Wpisy archiwalne w kategorii
Kellysek :)
Dystans całkowity: | 17087.09 km (w terenie 587.71 km; 3.44%) |
Czas w ruchu: | 947:04 |
Średnia prędkość: | 18.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Liczba aktywności: | 426 |
Średnio na aktywność: | 40.11 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Powrót z pracy
Trochę się dzisiaj zapracowałam. Wychodzę z pracy po 18:00.
Jadę przez Stawiki i Sosnowiec do D.G. na Manhattan.
Jutro będzie się działo... ;-)
Tutaj spotkam w realu Pewną Osobę ;-)
Na Manhattan po dokumenty od Cytrynki, po Cytrynkę na parking i tutaj kończę rowerowe wojaże na dzisiaj. Pakuje rower do Cytrynki i załatwiając po drodze zakupy mykam do domku.
Chciałam dzisiaj "pocisnąć" z pracy... może nawet mi się udało jak miałam mobilizację - jak wyprzedził mnie biker na ul. Morawa... dogoniłam go i siedziałam mu na kole (nieładnie, hihihi), później wyprzedził mnie kolarz... nie dałam rady go dogonić, chociaż "pocisnęłam 30 km/h).
Patrząc na średnią Darka, który jeździł po lesie... załamałam się... nadejdzie czas kiedy zamieni mnie na szybszy model ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jadę przez Stawiki i Sosnowiec do D.G. na Manhattan.
Jutro będzie się działo... ;-)
Tutaj spotkam w realu Pewną Osobę ;-)
Dworzec wSosnowcu© kosma100
Na Manhattan po dokumenty od Cytrynki, po Cytrynkę na parking i tutaj kończę rowerowe wojaże na dzisiaj. Pakuje rower do Cytrynki i załatwiając po drodze zakupy mykam do domku.
Chciałam dzisiaj "pocisnąć" z pracy... może nawet mi się udało jak miałam mobilizację - jak wyprzedził mnie biker na ul. Morawa... dogoniłam go i siedziałam mu na kole (nieładnie, hihihi), później wyprzedził mnie kolarz... nie dałam rady go dogonić, chociaż "pocisnęłam 30 km/h).
Patrząc na średnią Darka, który jeździł po lesie... załamałam się... nadejdzie czas kiedy zamieni mnie na szybszy model ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 18.90km
- Czas 00:54
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 kwietnia 2011
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czerwonoświatłowy poranek
Piersi twe pięknie wezbrane całowałem
Włosy twe falowały rozrzucone w trawie
Powietrze na amen samo się składało
Czasem tylko uklękło na jedno kolano
W modlitwie ważki nieruchomo stały
Nad liściem zadumane czy nad sobą
Z rozkazu serca ognia powietrza i wody
Wchodziliśmy razem po gorących schodach
Jak sarny spłoszone biegły nasze dłonie
Bo za ręce nas prowadził biały topór słońca
Obcinał gałęzie sosnom te strzelały w niebo
Coraz bardziej szalone w ucieczce przed śmiercią
I nagle wybuchła równina przed nami
Szeroko otwarte oczy dziwiły się same
Mówiłaś jak w gorączce pokazując dzwonki
Że ich ślady prosto do nieba prowadzą
Dzisiaj chyba wszystkie światła, które mijałam po drodze zatrzymywały mnie świecąc na czerwono...
Po wczorajszej Mini Odysei wylądowałam na Helence by uczcić / opłakiwać 4 miejsce. Dzięki za wspaniałą (jak zwykle) gościnę ;-)
Rano pobudka o 5:00... ech jeszcze chwila... wstałam o 5:45 i przed 7:00 ruszam do domku.
Schodzę z rowerem i sakwami z IV piętra. Ciepło. Wychodzę przed blok... brrr! Zimno! Ubieram kurtkę (wyszłam tylko w bluzce z długim rękawem ale cienkiej).
Widoczki miłe ;-)
Poranna Helenka© kosma100
Trochę łyso tu...
Łysawy Bytom© kosma100
Poranny Bytom...
Poranny Bytom© kosma100
W Bytomiu kretyn wyprzedza mnie na trzeciego (na dwupasmówce) ocierając się prawie o mnie. Ten trzeci, który jechał równolegle z nami to radiowóz drogówki... panowie nie zareagowali... no comments.
Ale czego tu oczekiwać jak wezwani do potrąconej rowerzystki zastanawiają się w ogóle czy zgłosić kolizję...
Po 30 km jestem w domku.
Mydlice© kosma100
Ups! W tym „domku” nie mieszkam od grudnia... do nowego miejsca zamieszkania zostało jeszcze 15 km.
Pedalę więc dalej patrząc na prace na moim byłym osiedlu.
Burzone Mydlice© kosma100
W Strzemieszycach focę czerwony pomnik.
Czerwony pomnik© kosma100
Dojeżdżam do domku... fajnie się jechało ;-)
A na podwórku wita mnie jakiś dziki lokator ;-)
Dziki lokator na podwórku ;-)© kosma100
Pora się zabrać do pracy...
* SDM - „Z rozkazu serca, ognia, powietrza i wody”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 46.20km
- Czas 02:33
- VAVG 18.12km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Mini Odyseja 2011
Mini Odyseja 2011
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
dla Darka 71 ;-)
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Rowery też są różne :)
Dariusz Pierwszy :)
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Darek na punkcie
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Darek foci krajobraz
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Mini Odyseja 2011© kosma100
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Piękne warunki© kosma100
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
100 ;-)© kosma100
dla Darka 71 ;-)
A imię Jego 71© kosma100
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Taki duży, taki mały może bikerem być!© kosma100
Rowery też są różne :)
Coś mu się do d... przkleiło ;-)© kosma100
Dariusz Pierwszy :)
Dariusz Pierwszy© kosma100
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Miejsce po dawnym kościele© kosma100
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Kwiecisty dywan© kosma100
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Na punkcie - "paśnik w lesie"© kosma100
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Na punkcie© kosma100
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Na nasypie po wąskotorówce© kosma100
Darek na punkcie
Na punkcie© kosma100
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Na punkcie again© kosma100
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Widok z punktu kontrolnego© kosma100
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Dobrze ze na punkcie byl sedzia ;)© kosma100
Darek foci krajobraz
Focimy ;)© kosma100
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Jest muzyka, jest impreza!© kosma100
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Gwiazda Mini Odysei© kosma100
Dzieci szaleja ;-)© kosma100
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Koronacja... poza pudłem ;)© kosma100
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 49.60km
- Czas 03:06
- VAVG 16.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 kwietnia 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Ech... ech... ech...
Tak, tym właśnie jest śmierć: stanem, w którym nie można nikomu ufać.*
Ech...
Ech... dzisiaj dowiedziałam się, że...
Nie wiem w czym problem...
Pamiętaj, (wiesz o kim mówię) że jak coś to ZAWSZE możesz pogadać...
ale... nie będzie to łatwa rozmowa...
Rankiem – mokro...
Poranne widoki...© kosma100
Z pracy... ciężko...
Grad, deszcz, lodowaty deszcz...
Ech...
Chmury straszą...© kosma100
Bo najgorzej to... stracić, zgubić, zaprzepaścić zaufanie u kogoś...
*Jonathan Carroll
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 62.83km
- Czas 03:14
- VAVG 19.43km/h
- VMAX 42.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 kwietnia 2011
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Do pracy / z pracy, Kellysek :), Ponad 50 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Mokro... rankiem mokro było ;-)
Za horyzontem wielka korona gór
Na karoserii różowieje kurz
Odsuwasz dach, w rękę łapiesz wiatr
Powiedz prawdę, ile lat mnie kochasz?
Droga ucieka, noga już ciężka jest
Opór decha i z oczu znika sen
Będzie nam najbliższych czasem brak
Spalone mosty to najlepszy w życiu start
Ratujmy co się da
Obróćmy jeszcze raz
Kalejdoskop
Wóz tnie powietrze, jak nóż weselny tort
W najbliższym mieście każę obudzić dzwon
Za marzenia słono płaci się
Lecz życie tak niepowtarzalne jest
Wyciągasz palce wtedy, gdy zmieniam bieg
Gdzieś zniknął pancerz, który krępował mnie
Wolność ma tak śmiesznie słony smak
Gdzieie też żal tamtych, zakręconych lat
Ratujmy co się da
Obróćmy jeszcze raz
Kalejdoskop
Pamiętam, jak do miasta raz zjechał na dzień wielki cyrk
Po przedstawieniu byłaś zła
Bo chciałem w świat z cyrkiem iść
Na karuzelę musiałem cię wziąć
By pęd osuszył ci łzy
Tunel miłości jak noc objął nas
Pocałowałaś mnie tam pierwszy raz
Obiecywałaś pół nieba mi dać
Odjechał cyrk, a ty z nim zniknęłaś
Odrosła trawa, gdzie stał diabelski młyn
Po czterech latach wróciłaś, ale z kimś
Wnet zrozumiałem, że ja tylko tracę czas
I wyjechałem, by pokazać na co mnie stać
Co za historia, w powietrzu wisi kicz
W promieniach słońca blacha jak złota lśni
Każdy nit w silniku cały drży
Wszyscy pragną szczęśliwego końca
Twoja sukienka przed czasem zdradza mi
To, co mnie czeka być może jeszcze dziś
Przez dziesięć lat wyśniłem dzień po dniu
Wielką ucieczkę, najdłuższą drogę do twych...
Za horyzontem niepewność czeka nas
Gnamy jak pocisk prosto w objęcia dnia
odsuwasz dach, w rękę łapiesz wiatr
Powiedz prawdę, ile lat mnie kochasz!*
4 rano...
może sen przyjdzie...
4 rano...
budzik dzwoni...
wstaję...
patrzę przez okno... mokro...
kładę się spać...
4:10 rano...
budzik dzwoni...
replay aż do 4:30...
Wstaję z myślą, że skoro mokro to jadę blachosmrodem do pracy...
Przez przypadek odkrywam, że nie pada i że jest ciepło (8 stopni). Wysyłam smsa Koleżance, że dzisiaj jadę rowerem i karta parkingowa jest Jej i o 7:00 ruszam do pracy.
Akumulatorki padły a nowych nie mam... więc aparat zostawiam w domu... bagażnika też nie montuję więc ciuchy, sałatkę i resztę pakuję do plecaka.
Chyba wynalazłam odpowiednią drogę do i z pracy ;-)
W Katowicach na ul. 1 maja tracę cierpliwość do blondynki, która wyprzedziła mnie na milimetry... ma pecha bo stanęła na czerwonym... podjeżdżam, pukam w okienko i instruuję: „Naucz się wyprzedzać!”... na to blondi: „Rowerem po takiej ulicy?”
No comments...
Pierwszy instruktaż w tym roku... długo wytrzymałam ;-)
W pracy Kolega mówi:
- Będzie padać. Nie przeszkadza Ci to?
- Jak jadę do pracy to przeszkadza ale jak wracam do domu to nie. Po prostu się wykąpię jak dojadę do domu. Do pracy to już gorzej bo piach mam wszędzie.
- Za dużo informacji!!! Z tym piachem!
- O piach we włosach na głowie mi chodziło.
Gdy po godzinie zaczyna padać mówię:
- Żartowałam z tym, że mi nie przeszkadza jak pada... wolę jak nie pada...
Na szczęście jak wychodzę po 17:00 z pracy to już nie pada.
Jadę przez Stawiki do Sosnowca. Tam kupuję zapinanie do rowera dla mojego Wujka.
Wujek jest the best – ma ponad 80 lat (albo 90!!!) i 2 dni temu przyszedł do mnie pożyczyć zapinanie bo „źle się czuje i musi iść tzn. jechać na rowerze do lekarza. A, że ostatnio „łotry” polowały na Jego rower to chce pożyczyć zapinanie.”
Sprzęt niczego sobie – pożyczyłam kiedyś go od Niego ;-)
Jadąc przez Sosnowiec podziwiam Pałac Schoena, kiedyś muszę go porządnie sfocić :)
Pałac Schoena w Sosnowcu© kosma100
Na Lenartowicza chmury straszą
A chmury straszą...© kosma100
z resztą straszą mnie już do końca...
Było super! Fajnie jest się zmobilizować i pojechać do pracy „pomimo”, „wbrew wszystkiemu”, „wbrew wszystkim”, „wbrew samej sobie”, „na przekór...”, „na pohybel”... ;-)
Przejeżdżając w Sosnowcu na Gwiezdnej obok przyjezdnego Wesołego Miasteczka przypomina mi się kawałek Budki Suflera...
* Budka Suflera - „Ratujmy co się da”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 64.24km
- Czas 03:08
- VAVG 20.50km/h
- VMAX 41.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Orientacyjnie :-), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Wariaci...
Idzie wariat ulicą wytykany palcami
Śmieją się ludzie nie wiadomo z czego
Dziwne ma spodnie dziwne ma włosy
Śmieszy to ogromnie szare roboty
Słychać wszędzie idiotyczne śmiechy
Nietolerancja jest cechą głupców
Głupota jest mądrością czy mądrość jest głupotą*
Ech jak nie napiszę od razu wpisu, to później nie chce mi się jakoś...
Wariaci... to nic, że trzeba jechać przez pół Polski...
wariaci... to nic, że Maraton Terenowy Blisko Otwocka nie wchodzi w skład PPMO...
wariaci... to nic, że wszyscy zawodnicy oprócz nas są z Warszawy, Otwocka lub okolic...
...pojechaliśmy.
U mnie tylko fotorelacja. Opis u Darka.
Maraton erenowy Blisko Otwocka© kosma100
Maraton terenowy Blisko Otwocka - na starcie© kosma100
Mostek... ;-)© kosma100
Na czerwonym szlaku© kosma100
Na czerwonym szlaku© kosma100
Mostek zrobiony własnoręcznie© kosma100
Przeprawa przez "mostek: ;-)© kosma100
Ja latam!!! ;-)© kosma100
Kościółek© kosma100
Na punkcie© kosma100
Na punkcie© kosma100
Bociek!!!© kosma100
Na mecie ;)© kosma100
Miejsce 45/96, 6 wśród kobiet ;-)
* Rejestracja - „Wariat”.
Chociaż mnie zauroczyła kiedyś ta wersja:
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 65.42km
- Teren 35.00km
- Czas 04:28
- VAVG 14.65km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Pracowo rowerowo ;-)
Kiedy mnie już nie będzie
Siądź z tamtym mężczyzną
twarzą w twarz,
kiedy mnie już nie będzie.
Spalcie w kominie
moje buty i płaszcz,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem.
A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
Dziel z tamtym mężczyzną
chleb na pół,
kiedy mnie już nie będzie,
kupcie firanki, jakąś lampę i stół,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie zabawiaj smutnie
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
A mnie zabawiaj smutnie
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
Płyń z tamtym mężczyzną
w górę rzek,
kiedy mnie już nie będzie,
znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie wspominaj wdzięcznie,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem...
A mnie wspominaj wdzięcznie,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem... *
Nie chciało mi się wstać o 4:00... nie chciało... wstałam w końcu o 5:10 (leń!) ;-)
O 6:00 wyjeżdżam do pracy. Patrzę na termometr – 11 stopni!!!
Whaw! Ubieram się więc w bieliznę z długim rękawem, koszulkę i cienką bluzkę z długim rękawem.
Jadę... brrr... troszkę chlodno ale szybko zapominam o tym – wiatr jest straszny... walczę z nim dzisiaj przez cały dzień.
Łosień – Strzemieszyce – Kazimierz – Sosnowiec – Klimontów.
Tu mała modyfikacja trasy – zamiast prosto na Mysłowice jadę w prawo na centrum Sosnowca.
Przez centrum Sosnowca – Stawiki – Dąbrówkę do pracy.
Na takim odcinku można wiecznie modyfikować trasę ;-)
Jednak odcinek Klimontów – Stawiki nie zadowala mnie – za duży ruch... muszę coś innego wymyślić ;-)
W Katowicach zaczyna się mżawka... dojeżdżam do pracy lekko wilgotna... kask też ;-)
Dżdżyło...© kosma100
W środku dnia - niespodzianka!!!
Dzwoni mi telefon, patrzę - Poisonek. "Jesteś w pracy?" - pyta. "Tak" - odpowiadam. "To wychodź, czekam przed drzwiami". ;-) Wpadł do mnie do pracy z wizytą. Super! Dzięki za odwiedziny ;-) miło było.
Wczoraj kumpel zmotywowany moją jazdą do pracy przedzwonił i zaproponował mi, że mnie odwiezie z D.G. do Łośnia... super! Zawsze raźniej w towarzystwie ;)
Spotykamy się pod Tesco na Mydlicach (ech... sentyment ;-))
Robię zakupy na Otwock i jedziemy przez Pogorię.
Na Pogorii uzupelniają piasek... czysty ;-)
Pogoria III - dostawa czystego piasku ;-)© kosma100
Pogoria III© kosma100
Kominy szpecą? :D
Kominy szpecą? :D© kosma100
Jadąc obok torów kolejowych dojeżdżamy do Ząbkowic, następnie do Łośnia.
Jeszcze zakup izotonika w Łośniu i dom.
Wiatr dzisiaj dał nam się we znaki.
Ale Kellysek ma ostatnio wzięcie ;-)
Uahaha rowery dwa ;)© kosma100
* Raz Dwa Trzy - „Kiedy mnie nie bedzie” (Tekst: A. Osiecka).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 66.90km
- Czas 03:36
- VAVG 18.58km/h
- VMAX 40.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 marca 2011
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Do pracy / z pracy, Kellysek :), Ponad 50 km ;), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Pracowo standardowo ;-)
Bóg to jeden wie
jeden bóg to wie
Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Ciała nasze wiatrom zaprzedane.
Mamy tylko siebie wielką mamy moc.
Święty bałagan i błogosławiony zamęt.
Mamy tylko Siebie ....wielką mamy moc.
Czasami Wystarczy tylko splunąć na szczęście.
Spojrzymy sobie w oczy będziemy wiedzieć więcej
Spojrzymy sobie w oczy będziemy wiedzieć więcej..
Ja t w sobie zapominam czasem...
Czasem sobie zapominam że..
Ja to w sobie zapominam czasem...
Czasem sobie zapominam że..
A w tedy..
Przed tobą w tedy stanę sam na rękach
Przed tobą w tedy stanę sam na rękach
Przed tobą w tedy stanę sam na rękach
I jeden Bóg to wie...
Bóg to jeden wie Jeden bóg to wie
Mamy tylko Siebie wielką mamy moc
To jest nasz sekret i , nasza sekretna zmowa.
mamy tylko Siebie wielką mamy moc.
2 nie wysłane listy , 3 nie napisane.
Mamy tylko Siebie wielką mamy moc.
Strachą i Lachą i na przekór wrogą.
Jesteśmy tu sufitem jesteśmy tu podłogą.
Jesteśmy tu sufitem jesteśmy tu podłogą.
Ja to w sobie zapominam czasem,
czasem sobie zapominam że
Ja to w Sobie zapominam czasem,
Czasem sobie zapominam że...
A wtedy!
Przed tobą wtedy stanę sam na rękach
I jeden bóg to wie ..
Bóg to jeden wie , jeden bóg to wie
Bóg jeden to wie mnie nie jest wszystko jedno...
Jeden bóg to wie to mnie nie jest wszystko jedno...
Bóg to jeden wie , jeden Bóg to wie
Budzik zagrał mi: „Kiedy wszystko się wali i kończy się świat a depresja zamraża jak zima, kiedy wszyscy są obcy i warczą jak psy, martwa rozpacz ogłupia i gryzie..... a pociągu nie można zatrzymać... Dobranoc nadchodzi mrok....”
Z premedytacją przestawiałam... za następne 10 minut... o 4:21 nadeszła mobilizacja ;)
A więc standard: kąpiel, prasowanie, pakowanie i wyruszam.
Do pracy – wersja wczorajsza...
Wschód słońca... w Zagłębiu ;-)© kosma100
Ech ta Bagienna... :(
Katowiczanie albo okoliczni bajkerzy – znacie jakąś alternatywę do Bagiennej z Mysłowic do Katowic na Murckowską??? Proszę o porady.
Po pracy: przez stawiki w Sosnowcu, centrum Sosnowca, Castorama – tam rentgenienie części do mapnika :-)
Pan z Castoramy rzekł: „też jeżdżę na rowerze ale na taki pomysł nie wpadłem”. ;-)
(jak Mu tłumaczyłam co chce i do czego chce to wykorzystać)
Wizja jest... teraz tylko trzeba się do tego zabrać ;)
Później Mydlice (ach sentyment) – Merkury – Gołonóg – Huta Katowice – Tworzeń – Łosień.
W Łośniu podjeżdżam po izotonik i „chwilę” rozmawiam z kumplem ;-)
Oj chyba z 15 lat się nie widzieliśmy ;-)
Było bosko!
Niestety kierowców – baranów sztuk 5... ale jeszcze wytrzymałam... chociaż od „kazania” wygłoszonego blondynce, która gdyby nie moje motto „nie UFOj nikomu” staranowałaby mnie, powstrzymałam się.
*Strachy na Lachy - "Bóg to Jeden wie".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 64.06km
- Czas 03:02
- VAVG 21.12km/h
- VMAX 44.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 marca 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), Ponad 50 km ;), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Oda do rowerka ;-)
Miłości propaganda jak czysty tlen
Wysyłam znak z helikoptera
Miłosna kontrabanda mój złoty sen
Strzałą przebita grypsera
Do ciebie są te słowa
Kraków i Częstochowa
Kwadratura koła
Ja i tak zawołam:
Wołam:
Kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Chcę być przy tobie blisko
Z bliska patrzeć ci w oczy
Chcę cię całować
Chcę cię dotykać
I tam i tam i tu i tu
I tam i tam i tu i tu
Kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Miłosna kontrabanda mój złoty sen
Strzałą przebita grypsera
Miłości propaganda jak czysty tlen
Wysyłam znak z helikoptera
Do ciebie są te słowa
Kraków i Częstochowa
Kwadratura koła
Ja i tak zawołam:
Wołam:
Kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Chcę zdjąć z ciebie ciuchy
Utonąć w twoich włosach
Chcę mieć ciebie całą
To i tak jest za mało
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham Cię
Kocham cię kocham cię kocham
Ja kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię
Are you sure you feel the real
The real thing I hate
Are you sure you feel the real
The real thing I hate
Are you sure you feel the real
The real thing I hate
Are you sure you feel the real
The real thing I hate
All the good things all the bad things
That’s all belong to us
Our story is a simple story
We are walking on the border line
All the good things all the bad things
That’s all belong to us
Our story is a simple story
We are walking on the border line
All the good things all the bad things
That’s all belong to us
Our story is a simple story
We are walking on the border line
All the good things all the bad things
That’s all belong to us
Our story is a simple story
We are walking on the border line
We are walking on the border line
We are walking on the border line*
Podtytuł: Oda do roweru ;-)
Pobudka o 4:30.
Kawa, kąpiel, prasowanie i pakowanie do sakw ciuchów do pracy i w drogę!
Wyjeżdżam o 6:30. Postanawiam spróbować jechać przez Kazimierz Górniczy.
Piękne widoczki ;-)
Wschód słońca© kosma100
Fajna droga – mniejszy ruch samochodów.
No i most! I love it!
I love it!© kosma100
Wyjeżdżam na ul. Lenartowicza w Sosnowcu. Mała niespodzianka – brak mostu nad S1 ale na szczęście jest kładka dla pieszych ;-)
Po godzinie wczoraj byłam przy Realu w Dąbrowie Górniczej a dzisiaj już jestem w Sosnowcu ;-)
Jedzie się super, nawet udaje mi się nie zgubić ;-)
Koszmar tylko na końcówce ulicy Bagiennej… masakra – straszny ruch pędzących samochodów… muszę wymyślić jakąś alternatywę.
Z pracy przez Stawiki w Sosnowcu, centrum, Mydlice na Manhattan – na urodziny Bratowej.
Zaszalałam – pomimo że, od pewnego czasu uważam na to, co jem... dzisiaj na urodzinach poprosiłam o repetę tortu ;-)
Z Manhattanu wyjeżdżam o 19:30... w oczojebnej kamizelce... przez Kasprzaka, przy Hucie Katowice i wjeżdżam na ul. Tworzeń (zakaz ruchu) na czerwonym świetle...
Jadę po dziurach (remontują drogę i jest sodomia z gomorią) i nagle... widzę pana policjanta... przy radiowozie... serce zaczyna mi szybciej bić (nie z racji tego, że za mundurem panny sznurem ;-)) ale nie wzruszyłam pana... uff... może był pod wrażeniem jak jestem widoczna (kamizelka, pasek odblaskowy, 2 lampki z przodu, 2 z tyłu).
Dalej prosta przy Hucie... nudno ale dziurawo... potem krótka wizyta u Tatusia i dom...
Pięknie!!!
Było pięknie!!!
Odzyskuję kosmiczną moc!!!
BTW: Nie zrobiłam jeszcze wykładu ani jednemu kierowcy... albo mam większą cierpliwość... albo... nie – to jednak chyba większa cierpliwość ;-)
;-)
*Strachy na Lachy - „Miłosna kontrabanda”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
- DST 64.49km
- Czas 03:11
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 41.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 marca 2011
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Mój pierwszy raz… Jak człowiek z rana pojeździ… ;-)
Podtytuł: Niewierna Monika.
Dzisiaj pierwszy raz pojechałam z tego miejsca, w którym mieszkam obecnie do pracy na rowerze.
Mieszkam tu od grudnia, a dopiero teraz się zmobilizowałam.
Pobudka 4:20, kawa, kąpiel, kawa, śniadanie, prasowanie, pakowanie ciuchów do pracy do sakw, czyszczenie roweru, smarowanie napędu, chwila na necie i o 6:40 ruszam.
By w pracy mnie nie rozpoznali przybieram barwy ochronne
Spojrzenie na wyświetlacz sterownika c.o. – wskazuje temperaturę 0º.
Nie wierzę. Przecież tak ładnie jest na dworze. Na pewno jest cieplej.
Nie uwierzyłam… Wychodzę więc z lekko wilgotnymi włosami, bez czapki, w rękawiczkach, co prawda z długimi palcami ale cieniutkich.
Polarowego „kondoma” i polarowe rękawiczki pakuję „od wypadku” do sakw.
Ruszam. Ach jak pięknie!
Po kilometrze przystaję by ubrać czapkę i rękawiczki… zimno… jednak termometr wskazywał poprawną temperaturę. Następnym razem mu zaufam ;-)
Przy okazji odpisuję na sms-a ;-)
Jedzie się przyjemnie, nawet na odcinku Łosień – Strzemieszyce ruch jest mniejszy niż się spodziewałam, może dzięki temu, że godzina jest „niezmianowa”.
Staję sfocić wschód słońca
Widać, że jest chłodno...
Przez Strzemieszyce, Staszic, Sosnowiec – Braci Mieroszewskich do Mysłowic.
Na Braci Mieroszewskich jadę ścieżką rowerową... ale... oto Polska właśnie:
Zamiast zrobić przejazd rowerowy przez skrzyżowanie to postawili znak koniec drogi rowerowej... żenada i tak na każdym skrzyżowaniu...
W Mysłowicach „mam zawias” i się gubię… wybieram złą drogę i nadrabiam parę kilometrów.
Ląduję w pracy o 8:25.
Super!
Jak człowiek z rana po…jeździ to dzień jest lepszy ;-)
Same plusy:
- super początek dnia;
- oszczędności;
- kondycja;
- czas na rower;
- przyjemność;
- przyjemność;
przyjemność!!!
A w pracy...
Mam nadzieję, że będzie jak najmniej dni, w których będzie padał deszcz…
Wracam do gry ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Dzisiaj pierwszy raz pojechałam z tego miejsca, w którym mieszkam obecnie do pracy na rowerze.
Mieszkam tu od grudnia, a dopiero teraz się zmobilizowałam.
Pobudka 4:20, kawa, kąpiel, kawa, śniadanie, prasowanie, pakowanie ciuchów do pracy do sakw, czyszczenie roweru, smarowanie napędu, chwila na necie i o 6:40 ruszam.
By w pracy mnie nie rozpoznali przybieram barwy ochronne
Barwy ochronne© kosma100
Spojrzenie na wyświetlacz sterownika c.o. – wskazuje temperaturę 0º.
Nie wierzę. Przecież tak ładnie jest na dworze. Na pewno jest cieplej.
Nie uwierzyłam… Wychodzę więc z lekko wilgotnymi włosami, bez czapki, w rękawiczkach, co prawda z długimi palcami ale cieniutkich.
Polarowego „kondoma” i polarowe rękawiczki pakuję „od wypadku” do sakw.
Ruszam. Ach jak pięknie!
Po kilometrze przystaję by ubrać czapkę i rękawiczki… zimno… jednak termometr wskazywał poprawną temperaturę. Następnym razem mu zaufam ;-)
Przy okazji odpisuję na sms-a ;-)
Jedzie się przyjemnie, nawet na odcinku Łosień – Strzemieszyce ruch jest mniejszy niż się spodziewałam, może dzięki temu, że godzina jest „niezmianowa”.
Staję sfocić wschód słońca
Piękny poranek© kosma100
Widać, że jest chłodno...
Poranne zero stopni© kosma100
Przez Strzemieszyce, Staszic, Sosnowiec – Braci Mieroszewskich do Mysłowic.
Na Braci Mieroszewskich jadę ścieżką rowerową... ale... oto Polska właśnie:
Polska... mieszkam w Polsce© kosma100
Zamiast zrobić przejazd rowerowy przez skrzyżowanie to postawili znak koniec drogi rowerowej... żenada i tak na każdym skrzyżowaniu...
W Mysłowicach „mam zawias” i się gubię… wybieram złą drogę i nadrabiam parę kilometrów.
Ląduję w pracy o 8:25.
Super!
Jak człowiek z rana po…jeździ to dzień jest lepszy ;-)
Same plusy:
- super początek dnia;
- oszczędności;
- kondycja;
- czas na rower;
- przyjemność;
- przyjemność;
przyjemność!!!
A w pracy...
W pracy.... ;-)© kosma100
Mam nadzieję, że będzie jak najmniej dni, w których będzie padał deszcz…
Wracam do gry ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 35.12km
- Czas 01:39
- VAVG 21.28km/h
- VMAX 37.20km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze