Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Kellysek :)

Dystans całkowity:17087.09 km (w terenie 587.71 km; 3.44%)
Czas w ruchu:947:04
Średnia prędkość:18.02 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Liczba aktywności:426
Średnio na aktywność:40.11 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Niedziela, 20 listopada 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Mad black cat ;-)

Mad black cat
podtytuł:
Dookoła Łośnia w 15 minut :-)

Na naszą słabość i biedę,
niemotę serc i dusz.
Na to, że nas nie zabiorą
do lepszych gór i mórz.
Na czarnych myśli tłok,
na oczy pełne łez
lekarstwem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Na ludzką podłość i małość,
na oschły Boży chłód.
Na to, że nic się nie stało,
a zdarzyć miał się cud.
Na szary mysi strach,
bliźniego drogi gest,
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Tu kukły ludźmi się bawią,
tu igra z nami czas.
Tu wielkie młyny nas trawią
i pył zostaje z nas.
Na to, że z pyłu pył
i za początkiem kres
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest.
Na krajów nędzę i smutek,
na okazałość państw,
policję, kłamstwo i nudę,
potęgę małych draństw.
Na nocny serca bój,
że człowiek żył jak pies
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli miłość jest...*


A oto Musta, którą "zrobił" amiga :-) On to potrafi kobietę doprowadzić do... szaleństwa ;-)
Mad cat Musta © kosma100


Mad cat Musta © kosma100


Mad cat Musta © kosma100



Rankiem o(d)prowadzam Amigę zagranicę Łośnia.
Po drodze zaliczamy pomnik Żołnierzy oraz Hutę Katowicę.
Żegnamy się i pedałuję do domku.
Popołudniu telefon (który udało mi się reanimować) dzwoni i głos mojego osobistego Fadera pyta czy przyjadę na obiad... Przyjadę.
Zatem jadę ;-)
Później okazało się, że fajnie by było "jakbym wyskoczyła z 200 zł". Więc wsiadam na rower i pedalę do najbliższego bankomatu i z powrotem.
Posiadówy część dalsza i wracam do domku.

*Buldog - "Jeżeli jest".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 21.33km
  • Czas 01:14
  • VAVG 17.29km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 listopada 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

A fabryka dymi... :)

Rankiem, przy temperaturze – 3,5 (minus trzy i pół) stopnia od Brata do domku.
Po szybach samochodów, widać, że jest zimno...
Zimno... © kosma100


Po drodze na zakupy do Lidla – Goście jadą ;-) trzeba lodówkę wyposażyć w coś więcej niż światło ;-)

Hmmm... tylko jak ja to wszystko zapakuję?
Zakupy... to trzeba wszystko jakoś przewieźć rowerem... :-) © kosma100


Udaje mi się zapakować do plecaka... lekko nie jest i udaje mi się zepsuć zasuwak... mam wrodzoną zdolność psucia zasuwaków ;-)

Wracam do domku, bo czeka mnie dużo pracy... pracy nie związanej z domem lecz z fabryką...
Duże wyzwanie przede mną...

Później Tata wzywa na ratunek utopionemu telefonowi w herbacie...
Pojechałam...
I nie żałuję ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 18.20km
  • Czas 01:02
  • VAVG 17.61km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 listopada 2011 Kategoria Kellysek :)

Jestem leń... tak - jestem leń. Ot co!

Miał być dzisiaj indoring.
Ale... ale... ale...
Odebrałam Kellyska z serwisu.
Kocham go! Kocham tego pana z serwisu!
:-)
Nie było na sklepie takiej piasty by pasował bębenek to... rozkręcił koło w nowym rowerze i mi dogodził ;-)
Normalnie Go kocham!
:-)
Później bikeślinning...
Ech...
Nawet 29-tkę mi proponowali :D :D :D
A jak wsiadłam na rower...
WHAW!!! Musiałam się nauczyć z powrotem jeździć - czyli ruszamy normalnie, nie robimy hulajnogi (przez ostatni miesiąc ruszałam "na hulajnogę" żeby nie wybić sobie zębów)
Ach! Nic tylko jechać na 20:00 na indoring.
Niestety...
JESTEM LEŃ i nie pojadę.
Muszę odpocząć... wczoraj ciężki dzień w pracy, dzisiaj też... a najbliższe 2 dni... muszę zrobić rzecz niemożliwą... ;-)
Ech...
Wiem, że może by mi psycha odpoczęła ale... ale... ale...
JESTEM LEŃ!!!

Z serwisu do Cytrynki.
;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :)
  • DST 1.50km
  • Czas 00:05
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

A fabryka dymi...


My reflection, dirty mirror
There's no connection to myself
I'm your lover, I'm your zero
I'm the face in your dreams of glass
So save your prayers
For when we're really gonna need'em
Throw out your cares and fly
Wanna go for a ride?

She's the one for me
She's all I really need
Cause she's the one for me
Emptiness is loneliness, and loneliness is cleanliness
And cleanliness is godliness, and god is empty just like me
Intoxicated with the madness, I'm in love with my sadness
Bullshit fakers, enchanted kingdoms
The fashion victims chew their charcoal teeth
I never let on, that I was on a sinking ship
I never let on that I was down
You blame yourself, for what you can't ignore
You blame yourself for wanting more
She's the one for me
She's all I really need
She's the one for me
She's my one and only*


Dzisiaj, jadąc po 20:00 z fabryki bezwiednie nuciłam: "Oto dzień, który dał nam Pan". Hmmm... nigdy nie byłam osobą, która nabawiała się odcisków na kolanach, więc zdziwiłam się skąd ten repertuar?
W odpowiedzi na to przypomniałam sobie kawałek Smashing Pumpkins, gdzie "Emptiness is loneliness, and loneliness is cleanliness And cleanliness is godliness, and god is empty just like me".

Po 12 godzinach w fabryce (a fabryka dymi) zesr... się plan z basenem (a już miałam pomysł, że dodam nową kategorię: "Siostro! Basen!)... no cóż... Nie dlatego się zesr.. że nie miałam siły - miałam aż w nadmiarze, tylko, że nie ma basenu czynnego o tej godzinie.
Trudno...
Dojeżdżam po 22:00 do domku.
Po drodze wizyta we wsiowym sklepie po browca (a co tam! - należy mi się ;-))

No i umówiłam się na jutro na wymianę bębenka ;-)
Będę pomykać pożyczakiem ;-)



Jak Smashing Pumpkins, to nie może zabraknąć:
&feature=related



* Smashing Pumpkins - "Zero".
  • DST 31.16km
  • Czas 01:38
  • VAVG 19.08km/h
  • VMAX 31.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Day after... :-)

Po wczorajszym Indoor Cycklingu wieczór i noc była ciężka.
Nie wiem czy to przez wysiłek, czy przez to, że rozgrzana i świeżo po kąpieli wsiadłam na rower i przy temperaturze 5 stopni popedaliłam do domu...
Dostałam dreszczy i bałam się, że rano nie wstanę.
Obawiałam się zakwasów - trening był intensywny.
O dziwo... nic mnie nie boli ;-)
Rankiem do pracy przy temperaturze 1 stopnia ;-)
W Dąbrowie przy ulicy Morcinka napotkałam na koszmarną mgłę...
A wieczorem... zapisałam się na kręcenie w poniedziałki, wtorki i czwartki ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.69km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.46km/h
  • VMAX 37.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy, po drodze upolowałam indyka ;-)

Z pracy do D.G. na Indoor Cycling.

Oszołom show ;-) Węgry 2011 © kosma100


Później do domku.
Fota z weekendu majowego na Węgrzech, z którego mam zaległe wpisy.
Dwóch "kierowców" zwyzywałam od "ślepych ch***" - jeden - kierowca autobusu "D" chciał mnie przewalcować na rondzie - gdybym nie zahamowała to bym była plamą :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.62km
  • Czas 01:48
  • VAVG 18.12km/h
  • VMAX 32.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koń jaki jest, każdy widzi, Zabrze jakie jest, Darek nam pokaże :-)

Od słowa do słowa i gdzieś na blogu nakłoniliśmy z Amigą Darka by pokazał nam Zabrze, tzn. ciekawe miejsca w Zabrzu.
Po upojnym, piątkowym wieczorze z Kudłatą nie wstaję o 5:00 ani o 6:00, więc postanawiam jechać do Zabrza pociągiem.
A więc Łosień – Ząbkowice – stacja PKP.
Koleje Śląskie spóźniają się 10 minut.
Jadę Elfem... Europa, XXI wiek, piękny pociąg ale wieszaków rowerowych NIET!
Wsiadam do ostatnich drzwi i najpierw stoję w przejściu, a później pcham się do końca, opieram rower w przejściu a sama siadam na fotelu.

Po drodze wsiada amiga, a na dworcu pkp w Zabrzu spotykam Darka i Wika.

Zaczynamy naszą podróż po Zabrzu.
Na początek „płaskorzeźba” :-)
Płaskorzeźba :-) © kosma100


Darek opowiada Amidze anegdotę o płaskorzeźbie.
Darek opowiada Amidze anegdotę o płaskorzeźbie ;-) © kosma100


Wchodzimy do punktu informacji turystycznej, gdzie dostajemy mapy, przewodniki i płytkę „nagraną w różnych językach” :-)
Pedalimy na cmentarz żydowski.
To miejsce ma swój urok...
Brama cmentarza żydowskiego © kosma100


Cmentarz żydowki w Zabrzu © kosma100


Cmentarz żydowski w Zabrzu © kosma100


Cmentarz © kosma100


Cmentarz © kosma100


Cmentarz © kosma100


Niestety nawet tutaj znajdzie się ktoś...
Koszerne? © kosma100


Kolejna atrakcja to stalowy dom.
Dom ze stali w Zabrzu © kosma100


Następnie oglądamy wagoniki w Biskupicach
Wagoniki w Biskupicach © kosma100


i wieżę ciśnień.
Wieża © kosma100


Huta Zabrze
Huta © kosma100


Po drodze napotykamy na znaki, których w Zagłębiu nie uświadczysz... ach te zabobony ;p
Takich znaków w Zagłębiu nie ma © kosma100


Pedalimy do parku im. Jana Pawła II.
Czesław Zabrzaninem ;-) © kosma100


Kolejna „atrakcja” to budowany przez 40 lat szpital, który teraz niszczeje.
Budujemy (przez 40 lat) szpital © kosma100


Kręcimy do szybu Maciej, gdzie jesteśmy zaproszeni do środka. Kierownik opowiada nam z taką pasją, że rzeczy, które by mnie dawno znudziły ciekawią...
Szyb Maciej © kosma100


Szyb Maciej © kosma100


Gdzie jest Góra a gdzie dół? © kosma100


Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników © kosma100


Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników © kosma100


Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników © kosma100


Szyb Maciej - radosna twórczość pracowników © kosma100


Cmentarz jeńców radzieckich © kosma100


W szybie Maciej spędzamy z godzinę, później jedziemy na cmentarz jeńców radzieckich.
Cmentarz jeńców radzieckich © kosma100


Kolejny pomnik...
Pomnik © kosma100


Kolejny szyb...
Szyb © kosma100


Wieża... tu po raz kolejny dzisiaj zastanawiam się nad biznesem ;-)
Wieża © kosma100


Pomnik... tu też mówię o biznesie ;-)
Pomnik © kosma100


Darek © kosma100


Luiza
Luiza © kosma100


Grupa Śląsk
Grupa Śląsk © kosma100


Wystawa zdjęć w Luizie... jeszcze wiele miejsc muszę zobaczyć...
Jeszcze wiele miejsc muszę zobaczyć ;-) © kosma100


Śląska panorama - Biskupice
Śląska panorama - Biskupice © kosma100


Kościół Św. Jadwigi
Kościół św. Jadwigi © kosma100


A kominy dymią...
A kominy dymią... © kosma100


Staw...
Staw © kosma100


Staw © kosma100


Jesienna droga do Rokitnicy
Jesienna droga do Rokitnicy © kosma100


Jesienny Wiku ;-)
Jesienny Wiku © kosma100


Kolejny stalowy dom... tym razem w Rokitnicy
Stalowy dom © kosma100


Kręcimy na Helenkę, gdzie czeka na nas pyszny obiadek – dzięki Anetko ;-)
Pogaduchy i śmiechy i... trzeba wracać.
Jadę z Amigą drogą nr 94. W Siemianowicach Amiga skręca na Katowice, a ja przez Czeladź, Będzin, D.G. Do domku.

W domku robię zdjęcie mapom i przewodnikom, które dostałam w centrum informacji turystycznej w Zabrzu.
To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-)

To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-) © kosma100


To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-) © kosma100


To nie tak łatwo zrobić zdjęcie mapom, gdy jest Musta :-) © kosma100


Było super.
Darku – dzięki, za wspaniałe przewodnictwo, Amiga, Wiku – dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Kolejna wycieczka – Tour de Łosień ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 99.20km
  • Czas 05:30
  • VAVG 18.04km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spinning srinning czyli wszystko ch**!


Byłem w Ryjo, byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo,
byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie
wszystko ch**, bo ja wam mówię wszystko ch**,
może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy.

Byłem w wojsku i w szpitalu, w pierdlu i na kupie szmalu,
byłem w górach i na plaży i żonaty cztery razy,
wszystko ch**, bo ja wam mówię wszystko ch**,
może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy.

Byłem w szkole, byłem w pracy, miałem cały Ruch na raty,
przychodzili po mnie z rana, potem noga, dupa, brama,
wszystko ch**, bo ja wam mówię wszystko ch**,
może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy.

Byłem w Ryjo, byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo,
byłem na wsi... byłem w mieście... byłem nawet w Budapeszcie
wszystko ch**, bo ja wam mówię, ja wam mówię,
może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy.*


Od 1 listopada jestem szczęśliwą posiadaczką karty Multisport.
Zarezerwowałam sobie, gdzieś w połowie października, zajęcia spinningowe w pewnym lokalu w D.G. By sprawdzić lokale zamówiłam też 1 zajęcia w innym lokalu.
Dzisiaj nadszedł TEN DZIEŃ, w którym miałam zostać rozdziewiczona przez spinning.
Przyjeżdżam z pracy ok. 17:45 po 37-godzinnej absencji (nie mylić z abstynencją) w domu.
Musta rzuca się na mnie i „krzyczy”, że tyle czasu była sama.
Przytulam... głaszczę... z włosem i pod włos...
Ubieram się w pedalskie ciuszki, biorę pedalskie ciuszki do plecaka i mykam na spinning.
Przez Strzemieszyce do D.G. Po drodze wpadam do Reala, do apteki...
Przyjeżdżam do „Salsy” i... nie mogę wprowadzić roweru...
„Może sobie pani go przypiąć do bramy”.
„Do bramy to może sobie pani przypiąć mózg bo i tak z niego pani nie korzysta” - chciałam powiedzieć ale nie powiedziałam.
Wychodzę na dwór i sprawdzam czy mogę gdzieś bezpiecznie zostawić rower – NIE MOGĘ.
Przy okazji słyszę muzykę przy której zaczynają pedałować... masakra jakaś... nie wiem czy bym wytrzymała godzinę...
Wracam i mówię, że rezygnuję z zajęć – proszę wykreślić wszystkie umówione zajęcia.
I wychodzę.
Następny spalony lokal ;-)
Dosiadam rumaka i pedalę do domku...
Tym razem przez Tworzeń.
W Łośniu, na Ząbkowickiej jadę po czymś po czym nie powinnam jechać... jakaś siatka na jezdni zasypana czymś czarnym... robią drogę... mam nadzieję, że moje opony to przeżyły.

Wracam do domku a tam... Musta ;-)

Wszystko ch** © kosma100



Najważniejszy jest spokój © kosma100


Chyba zostanie mi basen i może... siłownia...

* Elektryczne Gitary - "Wszystko ch**".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 29.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 23.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobre rady, mądre słowa...


Jedni mi mówią-pomalutku
Gdy pomalutku łatwiej dojdziesz skutku
Drudzy za radzą-działaj bystro
Działając bystro wnet ogarniesz wszystko

Tamci mi mówią-rób powoli
Powoli-mówią-zrób to mniej boli
Inni zaradzą-weź i utnij
Jeśli nie utniesz to ugrzęźniesz w kłótni

Ten podpowiada-tylko spoko!
Bo tylko spoko to jest mocny okop
Tamten mi wciska-weź wygarnij
Jak nie wygarniesz to się skończy marnie

Dobre rady i sposoby
Mądre zdania i działania
A ja nie wiem co mam robić
Świat do wyrzygania*


Miałam straszny sen - ukradli mi Kellyska...
Na szczęście to był tylko sen, a nie mam tendencji do proroczych snów.
Hmmm… wczoraj jednak nie zdawało mi się… były podjazdy:


Dzisiaj rankiem do pracy – bez sekscesów.
Ech... muszę uzupełnić wpisy z majówki na Węgrzech oraz z KKW2011 - może wieczorem uda mi się je uzupełnić.

* KSU – „Dobre rady, mądre słowa"


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.73km
  • Czas 01:28
  • VAVG 20.95km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 października 2011 Kategoria 100 km OMC, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Zawsze bardzo boleśnie odczuwałam nieodwracalność zdarzeń...

Zawsze bardzo boleśnie odczuwałem nieodwracalność zdarzeń. Kiedy mama po raz pierwszy zaprowadziła mnie do przedszkola, płakałem jak bóbr, ale był to tylko strach przed nieznanym. Kiedy mnie stamtąd zabierała, bo po wakacjach miałem już pójść do szkoły, beczałem dwa razy głośniej. Beczałem, ponieważ wiedziałem, że nigdy już tam nie wrócę, że dzieje się coś nieodwracalnego. Kiedy zdałem egzamin maturalny, wziąłem od kolegi zmiętego papierosa i poszedłem do ubikacji. Jak wiele razy przedtem, zapaliłem stojąc na muszli. Ale przedtem nie odczuwałem żalu, że coś już się nie powtórzy.*

Dzisiaj nie będzie tekstu piosenki... dzisiaj będzie cytat z książki mojego Wujka – Jerzego Nowosada... Wujka, którego już nie ma między nami... który odszedł ale po którym zostało mi wiele wspomnień, wiele bardzo miłych chwil... pogawędki do rana... no i to poczucie humoru... mam je chyba po Nim... ;-)

Jerzy Nowosad – o sobie:
„Już na długo przed urodzeniem oznaczałem się kolosalnym poczuciem czarnego humoru, czego najlepszym dowodem było późniejsze przyjście na świat. Po pewnym czasie orzekłem samokrytycznie, że dowcip ów był z gatunku raczej miernych, w związku z czym postanowiłem zająć się czymś poważnie.
Pierwszy dowcip opublikowałem w klasie czwartej szkoły podstawowej. Nasza klasa pomagała wychowawczyni w prowadzeniu szkolnej biblioteki. Pewnego dnia układałem książki na półkach, zaś trzy panie nauczycielki zajęte były rozmową w przeciwległym końcu pokoju. W pewnej chwili weszła ówczesna moja sympatia i zapytała mnie: „Czy są dziewczynki?” – mając oczywiście na myśli swoje koleżanki.
Są – odpowiedziałem mając na myśli nauczycielki – ale dorosłe.
Tego to historycznego dnia przylgnęło do mnie niejasne określenie człowieka, o którym należy wiedzieć, że nie wiadomo co i kiedy powie.
Nieco poważniej zająłem się tymi niepoważnymi sprawami na studiach. W tym zajmowaniu posunąłem się do tego stopnia, że kiedy Rada Uczelniana Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Katowicach ogłosiła literacki konkurs o „Zielony Kwadrat”, miałem czelność wziąć w nim udział. Ku zdumieniu wszystkich, a szczególnie tych, którzy mieli poważne wątpliwości co do kompletu klepek danych mi przez naturę do dyspozycji, jury kierowane przez pana Aleksandra Baumgartena przyznało mi pierwszą nagrodę oraz „Zielony Kwadrat”. Laur ten spłynął na mnie za króciutkie opowiadanie, humoreskę właściwie, noszącą tytuł Gubernator”. Sukces ten spowodował, że w swej bezczelnej zarozumiałości, zjawiłem się z maszynopisem humoreski w redakcji „Karuzeli” i po upływie pewnego czasu znalazłem ją na jej łamach. Było to w styczniu 1967 roku i od tego czasu stale, nie bez satysfakcji połączonej z przyjemnością, współpracuję z tym uśmiechniętym czasopismem. Kąśliwie uśmiechniętym, muszę dodać.
Jak mi się wydaje, jestem jednym z najmłodszych jej współpracowników, przeto i niewiele mam o sobie do powiedzenia. Niekiedy zdarzają mi się nieomal anegdotyczne sytuacje, których przyczyną jest mój młody wiek i fakt zderzenia nazwiska przy nagłówku felietonu z twarzą właściciela nazwiska. Rzecz w tym, że nie wszyscy wierzą, że mając tyle lat i taką gębę, można w ogóle pisać coś podobnego. Wszelkie próby wytłumaczenia z mojej strony kwitowane są uśmiechem pełnym wyrozumiałości, który rozumieć należy: „On pisze, a więc nie wiadomo jak tam u niego było w dzieciństwie”.
Poza tym, drugim moim wielkim nałogiem jest kabaret. Miałem przyjemność być autorem i aktorem niewielkiego, bo dwuosobowego teatrzyku piosenki, niestety wszelkie z nim związane plany zmuszony zostałem odwiesić na jakiś czas na kołku.
Cóż więcej z planów?. Mam apetyt na niewielki tomik felietonów, między innymi tych drukowanych w macierzystym piśmie, ale na razie kończy się to jedynie na apetycie.
O innych planach nie mogę powiedzieć niczego poza enigmatycznym ho! ho!
Dziękuję za uwagę.”

Pomarudzę...
Znowu kolejne „święta”...
Nie cierpię świąt wszelakiej maści... nie cierpię bo... nie cierpię... nie cierpię schematów, ramek itp.

Kolejne „święto” do odfajkowania to Święto Zmarłych – 1 listopad.
Święto, w zamyśle, może fajne ale niestety rzeczywistość zniekształciła niestety zamiar...
Teraz ważne jest ile kwiatów i zniczów będzie na grobie, w jakich kozaczkach wybiorę się, czy pokażę nowe palto, czy przyjdę z mężem/żoną trzymając się za rękę (nieważne co było parę dni temu), fajnie jak przyprowadzę córeczkę i synka - „parka” musi być...
Tak jak inne święta poszły w innym kierunku (i dlatego „Lubię to nie”), to też poszło za innymi...

Rzadko chodzę na grób mojej Mamy... naprawdę rzadko – 3-5 razy w roku?
Ale myślę o Niej często... prawie codziennie...
Myślę, co było by gdyby... co by powiedziała na to co robię, co bym Jej powiedziała... rozmawiam z Nią prawie codziennie... to taki „mój adwokat Boga” (chociaż kociołek w piekle już rezerwuję), bo wiem, że trafiła do nieba... za to, co dała innym ludziom, ilu pomogła, zawsze z uśmiechniętą twarzą...
Groby są „fajne” - pozwalają nie zapomnieć... dla mnie zbędne...
I pytania: „Byłaś już na grobie?”, „To Ty przywiozłaś kwiaty?” itp. są żałosne...

Miałam sprzątać... ale wczoraj umyłam okna, które nie były myte od grudnia 2010 roku i wystarczy :)

Postanowiłam pojechać na grób mojej dobrej Znajomej, która zmarła nagle... która była SUPER CZŁOWIEKIEM, SUPER NAUCZYCIELEM...

Trochę trudności miałam, bo przez ten tydzień, codziennie usiłowałam sobie przypomnieć jak miała na nazwisko... bezskutecznie... dobrze, że imię pamiętałam....

Na początek jadę do wsiowego sklepu po 2 znicze.
Później na grób Mamy.

„Miejsce zarezerwowane” - no comments...
Miejsce zarezerwowane... no comments © kosma100


Kolejny „cel” - grób Koleżanki...
A więc – Łosień – Niegowonice – Ogrodzieniec.
Po drodze – chyba dzięki jesieni zauważam, po raz pierwszy, pomnik.
Pomnik - bohaterom Armii Czerwonej © kosma100


Dalej... jesienna droga ;-)
Jesienna droga © kosma100


Dojeżdżam do Ogrodzieńca.
Atakuje mnie reklama atrakcji (i dobrze).
Reklama atrakcji © kosma100


Następnie – ś(m)cieżka rowerowa... po pierwsze „górki” przed wjazdem na posesje mogą wywrócić wnętrzości do góry nogami, po drugie... czemu wjazd też jest czerwony???
Ś(m)cieżka rowerowa © kosma100


W Ogrodzieńcu (ot tak!) przypominam sobie nazwisko Kumpeli...

Zamek Ogrodzieniec – Podzamcze – dzisiaj nie jest moim celem ;-)
Zamek Podzamcze Ogrodzieniec © kosma100


Po paru kilometrach trafiam na Biskupice... ups! Pomyliłam kierunki? :D
Biskupice... © kosma100


Dojeżdżam do Dobrakowa i na cmentarz...
Wchodzę, kierując się „intuicją”... gdzie to było na pogrzebie...
Trafiam „tubylczynię” i uderzam do niej... pytam się i okazuje się, że stoję przy grobie kumpeli... magia...
Ech...
Ech... 33 lata... © kosma100


Zapalam znicz...
Światełko... © kosma100


Ruszam z powrotem inną drogą. Przez Siadcza, Szyce, Sierbowice, Szypowice, Siamoszyce.
Po drodze kolejny pomnik.
Pomnik... © kosma100


Siamoszyce
Siamoszyce © kosma100


Siamoszyce © kosma100


Przez Mokrus, Giebło do Ogrodzieńca, następnie do Niegowonic.
Niegowonice skałki © kosma100


Niegowonice skałki © kosma100


Ujechałam się... albo to nie był mój dzień, albo było dużo podjazdów.
Jadę jeszcze do p. Heni, do sklepu i do domku.
Marzę o kąpieli...
Marzę... wchodzę do łazienki i...
Lokatorzy w wannie © kosma100


Przypominam sobie, że wczoraj wpakowałam wszystkie kwiatki do wanny w celu reanimacji.
O.K. Wezmę prysznic... Otwieram drzwi i...
Lokator pod prysznicem © kosma100


Lepszy jeden lokator niż 20.
Edit: nie JEDEN – zapomniałam, że mam kota ;-)
Więc wynoszę kwiatka, kota i mogę wziąć prysznic ;-)

Fajny dzień... dużo myslałam... o kimś... o czymś... o życiu...

* Jerzy Nowosad - "Czerwone oczy".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 98.87km
  • Czas 04:57
  • VAVG 19.97km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl