Wpisy archiwalne w kategorii
W oczojebnej kamizelce
Dystans całkowity: | 6761.20 km (w terenie 95.00 km; 1.41%) |
Czas w ruchu: | 351:38 |
Średnia prędkość: | 19.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.40 km/h |
Liczba aktywności: | 202 |
Średnio na aktywność: | 33.47 km i 1h 44m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 17 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, In the fog..., In the rain..., Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy "na skróty".
Do pracy... "na skróty" :)
Rankiem z pracy - standardowo - we mgle.
Dziwne, tak jak by mgła znała podział na Śląsk i Zagłębie - na Śląsku mgła tylko przy stawach, a na Zagłębiu mgła wszędzie (na moim osiedlu to już giga - mgła).
Przespałam się, wstałam o 14:00 i zadecydowałam, że trzeba wykręcić jakąś trzycyfrową liczbę.
Umówiłam się z Tatusiem, że pojadę do Niego.
Niestety zaczął padać deszcz...
Zajęłam się lekkim odgruzowaniem mieszkania i o 17:00 stwierdziłam, że deszcz już nie pada.
Postanowiłam pojechać do pracy "na skróty".
Wariantów trasy było sporo - wybrałam ten, który zawiera standard numer II.
Postanowiłam zawieść Darkowi filmy z TransCarpatii i przy okazji napić się kawy.
A więc: D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Ślaskie.
Za Siemianowicami zaczęło potwornie wiać.... POTWORNIE.... wmordewind, dodatkowo jakieś strasznie mocno zawiewy boczne. Przestraszyłam się, chciałam wracać... Ale przemyślałam, że już kończy się teren niezabudowany, więc lepiej jest jechać dalej... Zaczął także padać deszcz ze śniegiem...
Bytom - Zabrze (Helenka :D).
Ogrzałam zmarznięte stopy, napiłam się kawy, wsadziłam nogi w worki i ruszyłam do pracy :-)
Zabrze Helenka - Rokitnica - Bytom - Chorzów - Katowice (od WPKiW ścieżką rowerową).
Mokro, ciemno ale i tak było fajnie :-) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, mimo deszczu, zimna i ciemności i nawet nie przeszkadza mi to, że nie zrealizowałam mojego porannego celu (100 km).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Rankiem z pracy - standardowo - we mgle.
Dziwne, tak jak by mgła znała podział na Śląsk i Zagłębie - na Śląsku mgła tylko przy stawach, a na Zagłębiu mgła wszędzie (na moim osiedlu to już giga - mgła).
Przespałam się, wstałam o 14:00 i zadecydowałam, że trzeba wykręcić jakąś trzycyfrową liczbę.
Umówiłam się z Tatusiem, że pojadę do Niego.
Niestety zaczął padać deszcz...
Zajęłam się lekkim odgruzowaniem mieszkania i o 17:00 stwierdziłam, że deszcz już nie pada.
Postanowiłam pojechać do pracy "na skróty".
Wariantów trasy było sporo - wybrałam ten, który zawiera standard numer II.
Postanowiłam zawieść Darkowi filmy z TransCarpatii i przy okazji napić się kawy.
A więc: D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Ślaskie.
Za Siemianowicami zaczęło potwornie wiać.... POTWORNIE.... wmordewind, dodatkowo jakieś strasznie mocno zawiewy boczne. Przestraszyłam się, chciałam wracać... Ale przemyślałam, że już kończy się teren niezabudowany, więc lepiej jest jechać dalej... Zaczął także padać deszcz ze śniegiem...
Bytom - Zabrze (Helenka :D).
Ogrzałam zmarznięte stopy, napiłam się kawy, wsadziłam nogi w worki i ruszyłam do pracy :-)
Zabrze Helenka - Rokitnica - Bytom - Chorzów - Katowice (od WPKiW ścieżką rowerową).
Mokro, ciemno ale i tak było fajnie :-) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, mimo deszczu, zimna i ciemności i nawet nie przeszkadza mi to, że nie zrealizowałam mojego porannego celu (100 km).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 78.45km
- Czas 04:19
- VAVG 18.17km/h
- VMAX 38.69km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 marca 2009
Kategoria Meridka :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;)
Po Białym Śląsku...
Porwana przez Huragan :)
Plany na dzisiejszy dzień to wycieczka z Bikerami – Huraganami do Kochcic – nazwa miejscowości wskazuje na cel wycieczki :-)
Rano pobudka... rzut oka za okno... MGŁA, WSZECHOGARNIAJĄCA, GĘSTA MGŁA...
Rozmowa z djk71, z którym byłam umówiona na wspólne pedalenie...
Decyzja – czekam aż się przejaśni, najwyżej nie pojedziemy z Huraganem tylko z Asiczką i Młynarzem, którzy jadą z Wrocławia w odwiedziny do nas :-).
O 8:30 wyjeżdżam – mgła lekko zelżała, zakładam oczo.... odblaskową kamizelkę i ruszam:
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śląskie – Bytom – Zabrze (Helenka).
Ruszamy w składzie: Darek, Młynarz, Asica i ja.
Zabrze – Stolarzowice – Górniki – Ptakowice – Wilkowice – Księży Las.
„Lekko” spóźnieni dojeżdżamy do johanbikera-, Terrago44, Andy’ego, i pozostałych Bikerów z Huragana.
Zbiorowa fotka (zapożyczona od Andy’ego)
Teraz już w silnym składzie ruszamy na podbój okolicznych miejscowości.
Jasiona – Wojska – Wielowieś – Krupski Młyn – Lubliniec – Kochcice
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema (fota wykonana przez Terrago44).
Odpoczynek i ruszamy dalej – cel – Koszęcin i siedziba Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.
(fota wykonana przez Terrago44)
Fota przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” (fota wykonana przez Terrago44)
Oglądamy siedzibę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i udajemy się do restauracji „Roma” na obiad. Tutaj Darek pokazuje Młynarzowi swój stosunek do dalszej jazdy :-) (fota wykonana przez Terrago44)
Ruszamy z powrotem.
Gdzieś po drodze... (fota wykonana przez Terrago44)
Jawornica – Sadów – Wierzbie – Koszęcin – Tworóg – Świniowice – Wojska – Jasiona- Księży Las – Wilkowice – Ptakowice – Górniki – Stolarzowice – Zabrze (Helenka).
Było bardzo fajnie, sorki za ślimacze tempo, ale przyzwyczajenia (jeżdżę z prędkością ślimaka) + brak kondycji po zimie + tylko dostępna 2 tarcza z przodu = kosmicznie ślimacze tempo Kosmy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Plany na dzisiejszy dzień to wycieczka z Bikerami – Huraganami do Kochcic – nazwa miejscowości wskazuje na cel wycieczki :-)
Rano pobudka... rzut oka za okno... MGŁA, WSZECHOGARNIAJĄCA, GĘSTA MGŁA...
Rozmowa z djk71, z którym byłam umówiona na wspólne pedalenie...
Decyzja – czekam aż się przejaśni, najwyżej nie pojedziemy z Huraganem tylko z Asiczką i Młynarzem, którzy jadą z Wrocławia w odwiedziny do nas :-).
O 8:30 wyjeżdżam – mgła lekko zelżała, zakładam oczo.... odblaskową kamizelkę i ruszam:
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śląskie – Bytom – Zabrze (Helenka).
Ruszamy w składzie: Darek, Młynarz, Asica i ja.
Zabrze – Stolarzowice – Górniki – Ptakowice – Wilkowice – Księży Las.
„Lekko” spóźnieni dojeżdżamy do johanbikera-, Terrago44, Andy’ego, i pozostałych Bikerów z Huragana.
Zbiorowa fotka (zapożyczona od Andy’ego)
Teraz już w silnym składzie ruszamy na podbój okolicznych miejscowości.
Jasiona – Wojska – Wielowieś – Krupski Młyn – Lubliniec – Kochcice
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema (fota wykonana przez Terrago44).
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema© kosma100
Odpoczynek i ruszamy dalej – cel – Koszęcin i siedziba Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.
(fota wykonana przez Terrago44)
Koszęcin© kosma100
Fota przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” (fota wykonana przez Terrago44)
Przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk"© kosma100
Oglądamy siedzibę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i udajemy się do restauracji „Roma” na obiad. Tutaj Darek pokazuje Młynarzowi swój stosunek do dalszej jazdy :-) (fota wykonana przez Terrago44)
Darek pokazuje swój stosunek do dalszej jazdy :)© kosma100
Ruszamy z powrotem.
Gdzieś po drodze... (fota wykonana przez Terrago44)
Gdzieś po drodze...© kosma100
Jawornica – Sadów – Wierzbie – Koszęcin – Tworóg – Świniowice – Wojska – Jasiona- Księży Las – Wilkowice – Ptakowice – Górniki – Stolarzowice – Zabrze (Helenka).
Było bardzo fajnie, sorki za ślimacze tempo, ale przyzwyczajenia (jeżdżę z prędkością ślimaka) + brak kondycji po zimie + tylko dostępna 2 tarcza z przodu = kosmicznie ślimacze tempo Kosmy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 155.31km
- Teren 10.00km
- Czas 07:29
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 42.67km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., W oczojebnej kamizelce
Goździki, rajstopy czyli 8 marca!!!
Life it seems, will fade away
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters no one else
I have lost the will to live
Simply nothing more to give
There is nothing more for me
Need the end to set me free
Things are not what they used to be
Missing one inside of me
Deathly lost, this can't be real
Cannot stand this hell I feel
Emptiness is filing me
To the point of agony
Growing darkness taking dawn
I was me, but now He's gone
No one but me can save myself, but it to late
Now I can't think, think why I should even try
Yesterday seems as though it never existed
Death Greets me warm, now I will just say good-bye
Dzisiaj słysząc w Antyradio znany kawałek zespołu Metallica przypomniałam sobie, że na płytce „Ride the lighting” był taki fajny kawałek, który kiedyś wałkowałam...
Pogooglowałam, pojutubowałam i go znalazłam ;)
Tekst – odpowiedni do mojego nastroju, a muzyczka… rewelacja :)
Wczoraj, Koleżanka, która podwoziła mnie z pracy powiedziała: „To jutro też podwiozę Cię do pracy. Pogoda jest paskudna”. Zgodziłam się.
Dzisiaj rano wyjrzałam przez okno: mokro, zimno i stwierdziłam, że jedyna słuszna decyzja to…
… jazda do pracy rowerem :D
Mapogooglowalam i wymyśliłam, że pojadę do pracy „na skróty” czyli przez Nikiszowiec oglądając parę ciekawych miejsc i rzeczy.
Niestety ilość rzeczy do zrobienia, jak zwykle, jest przeciwproporcjonalna do ilości pozostałego czasu do wyjazdu…
No i wyjechałam za późno do pracy. Pojechałam więc standardowo (standard numer1).
W sumie to i dobrze, bo później dowiedziałam się, że miałabym reprymendę od mojego Rowerowego Partnera, że pojechałam tam bez Niego.
Jak jechałam do pracy to na odcinku około 300 metrów (od AE do stacji benzynowej) minęłam się aż z dwoma bikerami – dzień wolny – pedaliści wyszli popedałować – 3 stawy w Katowicach jednak są oblegane przez Bikerów.
Wchodząc do pracy – bardzo miła niespodzianka. Dyżuruje Nowy Pan Ochroniarz, który nie tylko miło zagaduje ale nawet otwiera mi drzwi – nie muszę się z rowerem szamotać od czytnika, do klamki itp. i wita mnie słowami: „O dzień dobry! Pani kolarz z Dąbrowy przyjechała”. Dodatkowo pochwalił się, że też jeździ na rowerze :D
Wchodząc do kuchni następna niespodzianka…
Hehehehehhe, mam nadzieję, że jak otworzę pocztę to nie znajdę w niej maila: „Z najlepszymi życzeniami na Dzień Kobiet … – proszę sobie wziąć po kwiatku z kuchni”.
Maila nie było… uff, chociaż byłby to oryginalny prezent :]
Siedząc w pracy prawie płakałam, gdy promienie słońca grzały moje plecy przez okno… no cóż, niestety.
Powrót z pracy... późno po 22:10 (zagadałam się z Kumpelą o Harleyach i takich tam (maniaczka motocykli - praktykująca) i w deszczu (deszczyku) ze śniegiem ;/
Ale i tak było fajnie :)
Dziękuję wszystkim pedalistom i nie-pedalistom za smsy z życzeniami ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters no one else
I have lost the will to live
Simply nothing more to give
There is nothing more for me
Need the end to set me free
Things are not what they used to be
Missing one inside of me
Deathly lost, this can't be real
Cannot stand this hell I feel
Emptiness is filing me
To the point of agony
Growing darkness taking dawn
I was me, but now He's gone
No one but me can save myself, but it to late
Now I can't think, think why I should even try
Yesterday seems as though it never existed
Death Greets me warm, now I will just say good-bye
Dzisiaj słysząc w Antyradio znany kawałek zespołu Metallica przypomniałam sobie, że na płytce „Ride the lighting” był taki fajny kawałek, który kiedyś wałkowałam...
Pogooglowałam, pojutubowałam i go znalazłam ;)
Tekst – odpowiedni do mojego nastroju, a muzyczka… rewelacja :)
Wczoraj, Koleżanka, która podwoziła mnie z pracy powiedziała: „To jutro też podwiozę Cię do pracy. Pogoda jest paskudna”. Zgodziłam się.
Dzisiaj rano wyjrzałam przez okno: mokro, zimno i stwierdziłam, że jedyna słuszna decyzja to…
… jazda do pracy rowerem :D
Mapogooglowalam i wymyśliłam, że pojadę do pracy „na skróty” czyli przez Nikiszowiec oglądając parę ciekawych miejsc i rzeczy.
Niestety ilość rzeczy do zrobienia, jak zwykle, jest przeciwproporcjonalna do ilości pozostałego czasu do wyjazdu…
No i wyjechałam za późno do pracy. Pojechałam więc standardowo (standard numer1).
W sumie to i dobrze, bo później dowiedziałam się, że miałabym reprymendę od mojego Rowerowego Partnera, że pojechałam tam bez Niego.
Jak jechałam do pracy to na odcinku około 300 metrów (od AE do stacji benzynowej) minęłam się aż z dwoma bikerami – dzień wolny – pedaliści wyszli popedałować – 3 stawy w Katowicach jednak są oblegane przez Bikerów.
Wchodząc do pracy – bardzo miła niespodzianka. Dyżuruje Nowy Pan Ochroniarz, który nie tylko miło zagaduje ale nawet otwiera mi drzwi – nie muszę się z rowerem szamotać od czytnika, do klamki itp. i wita mnie słowami: „O dzień dobry! Pani kolarz z Dąbrowy przyjechała”. Dodatkowo pochwalił się, że też jeździ na rowerze :D
Wchodząc do kuchni następna niespodzianka…
Dzień Kobiet© kosma100
Hehehehehhe, mam nadzieję, że jak otworzę pocztę to nie znajdę w niej maila: „Z najlepszymi życzeniami na Dzień Kobiet … – proszę sobie wziąć po kwiatku z kuchni”.
Maila nie było… uff, chociaż byłby to oryginalny prezent :]
Róże - troszkę im się padnęło ;-)© kosma100
Siedząc w pracy prawie płakałam, gdy promienie słońca grzały moje plecy przez okno… no cóż, niestety.
Powrót z pracy... późno po 22:10 (zagadałam się z Kumpelą o Harleyach i takich tam (maniaczka motocykli - praktykująca) i w deszczu (deszczyku) ze śniegiem ;/
Ale i tak było fajnie :)
Dziękuję wszystkim pedalistom i nie-pedalistom za smsy z życzeniami ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
- DST 33.52km
- Czas 01:50
- VAVG 18.28km/h
- VMAX 31.97km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 marca 2009
Kategoria Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy, In the rain..., W oczojebnej kamizelce
Niekoniecznie po bułki
Nie jestem stąd
Tu mnie wrzucono
Pewnego dnia
By żywcem zjeść
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu mnie zabito
Pewnego dnia
By zabić znów
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu moje życie
Jest nieobecne
Prawdziwa miłość
Jest niepodobna
Tu mnie wrzucono
Bym sam na sam
Na resztę świata
Zupełnie sam
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja
To moja zemsta
To moja walka
Moja nadzieja
Że nie jestem stąd
Nie z tego świata
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja,
To moja zemsta.
Pojechałam do LIDL-a, z myślą zakupu torebki podsiodłowej...
Kupiłam "ciut" więcej :)
Zastanawiam się jeszcze nad tym:
W sumie sakwy już mam ale te są pojemniejsze... o wiele :D :D :D
Już wiem co kupię za tydzień :))) Będą w sam raz na rower jak będzie padać, hihihi :D :D :D
Naładowana pozytywnymi wibracjami, po zakupach w LIDLu, poszperałam w Internecie i wymyśliłam trasę „na skróty” do pracy :)
Droga z domku do pracy to około 16 km, dzisiaj wyszło mi 31,87 km :)
Pojechałam przez Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie do Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich.
Tam, w Parku Górnik obejrzałam Pałac Rheinbabenów (nazywany również Zameczkiem).
(zdjęcie – reklama Fiata, szkoda, że nie wartburga ;p).
Niech żyje nam górniczy stan.
Takie tam ozdóbki.
„Szczęść Boże” – kiedyś Darek opowiadał mi o tym przywitaniu jak pedaliliśmy gdzieś tam w siną dal.
Kfiotki w Pałacu.
Następnie zaatakowałam jakąś sztucznie usypaną górkę z drzwiami, nie wiem do czego służy? :D W lato ponoć są tam rozstawione parasole (bądź były kiedyś) i można się ochłodzić zimnym piwkiem :)
Usypana kupa ziemi.
Kupa w całej okazałości (schodki są w standardzie).
Nawet ciekawą „miejscówkę” odkryłam :)
Jak robiłam zdjęcie „miejscówki” to dwóch „Panów” w wieku około 7 lat wdrapywało się na „kupę” i jeden do drugiego mówi: „I patrz robi zdjęcie”. Pewnie wcześniej mówili ”Zobacz baba na rowerze w zimie”. Bo przecież marzanny jeszcze nie topili ;)
Na przeciwległym krańcu Parku mieści się ciekawa, pochodząca z XIX wieku, a wzniesiona zgodnie z panującą wówczas postromantyczną modą na średniowiecze, baszta z okrągłą, zwieńczoną blankami wieżą i ostrołukowymi, gotyckimi oknami. Niestety mocno zaniedbana :(
Ruinki...
Popodziwiałam i popedaliłam dalej.
Obok wieży telewizyjnej do WPKiW.
Tam pofociłam lamy i ruszyłam do pracy, bo już była późna godzina.
Lama albinos
Lama albinos cz. II. „I co się tak gapisz pedałko?!?!?!?!?!?!”
Jechało się super, chociaż niestety da się odczuć zimowe dni bez pedalenia i zimowe wieczory z piwkiem…
Z WPKiW do pracy (Katowice Zawodzie) jechałam cały czas ścieżką rowerową.
Jechało się super, nie przeszkadzali mi nawet drepczący piesi na owej ścieżce… ciekawe kiedy ludzie w końcu się wyedukują w tym temacie?
Chciałabym by z domku (Dąbrowy Górniczej) do pracy (Katowice) była możliwość jechania cały czas po ścieżce rowerowej… no cóż o tym mogę tylko pomarzyć, chyba dopiero moje wnuki będą miały taką możliwość.
Późnym wieczorem – Katowice – Dąbrowa Górnicza.... niestety w deszczu ze śniegiem ;/
P.S. Miałam dzisiaj bardzo śmieszną (tragiczną) sytuację z panią za kierownicą... ale o tym napiszę jak będzie mi się chciało (trzeba dużo opisywać... ale bezmózg totalny albo po prostu imbecylizm zakierownicowy).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
Tu mnie wrzucono
Pewnego dnia
By żywcem zjeść
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu mnie zabito
Pewnego dnia
By zabić znów
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu moje życie
Jest nieobecne
Prawdziwa miłość
Jest niepodobna
Tu mnie wrzucono
Bym sam na sam
Na resztę świata
Zupełnie sam
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja
To moja zemsta
To moja walka
Moja nadzieja
Że nie jestem stąd
Nie z tego świata
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja,
To moja zemsta.
Pojechałam do LIDL-a, z myślą zakupu torebki podsiodłowej...
Kupiłam "ciut" więcej :)
Szaleństwo zakupów w LIDLU :D© kosma100
Zastanawiam się jeszcze nad tym:
W sumie sakwy już mam ale te są pojemniejsze... o wiele :D :D :D
Już wiem co kupię za tydzień :))) Będą w sam raz na rower jak będzie padać, hihihi :D :D :D
Naładowana pozytywnymi wibracjami, po zakupach w LIDLu, poszperałam w Internecie i wymyśliłam trasę „na skróty” do pracy :)
Droga z domku do pracy to około 16 km, dzisiaj wyszło mi 31,87 km :)
Pojechałam przez Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie do Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich.
Tam, w Parku Górnik obejrzałam Pałac Rheinbabenów (nazywany również Zameczkiem).
Pałac Rheinbabenów© kosma100
(zdjęcie – reklama Fiata, szkoda, że nie wartburga ;p).
Niech żyje nam górniczy stan.
Niech żyje nam górniczy stan© kosma100
Takie tam ozdóbki.
Takie tam ozdóbki© kosma100
„Szczęść Boże” – kiedyś Darek opowiadał mi o tym przywitaniu jak pedaliliśmy gdzieś tam w siną dal.
Szczęść Boże© kosma100
Kfiotki w Pałacu.
Kfiotki© kosma100
Następnie zaatakowałam jakąś sztucznie usypaną górkę z drzwiami, nie wiem do czego służy? :D W lato ponoć są tam rozstawione parasole (bądź były kiedyś) i można się ochłodzić zimnym piwkiem :)
Usypana kupa ziemi.
Tajemne wrota© kosma100
Kupa w całej okazałości (schodki są w standardzie).
Kupa ziemii w całej okazałości ;)© kosma100
Nawet ciekawą „miejscówkę” odkryłam :)
Miejscówka© kosma100
Jak robiłam zdjęcie „miejscówki” to dwóch „Panów” w wieku około 7 lat wdrapywało się na „kupę” i jeden do drugiego mówi: „I patrz robi zdjęcie”. Pewnie wcześniej mówili ”Zobacz baba na rowerze w zimie”. Bo przecież marzanny jeszcze nie topili ;)
Na przeciwległym krańcu Parku mieści się ciekawa, pochodząca z XIX wieku, a wzniesiona zgodnie z panującą wówczas postromantyczną modą na średniowiecze, baszta z okrągłą, zwieńczoną blankami wieżą i ostrołukowymi, gotyckimi oknami. Niestety mocno zaniedbana :(
"Prawdziwy zamek"© kosma100
Ruinki...
Ruiny...© kosma100
Popodziwiałam i popedaliłam dalej.
Obok wieży telewizyjnej do WPKiW.
Tam pofociłam lamy i ruszyłam do pracy, bo już była późna godzina.
Lamy© kosma100
Lama albinos
Lama albinos© kosma100
Lama albinos cz. II. „I co się tak gapisz pedałko?!?!?!?!?!?!”
Lama biała© kosma100
Jechało się super, chociaż niestety da się odczuć zimowe dni bez pedalenia i zimowe wieczory z piwkiem…
Z WPKiW do pracy (Katowice Zawodzie) jechałam cały czas ścieżką rowerową.
Jechało się super, nie przeszkadzali mi nawet drepczący piesi na owej ścieżce… ciekawe kiedy ludzie w końcu się wyedukują w tym temacie?
Chciałabym by z domku (Dąbrowy Górniczej) do pracy (Katowice) była możliwość jechania cały czas po ścieżce rowerowej… no cóż o tym mogę tylko pomarzyć, chyba dopiero moje wnuki będą miały taką możliwość.
Późnym wieczorem – Katowice – Dąbrowa Górnicza.... niestety w deszczu ze śniegiem ;/
P.S. Miałam dzisiaj bardzo śmieszną (tragiczną) sytuację z panią za kierownicą... ale o tym napiszę jak będzie mi się chciało (trzeba dużo opisywać... ale bezmózg totalny albo po prostu imbecylizm zakierownicowy).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
- DST 48.92km
- Czas 02:43
- VAVG 18.01km/h
- VMAX 41.51km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), W oczojebnej kamizelce, Czarna lista kierowców bałwanów
Wyjście z zimowego marazmu...
Och! Jak przyjemnie...
jechać sobie na rowerze :D
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku pojechałam do pracy na rowerze.
Było super, chyba w końcu uda mi się wyjść z dziwnego stanu - spania po 11-12 godzin, nic-nierobienia, dołowania się itp. :D
Trasa standardowa (standard numer 1) :)
Dąbrowa Górnicza Mydlice - Sosnowiec Makro - Sosnowiec Centrum - Stawiki - Zawodzie - praca.
Nie obeszło się bez "przygody" z kierowcą - baranem.
W centrum Sosnowca jadę sobie na swiatłach przy ślimaku a tu jakiś baran w Wartburgu wyprzedził mnie zachowując odstęp kilkunastocentymetrowy i zajeżdżając mi drogę :(((
Niestety ten Pan zatrzymał się dalej na chodniku...
Podjechałam i pytam się grzecznie: "Czy wie Pan jaki odstęp należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty? Chyba Pan nie wie bo o mały włos potrąciłby mnie Pan".
Na to baran: "Do lasu jeździć a nie po drogach! To jest droga ekspresowa!!!"
No w tym momencie to mi gościu podniósł ciśnienie!!!
Wyśmiałam go i powiedziałam, żeby poszedł na ponowny kurs prawa jazdy skoro nie rozróżnia typów dróg!!!! I bezczelnie wyjęłam aparat i sfociłam jego samochód razem z właścicielem, myślałam, że mnie pobije.
Tu fotografowałam ulicę w centrum Sosnowca... ktoś wychodzi z auta...
Tu fotografowałam schody od sklepu... ktoś wyszedł z auta ;]
I potwierdziła się moja reguła... jeśli ktoś wykona "manewr życia" za kierownicą, to jest:
1. Dziadkiem w kapeluszu (albo z innym nakryciem głowy);
2. Babą;
3. Kierowcą Tico... albo jakiegokolwiek Daewoo...
Wiem, że to może nic nie daje ale nadal bedę tak postepować - najpierw tłumaczyć a później focić i umieszczać na blogu. Jeszcze przydała by mi się naklejka: "O swoich umiejętnosciach za kierownicą możesz poczytać: www.kosma100.bikestats.pl"
Przed stawikami stał patrol policji, juz miałam podjechać ale jakoś mi się odwidziało...
Stawiki w Sosnowcu... łabędzie i kaczki mają już wodę do pływania ;)
Te łabędzie na pierwszym planie coś kombinują... a "szczekały" jak psy ;D
Jechało sie super :) Jeszcze czeka mnie wieczorny powrót do domku :)
I jaka średnia mi wyszła... normalnie nie mogę uwierzyć :D
Z pracy... już gorzej... w deszczu... w krótkich rękawiczkach, z mokrymi (po 10 minutach) butami, nie widząc dziur... adrenalina rozgrzała mnie od pasa w górę... ale i tak było super ;)))
P.S. I mam gdzieś kogo fotografuję, żyję w wolnym kraju i jak ktoś wejdzie mi w obiektyw to go nie wytnę... a swoję zdanie mogę napisać ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
jechać sobie na rowerze :D
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku pojechałam do pracy na rowerze.
Było super, chyba w końcu uda mi się wyjść z dziwnego stanu - spania po 11-12 godzin, nic-nierobienia, dołowania się itp. :D
Trasa standardowa (standard numer 1) :)
Dąbrowa Górnicza Mydlice - Sosnowiec Makro - Sosnowiec Centrum - Stawiki - Zawodzie - praca.
Nie obeszło się bez "przygody" z kierowcą - baranem.
W centrum Sosnowca jadę sobie na swiatłach przy ślimaku a tu jakiś baran w Wartburgu wyprzedził mnie zachowując odstęp kilkunastocentymetrowy i zajeżdżając mi drogę :(((
Niestety ten Pan zatrzymał się dalej na chodniku...
Podjechałam i pytam się grzecznie: "Czy wie Pan jaki odstęp należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty? Chyba Pan nie wie bo o mały włos potrąciłby mnie Pan".
Na to baran: "Do lasu jeździć a nie po drogach! To jest droga ekspresowa!!!"
No w tym momencie to mi gościu podniósł ciśnienie!!!
Wyśmiałam go i powiedziałam, żeby poszedł na ponowny kurs prawa jazdy skoro nie rozróżnia typów dróg!!!! I bezczelnie wyjęłam aparat i sfociłam jego samochód razem z właścicielem, myślałam, że mnie pobije.
Tu fotografowałam ulicę w centrum Sosnowca... ktoś wychodzi z auta...
Palant za kierownicą© kosma100
Tu fotografowałam schody od sklepu... ktoś wyszedł z auta ;]
Palant za kierownicą cz. II© kosma100
I potwierdziła się moja reguła... jeśli ktoś wykona "manewr życia" za kierownicą, to jest:
1. Dziadkiem w kapeluszu (albo z innym nakryciem głowy);
2. Babą;
3. Kierowcą Tico... albo jakiegokolwiek Daewoo...
Wiem, że to może nic nie daje ale nadal bedę tak postepować - najpierw tłumaczyć a później focić i umieszczać na blogu. Jeszcze przydała by mi się naklejka: "O swoich umiejętnosciach za kierownicą możesz poczytać: www.kosma100.bikestats.pl"
Przed stawikami stał patrol policji, juz miałam podjechać ale jakoś mi się odwidziało...
Stawiki w Sosnowcu... łabędzie i kaczki mają już wodę do pływania ;)
Stawiki© kosma100
Te łabędzie na pierwszym planie coś kombinują... a "szczekały" jak psy ;D
łabędzie© kosma100
Jechało sie super :) Jeszcze czeka mnie wieczorny powrót do domku :)
I jaka średnia mi wyszła... normalnie nie mogę uwierzyć :D
Z pracy... już gorzej... w deszczu... w krótkich rękawiczkach, z mokrymi (po 10 minutach) butami, nie widząc dziur... adrenalina rozgrzała mnie od pasa w górę... ale i tak było super ;)))
P.S. I mam gdzieś kogo fotografuję, żyję w wolnym kraju i jak ktoś wejdzie mi w obiektyw to go nie wytnę... a swoję zdanie mogę napisać ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 33.44km
- Czas 01:45
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 39.36km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 grudnia 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Rankiem niespodzianka - ciuchy,
Rankiem niespodzianka - ciuchy, które rozwiesiłam wczoraj wieczorem kompletnie mokre na krzesłach przez noc zdążyły wyschnąć :)
Super! Przynajmniej nie będę musiała wkładać na siebie mokrych ciuchów (niezbyt przyjemne uczucie).
To co, że po 2 minutach jazdy w deszczu i po mokrej ulicy ciuchy z powrotem będą mokre.
Zaczynam nabierać coraz większego lęku przed jazdą po ruchliwych ulicach.
Dzisiaj naprawdę się bałam - jazda w deszczu, po ciemku, po ruchliwej drodze... Wiedząc jacy bezmyślni i bezmózgowi są niektórzy kierowcy naprawdę zaczynam się bać...
Ale dojechałam, cała i zdrowa aczkolwiek przemoczona do suchej nitki i dzięki temu przemarznięta, do domku :)
W domku herbata z miodem i cytryn ą i do łóżka.
Dzisiaj mnie czeka pracowity dzień, więc muszę trochę zregenerować siły.
Wieczorem Mydlice - Manhattan.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Super! Przynajmniej nie będę musiała wkładać na siebie mokrych ciuchów (niezbyt przyjemne uczucie).
To co, że po 2 minutach jazdy w deszczu i po mokrej ulicy ciuchy z powrotem będą mokre.
Zaczynam nabierać coraz większego lęku przed jazdą po ruchliwych ulicach.
Dzisiaj naprawdę się bałam - jazda w deszczu, po ciemku, po ruchliwej drodze... Wiedząc jacy bezmyślni i bezmózgowi są niektórzy kierowcy naprawdę zaczynam się bać...
Ale dojechałam, cała i zdrowa aczkolwiek przemoczona do suchej nitki i dzięki temu przemarznięta, do domku :)
W domku herbata z miodem i cytryn ą i do łóżka.
Dzisiaj mnie czeka pracowity dzień, więc muszę trochę zregenerować siły.
Wieczorem Mydlice - Manhattan.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 22.34km
- Czas 01:21
- VAVG 16.55km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 grudnia 2008
Kategoria In the rain..., W oczojebnej kamizelce
Attero!
Dominatus!
Berlin is burning
Denique!
Interimo!
The reich has fallen
We stand at the gates
Attero!
Dominatus!
Berlin is burning
Denique!
Interimo!
The reich has fallen
We stand at the gates of Berlin
With two and a half million men
With six thousand tanks in our ranks
Use them as battering rams
Artillery leading our way
A million grenades has been launched
The nazis must pay for their crimes
The wings of the eagle has been broken
Marshall Zhukov's orders:
Serve me Berlin on a plate!
Disregard the losses
The city is ours to take
The price of a war must be payed
Millions of lives has been lost
The price must be paid by the men
That started the war in the 30's
The spring of the year 45'
The year when the nazis will fall
We're inside the gates of Berlin
The beak of the eagle is broken
Comrade Stalins orders:
Serve me it's head on a plate
Disregard the losses
The eagle's land is ours to take
March!
Fight!
Die!
In Berlin!
March!
Fight!
Conquer!
Berlin!
Rankiem Manhattan (sorki ewcia0706 :D) – Mydlice.
Świąteczne porządki to świąteczne porządki. Mój rumak błagał już od 6 grudnia, a raczej od 7 o kąpiel, niestety okrutna Kosma nie uległa Jego prośbom.
Ale dzisiaj nadszedł dzień kiedy powiedziałam: „dość!!!” i umyłam mojego rumaka :D
Wiem, że powinnam o niego dbać ale jak sobie pomyślałam, że mam wyjść na mróz i myć go na balkonie to mi się odechciewało. Dzisiejsza temperatura zaskoczyła chyba wszystkich, mnie na pewno. Jakieś 15 stopni chyba było :D :D :D
Zadeklarowałam, że jadę rowerkiem do pracy na noc.
Tak wyglądał przed myciem:
Znajdź różnicę :]
Mocowanie przedniej przerzutki:
Obręcz:
Pedały SPD:
Nie wyczyszczone do nadal ;)
Hamulec:
O! Nawet napis i kolory widać :)
P.S. Tak przez przypadek mi się zerknęło do pewnych komentarzy... ale się uśmiałam – i pomysleć, że taki niefortunny początek znajomości miał Zielaczek :D :D :D
A propos komentarzy to fajny kiedyś był czat na blogu agenciary, ale niestety nie mogę zalinkować bo tego bloga już nie ma...
P.S. Jestem cieniarz z historii, więc proszę o odpowiedź: o kim Stalin powiedział : "Podajcie mi jego głowę na tacy. Kraj orła będzie stracony". Czyżby znowu o Polaku?
P.S.2. Polecam pooglądać / posłuchać tego kawałka Sabatonu (dzisiaj go odkryłam ;)
Wieczorem - do pracy - w deszczu (czy ja jestem normalna?).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 22.28km
- Czas 01:13
- VAVG 18.31km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 grudnia 2008
Kategoria W oczojebnej kamizelce
Dlaczego ogórek nie śpiewa
Pytanie to, w tytule,
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należał
Dlaczego ogórek nie śpiewa
Pytanie to, w tytule,
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.
Jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.
Lecz jeśli pragnie? Gorąco!
Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
Jeśli w słoju nocą
łzy przelewa zielone?
Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka.
Rankiem obudził mnie sms – Pozdrowienia z Żabich Dołów, hehehehe – moja bujna wyobraźnia stworzyła już obraz sytuacji – „sprawca smsa” ma wolne i śmiga na rowerze :D :D :D mój tok rozumowania okazał się jednak błędny :D
W południe do pracy – standardowo.
Tak mnie jakoś wzięło i zaczęłam sobie przypominać wiersze pewnego Poety :D
Zrobiłam fotę „mojej dziury” ku przestrodze, by żaden inny Biker nie podzielił mojego losu - dziura naprawiona znowu się reaktywowała :-(
Nie ma jak naprawianie dziur po polsku :-(
Temperatura 10,6 stopni – masakra :] „Wiosna Pani Sierżant” :D :D :D
W drodze do pracy musiałam ściągnąć rękawiczki bo było mi za gorąco – oby taka temperatura trwała jak najdłużej :)
Wieczorkiem (późnym) do domku - standardowo.
W domku czekała na mnie przesyłka - to chyba prezent na 10 000 km :) - mój Bank przesłał mi kartę z wybranym przeze mnie wizerunkiem (dzięki tomalos za użyczenie praw do Twojego zdjęcia :)))
Bardzo się cieszę z 10 kilokilometrów przejechanych przeze mnie w tym roku :D :D :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Pytanie to, w tytule,
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.
Jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.
Lecz jeśli pragnie? Gorąco!
Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
Jeśli w słoju nocą
łzy przelewa zielone?
Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka.
Rankiem obudził mnie sms – Pozdrowienia z Żabich Dołów, hehehehe – moja bujna wyobraźnia stworzyła już obraz sytuacji – „sprawca smsa” ma wolne i śmiga na rowerze :D :D :D mój tok rozumowania okazał się jednak błędny :D
W południe do pracy – standardowo.
Tak mnie jakoś wzięło i zaczęłam sobie przypominać wiersze pewnego Poety :D
Zrobiłam fotę „mojej dziury” ku przestrodze, by żaden inny Biker nie podzielił mojego losu - dziura naprawiona znowu się reaktywowała :-(
Nie ma jak naprawianie dziur po polsku :-(
Temperatura 10,6 stopni – masakra :] „Wiosna Pani Sierżant” :D :D :D
W drodze do pracy musiałam ściągnąć rękawiczki bo było mi za gorąco – oby taka temperatura trwała jak najdłużej :)
Wieczorkiem (późnym) do domku - standardowo.
W domku czekała na mnie przesyłka - to chyba prezent na 10 000 km :) - mój Bank przesłał mi kartę z wybranym przeze mnie wizerunkiem (dzięki tomalos za użyczenie praw do Twojego zdjęcia :)))
Bardzo się cieszę z 10 kilokilometrów przejechanych przeze mnie w tym roku :D :D :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 33.02km
- Czas 01:48
- VAVG 18.34km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 grudnia 2008
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Do pracy / z pracy, In the fog..., W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie bły
Chyba założę nową kategorię: "Czarna lista bałwanów za kierownicą".
Dzisiaj na pierwszym miejscu wpisana by była pani kierująca intensywnie żółtą Skodą Felicią o numerach rejestracyjnych SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie błyskawiczna reakcja z mojej strony. Aż strach się bać co by było gdybym nie czytała w jej myślach, o ile ta kobieta w ogóle jest w stanie myśleć, czy tylko iloraz jej inteligencji pozwala jej nie srać pod siebie i nie dziobać wokoło.
Pech chciał, że pani zatrzymała się na czerwonym świetle... możecie sobie wyobrazić co zrobił Kosmacz ;p
Pani na moje zarzuty, że jeśli jest ślepa albo nie potrafi jeździć to niech siedzi w domu albo jeździ autobusem, bo dwa razy na odcinku 200 metrów zmiażdżyła by mnie odpowiedziała: "Bo trzeba bokiem jeździć"
Bokiem to chodzą kraby...
Przed 11:00 do pracy - standardowo :)
Dziura Kosmacza - reaktywacja
Podtytuł ten nie ma nic wspólnego z tym, że wczoraj pojechałam na pkp :D
Wracając z pracy zobaczyłam, że "moja" dziura, przez którą nieźle się poobijałam, a która została naprawiona znowu jest groźna - fotę może zrobię w czwartek.
Po 20:00 - powrót z pracy, koło stawików włączyłam czołówkę i wyciągnęłam oczoj.... kamizelkę - tutaj zaczęłam podróż we mgle ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Dzisiaj na pierwszym miejscu wpisana by była pani kierująca intensywnie żółtą Skodą Felicią o numerach rejestracyjnych SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie błyskawiczna reakcja z mojej strony. Aż strach się bać co by było gdybym nie czytała w jej myślach, o ile ta kobieta w ogóle jest w stanie myśleć, czy tylko iloraz jej inteligencji pozwala jej nie srać pod siebie i nie dziobać wokoło.
Pech chciał, że pani zatrzymała się na czerwonym świetle... możecie sobie wyobrazić co zrobił Kosmacz ;p
Pani na moje zarzuty, że jeśli jest ślepa albo nie potrafi jeździć to niech siedzi w domu albo jeździ autobusem, bo dwa razy na odcinku 200 metrów zmiażdżyła by mnie odpowiedziała: "Bo trzeba bokiem jeździć"
Bokiem to chodzą kraby...
Przed 11:00 do pracy - standardowo :)
Dziura Kosmacza - reaktywacja
Podtytuł ten nie ma nic wspólnego z tym, że wczoraj pojechałam na pkp :D
Wracając z pracy zobaczyłam, że "moja" dziura, przez którą nieźle się poobijałam, a która została naprawiona znowu jest groźna - fotę może zrobię w czwartek.
Po 20:00 - powrót z pracy, koło stawików włączyłam czołówkę i wyciągnęłam oczoj.... kamizelkę - tutaj zaczęłam podróż we mgle ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 16.11km
- Teren 1.00km
- Czas 00:52
- VAVG 18.59km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
dorysował mi ktoś nowy nos
inna twarz i parę cudzych rąk
potem bezlitośnie gumką starł
to co było moim własnym ja
wziął
dorysował mi ktoś nowy nos
inna twarz i parę cudzych rąk
potem bezlitośnie gumką starł
to co było moim własnym ja
wziął za kołnierz i przyszpilił mnie
do bristolu z malowanym tłem
od tej pory nigdy nie wiem sam
naprawdę nie wiem co robić mam
czy to juz tak zawsze ma pozostać?
Czuję sie jak rysunkowa postać
kim byl ten gość co na pomysł wpadł
by mi na złość dookoła zafundować
z papieru, z papieru świat
każą mi bajkową drogą iść,
z papierowym smokiem wciąż się bić
w domach na papierze mieszkać, spać
kartonowy ksiezyc z nieba krasc
o losie, o losie!
Bo nie w swoim ciągle biorę nosie
z tej krainy papierowych serc
choć sie staram nie mogę, nie mogę zbiec
czy to już ...
O 11:00 wyglądam przez okno... brr!!! szron na trawie i samochodach stojących w cieniu bloków... otwieram okno, wdycham głęboko rześkie, bardzo rześkie powietrze... niedobrze, bardzo niedobrze... jechać rowerem? czy autobusem?
Jednak wybrałam rower :)
Najpierw na Mydlice oraz do centrum D.G. zawieźć perfumki :)))
potem do pracy - standardowo.
Ubrałam się dzisiaj odpowiednio do temperatury: bluza + kurtka i dwie pary getrów :))) tylko palce u stóp mi zmarzły :(((( nie wiem co mam zrobić :((( może kupić ochraniacze?
W pracy przez cały dzień kichałam, dobrze, że kierowniczki obok nie było bo by mi się dostało za jeżdżenie na rowerze :D
Powrót z pracy - o dziwo!!! wydawało mi się, że jest cieplej niż w południe albo co najmniej tak samo ;D
Trzeba było wstąpić do sklepu po lekarstwo na przeziębienie :] (czyt. piwko na grzańca :D)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
inna twarz i parę cudzych rąk
potem bezlitośnie gumką starł
to co było moim własnym ja
wziął za kołnierz i przyszpilił mnie
do bristolu z malowanym tłem
od tej pory nigdy nie wiem sam
naprawdę nie wiem co robić mam
czy to juz tak zawsze ma pozostać?
Czuję sie jak rysunkowa postać
kim byl ten gość co na pomysł wpadł
by mi na złość dookoła zafundować
z papieru, z papieru świat
każą mi bajkową drogą iść,
z papierowym smokiem wciąż się bić
w domach na papierze mieszkać, spać
kartonowy ksiezyc z nieba krasc
o losie, o losie!
Bo nie w swoim ciągle biorę nosie
z tej krainy papierowych serc
choć sie staram nie mogę, nie mogę zbiec
czy to już ...
O 11:00 wyglądam przez okno... brr!!! szron na trawie i samochodach stojących w cieniu bloków... otwieram okno, wdycham głęboko rześkie, bardzo rześkie powietrze... niedobrze, bardzo niedobrze... jechać rowerem? czy autobusem?
Jednak wybrałam rower :)
Najpierw na Mydlice oraz do centrum D.G. zawieźć perfumki :)))
potem do pracy - standardowo.
Ubrałam się dzisiaj odpowiednio do temperatury: bluza + kurtka i dwie pary getrów :))) tylko palce u stóp mi zmarzły :(((( nie wiem co mam zrobić :((( może kupić ochraniacze?
W pracy przez cały dzień kichałam, dobrze, że kierowniczki obok nie było bo by mi się dostało za jeżdżenie na rowerze :D
Powrót z pracy - o dziwo!!! wydawało mi się, że jest cieplej niż w południe albo co najmniej tak samo ;D
Trzeba było wstąpić do sklepu po lekarstwo na przeziębienie :] (czyt. piwko na grzańca :D)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 38.89km
- Teren 1.00km
- Czas 02:10
- VAVG 17.95km/h
- Aktywność Jazda na rowerze