Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Na trzech kółkach :)

Dystans całkowity:2823.65 km (w terenie 265.00 km; 9.39%)
Czas w ruchu:178:28
Średnia prędkość:15.82 km/h
Maksymalna prędkość:45.30 km/h
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:94.12 km i 5h 56m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 1 czerwca 2009 Kategoria Bornholm 2009, Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)

Operacja Bornholm - Dzień 5

Operacja Bornholm - Dzień 5 - Dzień Dziecka

Dziś Dzień Dziecka. Mimo wcześniejszych planów wstałam dopiero po 9 obudzona przez Młynarza. Zanim się zebrałam i spakowałam było już po 11-tej. A co? Dzień Dziecka to Dzień Dziecka.

Mówiłam już, że drogi są tu fantastyczne? Zakochałam się w nich. Zakochałam się w tym miejscu. Chyba tu zostanę.

Dziś się spaliłam.

Dzisiejsza trasa: Stahlbrode - Reinberg - Brandshagen - Stralsund - Parow - Klausdorf - Hohendorf - Bisdorf - Barth - Zingst - Prerow - Wieck - Born

A o drogach mówiłam już? Jestem w nich zakochana :)


[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]

<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->

  • DST 118.08km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:10
  • VAVG 16.48km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 maja 2009 Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)

Operacja Bornholm - Dzień 4

Operacja Bornholm - Dzień 4 - Yellow Submarine

Wstaję przed 8-mą. Za późno, jutro trzeba się poprawić.

Jadę. Rewelacyjne trasy rowerowe. Tylko trzeba im ufać. Jak było jechać prosto to trzeba tak jechać, nawet jak kilka km nie ma żadnych innych znaków. Jak się nie ufa to się nadrabia 2x10km.
Teraz już ufam ;-)

W Peenemünde zastanawiam się czy nie przesiąść się na łódź podwodną. Ale chyba serwis submarinestats.pl jeszcze nie działa... ;)

Dalej Karlshagen - Wolfgast - Freest - Loissin - Neuendorf - Greifswald - Neuenkirchen - Reinberg

Tu trasa skręca ale ja już zaczynam szukać noclegu. W końcu ląduję w Stahlbrode. Nad samą wodą jest pięknie.

Zaczyna mi się podobać życie pod namiotem. Może to jakiś sposób na życie?
Trasy fajne, ale wiem, że będzie ciężko zrealizować cały plan. Ale czy to czemuś szkodzi? :-)

Dziękuję za pozdrowienia SMS-owe i również pozdrawiam Mateuszka.


[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]

<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->





EDIT by Kosma :)


"Kolejny dzień"


Niemieckie ścieżki rowerowe sa super!!!
Tylko trzeba sie przyzwyczaić, że jak nie ma znaku to trzeba jechać "jak prowadzi droga" i nie mieć żadnych wątpliwości.
Ja miałam i dzięki temu albo przez to nadrobiłam troche kilometrów.




Kosze na plaży w Niemczech



Kellysek czeka na swoja panią




Drogi rowerowe w Niemczech... ech bajka :) zachwycają mnie "prostotą dotarcia do celu" jednocześnie urozmaiceniem krajobrazów i nawierzchni.



Przy tych balach jechałam trzy razy - bo nie wierzyłam, że dalej jest szlak... a jednak był...


Takimi drogami to można jechać cały dzień :-)


Jadę do Peenemunde przekonana, że po obejrzeniu U461 pojadę dalej do Freest. Niestety muszę wracać przez Molschow i do Wolgast.

U461






Spotykam też rowerzystów na dachu ;-)



Ach... sama przyjemność :-)



Most zwodzony w Wolgast.





No i wszechobecne wiatraki ;-)


No i te chaty "kryty strzechą" też wszędzie obecne ;-)



I te żaglówki sunące po łąkach ;-)



Nad morzem podziwiam wyczyny kitesurferowców...


... i windsurfingowców ;-)


Morze


Cmentarz obok mijanego kościoła... klimatyczny.


Następna kandydatka na miss BS.


Przerwa na izotonik


To się nazywa rozbudowana sieć dróg rowerowych ;-)


Wieczorny izotonik...
  • DST 124.56km
  • Teren 62.00km
  • Czas 08:04
  • VAVG 15.44km/h
  • VMAX 30.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Operacja Bornholm - Dzień 3

Operacja Bornholm - Dzień 3 - Już w Niemczech

Dziś wczesny wyjazd. Świetnie się jedzie. Do południa mam już 90km za sobą.

W Świnoujściu oczywiście wybieram złą drogę i nadrabiam kilkanaście klientów. Do tego chyba mi ucieka powietrze, a pompka chyba nie do końca działa. Niedobrze, bo gdzie o tej porze coś kupię... A co dopiero za granicą.

Posiłek z browarkiem i od razu lepiej widać... Wszystko jest ok, tylko mi się wydawało.

Dalej już po niemieckiej stronie rewelacyjnym szlakiem, prawie cały czas nad morzem. Fajnie, ale jednak ciężko, już wiem, że będę chyba robiła mniej km-ów niż planowałam.

Kemping w Zinnowitz. Kąpiel i spać :-)

________________________________________________________________________________

Edit by Kosma :)
________________________________________________________________________________

Wyjazd o 4:33. Spałam na ulicy przyjaznej Młynarzowi :)


Poranek w Dźwirzynie


Poranne chmury


O 6:50 jestem już w Niechorzu, gdzie po zakupach w sklepie robię sobie przerwę na śniadanie.
Chcę skonsumować śniadanie nad morzem ale z racji strasznie mocno wiejącego wiatru rezygnuję i siadam na ławeczce „w kółku”.

Kutry w Niechorzu


Wzburzone morze


Całkiem blisko morza – słyszę jego wzburzone fale i jak wychylę głowę to także je widzę ale tu aż tak nie wieje :)
Na liczniku 39,23, czas 2:11.
Śniadanie w Niechorzu.


Latarnia w Niechorzu


A to miejsce mojej dziennej drzemki :-)


Chyba musiałam naprawdę spać jadąc w czwartek, bo drogi gdzie jadłam w czwartek śniadanie do Wisełki w ogóle nie pamiętałam...

Międzyzdroje


W Świnoujściu jadę na nie ten prom co trzeba (jadę dużym promem, który jest oddalony od centrum miasta).
Na promie




Za to droga po przeprawie promowej jak nie w Polsce :-)


Dojeżdżając w końcu do centrum miasta jem pizzę. 119 km na blacie. Wydaje mi się, że mam mało powietrza w kole i pompka nie chce pompować. Po pizzy jednak okazuje się, że powietrza jest w sam raz :)
Po pizzy jadę do Alhbecku.


Tam trochę się gubię na ścieżce rowerowej przy plaży. Myślę, że będzie szła cały czas przy plaży a tymczasem się kończy.

Niemiecki pociąg


To też niemiecki pociąg :)


Ponieważ nie mam mapy nie znajduję ścieżki rowerowej Ahlbech – Flensburg. Jadę drogą rowerową przy drodze 111.


Jedzie się super – co będzie dalej jakby mnie nie obchodzi.
Przed Uckerick spotykam bikera także załadowanego sakwami. Pytam się czy ma mapę, okazuje się, że ma. Więc pytam o drogę rowerową Baltic Coast Cycle Road. Pokazuje mi na mapie i tłumaczy jak mam dojechać, spogląda na moje sakwy i przyczepkę i życzy miłej podróży :)
Odjeżdżam. W sumie po chwili się zorientowałam, że mogłam z nim dłużej pogadać – ciekawe skąd i dokąd jechał?
Słuchając jego wskazówek znajduję w końcu drogę rowerową.


Jest piękna – blisko morza – cały czas słychać fale i czasami je widać, a do tego w lesie.


Teren na całego.


Jedzie się pięknie, chociaż trochę mnie zaczyna zastanawiać czy po takim terenie dam radę przejeżdżać 100-130 km dziennie.
Zobaczymy.
Ścieżka rowerowa prowadząca schodami... co prawda było alternatywne obejście ale też schodami... tam przytrzaskuję sobie palca przyczepką.


Rozanielona jadę i jadę... mijam kolejne campingi nie zatrzymując się w nich.





W końcu (jest godzina 19:00) osiadam na jednym z nich w miejscowości Zinnowitz. Rozbijam namiot, kąpie się, orientuję się, że nie kupiłam nic do jedzenia i do picia. Nie ma w pobliżu żadnego sklepu, a na rower nie chce mi się wsiadać...
Jem bułkę, którą wiozę z Dźwirzyna, a do picia robię sobie witaminę C rozpuszczoną w kranówie.
Piszę relację i idę spać – jutro kolejny dzień i fajnie by było go wcześnie zacząć :)

<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->

  • DST 162.39km
  • Czas 09:56
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 maja 2009 Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :)

Operacja Bornholm - Dzień 2

Operacja Bornholm - Dzień 2 - Męska decyzja

No i du...sza...

Odwołali mi prom z powodu sztormu.

Następny rejs... środa... o ile morze będzie spokojne.

Nie wiem co robić....
Wiem co robić - będzie wyprawa Bornholm bez Bornholmu, tak jak było ognisko bez ogniska.
Jutro skoro świt (o 3:00) wstaję i pedalę znów do Świnoujścia by zacząć wyprawę od końca czyli przez Niemcy do benaska...
Nie chcę liczyć na innych, bo jak widać można liczyć tylko na siebie i swój sprawny rower, mam nadzieję, że chociaż Kellysek mnie nie zawiedzie...

A na Bornholm popłynę z Asiczka, która też jeszcze tam nie była :)

Reszta dnia spędzona w Kołobrzegu i Dźwirzynie.
Wieczorem odwiedził mnie jurasek..., a potem szybko spać bo rano wczesne wstawanie...


____________________________________________________________________
Edit by kosma100
____________________________________________________________________

Idę do sklepu kupić marny kawał chleba i
Babka mówi "O, to znowu wstrętna ty"
Chcę przetrzymać w marnej windzie kilka cichych chwil
Krzywo patrzą się - Nienawidzę ich...

Gniew... mój gniew!!!

U fryzjera wraz z włosami ucinają łeb
Krzyczę krwawiąc, by ktoś uratował mnie
Razem z raną próbowali szybko język zszyć
Znowu uciekłam im, ciągle jestem i...

Będę mówić to co chcę
O tym, co wciąż boli mnie
Krzyknę prosto w oczy ci
Ból, syf dusi mnie
Jestem inna, czuję to
Nie zrozumie mnie już nikt
Wcale nie dbam o to więc
P***** się! Milcz! Giń!

Gniew... Mój gniew!!!

Rośnie we mnie gniew!!!

Gniew... Mój gniew!!!

Został mi mój gniew!!!



Po dospaniu ostatnio niedospanych chwil, zjadłam śniadanko i już miałam wychodzić z mojego ekskluzywnego pokoju gdy zadzwonił telefon.
Patrząc na numer pomyślałam, że może dzwonią z firmy, której wysłałam włosy by uzgodnić ze mną cenę.
Niestety...
To był telefon z Żeglugi Kołobrzeskiej z informacją, że jutrzejszy rejs na Bornholm jest odwołany z powodu sztormu na Bałtyku...
Pani pyta czy przebukować bilet na następny rejs, który jest w środę... odpowiadam, że tak i kończę rozmowę.
ZAŁAMKA...
Czy wszystko musi iść nie po mojej myśli?
Wiem, że takie sytuacje kształtują i wzmacniają charakter ale czy to nie za wiele??? – pogoda, pociąg a teraz statek...
Wkurzona dzwonię do Darka z relacją. Jestem tak wkurzona, że prawie płaczę Mu do słuchawki. Pyta się czy nie żartuję... czy ja kiedykolwiek żartuję? :D
Chwilowo nie mam pojęcia co robić... milion myśli krąży gdzieś w mojej głowie...
Ubieram się i wychodzę... jadę do Kołobrzegu, do kafejki internetowej – muszę posprawdzać połączenia, obmyślić plan co robić.
Samotna jazda na rowerze zawsze sprzyja myśleniu...
Najpierw myślę by jechać gdzieś w Polskę, np. Wybrzeże, odwiedziny u flasha, a następnie Bornholm, Karup i powrót pociągiem...
Postanawiam jednak nie liczyć już na żadne inne środki lokomocji niż rower (bo jak widać od samego początku w tej wyprawie mi nie służą).
Mój plan to odpuszczenie sobie Bornholmu (Będzie wyprawa na Bornholm bez Bornholmu, tak jak było ognisko BS bez ogniska :)) i jechać przez Niemcy do Danii, do benaska i wrócić także przez Niemcy do Polski.
Z kafejki internetowej (jedynej w okolicy) także jestem przepędzona po 40 minutach, bo Pan robi sobie fajrant.
Jadę do biura by odmówić rejs i prosić o przelew pieniędzy za rejs na moje konto.
Pozostaje jeszcze tylko odmówić rezerwację (już zapłaconą) biletu z Ronne do Koge.
Jadę do przedstawicielki Bornholm Traffiken by anulować bilet. Pani jest trochę zajęta próbuje coś anulować na stronie ale jej się nie udaję. Dzwonię więc na numer w Anglii by anulować rejs. Okazuję się, że anulacja biletu kosztuje 40 EUR, gdy tymczasem bilet kosztował coś około 38 EUR... no cóż... kasa poszła sobie w niepamięć.
WNIOSEK: Następnym razem dokonywać rezerwacji u przewoźnika a nie u pośredników!

Następnie wjeżdżam gdzieś w nieznaną drogę rowerową, przez pola i krzaki wyjeżdżam w Grzybowie :-)
Wracam do Dźwirzyna, troszkę objeżdżam Dźwirzyno, jadę nad Kanał Resko – straszny wiatr i sztorm – podobno 8 w skali Beauforta, jem obiad i wracam na kwaterę.
Miałam plany by jechać nad morze, na plażę, poleżeć na karimacie i zaplanować trasę ale strasznie wieje – zostaje w ogródku, gdzie odwiedza mnie Jurasek.
Czas szybko mija przy miłej pogawędce – wielkie dzięki Jurasku za wszystko :-)

Po pożegnaniu idę zaraz spać (chyba gdzieś około 20:00) – zbieram siły na jutro :)

No i fotki:

Kołobrzeg
Kołobrzeg © kosma100


Kamienice w Kołobrzegu © kosma100


Ta Monika, w odróżnieniu ode mnie pływa...
Monika :-) © kosma100


A tym statkiem miałam popłynąć jutro na Bornholm :( - zdrajca!!!
Statek pasażerski Jantar © kosma100


Most w Dźwirzynie
Most w Dźwirzynie © kosma100


Kanał Resko
Kanał Resko © kosma100


Kanał Resko w Dźwirzynie - ujście do morza © kosma100


Morze
Morze © kosma100


Kellysek nad morzem © kosma100


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©


<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->


  • DST 41.99km
  • Czas 02:38
  • VAVG 15.95km/h
  • VMAX 26.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 maja 2009 Kategoria Bornholm 2009, Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)

Operacja Bornholm - Dzień 1

Operacja Bornholm - Dzień 1 - Śpiąca Królewna

Po nieprzespanej nocy w pociągu Świnoujście przywitało mnie chłodem i deszczem.

Początkowo rowerówką R10 ale nie zachwyca mnie. Dużo piachu. Wybieram własną drogę. W sumie to nie wiem co bardziej męczące, piach, deszcz czy... brak snu. Zaczynam odpływać. Pierwszy raz chyba na rowerze zaczynam usypiać.

To nie ma sensu. Za Wisełką (po niecałych 34km) koniec. Rozbijam namiot i idę spać. 1,5 godziny snu i budzi mnie duchota... Trochę odpoczęłam.

Jadę dalej. Mała zmiana planów, zamiast namiotu dziś nocleg pod dachem (Jurasek, dzięki za pomoc w znalezieniu kwatery). Ale najpierw trzeba dojechać do Dźwirzyna. Pewnie by było szybciej gdybym patrzyła na mapę i nie wyjechała złą drogą z Trzebiatowa. 12km w plecy.

Jurasek chyba się zdziwił widząc mnie w krótkim rękawku, ale musiałam się pochwalić bikestatsową koszulką dostarczoną mi w ostatniej chwili przez blase'a :-)

Pora spać. Rano będę martwiła się co się stało z lewym SPD - nie chce się wypinać.

Dodam jeszcze, że z Juraskiem jedyny kontakt jaki miałam to telefon, a telefon padł mi około 17:00 :D :D :D
No cóż... zaczepiłam po drodzę chłopaka z dziewczyną i pożyczyli mi na chwilę aparatu, włożyłam moją kartę i jakoś się udało :D

Ciekawe co jeszcze może się wydarzyć???

Mój Nadworny Kronikarz tak dokładnie opisał ten dzień, że chyba dodam tylko zdjęcia :-)

No może jeszcze tylko dopowiem, że naprawdę usypiałam jadąc na rowerze!!!

Świnoujście – prom
Świnoujście © kosma100


Szlak Fortyfikacji Twierdzy Świnoujście – Bateria Brzegowa (1909 – 1910).
Świnoujście - Szlak Fortyfikacji Twierdzy Świnoujście - Bateria Brzegowa 1909 - 1910 r. © kosma100


Forty
Forty w Świnoujściu © kosma100


Pogoda nie rozpieszcza – cały czas siąpi... :\
Latarnia w Świnoujściu
Latarnia w Świnoujściu © kosma100


Droga R10
Droga R10 ze Świnoujścia © kosma100


Namiot – jak się obudziłam to już było piękne słońce i ja byłam wyspana – żyć, nie umierać!!! Można pedalić dalej ;-)
Namiot © kosma100


Kellysek przed namiotem.
Kellysek przypięty do drzewa © kosma100


Łysy Kosmacz ze swoim wyprawowym dobytkiem ;-)
Łysy Kosmacz z przyczepką © kosma100


Most zwodzony w Dziwnowie.
Most zwodzony w Dźwirzynie © kosma100


Morze szaleje...
Szalejące morze © kosma100


Niespokojne morze...
Bałtyk niespok © kosma100


Trzęsacz – ale wybetonowali okolice :/
Trzesacz © kosma100


Prawie jak Bornholm...
Wiatrak © kosma100


Prawie jak Raj dla Rowerzystów ;) – droga z Trzebiatowa...
droga rowerowa © kosma100



<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->

  • DST 128.51km
  • Czas 07:16
  • VAVG 17.68km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na górę Żar - bez żaru ale za to z przyczepką i w deszczu

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam

Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten

Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam

Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam


Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.

Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Piękny pies Gero © kosma100


Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar

Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Ruina w Kozubniku © kosma100


Ruiny w Kozubniku © kosma100


Kozubnik - ruina © kosma100


Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
Zapora w Porąbce © kosma100


A przyczepka moknie...
A przyczepka moknie... © kosma100


Porąbka © kosma100


Takie widoki czekają na mnie:
Parujące góry © kosma100


Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Góra Żar - mój dzisiejszy cel © kosma100


Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100


Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100



Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)

Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Na górze Żar © kosma100


Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Popas © kosma100


Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.

Zapora Tresna © kosma100


Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.

Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Fajny sprzęt :) © kosma100


Na peronie...
W oczekiwaniu na pociąg © kosma100


Profil trasy:


Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.

Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...

A w przesyłce:
Przesyłka © kosma100


Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?

Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 61.37km
  • Czas 04:04
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ride the lighting w Beskidach

Tam na dole zostało,
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...


Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)

Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.

W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Dworzec PKP w Żywcu © kosma100


Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.

Jezioro Żywieckie
Jezioro Żywieckie © kosma100


W drodze na przełęcz Kocierską
W drodze na przełęcz Kocierską © kosma100


Potok w Beskidach © kosma100


Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.

Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Podjazd na Przełęcz Kocierską © kosma100


Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.

Kocierz
Kocierz © kosma100


Kellysek z przyczepką w Beskidach
Kellysek z przyczepką na Kocierskiej © kosma100


Kocierz © kosma100


Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.

Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Województwo Małopolskie ;-) © kosma100


Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.

Zapora Czaniec
Zapora Czaniec © kosma100


Na Zaporze Czaniec © kosma100


Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)

Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.

Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)

Deszczowe zdjęcia na deszczowej przejażdżce © kosma100


Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.

Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.

Święty © kosma100


Kościół © kosma100


W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Pamiątkowa fotka © Kajman


Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)

A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice


Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 96.55km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 17.66km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót do szarej rzeczywistości z krótkiej acz treściwej powsinogowej wycieczki ;-)

Czasem czuję się jak wypuszczony z lasu
Maniakalny zabójca straconego czasu
Ktoś dookoła wyglądał kiedyś groźnie
Dziś ostatnie drzewa szumią żałośnie
Na wielkich parkingach wypalonych słońcem
Metalowe robaki zaprzątnięte tańcem
Ale też żelazny gąszcz wygląda inaczej
Niczym pożałowania godny rozpaczy

Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!

Miasto cierpi przy każdym oddechu
Czeka na wieczór wśród zgiełku i pośpiechu
Ja niczym przywódca tajemnej frakcji
Jestem gotowy do rozpaczliwych akcji
Tyle jest miejsc od których uciekam
Tam oczy wolą patrzeć na drugiego człowieka
Zraniona dusza podąża moim śladem
chroniąc rozum przed zupełnym rozpadem.

Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!

Zegary odmierzają chwile już zużyte
Od razu stare, choć dopiero przeżyte
Teraz niepotrzebne, właśnie przetrawione
Na śmietnik historii zostają wywalone
Nie mogę na to patrzeć zupełnie bez żalu,
Wiele rzeczy dzieje się bez mojego udziału
Wtedy czuję się jak wypuszczony z lasu
Manakalny zabójca straconego czasu

Rankiem (wczesnym) obudził mnie budzik, później drugi, no to trzeba było się zwlec z ciepłego łóżeczka i udać się z kosmicznej, powsinogowej tułaczki do domku.
Zatem: Helenka – Bytom – Siemianowice Śl. – Czeladź – Będzin – D.G.
Miałam już dość wszystkiego w Rokitnicy (jakieś 2 km od ruszenia) z powodu zamarznięcia całkowitego na zjeździe Helenka – Rokitnica.
Nie pamiętam kiedy tak zamarzłam…
No ale cóż – życie to nie rurka z kremem – trzeba było popedalić z przyczepką do domku.
Po gorącej kąpieli, chwili na BS trzeba było ruszyć do pracy.
Do pracy – standardowo, w końcu bez przyczepki.
Wyjechałam o wiele za późno (o 11:18), ponieważ ważniejsze było zrobienie wpisu I, wpisu II na BS niż udanie się do pracy :) - w pracy byłam o 12:02 – nowy rekord podróży do pracy.
Bez przyczepki jechało się jak na skrzydłach.
Muszę trochę pojeździć tu i ówdzie z przyczepką, bo po wczorajszym mam małe zakwasy.
Wieczorem - powrót do domku - standardowo ale powoli, bo 5 minut przed wyjściem zjadłam pizzę z sosem czosnkowym i nie miałam siły szybciej kręcić ;)

Po drodze zajrzałam do skrzynki pocztowej - HURRRAAAA!!!!! - takie cóś tam znalazłam ;) (Benasek - dzięki :))
karta telefoniczna © kosma100



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 64.50km
  • Czas 03:10
  • VAVG 20.37km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test przyczepki...

Test przyczepki...

Rankiem (troszkę później niż planowałam) wyjechałam z Wrocławia do domku.
Młynarz był taki miły, że wstał rano i „odprowadził mnie” za Lasek Rakowiecki bym nie musiała gubić się w wielkim mieście – dzięki :)

Mała sesja zdjęciowa z przyczepką:
Kosmacz z przyczepką © kosma100


Kosmacz z przyczepką © kosma100


Kosmacz z przyczepka © kosma100


Kosmacz z przyczepką © kosma100


Rowerek na śluzie.
Rower z przyczepką na sluzie © kosma100


A łabądków Cześka nie ma :(
Nie ma łabędzi Cześka © kosma100


Jest różnica jak jedzie się z taką przyczepką – kierowcy (chyba będąc w szoku) wyprzedzają z większym odstępem.
Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Przed Opolem autobus wyprzedził mnie na trzeciego, z naprzeciwka jechał TIR!!! TIR + AUTOBUS = bardzo mało miejsca na drodze dla Kosmacza na rowerze z przyczepką!!!
Za parę minut jadę, patrzę, a autobus stoi na poboczu.
Podjeżdżam i mówię:
- Pan jest kierowcą tego autobusu?
- Tak.
- Proszę się nauczyć wyprzedzać.
- Umiem.
- Hahahaha. Żenujące – wyprzedził mnie Pan na centymetry.
- Bez przesady – nie na centymetry. A z resztą tak równo Pani jechała, że nie było obawy.
- Równo? To za to, że równo jeżdżę mam stracić życie pod kołami autobusu??? Przy takiej prędkości i odległości wystarczyłby delikatny podmuch wiatru i śmierć murowana.

Zrobiłam jeszcze fotkę autobusu – Pan nawet mi pomachał, więc wyraża zgodę na publikację zdjęcia :-)
Autobus z kierowcą, który nie umie wyprzedzać! © kosma100


Miałam jechać cały czas 94-ką ale trochę mnie zmęczył ruch na niej.
Postanowiłam, że pojadę tak jak ostatnio, obok jeziora Turawskiego i przez Ozimek oraz Pyskowice.

10 km przed Opolem zatrzymałam się w przydrożnym barze na obiad.
Rozmawiałam z kierowcą i ten polecił mi bym zamiast w Opolu odbijała najpierw na Kluczbork, później na Turawę, pojechała na Częstochowę i tam dojadę od razu do Ozimka. Powiedział, że droga jest fajna, szerokie pobocze i około 10 km od Opola. Nie mam mojej mapy Polski więc łamię moją zasadę „Nie UFOj nikomu” i jadę tak jak mi radzi.
Rzeczywistość była inna...

Faktycznie przy Opolu droga na Częstochowę to marzenie bikerów – piękna droga rowerowa obok:
droga rowerowa obok Opola © kosma100


Kamień pamięci - rowerowy akcent.
"W tym miejscu, w dniu 28.04.1928 roku poległ z ręki mordercy mieszkaniec Lędzin, 19-letni ROCH NOWAK – członek Górnośląskiego Związku Łowieckiego.
Jadących tą drogą, na rowerach, czterech młodzieńców natknęło się na jadącego z przeciwka mężczyznę (okolicznego bandziora), który bez uprzedzenia oddał w ich stronę strzał z pistoletu. Roch trafiony kulą zginął na miejscu.
Morderca zbiegł i nie został ujęty, mimo iż został rozpoznany.
Na cześć zmarłego członkowie miejscowego Koła Łowieckiego ufundowali ten kamień – głaz, który upamiętnia nagłą i niewinną śmierć kolegi.
Tablicę opisową dołączono w 80 rocznicę śmierci – po przebudowie drogi nr 46 i renowacji postumentu – maj 2008."
kamień pamięci © kosma100


Przy drodze miejscowości w dwóch językach...
Nazwy miejscowości w dwóch językach... © kosma100


W okolicy Lędzin jadący z naprzeciwka biały samochód zatrąbił, zbliżając się zatrąbił jeszcze raz – Kierowca pozdrowił mnie... ciekawe kto to?

Sesja zdjęciowa chmur:
Chmury © kosma100


chmury © kosma100

chmury © kosma100


kościół © kosma100


Stan dobrej drogi trwa jakieś 5 km, później (przez około 15 – 20 km) droga jest STRASZNA!!!!!!!! – wąska i straszny ruch!!!
Przez tą godzinę jazdy do Ozimka strasznie się stresowałam – non stop adrenalina na wysokich obrotach, bo blachosmrody pędziły obok mnie o centymetry!!!

Jak już zjechałam z tej drogi śmierci to nawet mnie to nie cieszyło – byłam padnięta. Mój organizm reaguje na stres tak, że gdy stres odpuści jestem jak dętka w której nie ma powietrza – tak też było i tym razem, no ale nic – trzeba jechać dalej...

W miejscowości Zawadzkie mam przyjemność oglądania jak kierowca TIRa z Ukrainy wjeżdża na zakaz ruchu na rozkopaną całkowicie drogę i tam już chyba pozostanie...

Robię odpoczynek na stacji EJK... kupuję litrową colę, dzwonię do Darka by powiedział ile kilometrów mi pozostało... nie mam siły, trochę biadolę przez telefon.
Okazuję się, że zostało mi jakieś 40 km.
rower © kosma100


Darek pyta się czy ma po mnie przyjechać. „Rowerem?” – pytam. „Chyba żartujesz” – słyszę odpowiedź. „Nie, nie przyjeżdżaj, sama dojadę”.
Musiałam mieć chyba bardzo wykończony głos, bo gdy jechałam do Pyskowic, po litrowej coli dostałam kopa i nawet fajnie mi się jechało, spotkałam „wóz techniczny”, który zabrał mnie na Helenkę.
Już dawno się tak nie zmasakrowałam, a to przede wszystkim przez ten wysoki stres, który trwał przez godzinę...

Opatowice - Trestno - Blizanowice - Siechnice (tam wyjazd na drogę numer 94) – Oława – Brzeg – Opole – Ozimek – Zawadzkie Wielowieś.

Potem już tylko gorączka ze zmęczenia i przemiły (jak zwykle) wieczór na Helence – dziękuję za gościnę :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 171.87km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:08
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po przyczepkę do Wrocka...

Po przyczepkę do Wrocka...

Dzisiaj umówiłam się z Blase’m, że odbiorę od Niego przyczepkę, którą to pożyczam na moją wyprawę do Danii.
Miałam jechać rowerem, ale musiałam się wyspać oraz pogoda rano nie nastrajała do jazdy. Pojechałam więc pociągiem osobowym z dwoma przesiadkami.
Pogoda jednak się poprawiła i postanowiłam wysiąść w Oławie zamiast we Wrocławiu i dalej pojechać rowerem ;)
Do Oławy przyjechał po mnie Młynarz.
Z Oławy pojechaliśmy jakimiś wioseczkami.

Naklejka na jednym ze sklepów na wsi.
Krasnale © kosma100


Krzyż pokutny.
Krzyż pokutny © kosma100


Moi Znajomi, z uporem maniaka, ciągają mnie po terenie, gdy tymczasem Kellysek nie przepada za terenem...
Oto skutek „pojechania tam” według Młynarza :)
Czysta opona © kosma100


Oblepiliśmy się prawie cali tą błotnisto – gliniastą papką.

Młynarz :-)
Młynarz © kosma100


Pojechaliśmy na Gaj, gdzie spotkaliśmy się z Asiczką i chwilę potem z Blase’m.
Błażej pojechał do domu po przyczepkę, by wrócić z nią.
To była miłość od pierwszego wejrzenia (do przyczepki a nie do Błażeja :D).
Jej „radosne” ruchy, skoczność, zwrotność, jaskrawość... jest piękna :)

Następnie przyczepka zmieniła ciągnącego (od tej pory byłam nim ja) i pojechaliśmy na pizzę.
Udało mi się nawet wejść do pomieszczenia, w którym jest bankomat z rowerem i przyczepką :D

Wieczorem (po 21:00) pożegnaliśmy się z Blase’m i popedaliliśmy na Kozanów, gdzie spędziliśmy miły wieczór.
Blase – wielkie dzięki za pożyczenie przyczepki :)
Asiczka - wielkie dzięki za gościnę :)
Asiczka, Blase, Młynarz - wielkie dzięki za miłe towarzystwo :)

Dokładna trasa: Oława - Gaj Oławski - Marszowice - Miłonów - Sobocisko - Jarosławice - Okrzeszyce - Sulimów - Święta Katarzyna - Zacharzyce - Iwiny - WRO/Brochów/Gaj/Grabiszynek/Gądów/Kozanów



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 53.94km
  • Czas 02:54
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl