tej trasie było w sam raz - na tyle krótkie by nie spanikować a na tyle długie by poczuć smak adrenaliny ;)))
Zjeżdżając, miałam nad sobą burzę, nie powiem, że się nie bałam ale może ona właśnie mnie zmobilizowała do tego by nie zsiąść z roweru, by dzielnie pokonywać trudniejsze odcinki ;))))
Na koniec oczywiście pogubiłam szlak i zjechałam do Wisły Malinki ;)
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zobaczyłam wielką inwestycję - budowę skoczni narciarskiej w Malince ;)



Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;))))



  • DST 64.17km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 11.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
U Moniki bikerzy nie mają szans. Ta kobitka lubi odkrywać świat na rowerze, wczłapywać się tam, gdzie nie jeden nogoludek nie zajdzie. Krewka z ała i spalone słońcem łapki od koszulki kolarskiej to tylko motywacja by jeździć dalej!, więcej!, wyżej! Jednak przykro mi koledzy bikerzy, nasz Kosmacz marzy o rande z....... GOPR'owcem :-)

P.S. Nadaję się na Panią Ewę z Randki w Ciemno? :P:P:P
Aga
- 17:43 wtorek, 29 maja 2007 | linkuj
hehe, kuszące są trasy opisane przez innych słowami "nie jedź tam, nie dasz rady, jesteś bez szans" :) BRAWO zawzięta Kosmo! tomalos - 11:33 wtorek, 29 maja 2007 | linkuj
Jest znaczny progres...
ostatnio jedno piwo...
teraz dwa... :D

Jak tak dalej pójdzie to zacznie Ci smakować Piast :P

pozdrawiam zawziętą Kosmę!
Mlynarz
- 13:44 poniedziałek, 28 maja 2007 | linkuj
"Trasa poświęcona mojej Ś.P. Mamie - w Dzień Matki."
Szacunek Moniko.
Ja 13-go Maja byłem w Bardzie.... - 12-go minęło 35 lat... . :((((
Pozdrawiam - Czesiek
czesiek
- 13:19 poniedziałek, 28 maja 2007 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa pragn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl