Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Ponad 100 km ;)

Dystans całkowity:9396.20 km (w terenie 830.00 km; 8.83%)
Czas w ruchu:523:04
Średnia prędkość:17.96 km/h
Maksymalna prędkość:45.80 km/h
Liczba aktywności:73
Średnio na aktywność:128.72 km i 7h 09m
Więcej statystyk

Od ścierniska, przez przerębel aż do młyna :-)

Rankiem pobudka o 4:20. Podziwiamy piękny wschód słońca.
Wschód słońca © kosma100


Zbieramy swoje obozowisko, rozbite tym razem na ściernisku, jemy śniadanko i ruszamy w drogę.
Obozowisko na ściernisku © kosma100


W Jaworze jemy drugie śniadanie... na KOMISARIACIE POLICJI :-)

Po drodze zwiedzamy, poza godzinami zwiedzania, muzeum Gross Rosen.
Muzeum Gros Rosen © kosma100


Za Rudawicą, zupełnie przypadkowo, spotykamy pedałującego morsa.

Od słowa do słowa i zaprasza nas do swojej przerębli na kąpiel.
Z zaproszenia korzystamy.
W przerębli próbujemy pojeździć na mono.
Próba na mono © kosma100


Spróbuję czy nie spróbuję oto jest pytanie © kosma100

Próba na mono © kosma100


Niestety próby zakończone porażką.


Moment nieuwagi i mors chce nam ukraść sakwy.
Próba kradzieży sakw © kosma100


Na szczęście w porę się orientujemy i udaje nam się odzyskać sakwy.

Potem jeszcze chwila zabawy z twardymi i długimi armatami czołgów w Żaganiu (ja tam za to nie chwytałam, za to Chłopcy i owszem :-))
Trzej pancerni i kellysek © kosma100


Trzej pancerni i kellysek © kosma100


i pedalimy dalej opuszczając morsa i Jego przytulną przerębel.

Pędzimy, bo w Lubsku czeka na nas Asiczka, Kornelcia i Młynarz.

W Jasieniu dostaję zaćmienia i się gubimy. Gdy po raz drugi jedziemy obok kościoła pojawia się Młynarz i doprowadza <sic!> nas do Młyna :-)


Większy opis w wolnej chwili... czyli w grobie? :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 196.79km
  • Czas 09:21
  • VAVG 21.05km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2012 Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;)

Before Party, ZMK and After Party ;-)

Ostatnio podczas powrotu z Katowickiej Masy Krytycznej zgadaliśmy się na małe Before Party Zagłębiowskiej Masy Krytycznej.
Plan - bagna w Błędowie, więc miesce zbiórki - Stacja Kosmiczna w Łośniu ;-)
Niestety część ekipy wymięka i przyjeżdżają: Adam, Tomek i krzychu22.

Jedziemy do Błędowa.
Gdzie strumyk płynie z wolna... © kosma100


Na bagnach Krzysiek szaleje na podestach wchodząc w zakręty na ręcznym :)
Następnie chwila przerwy na na ławeczce. Tomek częstuje nas swoimi wypiekami :-)
Chłopcy postanawiają pokazać mi Ryszkę Dolinę Żabinka i Kamieniołom. Super - tam mnie jeszcze nie było ;-) Więc przez Laski na Krzykawkę.
Rzeczka © kosma100


Wśród tych pól malowanych... © kosma100


Most - I love it! © kosma100


Jedziemy kawałek asfaltem i WTEM GRZMOT! Patrze przez moment na swoją tylną oponę, podnoszę głowę i widzę STOJĄCEGO Adama przede mną. Zdążyłam tylko krzyknąć (zapiszczeć chyba nawet) i nacisnąć na klamki.
Nie wiem jakim cudem udaje mi się nie przewrócić. Nie ma szkód ani na osobach ani na mieniu ;-)
Dojeżdżamy na Ryszkę. Tam dołącza do nas Kysu.

Stawik © kosma100


Chwilę odpoczywamy, śmiejemy się ze wszystkiego - zakręcona ekipa - I love it!
Ruszamy i po 20 metrach Krzyśkowi zawija się gałąź i krzywi hak przerzutki.
Soła © kosma100


Badanie... © kosma100


Chłopcy kombinują i wymyślają, że naprostują hak... kołem :-) Ośką koła prostują hak by dało się jechać. Oczywiście mamy z tego kupę śmiechu ;-)
Jedziemy dalej!
Serwis w akcji © kosma100


Tory... dokąd prowadzą i czy się nie wykoleję? © kosma100


Zakola Soły - piękne!
Zakola Soły © kosma100


Zakola Soły © kosma100


Piękne! © kosma100


Dojeżdżamy do Bukowna, ostatni kilometr Tomek jedzie na kapciu z przodu.
Zakupy w sklepie i pod fontanną serwis kapcia.
Tomek jadący na kapciu © kosma100


Fontanna Bukowno © kosma100


Naprawa kapcia © kosma100


Krzysiek kupuje sobie "drożdżóweczkę", jest plan, że chłopcy bedą trzymać Krzyśka a ja będę mu wpychać bułę siłą ale daje radę ją skonsumować bez naszej pomocy.
Krzysiek i jego buła © kosma100


Okazuje się, że mamy przed sobą ok. 25-30 km a czasu... 1 godzina 5 minut. Masakra.
Tomek robi za lokomotywę i pędzimy z prędkością 37 km/h. Krzysiek na chwilę zmienia Tomka. Mam chwilę zwątpienia gdy czuje, że minimalnie (o jakieś pół kilometra) jest dla mnie w tym momencie za szybko - powoli zaczynam odpadać. Krzyczę do Tomka by zwolnił o kilometr, Krzychu krzyczy, żeby jechał... Nie wiem czy zwolnił (chyba tak) czy wróciły mi siły ale siadam znowu na kole Krzyśkowi.
Masakra :-) przecież ja tak szybko nie jeżdżę :-)
Dojezdżamy na Masę 5 minut przed czasem ale Masa już ruszyła dodatkowo nie łapiemy się na kamizelki.
Masa © kosma100


Na Masie poznaję Jacka.

Masa... a ja też robię zdjęcie! © kosma100


Dużo ludzi. Dopiero na Pogorii udaje nam się spotkać z Darkiem, Wiktorem, Darkiem i Olkiem.
Ekipa z Zabrza i Katowic © kosma100


Darek nawet daje Tomkowi swoją wymarzoną 29-tkę. Nie wiem jak On to przeżył (Darek, nie Tomek ;-)).
Tomek testuje 29-era Darka © kosma100


Tomek testuje 29-era Darka... chyba zadowolony :) © kosma100


Żegnamy się z ekipą z Zabrza i Katowic i... postanawiamy jeszcze pojeździć (mało kręciłam w weekend majowy i jestem niedojeżdżona :-)).
Ekipa w składzie: Adam, Tomek, Rysiek, Damian, Jacek, Marcin jedzie nach Siewierz :-)
Pod sklepem na Pogorii postój i uzupełnienie zapasów.
Może zamienię Białą Perłę na Białą Damę? :D
Biała Dama © kosma100


Ścieżką rowerową do Siewierza. Ładna, malownicza ale trochę się ciężko jedzie po "szutrze do pół koła" :-)
Droga do Siewierza © kosma100


Nawet nie wiem kiedy dojeżdżamy do Siewierza ;-)
Siewierz © kosma100


Wesoła ekipa pod zamkiem w Siewierzu.
Wesoła ekipa pod zamkiem w Siewierzu © kosma100


Później pedalimy na rynek w Siewierzu.
Tam przerwa na uzupełnienie zapasów.
Później Adam prowadzi nas lasami w kierunku Mierzęcic, odbijamy na południe i przejezdżając obok Przeczyc dojeżdżamy do Pogorii 4. Żegnamy się.
Daniel proponuje, że mnie z Tomkiem i Jackiem odwiozą. Trochę się dziwię, bo chciał jechać do domu ale gdy okazuje się, że dzisiaj jadę do Łośnia a nie na Manhattan cofa swoją propozycję ;-)
Tomek jest jeszcze niedojeżdżony więc postanawia mnie odwieźć. Jedziemy i rozmawiamy gdy Tomek mówi, że może zrobi dzisiaj 200 km postanawiam jechać do Łośnia "na skróty" przez Ujejsce i Tucznawę.
Zagadujemy się i przejezdżamy drogę na Tucznawę, jedziemy zatem przez... Chruszczobród :-)
Śmigamy przez Łękę i na skrzyzowaniu Łosień - Okradzionów rozstajemy się. Tomek śmiga jeszcze "na skróty" na Zagórze, ja śmigam do domku.

Dzięki wszystkim za przemiłe towarzystwo.
No i... do następnego! ;-)

No i jak przystało na majówkę - jestem w kolorach flagi Polski :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 154.07km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:52
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 marca 2012 Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;)

Przekraczając granice...

Przekraczając granice...
Aaaa orzełki dwa © kosma100


Wczoraj wieczorem chcieliśmy z Młynarzem pojeździć na rowerach. Ubraliśmy się w obślizgi i jak już mieliśmy wychodzić zauważyliśmy, że zaczął lać deszcz z gradem...
Nie udało się zatem pojeździć i postanowiliśmy, że dzisiaj wybierzemy się na przejażdżkę do Niemiec.
Pobudka o 5:00, śniadanko i o 6:30 wyruszamy w drogę.
Prognoza nie jest optymistyczna - wiatr z zachodu i ma padać.
Wyruszamy - jest pochmurno ale nie pada. Jedziemy z Lubska nad jezioro Głębokie.
Lasem.
Droga w lesie © kosma100


Poranna droga © kosma100


Tam pierwszy postój. Siedzimy nad Głębokim rozmawiając, śmiejąc się i piwkując.
Młynarz nad Głębokim © kosma100


Nad Głębokim :) © kosma100


Czas szybko mija, trzeba ruszać dalej.
Jedzie się ciężko bo pod wiatr. Ale i tak łagodzimy skutki wiatru, ponieważ jedziemy w lesie.
Przejeżdżamy obok ośmiornicy. Byliśmy już tu kiedyś ;-)
Ośmiornica © kosma100


Następnie przejeżdżamy przez Brody.
Brama w Brodach.
Brody brama © kosma100


Brody - herb na bramie.
Brody herb © kosma100


Pałac w Brodach.
Brody pałac © kosma100


Młynarz w Brodach ;-)
Brody - pałac i Młynarz © kosma100


Przy pałacu wjeżdżamy ponownie w teren.
Przejeżdżamy obok opuszczonego i zaniedbanego kościoła... szkoda, że takie budowle niszczeją. Widać, że kościół ten skazany jest na zawalenie :(
Dziwne, że inne kraje mogą i umieją dbać o takie zabytki... my nie potrafimy... szkoda...
Kościół © kosma100


Przy kościele równie zaniedbany i zapomniany cmentarz.
Ma swój urok i klimat... niestety...
Opuszczony cmentarz © kosma100


Następnie znowu terenem przejeżdżamy obok urokliwego jeziorka.
Wzburzone fale ;-) © kosma100


Następnie brniemy w piasku... jedzie się ciężko... przez pół godziny przejeżdżamy tylko 4 km... masakra!
Wszędzie piach, piach, piach. © kosma100


Prawie do samej granicy jedziemy terenem.
Na blacie... Młynarz prawie cały czas jedzie na blacie, więc ja też się dostosowuję. Nie jest to w moim zwyczaju ale przez 90% jazdy jadę na blacie ;-)

Granica ;-)
Granica Polski © kosma100


Po przekroczeniu granicy przenosimy się do innego świata. Do świata gdzie są przepiękne drogi rowerowe, gdzie kierowcy są mili, uprzejmi i ustępują pierwszeństwa rowerzystom, a przy wyprzedzaniu zachowują bezpieczną odległość.
Takie miejsca istnieją naprawdę.
Przypomina mi się moja wyprawa do Danii, gdzie przez 3 tygodnie żyłam w idealnym dla rowerzysty świecie... Później trudno mi było wrócić do szarej, chamskiej, polskiej rzeczywistości.

Jedziemy podziwiając widoki, zabytki i ścieżki rowerowe.
Zegar na wieży kościółka.
Zegar © kosma100


Mijamy Weibagk... hmm muszę poczytać co to ;-)
Weibagk © kosma100


Robimy pętelkę po Niemczech cały czas w terenie.
Czerwona droga.
Czerwona droga © kosma100


Tory...
Tory... © kosma100


Elektrownia.
Elektrownia © kosma100


Przejeżdżając obok wyrobiska postanawiamy odpocząć nad wodą.
Jeziorko © kosma100


Siadamy, rozmawiamy, odpoczywamy.
Następnie siadamy na rowery i pedalimy dalej. Po chwili zauważamy tablicę "wstęp wzbroniony"... hmm... dobrze, że nas nikt nie nakrył ;-)

Ścieżka rowerowa w Niemczech © kosma100


Forst
Wieża ciśnień w Forst © kosma100


Ten pan nie spełnia standardów europejskich ;-)
Pomnik w Forst © kosma100


Poniżej standardu europejskiego
Poniżej standardu europejskiego © kosma100


Granica - Nysa Łużycka
Nysa Łużycka © kosma100


W Zasiekach łapie nas deszczyk. Zauważamy jednak, że chmura podąża w tym samym kierunku więc postanawiamy jej uciec. Jedziemy 30 km/h i po jakimś czasie udaje nam się jej uciec ;-)

Ścieżka rowerowa w Zasiekach. Widać, że przy granicy "udajemy", że też posiadamy ścieżki rowerowe... szkoda, że tylko przy granicy...
Droga rowerowa Zasieki © kosma100


W Brodach odwiedzamy cmentarz ewangelicki... ma swój urok i klimat...
Cmentarz ewangelicki w Brodach © kosma100


Cmentarz ewangelicki w Brodach © kosma100


Docieramy do domku Młynarzy... zmęczeni ale szczęśliwi ;-)
Było pięknie!
Młynarzu! Dziękuję za wspaniały wyjazd ;-)
Wieczorem czeka na nas jeszcze trening biegowy ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 109.46km
  • Czas 05:28
  • VAVG 20.02km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2011 Kategoria Ponad 100 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;)

Pętla: Częstochowa – Zielona Góra – Olsztyn – Dąbrowa Górnicza :-)


Bez myśli, bez słów, bez snów,
Bez dzieci, beze mnie, bez Ciebie,
Bez uczuć, empatii, bez domu,
Bez czasu, nadziei, i szans.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół
Coraz piękniejszy jest ludzki smród,
A skóra z każdym dniem młodsza,
Pomalowane twarze, wygolone krocza,
Kto tu mężczyzną, a kto kobietą jest.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół*


Dzisiaj z amigą postanowiliśmy przejechać (i rozdziewiczyć ;-)) trasę Częstochowa – Dąbrowa Górnicza szlakami jurajskimi.
Nigdy nie byłam na zamku w Olsztynie...
Umawiam się więc z Poisonkiem i uzyskuję akceptację planu, by Arek robił za przewodnika ;-)
Na dworcu w Częstochowie, gdzie amiga poszedł zaliczać punkty do swojej kolekcji :D
Dworzec Częstochowa © kosma100


Pedalimy w stronę Poisonka, który oprowadzi nas po okolicy.
Spotykamy naszego przewodnika i już w trójkę pedalimy dalej.
Obok Huty mkniemy na żydowski cmentarz.
Szkoda, że zamknięty :(
Cmentarz żydowski w Częstochowie © kosma100


Jest jednym z największych kirkutów w Polsce. Zajmuje powierzchnię około 8,5 ha i obecnie niemal w całości porośnięty jest lasem. Znajduje się na nim około 4–5 tysięcy macew, zarówno z polskimi, jak i hebrajskimi inskrypcjami, w większości oplecionych bluszczem.

Następnie jedziemy na Górę Ossona gdzie amiga zrywa łańcuch ;-)
Łamacz łańcuchów w akcji © kosma100


A ja z uporem maniaka chcę podjechać na sam czubek... Trzecim razem prawie mi się udaje... zaliczyć glebę i wjechać... no cóż... następnym razem? :D
Góra Ossona © kosma100


Kapliczka na górze Ossona © kosma100


Widok z góry Ossona © kosma100


Fota by amiga – Ja z Arkiem ;-)
Kosma & Poisonek na górze Ossona © kosma100


Zaliczamy Zieloną Górę
Zielona Góra ;-) © kosma100


Następnie zamek w Olsztynie
Olsztyn - zamek © kosma100


Na zamku jesteśmy świadkami rozmowy „moherów” o kremacji... „poganie niech się palą ja się nie spalę!!! to czarownice palili....” :-) jakby panie wiedziały, że mam czarnego kota, chcę się spalić i nie chodzę do kościoła... to by mnie spaliły na stosie ;-)

Chłopcy padają słuchając tekstów konwersujących pań ;-) © kosma100


Odwiedzamy kultowe miejsce częstochowskich rowerzystów - „Bar u kota”. Nie wiem czy kultowym jest przez bar czy przez kota (oba specyficzne) ;-)
Bar u kota © kosma100


Kot z "Baru u kota" © kosma100


Mam tylko nadzieję, że moja Musta nie będzie taka (i nie chodzi mi o barwę sierści ;-))
Kot z "Baru u kota" © kosma100



Rozstajemy się z Poisonkiem, wypijamy grzane i kręcimy dalej.
Tam gdzie (jak to Arek powiedział) „poziomice nic nie znaczą :-))
Tam gdzie poziomice nic nie znaczą :-) © kosma100


Piach, piach, piach... „Amiga! Czy ja Ci już mówiłam? Że nie cierpię piachu!!!”
Zaliczamy kapliczkę Św. Idziego.
Kapliczka Św. Idziego © kosma100


następnie w drodze na Złoty Potok... w szczerym polu spotykamy samochód i dwie suki... następnie jeszcze jeden radiowóz.... hmmm ciekawe :-)
W Złotym Potoku oglądamy zespół pałacowy.
Pałac w Złotym Potoku © kosma100


Później zaliczamy Bramę Twardowskiego
Brama Twardowskiego © kosma100


Trochę błędnej nawigacji i dodajemy sobie terenu ;-) Wyskakujemy w końcu na asfalt i pędzimy w kierunku domu, by zdąrzyć przed zmrokiem.
Po drodze – zamek w Siewierzu.
Zamek w Siewierzu © kosma100


Docieramy do Łośnia o, w miarę, ludzkiej godzinie. Szybkie zakupy i... partyjki w scrabble ;-)

Amiga – dzięki za fajny dzionek, a raczej fajną dobę ;-)
* Buldog - „Kremacja”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 110.01km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 października 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 100 km ;), Z Helenką :)

Błotnisto-gliniasta masakra Kellysem Axisem na Harpaganie.

Jeszcze nigdy nie byłam na Harpaganie.

Harpagan 42 © kosma100


To będzie mój pierwszy raz. Darek też jeszcze nie był, więc będzie to nasz pierwszy raz ;-)

Do bazy docieramy przed północą... późno. Rejestracja była do 23:30, więc trzeba będzie rano odebrać numerki i karty.

Zmechaceni podróżą idziemy spać. Trzeba choć ciutkę się wyspać.
Pobudka o 4:30. Szykowanie się, śniadanie, odebranie i przyszykowanie rowerów, rejestracja.

O 6:30 start. Trochę nerwowo, bo Darek nie może znaleźć lampek, pompki. Darek ma nie najlepszy humor, ogólnie analnie podchodzi do startu... mnie też się nie chce ale nic się nie odzywam, robię „dobrą minę do złej gry”, bo wiem, że jeśli powiem, że ja też mam wszystko w d... to ze startu nic nie będzie. Zaciskam zęby i uśmiecham się :-)

Planujemy trasę i w drogę!

Jako pierwszy punkt do zdobycia wybieramy PK 8 – Krasny Las – południowa strona bagna.
Najpierw trzeba wyjechać z miasta... nie jest to łatwe... często mamy z tym problem.

Jedziemy, jedziemy i lądujemy w okolicy punktu 19 – Bażantaria – Oblisk Augusta Papau.
No cóż... nie tu chcieliśmy wylądować... Postanawiamy zaliczyć więc PK 19. Jedziemy w sporej grupce. Trafiamy na punkt.

Teraz mała korekta planów. Wyjeżdżamy na drogę nr 504, jedziemy przez Milejewo, Kamiennik Wlk, Kwietnik. Tam zlokalizowany jest PK 12 – Kwietnik – szczyt górki.

Wjeżdżamy do lasu, troszkę błądzimy, po czym idziemy przez las na azymut szukając górki. Mijamy grzybiarzy. Idąc znajduję ślicznego, dużego prawdziwka. „Grzyb!” - krzyczę. Grzybiarz zdziwiony patrzy na mnie. „Proszę sobie go zebrać”. „Myślałem, że pani też zbiera grzyby”. „Nie, nie zbieram, zbieram punkty”.
Gościu się zdziwił, odchodząc słyszę jak mówi: „Piękny!”.
;-)
Może jak zainstaluję koszyk na kierownicę dla Musty to na rajdach będę grzyby do niego zbierać ;-)

Znajdujemy w końcu punkt.
Następnie jedziemy do Majewa. W drodze do Majewa zaczyna się błoto. BŁOTO, które nie opuści nas już do samego końca. Zaczynam rozumieć dlaczego to błoto przeżywał uczestnik trasy pieszo-rowerowej, mówiąc: „Straszne błoto, ciężko się idzie po nim, a co dopiero jeździ”.

Błotko na Harpaganie © kosma100


Dziwną konsystencję ma to błoto. Wygląda strasznie, a jeździ się po nim dobrze.
Gdyby u mnie było tyle błota nie było by szansy po tym jeździć a tam... fajne to elbląskie błoto ;-)
Lżej się jedzie rowerem po nim niż chodzi.

W drodze z Kwietnika do Majewa spotykamy tomalosa.
Mijanka z Tomalosem © kosma100


Przed Zajączkowem spotykamy Piotrka Buciaka i z nim jedziemy na PK 17 – Zajączkowo – za górką, na wschodzie.
Ten punkt sprawia nam największą trudność. Dość długo szukamy. Piotrek też... rozdzielamy się z nim i... spotykamy znów na punkcie. Jesteśmy na punkcie jako 13 i 14 więc trawa nie jest jeszcze rozjeżdżona – Ci, co zostawili sobie go na koniec trafiają bez problemu po śladach ;-)

Po zjeździe śmiejemy się z Darkiem z tego błota, dzielimy się wrażeniami i z naszych akrobacji.
Postanawiamy zaliczyć PK 8 i dalej według pierwotnego wariantu.
Błotko nadal i wciąż. Trafiamy, zaliczamy, zatapiamy (w błocie :-)).

Pędzimy (tzn. taplamy się w błocie) do PK 15 – Próchnik – polanka nad potokiem Kamienica.
I tu zauważam, że hamulce mi się skończyły...
Szkoda, że zauważam ten fakt na zjeździe...
Zjeżdżam po betonowych płytach z zaciśniętymi klamkami (nic to nie daje), wyhamowywuję więc nogą... masakra :(
Na punkcie dociągam linkę... przednią, bo tylnej nie umiem odkręcić i mam... przedni hamulec – najwyżej wylecę przez kierownicę ale hamulce mam ;-)

Następna ofiara to PK 16 – Kadyny – wieża widokowa. Skoro wieża widokowa to bez problemu da się ją znaleźć. No i się znalazło.
Na wieży foty ale nie wyszły :(

Z 16 na 20-tkę... oj nie będzie łatwo.
Dostaliśmy ostrzeżenie, żeby jechać torami – nie blotem... to jedziemy.
Masakra... nie pamiętam kiedy mnie tak wytelepało.
Nie wyobrażam sobie jazdy tam bez kasku... już widzę swój mózg na torach...

Jakoś udaje nam się zdobyć PK 20 – Święty kamień. Tam mała sesja zdjęciowa.
Darek obok Świętego kamienia © kosma100


Na 20 podziwiamy widoki, weryfikujemy czas i odległość i postanawiamy pedalić do mety z założeniem, że może uda nam się zdobyć PK 18.
Święty kamień © kosma100


Darek siada na Świętym kamieniu © kosma100


W drodze powrotnej łapię kapcia. Pierwszy raz słyszę tak intensywne „SSSSSSSSSSSSSSSSSSSS!!!!!!!”.
Nie dziwne...
Łatanie kapcia na Harpaganie © kosma100


Przecięta opona...
Uuuuu przecięta opona © kosma100


Dziura w oponie © kosma100


Docieramy do 18. Liczymy... i postanawiamy odpuścić PK i pedalić na metę. Dobra decyzja. Przed metą zaliczam glebę OMC przez przeskakujący bębenek :(
Widoczek w drodze na metę Harpagana © kosma100


Dojeżdżamy na metę, odbijamy karty i jedziemy pod szkołę by oddać karty i opróżnić plecak (trzeba zrobić miejsce na izobroniki).
Na boisku najeżdżam na kabel i robię spektakularny ślizg z finałem na asfalcie :(
Obite kolano, potargane JEDYNE bezdziurne getry, wbita kierownica w brzuch i obtłuczone ramie to konsekwencja najechania na kabel :(

Jedziemy do sklepu po browce, następnie myjemy rowery.
W kolejce do myjki poznajemy Turystę (miło było).

Następnie z Niewem i josivem oraz Resztą idziemy na browca.

Było super!!!
Jestem na 6 miejscu wśród 40 kobiet, Darek jest na 94 wśród 320 facetów, open zajmuję JEDYNE SŁUSZNE MIEJSCE dla kosmy100, czyli 100 na 361 uczestników ;-)

Zwycięża Darecki - jeszcze raz gratulacje i szkoda, że tak mało czasu było. Pomimo fajnie było Cię poznać w realu ;-)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 128.73km
  • Czas 08:31
  • VAVG 15.12km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odyseja Ponidziańska


Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy*

Rok temu, na Odysei byliśmy z Darkiem NKL. Nie udało nam się zdobyć połowy punktów. Czas to nadrobić. Po ostatnich Jesiennych Trudach jedziemy z pozytywnym nastawieniem.
W piątek lądujemy wieczorem w Internacie, gdzie mamy zarezerwowane noclegi.
Niestety na Odysei nie ma możliwości noclegów za darmo w warunkach turystycznych na podłodze :( Plus tego jest taki, że mamy do dyspozycji łazienkę (jedna na 2 pokoje), więc nie będziemy długo czekać by się wykąpać po Rajdzie.
Wieczorne piwka i idziemy spać.
Fajnie, że start jest dopiero o 10:00. W końcu się wyśpimy ;-) Wstajemy wcześnie (ja wcześniej ;p). Jeszcze montowanie mapnika, diagnoza co z przednim kołem (mało powietrza), gotowanie makaronu, śniadanie i jedziemy do bazy.
Podczas przeglądania roweru okazuje się, że stan mojej tylnej opony pozostawia wiele do życzenia...
Dziurka... nie tam gdzie trzeba :( © kosma100

Przed startem podziwiamy widoki i patrzymy jak niektórzy się przygotowują do startu:
Akwenik wodny w Pińczowie przy bazie rajdu © kosma100


Przygotowania do startu © kosma100


Oj! Będzie ciągnięcie :-) © kosma100

Później komunikat startowy
Hmmm... :-)
Ale On ma duże... koła ;-) © kosma100

Rozdanie map i start
Planowanie trasy.
Po kilku minutach prezentujemy sobie nasze warianty. Bardzo zbliżone. Można powiedzieć, ze takie same. Z małym wyjątkiem – ja chcę atakować PK 12 od południa, Darek od północy. Zauważam, że od północy jest rzeczka. Decydujemy się na wariant północny z ostatecznym dojazdem od wschodu.
Najpierw, podczas jazdy asfaltem uzmysławiamy sobie, że dawno nie zmagaliśmy się z wiatrem… oj dawno… teraz przyszła pora sobie przypomnieć jak to jest…
Później dają nam w kość piaski.
Dojeżdżamy na punkt, z racji tego, że tym razem ja mam kartę na szyi, przedzieram się przez zarośla by przedziurkować kartę startową.
Przy punkcie drużyna, która łata kapcia, z którą mijamy się jeszcze parę razy dzisiaj.

Następna nasza ofiara to PK11 - koniec drogi szutrowej.
Jak po sznurku.

Kolejny punkt to PK 2 - zakręt ścieżki / dolina
Jakoś trafiamy ;-)

PK3 - rozwidlenie ścieżek
Poinformowani szczegółowo o rozbieżności na mapie w zderzeniu z rzeczywistością trafiamy bez większych problemów.  
Czasami jest górzyście :-)
Góra - Odyseja Ponidziańska © kosma100


PK4 - skrzyżowanie przecinek
W drodze na punkt niesamowite wrażenie: jedziemy w kilka osób po drodze usłanej „kosmicznym pyłem” - tumany kurzu, dużo „kosmicznego pyłu”, po którym zadziwiająco dobrze się jedzie.
Wracając z PK 4 robimy przerwę by skorygować plany – odpuszczamy PK 1 i PK 8 – boimy się, że nie zdążymy.
PK5 - skrzyżowanie dróg – łatwa ofiara.
PK6 – paśnik. Boimy się podjazdu pod górę, w oczach wyobraźni widzę trudny, leśny podjazd. Rzeczywistość zaskakuje – pod górę prowadzi „prawie autostrada”, a na jej końcu... rondo ;-)
 
PK9 - skrzyżowanie dróg - umieszczony, mam wrażenie, w okolicy, gdzie za komuny było „turystycznie i rekreacyjnie”.

Do punktu PK7 – figurka prowadzi bajeczny wąwóz.
Wąwozik - Odyseja Ponidziańska © kosma100


PK10 - skrzyżowanie przecinek, zaliczamy, chociaż mamy wątpliwości czy na pewno dobrze jedziemy.

Do punktu PK13 - skrzyżowanie przecinek trafiamy jak po sznurku.

PK14 - rozwidlenie ścieżek jest prosty nawigacyjnie, niestety technicznie trudny z powodu obecnego piachu.
Teraz tylko kręcić do mety. I kręcimy. Dość szybko ;-) 
Na mecie jesteśmy na miejscu 9/13 w kategorii MIX.
Miejsce dalekie ale i tak jesteśmy zadowoleni.
Podobało mi się :-)
Piękna okolica i... coraz lepiej nam z Darkiem wychodzi ;-)
Jedziemy do Internatu się umyć i przebrać. Wracamy by przy piwku, kiełbaskach spędzić wieczor ze znajomymi.
Ech Ci faceci... głównym tematem wieczoru są 29-tki. O 33-kach już nie mówią... :-)
Pewne wydarzenia zakłócają jednak wieczór i przez nie musimy wracać rano. :(
Po raz kolejny NKL na Odysei... no cóż... szkoda ale w życiu trzeba określić priorytety i są rzeczy ważniejsze niż rower. Mam tylko nadzieję, że Pewna Osoba wyciągnęła wnioski... Jak pomyślę jakie mogły być konsekwencje to... aż mi ciary przechodzą...


*Bajm - „Nie ma wody na pustyni”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 102.51km
  • Teren 22.00km
  • Czas 06:07
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient 2011 - Więcbork


Zamrożona wyborowa,
wyborowa tak jak lód
i do tego pasztetowa,
pasztetowej mamy wbród.
Pijemy...
zamrożoną żołądkową /kową/
żołądkową tak jak lód /lód/
i do tego serdelową,
serdelowa jest na głód.
A potem...
zamrożona luksusowa,
luksusowa tak jak lód,
dla odmiany parówkowa,
parówkowa no i grób!*


Mój pierwszy Puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację © kosma100


No może nie była zamrożona... no może nie była Wyborowa tylko Gorzka Żołądkowa...
Ale po kolei.

Na Azymut Orient ruszyłam razem z Grzegorzem Liszką. Mknęliśmy Jego białym wozem przez prawie całą Polskę, by po północy zjawić się w bazie Azymut Orientu.
Wszyscy już spali, nie było integracyjnego ogniska.
Znając mój talent w organizowaniu ogniska bez ogniska zrobiliśmy sobie dwuosobowe integracyjne ognisko bez ogniska :-)

Przy pogaduchach, browcach i Żołądkowej spędziliśmy miło czas prawie do rana ;-)

Energizer Grzegorza :-)
Energizer Grzegorza Liszki ;-) © kosma100


Pobudka, śniadanie, wyjście na miasto i spotykam się z Darkiem i Jego Rodzinką.
Obiad i przygotowania do Rajdu.

Przed startem.
W bazie rajdu © kosma100


Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać... a tak serio to gadali o jakiejś 29-tce ;-) (według mnie 29-tka trochę za młoda dla 40-tka ;p)
Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać ;-) © kosma100


Przed startem dostajemy jeszcze prezenty urodzinowe od agenciary – dzięki ;-)
Przed startem.
Przed startem © kosma100


Start jest z 40 minutowym poślizgiem.
Dostajemy mapy, chwila na zastanowienie się i ruszamy!

Najpierw trzeba się zorientować... w jakiej skali jest mapa ;-) (bo nie jest podane). Mierzymy na asfalcie – od skrzyżowania do skrzyżowania i wychodzi nam, że mapa jest w skali około 1:90000.

Jedziemy na PK 19 - „Patrz pod mostem”.
Mijamy dróżkę, w którą chcieliśmy wjechać, pedalimy więc do następnej. Wjeżdżamy na mostek, perforator jest na obręczy mostka, dziurkuję karty i pedalimy dalej. Darek mówi: „Patrz pod mostem” a nie na moście. Wracamy, szukamy pod mostem... nic. Telefon do organizatora. Okazuje się, że ktoś przeniósl perforator na mostek.

Jedziemy dalej. PK 18 - „Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie)”. Tutaj tracę orientację... lekko upieram się przy swoim aczkolwiek nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy... Darek namawia mnie by jechać w pewną drogę nie mam przekonania ale ulegam. Okazuje się, że Darek miał rację... Strzał w 10-tkę. Uśmiechem mówię Mu, że miał rację i zwracam godność ;-)

W drodze na 17-tkę masakra... brniemy w zaroślach pełnych żab...
Szlag by trafił ten szlak © kosma100


Darek na "szlaku" © kosma100


Znajdujemy w końcu PK 17 - „Dwa młode dęby” i ruszamy na PK 16.
Sami się sobie dziwimy, bo udaje nam się trafiać na punkty „jak po sznurku”.
PK 16 - „Duża sosna na polanie” pada naszym łupem.

Kościółek... gdzieś po drodze ;-)
Kościółek gdzieś po drodze © kosma100


Piętnastkę - „Drzewo na skarpie przy drodze w kierunku na zachód od drogi” też zaliczymy ;-)

Jedziemy na PK 13 - „Szczyt wzniesienia”. Zostawiamy rowery i idziemy szukać punktu. Znajdujemy, dziurkujemy karty i... próbujemy znaleźć rowery. Nie jest to łatwe ;-) Rozdzielamy się i szukamy... Dzwoni Darek: „Znalazłem!” Uff... teraz tylko znaleźć Darka i będzie sukces :-) Uff... udaje mi się to ;-)

W drodze na PK 12 popełniamy nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie liczymy odległości i przejeżdżamy drogę, w którą mieliśmy zjechać. Wracamy... liczymy... i w końcu wjeżdżamy... strata ok. 30 minut.
PK 12 - „Drzewo 30 m do końca drogi na skarpie”.
Skasowane :-)
Robi się szarówka...
Moja czołówka z Koodzy niestety nie świeci za mocno :(

Trochę się gubimy jadąc z 12 na 11. Spotykamy bikera w bordowej kurtce, z którym się mijaliśmy niejednokrotnie oraz trzech młodzieńców, z którymi też się spotykaliśmy już nie raz w okolicach punktów.

Dyskutujemy gdzie jechać... w końcu lądujemy na asfalcie. Drogowskaz z nazwą miejscowości trochę nas myli ale w końcu odnajdujemy się w przestrzeni.

Na PK 11 tracimy jakieś 45 minut na szukanie punktu. Jest już ciemno.
Opis punktu to: „50 m na południe od mostu”, gdy tymczasem na mapie punkt jest na północ od mostu...
Szukamy, szukamy i nic. W końcu dzwonię do organizatora. Pytam się czy na pewno nie popełnili błędu w opisie. „Nie” - otrzymuję odpowiedź. Dostaję też informację, że punkt jest „na wprost od mostka na polance”... tłumaczę skąd przyjechaliśmy... „tak – punkt jest za mostkiem na wprost”. Szukamy i nic... Nadjeżdża Daniel Śmieja, chwilę tłumaczymy Mu co jest. Dzwoni do organizatora i... znajduje punkt.

Podbijamy i jedziemy (już sami) na kolejny punkt.
Sami jak sami... na drodze przed nami widzimy świecące się ślepia... lis... chyba jakiś wściekły, bo nie chce nam zejść z drogi... dreszcz przebiegł mi po plecach... w końcu udaje nam się go przestraszyć ale sami najedliśmy się też strachu ;-)
PK 9 - „Duży dąb na skraju lasu” - trafiamy bez problemu.

Punkt 8 - „Olsza nad brzegiem jeziora” chcemy zaliczyć jadąc ścieżką przy jeziorze. Wracamy się jednak bo ścieżka jest malo uczęszczana.
Po drodze mijamy jakieś opuszczone budynki... strach... samej jechać... (dobrze, że nie jadę sama).

Zastanawiamy się co jeszcze zdążymy zaliczyć.
Decydujemy się na PK 5 i PK 3. Później zobaczymy czy starczy czasu na PK 1.

Zaczyna lać... oberwanie chmur... ulewa, potop...
Wjeżdżamy w teren i tu zaczyna się błoto, które skwitowałam (sorki za słownictwo) „pierdolone Woodstock”.
Wcześniej już zaliczyłam glebę nadziewając się na rurkę (nie było przyjemnie) i obijając sobie kostkę (bolało).

Dojeżdżamy do punktu w towarzystwie znanej już nam młodzieży. Młodzież zalicza glebę za glebą... czyżby początkujący spd-kowcy? :D

PK 5 – drzewo nad rowem znajduję sama :) reszta gdzieś dalej pojechała ;-)
Darek się pyta: „Do Trójki jedziemy terenem czy asfaltem?”
Z moich ust wypływa potok słów niekoniecznie cenzuralnych: „Jak teren ma wyglądać tak jak ten przed chwilą czyli pieprzona kałuża za pieprzoną kałużą, jebane błoto to ja chce asfalt. Pierdolony Woodstock!”.
„O.k. Jedziemy asfaltem” - odpowiada Darek.

Na PK 3 trafiamy jak po sznurku. Jak po sznurku za nami trafia także młodzież.
Odbijam kartę i odjeżdżamy z Darkiem z punktu. Jedziemy z prędkością okolo 30 km/h... Mlodzież zostaje w tyle ;-)

Z Trójki pedalimy na Jedynkę. Po drodze doczepia się biker, który grzecznie pyta się czy może się dopiąć bo ma zepsuty licznik. O.K. - zgadzamy się i już w trójkę pedalimy na PK1. Bez problemu :-)

Malo czasu. Postanawiamy jechać już do bazy.
W bazie jesteśmy o 5:03. Oddajemy karty i jedziemy z Darkiem... do monopolowego po Specjal Niepasteryzowany (pysznotka!). Wypijamy piwko rozmawiając o rajdzie, dzieląc się wrażeniami.
Wracam do bazy kąpiel i o 7:00 kładę się spać na 2,5 godziny.

Okazuje się, że jestem trzecia wśród kobiet ;-)
Czwarta zawodniczka ma o 1 punkt mniej niż ja ;-)
Fakt, że jechała sama (big szacun za to).

To jest mój pierwszy puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację. Cieszę się ;-)
To co, że startowały tylko 4 kobiety.
Ciesze się ;-)

Trochę zamieszania z rozdaniem pucharów i nagród (wszyscy już dostali puchary i nagrody wcześniej).

No cóż...

Pakujemy się.
Grzegorz jest nie tylko Mistrzem w Bikejoringu ale też w pakowaniu ;-)
Mistrz nie tylko w bikejoringu ale też w pakowaniu ;-) © kosma100


Darek kwituje mój puchar: „Musisz częściej jeździć na zawody z Grzegorzem”.
Ja na to: „Chyba muszę z Nim częściej pić” ;-)

;-) © kosma100


Było super!
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że było tak fajnie ;-)

No i pogadałam ze wschodnimi triadami, „Niebieskim” - przyniesliśmy Ci piwo na zakończenie a Ciebie już nie było :( - milo było was w końcu poznać ;-)

* Die Toten Hosen - „Zamrożona Wyborowa”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 119.43km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

BIKEORIENT 2011

Bike Orient – Rajd, od którego w 2007 roku wszystko się zaczęło... zaczęła się moja przygoda z rajdami na orientację.
W tym roku Organizatorzy pokazali po raz kolejny swoją kreatywność i po raz pierwszy punkty, które zdobywaliśmy były punktami stałymi, które zaznaczone na mapie wydanej przez Compass można zaliczać przez cały rok. Super pomysł!
Przekazałam już mapę mojemu Bratu, który zachwycił się Bikeorientem w 2010 roku ale z powodu niedyspozycyjności Córki nie mógł niestety przyjechać.
Nic straconego – teraz mogą wybrać się na weekend do Spały, by w rodzinnym gronie zdobyć punkty ;-)

Ale do rzeczy. Spaliśmy w Domu Rekolekcyjnym w Spale. Ja pod gołym niebem, bo na sali było mi za duszno ;) Piękna, ciepła noc ;-)
Rano kawa, śniadanie.
Darek medytuje popijając kawę... dobre miejsce wybrał (pod tablicą „NADZIEJA”).
Poranna kawa © kosma100


Na miejscu startu spotykamy Znajomych Bikestatsowiczy.
Agenciara postanawia startować w towarzystwie swojego psa – Nazgula.
agenciara z psem © kosma100


Agenciara & Nazgul © kosma100


Odprawa techniczna.
Odprawa © kosma100


Nauczeni doświadczeniem z Darkiem nie popełniamy tego samego błędu co na Waypointrace 2011i planując trasę od razu odpuszczamy punkty 20, 3, 8.
O dziwo! Planując trasę nawet uważamy na opisy typu: „lewy brzeg Pilicy”, „brawy brzeg Pilicy” (to chyba Darek zwrócił na to uwagę ;-)) - pięknie.

Ruszamy na północ, by następnie obrać kierunek zachodni przez Glinnik. Na początku jedziemy na 12-tkę – brzeg stawu.
Mamy trochę trudności z odnalezieniem słupka. Gdy jesteśmy nad stawem zaczyna lać. Darek ubiera kurtkę przeciwdeszczową, ja odpuszczam – jest bardzo ciepło... lubię ciepły deszcz ;-)
Z punktu chcemy dotrzeć do asfaltu, gubimy ścieżkę i brniemy przez pola na azymut. Darek chce zawrócić do ścieżki, bo mówi, że trafimy na ogrodzenia i nie przejdziemy do asfaltu. Naciskam i przekonuję Go. Dochodzimy do asfaltu i... ogrodzenia :) ale jest przerwa w ogrodzeniach – i pokrzywy do pasa ;-) Przedzieramy się przez las pokrzyw – pierwszy raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli wchodzę w gąszcz pokrzyw, które sięgają pasa i uśmiecham się do tego ;-)

Następnie pędzimy na 11-tkę – lewy brzeg Pilicy.
Też trochę czasu poświęcamy by odnaleźć słupek.
PK na Bikeorient 2011 © kosma100


Przez Tomaszów Mazowiecki, Jeleń podążamy w kierunku Jedynki.
Tutaj, jak przystało na Bułgarskie Centrum popełniamy Ch... błąd.
Droga jest tak prosta, że nie można jej pogubić więc zmniejszamy naszą czujność i pędzimy rozmawiając i brechtając... po czym znajdujemy się przy piaskowni – jakieś 3,2 km od punktu, w którym mieliśmy wyjechać :( Pięknie – oddane za darmo 6 km! No cóż... trzeba kontrolować jednak cały czas drogę – to nie piknik ;-)
piaskownia © kosma100


Podążamy już we właściwym kierunku i odbijamy karty startowe na Jedynce, która jest zlokalizowana przy strażnicówce.

Z 1-ki, na wschód zaliczamy Skansen Niebowo, w którym jest 6-tka.
ptok © kosma100


skansen © kosma100


gdzie ja k... jestem? © kosma100


Kolejnym łupem jest 13-tka – lewy brzeg strumienia. Miałam zaznaczoną na mapie złą trasę, którą później skorektowaliśmy a ja nie zauważyłam korekty, więc musimy przejść przez strumień. Nie jest głęboki. Przechodzimy przez strumień bez ściągania butów.

Punkt, który na nas czeka to 5-tka - „kapliczka na wzniesieniu”.
Kapliczka „Giełzów” - dawna pustelnia. Tam robimy popas. Kanapki, batoniki, poziomki. Siedzimy dość długo odpoczywając i rysując dalszą trasę, licząc kilometry.
Kapliczka © kosma100


Z 5-tki na 19-tkę.
19 - „szczyt wzniesienia”. Kiedyś takie opisy punktów wywoływały u mnie lęk „przed trafieniem” ale teraz jest już better :-) Better, niewiele lepiej ale lepiej ;)
Oto kask mój © kosma100


Jak szlajamy się po lesie zaczyna znowu padać. Znowu odpuszczam i nie ubieram kurtki.
Padało... © kosma100


Jedziemy na Cholerną Górkę, na której zlokalizowany jest punkt 15.
Później przez Poświętne na 4.
Na 4 jest bufet i moje wymarzone pomarańcze i mniej wymarzony Niewe z Gorem ;p
posilamy się uzupełniamy płyny i jedziemy goniąc przez chwilę Niewe'go i Gore'a ale Chłopaki skręcają w lewo więc nie mam już marchewki przed sobą i zwalniam ;-)

Przez Inowłódź jedziemy na 2-kę.
Po drodze telefon od Anetki, z informacją, że Wiku zgubił kartę.
Na 2-ce pytamy się dwóch chłopaków czy nie widzieli kobiety z dziećmi. Mówią, że widzieli na początku drogi. O.K. Podbijamy punkt i odjeżdżamy na wschód. Okazuje się, że z zachodu nadjechał Wiku, który zgubił kartę startową i widział nasze plecy. Dwóch chłopaków go zagaduje:
„Chyba pytali o Ciebie. Dziewczynka z czerwonymi włosami z łysym facetem ubranym na czarno”.
Z dziewczynki śmiejemy się z Wiktorem długo ;-)

Jedziemy z Darkiem na 17-tkę – szczyt wzniesienia. Podbijamy karty i zawracamy by zaliczyć 14-tkę.
14 przysparza nam problemu. Kolejny telefon od Anetki, że się zgubili i nie wiedzą gdzie są (tzn. są „w lesie”).
Podbijamy 14-tkę i jedziemy do mety z wizją, że oddamy karty i zawracamy w poszukiwaniu Zagubionych Uczestników.
Meta, oddajemy karty i telefon od Anetki, że są już na asfalcie i dzielnie jadą do mety... Ufff – kamień z serca. Swoją drogą SZACUN dla Anetki i Chłopaków - cały dzień szwędania się po lasach - byli dzielni ;-)

Wiku na mecie :-)
Wiku na mecie :) © kosma100


Igorek na mecie :)
Igorek na mecie © kosma100


Igorek na mecie © kosma100


Wieczorem integracja i uzupełnianie płynów. Dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Wieczorna integracja © kosma100


Rajd, jak zwykle SUPER!!! Moim zdaniem Bike Orient to najlepiej zorganizowany rajd na orientację. Tworzą go ludzie z pasją. W mojej wyobraźni poprzeczka, co do organizacji BikeOrientu jest już tak wysoko, że nie wiem czy Organizatorzy za rok spełnią moje wymagania... co ja piszę WIEM NA PEWNO, że spełnią. „Skacząc” o wiele wyżej niż myślę.

Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 121.85km
  • Czas 06:33
  • VAVG 18.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setka dla Jacka... w deszczu...

Dzisiaj przeczytałam wpis Jacka :(
Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie...
Jacku – dzisiejszą setkę dedykuję Tobie – szybkiego powrotu do zdrowia.

Pomimo tego, że taki świat mnie otacza
Pomimo tego że ten system czasem mnie przytłacza
Pomimo tego zamieszania medialnego
Politycznego kombinowania

Widzę coś więcej, coś co pozwala mi żyć
Widzę iskrę kiedy mówie do ciebie
Widzę ogień, chcę wiedzieć co to jest

Co to za siła, co każe nam żyć
Każe nam kochać i śnić o wolności
Dlaczego wciąż jej chcemy
Wciąż próbujemy odnaleźć ją

Co to za siła, co każe nam żyć
Każe nam kochać i śnić o wolności
Dlaczego wciąż jej chcemy
Wciąż próbujemy odnaleźć ją

Pomimo tego, że nie wiadomo jak to jest
Z tymi wszystkimi historiami którymi nas karmią
Jedno jest pewne

Chcemy żyć - trochę inaczej
Jak ci których obserwujemy
A którzy są jak automaty
Wykonują czynności bez świadomości
Dla kogo pracują i po co

Nie chcemy być oszukiwani
Nie chcemy poddać się
Ślepemu pędowi nie wiadomo za czym
Nie wiadomo gdzie

My mamy swoją krainę
Swoją enklawę, swoją autonomię
My mamy swoją krainę
Swoją enklawę, swoją autonomię

Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga

Co to za siła, co każe nam żyć
Każe nam kochać i śnić o wolności
Dlaczego wciąż jej chcemy
Wciąż próbujemy odnaleźć ją

Co to za siła, co każe nam żyć
Każe nam kochać i śnić o wolności
Dlaczego wciąż jej chcemy
Wciąż próbujemy odnaleźć ją

Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga
Alternatywna droga*


Rankiem...
Poranna mgła - widok z okna, a raczej z tronu ;-) © kosma100


Będzin – Manhattan. A następnie Manhattan – Katowice.

Po przeczytaniu wpisu Jacka postanowiłam zrobić setkę z dedykacją dla Jacka.
Także sama potrzebowałam tego... potrzebowałam dłuższej jazdy by mieć czas pomyśleć nad swoim życiem, zachowaniami, czynami... swoimi i innych... pomyśleć, przeanalizować, wyciągnąć wnioski...

W pracy zaplanowałam trasę na Zbiornik Dziećkowice, Sosinę... lecz po wyjściu z pracy przypomniałam sobie, że muszę zakupić płyn do soczewek, więc pojechałam na Dębową w Katowicach.
Później do Siemianowic.

Co to za budynek?
Co to za budynek? © kosma100


Zaczyna kropić... później padać...
Jadę obok dworku w Siemianowicach.
Dworek w Siemianowicach © kosma100


Zachwycam się odcinkiem z Siemianowic do Czeladzi, który zawsze był zaorywany przez rolników teraz jest wysypany żużlem... no tak – teraz tam jest droga rowerowa ;-)
Jadę z Czeladzi do Będzina ale chmury mnie tak przerażają, że zawracam.
Czarne chmury... © kosma100


Pomykam przez Łagiszę, Zieloną na Pogorię IV
Wzburzona Pogoria IV © kosma100


Czeski błąd? :D Byłam kiedyś na ich koncercie ;-)
Czeski błąd? :D © kosma100


Jadę do Siewierza.
Zamek w Siewierzu © kosma100


Następnie przez Chruszczobród
Pomnik w Chruszczobrodzie © kosma100


Kościół w Chruszczobrodzie © kosma100


do Łęki. W Łęce okazuje się, że by mieć 100 km muszę jeszcze gdzieś jechać.
Więc jadę na wschód. Do Łaz Błędowskich a następnie do Okradzionowa i do domku.

Potrzebowałam tego...

* Zielone Żabki - „Alternatywna droga”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 104.16km
  • Czas 04:45
  • VAVG 21.93km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

WaypointRace2011 - Godna reprezentacja Bułgarskiego Centrum

Miałam coś napisać... ale po przeczytaniu relacji Darka – mojego rowerowego Partnera, myślę, że nie ma sensu się dublować...

Zamieszczę tylko fotorelację:

Przejście przez mostek ;) © kosma100


Na mecie © kosma100



Chociaż kiedyś też nam poszło fatalnie...

Stwierdzam tylko, że godnie reprezentowaliśmy nazwę naszego Zespołu...

Jedynie pies patrzył na wyniki bez emocji ;-)
A piesek sobie obserwował ;) © kosma100




Pidżama Porno - „Bułgarskie Centrum Hujozy”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 101.11km
  • Czas 05:09
  • VAVG 19.63km/h
  • VMAX 37.90km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl