Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Orientacyjnie :-)

Dystans całkowity:2791.97 km (w terenie 482.00 km; 17.26%)
Czas w ruchu:187:07
Średnia prędkość:14.92 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:71.59 km i 4h 47m
Więcej statystyk

Śmiejowy Grassor 2011 i Czterdzieści lat minęło...


Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień,
już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.

Na karuzeli życia pokręcisz się,
byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania,
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
jest zasada: " karta - stół " więc nie wbijaj w głowę,
żeś przeżył połowę, ale, że dopiero pół.

Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
a może i na trzecie, któż to wie ?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się,
bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych,
bo masz 40 nowych lat.*

I jeszcze jeden tekst:
Ze strachu przed budzikiem
chowasz się pod koc,
Za krótka pewnie znowu była noc
Choć role Casanowy chciałeś wczoraj grać,
Dziś nie masz sił, by bladym świtem wstać

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!

Wieczorem znów, jak paw,
nastroszysz dumnie brwi,
Fantazja w żyłach wznieci pożar krwi;
I w lustrze widząc swój nie nazbyt bujny włos
Spróbujesz bez efektów wciągnąć tors...

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Tak się zna!**

Tak jak skutecznie udaje mi się (na razie) unikać Ekstremalnego Rajdu na Orientację „Harpagana”, tak do dnia dzisiejszego udawało mi się unikać Ekstremalnych Zawodów na Orientację - GRASSORa
Wiele wcześniej słyszałam o „Śmiejowych  punktach”, „Śmiejowych mapach” i „Śmiejowych opisach”, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć  z nimi „oko w oko”, „szprycha w szprychę”, „dętka w dętkę”.
Obawiałam się:
- dystansu (300 km)…
- ciemności (zawody rozgrywane od 25.06.2011 godz. 12:00 do 26.06.2011 godz. 12:00)…
- punktów (kartek na drzewach)…
- i chyba nikt nie wie czego jeszcze ;-)
 
Grassor 2011 © kosma100

Do Szwecji dotarłam już w czwartek późnym wieczorem.
Wczoraj poszwędałam się z Wiktorem po okolicy.
Dzisiaj… pobudka o 7:00… nie chcę się wstać, przestawiam budzik na 8:00.
Wstaję, kawa i przygotowuję rower do startu – mocuję mapnik i numer startowy.
Małe śniadanie i ruszamy z Darkiem… do knajpy ;-)
Postanawiamy zjeść przed startem prawdziwy, obfity obiad (by starczyło na długo).
Darek po drodze zajeżdża jeszcze do bazy a ja jadę do restauracji by zamówić obiad.
Mam też mały, chytry plan… Darek ma dzisiaj urodziny, więc robię Mu małą niespodziankę. Proszę panią w restauracji by po przyjeździe Darka, przy podaniu napojów podała także „tort” urodzinowy w postaci brzoskwiń z nabitymi, płonącymi świeczkami ;-)
Tak się wkręcam w tłumaczenie pani co ma zrobić z przywiezionymi przeze mnie brzoskwiniami i świeczkami, że zapominam powiedzieć, że priorytetem jest zrobienie szybko obiadu.
Darek przyjeżdża, wydaje się lekko zaskoczony ;-)
Zaskoczony Jubilat (dokładniej Czterdziestolatek ;-)) © kosma100

dmucha i… czekamy na obiad ;-)
Jemy w ostatniej chwili i pędzimy na start.
Odprawa, rozdanie map i planowanie trasy.
Na Grassorze jedną z atrakcji jest to, że nie ma zaznaczonych wszystkich punktów na mapie. Z 20 punktów do zaliczenia ujawnione są tylko cztery: 3, 7, 8, 9.
Pozostałe punkty odkrywać będziemy na PK.
Ciekawie ;-)
Aktualność mapy – lata 80-te (kolejne uatrakcyjnienie zawodów ;-)).
Zaczynamy od 9-tki – fundament wieży. Nie tylko my postanawiamy zaliczyć ją pierwszą. Lekki tłok w drodze na punkt. Na punkcie jesteśmy o 12:45 i odkrywamy położenie kolejnych PK: 5, 6 i 10.
Przerysować punkty... © djk71

Planujemy dalszą część trasy: 6 i 5.
Z Dziewiątki pedalimy przez Wałcz, następnie drogą numer 22 na Szóstkę - Wiadukt, na dole na skarpie ok. 20m na W, na której dziurkujemy kartę startową o godz. 13:32.
Przed punktem zaliczam glebę bo:
po pierwsze – moje opony NIE SĄ stworzone do jazdy po piachu;
po drugie – moje opony WYBITNIE NIE SĄ stworzone z myślą o jeździe po piachu;
po trzecie wg Praw Murphy'ego – jak się wypiełaś lewą nogą to NA PEWNO polecisz na prawą (i tak też się stało).
Obolała lekko chwalę piach (pomimo), że tam był – złagodził upadek ;-)

Wracamy drogą numer 22 przez Wałcz. W Wałczu, z racji tego, że kierujemy się drogowskazami trochę krążymy niepotrzebnie, ale dzięki temu oglądamy miasto.
Pedalimy drogą numer 178 do Gostomii. Przejeżdżamy przez Gostomię kierując się na Piątkę, która zlokalizowana jest w pobliżu nasypu kolejowego dawnej kolejki. Dokładny opis punktu to: Przepust na dole nasypu, ok. 30m na SE.
Schodzę na dół i brnę w pokrzywach, krzakach, chaszczach w poszukiwaniu punktu. Darek odnajduje go patrząc na wszystko z góry.
Podbijamy kartę. Jest godzina 14:40. Nieźle nam idzie ;-) Piątka pokazuje nam lokalizacje PK nr 2, 6, 9.
Więc tu jesteś... © djk71

Z Gostomii drogą numer 179 jedziemy na wschód. Następnie, mając do wyboru asfalt czy ścieżkę, wybieramy asfalt. „Nieświeżość” mapy oraz piaszczystość terenów skutkuje tym, że częściej wybieramy asfalty.
Przez Różewo, Skrzatusz lądujemy na Dwójce - skrzyżowanie dróg, drzewo na NE. Trochę krążymy w poszukiwaniu punktu, ale okrzyk: „JEST!” innego zawodnika pomaga nam w odnalezieniu „lampionu”.
Jest godzina 15:49.
Z Dwójki mamy dwa wyjścia: cofnąć się albo zjechać niebieskim szlakiem na drugą stronę.
Naciskam na jechanie niebieskim szlakiem. Darek chyba ma lekkie wątpliwości ale udaje mi się Go przekonać.
W trakcie zjazdu okazuje się (po raz kolejny), że mam wrodzony talent do brnięcia tam gdzie nie potrzeba, do wynajdywania szlaków, o których wszyscy zapomnieli, które dawno już zarosły chaszczami, na których ktoś posadził już zboże ;-)
Buszujemy w zbożu, przy okazji użyźniając glebę ;-) tam pozostawiam okulary :( kolejne rowerowe okulary, które gdzieś gubię.. następne sprawie sobie na łańcuszku ;-)
Po przebrnięciu przez krzaki, zboże, chaszcze lądujemy (w końcu!) na asfalcie. Na poboczu robimy mały popas i zastanawiamy się: co dalej.
Podziwiamy też piękne widoki:
Odpoczynek na poboczu © kosma100


Ach jak tu pięknie! © kosma100


Ach jak tu pięknie again © kosma100


Jedziemy dalej dołącza do nas kolarz z napisem 1008 km na spodenkach. Jedziemy z Nim dając sobie zmiany – przez Zawadę, Starą Łubiankę. Szybko (jak na nas). Po odłączeniu się na skrzyżowaniu (On jedzie na wschód, my na zachód) Darek stwierdza: „trzeba być nienormalnym żeby jechać z kolarzem, który ma 1008 km na plecach”. „Na/w dupie miał a nie na plecach” - odpowiadam. ;-)
Lekko zdyszani jedziemy dalej - przez Tarnowo do miejsca, w którym ma być PK nr 8- jar.
Wchodzę do jaru za jakimś bikerem, Darek jedzie dalej w poszukiwaniu innego jaru. Zostawiam rower i brnę w poszukiwaniu PK. Wydaje mi się, że przeszłam już odcinek zaznaczony na mapie, więc wracam z powrotem, by po chwili wrócić tu razem z Darkiem.
Idziemy… gdy ponownie mamy się zawrócić słyszymy okrzyk bikera: „Jest!”.
;-)
A miałam już zrezygnować...
Tu już da się przejść... © djk71

Ósemka odkrywa nam punkty 1 i 4. Zegarek wskazuje 17:22.
Wracamy przez Tarnowo do Starej Łubianki. Na stacji w Starej Łubiance jemy konkretny posiłek – ja –zapiekankę, Darek – hot-doga i barszczyk z krokietem. Bez pośpiechu (to piknik czy zawody? :D) i pedalimy na wschód by zdobyć czekająca na nas Jedynkę – skraj lasu.
Cieszymy się, że sporo bikerów było tu przed nami – wyjeżdżona trawa pomaga nam w nawigacji do punktu ;-)
Tutaj ponownie spotykamy „niebieskiego bikera”. Wymieniamy parę zdań i podbijamy kartę (19:14).
Z Jedynki drogą numer 11 pedalimy na północ by „łyknąć” Czwórkę - „wysadzony most kolejowy, zachodni przyczółek, na dole”.
Nawet nie przeszkadza nam zbytnio ruch samochodów.
Piękne widoki – niebo ciemne lecz oświetlone jaskrawym, ciepłym światłem zachodzącego słońca – lubię to!
Przed PK 4 spotykamy again „Niebieskiego Bikera”, który dokładnie mówi nam jak trafić na PK 4.
A my… mamy jakieś zaćmienie i nie mierzymy odległości… tracimy GODZINĘ szukając punktu. W końcu odnajdujemy punkt znajdujący się przy zburzonym moście kolejowym – fajny widok ;-)
Och... jak ja lubię mosty... nie, nie lubię... KOCHAM!!!
Wysadzony most © djk71

Ktoś się nie bał i zaj… pożyczył sobie perforator. Robimy zdjęcie, spisujemy kod i wracamy na drogę nr 11.

Jedenastką do Ptuszy gdzie podejmujemy próbę zaliczenia PK 3.
Zapada zmrok…
I tutaj zaczyna się MASAKRA (tak, wiem – masakra jest w zimie ;-)).
Błądzimy, chodzimy w kółko szukając punktu. Tracimy tutaj półtorej godziny marznąc niemiłosiernie :(
Suma summarum: punktu nie odnajdujemy. Zjeżdżamy do drogi numer 22 w celu „zorientowania się”. Najpierw chcemy wrócić w poszukiwaniu Trójki ale postanawiamy jechać do Zdbic by nabrać sił. Przez Szwecję do Zdbic, gdzie odpoczywamy do 4:00.
O 4:00 ruszamy na Dziesiątkę - pomnik.
Znajdujemy ją bez problemu. Jest 4:48.
O świcie przy pomniku © djk71

Kolejna ofiara czeka na rzeź – Trzynastka.
Piękne widoczki...
Czasami mam wrażenie, że nagle zaatakują mantikory, gryfy, bazyliszki, kuroliszki, gule, strzygi, bruxy, mule, alpy, wampiry lub inne potwory rodem z powieści Sapkowskiego...
Strzygi, mantikory... © kosma100


wampiry, mule, alpy © kosma100

Z racji tego, że przez cały czas Darek dziurkuje karty a ja robię zdjęcia lampionom i odrysowuję punkty na mapie tym razem chcę Go wyręczyć i mówię, że odbiję karty.
Punkt - Ruiny mostka, słup pod spodem – przecież będzie mi łatwiej bo jestem niższa i wejdę bez problemu pod mostek :)
Po chwili okazuje się, że nie był to dobry pomysł – by przedziurkować kartę muszę wejść do wody :( („O ja głupia c… co ja perforatora nie widziała???”) No cóż – zadeklarowałam się więc muszę ja dziurknąć.
Wchodzę do wody po kolana i dziurkuję (6:24).
O ja glupia c.... :-) © kosma100


Darek zaśmiewa się ze mnie z brzegu.
(nie ma to jak prezent pourodzinowy ;p)
Wycieram nogi i OMC nie dostaję zawału – 5 cm obok mojej GOŁEJ stopy idzie takie paskudztwo:
 
Pajączek © djk71

„Pajączek” ma rozpiętość nóżek jakieś 10 cm... masakra! No może 6 cm ;-)
No przecież jak by mi wszedł na GOŁĄ stopę to bym umarła w sekundzie.
Ale nie wchodzi ;-)
Jedziemy na 15-tkę - Skrtaj lasu, ok. 5m na N od drogi, w okolicy, której tracimy 1,5 GODZINY i nie odnajdujemy jej. Dodatkowo gubimy się permanentnie!
Darek manifestuje swoje wk....
Dalej nie jadę... © djk71

Gdy się już odnajdujemy postanawiamy jechać na 7-kę - bunkier do przechowywania głowic atomowych, na górze przy pł. wejściu
Przez Czochryń, Nadarzyce docieramy na 7-kę i odziwo! Ją odnajdujemy ;p
Nie ma już czasu by jechać na inne punkty – nie ryzykujemy spóźnienia.
Lądujemy na mecie z 10 punktami.
Obawiam się, że rowerzystki z trasy 150 mogą być przede mną w klasyfikacji OPEN do PPRMO – trudno :(
Okazuje się, że jednak nie są i jestem 4 (czyli ostatnia w TR 300). Wystarczyłoby odnaleźć te 2 punkty, na których straciliśmy w sumie 3 godziny albo darować sobie je po 15 minutach… wtedy byłby czas na pozostałe… no cóż… znowu popełniamy błędy – kolejne wnioski, które mam nadzieję, zastosujemy w przyszłości.
Pomimo wszystkiego podobało mi się… BARDZO.
Było super!  Świetnie się bawiłam pomimo niezadowalającego wyniku.
Zaliczyliśmy 10 PK z 20. Jesteśmy 23/28.
Darek wykręcił na Grassorze swoją życiówkę (to taki prezent urodzinowy ;-))
Chciałam  podziękować bikerowi ubranemu na niebiesko, z którym spotykaliśmy się na punktach i który z własnej, nieprzymuszonej woli informował nas gdzie możemy znaleźć punkt ;-) Chcieliśmy postawić Mu piwo ale nie poznaliśmy go na mecie… ach ta pamięć do twarzy ;-) Po analizie czasów zdobywania punktów doszłam (sic!), że to number 303 ;-) DZIĘKI! ;-)
No i… Darek – dzięki za Twoje towarzystwo na kolejnych zawodach. Mam nadzieję, że nie myślisz nad rozwiązaniem Bułgarskiego Centrum. Daj nam szansę :-) W przyszłym roku zastosujemy wszystkie wyciągnięte w tym roku wnioski i będziemy THE BEST ;p
Reasumując: Było pięknie!!!
Niemniej jednak zapraszam na bardziej realistyczny opis u Darka :) 

* Andrzej Rosiewicz - „Czterdzieści lat minęło”.
 

** Krzysztof Krawczyk i Bohdan Smoleń - „Po czterdziestce człowiek wie”.
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 265.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.38km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

BIKEORIENT 2011

Bike Orient – Rajd, od którego w 2007 roku wszystko się zaczęło... zaczęła się moja przygoda z rajdami na orientację.
W tym roku Organizatorzy pokazali po raz kolejny swoją kreatywność i po raz pierwszy punkty, które zdobywaliśmy były punktami stałymi, które zaznaczone na mapie wydanej przez Compass można zaliczać przez cały rok. Super pomysł!
Przekazałam już mapę mojemu Bratu, który zachwycił się Bikeorientem w 2010 roku ale z powodu niedyspozycyjności Córki nie mógł niestety przyjechać.
Nic straconego – teraz mogą wybrać się na weekend do Spały, by w rodzinnym gronie zdobyć punkty ;-)

Ale do rzeczy. Spaliśmy w Domu Rekolekcyjnym w Spale. Ja pod gołym niebem, bo na sali było mi za duszno ;) Piękna, ciepła noc ;-)
Rano kawa, śniadanie.
Darek medytuje popijając kawę... dobre miejsce wybrał (pod tablicą „NADZIEJA”).
Poranna kawa © kosma100


Na miejscu startu spotykamy Znajomych Bikestatsowiczy.
Agenciara postanawia startować w towarzystwie swojego psa – Nazgula.
agenciara z psem © kosma100


Agenciara & Nazgul © kosma100


Odprawa techniczna.
Odprawa © kosma100


Nauczeni doświadczeniem z Darkiem nie popełniamy tego samego błędu co na Waypointrace 2011i planując trasę od razu odpuszczamy punkty 20, 3, 8.
O dziwo! Planując trasę nawet uważamy na opisy typu: „lewy brzeg Pilicy”, „brawy brzeg Pilicy” (to chyba Darek zwrócił na to uwagę ;-)) - pięknie.

Ruszamy na północ, by następnie obrać kierunek zachodni przez Glinnik. Na początku jedziemy na 12-tkę – brzeg stawu.
Mamy trochę trudności z odnalezieniem słupka. Gdy jesteśmy nad stawem zaczyna lać. Darek ubiera kurtkę przeciwdeszczową, ja odpuszczam – jest bardzo ciepło... lubię ciepły deszcz ;-)
Z punktu chcemy dotrzeć do asfaltu, gubimy ścieżkę i brniemy przez pola na azymut. Darek chce zawrócić do ścieżki, bo mówi, że trafimy na ogrodzenia i nie przejdziemy do asfaltu. Naciskam i przekonuję Go. Dochodzimy do asfaltu i... ogrodzenia :) ale jest przerwa w ogrodzeniach – i pokrzywy do pasa ;-) Przedzieramy się przez las pokrzyw – pierwszy raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli wchodzę w gąszcz pokrzyw, które sięgają pasa i uśmiecham się do tego ;-)

Następnie pędzimy na 11-tkę – lewy brzeg Pilicy.
Też trochę czasu poświęcamy by odnaleźć słupek.
PK na Bikeorient 2011 © kosma100


Przez Tomaszów Mazowiecki, Jeleń podążamy w kierunku Jedynki.
Tutaj, jak przystało na Bułgarskie Centrum popełniamy Ch... błąd.
Droga jest tak prosta, że nie można jej pogubić więc zmniejszamy naszą czujność i pędzimy rozmawiając i brechtając... po czym znajdujemy się przy piaskowni – jakieś 3,2 km od punktu, w którym mieliśmy wyjechać :( Pięknie – oddane za darmo 6 km! No cóż... trzeba kontrolować jednak cały czas drogę – to nie piknik ;-)
piaskownia © kosma100


Podążamy już we właściwym kierunku i odbijamy karty startowe na Jedynce, która jest zlokalizowana przy strażnicówce.

Z 1-ki, na wschód zaliczamy Skansen Niebowo, w którym jest 6-tka.
ptok © kosma100


skansen © kosma100


gdzie ja k... jestem? © kosma100


Kolejnym łupem jest 13-tka – lewy brzeg strumienia. Miałam zaznaczoną na mapie złą trasę, którą później skorektowaliśmy a ja nie zauważyłam korekty, więc musimy przejść przez strumień. Nie jest głęboki. Przechodzimy przez strumień bez ściągania butów.

Punkt, który na nas czeka to 5-tka - „kapliczka na wzniesieniu”.
Kapliczka „Giełzów” - dawna pustelnia. Tam robimy popas. Kanapki, batoniki, poziomki. Siedzimy dość długo odpoczywając i rysując dalszą trasę, licząc kilometry.
Kapliczka © kosma100


Z 5-tki na 19-tkę.
19 - „szczyt wzniesienia”. Kiedyś takie opisy punktów wywoływały u mnie lęk „przed trafieniem” ale teraz jest już better :-) Better, niewiele lepiej ale lepiej ;)
Oto kask mój © kosma100


Jak szlajamy się po lesie zaczyna znowu padać. Znowu odpuszczam i nie ubieram kurtki.
Padało... © kosma100


Jedziemy na Cholerną Górkę, na której zlokalizowany jest punkt 15.
Później przez Poświętne na 4.
Na 4 jest bufet i moje wymarzone pomarańcze i mniej wymarzony Niewe z Gorem ;p
posilamy się uzupełniamy płyny i jedziemy goniąc przez chwilę Niewe'go i Gore'a ale Chłopaki skręcają w lewo więc nie mam już marchewki przed sobą i zwalniam ;-)

Przez Inowłódź jedziemy na 2-kę.
Po drodze telefon od Anetki, z informacją, że Wiku zgubił kartę.
Na 2-ce pytamy się dwóch chłopaków czy nie widzieli kobiety z dziećmi. Mówią, że widzieli na początku drogi. O.K. Podbijamy punkt i odjeżdżamy na wschód. Okazuje się, że z zachodu nadjechał Wiku, który zgubił kartę startową i widział nasze plecy. Dwóch chłopaków go zagaduje:
„Chyba pytali o Ciebie. Dziewczynka z czerwonymi włosami z łysym facetem ubranym na czarno”.
Z dziewczynki śmiejemy się z Wiktorem długo ;-)

Jedziemy z Darkiem na 17-tkę – szczyt wzniesienia. Podbijamy karty i zawracamy by zaliczyć 14-tkę.
14 przysparza nam problemu. Kolejny telefon od Anetki, że się zgubili i nie wiedzą gdzie są (tzn. są „w lesie”).
Podbijamy 14-tkę i jedziemy do mety z wizją, że oddamy karty i zawracamy w poszukiwaniu Zagubionych Uczestników.
Meta, oddajemy karty i telefon od Anetki, że są już na asfalcie i dzielnie jadą do mety... Ufff – kamień z serca. Swoją drogą SZACUN dla Anetki i Chłopaków - cały dzień szwędania się po lasach - byli dzielni ;-)

Wiku na mecie :-)
Wiku na mecie :) © kosma100


Igorek na mecie :)
Igorek na mecie © kosma100


Igorek na mecie © kosma100


Wieczorem integracja i uzupełnianie płynów. Dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Wieczorna integracja © kosma100


Rajd, jak zwykle SUPER!!! Moim zdaniem Bike Orient to najlepiej zorganizowany rajd na orientację. Tworzą go ludzie z pasją. W mojej wyobraźni poprzeczka, co do organizacji BikeOrientu jest już tak wysoko, że nie wiem czy Organizatorzy za rok spełnią moje wymagania... co ja piszę WIEM NA PEWNO, że spełnią. „Skacząc” o wiele wyżej niż myślę.

Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 121.85km
  • Czas 06:33
  • VAVG 18.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

WaypointRace2011 - Godna reprezentacja Bułgarskiego Centrum

Miałam coś napisać... ale po przeczytaniu relacji Darka – mojego rowerowego Partnera, myślę, że nie ma sensu się dublować...

Zamieszczę tylko fotorelację:

Przejście przez mostek ;) © kosma100


Na mecie © kosma100



Chociaż kiedyś też nam poszło fatalnie...

Stwierdzam tylko, że godnie reprezentowaliśmy nazwę naszego Zespołu...

Jedynie pies patrzył na wyniki bez emocji ;-)
A piesek sobie obserwował ;) © kosma100




Pidżama Porno - „Bułgarskie Centrum Hujozy”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 101.11km
  • Czas 05:09
  • VAVG 19.63km/h
  • VMAX 37.90km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 maja 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;)

KoRNO II


Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.

To szkiełko wszystko potrafi, na każde pytanie odpowie, wystarczy wziąć je do ręki i wszystko będzie różowe, wystarczy wziąć je do ręki, usypać ziarnko fantazji i już za chwile można dolecieć aż do gwiazdy.

Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.

To szkiełko nigdy nie płacze, zawsze jest w dobrym humorze, to szkiełko wszystko rozumie, każdemu chętnie pomoże, wystarczy wziąć je do ręki ziarnko fantazji dosypać i już za chwile można z panem Kleksem w świat pomykać.

Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.*



Dzisiaj odbył się KoRNO [Kosmiczny Rajd na Orientację].
KoRNO - i wszystko jasne ;-) © kosma100


Uczestnicy, którzy zaszczycili mnie swoją obecnością to:
Mama Młynarza (berna100 – niewątpliwie niezwłocznie zalogowana na bikestats ;-));
Młynarz;
Asica;
Anetka;
Darek;
Wiku;
Igorek;
ewcia0706
Yoasia.

Było super!!!
Dziękuję wszystkim za udział.
Poniżej fotorelacja:

Przed startem KoRNO :) © kosma100


Na PK 1 © kosma100


W drodze © kosma100


PK 9 - ambona © kosma100


Awaria... nie szkodzi - Tata pomoże ;-) © kosma100


Na PK 7 © kosma100


Na wybranych punktach do zrobienia były zadania.
Na punkcie nr 7 zadanie brzmialo:
„Używając siebie jako rekwizytów” narysować wykres funkcji:
f(x) = x2, x€<0; 2>;
2, x€(2; 6)
x-6, x€<6; 9>
oraz wykres:
(x – 4)2 = (y – 2)2 = 4
na narysowanym na ulicy układzie współrzędnych.

;-)
Zadanie na punkcie ;-) © kosma100


Dalej nie jedziemy... tak będziemy leżeć! © kosma100


Przy punkcie © kosma100


Szczery uśmiech... za wszystko inne zapłacisz kartą MasterCard © kosma100


PK 5 © kosma100


Nauka łatania :-) © kosma100


Przy PK 2 © kosma100


Ekipa KoRNO w trakcie rozwiązywania zadań ;-) © kosma100


BAWILIŚMY SIĘ NA CAŁEGO!!!
DZIĘKI WSZYSTKIM UCZESTNIKOM ;-)

&feature=player_embedded

* Fasolki - „Moja fantazja”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 25.26km
  • Czas 02:07
  • VAVG 11.93km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Mini Odyseja 2011

Mini Odyseja 2011
Mini Odyseja 2011 © kosma100


Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Piękne warunki © kosma100


Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
100 ;-) © kosma100


dla Darka 71 ;-)
A imię Jego 71 © kosma100


Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)

Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.

Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Taki duży, taki mały może bikerem być! © kosma100


Rowery też są różne :)
Coś mu się do d... przkleiło ;-) © kosma100


Dariusz Pierwszy :)
Dariusz Pierwszy © kosma100


Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.

Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…

Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(

Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.

Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Miejsce po dawnym kościele © kosma100


Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)

Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Kwiecisty dywan © kosma100


Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Na punkcie - "paśnik w lesie" © kosma100

Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Na punkcie © kosma100


Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.

Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Na nasypie po wąskotorówce © kosma100


Darek na punkcie
Na punkcie © kosma100


Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)

Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.

Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Na punkcie again © kosma100


Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Widok z punktu kontrolnego © kosma100


Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Dobrze ze na punkcie byl sedzia ;) © kosma100


Darek foci krajobraz
Focimy ;) © kosma100


Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.

Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)

No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.

Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Jest muzyka, jest impreza! © kosma100


Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Gwiazda Mini Odysei © kosma100


Dzieci szaleja ;-) © kosma100


Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.

Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)

Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Koronacja... poza pudłem ;) © kosma100


Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)

Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)

Opis Darka tutaj.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 49.60km
  • Czas 03:06
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wariaci...


Idzie wariat ulicą wytykany palcami
Śmieją się ludzie nie wiadomo z czego
Dziwne ma spodnie dziwne ma włosy
Śmieszy to ogromnie szare roboty
Słychać wszędzie idiotyczne śmiechy
Nietolerancja jest cechą głupców
Głupota jest mądrością czy mądrość jest głupotą*


Ech jak nie napiszę od razu wpisu, to później nie chce mi się jakoś...

Wariaci... to nic, że trzeba jechać przez pół Polski...
wariaci... to nic, że Maraton Terenowy Blisko Otwocka nie wchodzi w skład PPMO...
wariaci... to nic, że wszyscy zawodnicy oprócz nas są z Warszawy, Otwocka lub okolic...

...pojechaliśmy.

U mnie tylko fotorelacja. Opis u Darka.

Maraton erenowy Blisko Otwocka © kosma100


Maraton terenowy Blisko Otwocka - na starcie © kosma100


Mostek... ;-) © kosma100


Na czerwonym szlaku © kosma100


Na czerwonym szlaku © kosma100


Mostek zrobiony własnoręcznie © kosma100


Przeprawa przez "mostek: ;-) © kosma100


Ja latam!!! ;-) © kosma100


Kościółek © kosma100


Na punkcie © kosma100


Na punkcie © kosma100


Bociek!!! © kosma100


Na mecie ;) © kosma100



Miejsce 45/96, 6 wśród kobiet ;-)

* Rejestracja - „Wariat”.



Chociaż mnie zauroczyła kiedyś ta wersja:


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 65.42km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 14.65km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny pierwszy raz ;-)

Tym razem pierwszy raz na rajdzie przygodowym.
Pieszym.
Nierowerowym.

Darek wylookał ten rajd.
„Hmm, ciekawy” - pomyślałam.
No i postanowiliśmy wziąć udział w nim.

Rankiem robię kanapki.
By mieć siłę ;-) © kosma100


Baza rajdu znajduje się na Wydziale fizyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Przed startem © kosma100


Ech... odżywają wspomnienia... to były czasy... studiowałam 200 metrów obok ;-)
Uniwersytet Śląski w Katowicach budynek Matmy ;-) © kosma100



To się nazywa poświęcenie... all for pictures ;-)
To się nazywa poświęcenie © kosma100


No nie wiem za kim się Darek ogląda (mam nadzieję, że Anetka nie czyta tego wpisu ;-))
Hmmm za kim ogląda się djk71? © kosma100


Przed 9:00 rozdanie map... oglądamy, planujemy trasę, kombinujemy.
Nie ma jawnych punktów (minut) karnych za niezaliczenie punktu.
Dziwne...
Ale z drugiej strony dobre – nie ma miejsca na kombinacje ;-)
Obmyślamy trasę i nanosimy ją markerem na mapę.

Odprawa i START!
Ruszamy... Darek idzie szybkim krokiem, ja biegnę :-)

Pierwszy punkt, który postanawiamy zaliczyć to Bogucice tablica ku pamięci Kukuczce.
Następnie Tesco CC.
Tam ambitne zadanie – zakupy na wagę za dokładnie 2,50 zł.

Ale ważenie tylko przy kasie :)
Pytam się obsługi i okazuje się, że zakamuflowane wagi są przy warzywach.
Bierzemy orzeszki solone.

Przy kasie też jest ciekawie. Proszę by mnie Pan przepuścił (Darek grzecznie stoi w kolejce). Następnie Pani przede mną też nas przepuszcza.

No i zaczynają się cyrki... 2,53 zł... Za dużo!!! 2,49 zł... z racji osób czekających w kolejce odpuszczamy dalsze ważenie ;-)

Kolejne punkty to: IT w Rynku, tu zgadujemy co jest (jakie budynki) na fotografiach.
Później sklep Fiord Nansen i ułożenie szczytów górskich w kolejności od najmniejszego do największego (oj! Skleroza!).
Później ścianka wspinaczkowa... porażka (moja).
Następnie basen... 8 długości...
Fajnie się pływa... trochę adrenaliny w szatni gdy do damskiej wchodzi osobnik męski i... ucieka ;-)
Później brak ręcznika, który miał być ;p

Następnie mój lęk wysokości przypomina o sobie... :(
przechodząc przez ogrodzenie zatrzymuję się na nim sparaliżowana strachem...

Później siłownia...
W drodze „do” Darek traci orientację ;p

Tam do wyciśnięcia 2000 kg!!!
Darek „przed”.
Konsternacja "przed" ;-) © kosma100


Darek „w trakcie” ;-)
Ciśniemy!!! © kosma100


Udało „nam” się wycisnąć 750 kg.

Później Muchowiec i jazda na rowerze.

Następnie camping na 3 stawach.
Na campingu
Camping Trzy stawy © kosma100


Później restauracja „Dobra karma” gdzie naszym zadaniem jest odgadnięcie nazw warzyw i przypraw i kontynentu ich pochodzenia. Oprócz cebuli, pomidora, ziemniaka jest imbir, kolendra, kardamon, karczoch ;-)

Idziemy czując każdy mięsień... a przed nami „Qubus Hotel” i jego 30 piętro.
Zadanie polega na wbiegnięciu (ew. wczołganiu) na 30 piętro Qubusa i zbiegnięcie (zczołganie).

Pomimo naszych obaw wychodzi (doslownie) nam to świetnie!
Widoczek.
Widok z 30 piętra Qubus Hotel © kosma100


Tam trzeba było wejść.
Tam wysoko... ;-) © kosma100


Zakończenie trochę opóźnione i koronacja zwycięzców.
Koronacja ;-) © kosma100


Pomimo wszystkiego... było SUPER!!!
Organizator tłumaczył się, że organizacja „kulała” ale... byli boscy! Wielu „profesjonalnych” organizatorów mogło by im stopy całować ;-)

Opis, z drugiej strony :)

Przeszliśmy 19 km!!!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 0.40km
  • Czas 00:10
  • VAVG 2.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Orientacyjnie :-), Kellysek :)

Jesienna Odyseja 2010 - dzień drugi

Odyseja Rożnowska 2010 – dzień drugi.

Zagubiłem się w mieście kawał drogi od domu
Chciałem przejść niezauważony, przemknąć po kryjomu
Że nie wiem gdzie jestem, gdy pojąłem wreszcie
Efekt jest taki, że zgubiłem się w mieście

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Polazłem w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach
Nie chodzi nocą, ani nawet za dnia
Nie ma co panikować, trzeba pomyśleć o tym,
By najprędzej jak się da znaleźć drogę z powrotem

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Nie ma nic znajomego, co by wrócić po śladach
A boję się zapytać stojących na rogach
I tak budzę zdziwienie na twarzach zewsząd
Niemal wypisane mam na czole, że nie jestem stąd *


Po wczorajszym NKL postanowilismy z Darkiem pojeździć lajtowo po okolicy z mapą. Bez pośpiechu, bez zaliczania punktów - czysta rekreacja.
Pogoda piękna.
Jemy na spokojnie śniadanie, przygotowujemy się do pakowania i jedziemy.
Po zjechaniu z asfaltu w teren mylimy drogę (pięknie jesteśmy zorientowani :)).
Nawet krowa patrzy na nas z politowaniem


Po błądzeniu wyjeżdżamy w końcu na asfalt... zaniepokojeni jesteśmy tym, że do końca nie jesteśmy pewni którędy dokładnie jechaliśmy... ech...

Pogoda piękna, dookoła rozpościerają się cudowne widoki.


Co chwila stajemy, robimy zdjęcia i wydajemy achy i ochy z zachwytu.




Przejeżdżamy obok drzewa i kapliczki, przy której był rozłożony wczoraj jeden z punktów


Dalej droga prowadzi w dół


W pewnym momencie nachylenie drogi jest tak duże, że boję się zjeżdżać... masakra – pierwszy raz boję się zjeżdżać po asfalcie... żenujące.
Podczas zjazdu obserwuję drogę pod górę... jest taka sama jak ta, którą jadę... nie chce mi się tam wjeżdżać...
Namawiam więc Darka by odpuścić i zjechać nad jezioro Rożnowskie i jechać brzegiem jeziora.

Piękne widoki




Czasami brzeg jest strasznie zanieczyszczony, zastanawiamy się czy to efekt podtopień.


Kanapki spożywamy na murku przy moście, mając przed sobą taki widok:








Czas szybko mija, trzeba wracać. W tym ośrodku mieszkamy:


Mycie, pakowanie i oczekujemy na zakończenie Odysei, dekoracje zwycięzców, rozmawiając z mavikiem i Piotrem. Mavik – jak zwykle uśmiechnięty ;-)


Piękny widok ;-) Buty – jak na Odyseję, mało ubłocone :)


W takich domkach mieszkamy (komuno wróć!):


W oczekiwaniu na dekoracje:




Mavik z Piotrem zajmują III miejsce – gratulacje!


Po rozdaniu nagród w jesiennej Odysei organizator rozdaje nagrody w klasyfikacji wiosenno-jesiennej i tu SZOK! - otrzymujemy nagrodę... miny musimy mieć z Darkiem bezcenne :)
Nagrody możemy sobie wybrać – wybieram podkoszulkę termoaktywną z długim rękawem – przyda się, bo zima tuż, tuż. Darek wybiera kurtkę rowerową. Za chwile losowanie pozostałych nagród i tu... jesteśmy wylosowani. Wybieram koszulkę kolarską, Darek wybiera taką samą koszulkę dla Anetki.
Organizator nas zaskoczył... chwilę zastanawiamy się czy nie słyszał naszej krytycznej rozmowy z mavikiem i Piotrem (mówiliśmy o tym, że powinno być losowanie nagród, że zawsze jest mało nagród, nie tak jak na Bikeoriencie).


Pomimo NKL, pomimo małej ilości przepedalonych kilometrów było super. No i dzięki temu, że nocleg rezerwowałam samodzielnie, nie przez organizatora, za nocleg zapłaciłam 25 zł a nie 30 :-) (taki niesmaczek organizacyjny pozostał :-)).

Pamiątka po wczorajszej wywrotce:


Darek – dzięki za wspólne pedalenie.

*KULT - „Zagubiłem się w mieście”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 17.23km
  • Czas 01:18
  • VAVG 13.25km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 października 2010 Kategoria góry, Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Odyseja Rożnowska - dzień 1

Odyseja Rożnowska 2010
Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...

Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.

Słońce przytuli nas
do swych rąk.
I spójrz: ziemia aż ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas
pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.

Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.

Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.*


Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...
będziemy sklasyfikowani...

Wiedzieliśmy, że mało jeździmy w tym roku, że kondycja pozostawia wiele do życzenia ale pojechaliśmy. W tym roku, z powodu innych obowiązków byłam tylko na Odysei Wiosennej i BikeOriencie, resztę rajdów na orientację odpuściłam – trzeba było ustawić priorytety. Przed Odyseją wspominamy, że kiedyś zajmowało się 31 miejsce na 85 startujących team'ów :),
5 miejsce w kategorii MIX

To nic, jedziemy. Jedziemy rekreacyjnie, chociaż na trasie orienteering maraton.

Na starcie


Po drodze podziwiamy widoki i przystajemy by zrobić zdjęcie :)




Darek z widoczkiem


Pierwszy punkt, który zamierzamy zaliczyć to 8. Jadąc na nią, nie kontrolujemy drogi i jak przystajemy, to okazuje się, że wjechaliśmy w złą ścieżkę.
To nic, zgodnie z naszym postawionym celem: „próbujemy na skróty a nie na łatwiznę” postanawiamy dotrzeć do tego punktu terenem.
Przedzieramy się leśnymi ścieżkami, po dość stromym zjeździe okazuje się, ze Darek zgubił mapę z mapnikiem... świetnie! Darek wraca na górę w poszukiwaniu mapnika a ja czekam na Niego.
Czas mija a Darka nie ma. W międzyczasie badam okolicę i szukam grzybów :-)



Okazuje się, że jakoś umknęły nam narysowane na mapie cienkie, niebieskie linie i zabrnęliśmy w miejsce otoczone z 3 stron strumykami... bosko! Zachowujemy się jak zupełni amatorzy, a przecież to nie jest nasz pierwszy rajd na orientację.
Zaczynam się obawiać, że zgubimy się z Darkiem – długo Go nie ma, a ja nie mam komórki przy sobie. Cóż nawet jak bym ją miała to by mi to nic nie dało – w tych okolicach nie było w ogóle zasięgu z Orange.
Wreszcie widzę Darka... uff to by był dopiero niewypał – zgubić się z partnerem z drużyny na rajdzie na orientację, hehehe.
Rowery czekające na Darka


No cóż decydujemy się na przeprawę przez strumyk. Na początku myślimy, że trzeba będzie ściągnąć buty ale jakoś udaje nam się przejść przez niego suchą nogą. Chociaż łatwo nie było :-)
Przeprawa przez strumyk
Przeprawa przez strumyk © kosma100




Zaliczamy 8 i jedziemy na 1.
Po drodze co chwilę staję by zrobić zdjęcie.


Czasami bywało pod górkę... :)


Darek foci górkę :)


Górka, która z dołu wyglądała na „nie do wjechania” zostaje przez nas pokonana – i mnie i Darkowi udaje się na nią wjechać – fajnie ;-)


Na 1 trafiamy bez problemu – o dziwo ;p
Zjeżdżając z 1 przejeżdżamy obok szpitala leśnego partyz. A.K.


Kierujemy się na 3. Przed samą trójką zaliczam glebę – zabłocone spd nie chce się wypiąć gdy zarzuca mnie na podmokłej trawie, przewracam się na bok, lądując na rurce i obijając kolano oraz rękę.

Po zaliczeniu 3 jedziemy w kierunku 4. Na skrzyżowaniu dróg, przy kapliczce robimy przerwę na popas.


Uświadamiamy sobie gdzie jesteśmy, ile przejechaliśmy, ile czasu minęło i... postanawiamy zmienić wcześniej zaplanowaną trasę – już wiemy, że naprawdę jedziemy już tylko rekreacyjnie – nie mamy szans na zdobycie ośmiu punktów :( no cóż i tak jest pięknie, pedalimy dalej podziwiając widoki, robiąc zdjęcia, śmiejąc się, odreagowujemy naszą ostatnio szarą i zagmatwaną rzeczywistość.





Widoczek :) © kosma100






Postanawiamy wracać, zaliczając po drodze 10 i 11.
Na 10:




Po zaliczeniu 10 plany znowu ulegają zmianie – patrząc na poziomice na mapie odpuszczamy 11 i kierujemy się do bazy rajdu.


Kąpiel i siedzimy nad jeziorem czekając na pozostałych uczestników. Jak tu jest pięknie!
Zachód słońca nad jeziorem Rożnowskim








Wieczorem ognisko z kiełbaskami i piwo. Pogaduchy ze znajomymi. Organizator tym razem zaskoczył pozytywnie. Ognisko i pieczenie kiełbasek jest nie tylko na stronie internetowej ale także w realu ;-) Idziemy spać wiedząc, że jutro będzie czysta rekreacja...

Relacja Darka.

* Strachy na Lachy - „Nim wstanie dzień”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 40.79km
  • Czas 03:32
  • VAVG 11.54km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient 2010 :-)


Bike Orient 2010 - Rodzinnie i rekreacyjnie


W tym roku nie biorę udziału w Pucharze Polski w rowerowych rajdach na orientację, postanowiłam zatem jechać na Bike Orient rodzinnie.
Moim celem było namówienie największej ilości osób z Rodziny. Tych, co jeżdżą i tych co nie jeżdżą. Rodziny „rodzinnej” i rodziny bikestatsowej.
Wynik, moim zdaniem, do pozazdroszczenia 

Udało mi się namówić:
1.Brata,
2.Bratową,
3.Bratanicę AnięK (8 lat),
4.Bratanicę Martę (4 lata),
5.Kuzynkę Annę,
6.Syna kuzynki Kamila (12 lat),
7.Alistar,
8.Wojtka,
9.Ewcię0706,

Reszty ekipy rekreacyjnego Bikeorientu nie trzeba było namawiać. Szeregi zasilili:
1.Anetka,
2.Wiku,
3.Igorek.

Poważnie podeszli do sprawy:
1. Asiczka,
2. Młynarz,
3. Darek,
4. JPbike,
5. Łukasz (namówiony przeze mnie i Darka),
6. Agenciara.

W piątek, zaraz po pracy spakowaliśmy się i ruszyliśmy samochodami do Łodzi.
Po drodze, zupełnie przypadkowo spotkaliśmy się z rodzinką Darka, z Łukaszem oraz Ewcią.
Szybkie zakupy w sklepie, rejestrujemy się w bazie rajdu i jedziemy do wynajętych wcześniej domków na nocleg.
Posiadówa przy dogorywającym ognisku i mykamy spać – jutro trzeba wcześnie wstać.

Od 7:30 do 8:30 jest śniadanie. Ruszamy z miejsca noclegowego do bazy na śniadanie trochę później niż planowaliśmy.
Wyruszamy na śniadanie:
Przed rajdem © kosma100


W ostatniej chwili zdążamy na śniadanie - w cenie wpisowego jemy pyszny, pożywny makaron z sosem.
O 9:00 start rajdu "Mega", na który z naszej ekipy jedzie: Asiczka, Młynarz, Agenciara, Darek, JPbike, purzyc.
Na starcie
Na starcie © kosma100


Ekipa rajdu rekreacyjnego (czyli reszta wymienionych powyżej) jedzie do sklepu i do domków, ponieważ start rajdu rekreacyjnego dopiero o 14:00.
Dzieci biegają, odkrywają ciekawe rzeczy, "większe dzieci" siedzą przy kawce, izotonikach i kupie śmiechu ;-)

Przy wozie
Przy wozie © kosma100


Co niektórzy kręcą nosem - z chęcią pojechaliby już na rajd ;-) Już nawet bluzkę odpowiednią założyli.
Rowerzystka ;-) © kosma100


Przed 13:00 ruszamy, by się nie spóźnić na start. W drodze z domków do bazy, na start rajdu:
W drodze © kosma100


Relaks przed startem:
Pora relaksu przed startem © kosma100


Panie też odpoczywają:
Panie też odpoczywają :) © kosma100


Wojtek jedzie na swoim oryginalnym wierzchowcu.
Kultowy rower Wojtka © kosma100


Siedząc i czekając na start cieszę się, że tyle osób udało mi się namówić na Bike Orient :-)
Cieszę się, że tyle osób udało mi się namówić na Bikeorient © kosma100


Marta, najmłodszy członek naszej ekipy, jadąca w foteliku, niecierpliwi się, chce już jechać ;-)
No kiedy w końcu ruszymy??? © kosma100


Wybija godzina 14:00 i wyruszamy. Postanawiamy najpierw zaliczyć punkt numer 1 - skrzyżowanie ścieżek. Jedziemy ulicą wycieczkową, następnie kawałek ul. Okólną, następnie terenem. Punkt odnajdujemy i następuje pierwsze dziurkowanie. Dzieci z zaciekawieniem i nieśmiałością robią pierwsze dziurki w swoich kartach startowych. Następny cel to "piątka".
W poszukiwaniu punktów © kosma100


Punkt nr 5 zdobyty! - drabinka na końcu ścieżki.
Punkt numer 5 zdobyty!!! © kosma100


Czasami bywa stromo...
Czasami bylo stromo i ciężko © kosma100


ale nikt nie narzeka :-)
Prowadzenie © kosma100


Zdobywamy punkt numer 7 - skrzyżowanie i wracamy by znaleźć 10.
Odnalezienie punktu numer 10 przysparza nam dużo problemu. "Zagłębienie terenu" szukamy całą ekipą, dość długo. Wreszcie ewcia0706 odnajduje "dziurę".
Gdzie ta dziura???
Gdzie ten punkt? © kosma100


Jest!!!
Jest!!! © kosma100


Po przedziurkowaniu kart postanawiamy zrobić popas. Siadamy, odpoczywamy i jemy batoniki - trzeba uzupełnić kalorie, a i dzieci muszą odpocząć - teren daje im w kość.
Po odpoczynku ruszamy zdobyć "czwórkę" - paśnik.
nawet łatwo go odnajdujemy.
Marta dziurkuje kartę:
Potwierdzenie punktu © kosma100


Czy na pewno dobrze przedziurkowałam???
Czy na pewno przedziurkowałam dobrze??? © kosma100


Dzieciaki czują zmęczenie - jazda po terenie w lesie daje im w kość. Ania narzeka na pupę. Podtrzymuje ją na duchu mówiąc, że jeszcze trochę a później już cały czas asfalt albo dobrze ubite drogi. Faktycznie trasę tak zaplanowałam, że na koniec najłatwiejszy teren.
Ania przytakuje ale widzę, że nie jest dobrze. Obawiam się, że nie da rady...
Widoki, "wielka przygoda", odnajdywanie punktów zaczynają zajmować dzieci na tyle, że zapominają o zmęczeniu :-) co chwila pytaja się na jaki punkt jedziemy i co to za punkt - jaki jest jego opis. Biorą czynny udział w odnajdywaniu punktów i dziurkują swoje karty.

Z 4 jedziemy na 2. "Ósemkę" czyli brzeg bagna darujemy sobie na samym początku. Teraz tylko upewniamy się w słuszności tej decyzji. Po pierwsze - za daleko (szkoda czasu), po drugie - bagna.
Tuż przed punktem numer 2 Mario łapie kapcia. Prowadząc rower zaliczamy 2 - kopiec i bierzemy się za załatanie dętki. Przymusowy, aczkolwiek niektórym potrzebny odpoczynek. Po załataniu kapcia pędzimy zaliczyć 6-tkę. Po drodze Wojtek wykrzywia blat - On to ma siłę :)
Postanawiamy, że jedziemy z dziećmi a Wojtek nas dogoni. Faktycznie, przy punkcie 6 - koniec ścieżki - Wojtek nas dogania.

Na "szóstce"
Na punkcie © kosma100


W końcu wyjeżdżamy z terenu - zaczyna się asfalt. Dzieciaki zadowolone - lżej się jedzie a i punkty wpadają szybciej niż w lesie. Naszym łupem pada 13 - brzeg stawu. Ciężko do niego trafić, gdyby nie wyjeżdżona i wydeptana trawa byłoby trudno :) Dzieciakom bardzo podoba się ten staw - taki magiczny ;)

W drodze na 13-tkę.
W poszukiwaniu punktu © kosma100


W drodze do punktu © kosma100


Staw z wyspą - punkt numer 13 jest na brzegu tego stawu.
Staw z wyspą © kosma100


Czas ucieka... nie ma już czasu na zbędne postoje. Dzieciaki nie narzekają, bo jak wspomniałam jedziemy już lżejszym terenem - asfaltem i ubitym szutrem.
Padają kolejne punkty - 9 - róg ogrodzenia, 12 - skrzyżowanie ścieżek.

Następny punkt to "źródło" - "3". Ciekawy punkt. Dosyć długie dojście do niego a sam punkt umieszczony jest w wodzie. Nikt z tych co poszli podbić karty nie wrócił z suchymi nogami :) Dzieci przejęte :-)
Jest już po 19:00 - koniec rajdu o 20:00. Za każdą minutę spóźnienia odejmowany jest 1 punkt (za każdy zdobyty punkt ma się 1 punkt). Czas nagli... postanawiamy jednak jechać już bardzo szybko i zaliczyć jeszcze 11.
I tutaj błąd nawigacyjny... troche nas w błąd wprowadziła biegaczka, a ja jej uwierzyłam. Błąd tkwił w tym, że niebieskim markerem mialam narysowaną trasę i nie zauważyłam, że pod markerem jest "wał ziemny" a nie "ścieżka". Dopiero po odkryciu tego błędu trafiamy bez problemu na punkt.
zaczyna się już poważna nerwówka. Czasu bardzo mało - 10 minut. Teraz to naprawdę pędzimy.

W drodze na metę:
w drodze © kosma100


Przez cały czas wszyscy zastanawiają się czy zdążymy. Wjeżdżamy o 19:59... ech jest wcześniej, to tylko mój zegarek w liczniku rowerowym spieszy ;-)
ZDĄŻYLIŚMY!!! I zaliczyliśmy 12 punktów na 13!
Sukces. Zmęczeni (w szczególności dzieciaki i osoby, które nie jeżdżą za wiele) ale zadowoleni.
Teraz czas na ognisko i pieczenie kiełbasek oraz na odpoczynek.

Rozdanie nagród. Drużyna Bikestats, po raz kolejny, zdobywa nagrodę za najliczniejszy zespół. Igorek za najmłodszego uczestnika.
Wszyscy zadowoleni ruszamy do domków gdzie mamy nocleg.

Część ekipy idzie spać, część kontynuuje dobrą zabawę. Wieczór upływa pod znakiem złotego izotonika, śmiechów i haseł, które utrwaliły się w naszej pamięci. Prym wiedzie "Rudy 104" oraz "opinacze".
Było pięknie!!! ale to nie nowość. Bike Orient od pierwszej edycji jest najlepiej zorganizowanym rajdem na orientację. Z roku na rok "bracia "Be" z Rodzinką" są coraz lepsi. Już nie mogę doczekać się kolejnej edycji.
A w sierpniu jadę oczywiście na Łemkowski Orient :-) Mój rower nie nadaje się do jazdy po górach więc... startuję pieszo :-)
Cieszę się także, że wszystkie osoby, które namówiłam do startu są zadowolone, bardzo zadowolone i obiecują, że BikeOrient za rok jest już wpisany w ich kalendarz :)
Polecam każdemu, kto chciałby spróbować takich rajdów a boi się, uczestnictwo w Bikeoriencie. Kto raz spróbuje ten się od Bikeorientu nie uwolni :) Gwarantuję!

Dziewczyny zajęły 5 miejsce wśród kobiet, w generalnej zajęliśmy 14 miejsce. SUKCES, biorąc pod uwagę wiek startujących dzieci :-)

Dziękuję organizatorom za organizację i współuczestnikom za świetne towarzystwo.
Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie.
A może wcześniej? Bo przecież będzie jeszcze, oprócz Łemkowskiego Orientu, Bike Orient Prolog :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 38.76km
  • Czas 04:15
  • VAVG 9.12km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl