Wpisy archiwalne w kategorii
Do pracy / z pracy
Dystans całkowity: | 23039.43 km (w terenie 557.00 km; 2.42%) |
Czas w ruchu: | 1183:00 |
Średnia prędkość: | 19.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Liczba aktywności: | 721 |
Średnio na aktywność: | 32.00 km i 1h 38m |
Więcej statystyk |
Środa, 18 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Obudziło się we mnie zwierzę...
Obudziło się we mnie zwierzę... szkoda, że to leniwiec
Rankiem powrót z pracy - standardowo.
Później obowiązki...
Chciałam jechać na dłuższą wycieczkę ale niestety praca na nockach zbiera swoje żniwo - zwlekłam się z łóżka dopiero około 14:00 :/
Uzupełniłam zaległe wpisy:
Wycieczka do Kochcic
Wyciszenie na cmentarzu żydowskim w Zabrzu
Wizyta na komisariacie
Hmm nawet udało mi się wypedalić najwięcej kaemów wczoraj...
Wieczorem na angielski i do pracy...
Jutro chcę jechać zobaczyć ruiny zamku, którego jeszcze nie widziałam :) Ciekawe czy ktoś zgadnie gdzie zamierzam jechać :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
Rankiem powrót z pracy - standardowo.
Później obowiązki...
Chciałam jechać na dłuższą wycieczkę ale niestety praca na nockach zbiera swoje żniwo - zwlekłam się z łóżka dopiero około 14:00 :/
Uzupełniłam zaległe wpisy:
Wycieczka do Kochcic
Wyciszenie na cmentarzu żydowskim w Zabrzu
Wizyta na komisariacie
Hmm nawet udało mi się wypedalić najwięcej kaemów wczoraj...
Wieczorem na angielski i do pracy...
Jutro chcę jechać zobaczyć ruiny zamku, którego jeszcze nie widziałam :) Ciekawe czy ktoś zgadnie gdzie zamierzam jechać :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
- DST 36.78km
- Czas 02:05
- VAVG 17.65km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, In the fog..., In the rain..., Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy "na skróty".
Do pracy... "na skróty" :)
Rankiem z pracy - standardowo - we mgle.
Dziwne, tak jak by mgła znała podział na Śląsk i Zagłębie - na Śląsku mgła tylko przy stawach, a na Zagłębiu mgła wszędzie (na moim osiedlu to już giga - mgła).
Przespałam się, wstałam o 14:00 i zadecydowałam, że trzeba wykręcić jakąś trzycyfrową liczbę.
Umówiłam się z Tatusiem, że pojadę do Niego.
Niestety zaczął padać deszcz...
Zajęłam się lekkim odgruzowaniem mieszkania i o 17:00 stwierdziłam, że deszcz już nie pada.
Postanowiłam pojechać do pracy "na skróty".
Wariantów trasy było sporo - wybrałam ten, który zawiera standard numer II.
Postanowiłam zawieść Darkowi filmy z TransCarpatii i przy okazji napić się kawy.
A więc: D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Ślaskie.
Za Siemianowicami zaczęło potwornie wiać.... POTWORNIE.... wmordewind, dodatkowo jakieś strasznie mocno zawiewy boczne. Przestraszyłam się, chciałam wracać... Ale przemyślałam, że już kończy się teren niezabudowany, więc lepiej jest jechać dalej... Zaczął także padać deszcz ze śniegiem...
Bytom - Zabrze (Helenka :D).
Ogrzałam zmarznięte stopy, napiłam się kawy, wsadziłam nogi w worki i ruszyłam do pracy :-)
Zabrze Helenka - Rokitnica - Bytom - Chorzów - Katowice (od WPKiW ścieżką rowerową).
Mokro, ciemno ale i tak było fajnie :-) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, mimo deszczu, zimna i ciemności i nawet nie przeszkadza mi to, że nie zrealizowałam mojego porannego celu (100 km).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Rankiem z pracy - standardowo - we mgle.
Dziwne, tak jak by mgła znała podział na Śląsk i Zagłębie - na Śląsku mgła tylko przy stawach, a na Zagłębiu mgła wszędzie (na moim osiedlu to już giga - mgła).
Przespałam się, wstałam o 14:00 i zadecydowałam, że trzeba wykręcić jakąś trzycyfrową liczbę.
Umówiłam się z Tatusiem, że pojadę do Niego.
Niestety zaczął padać deszcz...
Zajęłam się lekkim odgruzowaniem mieszkania i o 17:00 stwierdziłam, że deszcz już nie pada.
Postanowiłam pojechać do pracy "na skróty".
Wariantów trasy było sporo - wybrałam ten, który zawiera standard numer II.
Postanowiłam zawieść Darkowi filmy z TransCarpatii i przy okazji napić się kawy.
A więc: D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Ślaskie.
Za Siemianowicami zaczęło potwornie wiać.... POTWORNIE.... wmordewind, dodatkowo jakieś strasznie mocno zawiewy boczne. Przestraszyłam się, chciałam wracać... Ale przemyślałam, że już kończy się teren niezabudowany, więc lepiej jest jechać dalej... Zaczął także padać deszcz ze śniegiem...
Bytom - Zabrze (Helenka :D).
Ogrzałam zmarznięte stopy, napiłam się kawy, wsadziłam nogi w worki i ruszyłam do pracy :-)
Zabrze Helenka - Rokitnica - Bytom - Chorzów - Katowice (od WPKiW ścieżką rowerową).
Mokro, ciemno ale i tak było fajnie :-) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, mimo deszczu, zimna i ciemności i nawet nie przeszkadza mi to, że nie zrealizowałam mojego porannego celu (100 km).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 78.45km
- Czas 04:19
- VAVG 18.17km/h
- VMAX 38.69km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy, w deszczu.
Do pracy, w deszczu, rankiem...
Rankiem (po 6:00) do pracy. W deszczu, momentami w deszczu ze śniegiem.
Po 5 minutach miałam już przemoczone buty, w zwiazku z tym, jak dojechałam do Katowic to prawie płakałam z bólu (takie miałam zmarznięte stopy), z wielkim trudem ściagnęłam buty z nóg...
Chyba muszę zainwestować w ochraniacze...
Po pracy ubrałam suche getry (wzięłam ze sobą drugie) i mokre buty i popedaliłam do domku.
To co, że buty przemoczone zimną wodą... to co?
Pedalę w kierunku Mysłowic :]
Katowice Szopiennice - Mysłowice.
Parę fotek.
Tunel.
Ryneczek.
Tablica pamiątkowa.
Kamienice.
Rondko, na którym ochrzciłam Kellyska...
Szczyt szczytów, szczyt gustu, szczyt znajomości architektury, szczyt odwagi :]
A tu w przybliżeniu:
Duża część w drodze powrotnej po chodnikach i parkach...
Miałam jechać do Jaworzna ale skręciłam w Wojska Polskiego i przez Sosnowiec popedaliłam do domku.
Ale leciały epitety jak weszłam do domku... moje stopy ałłłłłłłłłłąaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :) ©
Rankiem (po 6:00) do pracy. W deszczu, momentami w deszczu ze śniegiem.
Po 5 minutach miałam już przemoczone buty, w zwiazku z tym, jak dojechałam do Katowic to prawie płakałam z bólu (takie miałam zmarznięte stopy), z wielkim trudem ściagnęłam buty z nóg...
Chyba muszę zainwestować w ochraniacze...
Po pracy ubrałam suche getry (wzięłam ze sobą drugie) i mokre buty i popedaliłam do domku.
To co, że buty przemoczone zimną wodą... to co?
Pedalę w kierunku Mysłowic :]
Katowice Szopiennice - Mysłowice.
Parę fotek.
Tunel.
Tunel© kosma100
Ryneczek.
rynek© kosma100
Tablica pamiątkowa.
Kapliczka w Mysłowicach© kosma100
Kamienice.
Kamienice w Mysłowicach© kosma100
Rondko, na którym ochrzciłam Kellyska...
Rondo w Mysłowicach© kosma100
Szczyt szczytów, szczyt gustu, szczyt znajomości architektury, szczyt odwagi :]
Inwencja twórcza architekta© kosma100
A tu w przybliżeniu:
Szczyt gustu© kosma100
Duża część w drodze powrotnej po chodnikach i parkach...
Miałam jechać do Jaworzna ale skręciłam w Wojska Polskiego i przez Sosnowiec popedaliłam do domku.
Ale leciały epitety jak weszłam do domku... moje stopy ałłłłłłłłłłąaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :) ©
- DST 39.67km
- Teren 8.00km
- Czas 02:11
- VAVG 18.17km/h
- VMAX 31.44km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., W oczojebnej kamizelce
Goździki, rajstopy czyli 8 marca!!!
Life it seems, will fade away
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters no one else
I have lost the will to live
Simply nothing more to give
There is nothing more for me
Need the end to set me free
Things are not what they used to be
Missing one inside of me
Deathly lost, this can't be real
Cannot stand this hell I feel
Emptiness is filing me
To the point of agony
Growing darkness taking dawn
I was me, but now He's gone
No one but me can save myself, but it to late
Now I can't think, think why I should even try
Yesterday seems as though it never existed
Death Greets me warm, now I will just say good-bye
Dzisiaj słysząc w Antyradio znany kawałek zespołu Metallica przypomniałam sobie, że na płytce „Ride the lighting” był taki fajny kawałek, który kiedyś wałkowałam...
Pogooglowałam, pojutubowałam i go znalazłam ;)
Tekst – odpowiedni do mojego nastroju, a muzyczka… rewelacja :)
Wczoraj, Koleżanka, która podwoziła mnie z pracy powiedziała: „To jutro też podwiozę Cię do pracy. Pogoda jest paskudna”. Zgodziłam się.
Dzisiaj rano wyjrzałam przez okno: mokro, zimno i stwierdziłam, że jedyna słuszna decyzja to…
… jazda do pracy rowerem :D
Mapogooglowalam i wymyśliłam, że pojadę do pracy „na skróty” czyli przez Nikiszowiec oglądając parę ciekawych miejsc i rzeczy.
Niestety ilość rzeczy do zrobienia, jak zwykle, jest przeciwproporcjonalna do ilości pozostałego czasu do wyjazdu…
No i wyjechałam za późno do pracy. Pojechałam więc standardowo (standard numer1).
W sumie to i dobrze, bo później dowiedziałam się, że miałabym reprymendę od mojego Rowerowego Partnera, że pojechałam tam bez Niego.
Jak jechałam do pracy to na odcinku około 300 metrów (od AE do stacji benzynowej) minęłam się aż z dwoma bikerami – dzień wolny – pedaliści wyszli popedałować – 3 stawy w Katowicach jednak są oblegane przez Bikerów.
Wchodząc do pracy – bardzo miła niespodzianka. Dyżuruje Nowy Pan Ochroniarz, który nie tylko miło zagaduje ale nawet otwiera mi drzwi – nie muszę się z rowerem szamotać od czytnika, do klamki itp. i wita mnie słowami: „O dzień dobry! Pani kolarz z Dąbrowy przyjechała”. Dodatkowo pochwalił się, że też jeździ na rowerze :D
Wchodząc do kuchni następna niespodzianka…
Hehehehehhe, mam nadzieję, że jak otworzę pocztę to nie znajdę w niej maila: „Z najlepszymi życzeniami na Dzień Kobiet … – proszę sobie wziąć po kwiatku z kuchni”.
Maila nie było… uff, chociaż byłby to oryginalny prezent :]
Siedząc w pracy prawie płakałam, gdy promienie słońca grzały moje plecy przez okno… no cóż, niestety.
Powrót z pracy... późno po 22:10 (zagadałam się z Kumpelą o Harleyach i takich tam (maniaczka motocykli - praktykująca) i w deszczu (deszczyku) ze śniegiem ;/
Ale i tak było fajnie :)
Dziękuję wszystkim pedalistom i nie-pedalistom za smsy z życzeniami ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters no one else
I have lost the will to live
Simply nothing more to give
There is nothing more for me
Need the end to set me free
Things are not what they used to be
Missing one inside of me
Deathly lost, this can't be real
Cannot stand this hell I feel
Emptiness is filing me
To the point of agony
Growing darkness taking dawn
I was me, but now He's gone
No one but me can save myself, but it to late
Now I can't think, think why I should even try
Yesterday seems as though it never existed
Death Greets me warm, now I will just say good-bye
Dzisiaj słysząc w Antyradio znany kawałek zespołu Metallica przypomniałam sobie, że na płytce „Ride the lighting” był taki fajny kawałek, który kiedyś wałkowałam...
Pogooglowałam, pojutubowałam i go znalazłam ;)
Tekst – odpowiedni do mojego nastroju, a muzyczka… rewelacja :)
Wczoraj, Koleżanka, która podwoziła mnie z pracy powiedziała: „To jutro też podwiozę Cię do pracy. Pogoda jest paskudna”. Zgodziłam się.
Dzisiaj rano wyjrzałam przez okno: mokro, zimno i stwierdziłam, że jedyna słuszna decyzja to…
… jazda do pracy rowerem :D
Mapogooglowalam i wymyśliłam, że pojadę do pracy „na skróty” czyli przez Nikiszowiec oglądając parę ciekawych miejsc i rzeczy.
Niestety ilość rzeczy do zrobienia, jak zwykle, jest przeciwproporcjonalna do ilości pozostałego czasu do wyjazdu…
No i wyjechałam za późno do pracy. Pojechałam więc standardowo (standard numer1).
W sumie to i dobrze, bo później dowiedziałam się, że miałabym reprymendę od mojego Rowerowego Partnera, że pojechałam tam bez Niego.
Jak jechałam do pracy to na odcinku około 300 metrów (od AE do stacji benzynowej) minęłam się aż z dwoma bikerami – dzień wolny – pedaliści wyszli popedałować – 3 stawy w Katowicach jednak są oblegane przez Bikerów.
Wchodząc do pracy – bardzo miła niespodzianka. Dyżuruje Nowy Pan Ochroniarz, który nie tylko miło zagaduje ale nawet otwiera mi drzwi – nie muszę się z rowerem szamotać od czytnika, do klamki itp. i wita mnie słowami: „O dzień dobry! Pani kolarz z Dąbrowy przyjechała”. Dodatkowo pochwalił się, że też jeździ na rowerze :D
Wchodząc do kuchni następna niespodzianka…
Dzień Kobiet© kosma100
Hehehehehhe, mam nadzieję, że jak otworzę pocztę to nie znajdę w niej maila: „Z najlepszymi życzeniami na Dzień Kobiet … – proszę sobie wziąć po kwiatku z kuchni”.
Maila nie było… uff, chociaż byłby to oryginalny prezent :]
Róże - troszkę im się padnęło ;-)© kosma100
Siedząc w pracy prawie płakałam, gdy promienie słońca grzały moje plecy przez okno… no cóż, niestety.
Powrót z pracy... późno po 22:10 (zagadałam się z Kumpelą o Harleyach i takich tam (maniaczka motocykli - praktykująca) i w deszczu (deszczyku) ze śniegiem ;/
Ale i tak było fajnie :)
Dziękuję wszystkim pedalistom i nie-pedalistom za smsy z życzeniami ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
- DST 33.52km
- Czas 01:50
- VAVG 18.28km/h
- VMAX 31.97km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 marca 2009
Kategoria Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy, In the rain..., W oczojebnej kamizelce
Niekoniecznie po bułki
Nie jestem stąd
Tu mnie wrzucono
Pewnego dnia
By żywcem zjeść
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu mnie zabito
Pewnego dnia
By zabić znów
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu moje życie
Jest nieobecne
Prawdziwa miłość
Jest niepodobna
Tu mnie wrzucono
Bym sam na sam
Na resztę świata
Zupełnie sam
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja
To moja zemsta
To moja walka
Moja nadzieja
Że nie jestem stąd
Nie z tego świata
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja,
To moja zemsta.
Pojechałam do LIDL-a, z myślą zakupu torebki podsiodłowej...
Kupiłam "ciut" więcej :)
Zastanawiam się jeszcze nad tym:
W sumie sakwy już mam ale te są pojemniejsze... o wiele :D :D :D
Już wiem co kupię za tydzień :))) Będą w sam raz na rower jak będzie padać, hihihi :D :D :D
Naładowana pozytywnymi wibracjami, po zakupach w LIDLu, poszperałam w Internecie i wymyśliłam trasę „na skróty” do pracy :)
Droga z domku do pracy to około 16 km, dzisiaj wyszło mi 31,87 km :)
Pojechałam przez Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie do Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich.
Tam, w Parku Górnik obejrzałam Pałac Rheinbabenów (nazywany również Zameczkiem).
(zdjęcie – reklama Fiata, szkoda, że nie wartburga ;p).
Niech żyje nam górniczy stan.
Takie tam ozdóbki.
„Szczęść Boże” – kiedyś Darek opowiadał mi o tym przywitaniu jak pedaliliśmy gdzieś tam w siną dal.
Kfiotki w Pałacu.
Następnie zaatakowałam jakąś sztucznie usypaną górkę z drzwiami, nie wiem do czego służy? :D W lato ponoć są tam rozstawione parasole (bądź były kiedyś) i można się ochłodzić zimnym piwkiem :)
Usypana kupa ziemi.
Kupa w całej okazałości (schodki są w standardzie).
Nawet ciekawą „miejscówkę” odkryłam :)
Jak robiłam zdjęcie „miejscówki” to dwóch „Panów” w wieku około 7 lat wdrapywało się na „kupę” i jeden do drugiego mówi: „I patrz robi zdjęcie”. Pewnie wcześniej mówili ”Zobacz baba na rowerze w zimie”. Bo przecież marzanny jeszcze nie topili ;)
Na przeciwległym krańcu Parku mieści się ciekawa, pochodząca z XIX wieku, a wzniesiona zgodnie z panującą wówczas postromantyczną modą na średniowiecze, baszta z okrągłą, zwieńczoną blankami wieżą i ostrołukowymi, gotyckimi oknami. Niestety mocno zaniedbana :(
Ruinki...
Popodziwiałam i popedaliłam dalej.
Obok wieży telewizyjnej do WPKiW.
Tam pofociłam lamy i ruszyłam do pracy, bo już była późna godzina.
Lama albinos
Lama albinos cz. II. „I co się tak gapisz pedałko?!?!?!?!?!?!”
Jechało się super, chociaż niestety da się odczuć zimowe dni bez pedalenia i zimowe wieczory z piwkiem…
Z WPKiW do pracy (Katowice Zawodzie) jechałam cały czas ścieżką rowerową.
Jechało się super, nie przeszkadzali mi nawet drepczący piesi na owej ścieżce… ciekawe kiedy ludzie w końcu się wyedukują w tym temacie?
Chciałabym by z domku (Dąbrowy Górniczej) do pracy (Katowice) była możliwość jechania cały czas po ścieżce rowerowej… no cóż o tym mogę tylko pomarzyć, chyba dopiero moje wnuki będą miały taką możliwość.
Późnym wieczorem – Katowice – Dąbrowa Górnicza.... niestety w deszczu ze śniegiem ;/
P.S. Miałam dzisiaj bardzo śmieszną (tragiczną) sytuację z panią za kierownicą... ale o tym napiszę jak będzie mi się chciało (trzeba dużo opisywać... ale bezmózg totalny albo po prostu imbecylizm zakierownicowy).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
Tu mnie wrzucono
Pewnego dnia
By żywcem zjeść
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu mnie zabito
Pewnego dnia
By zabić znów
By pić moją krew
Nie jestem stąd
Tu moje życie
Jest nieobecne
Prawdziwa miłość
Jest niepodobna
Tu mnie wrzucono
Bym sam na sam
Na resztę świata
Zupełnie sam
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja
To moja zemsta
To moja walka
Moja nadzieja
Że nie jestem stąd
Nie z tego świata
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja,
To moja zemsta.
Pojechałam do LIDL-a, z myślą zakupu torebki podsiodłowej...
Kupiłam "ciut" więcej :)
Szaleństwo zakupów w LIDLU :D© kosma100
Zastanawiam się jeszcze nad tym:
W sumie sakwy już mam ale te są pojemniejsze... o wiele :D :D :D
Już wiem co kupię za tydzień :))) Będą w sam raz na rower jak będzie padać, hihihi :D :D :D
Naładowana pozytywnymi wibracjami, po zakupach w LIDLu, poszperałam w Internecie i wymyśliłam trasę „na skróty” do pracy :)
Droga z domku do pracy to około 16 km, dzisiaj wyszło mi 31,87 km :)
Pojechałam przez Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie do Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich.
Tam, w Parku Górnik obejrzałam Pałac Rheinbabenów (nazywany również Zameczkiem).
Pałac Rheinbabenów© kosma100
(zdjęcie – reklama Fiata, szkoda, że nie wartburga ;p).
Niech żyje nam górniczy stan.
Niech żyje nam górniczy stan© kosma100
Takie tam ozdóbki.
Takie tam ozdóbki© kosma100
„Szczęść Boże” – kiedyś Darek opowiadał mi o tym przywitaniu jak pedaliliśmy gdzieś tam w siną dal.
Szczęść Boże© kosma100
Kfiotki w Pałacu.
Kfiotki© kosma100
Następnie zaatakowałam jakąś sztucznie usypaną górkę z drzwiami, nie wiem do czego służy? :D W lato ponoć są tam rozstawione parasole (bądź były kiedyś) i można się ochłodzić zimnym piwkiem :)
Usypana kupa ziemi.
Tajemne wrota© kosma100
Kupa w całej okazałości (schodki są w standardzie).
Kupa ziemii w całej okazałości ;)© kosma100
Nawet ciekawą „miejscówkę” odkryłam :)
Miejscówka© kosma100
Jak robiłam zdjęcie „miejscówki” to dwóch „Panów” w wieku około 7 lat wdrapywało się na „kupę” i jeden do drugiego mówi: „I patrz robi zdjęcie”. Pewnie wcześniej mówili ”Zobacz baba na rowerze w zimie”. Bo przecież marzanny jeszcze nie topili ;)
Na przeciwległym krańcu Parku mieści się ciekawa, pochodząca z XIX wieku, a wzniesiona zgodnie z panującą wówczas postromantyczną modą na średniowiecze, baszta z okrągłą, zwieńczoną blankami wieżą i ostrołukowymi, gotyckimi oknami. Niestety mocno zaniedbana :(
"Prawdziwy zamek"© kosma100
Ruinki...
Ruiny...© kosma100
Popodziwiałam i popedaliłam dalej.
Obok wieży telewizyjnej do WPKiW.
Tam pofociłam lamy i ruszyłam do pracy, bo już była późna godzina.
Lamy© kosma100
Lama albinos
Lama albinos© kosma100
Lama albinos cz. II. „I co się tak gapisz pedałko?!?!?!?!?!?!”
Lama biała© kosma100
Jechało się super, chociaż niestety da się odczuć zimowe dni bez pedalenia i zimowe wieczory z piwkiem…
Z WPKiW do pracy (Katowice Zawodzie) jechałam cały czas ścieżką rowerową.
Jechało się super, nie przeszkadzali mi nawet drepczący piesi na owej ścieżce… ciekawe kiedy ludzie w końcu się wyedukują w tym temacie?
Chciałabym by z domku (Dąbrowy Górniczej) do pracy (Katowice) była możliwość jechania cały czas po ścieżce rowerowej… no cóż o tym mogę tylko pomarzyć, chyba dopiero moje wnuki będą miały taką możliwość.
Późnym wieczorem – Katowice – Dąbrowa Górnicza.... niestety w deszczu ze śniegiem ;/
P.S. Miałam dzisiaj bardzo śmieszną (tragiczną) sytuację z panią za kierownicą... ale o tym napiszę jak będzie mi się chciało (trzeba dużo opisywać... ale bezmózg totalny albo po prostu imbecylizm zakierownicowy).
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
- DST 48.92km
- Czas 02:43
- VAVG 18.01km/h
- VMAX 41.51km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 marca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), W oczojebnej kamizelce, Czarna lista kierowców bałwanów
Wyjście z zimowego marazmu...
Och! Jak przyjemnie...
jechać sobie na rowerze :D
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku pojechałam do pracy na rowerze.
Było super, chyba w końcu uda mi się wyjść z dziwnego stanu - spania po 11-12 godzin, nic-nierobienia, dołowania się itp. :D
Trasa standardowa (standard numer 1) :)
Dąbrowa Górnicza Mydlice - Sosnowiec Makro - Sosnowiec Centrum - Stawiki - Zawodzie - praca.
Nie obeszło się bez "przygody" z kierowcą - baranem.
W centrum Sosnowca jadę sobie na swiatłach przy ślimaku a tu jakiś baran w Wartburgu wyprzedził mnie zachowując odstęp kilkunastocentymetrowy i zajeżdżając mi drogę :(((
Niestety ten Pan zatrzymał się dalej na chodniku...
Podjechałam i pytam się grzecznie: "Czy wie Pan jaki odstęp należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty? Chyba Pan nie wie bo o mały włos potrąciłby mnie Pan".
Na to baran: "Do lasu jeździć a nie po drogach! To jest droga ekspresowa!!!"
No w tym momencie to mi gościu podniósł ciśnienie!!!
Wyśmiałam go i powiedziałam, żeby poszedł na ponowny kurs prawa jazdy skoro nie rozróżnia typów dróg!!!! I bezczelnie wyjęłam aparat i sfociłam jego samochód razem z właścicielem, myślałam, że mnie pobije.
Tu fotografowałam ulicę w centrum Sosnowca... ktoś wychodzi z auta...
Tu fotografowałam schody od sklepu... ktoś wyszedł z auta ;]
I potwierdziła się moja reguła... jeśli ktoś wykona "manewr życia" za kierownicą, to jest:
1. Dziadkiem w kapeluszu (albo z innym nakryciem głowy);
2. Babą;
3. Kierowcą Tico... albo jakiegokolwiek Daewoo...
Wiem, że to może nic nie daje ale nadal bedę tak postepować - najpierw tłumaczyć a później focić i umieszczać na blogu. Jeszcze przydała by mi się naklejka: "O swoich umiejętnosciach za kierownicą możesz poczytać: www.kosma100.bikestats.pl"
Przed stawikami stał patrol policji, juz miałam podjechać ale jakoś mi się odwidziało...
Stawiki w Sosnowcu... łabędzie i kaczki mają już wodę do pływania ;)
Te łabędzie na pierwszym planie coś kombinują... a "szczekały" jak psy ;D
Jechało sie super :) Jeszcze czeka mnie wieczorny powrót do domku :)
I jaka średnia mi wyszła... normalnie nie mogę uwierzyć :D
Z pracy... już gorzej... w deszczu... w krótkich rękawiczkach, z mokrymi (po 10 minutach) butami, nie widząc dziur... adrenalina rozgrzała mnie od pasa w górę... ale i tak było super ;)))
P.S. I mam gdzieś kogo fotografuję, żyję w wolnym kraju i jak ktoś wejdzie mi w obiektyw to go nie wytnę... a swoję zdanie mogę napisać ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
jechać sobie na rowerze :D
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku pojechałam do pracy na rowerze.
Było super, chyba w końcu uda mi się wyjść z dziwnego stanu - spania po 11-12 godzin, nic-nierobienia, dołowania się itp. :D
Trasa standardowa (standard numer 1) :)
Dąbrowa Górnicza Mydlice - Sosnowiec Makro - Sosnowiec Centrum - Stawiki - Zawodzie - praca.
Nie obeszło się bez "przygody" z kierowcą - baranem.
W centrum Sosnowca jadę sobie na swiatłach przy ślimaku a tu jakiś baran w Wartburgu wyprzedził mnie zachowując odstęp kilkunastocentymetrowy i zajeżdżając mi drogę :(((
Niestety ten Pan zatrzymał się dalej na chodniku...
Podjechałam i pytam się grzecznie: "Czy wie Pan jaki odstęp należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty? Chyba Pan nie wie bo o mały włos potrąciłby mnie Pan".
Na to baran: "Do lasu jeździć a nie po drogach! To jest droga ekspresowa!!!"
No w tym momencie to mi gościu podniósł ciśnienie!!!
Wyśmiałam go i powiedziałam, żeby poszedł na ponowny kurs prawa jazdy skoro nie rozróżnia typów dróg!!!! I bezczelnie wyjęłam aparat i sfociłam jego samochód razem z właścicielem, myślałam, że mnie pobije.
Tu fotografowałam ulicę w centrum Sosnowca... ktoś wychodzi z auta...
Palant za kierownicą© kosma100
Tu fotografowałam schody od sklepu... ktoś wyszedł z auta ;]
Palant za kierownicą cz. II© kosma100
I potwierdziła się moja reguła... jeśli ktoś wykona "manewr życia" za kierownicą, to jest:
1. Dziadkiem w kapeluszu (albo z innym nakryciem głowy);
2. Babą;
3. Kierowcą Tico... albo jakiegokolwiek Daewoo...
Wiem, że to może nic nie daje ale nadal bedę tak postepować - najpierw tłumaczyć a później focić i umieszczać na blogu. Jeszcze przydała by mi się naklejka: "O swoich umiejętnosciach za kierownicą możesz poczytać: www.kosma100.bikestats.pl"
Przed stawikami stał patrol policji, juz miałam podjechać ale jakoś mi się odwidziało...
Stawiki w Sosnowcu... łabędzie i kaczki mają już wodę do pływania ;)
Stawiki© kosma100
Te łabędzie na pierwszym planie coś kombinują... a "szczekały" jak psy ;D
łabędzie© kosma100
Jechało sie super :) Jeszcze czeka mnie wieczorny powrót do domku :)
I jaka średnia mi wyszła... normalnie nie mogę uwierzyć :D
Z pracy... już gorzej... w deszczu... w krótkich rękawiczkach, z mokrymi (po 10 minutach) butami, nie widząc dziur... adrenalina rozgrzała mnie od pasa w górę... ale i tak było super ;)))
P.S. I mam gdzieś kogo fotografuję, żyję w wolnym kraju i jak ktoś wejdzie mi w obiektyw to go nie wytnę... a swoję zdanie mogę napisać ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 33.44km
- Czas 01:45
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 39.36km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 grudnia 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :)
Na skróty... przez rok 2008
Na skróty... przez rok 2008
Do pracy - Dąbrowa Górnicza - Katowice - na skróty (z pomocą PKP).
Mroźno...
Życzę wszystkim Bikestatsowiczom Szczęśliwego Nowego Roku 2009 oraz szampańskiej zabawy Sylwestrowej.
Chciałabym by każdy dzień sprawiał mi przyjemność, chciałabym być pewna swoich decyzji, chciałabym dążyć do celów nie zniechęcając się, chciałabym być szczęśliwa dalej będąc sobą.
Moje postanowienia:
- jeździć systematycznie na rowerze (fajnie by było osiągnąć 15000);
- przeżyć wspaniałe chwile na Borholmie i w Danii;
- zmieścić się w bluzkę od Kudłatej;
- uczestniczyć we wszystkich Rajdach wchodzących w skład Pucharu Polski w Rowerowych Maratonach na Orientację
- może jeszcze coś dopiszę :)
Dopiszę - jak wrócę do domku po Sylwestrowo - Noworocznych wojażach :)))
Po pracy Katowice - Zabrze - Helenka na skróty :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Do pracy - Dąbrowa Górnicza - Katowice - na skróty (z pomocą PKP).
Mroźno...
Życzę wszystkim Bikestatsowiczom Szczęśliwego Nowego Roku 2009 oraz szampańskiej zabawy Sylwestrowej.
Chciałabym by każdy dzień sprawiał mi przyjemność, chciałabym być pewna swoich decyzji, chciałabym dążyć do celów nie zniechęcając się, chciałabym być szczęśliwa dalej będąc sobą.
Moje postanowienia:
- jeździć systematycznie na rowerze (fajnie by było osiągnąć 15000);
- przeżyć wspaniałe chwile na Borholmie i w Danii;
- zmieścić się w bluzkę od Kudłatej;
- uczestniczyć we wszystkich Rajdach wchodzących w skład Pucharu Polski w Rowerowych Maratonach na Orientację
- może jeszcze coś dopiszę :)
Dopiszę - jak wrócę do domku po Sylwestrowo - Noworocznych wojażach :)))
Po pracy Katowice - Zabrze - Helenka na skróty :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 6.55km
- Czas 00:37
- VAVG 10.62km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 grudnia 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Rankiem niespodzianka - ciuchy,
Rankiem niespodzianka - ciuchy, które rozwiesiłam wczoraj wieczorem kompletnie mokre na krzesłach przez noc zdążyły wyschnąć :)
Super! Przynajmniej nie będę musiała wkładać na siebie mokrych ciuchów (niezbyt przyjemne uczucie).
To co, że po 2 minutach jazdy w deszczu i po mokrej ulicy ciuchy z powrotem będą mokre.
Zaczynam nabierać coraz większego lęku przed jazdą po ruchliwych ulicach.
Dzisiaj naprawdę się bałam - jazda w deszczu, po ciemku, po ruchliwej drodze... Wiedząc jacy bezmyślni i bezmózgowi są niektórzy kierowcy naprawdę zaczynam się bać...
Ale dojechałam, cała i zdrowa aczkolwiek przemoczona do suchej nitki i dzięki temu przemarznięta, do domku :)
W domku herbata z miodem i cytryn ą i do łóżka.
Dzisiaj mnie czeka pracowity dzień, więc muszę trochę zregenerować siły.
Wieczorem Mydlice - Manhattan.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Super! Przynajmniej nie będę musiała wkładać na siebie mokrych ciuchów (niezbyt przyjemne uczucie).
To co, że po 2 minutach jazdy w deszczu i po mokrej ulicy ciuchy z powrotem będą mokre.
Zaczynam nabierać coraz większego lęku przed jazdą po ruchliwych ulicach.
Dzisiaj naprawdę się bałam - jazda w deszczu, po ciemku, po ruchliwej drodze... Wiedząc jacy bezmyślni i bezmózgowi są niektórzy kierowcy naprawdę zaczynam się bać...
Ale dojechałam, cała i zdrowa aczkolwiek przemoczona do suchej nitki i dzięki temu przemarznięta, do domku :)
W domku herbata z miodem i cytryn ą i do łóżka.
Dzisiaj mnie czeka pracowity dzień, więc muszę trochę zregenerować siły.
Wieczorem Mydlice - Manhattan.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 22.34km
- Czas 01:21
- VAVG 16.55km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 grudnia 2008
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Do pracy / z pracy, In the fog..., W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie bły
Chyba założę nową kategorię: "Czarna lista bałwanów za kierownicą".
Dzisiaj na pierwszym miejscu wpisana by była pani kierująca intensywnie żółtą Skodą Felicią o numerach rejestracyjnych SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie błyskawiczna reakcja z mojej strony. Aż strach się bać co by było gdybym nie czytała w jej myślach, o ile ta kobieta w ogóle jest w stanie myśleć, czy tylko iloraz jej inteligencji pozwala jej nie srać pod siebie i nie dziobać wokoło.
Pech chciał, że pani zatrzymała się na czerwonym świetle... możecie sobie wyobrazić co zrobił Kosmacz ;p
Pani na moje zarzuty, że jeśli jest ślepa albo nie potrafi jeździć to niech siedzi w domu albo jeździ autobusem, bo dwa razy na odcinku 200 metrów zmiażdżyła by mnie odpowiedziała: "Bo trzeba bokiem jeździć"
Bokiem to chodzą kraby...
Przed 11:00 do pracy - standardowo :)
Dziura Kosmacza - reaktywacja
Podtytuł ten nie ma nic wspólnego z tym, że wczoraj pojechałam na pkp :D
Wracając z pracy zobaczyłam, że "moja" dziura, przez którą nieźle się poobijałam, a która została naprawiona znowu jest groźna - fotę może zrobię w czwartek.
Po 20:00 - powrót z pracy, koło stawików włączyłam czołówkę i wyciągnęłam oczoj.... kamizelkę - tutaj zaczęłam podróż we mgle ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Dzisiaj na pierwszym miejscu wpisana by była pani kierująca intensywnie żółtą Skodą Felicią o numerach rejestracyjnych SJ 01133
Pani przeszła wszelkie granice - na odcinku 200 metrów dwa razy by mnie potrąciła i uratowała mnie tylko i wyłącznie błyskawiczna reakcja z mojej strony. Aż strach się bać co by było gdybym nie czytała w jej myślach, o ile ta kobieta w ogóle jest w stanie myśleć, czy tylko iloraz jej inteligencji pozwala jej nie srać pod siebie i nie dziobać wokoło.
Pech chciał, że pani zatrzymała się na czerwonym świetle... możecie sobie wyobrazić co zrobił Kosmacz ;p
Pani na moje zarzuty, że jeśli jest ślepa albo nie potrafi jeździć to niech siedzi w domu albo jeździ autobusem, bo dwa razy na odcinku 200 metrów zmiażdżyła by mnie odpowiedziała: "Bo trzeba bokiem jeździć"
Bokiem to chodzą kraby...
Przed 11:00 do pracy - standardowo :)
Dziura Kosmacza - reaktywacja
Podtytuł ten nie ma nic wspólnego z tym, że wczoraj pojechałam na pkp :D
Wracając z pracy zobaczyłam, że "moja" dziura, przez którą nieźle się poobijałam, a która została naprawiona znowu jest groźna - fotę może zrobię w czwartek.
Po 20:00 - powrót z pracy, koło stawików włączyłam czołówkę i wyciągnęłam oczoj.... kamizelkę - tutaj zaczęłam podróż we mgle ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 16.11km
- Teren 1.00km
- Czas 00:52
- VAVG 18.59km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 grudnia 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Masakra ciąg dalszy, czyli co nas nie zabije, to nas wzmocni
Masakra ciąg dalszy, czyli co nas nie zabije, to nas wzmocni
Po niewyspanej nocy z czwartku na piątek, lekko nieprzespanej nocy piątkowo - sobotniej, w ogóle nieprzespanej nocy Mini Masakrowej z soboty na niedzielę oraz ciężkiej nocki w pracy niedzielno - poniedziałkowej nadszedł czas by popedalić do domku...
Ciężko, bardzo ciężko się jechało.
Niewyspanie to raz, dwa to tragiczny stan mojego czarnego rumaka... ubłocony z zardzewiałym łańcuchem, z nie kręcącym się do tyłu łańcuchem... po prostu masakra.
Nie dość, że świerszcz to jeszcze nie mogę kręcić pedałem do tyłu - zawija łańcuch (może ktoś wie jaka jest tego przyczyna? tylko brud czy coś jeszcze????)
Ale dotarłam.
Zawsze narzekam na kierowców - baranów ale dzisiaj ponarzekam na rowerzystę - idiotę.
Wracam po 6:00 z pracy, ciemno jak diabli, jadę przy stawikach w Sosnowcu (ciemno do potęgi en-tej) a tu z naprzeciwka jedzie samochód i trąbi jakieś 5 sekund, myślę sobie: "idiota".... Ale po paru sekundach już wiem dlaczego trąbił - wyprzedzał rowerzystę, który był ubrany na czarno i nie miał lampek!!!!!!!!!!!!!!! MASAKRA, bezmyślność i kretynizm. Ja, na miejscu tego kierowcy zatrzymałabym się i wklepała temu rowerzyście ;)
A oto fota z mojego powrotu do domku z Mini Masakry Nocnej (dzięki Partnerze):
Relacje z Mini Nocnej Masakry do poczytania i obejrzenia:
Relacja WrocNam-a
Relacja Młynarza
Relacja Galena
Relacja Kosmacza
Po południu na Manhattan - z prezentami dla Ani i Marty :) i z powrotem.
Wieczorem na angielski (w deszczu), potem do Znajomych a na koniec na pkp i do domku :)
Byłam grzeczna - dostałam jeszcze jeden prezent od Mikołaja :D
P.S. Łańcuch już działa - wykruszył się chyba :D :D :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Po niewyspanej nocy z czwartku na piątek, lekko nieprzespanej nocy piątkowo - sobotniej, w ogóle nieprzespanej nocy Mini Masakrowej z soboty na niedzielę oraz ciężkiej nocki w pracy niedzielno - poniedziałkowej nadszedł czas by popedalić do domku...
Ciężko, bardzo ciężko się jechało.
Niewyspanie to raz, dwa to tragiczny stan mojego czarnego rumaka... ubłocony z zardzewiałym łańcuchem, z nie kręcącym się do tyłu łańcuchem... po prostu masakra.
Nie dość, że świerszcz to jeszcze nie mogę kręcić pedałem do tyłu - zawija łańcuch (może ktoś wie jaka jest tego przyczyna? tylko brud czy coś jeszcze????)
Ale dotarłam.
Zawsze narzekam na kierowców - baranów ale dzisiaj ponarzekam na rowerzystę - idiotę.
Wracam po 6:00 z pracy, ciemno jak diabli, jadę przy stawikach w Sosnowcu (ciemno do potęgi en-tej) a tu z naprzeciwka jedzie samochód i trąbi jakieś 5 sekund, myślę sobie: "idiota".... Ale po paru sekundach już wiem dlaczego trąbił - wyprzedzał rowerzystę, który był ubrany na czarno i nie miał lampek!!!!!!!!!!!!!!! MASAKRA, bezmyślność i kretynizm. Ja, na miejscu tego kierowcy zatrzymałabym się i wklepała temu rowerzyście ;)
A oto fota z mojego powrotu do domku z Mini Masakry Nocnej (dzięki Partnerze):
Relacje z Mini Nocnej Masakry do poczytania i obejrzenia:
Relacja WrocNam-a
Relacja Młynarza
Relacja Galena
Relacja Kosmacza
Po południu na Manhattan - z prezentami dla Ani i Marty :) i z powrotem.
Wieczorem na angielski (w deszczu), potem do Znajomych a na koniec na pkp i do domku :)
Byłam grzeczna - dostałam jeszcze jeden prezent od Mikołaja :D
P.S. Łańcuch już działa - wykruszył się chyba :D :D :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 34.32km
- Teren 1.00km
- Czas 02:28
- VAVG 13.91km/h
- Aktywność Jazda na rowerze