Wpisy archiwalne w kategorii
We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Dystans całkowity: | 26901.39 km (w terenie 1175.03 km; 4.37%) |
Czas w ruchu: | 1454:35 |
Średnia prędkość: | 18.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
Liczba aktywności: | 902 |
Średnio na aktywność: | 29.82 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 8 marca 2011
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Kellysek :)
Babę zesłał Bóg...
Babę zesłał Bóg
Raz mu wyszedł taki cud
Babę zesłał Bóg
Coś innego przecież mógł
Żeby dobrze zrobić wam
Żeby dobrze zrobić wam
Babę zesłał Pan
Bóg też chłopem jest
Świadczy o tym jego gest
Bóg też chłopem jest
Tak jak swing i blues i jazz
Żeby z baby ciągle drwić
Żeby z baby ciągle drwić
Trzeba chłopem być
Bóg ci zesłał mnie
Byś miał kogoś w noc i dzień
Bóg ci zesłał mnie
I sie z tego tylko ciesz
Z woli nieba jestem tu
Z woli nieba jestem tu
Więc się do mnie módl*
Tulipany© kosma100
Dzień Kobiet...
Święto Kobiet...
Jak dla mnie komunistyczne święto...
Blizna po komunistycznym święcie.
Kiedyś obowiązek wynikający z systemu, teraz obowiązek wynikający z przyzwyczajenia.
Kiedyś goździki, teraz tulipany.
Kiedyś rajstopy, teraz czekoladki.
Dzień Kobiet – wymysł komunizmu, Walentynki – wymysł kapitalizmu.
Jak dla mnie strasznie naciągany dzień...
Może dlatego, że z reguły i zasady nie lubię żadnych świąt?
Bo jeżeli się kogoś szanuje, jeżeli się kogoś kocha to prezenty daje mu się codziennie... te niematerialne... uśmiech, zrozumienie, chwilę na rozmowę, gest, wspólnie spędzony czas, pomoc w momencie gdy się jej potrzebuje itp. Z każdego dnia można zrobić sobie święto jeżeli się go dobrze przeżyje...
Oczywiście dziękuję wszystkim za kwiaty, życzenia, prezenty, nie chcę być źle zrozumiana (pewnie za rok nic nie dostanę, hehehe) taka już jestem, mam swoje dziwne zdanie na pewne aspekty życia ;-)
Dzisiaj miałam jechać po raz pierwszy do pracy rowerem. To miał być Totalny Pierwszy Raz:
pierwszy raz w tym roku;
pierwszy raz z nowego miejsca zamieszkania (30 km w jedną stronę).
Zgodnie jednak z antyporadnikiem wymyśliłam coś by nie jechać jednak rowerem do pracy.
Dzisiejsza wymówka to brak siły po wczorajszej wysokiej gorączce i objawach grypy jelitowej.
Trudno – co się odwlecze to nie uciecze :D
Pomimo nierowerowego dojazdu do pracy dzień wybitnie rowerowy. Dane mi było dzisiaj poznać Osobę pełną energii i optymizmu. Osobę poznaną na BikeStats. Dzisiaj pierwszy raz spotkaliśmy się w realu (w Tesco nie było miejsca ;-)).
„Piętnaście minut” na które wyszłam z pracy przerodziły się w prawie godzinę. Rozmów nie było końca, nie zamykały nam się usta skacząc z jednego tematu na drugi.
Patrząc na ten „Wulkan Optymizmu i Radości” widziałam dawną siebie... nie, nie dawną siebie, widziałam siebie. Bo nadal taka jestem tylko przez ostatni rok zostałam okryta skorupą. Teraz skorupa pęka...
Poisonek Dzięki za odwiedziny, dzięki za rozmowę, dzięki za wszystko... Naprawdę bardzo się cieszę, że Cię poznałam ;-) i do zobaczenia na zlocie ;-)
Po przyjeździe do domku, szybkie przebranie się i mykam na rower.
Mam w planie zrobić pętlę Ząbkowicką.
Jadę przez Łękę do Tucznawy.
Krzaki i księżyc© kosma100
Ściemnia się...© kosma100
Ściemnia się...© kosma100
W Tucznawie chwila na foty i decyduję się wracać tą samą drogą. Nie mam dzisiaj ochoty jechać drogą Zawiercie – Ząbkowice... ciemno i duży ruch...
Wracam jadąc przez Łękę w kierunku Okradzionowa co daje mi niezły podjazd pod sam koniec przejażdżki.
Fajnie było ;-)
Super dzień ;-)
* Renata Przemyk - „Babę zesłał Bóg”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 11.90km
- Czas 00:38
- VAVG 18.79km/h
- VMAX 33.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 marca 2011
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Powrót...
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam te dziewczęta, które kiedyś tak kochałem
Przepraszam kawiarenki, w których się upijałem
Przepraszam te chodniki, po których rzygałem
Przepraszam nawet gwiazdy, które są tak wspaniałe
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam szare dni, które krążą po ulicach
Przepraszam starych ludzi, którymi się zachwycam
Wokół widzę tyle zła, że nie muszę pięknie pisać
I używać pięknych słów, przysięgam na Chrystusa
Nie, nie będę przysięgał, bo nie jestem politykiem
Nie będę robił wojny, w garniturze z medalikiem
Przepraszam również za tych, co mordują w imię Boga
Boże, Boże, Ty pozwalasz im mordować
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam niewidomych, że ten świat jest taki piękny
Przepraszam niewrażliwych, że Petrarka pisał wiersze
Przepraszam ich koncerny, że nie nagram dla Was płyty
Ale cenię sobie wolność, nie będę robił z siebie transwestyty
Nie będę robił z siebie szmaty i nie sprzedam własnej duszy
Nie będziecie płacić mi na raty, nie zrobię tego, bo nie muszę, nie zrobię tego, bo nie muszę, nie zrobię tego, bo nie muszę, nie zrobię tego, bo nie muszę, nie zrobię tego, bo nie muszę.
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić
Przepraszam małe miasta, przepraszam wielkich ludzi,
Przepraszam tych co śpią, bo nie chciałbym ich obudzić*
Tak sobie dzisiaj przypomniałam jak się zachwycałam muzyką Sztywnego Pala Azji... to były czasy ;-)
Gościłam w ten weekend u Przewspaniałej Rodzinki na Helence ;-)
Z racji niedyspozycji rowerowej Darka odpadło wspólne pedalenie.
Miałam odwiedzić Koleżankę... normalny człowiek odwiedziłby ją po drodze do domu...
Ja z normalnością chyba nie mam zbyt wiele punktów wspólnych... postanawiam jechać do Koleżanki rowerem, a później wrócić po samochód ;-)
Koleżanka mieszka na ulicy Kubiny, gdzie jest Kolonia robotnicza "Ficinius"
Fajnie.
Więc jadę...
A niebo jest niebieskie...
Niebieskie niebo© kosma100
Po drodze spotykam grupkę na koniach – też fajne hobby ale nie dla mnie.
konie© kosma100
Czasami przeciskam się przez tunele.
tunel© kosma100
I zwiedzam ruiny ;-)
ruiny...© kosma100
Te drogowskazy, w tym miejscu, zawsze mnie zachwycają ;-)
Drogowskazy... mają pomagać a nie przeszkadzać ;) "nadinformacja"© kosma100
Po drodze mijam wagonik.
Wagonik...© kosma100
No i osiedle robotnicze... piękne ;-)
Kolonia robotnicza Ficinius© kosma100
Do Koleżanki jedzie mi się wyśmienicie... droga powrotna to koszmar... pod wiatr... pod zajeduży wiatr... w dodatku na Helence Golf chce mnie staranować... wrr...
No i koksownia, która lepiej wygląda w świetle wschodzącego słońca ;-)
Koksownia© kosma100
A tu jeszcze szyb ;-)
szyb© kosma100
Ale było pięknie ;-)
Potrzebowałam tego...
Potrzebuję tego...
Wracam...
;-)
A jutro...
;-) ;-)
* Sztywny Pal Azji - „Przepraszam”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 31.50km
- Czas 01:42
- VAVG 18.53km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 marca 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Wisienka na torcie...
Nie płacz bracie gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w zachwycie porannym
i łąka cicho śpiewa
swoje zielone psalmy
A sarny rodem z Balnicy
schodzą na letnią spowiedź
i jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe
W niebie cerkiewki pękate
rozmodlone nad podziw
za ręce je prowadzą
same Bieszczadzkie Anioły
Nie płacz siostro gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w podziwie o zmroku
łąka cicho sie kładzie
na swym zielonym boku
Jelenie gdzieś od Wetliny
niebo chcą trącić rogiem
bo jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe*
Rower...
moja miłość, moje życie...
Czasami jeżdżę na nim by odreagować,
czasami jeżdżę na nim by odpocząć,
czasami jeżdżę na nim by zwiedzić piękne miejsca,
czasami jeżdżę na nim by odciąć się od wszystkiego,
czasami jeżdżę na nim by spędzić z kimś mile czas,
czasami jeżdżę na nim by... po prostu jeździć...
dzisiaj pojechałam by uczcić...
uczcić moje ostatnie przemyślenia ;-)
dzisiaj pojechałam by po prostu pojechać ;-)
by skosztować wisienki z tortu ;-)
Ostatnio dużo marudziłam...
dużo, o wiele za dużo...
Przerosły mnie pewne rzeczy...
może za dużo ich było...
może za mało roweru w ostatnim roku...
może byłam słaba...
cokolwiek...
zaczynam raczkować i niebawem stanę na nogach ;-)
Spojrzałam na moje „problemiki” z boku...
Problemy innych rzuciły na moje „popierdółki” inne światło...
Zawsze mówiłam, że inni to mają Problemy, nie ja... ostatnio zagubiłam się i myślałam, że ja też mam problemy...
nie...
ja mam „problemiki” albo nawet inaczej...
ja mam wyzwania...
na dodatek sama je sobie postawiłam...
Więc ja nie mam Problemów...
Pomogło mi to bardzo w spojrzeniu na moją sytuację z innej perspektywy... tylko czemu dzięki Problemom innych? :(
Zmieniło się moje nastawienie do pewnych rzeczy... zmieniły się pewne rzeczy...
Będzie inaczej, czy inaczej znaczy lepiej? Nie wiem ale na pewno będzie inaczej.
A zmiana to szansa na poprawę... szansa na rozwój, szansa na... cokolwiek ;-)
O.K. Koniec marudzenia.
Dzisiaj udało mi się wyjść normalnie z pracy... jakaś nowość, bo ostatnio wchodzę do domu około 20:00. Dzisiaj wychodzę z pracy przed 17:00 i dzięki Cytrynce i kosmicznym prędkościom przez nią osiąganym jestem w domu o 17:20.
Przebieram się i wsiadam na rower.
Muszę... muszę... po prostu muszę...
Pragnę go bardzo, pragnę spędzić z nim te kilkanaście minut, pragnę z nim podziwiać widoki, chcę by mnie wspierał w trudnych chwilach – gdy TIR wyprzedzi nas na centymetry.
Jadę do Łęki.
Po drodze fotka:
Słupy elektryczne jeszcze będę dzisiaj podziwiać.
Jadę szybko... bardzo szybko jak na mnie.
Przyjemnie, choć po chwili i po wjeździe na pierwszą górkę jestem całkowicie zasapana z zimnym kamieniem w piersiach... ale przyjemnie... radośnie ;)
Przez Łękę w kierunku Tucznawy.
Obok „elektrowni”. To chyba nie jest elektrownia tylko jakaś rozdzielnia prądu. Ale strasznie.... słychać buczenie prądu.
Następnie wyskakuję na bardziej uczęszczaną drogę i jadę w kierunku Ząbkowic.
Trochę strasznie – niektórzy kierowcy to jednak idioci ;(
Na rondzie w Ząbkowicach słyszę, że TIR za mną zbliża się szybko do mnie... boję się, że spróbuje mnie wyprzedzić, obracam się, on hamuje...
wystraszył mnie...
i trąbi: „pi pi”
więc pozdrawiam go machając palcem,
on znowu „pi pi”
więc ja znowu śle mu pozdrowienia tym razem palcem drugiej ręki...
ja jadę w swoja stronę, on w swoją i na do widzenia ponownie robi: „pi pi”...
Jadę dalej zadowolona, że nie przejechał mnie...
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że to może jednak było pozdrowienie, bo jak by mnie chciał strąbić to by zrobił: „BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII”...
Hmm... powiedzmy, że ja go też pozdrowiłam... to było takie „kosmiczne pozdrowienie” ;)
Fajnie było...
fajnie było:
pojeździć;
dojść (do pewnych wniosków);
ogólnie fajnie było ;-)
P.S. Tak mało kilometrów, bo nie chcę by Darek stracił mobilizację ;p
*SDM - „Niebo sierpniowe”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w zachwycie porannym
i łąka cicho śpiewa
swoje zielone psalmy
A sarny rodem z Balnicy
schodzą na letnią spowiedź
i jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe
W niebie cerkiewki pękate
rozmodlone nad podziw
za ręce je prowadzą
same Bieszczadzkie Anioły
Nie płacz siostro gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w podziwie o zmroku
łąka cicho sie kładzie
na swym zielonym boku
Jelenie gdzieś od Wetliny
niebo chcą trącić rogiem
bo jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe*
Rower...
moja miłość, moje życie...
Czasami jeżdżę na nim by odreagować,
czasami jeżdżę na nim by odpocząć,
czasami jeżdżę na nim by zwiedzić piękne miejsca,
czasami jeżdżę na nim by odciąć się od wszystkiego,
czasami jeżdżę na nim by spędzić z kimś mile czas,
czasami jeżdżę na nim by... po prostu jeździć...
dzisiaj pojechałam by uczcić...
uczcić moje ostatnie przemyślenia ;-)
dzisiaj pojechałam by po prostu pojechać ;-)
by skosztować wisienki z tortu ;-)
Ostatnio dużo marudziłam...
dużo, o wiele za dużo...
Przerosły mnie pewne rzeczy...
może za dużo ich było...
może za mało roweru w ostatnim roku...
może byłam słaba...
cokolwiek...
zaczynam raczkować i niebawem stanę na nogach ;-)
Spojrzałam na moje „problemiki” z boku...
Problemy innych rzuciły na moje „popierdółki” inne światło...
Zawsze mówiłam, że inni to mają Problemy, nie ja... ostatnio zagubiłam się i myślałam, że ja też mam problemy...
nie...
ja mam „problemiki” albo nawet inaczej...
ja mam wyzwania...
na dodatek sama je sobie postawiłam...
Więc ja nie mam Problemów...
Pomogło mi to bardzo w spojrzeniu na moją sytuację z innej perspektywy... tylko czemu dzięki Problemom innych? :(
Zmieniło się moje nastawienie do pewnych rzeczy... zmieniły się pewne rzeczy...
Będzie inaczej, czy inaczej znaczy lepiej? Nie wiem ale na pewno będzie inaczej.
A zmiana to szansa na poprawę... szansa na rozwój, szansa na... cokolwiek ;-)
O.K. Koniec marudzenia.
Dzisiaj udało mi się wyjść normalnie z pracy... jakaś nowość, bo ostatnio wchodzę do domu około 20:00. Dzisiaj wychodzę z pracy przed 17:00 i dzięki Cytrynce i kosmicznym prędkościom przez nią osiąganym jestem w domu o 17:20.
Przebieram się i wsiadam na rower.
Muszę... muszę... po prostu muszę...
Pragnę go bardzo, pragnę spędzić z nim te kilkanaście minut, pragnę z nim podziwiać widoki, chcę by mnie wspierał w trudnych chwilach – gdy TIR wyprzedzi nas na centymetry.
Jadę do Łęki.
Po drodze fotka:
Zmierzch© kosma100
Słupy elektryczne jeszcze będę dzisiaj podziwiać.
Jadę szybko... bardzo szybko jak na mnie.
Przyjemnie, choć po chwili i po wjeździe na pierwszą górkę jestem całkowicie zasapana z zimnym kamieniem w piersiach... ale przyjemnie... radośnie ;)
Przez Łękę w kierunku Tucznawy.
Obok „elektrowni”. To chyba nie jest elektrownia tylko jakaś rozdzielnia prądu. Ale strasznie.... słychać buczenie prądu.
Słupy...© kosma100
Następnie wyskakuję na bardziej uczęszczaną drogę i jadę w kierunku Ząbkowic.
Trochę strasznie – niektórzy kierowcy to jednak idioci ;(
Na rondzie w Ząbkowicach słyszę, że TIR za mną zbliża się szybko do mnie... boję się, że spróbuje mnie wyprzedzić, obracam się, on hamuje...
wystraszył mnie...
i trąbi: „pi pi”
więc pozdrawiam go machając palcem,
on znowu „pi pi”
więc ja znowu śle mu pozdrowienia tym razem palcem drugiej ręki...
ja jadę w swoja stronę, on w swoją i na do widzenia ponownie robi: „pi pi”...
Jadę dalej zadowolona, że nie przejechał mnie...
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że to może jednak było pozdrowienie, bo jak by mnie chciał strąbić to by zrobił: „BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII”...
Hmm... powiedzmy, że ja go też pozdrowiłam... to było takie „kosmiczne pozdrowienie” ;)
Fajnie było...
fajnie było:
pojeździć;
dojść (do pewnych wniosków);
ogólnie fajnie było ;-)
P.S. Tak mało kilometrów, bo nie chcę by Darek stracił mobilizację ;p
*SDM - „Niebo sierpniowe”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 16.33km
- Czas 00:48
- VAVG 20.41km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Ślepa uliczka...
Kiedy powiem sobie dość
A ja wiem, że to już niedługo
Kiedy odejść zechcę stąd
Wtedy wiem, że oczy mi nie mrugną, nie
Odejdę cicho, bo tak chcę
I ja wiem, że będę wtedy sama
Nikt nawet nie obejrzy się
I ja wiem, że będzie wtedy cicho
I tylko w Twoje oczy spojrzę
Tę jedną prawdę będę chciała znać
Nim sama zgasnę, sama zniknę
Usłyszę w końcu to, co chcę
Czy warto było szaleć tak - przez całe życie?
Czy warto było spalać się - jak ja?
Czy warto było kochać tak - aż do bólu?
Czy mogę odejść sobie już?
Nie chcę żałować żadnych chwil
Chociaż wiem, że nie było kolorowo
Nie chcę zostawić żadnych łez
Chociaż wiem, że czasem bolało
Uśmiechnę się do swoich myśli
Zcałuję z Ciebie cały blask, o tak
Powoli zamknę w sobie przyszłość
Pytając siebie raz po raz, o nie
Czy warto było szaleć tak - przez całe życie?
Czy warto było spalać się - jak ja?
Czy warto było kochać tak - aż do bólu?
Czy mogę odejść sobie już?
Bez żalu, nie!
Czy warto było szaleć tak - przez całe życie?
Czy warto było spalać się - jak ja?
Czy warto było kochać tak - aż do bólu?
Czy mogę odejść sobie już?
Nie...!*
Miał być Tenczynek...
Miała być setka...
Miałam pojeździć...
Miałam uciec...
Chciałam uciec...
Uciec... od wszystkich;
Uciec... od wszystkiego;
Uciec... od samej siebie;
Przemyśleć...
Podjąć decyzję...
Tenczynka dzisiaj nie będzie...
Sieć decyzji, zachowań doprowadziła mnie do końca ślepej uliczki.
Ślepa uliczka... także w życiu© kosma100
Stoję przed wysokim murem...
Pomimo tego, że nigdy nie miałam większych problemów z podejmowaniem decyzji teraz nie wiem co mam zrobić...
Nie wiem co mam wybrać, nie wiem jaką podjąć decyzję: rozwalić głową mur i przejść dalej czy zawrócić?
Jest też trzecie rozwiązanie ale niestety nie jest ono zależne tylko ode mnie – to pomoc Kogoś, Kogoś kto podniesie mnie bym mogła przeskoczyć ten mur... rozwiązanie idealne ale mało realne...
Pomimo super przygotowań do wyjazdu:
Przygotowania do przejażdżki rowerowej ;-)© kosma100
Przygotowania do wycieczki rowerowej© kosma100
Pomimo pięknej słonecznej pogody:
Piękna słoneczna pogoda© kosma100
Pomimo drogowskazów:
Drogowskazy...© kosma100
Moja dzisiejsza przejażdżka zakończyła się przy kościele w Błędowie.
Zawróciłam... nie mogłam znieść moich myśli, nie mogłam znieść mojej bezradności, nie mogłam znieść świergocącego napędu, nie mogłam znieść słońca, ciepła...
Zawróciłam by zająć się obowiązkami...
Czasami trzeba zająć się czymś by nie zwariować... by przeczekać... by wyciszyć... czasami trzeba... czasami trzeba zanurzyć się, zanurzyć się głęboko by odbić się od dna i wypłynąć na powierzchnię...
* O.N.A. - „Kiedy powiem sobie dość”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających.©
- DST 17.61km
- Czas 00:53
- VAVG 19.94km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), SNOW BIKE ***, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czemu się budzę o czwartej nad ranem...
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czemu cię nie ma na odległość ręki
Czemu mówimy do siebie listami
Gdy ci to śpiewam u mnie pełnia lata
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twe próbuje ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko mała nocna lampka łysa śpiewaczka
Śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem
Tak cicho by nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślał by kto że rodem z Manhattanu
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Ze można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wyszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc
Biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz*
Pobudka o 4:30... o 5:30 wstaję, kawa, ubieram się, pakuję do pracy i wsiadam na rower.
Dzisiaj staram się ciepło ubrać by nie zmarznąć. Dwie pary rękawiczek, dwie pary skarpetek, podkoszulka termoaktywna, bluza, 2 kurtki...
Jadę w traperach, nie w spd - dobry wybór, pomimo 2 par skarpet i traperów stopy mi zamarzły, nie wyobrażam sobie co by było w spd.
Co prawda trochę niebezpiecznie się jedzie i czuje się niepewnie na rowerku ale trudno... coś za coś ;-)
Na zamkniętej dla ruchu ulicy tworzeń TIR z naczepą "składa" się na zakręcie i już faktycznie ulica jest zamknięta dla ruchu - nie dotyczy rowerów ;-)
Dojeżdżam do centrum, gdzie pakuję rower do Cytrynki i pędzę do pracy.
Fajnie się jechało, miałam super zamarznięte włosy, szkoda, że telefon też mi zamarzł bo nie mam foty włosów ;)
A po pracy Katowicka Masa Krytyczna ;-)
*SDM - "Czarny blues o czwartej nad ranem".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czemu cię nie ma na odległość ręki
Czemu mówimy do siebie listami
Gdy ci to śpiewam u mnie pełnia lata
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twe próbuje ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko mała nocna lampka łysa śpiewaczka
Śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem
Tak cicho by nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślał by kto że rodem z Manhattanu
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Ze można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wyszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc
Biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz*
Pobudka o 4:30... o 5:30 wstaję, kawa, ubieram się, pakuję do pracy i wsiadam na rower.
Dzisiaj staram się ciepło ubrać by nie zmarznąć. Dwie pary rękawiczek, dwie pary skarpetek, podkoszulka termoaktywna, bluza, 2 kurtki...
Jadę w traperach, nie w spd - dobry wybór, pomimo 2 par skarpet i traperów stopy mi zamarzły, nie wyobrażam sobie co by było w spd.
Co prawda trochę niebezpiecznie się jedzie i czuje się niepewnie na rowerku ale trudno... coś za coś ;-)
Na zamkniętej dla ruchu ulicy tworzeń TIR z naczepą "składa" się na zakręcie i już faktycznie ulica jest zamknięta dla ruchu - nie dotyczy rowerów ;-)
Dojeżdżam do centrum, gdzie pakuję rower do Cytrynki i pędzę do pracy.
Fajnie się jechało, miałam super zamarznięte włosy, szkoda, że telefon też mi zamarzł bo nie mam foty włosów ;)
A po pracy Katowicka Masa Krytyczna ;-)
*SDM - "Czarny blues o czwartej nad ranem".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 14.20km
- Czas 00:44
- VAVG 19.36km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
W odwiedziny do Tatusia ;-)
Gib mir was zu trinken, ich habe Durst.
Ich kam den ganzen Weg allein und bin zu Fuß.
Jeden einzelnen Schritt, Meter für Meter,
von irgendwo da draussen, ganz weit weg von hier.
Ich bin durch das Meer geschwommen, hab von Wasser und Salz gelebt,
nur um hierher zu kommen und dich endlich zu sehen.
Ich war in jeder Wüste, die man sich denken kann.
War fast dran aufzugeben, ständig weiterzuziehen.
Ich hab mich oft verlaufen, war viel zu lange blind.
Überall und nirgendwo suchte ich nach dir.
Und ich lief jahrelang nur durch Regen.
Oder ob es Tränen waren? Ich weiss es heut nicht mehr.
Doch wenn nur die Liebe zählt, wenn nur die Liebe zählt,
werd ich denselben Weg noch einmal für dich gehn.
Wenn nur die Liebe zählt, wenn nur die Liebe zählt,
dann ist mir kein Preis zu hoch um dich zu sehen.
Siehst du die Tasche, die ich mit mir trage?
Da ist meine Geschichte und mein ganzes Leben drin.
Du kannst sie mir wegnehmen und sie verbrennen.
Sie ist voller Erinnerungen, die ich nicht mehr haben will.
Für mich ist gestern wertlos und morgen ganz egal,
solange du mir versprichst, dass du mich halten kannst.
Wenn nur die Liebe zählt, wenn nur die Liebe zählt,
werd ich denselben Weg noch einmal für dich gehen.
Wenn nur die Liebe zählt, wenn nur die Liebe zählt,
will ich dir folgen bis ans Ende dieser Welt.
Ich möchte gern glauben, was in der Bibel steht
und was man uns in jeder Fernsehshow einreden will:
Dass es am Ende nicht darauf ankommt,
ob man der Sieger oder der Verlierer ist.
Weil nur die Liebe zählt, weil nur die Liebe zählt,
ich würd denselben Weg noch einmal für dich gehen.
Wenn nur die Liebe zählt, wenn nur die Liebe zählt,
will ich dir folgen bis ans Ende der Welt.
Mir ist kein Preis zu hoch um dich zu sehen.*
W odwiedziny do Tatusia, miałam ochotę jechać w drodze powrotnej nad zalew do Łośnia ale... nie chciało mi się, popedaliłam do domku by zająć się pracą ;-)
*Die Toten Hosen - "Was zahlt".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 4.40km
- Czas 00:15
- VAVG 17.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Nichts bleibt für die Ewigkeit...
Nichts bleibt für die Ewigkeit...
Du merkst nicht, wie die Tage vergehn
Auch wenn es so scheint, sie bleiben nicht stehn
Sie tropfen stetig vor sich hin
Wie ein Wasserhahn, der undicht ist
Wenn du nachts hellwach in deinem Bett liegst
Hörst du, wie es leise tickt
Es ist 'ne Uhr in dir, sie läuft nur für dich
Sie erinnert dich dran, wie spät es ist
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Jeder Atemzug kostet dich Sekunden
Wieviel Minuten kriegst du für dein Geld
Los, wir schenken uns gegenseitig ein paar Stunden
Schmeissen Jahre von uns weg
Von gestern und für morgen leben
Niemals für das Hier und Jetzt
Du merkst, während du an deinen Plänen sitzt
Wie das Leben an dir vorüberzieht
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit*
Plany na weekend miałam ambitne... miała być wczoraj setka, miała być dzisiaj setka...
Pogoda jednak spłatała mi figla i posypało śniegiem.
Poranny widok z okna
Znowu śnieg...© kosma100
Śnieg© kosma100
Rezygnuję więc z dłuzszej wycieczki i wracam po prostu do domku.
Manhattan - Kasprzaka - Huta Katowice.
Ulica Tworzeń jest zamknięta dla ruchu, wreszcie ją remontują. Koleiny na tej drodze sięgały nawet 30 cm! Zakaz ruchu... tylko gdzie jest wytyczony objazd?
Dobrze, że nie jadę samochodem, bo nie ma wytyczonego objazdu.
Zakas ruchu... a gdzie objazd???© kosma100
Drogi zasypane śniegiem...
Ślisko...© kosma100
Jadę ul. Tworzeń.
SNOW BIKE© kosma100
Zamknięta droga...© kosma100
Już zastanawiam się czy nie zrobić jakiejś dłuższej pętli ale nie posmarowałam twarzy kremem i czuje jak zimny wiatr i padający śnieg znęcają się nad moją twarzą... decyduję się jechać do domku.
Prosta przy Hucie Katowice.
Długa, śnieżna prosta© kosma100
Dobrze, że zdecydowałam się jechać prosto do domku. Moje stopy jakby miały wmontowany gps... na 3 km od domku zamarzają i zaczynają boleć...
Letnie buty spd bez ochraniaczy, jedna para skarpetek to nie najlepszy wybór na temperaturę -5 i mroźny wiatr oraz padający śnieg...
Pomimo wszystkiego albo dzięki temu było fajnie.
Niektórzy w niedzielę śpią do południa a niektórzy wstają o 6:00 i aktywnie zaczynają dzień ;-)
Nieważne jak, ważne by naładować akumulatory na cały następny tydzień.
Teraz biorę się za zaległe rzeczy, które trzeba zrobić ;-)
W pewnych momentach naszego życia, przy pewnych znajomościach myślimy, że nic tego nie zepsuje, że zawsze będzie tak sielankowo i wspaniale... niestety nic nie trwa wiecznie... Nichts bleibt für die Ewigkeit...
* Die Toten Hosen - "Nichts bleibt für die Ewigkeit"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 12.50km
- Czas 00:48
- VAVG 15.62km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Poranna zmarzlina ;-)
Poranna zmarzlina ;-)
How deep is an ocean
How far is the shining star
How strong's my devotion
What's more real than love in life
I don't need all your treasures
I want to burry all my pride
The precious gift it's freedom
Transmission into your heart
Transmission into your heart
Transmission...
How strong are emotions
How far is from heart to heart
You'll never kill my feelings
I'd better die if I'm cold inside
Love is stronger than death
Love is hotter than burnin' sun
All we need is to give love
Transmission into your heart
Transmi... NOW!
Transmission into your heart
Transmission!*
Dzisiaj, tak jak wczoraj sobie zaplanowałam, wstałam o 4:00 by o 5:30 wyjechać na poranną, przedpracową przejażdżkę na rowerze.
Fajnie tak wcześnie wstać – dzień wydaje się wtedy jak by był z gumy ;-) można zrobić o wiele więcej rzeczy niż normalnie.
Zimno... patrzę na wskazanie termometru... -10.
Kremuję grubo twarz tłustym kremem dla dzieci, ubieram się w kalesony, getry, grube skarpety, bieliznę termoaktywną, kurtkę zimową, kurtkę z windstopperem, apaszkę pod szyję, polarowe rękawiczki. Jeszcze tylko odblaskowa kamizelka i mogę ruszać.
Jadę w traperach by mi nogi nie zamarzły. Ciepło mi w nogi.
Ciepło ale niebezpiecznie. Po 10 latach jazdy wyłącznie w spd nie umiem jeździć w normalnych butach. Przy wjechaniu w dziurę mam wrażenie, że spadnę z roweru.
Jadę w kierunku Ząbkowic. Mam zaplanowaną pętlę przez Ząbkowice – Tucznawę – Łękę – Łosień.
Niestety po paru kilometrach zamarzają mi palce u rąk.
Zimno... brrr...
Próbuję je rozgrzać ale bezskutecznie.
Ciemno...
Ciemno, zimno... poranny rower ;-)© kosma100
Z powodu zamarzniętych rąk zmieniam trasę. W Ząbkowicach skręcam w kierunku Huty Katowice i gdy dojeżdżam do ulicy Roździeńskiego skręcam w kierunku domu.
Zimno...
Zimno ale fajnie ;-)
Muszę coś wymyślić by ręce mi jutro nie zmarzły ;-)
Po gorącym prysznicu i kawie dopiero mogę obserwować wstające słońce...
wschód© kosma100
Chyba te poranne wypady rowerowe wpiszę sobie w kalendarz ;-)
Miłego dnia wszystkim czytającym mojego bloga.
A teraz do pracy!
*Houk - „Transmission into your heart”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 11.13km
- Czas 00:37
- VAVG 18.05km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Poranne wariactwo ;-)
Poranne wariactwo...
To było tak, to było tak
Spóźniona biegłam na spotkanie
A Ty wyrosłeś jak spod ziemi
Po prostu wpadłeś na mnie
Pierwsza dotknęłam Twojej ręki
Czy to głód serca czy ciała
Serce, ciało, dusza - wszystko razem
A reszta, reszta sama się stała
Do kogo biegłam nie pamiętam
A Ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie
Gdyby zapytał mnie ktoś wtedy
Jak masz na imię - nie wiedziałam
Jaki jest kolor Twoich oczu
Nie tego też wtedy nie znałam
Pierwsza dotknęłam Twojej ręki
Czy to głód serca czy ciała
Serce, ciało, dusza - wszystko razem
A reszta, reszta sama się stała
Do kogo biegłam nie pamiętam
A ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie
To było tak, to było tak
Spóźniona biegłam na spotkanie
A Ty wyrosłeś jak spod ziemi
Po prostu wpadłeś na mnie
Do kogo biegłam nie pamiętam
A ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie*
Wczoraj wieczorem przeczytałam u Łukasza, że Darek ma plany pojeździć rano, przed pracą na rowerze... zaintrygowało mnie to i poszłam spać. W głowie narodziła mi się myśl by też pojechać gdzieś przed pracą.
Wariactwo.
Kocham to.
Kocham rower.
Kocham wariacką mobilizację.
Kocham ludzi, którzy kochają rower.
Wariactwo...
Pozytywne wariactwo ;-)
Widok z okna.
Poranny wiejski widoczek ;-)© kosma100
Wstaję więc o 5:00 i po 6:00 wyjeżdżam na rower.
Jadę w kierunku Błędowa.
Za górką będzie widoczek na słońce?
W poszukiwaniu wschodzącego słońca© kosma100
Później skręcam na Rudy, przez Okradzionów jadę do Łęki a następnie wracam do domku.
Zaliczyłam więc Trójmiasto (Łosień, Łęka, Okradzionow ;-)).
Kosciół w Łęce. Niektórzy z bikestatsowiczow znają go z KoRNo.
Kosciół w Łęce© kosma100
Podczas powrotu moim oczom ukazuje się wschodzące słońce.
Staje by pofocić. Gdy zaczyna się spektakl i słońce szybko wyskakuje zza horyzontu rozładowują mi się baterie w aparacie.
Ech... czy ja kiedykolwiek nauczę się kontrolować stan naładowania moich baterii??? :D
Wschód słońca© kosma100
wschod slońca again© kosma100
wschód słońca© kosma100
Wracam do domku.
Better.
Fajnie jest zacząć tak dzień. Teraz można jechać do pracy.
Jutro pobudka o 4:00 i wyjazd o 5:00 ;-)
*Manaam - „Do kogo biegłam”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 12.62km
- Czas 00:38
- VAVG 19.93km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
As I sit here and watch the sunset...
Poison racing through my veins
A sordid pull to the insane
A constant gravity to change
And I don't know where to go
Paris breathes beneath my feet
Thirsty skin against concrete
My sacred heart misleading me
And I don't know where to go
No, I don't know where to go
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
And the strange thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sun set on Sacre Couer
History against one life
My sacred heart's on no-one's side
And I don't know where to go
No, I don't know where to go
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
And the strange thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sunset
As I sit here and watch the sunset
As I sit here and watch the sunset
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
I could go home to my love
It's all there if I want it
But the sad thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sun set on Sacre Couer*
Z racji mojego L4 mam czas na wpisanie zaległych wyjazdów ;)
Wycieczka ta odbyła się w pewien styczniowy bądź lutowy późny poranek, możliwe nawet, że było to przedpołudnie ;)
Manhattan - Dom, czyli:
Manhattan - Pogoria III - Ząbkowice - Dom.
Słonecznie lecz zimno. Ubrałam pod moją kurtkę polar - to o czymś świadczy - przy minus 5 jeździłam w samej koszulce z krótkim rękawkiem i tej kurtce...
Miła pani pod bankomatem sama zaoferowała się, że mi rowerka popilnuje - miło. Później chwila pogawędki, mówiła, że jej córce ukradli rower spod sklepu...
Przyjemnie aczkolwiek zimny wiatr przeszkadzał.
Ja chce już wiosny!!!
* Tina Dico - "Sacre Couer".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 15.60km
- Teren 8.00km
- Czas 01:00
- VAVG 15.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze