Czwartek, 3 marca 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Wisienka na torcie...
Nie płacz bracie gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w zachwycie porannym
i łąka cicho śpiewa
swoje zielone psalmy
A sarny rodem z Balnicy
schodzą na letnią spowiedź
i jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe
W niebie cerkiewki pękate
rozmodlone nad podziw
za ręce je prowadzą
same Bieszczadzkie Anioły
Nie płacz siostro gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w podziwie o zmroku
łąka cicho sie kładzie
na swym zielonym boku
Jelenie gdzieś od Wetliny
niebo chcą trącić rogiem
bo jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe*
Rower...
moja miłość, moje życie...
Czasami jeżdżę na nim by odreagować,
czasami jeżdżę na nim by odpocząć,
czasami jeżdżę na nim by zwiedzić piękne miejsca,
czasami jeżdżę na nim by odciąć się od wszystkiego,
czasami jeżdżę na nim by spędzić z kimś mile czas,
czasami jeżdżę na nim by... po prostu jeździć...
dzisiaj pojechałam by uczcić...
uczcić moje ostatnie przemyślenia ;-)
dzisiaj pojechałam by po prostu pojechać ;-)
by skosztować wisienki z tortu ;-)
Ostatnio dużo marudziłam...
dużo, o wiele za dużo...
Przerosły mnie pewne rzeczy...
może za dużo ich było...
może za mało roweru w ostatnim roku...
może byłam słaba...
cokolwiek...
zaczynam raczkować i niebawem stanę na nogach ;-)
Spojrzałam na moje „problemiki” z boku...
Problemy innych rzuciły na moje „popierdółki” inne światło...
Zawsze mówiłam, że inni to mają Problemy, nie ja... ostatnio zagubiłam się i myślałam, że ja też mam problemy...
nie...
ja mam „problemiki” albo nawet inaczej...
ja mam wyzwania...
na dodatek sama je sobie postawiłam...
Więc ja nie mam Problemów...
Pomogło mi to bardzo w spojrzeniu na moją sytuację z innej perspektywy... tylko czemu dzięki Problemom innych? :(
Zmieniło się moje nastawienie do pewnych rzeczy... zmieniły się pewne rzeczy...
Będzie inaczej, czy inaczej znaczy lepiej? Nie wiem ale na pewno będzie inaczej.
A zmiana to szansa na poprawę... szansa na rozwój, szansa na... cokolwiek ;-)
O.K. Koniec marudzenia.
Dzisiaj udało mi się wyjść normalnie z pracy... jakaś nowość, bo ostatnio wchodzę do domu około 20:00. Dzisiaj wychodzę z pracy przed 17:00 i dzięki Cytrynce i kosmicznym prędkościom przez nią osiąganym jestem w domu o 17:20.
Przebieram się i wsiadam na rower.
Muszę... muszę... po prostu muszę...
Pragnę go bardzo, pragnę spędzić z nim te kilkanaście minut, pragnę z nim podziwiać widoki, chcę by mnie wspierał w trudnych chwilach – gdy TIR wyprzedzi nas na centymetry.
Jadę do Łęki.
Po drodze fotka:
Słupy elektryczne jeszcze będę dzisiaj podziwiać.
Jadę szybko... bardzo szybko jak na mnie.
Przyjemnie, choć po chwili i po wjeździe na pierwszą górkę jestem całkowicie zasapana z zimnym kamieniem w piersiach... ale przyjemnie... radośnie ;)
Przez Łękę w kierunku Tucznawy.
Obok „elektrowni”. To chyba nie jest elektrownia tylko jakaś rozdzielnia prądu. Ale strasznie.... słychać buczenie prądu.
Następnie wyskakuję na bardziej uczęszczaną drogę i jadę w kierunku Ząbkowic.
Trochę strasznie – niektórzy kierowcy to jednak idioci ;(
Na rondzie w Ząbkowicach słyszę, że TIR za mną zbliża się szybko do mnie... boję się, że spróbuje mnie wyprzedzić, obracam się, on hamuje...
wystraszył mnie...
i trąbi: „pi pi”
więc pozdrawiam go machając palcem,
on znowu „pi pi”
więc ja znowu śle mu pozdrowienia tym razem palcem drugiej ręki...
ja jadę w swoja stronę, on w swoją i na do widzenia ponownie robi: „pi pi”...
Jadę dalej zadowolona, że nie przejechał mnie...
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że to może jednak było pozdrowienie, bo jak by mnie chciał strąbić to by zrobił: „BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII”...
Hmm... powiedzmy, że ja go też pozdrowiłam... to było takie „kosmiczne pozdrowienie” ;)
Fajnie było...
fajnie było:
pojeździć;
dojść (do pewnych wniosków);
ogólnie fajnie było ;-)
P.S. Tak mało kilometrów, bo nie chcę by Darek stracił mobilizację ;p
*SDM - „Niebo sierpniowe”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w zachwycie porannym
i łąka cicho śpiewa
swoje zielone psalmy
A sarny rodem z Balnicy
schodzą na letnią spowiedź
i jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe
W niebie cerkiewki pękate
rozmodlone nad podziw
za ręce je prowadzą
same Bieszczadzkie Anioły
Nie płacz siostro gdy smutek
zapuka w twoje progi
nie daj się kiedy los
jest ci mniej łaskawy
Przecież dobrze wiesz
że na końcu drogi
wciąż wierne jak pies
czekają sierpniowe Bieszczady
Trawa na jedno kolanko
klęka w podziwie o zmroku
łąka cicho sie kładzie
na swym zielonym boku
Jelenie gdzieś od Wetliny
niebo chcą trącić rogiem
bo jedno jest takie niebo
bieszczadzkie niebo sierpniowe*
Rower...
moja miłość, moje życie...
Czasami jeżdżę na nim by odreagować,
czasami jeżdżę na nim by odpocząć,
czasami jeżdżę na nim by zwiedzić piękne miejsca,
czasami jeżdżę na nim by odciąć się od wszystkiego,
czasami jeżdżę na nim by spędzić z kimś mile czas,
czasami jeżdżę na nim by... po prostu jeździć...
dzisiaj pojechałam by uczcić...
uczcić moje ostatnie przemyślenia ;-)
dzisiaj pojechałam by po prostu pojechać ;-)
by skosztować wisienki z tortu ;-)
Ostatnio dużo marudziłam...
dużo, o wiele za dużo...
Przerosły mnie pewne rzeczy...
może za dużo ich było...
może za mało roweru w ostatnim roku...
może byłam słaba...
cokolwiek...
zaczynam raczkować i niebawem stanę na nogach ;-)
Spojrzałam na moje „problemiki” z boku...
Problemy innych rzuciły na moje „popierdółki” inne światło...
Zawsze mówiłam, że inni to mają Problemy, nie ja... ostatnio zagubiłam się i myślałam, że ja też mam problemy...
nie...
ja mam „problemiki” albo nawet inaczej...
ja mam wyzwania...
na dodatek sama je sobie postawiłam...
Więc ja nie mam Problemów...
Pomogło mi to bardzo w spojrzeniu na moją sytuację z innej perspektywy... tylko czemu dzięki Problemom innych? :(
Zmieniło się moje nastawienie do pewnych rzeczy... zmieniły się pewne rzeczy...
Będzie inaczej, czy inaczej znaczy lepiej? Nie wiem ale na pewno będzie inaczej.
A zmiana to szansa na poprawę... szansa na rozwój, szansa na... cokolwiek ;-)
O.K. Koniec marudzenia.
Dzisiaj udało mi się wyjść normalnie z pracy... jakaś nowość, bo ostatnio wchodzę do domu około 20:00. Dzisiaj wychodzę z pracy przed 17:00 i dzięki Cytrynce i kosmicznym prędkościom przez nią osiąganym jestem w domu o 17:20.
Przebieram się i wsiadam na rower.
Muszę... muszę... po prostu muszę...
Pragnę go bardzo, pragnę spędzić z nim te kilkanaście minut, pragnę z nim podziwiać widoki, chcę by mnie wspierał w trudnych chwilach – gdy TIR wyprzedzi nas na centymetry.
Jadę do Łęki.
Po drodze fotka:
Zmierzch© kosma100
Słupy elektryczne jeszcze będę dzisiaj podziwiać.
Jadę szybko... bardzo szybko jak na mnie.
Przyjemnie, choć po chwili i po wjeździe na pierwszą górkę jestem całkowicie zasapana z zimnym kamieniem w piersiach... ale przyjemnie... radośnie ;)
Przez Łękę w kierunku Tucznawy.
Obok „elektrowni”. To chyba nie jest elektrownia tylko jakaś rozdzielnia prądu. Ale strasznie.... słychać buczenie prądu.
Słupy...© kosma100
Następnie wyskakuję na bardziej uczęszczaną drogę i jadę w kierunku Ząbkowic.
Trochę strasznie – niektórzy kierowcy to jednak idioci ;(
Na rondzie w Ząbkowicach słyszę, że TIR za mną zbliża się szybko do mnie... boję się, że spróbuje mnie wyprzedzić, obracam się, on hamuje...
wystraszył mnie...
i trąbi: „pi pi”
więc pozdrawiam go machając palcem,
on znowu „pi pi”
więc ja znowu śle mu pozdrowienia tym razem palcem drugiej ręki...
ja jadę w swoja stronę, on w swoją i na do widzenia ponownie robi: „pi pi”...
Jadę dalej zadowolona, że nie przejechał mnie...
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że to może jednak było pozdrowienie, bo jak by mnie chciał strąbić to by zrobił: „BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII”...
Hmm... powiedzmy, że ja go też pozdrowiłam... to było takie „kosmiczne pozdrowienie” ;)
Fajnie było...
fajnie było:
pojeździć;
dojść (do pewnych wniosków);
ogólnie fajnie było ;-)
P.S. Tak mało kilometrów, bo nie chcę by Darek stracił mobilizację ;p
*SDM - „Niebo sierpniowe”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 16.33km
- Czas 00:48
- VAVG 20.41km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Życie jest piękne, tylko trzeba umieć się nim cieszyć. Wiem, że Ty umiesz :)
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 21:06 sobota, 5 marca 2011 | linkuj
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 21:06 sobota, 5 marca 2011 | linkuj
Dobrze znowu widzieć wpisy dawnej Kosmy. Dawnej czyli cieszącej się z życia i jeżdżącej na rowerze. I niech tak już zostanie.
Pozdrawiam :) mavic - 20:15 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj
Pozdrawiam :) mavic - 20:15 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj
Od około 10:00 będę w Klinice Hematologii przy ulicy Reymonta. Adres tego szpitala to ul. Francuska, aczkolwiek wejście jest od ulicy Reymonta. Nie mam pojęcia ile tam będę i o której puszczą mnie do domu. Jakby co to kontakt do mnie: 606 329 002. Pozdrawiam.
poisonek - 20:03 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj
Dobrze że Ci lepiej, Martwiłem się... Zmroził mnie brak logowania na Twoim blogu przez dwa dni. Pozdrawiam ciepło.
poisonek - 19:33 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj
Te rejony Łośnia Ząbkowic to katastrofa od strony rowerzysty, a jak krzaczory zrobią się zielone to już tragedia.
Trzymaj się, myślenie pozytywne to podstawa. olo81 - 19:30 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj
Komentuj
Trzymaj się, myślenie pozytywne to podstawa. olo81 - 19:30 czwartek, 3 marca 2011 | linkuj