Wpisy archiwalne w kategorii
W towarzystwie ;)
Dystans całkowity: | 23465.49 km (w terenie 1491.71 km; 6.36%) |
Czas w ruchu: | 1358:23 |
Średnia prędkość: | 17.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.84 km/h |
Liczba aktywności: | 449 |
Średnio na aktywność: | 52.26 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
Sobota, 7 stycznia 2012
Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), W oczojebnej kamizelce, Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :)
W śniegu, w deszczu...
Dzisiaj z Olem i Darkiem.
Był deszcz, był śnieg, były wilki... no nie... wilków nie było ;-)
Helenka - Zabrze - Helenka.

Panowie pokazali mi... choinkę :-)
Dzięki za przejażdżkę :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Był deszcz, był śnieg, były wilki... no nie... wilków nie było ;-)
Helenka - Zabrze - Helenka.

Zabrze zimą© coco75
Panowie pokazali mi... choinkę :-)
Dzięki za przejażdżkę :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 23.38km
- Czas 01:13
- VAVG 19.22km/h
- VMAX 34.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 grudnia 2011
Kategoria W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Ech... jak ja nie cierpię Świąt...
Mamy wrogów jak każdy
To nie dramat kilku ich mieć
Oczyszczają skutecznie z wiary
W błękitne niebo z tej wiary nas
Ale gorzej jest gdy wśród przyjaciół
Kilku maniaków znajdzie się
Projektują życie chorą ambicją
Okładając prohibicją
Jak enklawę jak zarazę
Wartą niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się
I przebacz im wszystko ...
Niech każdy dzień niesie z sobą
To jedyne święto ...
Wesołych świąt
Bez względu na to co to dziś znaczy ...
Codziennie życzenia nie może być inaczej ...
Żaden nasz dzień niemoce być nijaki
Mamy wrogów jak każdy
To nie problem kontrolować ich
Kiedy stają przeciwko nam zgodnie
Indoktrynują mnie i Ciebie też
Gorzej gdy wśród trzech przyjaciół
Dwóch nigdy prawdy nie powie stanowczo
Lawirują w podstępnej grze judasze
W każdym dniu przyjaźni naszej
Jak miejskie wysypisko
Warte niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się ...*
Pomimo mojej przypadłości niecierpienia wszelakich świąt... było miło ;-)
Wigilię spędzam u poznanej przez BikeStats Rodzinki Kaweckich ;-)
Rankiem, który z 6:00 przeobraża się w 9:00 jedziemy z Darkiem, na mały objazd okolicy.
Dokręcamy do Jego 4000 km ;-)
Po okolicznych wsiach z błotnym końcem obok trasy Zabrze-Gliwice.

Dzięki za wspaniały wieczór i prezenty ;-)
Nie lubię Świąt i już!!!
*Róże Europy - „Wesołych Świąt”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
To nie dramat kilku ich mieć
Oczyszczają skutecznie z wiary
W błękitne niebo z tej wiary nas
Ale gorzej jest gdy wśród przyjaciół
Kilku maniaków znajdzie się
Projektują życie chorą ambicją
Okładając prohibicją
Jak enklawę jak zarazę
Wartą niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się
I przebacz im wszystko ...
Niech każdy dzień niesie z sobą
To jedyne święto ...
Wesołych świąt
Bez względu na to co to dziś znaczy ...
Codziennie życzenia nie może być inaczej ...
Żaden nasz dzień niemoce być nijaki
Mamy wrogów jak każdy
To nie problem kontrolować ich
Kiedy stają przeciwko nam zgodnie
Indoktrynują mnie i Ciebie też
Gorzej gdy wśród trzech przyjaciół
Dwóch nigdy prawdy nie powie stanowczo
Lawirują w podstępnej grze judasze
W każdym dniu przyjaźni naszej
Jak miejskie wysypisko
Warte niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się ...*
Pomimo mojej przypadłości niecierpienia wszelakich świąt... było miło ;-)
Wigilię spędzam u poznanej przez BikeStats Rodzinki Kaweckich ;-)
Rankiem, który z 6:00 przeobraża się w 9:00 jedziemy z Darkiem, na mały objazd okolicy.
Dokręcamy do Jego 4000 km ;-)
Po okolicznych wsiach z błotnym końcem obok trasy Zabrze-Gliwice.

Błotko :)© kosma100
Dzięki za wspaniały wieczór i prezenty ;-)
Nie lubię Świąt i już!!!
*Róże Europy - „Wesołych Świąt”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 22.07km
- Czas 01:07
- VAVG 19.76km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2011
Kategoria Ponad 100 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;)
Pętla: Częstochowa – Zielona Góra – Olsztyn – Dąbrowa Górnicza :-)
Bez myśli, bez słów, bez snów,
Bez dzieci, beze mnie, bez Ciebie,
Bez uczuć, empatii, bez domu,
Bez czasu, nadziei, i szans.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół
Coraz piękniejszy jest ludzki smród,
A skóra z każdym dniem młodsza,
Pomalowane twarze, wygolone krocza,
Kto tu mężczyzną, a kto kobietą jest.
Wykopaliśmy już grób
Rozpoczynamy kremację,
Rozsypiemy nasze prochy,
A pusty zostanie dół*
Dzisiaj z amigą postanowiliśmy przejechać (i rozdziewiczyć ;-)) trasę Częstochowa – Dąbrowa Górnicza szlakami jurajskimi.
Nigdy nie byłam na zamku w Olsztynie...
Umawiam się więc z Poisonkiem i uzyskuję akceptację planu, by Arek robił za przewodnika ;-)
Na dworcu w Częstochowie, gdzie amiga poszedł zaliczać punkty do swojej kolekcji :D

Dworzec Częstochowa© kosma100
Pedalimy w stronę Poisonka, który oprowadzi nas po okolicy.
Spotykamy naszego przewodnika i już w trójkę pedalimy dalej.
Obok Huty mkniemy na żydowski cmentarz.
Szkoda, że zamknięty :(

Cmentarz żydowski w Częstochowie© kosma100
Jest jednym z największych kirkutów w Polsce. Zajmuje powierzchnię około 8,5 ha i obecnie niemal w całości porośnięty jest lasem. Znajduje się na nim około 4–5 tysięcy macew, zarówno z polskimi, jak i hebrajskimi inskrypcjami, w większości oplecionych bluszczem.
Następnie jedziemy na Górę Ossona gdzie amiga zrywa łańcuch ;-)

Łamacz łańcuchów w akcji© kosma100
A ja z uporem maniaka chcę podjechać na sam czubek... Trzecim razem prawie mi się udaje... zaliczyć glebę i wjechać... no cóż... następnym razem? :D

Góra Ossona© kosma100

Kapliczka na górze Ossona© kosma100

Widok z góry Ossona© kosma100
Fota by amiga – Ja z Arkiem ;-)

Kosma & Poisonek na górze Ossona© kosma100
Zaliczamy Zieloną Górę

Zielona Góra ;-)© kosma100
Następnie zamek w Olsztynie

Olsztyn - zamek© kosma100
Na zamku jesteśmy świadkami rozmowy „moherów” o kremacji... „poganie niech się palą ja się nie spalę!!! to czarownice palili....” :-) jakby panie wiedziały, że mam czarnego kota, chcę się spalić i nie chodzę do kościoła... to by mnie spaliły na stosie ;-)

Chłopcy padają słuchając tekstów konwersujących pań ;-)© kosma100
Odwiedzamy kultowe miejsce częstochowskich rowerzystów - „Bar u kota”. Nie wiem czy kultowym jest przez bar czy przez kota (oba specyficzne) ;-)

Bar u kota© kosma100

Kot z "Baru u kota"© kosma100
Mam tylko nadzieję, że moja Musta nie będzie taka (i nie chodzi mi o barwę sierści ;-))

Kot z "Baru u kota"© kosma100
Rozstajemy się z Poisonkiem, wypijamy grzane i kręcimy dalej.
Tam gdzie (jak to Arek powiedział) „poziomice nic nie znaczą :-))

Tam gdzie poziomice nic nie znaczą :-)© kosma100
Piach, piach, piach... „Amiga! Czy ja Ci już mówiłam? Że nie cierpię piachu!!!”
Zaliczamy kapliczkę Św. Idziego.

Kapliczka Św. Idziego© kosma100
następnie w drodze na Złoty Potok... w szczerym polu spotykamy samochód i dwie suki... następnie jeszcze jeden radiowóz.... hmmm ciekawe :-)
W Złotym Potoku oglądamy zespół pałacowy.

Pałac w Złotym Potoku© kosma100
Później zaliczamy Bramę Twardowskiego

Brama Twardowskiego© kosma100
Trochę błędnej nawigacji i dodajemy sobie terenu ;-) Wyskakujemy w końcu na asfalt i pędzimy w kierunku domu, by zdąrzyć przed zmrokiem.
Po drodze – zamek w Siewierzu.

Zamek w Siewierzu© kosma100
Docieramy do Łośnia o, w miarę, ludzkiej godzinie. Szybkie zakupy i... partyjki w scrabble ;-)
Amiga – dzięki za fajny dzionek, a raczej fajną dobę ;-)
* Buldog - „Kremacja”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 110.01km
- Teren 50.00km
- Czas 06:02
- VAVG 18.23km/h
- VMAX 38.80km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 listopada 2011
Kategoria 100 km OMC, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Koń jaki jest, każdy widzi, Zabrze jakie jest, Darek nam pokaże :-)
Od słowa do słowa i gdzieś na blogu nakłoniliśmy z Amigą Darka by pokazał nam Zabrze, tzn. ciekawe miejsca w Zabrzu.
Po upojnym, piątkowym wieczorze z Kudłatą nie wstaję o 5:00 ani o 6:00, więc postanawiam jechać do Zabrza pociągiem.
A więc Łosień – Ząbkowice – stacja PKP.
Koleje Śląskie spóźniają się 10 minut.
Jadę Elfem... Europa, XXI wiek, piękny pociąg ale wieszaków rowerowych NIET!
Wsiadam do ostatnich drzwi i najpierw stoję w przejściu, a później pcham się do końca, opieram rower w przejściu a sama siadam na fotelu.
Po drodze wsiada amiga, a na dworcu pkp w Zabrzu spotykam Darka i Wika.
Zaczynamy naszą podróż po Zabrzu.
Na początek „płaskorzeźba” :-)

Darek opowiada Amidze anegdotę o płaskorzeźbie.

Wchodzimy do punktu informacji turystycznej, gdzie dostajemy mapy, przewodniki i płytkę „nagraną w różnych językach” :-)
Pedalimy na cmentarz żydowski.
To miejsce ma swój urok...






Niestety nawet tutaj znajdzie się ktoś...

Kolejna atrakcja to stalowy dom.

Następnie oglądamy wagoniki w Biskupicach

i wieżę ciśnień.

Huta Zabrze

Po drodze napotykamy na znaki, których w Zagłębiu nie uświadczysz... ach te zabobony ;p

Pedalimy do parku im. Jana Pawła II.

Kolejna „atrakcja” to budowany przez 40 lat szpital, który teraz niszczeje.

Kręcimy do szybu Maciej, gdzie jesteśmy zaproszeni do środka. Kierownik opowiada nam z taką pasją, że rzeczy, które by mnie dawno znudziły ciekawią...








W szybie Maciej spędzamy z godzinę, później jedziemy na cmentarz jeńców radzieckich.

Kolejny pomnik...

Kolejny szyb...

Wieża... tu po raz kolejny dzisiaj zastanawiam się nad biznesem ;-)

Pomnik... tu też mówię o biznesie ;-)


Luiza

Grupa Śląsk

Wystawa zdjęć w Luizie... jeszcze wiele miejsc muszę zobaczyć...

Śląska panorama - Biskupice

Kościół Św. Jadwigi

A kominy dymią...

Staw...


Jesienna droga do Rokitnicy

Jesienny Wiku ;-)

Kolejny stalowy dom... tym razem w Rokitnicy

Kręcimy na Helenkę, gdzie czeka na nas pyszny obiadek – dzięki Anetko ;-)
Pogaduchy i śmiechy i... trzeba wracać.
Jadę z Amigą drogą nr 94. W Siemianowicach Amiga skręca na Katowice, a ja przez Czeladź, Będzin, D.G. Do domku.
W domku robię zdjęcie mapom i przewodnikom, które dostałam w centrum informacji turystycznej w Zabrzu.
To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)



Było super.
Darku – dzięki, za wspaniałe przewodnictwo, Amiga, Wiku – dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Kolejna wycieczka – Tour de Łosień ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Po upojnym, piątkowym wieczorze z Kudłatą nie wstaję o 5:00 ani o 6:00, więc postanawiam jechać do Zabrza pociągiem.
A więc Łosień – Ząbkowice – stacja PKP.
Koleje Śląskie spóźniają się 10 minut.
Jadę Elfem... Europa, XXI wiek, piękny pociąg ale wieszaków rowerowych NIET!
Wsiadam do ostatnich drzwi i najpierw stoję w przejściu, a później pcham się do końca, opieram rower w przejściu a sama siadam na fotelu.
Po drodze wsiada amiga, a na dworcu pkp w Zabrzu spotykam Darka i Wika.
Zaczynamy naszą podróż po Zabrzu.
Na początek „płaskorzeźba” :-)

Płaskorzeźba :-)© kosma100
Darek opowiada Amidze anegdotę o płaskorzeźbie.

Darek opowiada Amidze anegdotę o płaskorzeźbie ;-)© kosma100
Wchodzimy do punktu informacji turystycznej, gdzie dostajemy mapy, przewodniki i płytkę „nagraną w różnych językach” :-)
Pedalimy na cmentarz żydowski.
To miejsce ma swój urok...

Brama cmentarza żydowskiego© kosma100

Cmentarz żydowki w Zabrzu© kosma100

Cmentarz żydowski w Zabrzu© kosma100

Cmentarz© kosma100

Cmentarz© kosma100

Cmentarz© kosma100
Niestety nawet tutaj znajdzie się ktoś...

Koszerne?© kosma100
Kolejna atrakcja to stalowy dom.

Dom ze stali w Zabrzu© kosma100
Następnie oglądamy wagoniki w Biskupicach

Wagoniki w Biskupicach© kosma100
i wieżę ciśnień.

Wieża© kosma100
Huta Zabrze

Huta© kosma100
Po drodze napotykamy na znaki, których w Zagłębiu nie uświadczysz... ach te zabobony ;p

Takich znaków w Zagłębiu nie ma© kosma100
Pedalimy do parku im. Jana Pawła II.

Czesław Zabrzaninem ;-)© kosma100
Kolejna „atrakcja” to budowany przez 40 lat szpital, który teraz niszczeje.

Budujemy (przez 40 lat) szpital© kosma100
Kręcimy do szybu Maciej, gdzie jesteśmy zaproszeni do środka. Kierownik opowiada nam z taką pasją, że rzeczy, które by mnie dawno znudziły ciekawią...

Szyb Maciej© kosma100

Szyb Maciej© kosma100

Gdzie jest Góra a gdzie dół?© kosma100

Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników© kosma100

Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników© kosma100

Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników© kosma100

Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników© kosma100

Cmentarz jeńców radzieckich© kosma100
W szybie Maciej spędzamy z godzinę, później jedziemy na cmentarz jeńców radzieckich.

Cmentarz jeńców radzieckich© kosma100
Kolejny pomnik...

Pomnik© kosma100
Kolejny szyb...

Szyb© kosma100
Wieża... tu po raz kolejny dzisiaj zastanawiam się nad biznesem ;-)

Wieża© kosma100
Pomnik... tu też mówię o biznesie ;-)

Pomnik© kosma100

Darek© kosma100
Luiza

Luiza© kosma100
Grupa Śląsk

Grupa Śląsk© kosma100
Wystawa zdjęć w Luizie... jeszcze wiele miejsc muszę zobaczyć...

Jeszcze wiele miejsc muszę zobaczyć ;-)© kosma100
Śląska panorama - Biskupice

Śląska panorama - Biskupice© kosma100
Kościół Św. Jadwigi

Kościół św. Jadwigi© kosma100
A kominy dymią...

A kominy dymią...© kosma100
Staw...

Staw© kosma100

Staw© kosma100
Jesienna droga do Rokitnicy

Jesienna droga do Rokitnicy© kosma100
Jesienny Wiku ;-)

Jesienny Wiku© kosma100
Kolejny stalowy dom... tym razem w Rokitnicy

Stalowy dom© kosma100
Kręcimy na Helenkę, gdzie czeka na nas pyszny obiadek – dzięki Anetko ;-)
Pogaduchy i śmiechy i... trzeba wracać.
Jadę z Amigą drogą nr 94. W Siemianowicach Amiga skręca na Katowice, a ja przez Czeladź, Będzin, D.G. Do domku.
W domku robię zdjęcie mapom i przewodnikom, które dostałam w centrum informacji turystycznej w Zabrzu.
To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)

To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)© kosma100

To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)© kosma100

To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)© kosma100
Było super.
Darku – dzięki, za wspaniałe przewodnictwo, Amiga, Wiku – dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Kolejna wycieczka – Tour de Łosień ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 99.20km
- Czas 05:30
- VAVG 18.04km/h
- VMAX 44.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 października 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Odyseja Ponidziańska
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy
Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy*
Rok temu, na Odysei byliśmy z Darkiem NKL. Nie udało nam się zdobyć połowy punktów. Czas to nadrobić. Po ostatnich Jesiennych Trudach jedziemy z pozytywnym nastawieniem.
W piątek lądujemy wieczorem w Internacie, gdzie mamy zarezerwowane noclegi.
Niestety na Odysei nie ma możliwości noclegów za darmo w warunkach turystycznych na podłodze :( Plus tego jest taki, że mamy do dyspozycji łazienkę (jedna na 2 pokoje), więc nie będziemy długo czekać by się wykąpać po Rajdzie.
Wieczorne piwka i idziemy spać.
Fajnie, że start jest dopiero o 10:00. W końcu się wyśpimy ;-) Wstajemy wcześnie (ja wcześniej ;p). Jeszcze montowanie mapnika, diagnoza co z przednim kołem (mało powietrza), gotowanie makaronu, śniadanie i jedziemy do bazy.
Podczas przeglądania roweru okazuje się, że stan mojej tylnej opony pozostawia wiele do życzenia...

Dziurka... nie tam gdzie trzeba :(© kosma100
Przed startem podziwiamy widoki i patrzymy jak niektórzy się przygotowują do startu:

Akwenik wodny w Pińczowie przy bazie rajdu© kosma100

Przygotowania do startu© kosma100

Oj! Będzie ciągnięcie :-)© kosma100
Później komunikat startowy
Hmmm... :-)

Ale On ma duże... koła ;-)© kosma100
Rozdanie map i start
Planowanie trasy.
Po kilku minutach prezentujemy sobie nasze warianty. Bardzo zbliżone. Można powiedzieć, ze takie same. Z małym wyjątkiem – ja chcę atakować PK 12 od południa, Darek od północy. Zauważam, że od północy jest rzeczka. Decydujemy się na wariant północny z ostatecznym dojazdem od wschodu.
Najpierw, podczas jazdy asfaltem uzmysławiamy sobie, że dawno nie zmagaliśmy się z wiatrem… oj dawno… teraz przyszła pora sobie przypomnieć jak to jest…
Później dają nam w kość piaski.
Dojeżdżamy na punkt, z racji tego, że tym razem ja mam kartę na szyi, przedzieram się przez zarośla by przedziurkować kartę startową.
Przy punkcie drużyna, która łata kapcia, z którą mijamy się jeszcze parę razy dzisiaj.
Następna nasza ofiara to PK11 - koniec drogi szutrowej.
Jak po sznurku.
Kolejny punkt to PK 2 - zakręt ścieżki / dolina
Jakoś trafiamy ;-)
PK3 - rozwidlenie ścieżek
Poinformowani szczegółowo o rozbieżności na mapie w zderzeniu z rzeczywistością trafiamy bez większych problemów.
Czasami jest górzyście :-)

Góra - Odyseja Ponidziańska© kosma100
PK4 - skrzyżowanie przecinek
W drodze na punkt niesamowite wrażenie: jedziemy w kilka osób po drodze usłanej „kosmicznym pyłem” - tumany kurzu, dużo „kosmicznego pyłu”, po którym zadziwiająco dobrze się jedzie.
Wracając z PK 4 robimy przerwę by skorygować plany – odpuszczamy PK 1 i PK 8 – boimy się, że nie zdążymy.
PK5 - skrzyżowanie dróg – łatwa ofiara.
PK6 – paśnik. Boimy się podjazdu pod górę, w oczach wyobraźni widzę trudny, leśny podjazd. Rzeczywistość zaskakuje – pod górę prowadzi „prawie autostrada”, a na jej końcu... rondo ;-)
PK9 - skrzyżowanie dróg - umieszczony, mam wrażenie, w okolicy, gdzie za komuny było „turystycznie i rekreacyjnie”.
Do punktu PK7 – figurka prowadzi bajeczny wąwóz.

Wąwozik - Odyseja Ponidziańska© kosma100
PK10 - skrzyżowanie przecinek, zaliczamy, chociaż mamy wątpliwości czy na pewno dobrze jedziemy.
Do punktu PK13 - skrzyżowanie przecinek trafiamy jak po sznurku.
PK14 - rozwidlenie ścieżek jest prosty nawigacyjnie, niestety technicznie trudny z powodu obecnego piachu.
Teraz tylko kręcić do mety. I kręcimy. Dość szybko ;-)
Na mecie jesteśmy na miejscu 9/13 w kategorii MIX.
Miejsce dalekie ale i tak jesteśmy zadowoleni.
Podobało mi się :-)
Piękna okolica i... coraz lepiej nam z Darkiem wychodzi ;-)
Jedziemy do Internatu się umyć i przebrać. Wracamy by przy piwku, kiełbaskach spędzić wieczor ze znajomymi.
Ech Ci faceci... głównym tematem wieczoru są 29-tki. O 33-kach już nie mówią... :-)
Pewne wydarzenia zakłócają jednak wieczór i przez nie musimy wracać rano. :(
Po raz kolejny NKL na Odysei... no cóż... szkoda ale w życiu trzeba określić priorytety i są rzeczy ważniejsze niż rower. Mam tylko nadzieję, że Pewna Osoba wyciągnęła wnioski... Jak pomyślę jakie mogły być konsekwencje to... aż mi ciary przechodzą...
*Bajm - „Nie ma wody na pustyni”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 102.51km
- Teren 22.00km
- Czas 06:07
- VAVG 16.76km/h
- VMAX 43.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 września 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Z pracowo towarzysko (w połowie) ;-)
Z pracy niestandardowo, bo po drodze po Kumpla.
Zgarnęłam Go na Mydlicach i już w towarzystwie do Łośnia.

Amen
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Zgarnęłam Go na Mydlicach i już w towarzystwie do Łośnia.

Wieczorne mgły ;-)© kosma100
Amen
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 30.48km
- Czas 01:32
- VAVG 19.88km/h
- VMAX 36.30km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 września 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 200 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Jesienne Trudy czyli jeszcze będzie przepięknie ;-)
Widziałem domy o milionach okien
A w każdym oknie czaił się ból
Widziałem twarze, miliony twarzy
Miliony masek do milionów ról
Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i wciąż było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak
Strach nie pozwalał głośno o tym mówić
Strach nie pozwalał kochać się i śmiać
Strach nakazywał opuścić w dół oczy
Strach nakazywał cały czas się bać
Mieszkańcy miasta i przyjeżdżający
Tacy zmęczeni i tacy cierpiący
Przeklinający swój codzienny los
Słyszałem także taki głos
Jeszcze będzie przepięknie
Jeszcze będzie normalnie
Jeszcze będzie przepięknie aaa...
Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce
Wciąż było mało i ciągle chciał więcej
I wciąż nie starczało i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak*
Pierwszy mój rajd na orientację, w którym są punkty wagowe.
Jesienne Trudy, w tym roku odbywaja się w okolicach miejscowości Cieszyno nad jeziorem Woświn (powiat łobeski, gmina Węgorzyno).
Każdy PK na Trasie ma określoną punktację wagową w zależności od pokonywanej trasy. I tak odpowiednio:
PK 1, 2, 3, 4 mają 10 punktów wagowych,
PK 5, 6, 7, 8 mają 20 punktów wagowych , (TP 50)
PK 9, 10, 11, 12 mają 30 punktów wagowych.
PK 13, 14, 15, 16 mają 40 punktów wagowych,(TP 100, TR 200)
O klasyfikacji uczestnika w pierwszej kolejności decyduje suma punktów wagowych uzyskanych na trasie przez uczestnika za potwierdzenie PK, w drugiej kolejności ilość potwierdzonych PK, a w trzeciej decyduje czas przybycia uczestnika na metę.
Do bazy zjezdżamy z Darkiem w piątek około 23:00. Odebranie kart startowych, 2 szybkie piwka i mykamy spać.
Rankiem mało czasu. Śniadanie, przygotowanie do trasy, jeszcze podczas odprawy przykręcam mapnik wkrętarką, czym budzę śmiech gawiedzi ;-)
Rozdanie map i standardowo planujemy z Darkiem trasę.
Wczoraj, podczas podróży samochodem (11-godzinnej) ustalalismy co powinniśmy zrobić na rajdzie, by nasz start uczynic lepszym.
Doszliśmy (sic!) do wniosków:
- mniej czasu spędzać na planowaniu trasy;
- jeść podczas jazdy;
- nie robić przerw na odpoczynek;
- maksymalnie dwa razy podchodzić do punktu i odpuszczać;
- zapierdalać!!!
Dlatego też skupiliśmy się na planowaniu trasy i pomimo tego, że wszyscy już pojechali my planowaliśmy trasę ;-)
Mieliśmy trochę inne koncepcje ale doszliśmy (sic!) do wspólnego zdania.
Plan był taki:
6 (20 pkt), 9 (30 pkt), 7 (20 pkt), 11 (30 pkt), 12 (30 pkt), 8 (20 pkt) i 10 (30 pkt) a dalej... zobaczymy jak będzie z czasem i jak z kondycją.
Po 7:00 ruszamy na PK6 - „skrzyżowanie drogi ze strumykiem”.
Zaliczamy go bez problemu o 8:09.
Następnie pedalimy na 9 – skrzyżowanie dróg (przy znaku „dojazd pożarowy”).
Też trafiamy na niego bez problemu o 8:57.
Z PK 9 udajemy się na PK7 – rozwidlenie dróg.
Wybija 9:41 a my odbijamy dziurki na kartach na PK 7.
Nieźle (jak na Bułgarskie Centrum) ;-)
Następny łup to „skraj lasu, w pobliżu znaku „dojazd pożarowy””
Jedenastka. Zaliczamy ją bez problemu ;-)
10:36
Z 11 na 12 trafiamy jak po sznurku ;-)
12-tka to punkt „przy jeziorze w pobliżu narożnika płotu”.
Zegar pokazuje 11:13
Pędzimy na Ósemkę - „rozwidlenie dróg przy pieńku”. Stajemy na skrzyżowaniu, szukamy, przeczesujemy dziesiątki pieńków... i nic. Po paru minutach dochodzimy do tego, że skrzyżowanie na którym szukamy nie jest właściwym skrzyżowaniem. Jedziemy dalej i trafiamy na punkt bez problemu.
Rzut oka na zegarek – 11:54.
Następny łup to Dziesiątka – skraj lasu.
Szukamy, znajdujemy, dziurkujemy.
12:27.
Jedziemy do Wiechowa, gdzie siadamy i planujemy dalszą trasę.
Z 10, przez Marianowo, Czarnkowo lecimy na PK 15 – skrzyżowanie drogi ze strumykiem.
Teraz pora na 14-tkę.
Przejeżdżamy pod drogą numer 142 i... coś zaczyna nie pasować... miał być skraj lasu a tu las... tłumaczymy sobie, że mapa nieaktualna.
Niestety punktu nr 14 – rozwidlenie dróg nie udaje nam się znaleźć.
Szkoda, bo to aż 40 punktów wagowych :(
Odpuszczamy (to moja decyzja, bo boję się, że za długo czasu stracimy na ponownym szukaniu).
Następna ofiara, to 40 punktowa Szesnastka.
„Skrzyżowanie drogi ze strumykiem” - znajdujemy o 16:31 ;-)
Następne skrzyżowanie drogi ze strumykiem i nasz kolejny punkt to 13. Nie jest pechowa, a w szczególności dla nas ;-) Dowiadujemy się o tym o 17:07.
Pedalimy do następnego punktu, którym jest 5 - „rozwidlenie dróg w pobliżu strumyka”. Godzina 17:48.
Wsiadamy na rumaki i gnamy na zdobycie 4 – przy jeziorze tablica informacyjna.
Jest 18:43.
Następnie do miejscowości Dobropole by zdobyć 3.
Ups! I tu zaczyna się problem. Ciemno, nic nie widać. Darek jedzie w jedną stronę, ja w drugą.
Widzę, że teren ogrodzony więc zawracam. Staję na skrzyżowaniu ścieżek, gdy nagle, z tej posesji na kt órą o mało co nie wjechalam, wyjeżdża Navara na litwińskich blachach. Zatrzymują się przy mnie i zawracają... ale strach mnie obleciał...
Zaczynam myśleć, że nie odnajdziemy już tego punktu, gdy Darek postanawia jechać w pewną ścieżkę, przy której odnajdujemy PK. Hurra!
Po drodze do bazy udaje nam się zgarnąć tylko PK 1.
Zaliczamy go o 20:15 i pedalimy do bazy.
Jestem bardzo zadowolona.
Fotorelacja:
W drodze z punktu do punktu jesteśmy zaatakowani przez Czepiaków ;-)

Darek na Jesiennych Trudach© kosma100

Młode potomstwo czepiaka na Czepiaku ;-)© kosma100

Djk71 na punkcie© kosma100

Cmentarz - gdzieś na PK na Jesiennych Trudach© kosma100

Jesienne Trudy© kosma100

Widoczek na Jesiennych Trudach© kosma100

Na PK 4 - Jesienne Trudy© kosma100

Darek na PK 4© kosma100
Rajd super!
Zajmuję II miejsce. Szkoda, że nie dostaję nic (oprócz satysfakcji).
Podsumowując: BYŁO EKSTRA... SUPER... ZAJE... :-)
W sumie 350 punktów wagowych na 400, 14 punktów na 16 możliwych ;-)
Darek, dzięki za Partnerstwo w kolejnym, jakże udanym starcie ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 212.41km
- Czas 11:07
- VAVG 19.11km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 września 2011
Kategoria góry, Kellysek :), W towarzystwie ;)
Namestovo - Żywiec
It’s time for you to fix me
‘Cause I can’t breathe
It wasn’t my intention
To let things go this far
All the big ideas
I’ve kept inside
I guess it doesn’t mean that much to you
Don’t you wanna hear
Don’t you wanna see
The colours in my head
No need to lose you hope now
I owe you all you need
But I’m out of function cold and scared inside
This fairytale is almost complete
Like a million lies
But I guess it doesn’t mean that much to you
Don’t you wanna hear
Don’t you wanna see
The colours in my head
The colours in my head*
Jakoś ciężko się zwlekamy z karimat...
pomimo że dzisiaj spalismy w poziomie ;-)

Tym razem w poziomie© kosma100
O 9:30 dopiero ruszamy z miejsca gdzie spaliśmy.
Wcześniej śniadanko we mgle... nad samym brzegiem jeziora...

Most w Namestovie we mgle© kosma100

Mgła nad jeziorem© kosma100
Fota jeziora we mgle

Poranna fota jeziora we mgle© kosma100
Góra we mgle

Góra we mgle© kosma100
Z Namestova jedziemy na Przełęcz Glinne.
Po drodze mamy widok na Babią Górę.

Babia Góra© kosma100

Zakupy© kosma100

Widoczki ;)© kosma100

Widoczki© kosma100
Tam robimy 3-godzinny popas na trawce pod lasem :-)
W Żywcu

W Żywcu© kosma100

Żywiec© kosma100
Podróż powrotna w pociągu... koszmar – 12 rowerów i 12 ludzi w przedziale dla podróżnych z większym bagażem...

Jazda PKP© kosma100
Ale i tak BYŁO PIĘKNIE!!!
* Airbag - „Colours”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 70.80km
- Czas 03:32
- VAVG 20.04km/h
- VMAX 47.30km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 września 2011
Kategoria góry, Kellysek :), W towarzystwie ;)
Trójstyk, Czechy, Słowacja i czarno-biała kaczka ;-)
Es ist nicht einfach, sich plötzlich wieder zu sehen.
Es schleudert unsere Zeit mit voller Wucht zurück.
Und als ob wir es nicht besser wüssten,
spielen wir die Vermissten und fallen über uns her.
Ein Moment voller Hoffnung, ein Moment voller Glück,
in dem wir nicht an gestern denken und was morgen vielleicht ist,
denn dann würd' es wieder weh tun, es wär nicht das erste Mal,
wir versprechen uns nie wieder und glauben selbst nicht dran.
Vielen Dank, für alles was mal war,
für jeden guten Tag, nun sage mir,
wie war dein Leben ohne mich?
Vielen Dank, für alles was mal war.
In unseren Köpfen drehen sich Gedankenspiele.
Was wär gewesen wenn, wo würden wir heut' stehen?
Wir denken an unsere alten Ziele
und suchen nach dem Fehler in unserem System.
Warst du nach uns einsam, oder fühltest du dich frei?
Und was hast du gemacht, in all der Zwischenzeit?
Es ist nicht leicht, das einzusehen, doch wahrscheinlich war es so,
was wir uns geben konnten, war damals nicht genug.
Vielen Dank, für alles was mal war,
für jeden guten Tag, nun sage mir,
wie war dein Leben ohne mich?
Vielen Dank für alles was mal war.
Falls du's vergessen hast, das ist nicht schlimm,
ich erinner' mich für dich,
an alles was mal war.
Am meisten lieben wir die Dinge, die wir nicht haben können.
Wir sollten lernen zu verzichten, doch wir kriegen es nicht hin.
Wir rufen Lebewohl winken uns noch einmal zu,
dann drehen wir uns um und laufen dabei los.
Vielen Dank, für alles was mal war
für jeden guten Tag, nun sage mir,
wie war dein Leben ohne mich?
Vielen Dank, für alles was mal war.
Falls du's vergessen hast, das ist nicht schlimm,
ich erinner' mich für dich
Vielen Dank, für alles was mal war *
Pobudka o 6:00 z krótkimi drzemkami ;-)
Pakowanie namiotu i jedziemy.
Na początek myśl, że śniadanie zjemy gdzieś po drodze na Kubalonkę albo na Kubalonce.
W drodze na Kubalonkę.

W drodze na Przełęcz Kubalonka© kosma100
Później pada propozycja, by jechać na Stecówkę.
Na Kubalonce odbijamy więc na Stecówkę, dojeżdżamy do schroniska gdzie zamierzamy zjeść śniadanie i napić się herbaty.
Herbatę wydają od 9:00, z toalety można skorzystać także od 9:00 siadamy więc na ławeczce podziwiając widoki, jedząc śniadanie popijając Brackim niepasteryzowanym (piwo udało nam się kupić w schronisku przed 9:00 :-)).
Na Stecówce:

Na Stecówce© kosma100
Brackie niepasteryzowane na Stecówce:

Brackie Mastne© kosma100
Ze Stecówki zjeżdżamy w kierunku Istebnej.
Jadąc przez Mlaskawkę spotykamy dziwnego mężczyznę, który nas zagaduje:
„Państwo Kolarze nie widzieli kaczki? Biało-czarnej kaczki?”
Odpowiadamy, że nie widzieliśmy.
Odchodzi popierdując przy każdym kroku ;-)
Droga, która na mapie wygląda na asfalt lub szutrówkę, w rzeczywistości okazuje się błotno – kamienistą masakrą w lesie ;-)

Na mapie to droga© kosma100
W Istebnej wyjeżdżamy na asfalt, którym przemykają kolarze (jakiś maraton szosowy się odbywa). Stajemy na poboczu czekając aż kolarze przejadą.

Wyścig w Istebnej© kosma100
Wtem słyszę okrzyk: „Cześć!”
Okazuje się, że w wyścigu jedzie Dyrektor MDK-u w Miechowie, gdzie odbywała się Mini Odyseja. Jaki ten świat mały ;-)
Z Istebnej do Jaworzynki

Zjazd z widoczkiem© kosma100
Następnie szlakiem na Trójstyk.

Trójstyk© kosma100

Trójstyk© kosma100
Trójstyk granic Rep. Czeskiej, Polski i Słowacji - punkt styku trzech granic państwowych na tzw. Trzycatku. Po stronie polskiej znajduje się miejscowość Jaworzynka, po czeskiej Herczawa (czes. Hrčava), a po słowackiej Czarne (słow. Čierne).
Dokładne miejsce zetknięcia się granic zostało wyznaczone metodą geodezyjną. Jest to źródłowa część koryta Wawrzyczowego Potoku, gdzie wytworzył się głęboki na 8 m i szeroki na 24 m jar. W tym punkcie nie można było umieścić wspólnego obelisku, dlatego ustawiono w odległości kilku metrów od siebie, trzy trójgraniaste granitowe słupy z wyrytymi godłami poszczególnych państw.
Na Trzycatku stykają się dwa regiony historyczne: Śląsk Cieczyński (w Polsce i Rep. Czeskiej) oraz Kisuce (na Słowacji). Formalnie trójstyk granic powstał dopiero w 1993 r. po rozpadzie Czechosłowacji. Do grudnia 2007 r. było tu potrójne, turystyczne przejście graniczne.
Z Trójstyku najpierw żółtym szlakiem przez Czechy, a następnie odbijamy na zielony szlak na Słowację.
Oj robi się terenowo ;-)

Terenowo... ;-)© kosma100

Terenowo :D :D :D© kosma100

Terenowo - wodniście ;-)© kosma100

Kosmacz w kałuży ;-)© kosma100

Terenowo mokro© kosma100
Z miejscowości Svrcinovec do Cadcy jedziemy główną drogą.
Jedzie się ciężko – duży ruch.
Z zamkniętymi oczami odróżniamy kierowcę TIR-a Polaka i Slowaka... kultura jazdy – no comments... Polacy wyprzedzają na centymetry (jeden nawet omc mnie zmiata z drogi) a Słowacy – jak cywilizowani ludzie – z odstępem większym niż Wyborcza.
Widoki rekompensują niedogodności...

Mosty, wiadukty... I love it!© kosma100
Jak już zjeżdżamy na mało uczęszczaną drogę nr 520 zajeżdżamy do knajpy uzupełnić płyny ;-)

Rumaki odpoczywają© kosma100
Piękne widoki :)

Ach te widoki!© kosma100

Kosmacz w górach© kosma100
Następne uzupełnienie płynów ;-)

Kozel© kosma100
Jedziemy dalej... widoki zniewalają ;-)
I niepokoją...

Droga...© kosma100

Droga...© kosma100

Drooooooooooooooga© kosma100

Ech JAK TU PIĘKNIE!!!© kosma100

Widoczek© kosma100
Docieramy do Namestova i znajdujemy super miejscówkę – nad samym jeziorem ale w drzewach ;-)
Tym razem namiot rozbijamy na poziomej powierzchni – nie ma spadania ;-)
Pomimo upału, pomimo podjazdów (albo dzięki nim) BYŁO PIĘKNIE!!!
* Die toten Hosen - „Alles was war”
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 108.33km
- Teren 20.00km
- Czas 06:23
- VAVG 16.97km/h
- VMAX 46.20km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 września 2011
Kategoria góry, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;)
Początek weekendu, początek gór, początek końca...
Nadszedł weekend, wobec którego (o dziwo!) nie mam planów – nie uczestniczę w rajdzie na orientację ani nie robię imprezy.
Miał nastąpić atak Che ale atak został odwołany :( No cóż… obcęgi do wykręcania sutów już kupione :D :D :D
Biłam się z myślami czy zabrać się za remont i go w końcu skończyć, czy pojechać gdzieś w pi… piękne okolice ;-)
Do podjęcia jedynej słusznej decyzji skłonił mnie Mój Ulubiony Zespołowy Kolega, który po pracy w czwartek poprosił mnie bym Go podrzuciła do mechanika – „to jest tuż za miedzą, w kierunku Tychów”.
„Tuż za miedzą” okazało się Tychami. Więc zanim dotarłam do domu była 18:00 na dodatek wracając nie jechałam obok Castoramy więc nie miałam materiałów do remontu.
Postanowiłam więc jechać w GÓRY ;-)
Wieczorem w czwartek zmieniłam opis na gg na: „Weekend... ja, Rower, Góry, Podjazdy, spanie na dziko... ;-) Będzie pięknie!!!” no i zagadał Stary Znajomy.
Napisał, że jak się zgodzę to pojedzie ze mną.
O.K. :-) Więc samotna ucieczka od wszystkiego okazała się weekendową wycieczką w towarzystwie.
Po pracy w piątek pociągiem z Katowic do Wisły.
W Wiśle byliśmy o 21:00, szybkie zakupy i jedziemy do Wisły Głębce szukać miejscówki do spania na dziko.
Znajdujemy świetne miejsce, przy ulicy na dworzec pkp w Wiśle Głębce. Rozbijamy się w zupełnych ciemnościach podziwiając gwiaździste niebo, rozmawiając, pijąc BRACKIE :-)
Brackie i rozmowy do późnych godzin… a może do wczesnych?
Trochę krzywo… śpiąc raz po raz się zsuwamy… rankiem okazuje się, że 5 metrów dalej było idealne równiutkie miejsce na rozbicie namiotu.
Trochę krzywo...

:-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Miał nastąpić atak Che ale atak został odwołany :( No cóż… obcęgi do wykręcania sutów już kupione :D :D :D
Biłam się z myślami czy zabrać się za remont i go w końcu skończyć, czy pojechać gdzieś w pi… piękne okolice ;-)
Do podjęcia jedynej słusznej decyzji skłonił mnie Mój Ulubiony Zespołowy Kolega, który po pracy w czwartek poprosił mnie bym Go podrzuciła do mechanika – „to jest tuż za miedzą, w kierunku Tychów”.
„Tuż za miedzą” okazało się Tychami. Więc zanim dotarłam do domu była 18:00 na dodatek wracając nie jechałam obok Castoramy więc nie miałam materiałów do remontu.
Postanowiłam więc jechać w GÓRY ;-)
Wieczorem w czwartek zmieniłam opis na gg na: „Weekend... ja, Rower, Góry, Podjazdy, spanie na dziko... ;-) Będzie pięknie!!!” no i zagadał Stary Znajomy.
Napisał, że jak się zgodzę to pojedzie ze mną.
O.K. :-) Więc samotna ucieczka od wszystkiego okazała się weekendową wycieczką w towarzystwie.
Po pracy w piątek pociągiem z Katowic do Wisły.
W Wiśle byliśmy o 21:00, szybkie zakupy i jedziemy do Wisły Głębce szukać miejscówki do spania na dziko.
Znajdujemy świetne miejsce, przy ulicy na dworzec pkp w Wiśle Głębce. Rozbijamy się w zupełnych ciemnościach podziwiając gwiaździste niebo, rozmawiając, pijąc BRACKIE :-)
Brackie i rozmowy do późnych godzin… a może do wczesnych?
Trochę krzywo… śpiąc raz po raz się zsuwamy… rankiem okazuje się, że 5 metrów dalej było idealne równiutkie miejsce na rozbicie namiotu.
Trochę krzywo...

Fajna miejscówka ale trochę krzywo ;-)© kosma100
:-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 8.90km
- Czas 00:38
- VAVG 14.05km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze