Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Kellysek :)

Dystans całkowity:17087.09 km (w terenie 587.71 km; 3.44%)
Czas w ruchu:947:04
Średnia prędkość:18.02 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Liczba aktywności:426
Średnio na aktywność:40.11 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Czwartek, 30 czerwca 2011 Kategoria In the rain..., Kellysek :), W towarzystwie ;)

Popołudnie z Commodore C 64 ;-)

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam

Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten

Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam

Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca brak
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam*


Dzisiaj miało być nierowerowo, bo:
- do pracy pojechałam Cytrynką;
- wieczorem miałam czyścić napęd i myć rower oraz pakować się, bo jutro wyjeżdżam na Azymut Orient.
O 16:05 dzwoni telefon.
- Cześć. Jesteś w pracy?
- Tak.
- A ja jestem przed Twoją pracą, czekam.
Osz k... rozmawiałam w poniedziałek lub we wtorek z Amigą i powiedziałam, że może w czwartek pojeździmy... umknęło mi...
Proszę Go by przyjechał o 17:00 bo mam jeszcze spotkanie. Kombinuję co by tu wymyślić ;-)
Spotykamy się, proponuję, że pojedziemy Cytrynką do mnie, wsiądę na rower i pojeździmy po okolicy.
O.K. ;-)
Z domku jedziemy na zbiornik w Łośniu.
Zalew w Łośniu © kosma100

Amiga w lekkim szoku ;-)
Cały czas nad głowami wiszą czarne chmury i od czasu do czasu kropi lub pada.
Przez Ząbkowice pedalimy na Pogorię.
W Ząbkowicach obok przejazdu – nowa tablica z oznakowaniem szlaków rowerowych – fajnie ;-)
Bike przy nowej tablicy szlaków rowerowych © kosma100


Zaliczamy Pogorię I.
Pogoria I © kosma100


UFO wylądowało.
Pogoria I - UFO wylądowało ;-) © kosma100


Następnie pedalimy na Pogorię II.
Pogoria II © kosma100


Kolejny cel – Pogoria III.
Z Pogorii III na Pogorię IV.
Pogoria IV © kosma100


I Pogoria III again ;-)
Pogoria III © kosma100


Przyczajony Amiga :-)
Przyczajony Amiga ;-) © kosma100


Następnie pokazuję Darkowi nowe ścieżki rowerowe i prowadzę Go na Zieloną.
Nowe ścieżki rowerowe z Pogorii na Zieloną © kosma100


Chce Mu pokazać (nie puścić) pawia ;-)
Pawia nie ma...
Dzisiaj obejdzie się bez pawia.

Z Zielonej do centrum. Po drodze zaliczamy sklep.
Rowery dwa ;)
Uaha rowery dwa © kosma100


Darek postanawia jechać rowerem do domu (wcześniej brał pod uwagę powrót pociągiem).
Zaczyna lać... na ul. Braci Mieroszewskich rozstajemy się – Darek jedzie przez Sosnowiec do Katowic a ja przez Strzemieszyce do Łośnia.
Leje... © kosma100


Leje... oberwanie chmury.
Po kilku minutach nie ma ulicy... w miejscu ulicy jest rzeka... jadę... płynę...
Gdy wyjeżdżam ze Strzemieszyc trafiam na suchy asfalt... i tak już do samego Łośnia...
Rower „umyty”... umyty inaczej ;-)
Darek – dzięki za fajny, spontaniczny wieczór – było super :)
Do następnego!

No i pękły 4000 ;-)

* KSU - „Deszcz”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 45.18km
  • Czas 02:20
  • VAVG 19.36km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :)

Widzialam orła (albo jastrzębia) cień ;-)

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Słyszał ludzki szept
Krzyczał, że wolność domem jest
Nie ma końca drogi tej
I że nie wie co to gniew

Przemierzał życia sens
Skrzydłami witał każdy dzień
Zataczał lądy, morza łez
Bezpamiętnie gasił gniew

Choć pamięć krótka jest
Zostawiła słów tych treść
Nie umknie jej już żaden gest
Żadna myśl i żaden sens*


W czwartek przejechaliśmy z Wiktorem pół Polski by przespać się w namiocie w okolicach Szwecji ;-)
Rankiem śniadanie i jedziemy do Szwecji zostawić Cytrynkę. Przesiadamy się na rowery i pedalimy na Przesmyk Śmierci.
Szwecja © kosma100


Przesmyk Śmierci.
Przesmyk Śmierci © kosma100


Dalej niebieskim szlakiem.
Zaczyna padać. Czekamy aż przestanie...

Pada... czekamy pod drzewem aż przestanie © kosma100

Szlak czasami zanika i mamy problem...
Ale dajemy radę ;-)

Wkurzeni na szlak jedziemy z powrotem do Szwecji. Mijamy po drodze Wał Pomorski.
Wał Pomorski © kosma100


Wał Pomorski © kosma100


Jedziemy Cytrynką do Bornego Sulinowa.
Borne Sulinowo © kosma100


Borne Sulinowo © kosma100


I powrót do Szwecji.
Później już z całą Rodzinką Ka jedziemy na obiad i z powrotem.
Szwecja :) © djk71


Dzięki Wiku za prześwietne towarzystwo ;-)

* Warius Manx - "Orła cień".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 50.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 czerwca 2011 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Rajd rekreacyjny - "Day after" - Bikeorient 2011

Po wczorajszym Rajdzie na orientację dzisiaj rajd rekreacyjny.
W towarzystwie pracowników Parku Krajobrazowego ruszamy zwiedzić okolicę.

Wiku i Anetka © kosma100


Bunkier w Jeleniu
Bunkier w Konewce © kosma100


Inowłódź © kosma100


Widok na Pilicę ze wzgórza w Inowłodziu © kosma100


Pomnik przy kościele w Inowłodziu © kosma100


W schronie w Konewce © kosma100


Na motocyklu przy schroniew Konewce © kosma100


Od pracownika Parku otrzymuję książkę.

W drodze do domu pierwszy raz w życiu widzę tak intensywną, piękną tęczę.. niestety fota nie wyszła :( nie oddaje rzeczywistego piękna.
Tęcza © kosma100


Było super!
Dzięki wszystkim za towarzystwo. Miło było poznać nowe osoby, pogadać itp.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 44.19km
  • Czas 02:46
  • VAVG 15.97km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

BIKEORIENT 2011

Bike Orient – Rajd, od którego w 2007 roku wszystko się zaczęło... zaczęła się moja przygoda z rajdami na orientację.
W tym roku Organizatorzy pokazali po raz kolejny swoją kreatywność i po raz pierwszy punkty, które zdobywaliśmy były punktami stałymi, które zaznaczone na mapie wydanej przez Compass można zaliczać przez cały rok. Super pomysł!
Przekazałam już mapę mojemu Bratu, który zachwycił się Bikeorientem w 2010 roku ale z powodu niedyspozycyjności Córki nie mógł niestety przyjechać.
Nic straconego – teraz mogą wybrać się na weekend do Spały, by w rodzinnym gronie zdobyć punkty ;-)

Ale do rzeczy. Spaliśmy w Domu Rekolekcyjnym w Spale. Ja pod gołym niebem, bo na sali było mi za duszno ;) Piękna, ciepła noc ;-)
Rano kawa, śniadanie.
Darek medytuje popijając kawę... dobre miejsce wybrał (pod tablicą „NADZIEJA”).
Poranna kawa © kosma100


Na miejscu startu spotykamy Znajomych Bikestatsowiczy.
Agenciara postanawia startować w towarzystwie swojego psa – Nazgula.
agenciara z psem © kosma100


Agenciara & Nazgul © kosma100


Odprawa techniczna.
Odprawa © kosma100


Nauczeni doświadczeniem z Darkiem nie popełniamy tego samego błędu co na Waypointrace 2011i planując trasę od razu odpuszczamy punkty 20, 3, 8.
O dziwo! Planując trasę nawet uważamy na opisy typu: „lewy brzeg Pilicy”, „brawy brzeg Pilicy” (to chyba Darek zwrócił na to uwagę ;-)) - pięknie.

Ruszamy na północ, by następnie obrać kierunek zachodni przez Glinnik. Na początku jedziemy na 12-tkę – brzeg stawu.
Mamy trochę trudności z odnalezieniem słupka. Gdy jesteśmy nad stawem zaczyna lać. Darek ubiera kurtkę przeciwdeszczową, ja odpuszczam – jest bardzo ciepło... lubię ciepły deszcz ;-)
Z punktu chcemy dotrzeć do asfaltu, gubimy ścieżkę i brniemy przez pola na azymut. Darek chce zawrócić do ścieżki, bo mówi, że trafimy na ogrodzenia i nie przejdziemy do asfaltu. Naciskam i przekonuję Go. Dochodzimy do asfaltu i... ogrodzenia :) ale jest przerwa w ogrodzeniach – i pokrzywy do pasa ;-) Przedzieramy się przez las pokrzyw – pierwszy raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli wchodzę w gąszcz pokrzyw, które sięgają pasa i uśmiecham się do tego ;-)

Następnie pędzimy na 11-tkę – lewy brzeg Pilicy.
Też trochę czasu poświęcamy by odnaleźć słupek.
PK na Bikeorient 2011 © kosma100


Przez Tomaszów Mazowiecki, Jeleń podążamy w kierunku Jedynki.
Tutaj, jak przystało na Bułgarskie Centrum popełniamy Ch... błąd.
Droga jest tak prosta, że nie można jej pogubić więc zmniejszamy naszą czujność i pędzimy rozmawiając i brechtając... po czym znajdujemy się przy piaskowni – jakieś 3,2 km od punktu, w którym mieliśmy wyjechać :( Pięknie – oddane za darmo 6 km! No cóż... trzeba kontrolować jednak cały czas drogę – to nie piknik ;-)
piaskownia © kosma100


Podążamy już we właściwym kierunku i odbijamy karty startowe na Jedynce, która jest zlokalizowana przy strażnicówce.

Z 1-ki, na wschód zaliczamy Skansen Niebowo, w którym jest 6-tka.
ptok © kosma100


skansen © kosma100


gdzie ja k... jestem? © kosma100


Kolejnym łupem jest 13-tka – lewy brzeg strumienia. Miałam zaznaczoną na mapie złą trasę, którą później skorektowaliśmy a ja nie zauważyłam korekty, więc musimy przejść przez strumień. Nie jest głęboki. Przechodzimy przez strumień bez ściągania butów.

Punkt, który na nas czeka to 5-tka - „kapliczka na wzniesieniu”.
Kapliczka „Giełzów” - dawna pustelnia. Tam robimy popas. Kanapki, batoniki, poziomki. Siedzimy dość długo odpoczywając i rysując dalszą trasę, licząc kilometry.
Kapliczka © kosma100


Z 5-tki na 19-tkę.
19 - „szczyt wzniesienia”. Kiedyś takie opisy punktów wywoływały u mnie lęk „przed trafieniem” ale teraz jest już better :-) Better, niewiele lepiej ale lepiej ;)
Oto kask mój © kosma100


Jak szlajamy się po lesie zaczyna znowu padać. Znowu odpuszczam i nie ubieram kurtki.
Padało... © kosma100


Jedziemy na Cholerną Górkę, na której zlokalizowany jest punkt 15.
Później przez Poświętne na 4.
Na 4 jest bufet i moje wymarzone pomarańcze i mniej wymarzony Niewe z Gorem ;p
posilamy się uzupełniamy płyny i jedziemy goniąc przez chwilę Niewe'go i Gore'a ale Chłopaki skręcają w lewo więc nie mam już marchewki przed sobą i zwalniam ;-)

Przez Inowłódź jedziemy na 2-kę.
Po drodze telefon od Anetki, z informacją, że Wiku zgubił kartę.
Na 2-ce pytamy się dwóch chłopaków czy nie widzieli kobiety z dziećmi. Mówią, że widzieli na początku drogi. O.K. Podbijamy punkt i odjeżdżamy na wschód. Okazuje się, że z zachodu nadjechał Wiku, który zgubił kartę startową i widział nasze plecy. Dwóch chłopaków go zagaduje:
„Chyba pytali o Ciebie. Dziewczynka z czerwonymi włosami z łysym facetem ubranym na czarno”.
Z dziewczynki śmiejemy się z Wiktorem długo ;-)

Jedziemy z Darkiem na 17-tkę – szczyt wzniesienia. Podbijamy karty i zawracamy by zaliczyć 14-tkę.
14 przysparza nam problemu. Kolejny telefon od Anetki, że się zgubili i nie wiedzą gdzie są (tzn. są „w lesie”).
Podbijamy 14-tkę i jedziemy do mety z wizją, że oddamy karty i zawracamy w poszukiwaniu Zagubionych Uczestników.
Meta, oddajemy karty i telefon od Anetki, że są już na asfalcie i dzielnie jadą do mety... Ufff – kamień z serca. Swoją drogą SZACUN dla Anetki i Chłopaków - cały dzień szwędania się po lasach - byli dzielni ;-)

Wiku na mecie :-)
Wiku na mecie :) © kosma100


Igorek na mecie :)
Igorek na mecie © kosma100


Igorek na mecie © kosma100


Wieczorem integracja i uzupełnianie płynów. Dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Wieczorna integracja © kosma100


Rajd, jak zwykle SUPER!!! Moim zdaniem Bike Orient to najlepiej zorganizowany rajd na orientację. Tworzą go ludzie z pasją. W mojej wyobraźni poprzeczka, co do organizacji BikeOrientu jest już tak wysoko, że nie wiem czy Organizatorzy za rok spełnią moje wymagania... co ja piszę WIEM NA PEWNO, że spełnią. „Skacząc” o wiele wyżej niż myślę.

Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 121.85km
  • Czas 06:33
  • VAVG 18.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Power off


Całuj całuj całuj mnie
I obejmij bardzo mocno
Żebym wpadł w stan
Kiedy cały świat pachnie jaśminem
Całuj mnie całuj
Doprowadź moje zęby do szaleństwa
Chcę Twojej krwi
Takiej krwi nie ma nawet Chrystus

Całuj całuj całuj mnie
Na skórach pustynnych owiec
Wejdziemy w siebie osiem razy na dobę
Daleko daleko głęboko
Żeby nikt nie wyśledził nas
W obszarach zakazanych
Wlejesz mi swoją krew
Rytmicznie w usta

Jesteś moim snem snem o Marilyn Monroe
Jesteś moim snem snem o Marilyn Monroe
Jesteś moim snem snem o Marilyn Monroe
Codziennie kusisz mnie swoją krwią

Marilyn Monroe
Kochali ją tak jak ja Ciebie
Bo jesteś moją

Zabierzemy ze sobą
Termos Kanapki
Telewizor na baterie
I skuterami wjedziemy w zboże
Ono szumi jak flagi narodowe
Ono szumi jak morze
Jak Twoje włosy i góry i lasy
Ono nas uspokoi

Jesteś moim snem...

Marilyn Monroe Marilyn Monroe
Jesteś moją moją moją *


Ech...
W pracy 9,5 godziny i gdyby nie to, że nie miałam lampki przedniej i kamizelki oczoj... zostałabym dłużej...
Jutro? Co będzie nie wie nikt...
Pojechałabym na 3:00 do pracy ale budynek rozbrajają dopiero o 6:00 więc pojadę na 6:00.
I nie wiem czy na BO pojadę jutro (tak jak planowałam) czy rano w sobotę... to zależy jak się ogarnę w pracy...

A Róże Europy... to były czasy ;-)

P.S. Nie kupujcie baterii „kogucików”... ja kupiłam – jedne wytrzymały 6 zdjęć, drugie ANI JEDNEGO ZDJĘCIA!!! ale czego można się spodziewać po bateriach, które kosztują 6,00 zł (za 12 sztuk) :(
WTF??? Działają gorzej niż się zwią :( © kosma100


* Róże Europy - „Krew Marilyn Monroe”.

http://meffistoxiii.wrzuta.pl/audio/3zbkoSVEdOK/roze_europy_-_krew_marilyn_monroe

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 51.81km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.59km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranny lodzik nie jest zły ;-)


Gdy ujrzała go był maj, pachniały bzy
w twarz uderzył wiatr stanęły w oczach łzy
on uśmiechnął się i podniósł dłoń spojrzeniem przywołał ją
do siebie ujęła jego dłoń, ścisnęła mocno gdzieś w oddali ptak wzniósł pieśń radosną czy to wiosny czar czymiłosny żar sprawiły to.....

ref: że Robbie Loe d'Amour, bo umi
Robbie Loe d'Amour bo lubi to
Robbie Loe d'Amour jakie to piękne jest
Robbie Loe d'Amour bo umi
Robbie Loe d'Amour bo lubi to
Robbie Loe d'Amour, a wokół kwitną bzy

Ciepłem swoich warg, ogrzała go całego
on palce w jej włosy wplótł i spojrzał w niebo
w welurze jego ud znalazła schronienie swe
i radość przed końcem drogi tej, nie czuł już lęku wcale
cytować zaczął więc Goethego w oryginale
po chwili białym bzem udekorował włosy jej

ref: bo ona Robbie Loe d'Amour bo umi...*


Parę dni temu zgadaliśmy się z Dyniem, że odwiedzimy Żabie Doły o 6:00.
Wczoraj nie mogłam zasnąć, zasypiam około 2:00... pobudka o 3:30... z uporem maniaka przestawiam budziki w końcu wstaję ol 4:00 (o tej godzinie miałam wyjechać).
Kąpiel i takie tam i wyjeżdżam o 4:30... późno...
Nie lubię się spóźniać i zazwyczaj nie spóźniam się więc pedalę... szybko :)
Do Czeladzi dojeżdżam w 55 minut, ze średnią 26,8 km/h – masakra!
Później trochę wolniej...
O 6:00 spotykam się z Dyniem i jedziemy na Żabie Doły.
Niestety fotki mi nie wyszły ale „słit focie” ma Dynio ;-)
Później Dynio prowadzi mnie jakimiś zadupiami do WPKiW.
Po drodze mijamy kulkę :D
Kula... czemu tylko jedna? © kosma100


A następnie szyb.
Szyb... wysoki! © kosma100


W WPKiW gawędzimy na temat gołębi, a raczej jest to mój monolog:
„Niecierpię tych spasionych, śmierdzących ptaszysk! Takie rozlazłe, spasione, gruchajace i srające wokoło. Stoi taki spaślak...”
Dynio mi przerywa krzycząc: „Dobra! Zrozumiałem aluzję, muszę trochę zrzucić ale bez przesady!”.
Śmiejemy się przez następne 5 minut, ja już dostaję spazmów i brzuch mnie okrutnie boli – było bosko!!!

Mijamy spodek, a Dynio zaczyna zagadywać o lodzie (loda nie było w naszym kontrakcie ale daję się namówić) i pedalimy do Maca na lody ;-)
Historia pewnego loda:
Lodzik part 1 © kosma100


Lodzik part 2 © kosma100


Lodzik part 3 © kosma100


Później do pracy.
Super poranek – dzięki Dynio!
Tym o to sposobem mam 50 km o 8:00 ;-)
To co, że w pracy usypiam na stojąco? :D

Wyjeżdżam z pracy – jak miło popatrzeć, że oni stoją a ja nie muszę ;-)
Korek - oni stoją a ja nie ;) © kosma100


Następnie przez Czeladź, Zieloną, Pogorię na Manhattan.
Piękne ścieżki rowerowe ;-)
Budujemy ścieżki rowerowe ;) © kosma100


Budujemy ścieżki rowerowe © kosma100


Budujemy ścieżki rowerowe © kosma100


Na Manhattanie porzucam mojego rumaka na rzecz innego ;-)



He he he tej wersji nie słyszałam wcześniej ;-)
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 77.27km
  • Czas 03:29
  • VAVG 22.18km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po pracy na baby... gołe! (które Kolumbijkami nie są).


Jak zwiać od szarości dni
Jak się odczepić od codziennych spraw
Każdy pyta o to
Jak mieć kilka dobrych chwil
Gdy każda bez przerwy ucieka nam
Jak tu być wciąż sobą

Ja swój na to przepis mam
I nic nie może przeszkodzić mi w tym
Co mam zamiar robić
Na drzwiach wisi czarny kask
A pod nim wyblakła skóra i pył
Ten z poprzedniej drogi

Kiedy czuję pęd powietrza
I w kolejny zakręt składam się
Coś przenika mnie

Już czas nie doścignie mnie
I dni powszednie zostały gdzieś hen
Za mirażem życia
Dzień zgasł i maszyna rwie
Jak grom, co wśród nocy roznieca blask
Tak należy trzymać

Kiedy czuję pęd powietrza
I w kolejny zakręt składam się
Coś przenika mnie

Kiedy czuję pęd powietrza
I w mej duszy płomień pali się
Coś przenika mnie

Zapominam o złych chwilach
Które nigdy nie dopędzą mnie
Coś przenika mnie*


Rankiem do pracy – standardowo.
W Łośniu, po raz piąty spotykam drogówkę z szybkim alkomatem (2 razy prowadziłam samochód, jak otworzyłam szybę to Pan kazał mi jechać – albo wyglądałam na za trzeźwą albo na zbyt zalaną; 2 razy rowerem – raz spytałam się czy ja też, Pan odpowiedział: „nie” więc od tej pory wyprzedzam sznur samochodów z prawej strony i pedalę dalej szczerząc zęby do Pana mundurowego ;-))

W pracy – ponownie 300 % normy ;-)
Po pracy zamierzam jechać do domu „na skróty” przez Zawiercie.
Dojeżdżam do Czeladzi i jadę zobaczyć gołe baby, które ostatnio przyuważyłam ;-)
Wtedy były w trakcie malowania.
Goła baba © kosma100


Goła baba again ;) © kosma100


Hmmm co ona z tym wężem robi? Ciągnie? :D © kosma100


W Czeladzi niemiły akcent baranowo – blachosmrodowy i odechciewa mi się Zawiercia :(
Jadę więc przez Grodziec. W Grodźcu chcę ominąć górkę więc wjeżdżam w drogę „na azymut” i... ktoś k... mur wybudował na drodze... trudno – będzie przez górkę.
Mur... a kiedy mury runą... © kosma100


Na Pogorii IV jakiś biker siada mi na koło.
Jestem nienormalna i wszyscy o tym wiedzą, więc dlaczego z uporem maniaka, cyklicznie (co najmniej raz na tydzień) chcę ponownie to udowodnić?
Jak mi siadł tak przeca się nie dam wyprzedzić...
Pogorię IV objeżdżam z prędkością oscylującą około 31 km/h... (to nie jest MOJA prędkość!!!), pod górkę prędkość spada do 28 km/h.
Jestem bordowa, ociekam potem (przedtem też) ale pedalę.
W końcu ogonek postanawia zawrócić (dzięki Ci Boshe), zdycham i pedalę dalej.

Ujejsce i gdzie ostatnio skręcałam na Siewierz, skręcam w prawo – nie wiem gdzie wyjadę.
Po kilku kilometrach przypominam sobie tą drogę z moich urodzin.
Tylko wtedy była noc, tylko wtedy był Młynarz, tylko wtedy był deszcz, tylko wtedy były kałuże do pół koła, tylko wtedy... było BOSKO!!!

W Ujejscu widok leśno-kominowo-Pogoriowy ;-)
Widoczek zielono - kominowy :) © kosma100


Ujejski widok © kosma100


Z Ujejsca do Ząbkowic.
Z Ząbkowic do Łośnia.
TIRowiec chce mnie zmieść z ulicy wyjeżdżając z podporządkowanej i ścinając zakręt tak, że ląduję na poboczu :( Ciekawe co by było gdybym jeździła 30 km na rok? Pewnie by nawet nie zauważył tylko by się dziwił czemu ma czerwone podwozie...

Dwukołowo ale inaczej:
I znów ominie mnie jazda na Harleyu :( - 24-25.06 jestem w okolicach Szwecji (Grassor) ;-)

A jutro wczesna pobudka, bo... :D :D :D (3 x D?)

* Fatum - „Mania szybkości”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 78.28km
  • Czas 03:26
  • VAVG 22.80km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 czerwca 2011 Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Wyjście z marazmu


We crossed the line
Who pushed who over
It doesn't matter to you
It matters to me

We're cut adrift
We're still floating
I'm only hanging on
To watch you go down
My love

I disappeared in you
You disappeared from me
I gave you everything you ever wanted
It wasn't what you wanted

The men who love you, you hate the most
They pass through you like a ghost
They look for you but your spirit is in the air
Baby, you're nowhere

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

Desparation is a tender trap
It gets you every time
You put your lips to her lips
To stop the lie

Her skin is pale like God's only dove
Screams like an angel for your love
Then she makes you watch her from above
And you need her like a drug

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

She wears my love like a see-through dress
Her lips say one thing
Her movements something else
Oh love...like a screaming flower
Love...dying every hour...love

You don't know if it's fear or desire
Danger the drug that takes you higher
Head in heaven, fingers in the mire

Her heart is racing, you can't keep up
The night is bleeding like a cut
Between the horses of love and lust
We are trampled underfoot

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

Oh...love...to stay with you I'd be a fool
Sweetheart...you're so cruel*


Jak ja dawno tego nie słuchałam... ;-)
Budzę się o 3:00 z planem, że pomaluję pokój przed wyjazdem do pracy.
Ciemno. Przestawiam budzik na 4:00.
Jaśniej, nie chce mi się... przestawiam budzik na 5:00.
Jasno... nie chce mi się...
Po weekendowej orce remontowej czuję każdy mięsień, nadgarstki bolą a dłonie drętwieją... :(
Kimam jeszcze trochę po czym poranny rytuał: ważenie, kawa, net.
Nawet fajnie mi się jedzie do pracy... czuję moc ;-)
W pracy wyrabiam 300 % normy, po ostatnim zastoju stwierdzam, że wyszłam z marazmu ;-)
Trochę się „zarabiam” i wychodzę z pracy gdzieś około 18-tej. Chcę popedalić gdziekolwiek, najlepiej daleko i zrobić trzycyfrówkę.
Niestety nie mam przedniej lampki (oprócz samoświecącej na indukcję magnetyczną) i muszę zrobić zakupy w Lidlu...
Po drodze mijam ciekawe obiekty:
Czy mnie się musi wszystko z seksem kojarzyć? © kosma100


Jadę więc przez Sosnowiec, Będzin do Dąbrowy G. do Lidla.
Kiedyś zrezygnowałam z zakupu kosmetyków na rzecz części rowerowych, dzisiaj rezygnuję z zakupu części rowerowych na rzecz narzędzi (ups!). Kupuję narzędzie do cięcia listew. :)
Oprócz w/w narzędzia kupuje parę rzeczy spożywczych z racji niedawnej eksmisji cywilizacji, która opanowała moją lodówkę mam światło w lodówce (only). Pakuje więc zakupy do sakw i pedalę do domku.
Nie, nie na skróty ani najkrótszą drogą!
Mam dość asfaltu więc jadę przez Pogorię.
Kombinuję też w myślach jak pojadę dalej – z racji załadowanych sakw nie chcę jechać do Ząbkowic przy torach – na pewno dobiję gdzieś na kamieniu i złapię kapcia a tego nie chcielibyśmy ;-)

Pogoria – WHAW!!!
Pogoria - molo - Sopot OMC © kosma100


Tylko tego „ronda” nie rozumiem.
Nie rozumiem © kosma100


Przez Antoniów, Ząbkowice do domku.

*U2 - „So cruel”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 67.12km
  • Czas 02:59
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ta zabawa nie jest dla dziewczynek...


Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu, bo tu mogą bić
Idź do domu, bo tu mogą strzelać
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij

I nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Lepiej śpij już śpij
śpij

Kupię ci co zechcesz
Mogą być i lody
Tylko zaśnij
śpij

Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu nie oglądaj się
Idź do domu wszystko będzie dobrze
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij*


UWAGA UWAGA ACHTUNG ACHTUNG!!!
Będzie remontowo, nie rowerowo!!!

Wczoraj było marudzenie, dzisiaj będzie chwalenie (chwalenie się i swojej pracy).
Po marudzeniu wzięłam się ostro do pracy, czego wynikiem było:
- wyniesienie wszystkich gratów z pokoju;
- zrobienie gipsówki tam gdzie było to konieczne;
- położenie paneli
- obcięcie żywopłotu.
Niezły wynik jak na jeden dzień ;-)
Ogólnie sporo telefonów – chyba znajomi czytają mojego bloga. Aczkolwiek tylko jeden przyznał się do tego, że dzwoni, bo przeczytał na blogu mój samobójczy OMC wpis. I nawet przyjechal pomóc :D (dzięki ;-)).

Pokój przed moim sobotnim wejściem:
Gruzowisko © kosma100


W trakcie... panele już są:
Panele już są ;-) © kosma100


Żywoplot przed obcięciem:
Zarośnięten żywopłoten © kosma100


Żywopłot po ;-)
Obcięten żywopłoten © kosma100


Miałam jeszcze skosić trawnik ale miałam takie skurcze dłoni, że wszystko leciało mi z rąk :(
Moją pracę nagrodził piękny widoczek wieczorem ;-)
Piękny wieczorny widoczek © kosma100


W niedzielę pobudka o 5:00. Kawa i mykam do dalszego molestowania domku.
Ścieram gładzie i z przerażeniem patrzę na ten wszechobecny pył (przecież wiedziałam, że będzie, a pomimo to położyłam wczoraj panele). Mój odkurzacz przemysłowy jest niedysponowany z powodu utonięcia zakrętki od filtra w wc :( Potrzeba matką wynalazków jednak i... naprawiam odkurzacz ;-)
Następnie maluję pokój.
Pokój w trakcie remontu:
Pokój w trakcie remontu - better © kosma100


Po czym przez 2 godziny montuje (po 6 miesiącach mieszkania tam) umywalkę.
Umywalka yes ;) © kosma100


Okazuje się, że nie ma ciepłej wody :( To nie jest wina wężyka - albo wina zaworu, który wychodzi ze ściany albo wina fachowców :(
Wkurzona ubieram się w pedalskie ciuszki i pedalę do Tatusia na obiad odk... oddenerwować się.
Po drodze spotykam Gak-a i chwilę gawędzimy.
Wracam i zabieram się za malowanie łazienki.
Kumpel again przyjeżdża z pomocą.
Trochę za lekko moczy pędzel ale zostanie mu to wybaczone ;p zresztą po mojej reprymendzie już moczenie pędzla nawet mu wychodzi ;-)

Jestem styrana jak kaczka po polowaniu... ale szczęśliwa, że udało mi się tyle zrobić.
Jutro planuję pobudkę o 3:00 by pomalować pokój przed wyjazdem do pracy... zobaczymy co z tego wyjdzie.

* Lech Janerka - „Ta zabawa nie jest dla dziewczynek”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 4.45km
  • Czas 00:14
  • VAVG 19.07km/h
  • VMAX 28.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

W strugach łez...


jak minął dzień
nie pytam i tak widzimy się rzadko
to już chyba rok
odkąd na ciebie nie patrzę
raczej nie podajemy sobie rąk
raczej nie pokazujemy palcem
raczej mało obchodzimy się nawzajem
my dzieci dekadentów
córki synowie rozpusty
alkohol mamy od zawsze we krwi
rozum genetycznie struty
raczej nie życzymy nikomu źle
raczej nikomu dobrze
raczej siedzimy na dachach
bawimy się w powietrze
no stress - myślę tylko o sobie
podróże z i pod prąd
niekończące się nigdy
taka nasza mała więź
ziarno nienawiści
raczej nigdy nie będzie lepiej
tak jak nigdy nie było źle
raczej już zostanie
tak jak jest
wokół szemrzą polityczne wszy
wokół rozprzestrzenia się gaz
pani z ekranu straszy palcem
jak to mało obchodzi nas
raczej nigdy nie będziemy tym
kim raczej chcielibyśmy być
raczej siedzimy na dachach
bawimy się powietrzem
no stress - myślę tylko o sobie*


Rano (o 6:00) Kudłata otworzyła oczy i stwierdziła: „cel zrealizowany – mam wstręt do alkoholu”.
Idzie dzisiaj na imprezę firmową i nie chce tam za dużo wypić ;-)
A teraz będzie marudzenie, zrzędzenie, negatywów ukazywanie i użalanie się nad sobą, więc kto nie ma na to ochoty niech nie czyta dalej.

Zaczęło się od tego pełnego optymizmu zdania Kudłatej. Cieszę się, że mogłam znowu komuś pomóc w zrealizowaniu jego celu.
To zdanie było zapalnikiem do moich dalszych przemyśleń...
Wsiadłam na rumaka i popedaliłam do domu.
W ten weekend postanawiam zająć się remontem, który ciągnie się niemiłosiernie.
Oczywiście jak jest piękna pogoda ja mam nierowerowe plany :(
Oczywiście jadąc z Czeladzi przez Grodziec zastanawiam się czy nie jechać w góry... ;-) ale NIE! Muszę się w końcu zająć domem.

Prace przy ścieżkach rowerowych trwają.
Prace przy ścieżce rowerowej © kosma100


Od Pogorii myślę intensywnie nad moją sytuacją i całą drogę z Pogorii do Ząbkowic jadę w strugach... łez.

W życiu podejmowalam różne decyzje, jedne były lepsze, drugie były gorsze. Żadnych decyzji nie żałuję. Zaczynam jednak żałować urojonej decyzji o domu.
Nie mam siły.
Nie wiem co sobie wyobrażałam podejmując tą chorą decyzję.
Nie wiem...
Miałam nadzieję, że Rodzina, Znajomi, wszyscy wokoło, będą trzymać się za ręce, tańczyć wokoło i z uśmiechem na ustach mi pomagać w remoncie?
Nie wiem.
Każdy ma swoje życie, w którym jestem małym epizodem, marną aktorką drugiego planu i nikt nie rzuci wszystkiego, by mi pomóc. Muszę się z tym pogodzić...
Nie ważne, że ja jestem jakąś pieprzoną altruistką i zawsze jestem gdy ktoś potrzebuje pomocy.
Nie ważne... Trzeba zacząć zamieniać altruizm na egoizm. Będzie łatwiej...

Jestem silna... ale nawet najsilniejszy tytan potrzebuje czasami pomocy...

Może znajdzie się ktoś chętny kto nie ma lęku wysokości i w zamian za kiełbaskę z ogniska i browar naprawi mi dach? (trzeba przybić papę, która się oderwała). Niestety mam lęk wysokości i nie ma takiej siły, która by mi kazała wejść na dach.

Kończę marudzenie i zabieram się do pracy.
Miłego weekendu!

* Happysad - „Nostress”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 27.64km
  • Czas 01:27
  • VAVG 19.06km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl