Sobota, 23 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;)
Pustynia Błędowska (a karawana jedzie dalej ;-))
Dzisiaj umówiona byłam z Yoasią i Olem na wspólne pedalenie.
Ruszam z Łośnia do Ząbkowic na stację PKP, gdzie czeka już Olo.

Przyjeżdża pociąg, z którego wysiada Yoasia i już w komplecie ruszamy w kierunku Pustyni Błędowskiej.
W Łośniu sesja zdjęciowa przy pomniku Żołnierzy.

Urwał się z karawanny

Pasące się sweterki

Pustynia Błędowska


Z Pustyni jedziemy do Klucz, gdzie Olo zaprowadza nas w magiczne miejsce - stawy ukryte w lesie... fajnie tu :-)





Ze stawów ruszamy szlakiem do wieży widokowej.
Zarośnięta pustynia.

Skadś to pamiętam ;-)

Z wieżą w tle

Z Kluczy jedziemy do Bolesławia. Droga jak stół - jedzie się pięknie ;-)

Z Bolesławia jedziemy do Sławkowa. Na Rynku w Sławkowie.

Miło - budują ścieżki rowerowe ;-)

Ze Sławkowa czerwonym szlaiem jedziemy do Okradzionowa.

Na ostro

Młyn w Okradzionowie

Stokrotka...

Okradzionów

Z Okradzionowa do Łośnia. Zalew w Łośniu

Z Łośnia do Gołonoga na dworzec PKP, gdzie żegnamy się z Yoasią i jedziemy na Pogorię II, bo niektórzy mieli wcześniej problemy z trafieniem tutaj ;)

Pogoria II

Z Pogorii II na Pogorię III, objeżdżamy Pogorię i jedziemy na Zieloną.
Kolejne ścieżki rowerowe w budowie - miło ;-)

Z Zielonej do Łagiszy, a nastęnie do Grodźca.
Zwiedzamy Cementownię Grodziec. Fajny klimat. jeszcze tu wrócę ;-)




W Grodźcu żegnam się z Olem - On wraca, ja jadę w kierunku Zabrza.
Wojkowice - Bobrowniki - Piekary Śląskie - Stolarzowice - Helenka.
Budujemy drogi...


Było super! Dziękuję współtowarzyszom pedalenia za miło spędzone chwile :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Ruszam z Łośnia do Ząbkowic na stację PKP, gdzie czeka już Olo.

Dworzec PKP w Ząbkowicach© kosma100
Przyjeżdża pociąg, z którego wysiada Yoasia i już w komplecie ruszamy w kierunku Pustyni Błędowskiej.
W Łośniu sesja zdjęciowa przy pomniku Żołnierzy.

Pomnik Żołnierzy© kosma100
Urwał się z karawanny

Wielbląd© kosma100
Pasące się sweterki

Pasące się sweterki© kosma100
Pustynia Błędowska

Pustynia Błędowska© kosma100

Pustynia Błędowska© kosma100
Z Pustyni jedziemy do Klucz, gdzie Olo zaprowadza nas w magiczne miejsce - stawy ukryte w lesie... fajnie tu :-)

Staw w Sławkowie© kosma100

Staw w Kluczach© kosma100

Pięknie...© kosma100

Staw w Kluczach© kosma100

Na ostro ;-)© kosma100
Ze stawów ruszamy szlakiem do wieży widokowej.
Zarośnięta pustynia.

Zarośnięta pustynia© kosma100
Skadś to pamiętam ;-)

Wieża© kosma100
Z wieżą w tle

Z wieżą w tle© kosma100
Z Kluczy jedziemy do Bolesławia. Droga jak stół - jedzie się pięknie ;-)

Jak stół...© kosma100
Z Bolesławia jedziemy do Sławkowa. Na Rynku w Sławkowie.

Na rynku w Sławkowie© kosma100
Miło - budują ścieżki rowerowe ;-)

Budujemy ścieżki rowerowe© kosma100
Ze Sławkowa czerwonym szlaiem jedziemy do Okradzionowa.

Woda ;)© kosma100
Na ostro

Na ostro ;-)© kosma100
Młyn w Okradzionowie

Młyn w Okradzionowie :)© kosma100
Stokrotka...

Stokrotka... ;-)© kosma100
Okradzionów

Okradzionów© kosma100
Z Okradzionowa do Łośnia. Zalew w Łośniu

Zalew w Łośniu© kosma100
Z Łośnia do Gołonoga na dworzec PKP, gdzie żegnamy się z Yoasią i jedziemy na Pogorię II, bo niektórzy mieli wcześniej problemy z trafieniem tutaj ;)

Pogoria II© kosma100
Pogoria II

Pogoria II© kosma100
Z Pogorii II na Pogorię III, objeżdżamy Pogorię i jedziemy na Zieloną.
Kolejne ścieżki rowerowe w budowie - miło ;-)

Ścieżka rowerowa w budowie© kosma100
Z Zielonej do Łagiszy, a nastęnie do Grodźca.
Zwiedzamy Cementownię Grodziec. Fajny klimat. jeszcze tu wrócę ;-)

Cementownia w Grodźcu© kosma100

Cementownia w Grodźcu© kosma100

Cementownia Grodziec© kosma100

Cementownia Grodziec© kosma100
W Grodźcu żegnam się z Olem - On wraca, ja jadę w kierunku Zabrza.
Wojkowice - Bobrowniki - Piekary Śląskie - Stolarzowice - Helenka.
Budujemy drogi...

Budujemy autostadę© kosma100

Budujemy autostrade© kosma100
Było super! Dziękuję współtowarzyszom pedalenia za miło spędzone chwile :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 114.89km
- Czas 05:56
- VAVG 19.36km/h
- VMAX 41.10km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 kwietnia 2011
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Do pracy / z pracy, Ponad 50 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
To have memory like an elephant...
Po słabo przespanej nocy (ból zęba) rankiem zastanawiam się czy brać U jak Urszula Żet jak Żaneta, przespać się a później jechać do dentysty czy jechać jednak do pracy...
Z racji pewnych spraw w pracy, które muszę zamknąć, najlepiej dzisiaj, jadę do pracy.
Zmobilizować się jest trudno ale jak tylko wsiadam na rower to już mi się chce ;-)
Do pracy docieram po 8:00, przy wejściu spotykam (już drugi dzień z rzędu) Kolegów – bikerów ;) śmieję się, że fajnie, że wyszli mnie powitać ale gdzie mają transparent? :D Podziwiają moje lampki, które działają dzięki indukcji magnetycznej... podniecają się ;-)
W pracy faszeruję się tabletkami przeciwbólowymi i mogę jakoś egzystować.
Dzwonię jednak do Żony Kolegi z pracy, która jest stomatologiem, u której byłam rok temu.
Mówię jaka sprawa a Ona: „To jest ten ząb co Ci lekarstwo założyłam?”
„Nie, Ty mi robiłaś lewą piątkę”.
„Lewą piątkę Ci plombowałam a do prawej siódemki założyłam lekarstwo”.
„Faktycznie!”
Szczęka mi opadła... to się nazywa doskonała pamięć ;-)
Po pracy do Sosnowca w celu zrobienia rentgena zęba – polecam rtg na ul. Warszawskiej 10 – nie dość, że dziewczyna pozwoliła mi wprowadzić rower do malutkiej poczekalni to jeszcze wszystko zrobiła sprawnie, starając się bym zapłaciła jak najmniej ;-)
Pogoda super – 22 stopnie (rano były 3) – jadę w koszulce z krótkim rękawem ;)
Postanawiam więc pojechać „na skróty” - przez Pogorię.

Na Pogorii dużo ludzi, rezygnuję więc z objazdu Czwórki i omijam Trójkę kierując się do Ząbkowic.
Po drodze napotykam na takie cudo:

W Ząbkowicach jestem świadkiem szokującej sytuacji drogowej. Wstyd mi za niektórych rowerzystów :(
Na moich oczach ze ścieżki w lesie na drogę, bez zatrzymania, bez spojrzenia, wprost pod TIRa wyjeżdża dziewczyna na rowerze...
Szok!
Dobrze, że TIR jechał wolno, dobrze, że z naprzeciwka nic nie jechało...
Gdyby wyjechała 3 sekundy później to bym musiała się leczyć u psychologa...
Kierowca ciężarówki wyhamował w ostatnim momencie. Laska chyba ogłuchła, bo włączył ciągły klakson.
Nie wytrzymałam i krzyknełam coś do niej. Nie pamiętam nawet co... jak można być aż taką kretynką!!!
Masakra...
Dobrze, że to przeżyła, choć mało brakowało... 3 sekundy, 20 metrów... ma szczęście, że trafiła na mądrego kierowcę...
Po drodze wpadam do Tatusia odebrać przesyłkę... a w niej:

;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Z racji pewnych spraw w pracy, które muszę zamknąć, najlepiej dzisiaj, jadę do pracy.
Zmobilizować się jest trudno ale jak tylko wsiadam na rower to już mi się chce ;-)
Do pracy docieram po 8:00, przy wejściu spotykam (już drugi dzień z rzędu) Kolegów – bikerów ;) śmieję się, że fajnie, że wyszli mnie powitać ale gdzie mają transparent? :D Podziwiają moje lampki, które działają dzięki indukcji magnetycznej... podniecają się ;-)
W pracy faszeruję się tabletkami przeciwbólowymi i mogę jakoś egzystować.
Dzwonię jednak do Żony Kolegi z pracy, która jest stomatologiem, u której byłam rok temu.
Mówię jaka sprawa a Ona: „To jest ten ząb co Ci lekarstwo założyłam?”
„Nie, Ty mi robiłaś lewą piątkę”.
„Lewą piątkę Ci plombowałam a do prawej siódemki założyłam lekarstwo”.
„Faktycznie!”
Szczęka mi opadła... to się nazywa doskonała pamięć ;-)
Po pracy do Sosnowca w celu zrobienia rentgena zęba – polecam rtg na ul. Warszawskiej 10 – nie dość, że dziewczyna pozwoliła mi wprowadzić rower do malutkiej poczekalni to jeszcze wszystko zrobiła sprawnie, starając się bym zapłaciła jak najmniej ;-)
Pogoda super – 22 stopnie (rano były 3) – jadę w koszulce z krótkim rękawem ;)
Postanawiam więc pojechać „na skróty” - przez Pogorię.

Pogoria III© kosma100
Na Pogorii dużo ludzi, rezygnuję więc z objazdu Czwórki i omijam Trójkę kierując się do Ząbkowic.
Po drodze napotykam na takie cudo:

Zabytek© kosma100
W Ząbkowicach jestem świadkiem szokującej sytuacji drogowej. Wstyd mi za niektórych rowerzystów :(
Na moich oczach ze ścieżki w lesie na drogę, bez zatrzymania, bez spojrzenia, wprost pod TIRa wyjeżdża dziewczyna na rowerze...
Szok!
Dobrze, że TIR jechał wolno, dobrze, że z naprzeciwka nic nie jechało...
Gdyby wyjechała 3 sekundy później to bym musiała się leczyć u psychologa...
Kierowca ciężarówki wyhamował w ostatnim momencie. Laska chyba ogłuchła, bo włączył ciągły klakson.
Nie wytrzymałam i krzyknełam coś do niej. Nie pamiętam nawet co... jak można być aż taką kretynką!!!
Masakra...
Dobrze, że to przeżyła, choć mało brakowało... 3 sekundy, 20 metrów... ma szczęście, że trafiła na mądrego kierowcę...
Po drodze wpadam do Tatusia odebrać przesyłkę... a w niej:

Planuję weekend majowy ;-)© kosma100
;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 65.41km
- Czas 03:16
- VAVG 20.02km/h
- VMAX 42.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Miałam lenia...
Czy czujesz to co ja czuję
Widzisz to co widzę ja
Marzysz o tym o czym myślę
Wierzysz słowom, które krzyczę
Czekam wciąż na Twój znak
Chociaż jeden miły gest
Czekam wciąż na Twój znak
Przecież o tym dobrze wiesz...
CZEKAM NA ZNAK
CZEKAM NA ZNAK
CZEKAM NA ZNAK
CZEKAM - CIĄGLE CZEKAM...
Ja wiem, że przyjdzie taki dzień
Staniesz wtedy obok mnie
Uśmiechniemy się do siebie wreszcie
Wszystko zmieni się na lepsze
Czekam wciąż na Twój znak
Chociaż jeden miły gest
Czekam wciąż na Twój znak
Przecież o tym dobrze wiesz...*
Po wczorajszym niestandardowym powrocie z pracy, kładę się spać po północy.
Nic więc dziwnego, że nie mogę się zwlec rano z łóżka.
Czynności przygotowujące mnie do wyjazdu do pracy zajmują mi trochę czasu. Gdy już jestem gotowa zegarek wskazuje 6:30 – późno…
Niby nic takiego, bo nie muszę być punktualnie na 8:00 w pracy ale z pracy też chcę wyjść o 16:00 by dokończyć remont holu.
Postanawiam podratować się Cytrynką.
Pakuję rower do Cytrynki i podjeżdżam na Mydlice. Parkuję przy Tesco (ach sentyment :D), po drodze z pracy zrobię zakupy ;-) i ruszam do pracy.
A więc Mydlice – Sosnowiec – Stawiki – Katowice.
Przyjemnie się jedzie.
To była dobra decyzja ale mam nadzieje, że nie będę korzystać z takiego rozwiązania za często ;-)
Z pracy – po Cytrynkę i do Tesco.
W Tesco jestem brana za pracownika... uśmiecham się, do czasu...
Przy trzecim Kliencie, który pyta: „Przepraszam, po ile jest ta marchewka?” Nie wytrzymuję i szczekam: „Nie jestem z obsługi!!!”. Szkoda, że nerwy puściły... mogłam odpowiedzieć, że za darmo tyle marchewek ile pan sobie w spodnie zapakuje ;)
W domknu – robota – ciag dalszy remontu holiku.

Remont c.d.© kosma100
* Farben Lehre – „Czekanie na znak”.
Miłego dnia wszystkim czytającym mojego bloga!
Oraz tradycyjnie:
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 31.88km
- Czas 01:28
- VAVG 21.74km/h
- VMAX 39.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 50 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;)
Z pracy - rowerowo niestandardowo ;-)
Boisz się gdy zapadnie zmrok
Spokojny dzień lecz niebezpieczna noc
Unikasz bocznych ulic, ale musisz się zanurzyć
W bagno wielkich miast gdzie blask neonów zgasł a tam
Pijany gówniarz - bije cię w pysk
Pijany gówniarz - żylety błysk
Uciekasz stąd nie zastanawiasz się
Skąd też się wziął społeczny problem ten
Porządny tatuś mama dobra też
a synek pije i bije czasem też
W sercu twym wyrósł nienawiści mur
Ale się zastanów co robi synek twój
Ty gonisz za forsą, on ma wolny czas
W bocznej ulicy porżnął komuś twarz
Pijany gówniarz - w kieszeni bełt
Pijany gówniarz - zeszmacił się*
„Uciekam” z pracy punktualnie czyli o 16:00 – dzisiaj dane będzie mi poznać w realu Yoasię ;-)
Już kiedyś miałyśmy wspólnie popedałować ale zrządzenie losu przeszkodziło nam w realizacji tego planu.
Wczoraj tunel na Murckowskiej malowali grafficiarze – nice ;-)

graffitti murckowska© kosma100
Z Katowic do Sosnowca, mam jeszcze trochę czasu więc pedalę do Castoramy po uchwyty na lustro, wieszaczki do wieszaka własnej produkcji i wkręty ;-)
Następnie wracam do Sosnowca na dworzec.

Dworzec pkp Sosnowiec© kosma100
Tarabanię się (inaczej tego nie można nazwać) na peron i czekam na Bikestatsowiczkę.
Pociąg przed tym, którym ma przyjechać Asia nadjezdża piękny. Przez chwilę myślę, że może wszystkie pociagi tej relacji jezdżą takie piękne.

Ładny pociąg© kosma100
Niestety Osoba na którą czekam przyjeżdża znanym nam wszystkim złomem ;-)

Ładny pociąg nie© kosma100
Powitanie, uściski, buziaki – jednym słowem mnóstwo radości ;-)
Szybko omawiamy nasze plany. Mówię Yoasi, że od dłuzszego czasu mam niespełnione pragnienie – lodzik w McDonaldzie ;)
No to jedziemy do McDonalda na lodzika.
Ja, zgodnie z Prawem Murphy'ego wybieram kolejkę, która tylko z pozoru była krótsza.
Pani obok obsłużyła 6 klientów a ja stalam jako następna u pana flegmatyka.
Yoasia dorwała w tym czasie aparat i fociła motocyklistów ;-)
Hmm... no tak benzyna po 5,00 zł ;-)

Motocykliści... bo benzyna po 5,00 zł ;-)© kosma100
Zagłębie!!! Sosnowiec!!! ;-)

Zagłębie!!! Sosnowiec!!!© kosma100
Po lodzikach jedziemy pośmigać po okolicznych stawach – ładnie tu – nigdy nie eksplorowałam tych terenów.

Stawiki ;-)© kosma100
Nawet Yoasi się podoba ;)

Ach jak tu pięknie!© kosma100
A muszki atakują. Pomimo że nie jestem głodna zjadam jedną, moja towarzyszka bierze ze mnie przykład ;)

Muszki....© kosma100
Yoasia oprowadza mnie po okolicy. Na mostku robimy sobie sesję zdjęciową ;-)

Sesja nr 1© kosma100

Sesja nr 2© kosma100

Sesja nr 3© kosma100
Później Yoasia ciągnie mnie po nasypie kolejowym w jakieś zapomniane miejsca...

Sosnowieckie klimaty ;-)© kosma100
… i zapomniane dzielnice...

Zapomniana dzielnica© kosma100
gdzie używają nowej ortografii

Z ortografią tam na bakier ;)© kosma100
i Ona tu sama kiedyś jeździła – lubi Dziewczyna adrenalinę ;-)

Zapomniana dzielnica© kosma100
Uciekamy stamtąd trafiając na kolejne jeziorko.

Stawiki w Sosnowcu© kosma100

Ach to jeziorko też mi się podoba :)© kosma100
Następnie „wpadamy” na olo81.
Chcę przedstawić ich wzajemnie... okazuje się, że znają się – chodzili do tej samej szkoły ;-) ach jaki ten świat jest mały!
Gawędzimy jakieś pół godziny, Yoasia – odważna bestia postanawia przejechać się na ostrym...
Jedzie!

Yoasia na ostrym!© kosma100
Po czym odkrywa, że nie umie hamować i z powrotem prowadzi rower ;)

Wymiękła... ;-)© kosma100
Ja próbowałam ostatnio u mavica... próba zakończona fiaskiem.
Następnie Yoasia jedzie na masaż, a my w kierunku Łośnia.
Po drodze dowiaduję się o fajnych miejscach, w okolicy, których jeszcze nie odwiedziłam.
Olo odprowadza mnie do Strzemieszyc... Rozjezdżamy się - On w kierunku Dąbrowy, ja w kierunku Łośnia.
Ubieram oczoj... kamizelkę i trzymam w ręku moją lampkę (zapomniałam, że ostatnio na Mini Odyseję ściągnęłam mocowanie do lampki).
Strasznie się jechało drogą Strzemieszyce – Łosień ale przeżyłam, dojechałam...
Boję się...
Dzięki za miłe towarzystwo i... do soboty ;-)
*KSU - „Pijany gówniarz”
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 57.26km
- Czas 03:09
- VAVG 18.18km/h
- VMAX 39.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy
Pracowo rowerowo ;-)
Widziałem, wyrywali sobie ścierwo zębami
Widziałem, grozili sobie karabinami
Widziałem, podawali sobie z uśmiechem dłonie
Widziałem, siadali na tronie w koronie
Widziałem, chodzili po sobie butami
Widziałem, jeździli po sobie czołgami
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie, nie, nie macie władzy
Hej, czy nie wiecie, nie wasza władza na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, na świecie!
Widziałem, podawali sobie z uśmiechem dłonie
Widziałem, siadali na tronie w koronie
Widziałem, chodzili po sobie butami
Widziałem, jeździli po sobie czołgami
Widziałem, wyrywali sobie ścierwo zębami
Widziałem, grozili sobie karabinami
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie, nie, nie macie władzy
Hej, czy nie wiecie, nie wasza władza na świecie
Hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie
Hej, czy nie wiecie, na świecie!*
Rankiem - po 6:00 - do pracy.
Temperatura 3 stopnie - nie za ciepło ale cieplej niż wczoraj - wczoraj było zero.

Poranek - widok z okna ;-)© kosma100
Łosień - Strzemieszyce - Kazimierz - Sosnowiec - Stawiki - Katowice.
U mnie w pracy "Zielony tydzień".
Wczoraj "dbaliśmy o kondycję korzystając ze schodów".
Dzisiaj - "Wybieramy się w eko-podróż do pracy".
Hasła hasłami, slogany sloganami a rower w holu stoi tylko jeden... zgadnijcie czyj? :D
Dzisiaj do godziny 9:30 w pracy siedziałam w ciuchach kolarskich. Każdy, kto przechodził zagadywał.
"No przecież dzisiaj miała być eko-podróż do pracy, więc przyjechałam rowerem" - odpowiadałam.
Prawda była taka, że miałam coś pilnego rano zrobić i nie miałam czasu się przebrać ;-)
*Kult - "Hej, czy nie wiecie".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.93km
- Czas 01:28
- VAVG 21.77km/h
- VMAX 41.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Do pracy... bez sexcesów ;)
Do pracy... bez sexcesów ;)
Nie mogłam się dzisiaj zwlec z łóżka...
masakra...
nie miałam siły...
ochoty...
ale też nie miałam Cytrynki, co mnie zmobilizowało, by ruszyć jednak moje zwłoki, posadzić na siodełko rowerowe i popedalić.
Zimno... 0 stopni... zmarzły mi uszy...
Trasa niestandardowa.
Najpierw do Brata na Manhattan przez Tworzeń. Jadąc ul. Tworzeń, która jest zamknięta dla ruchu jadę za ciężarówką... tumany kurzu unoszą się w powietrzu... po dojechaniu do pracy mam sztywne włosy...
Brat chyba lekko zdziwiony, że tak zimno a ja jadę rowerem (a niby jak mam jechać jak Cytrynkę Mu pożyczyłam ;-))
Z Manhattanu moją "starą" trasą czyli Mydlice - Sosnowiec - Stawiki - Katowice.
Bez tekstu piosenki, bez zdjęć, bez chęci... ale praca mnie roz(po)budziła ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Nie mogłam się dzisiaj zwlec z łóżka...
masakra...
nie miałam siły...
ochoty...
ale też nie miałam Cytrynki, co mnie zmobilizowało, by ruszyć jednak moje zwłoki, posadzić na siodełko rowerowe i popedalić.
Zimno... 0 stopni... zmarzły mi uszy...
Trasa niestandardowa.
Najpierw do Brata na Manhattan przez Tworzeń. Jadąc ul. Tworzeń, która jest zamknięta dla ruchu jadę za ciężarówką... tumany kurzu unoszą się w powietrzu... po dojechaniu do pracy mam sztywne włosy...
Brat chyba lekko zdziwiony, że tak zimno a ja jadę rowerem (a niby jak mam jechać jak Cytrynkę Mu pożyczyłam ;-))
Z Manhattanu moją "starą" trasą czyli Mydlice - Sosnowiec - Stawiki - Katowice.
Bez tekstu piosenki, bez zdjęć, bez chęci... ale praca mnie roz(po)budziła ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 30.73km
- Czas 01:32
- VAVG 20.04km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Powrót z pracy
Trochę się dzisiaj zapracowałam. Wychodzę z pracy po 18:00.
Jadę przez Stawiki i Sosnowiec do D.G. na Manhattan.
Jutro będzie się działo... ;-)
Tutaj spotkam w realu Pewną Osobę ;-)

Na Manhattan po dokumenty od Cytrynki, po Cytrynkę na parking i tutaj kończę rowerowe wojaże na dzisiaj. Pakuje rower do Cytrynki i załatwiając po drodze zakupy mykam do domku.
Chciałam dzisiaj "pocisnąć" z pracy... może nawet mi się udało jak miałam mobilizację - jak wyprzedził mnie biker na ul. Morawa... dogoniłam go i siedziałam mu na kole (nieładnie, hihihi), później wyprzedził mnie kolarz... nie dałam rady go dogonić, chociaż "pocisnęłam 30 km/h).
Patrząc na średnią Darka, który jeździł po lesie... załamałam się... nadejdzie czas kiedy zamieni mnie na szybszy model ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jadę przez Stawiki i Sosnowiec do D.G. na Manhattan.
Jutro będzie się działo... ;-)
Tutaj spotkam w realu Pewną Osobę ;-)

Dworzec wSosnowcu© kosma100
Na Manhattan po dokumenty od Cytrynki, po Cytrynkę na parking i tutaj kończę rowerowe wojaże na dzisiaj. Pakuje rower do Cytrynki i załatwiając po drodze zakupy mykam do domku.
Chciałam dzisiaj "pocisnąć" z pracy... może nawet mi się udało jak miałam mobilizację - jak wyprzedził mnie biker na ul. Morawa... dogoniłam go i siedziałam mu na kole (nieładnie, hihihi), później wyprzedził mnie kolarz... nie dałam rady go dogonić, chociaż "pocisnęłam 30 km/h).
Patrząc na średnią Darka, który jeździł po lesie... załamałam się... nadejdzie czas kiedy zamieni mnie na szybszy model ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 18.90km
- Czas 00:54
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 kwietnia 2011
Służbowo... do Taty
Szybkość przemijania możemy zaobserwować na swoich dzieciach bądź rodzicach...
Na dzieciach - bo tak szybko rosną...
Na Rodzicach - bo tak szybko się cofają...*
Po południu do Taty - w charakterze fryzjerki.
A oto łokieć Odysei ;-)

Siniakus łokietnikowy poodysejowy© kosma100
Resztę dnia poświęciłam półeczkom i remontom:

Półeczki...© kosma100
* M.Kosmala
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 4.40km
- Czas 00:12
- VAVG 22.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 kwietnia 2011
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czerwonoświatłowy poranek
Piersi twe pięknie wezbrane całowałem
Włosy twe falowały rozrzucone w trawie
Powietrze na amen samo się składało
Czasem tylko uklękło na jedno kolano
W modlitwie ważki nieruchomo stały
Nad liściem zadumane czy nad sobą
Z rozkazu serca ognia powietrza i wody
Wchodziliśmy razem po gorących schodach
Jak sarny spłoszone biegły nasze dłonie
Bo za ręce nas prowadził biały topór słońca
Obcinał gałęzie sosnom te strzelały w niebo
Coraz bardziej szalone w ucieczce przed śmiercią
I nagle wybuchła równina przed nami
Szeroko otwarte oczy dziwiły się same
Mówiłaś jak w gorączce pokazując dzwonki
Że ich ślady prosto do nieba prowadzą
Dzisiaj chyba wszystkie światła, które mijałam po drodze zatrzymywały mnie świecąc na czerwono...
Po wczorajszej Mini Odysei wylądowałam na Helence by uczcić / opłakiwać 4 miejsce. Dzięki za wspaniałą (jak zwykle) gościnę ;-)
Rano pobudka o 5:00... ech jeszcze chwila... wstałam o 5:45 i przed 7:00 ruszam do domku.
Schodzę z rowerem i sakwami z IV piętra. Ciepło. Wychodzę przed blok... brrr! Zimno! Ubieram kurtkę (wyszłam tylko w bluzce z długim rękawem ale cienkiej).
Widoczki miłe ;-)

Poranna Helenka© kosma100
Trochę łyso tu...

Łysawy Bytom© kosma100
Poranny Bytom...

Poranny Bytom© kosma100
W Bytomiu kretyn wyprzedza mnie na trzeciego (na dwupasmówce) ocierając się prawie o mnie. Ten trzeci, który jechał równolegle z nami to radiowóz drogówki... panowie nie zareagowali... no comments.
Ale czego tu oczekiwać jak wezwani do potrąconej rowerzystki zastanawiają się w ogóle czy zgłosić kolizję...
Po 30 km jestem w domku.

Mydlice© kosma100
Ups! W tym „domku” nie mieszkam od grudnia... do nowego miejsca zamieszkania zostało jeszcze 15 km.
Pedalę więc dalej patrząc na prace na moim byłym osiedlu.

Burzone Mydlice© kosma100
W Strzemieszycach focę czerwony pomnik.

Czerwony pomnik© kosma100
Dojeżdżam do domku... fajnie się jechało ;-)
A na podwórku wita mnie jakiś dziki lokator ;-)

Dziki lokator na podwórku ;-)© kosma100
Pora się zabrać do pracy...
* SDM - „Z rozkazu serca, ognia, powietrza i wody”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 46.20km
- Czas 02:33
- VAVG 18.12km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Mini Odyseja 2011
Mini Odyseja 2011

Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)

Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,

dla Darka 71 ;-)

Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)

Rowery też są różne :)

Dariusz Pierwszy :)

Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.

Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)

Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.

Podbijamy karty i ruszamy dalej.

Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.

Darek na punkcie

Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.

Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)

Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)

Darek foci krajobraz

Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.

Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:


Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)

Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©

Mini Odyseja 2011© kosma100
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)

Piękne warunki© kosma100
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,

100 ;-)© kosma100
dla Darka 71 ;-)

A imię Jego 71© kosma100
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)

Taki duży, taki mały może bikerem być!© kosma100
Rowery też są różne :)

Coś mu się do d... przkleiło ;-)© kosma100
Dariusz Pierwszy :)

Dariusz Pierwszy© kosma100
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.

Miejsce po dawnym kościele© kosma100
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)

Kwiecisty dywan© kosma100
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.

Na punkcie - "paśnik w lesie"© kosma100
Podbijamy karty i ruszamy dalej.

Na punkcie© kosma100
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.

Na nasypie po wąskotorówce© kosma100
Darek na punkcie

Na punkcie© kosma100
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.

Na punkcie again© kosma100
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)

Widok z punktu kontrolnego© kosma100
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)

Dobrze ze na punkcie byl sedzia ;)© kosma100
Darek foci krajobraz

Focimy ;)© kosma100
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.

Jest muzyka, jest impreza!© kosma100
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:

Gwiazda Mini Odysei© kosma100

Dzieci szaleja ;-)© kosma100
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)

Koronacja... poza pudłem ;)© kosma100
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 49.60km
- Czas 03:06
- VAVG 16.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze







