Sobota, 16 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Mini Odyseja 2011
Mini Odyseja 2011
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
dla Darka 71 ;-)
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Rowery też są różne :)
Dariusz Pierwszy :)
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Darek na punkcie
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Darek foci krajobraz
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Mini Odyseja 2011© kosma100
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Piękne warunki© kosma100
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
100 ;-)© kosma100
dla Darka 71 ;-)
A imię Jego 71© kosma100
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Taki duży, taki mały może bikerem być!© kosma100
Rowery też są różne :)
Coś mu się do d... przkleiło ;-)© kosma100
Dariusz Pierwszy :)
Dariusz Pierwszy© kosma100
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Miejsce po dawnym kościele© kosma100
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Kwiecisty dywan© kosma100
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Na punkcie - "paśnik w lesie"© kosma100
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Na punkcie© kosma100
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Na nasypie po wąskotorówce© kosma100
Darek na punkcie
Na punkcie© kosma100
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Na punkcie again© kosma100
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Widok z punktu kontrolnego© kosma100
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Dobrze ze na punkcie byl sedzia ;)© kosma100
Darek foci krajobraz
Focimy ;)© kosma100
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Jest muzyka, jest impreza!© kosma100
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Gwiazda Mini Odysei© kosma100
Dzieci szaleja ;-)© kosma100
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Koronacja... poza pudłem ;)© kosma100
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 49.60km
- Czas 03:06
- VAVG 16.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Świetny opis. Ciekawa impreza, aż żal, że mnie tam nie było
amiga - 07:54 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj
Ale Ci wlosy odrosly :) Dawno Cie nie widzialam!! Pozdrowienia.
Vampire - 06:35 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj
Chudy pociąg to było to :-)
"8" mogliśmy zaliczyć - sorry.
Dariusz Trzynasty powinno być ;-) djk71 - 20:41 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj
Komentuj
"8" mogliśmy zaliczyć - sorry.
Dariusz Trzynasty powinno być ;-) djk71 - 20:41 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj