Wpisy archiwalne w kategorii
In the rain...
Dystans całkowity: | 3510.07 km (w terenie 223.00 km; 6.35%) |
Czas w ruchu: | 189:58 |
Średnia prędkość: | 18.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Liczba aktywności: | 86 |
Średnio na aktywność: | 40.81 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
Piątek, 3 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain...
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Spragniona czułych pieszczot
Spragniona czułych słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Więcej mnie nie dotykaj
I nie stój przy mnie blisko
Boje się twoich oczu
Boję się twoich ust
Już nie chcę twoich pieszczot
I nie chcę gorzkich słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Bądź zawsze przy mnie blisko
Bo pragnę twoich pieszczot
Tak pragnę czułych słów
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Rankiem, w deszczu, z 60-litrowym plecakiem... Mydlice - Manhattan.
Masakra! - plecak, który jest stworzony do chodzenia po górach nie nadaje się do jazdy na rowerze.
Masakra! Te 4 kilometry były mordęgą - nie pamiętam kiedy tak ciężko mi się jechało... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Spragniona czułych pieszczot
Spragniona czułych słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Więcej mnie nie dotykaj
I nie stój przy mnie blisko
Boje się twoich oczu
Boję się twoich ust
Już nie chcę twoich pieszczot
I nie chcę gorzkich słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Bądź zawsze przy mnie blisko
Bo pragnę twoich pieszczot
Tak pragnę czułych słów
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Rankiem, w deszczu, z 60-litrowym plecakiem... Mydlice - Manhattan.
Masakra! - plecak, który jest stworzony do chodzenia po górach nie nadaje się do jazdy na rowerze.
Masakra! Te 4 kilometry były mordęgą - nie pamiętam kiedy tak ciężko mi się jechało... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 4.41km
- Czas 00:15
- VAVG 17.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., Do pracy / z pracy
Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówia wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc
Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...
Rankiem (bardzo wczesnym) - w deszczu :((( do pracy.
Po południu - z pracy - standardowo - było mi strasznie gorąco :)
Wieczorkiem na angielski ;D
Późnym wieczorkiem - z angielskiego - oj będzie ciężko :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówia wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc
Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...
Rankiem (bardzo wczesnym) - w deszczu :((( do pracy.
Po południu - z pracy - standardowo - było mi strasznie gorąco :)
Wieczorkiem na angielski ;D
Późnym wieczorkiem - z angielskiego - oj będzie ciężko :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 34.63km
- Czas 02:03
- VAVG 16.89km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Niebo wolno dokądś płynie
Stoisz w oknie, z oczu płyną łzy
Dziś są twoje urodziny
Tak czekałeś, lecz nie przyszedł nikt
Niebo wolno dokądś płynie
Stoisz w oknie, z oczu płyną łzy
Dziś są twoje urodziny
Tak czekałeś, lecz nie przyszedł nikt
Dziś są twoje urodziny
Wznieś więc chociaż
Jakiś skromny toast
Za te smutne oczy w lustrze
Teraz wiesz, że już nie jesteś sam
Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był
Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był
Dzisiejszy tekst piosenki dedykuję Wikowi.
Wiku - wszystkiego, co najlepsze w dniu urodzin :)))
Rankiem - z pracy - standardowo, w deszczu :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Stoisz w oknie, z oczu płyną łzy
Dziś są twoje urodziny
Tak czekałeś, lecz nie przyszedł nikt
Dziś są twoje urodziny
Wznieś więc chociaż
Jakiś skromny toast
Za te smutne oczy w lustrze
Teraz wiesz, że już nie jesteś sam
Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był
Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był
Dzisiejszy tekst piosenki dedykuję Wikowi.
Wiku - wszystkiego, co najlepsze w dniu urodzin :)))
Rankiem - z pracy - standardowo, w deszczu :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 16.03km
- Czas 01:02
- VAVG 15.51km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci takiego zrobiłem
oprócz dzieciątka -
prócz t
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci takiego zrobiłem
oprócz dzieciątka -
prócz tej pamiątki przemiłej
po naszych piątkach?
Wielbiłem twoje ciało,
robiłem ci kakao,
brudziłem raczej mało -
aaa
pukałem, zanim wlazłem,
nie brałem, gdy znalazłem,
nie szafowałem masłem
jaaa!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci ja uczyniłem -
jakąż to zbrodnię? -
że dziś odwracasz się tyłem
do mnie swobodnie?
Nosiłem ci do pralni,
paliłem minimalnie,
czyściłem w umywalni
kraaan!
Kolacje jadłem zimne,
zalutowałem rynnę,
a wady tak niewinne
maaam!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż popełniłem za winy -
jakież przestępstwa -
prócz tej niewinnej dzieciny
w chwili szaleństwa?
Prócz rączek oraz nózi -
tyłeczka oraz buzi -
co w niej się ząbków tuzin
rżnieee?
Z tatusia zdjęta skóra -
ot, cała zbrodnia, która
umieszcza na torturach
mnieee!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?!
Rankiem - w deszczu :(
Jakoś ciężko mi się jechało.
Miałam jechać do Tatusia sprzątać ale nie mam siły - muszę się W KOŃCU wyspać!!! Od poniedziałku oram 24 godziny na dobę - coś mi się od życia należy :D
Mój patent na suche stopy i nogi :)
Wieczorem - do pracy - standardowo, w deszczu.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci takiego zrobiłem
oprócz dzieciątka -
prócz tej pamiątki przemiłej
po naszych piątkach?
Wielbiłem twoje ciało,
robiłem ci kakao,
brudziłem raczej mało -
aaa
pukałem, zanim wlazłem,
nie brałem, gdy znalazłem,
nie szafowałem masłem
jaaa!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci ja uczyniłem -
jakąż to zbrodnię? -
że dziś odwracasz się tyłem
do mnie swobodnie?
Nosiłem ci do pralni,
paliłem minimalnie,
czyściłem w umywalni
kraaan!
Kolacje jadłem zimne,
zalutowałem rynnę,
a wady tak niewinne
maaam!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż popełniłem za winy -
jakież przestępstwa -
prócz tej niewinnej dzieciny
w chwili szaleństwa?
Prócz rączek oraz nózi -
tyłeczka oraz buzi -
co w niej się ząbków tuzin
rżnieee?
Z tatusia zdjęta skóra -
ot, cała zbrodnia, która
umieszcza na torturach
mnieee!
No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?!
Rankiem - w deszczu :(
Jakoś ciężko mi się jechało.
Miałam jechać do Tatusia sprzątać ale nie mam siły - muszę się W KOŃCU wyspać!!! Od poniedziałku oram 24 godziny na dobę - coś mi się od życia należy :D
Mój patent na suche stopy i nogi :)
Wieczorem - do pracy - standardowo, w deszczu.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.93km
- Czas 02:05
- VAVG 15.33km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain...
to moja wina że ojciec pił
a matka była dziwką
nie będę sobie nakłuwał żył
jestem już za nie przeciwko
przeze mnie
to moja wina że ojciec pił
a matka była dziwką
nie będę sobie nakłuwał żył
jestem już za nie przeciwko
przeze mnie ojciec opadał z sił
matka też dawno w grobie
nie mieli przecież dla kogo żyć
i brzydkich rzeczy nie robią
to moja wina że ojciec pił
to moja wina że ojciec pił
Rankiem - z pracy - standardowo :)
A tu parę fot - dla wyjaśnienia dlaczego mało jeżdżę i nie spamuję na BS :D
Wieczorkiem - podróż do pracy - w deszczu.
Mimo deszczu jechałam zadowolona.
W centrum Sosnowca gościu OMC mnie przejechał :( włączając się do ruchu z pobocza :((( ale mój donosny krzyk (jeszcze mnie od tego gardło boli :D) uratował mnie przed zginięciem pod kołami pseudo-kierowcy :(
Opatentowałam nowy ubiór na rower - fota będzie dodana jutro - przynajmniej mam suche juz nie tylko stopy ale także nogi :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
a matka była dziwką
nie będę sobie nakłuwał żył
jestem już za nie przeciwko
przeze mnie ojciec opadał z sił
matka też dawno w grobie
nie mieli przecież dla kogo żyć
i brzydkich rzeczy nie robią
to moja wina że ojciec pił
to moja wina że ojciec pił
Rankiem - z pracy - standardowo :)
A tu parę fot - dla wyjaśnienia dlaczego mało jeżdżę i nie spamuję na BS :D
Wieczorkiem - podróż do pracy - w deszczu.
Mimo deszczu jechałam zadowolona.
W centrum Sosnowca gościu OMC mnie przejechał :( włączając się do ruchu z pobocza :((( ale mój donosny krzyk (jeszcze mnie od tego gardło boli :D) uratował mnie przed zginięciem pod kołami pseudo-kierowcy :(
Opatentowałam nowy ubiór na rower - fota będzie dodana jutro - przynajmniej mam suche juz nie tylko stopy ale także nogi :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.41km
- Czas 01:52
- VAVG 16.83km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Wszystko przemija
Jak zwykłe złudzenie
Jak dziecka marzenie
Jak długi, nudny, mroczny sen
Wszystko przemija
J
Wszystko przemija
Jak zwykłe złudzenie
Jak dziecka marzenie
Jak długi, nudny, mroczny sen
Wszystko przemija
Jak nierozerwalna przyjaźń
Jak najpodlejsza zima
Jak długi, nudny, mroczny sen
NIEREALNE NIEREALNE OGNISKA
NIEREALNE NIEREALNE...
Wszystko przemija
Jak młodość i trema
Jak zieleń żywego drzewa
Jak długi, nudny, mroczny sen
Wszystko przemija
Jak najgorętsza miłość
Jak świat, którego nie było
Jak długi, nudny, mroczny sen
NIEREALNE NIEREALNE OGNISKA...
Rankiem - z pracy - standardowo.
Wczoraj wieczorem wpadłam na dobry pomysł, a mianowicie założyłam moje buty treckingowe - wysokie (za kostkę) Hi-Tec wodoodporne :D
Super pomysł. Ale niestety jak będę jeździć na nich na rowerze to nie będą się nadawały do chodzenia - no cóż jakieś ofiary zawsze muszą być :D
W rezultacie podróż wieczorna do pracy wczoraj jak dzisiejszy powrót zakończyłam wyjmując SUCHĄ i CIEPŁĄ stopę z butów :)))))
P.S. A dzisiaj miałam przyjemność rozmawiać z pewnym Panem, który śpiewa m.in. "Uważaj na niego dziewczyny kolego, uważaj na niego..." :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jak zwykłe złudzenie
Jak dziecka marzenie
Jak długi, nudny, mroczny sen
Wszystko przemija
Jak nierozerwalna przyjaźń
Jak najpodlejsza zima
Jak długi, nudny, mroczny sen
NIEREALNE NIEREALNE OGNISKA
NIEREALNE NIEREALNE...
Wszystko przemija
Jak młodość i trema
Jak zieleń żywego drzewa
Jak długi, nudny, mroczny sen
Wszystko przemija
Jak najgorętsza miłość
Jak świat, którego nie było
Jak długi, nudny, mroczny sen
NIEREALNE NIEREALNE OGNISKA...
Rankiem - z pracy - standardowo.
Wczoraj wieczorem wpadłam na dobry pomysł, a mianowicie założyłam moje buty treckingowe - wysokie (za kostkę) Hi-Tec wodoodporne :D
Super pomysł. Ale niestety jak będę jeździć na nich na rowerze to nie będą się nadawały do chodzenia - no cóż jakieś ofiary zawsze muszą być :D
W rezultacie podróż wieczorna do pracy wczoraj jak dzisiejszy powrót zakończyłam wyjmując SUCHĄ i CIEPŁĄ stopę z butów :)))))
P.S. A dzisiaj miałam przyjemność rozmawiać z pewnym Panem, który śpiewa m.in. "Uważaj na niego dziewczyny kolego, uważaj na niego..." :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 15.81km
- Czas 00:57
- VAVG 16.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 września 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy, In the rain...
Wczoraj wszyscy mnie uznali
dyrektorem zapalniczki
siedzę sobie przy zaworze
żeby było dużo iskier
Jestem szpiegie
Wczoraj wszyscy mnie uznali
dyrektorem zapalniczki
siedzę sobie przy zaworze
żeby było dużo iskier
Jestem szpiegiem argentyńskim
wznoszę się na pisuarze
mam padaczkę w teledysku
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Ja rozdaję niewidomym
zezwolenie na widzenie
szkłem się drapię po rogówce
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Ja wynurzam łeb z fekaliów
i wypluwam niedopałki
w niedopity denaturat
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Dzisiaj zazgrzytałam zębami... w sumie to mało powiedziane...
Rankiem, o 6:00 wkładam suche getry, suchą kurtkę, suche skarpety owijam workami, na nie wkładam mokre skarpety i przeraźliwie mokre buty.
Wychodzę na dwór by w temperaturze 6 stopni i deszczyku pojechać do domku.
A więc trasa standardowa - z pracy.
Ale zimno nie było standardowo, było przeraźliwie zimno i mokro...
Już w Sosnowcu poczułam, że nogi mi zamarzły :(
Gdy przyjechałam do domu to się popłakałam - tak mnie nogi bolały (palce u nóg najbardziej).
No cóż - życie (jazda na rowerze) to nie rurka z kremem - trzeba być tfardym nie miętkim :D
Chyba opatentuję kalosze z futerkiem spd :D
Cały dzień spędziłam przy remoncie u Tatusia...
Wieczorem - w deszczu - do pracy...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
dyrektorem zapalniczki
siedzę sobie przy zaworze
żeby było dużo iskier
Jestem szpiegiem argentyńskim
wznoszę się na pisuarze
mam padaczkę w teledysku
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Ja rozdaję niewidomym
zezwolenie na widzenie
szkłem się drapię po rogówce
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Ja wynurzam łeb z fekaliów
i wypluwam niedopałki
w niedopity denaturat
żeby było dużo iskier
zazgrzytam zębami
zazgrzytam zębami
Dzisiaj zazgrzytałam zębami... w sumie to mało powiedziane...
Rankiem, o 6:00 wkładam suche getry, suchą kurtkę, suche skarpety owijam workami, na nie wkładam mokre skarpety i przeraźliwie mokre buty.
Wychodzę na dwór by w temperaturze 6 stopni i deszczyku pojechać do domku.
A więc trasa standardowa - z pracy.
Ale zimno nie było standardowo, było przeraźliwie zimno i mokro...
Już w Sosnowcu poczułam, że nogi mi zamarzły :(
Gdy przyjechałam do domu to się popłakałam - tak mnie nogi bolały (palce u nóg najbardziej).
No cóż - życie (jazda na rowerze) to nie rurka z kremem - trzeba być tfardym nie miętkim :D
Chyba opatentuję kalosze z futerkiem spd :D
Cały dzień spędziłam przy remoncie u Tatusia...
Wieczorem - w deszczu - do pracy...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.38km
- Teren 1.00km
- Czas 01:48
- VAVG 17.43km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 września 2008
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), W towarzystwie ;), In the rain...
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już n
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
Robaczek w swej dziurce, jak docent za biurkiem
I pszczółka na kwiatkach, jak kontrol w tramwajach
Tak dłubie i gmera, napisze – wymyśli
Obejdzie wokoło, zabrudzi – wyczyści
I krzaczek przy drodze i brat przy maszynie
Jak noga w skarpecie, jak sprzedawca w kantynie
Kamyczek na polu i strażnik na straży
Lodówka wciąż ziębi, kuchenka wciąż parzy
A po co? A po co? – Tak dłubie i dłubie?
A za co? A za co? – Tak myśli i skubie?
I tak się przykłada i mówi z ekranu
I bredzi latami, wieczorem i rano
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic, nie ma już nic, nic, nic!
Rankiem na dworzec PKP by pojechać do D.G. na skróty....
Piękny weekend dobiegł końca :(
Bydzia – dzień pierwszy.
Bydzia – dzień drugi – GRAND PRIX.
Bydzia – dzień trzeci.
Mój rumak, wagon I klasy, ja i regionalny trunek... :D
Z dworca PKP w D.G. do domku...
Późnym wieczorem podróż do pracy – w deszczu :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
Robaczek w swej dziurce, jak docent za biurkiem
I pszczółka na kwiatkach, jak kontrol w tramwajach
Tak dłubie i gmera, napisze – wymyśli
Obejdzie wokoło, zabrudzi – wyczyści
I krzaczek przy drodze i brat przy maszynie
Jak noga w skarpecie, jak sprzedawca w kantynie
Kamyczek na polu i strażnik na straży
Lodówka wciąż ziębi, kuchenka wciąż parzy
A po co? A po co? – Tak dłubie i dłubie?
A za co? A za co? – Tak myśli i skubie?
I tak się przykłada i mówi z ekranu
I bredzi latami, wieczorem i rano
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic…
To już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść
To już jest koniec, możemy iść
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic, nie ma już nic, nic, nic!
Rankiem na dworzec PKP by pojechać do D.G. na skróty....
Piękny weekend dobiegł końca :(
Bydzia – dzień pierwszy.
Bydzia – dzień drugi – GRAND PRIX.
Bydzia – dzień trzeci.
Mój rumak, wagon I klasy, ja i regionalny trunek... :D
Z dworca PKP w D.G. do domku...
Późnym wieczorem podróż do pracy – w deszczu :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 20.85km
- Czas 01:18
- VAVG 16.04km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 sierpnia 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Latem biegamy bez majtek
Ale za to w podartych skarpetkach
Po wydmach między choinkami
Uganiamy się za mewami
A zimą
Latem biegamy bez majtek
Ale za to w podartych skarpetkach
Po wydmach między choinkami
Uganiamy się za mewami
A zimą kiedy spadnie wielki śnieg
Na nartach piratujemy po górach
I wjeżdżamy między kolana
Źle wychowanych turystek
My jesteśmy rock'n'rollowcami
Pijemy tanie wino, pijemy je litrami...
Nocą uciekamy z domów
I bawimy się w koktajl-barach
W towarzystwie fordancerek
Kradniemy te dni naszej młodości
A w dzień, kiedy krzyczą obowiązki
My przesiadujemy w kawiarniach
I pijemy tanie wino
Rozmawiając o dziewczynach ...
Rankiem (nie za wczesnym:)) standardowo w deszczu do pracy :(
Po południu - do domku - standardowo.
Pożegnanie...
Chciałam się pożegnać z Wami... nie będzie mnie na BS...
... przez dwa tygodnie :D
Wybywam w moje kochane Tatry.
Będzie trochę rowerowo i duużo "górowo".
Co do roweru:
- szlakiem do Murowańca,
- Gubałówka,
- Z Zakopanego w Tatry Słowackie;
- Na Srbske Pleso;
Powrót ze Słowacji :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
... i do zobaczenia, przeczytania, obejrzenia, popedalenia :D
Ale za to w podartych skarpetkach
Po wydmach między choinkami
Uganiamy się za mewami
A zimą kiedy spadnie wielki śnieg
Na nartach piratujemy po górach
I wjeżdżamy między kolana
Źle wychowanych turystek
My jesteśmy rock'n'rollowcami
Pijemy tanie wino, pijemy je litrami...
Nocą uciekamy z domów
I bawimy się w koktajl-barach
W towarzystwie fordancerek
Kradniemy te dni naszej młodości
A w dzień, kiedy krzyczą obowiązki
My przesiadujemy w kawiarniach
I pijemy tanie wino
Rozmawiając o dziewczynach ...
Rankiem (nie za wczesnym:)) standardowo w deszczu do pracy :(
Po południu - do domku - standardowo.
Pożegnanie...
Chciałam się pożegnać z Wami... nie będzie mnie na BS...
... przez dwa tygodnie :D
Wybywam w moje kochane Tatry.
Będzie trochę rowerowo i duużo "górowo".
Co do roweru:
- szlakiem do Murowańca,
- Gubałówka,
- Z Zakopanego w Tatry Słowackie;
- Na Srbske Pleso;
Powrót ze Słowacji :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
... i do zobaczenia, przeczytania, obejrzenia, popedalenia :D
- DST 31.86km
- Teren 2.00km
- Czas 01:36
- VAVG 19.91km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 lipca 2008
Kategoria In the rain..., Ponad 200 km ;), REKORD :), W towarzystwie ;)
300 km na 30-te urodziny :D
300 km na 30-te urodziny :D
Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D
Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.
Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)
Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.
Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)
W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.
Kaczogród
Młynarz
Kolumna Zygmunta i księżyc
Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D
Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D
Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec
W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D
W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((
Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica
W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))
Gdzieś po drodze...
"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"
W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)
Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa
We Włoszczowej przerwa na lodziki :D
Włoszczowa - Secemin - Ulesie.
W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.
Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(
W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...
Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.
W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...
Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.
Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))
Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)
Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).
Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Jakiś czas temu (zapewne na początku tego roku) w wyniku przemyśleń nad sprawą przemijania wykluł się pewien plan. Postanowiłam wtedy jakoś specjalnie uczcić moje, trzydzieste urodziny (w końcu trójka z przodu po raz pierwszy :D).
Myślałam, analizowałam i stwierdziłam, że chcę je uczcić na wyjątkowy, rowerowy sposób - zrobię 300 km na 30-te urodziny :D
Co postanowiłam za wszelką cenę chciałam zrealizować. W miarę upływu czasu zmieniały się tylko osoby, które mają/chcą mi towarzyszyć i trasy tej eskapady.
Miał być Wrocław, Ustrzyki, Warszawa... prognozy pogody zadecydowały o końcowej trasie: Warszawa - Dąbrowa Górnicza.
Końcowy skład to: Młynarz i ja :)
Pociągiem o 22:28 z Dąbrowy Górniczej do Warszawy.
Młynarz w ostatnim czasie nie spał zbyt wiele, to samo ja - codziennie wstawałam o 4:30 a chodziłam spać około 23:30... więc planowaliśmy się przespać w pociągu.
Plany spaliły na panewce, ponieważ w pociągu spotkaliśmy dwóch bikerów: Mariusza z Będzina i Pawła z okolic Łodzi. Mariusz jechał (z rowerem oczywiście) na wyprawę do Wilna a Paweł wracał z wyprawy po Chorwacji. Więc całą podróż przegadaliśmy :)) Młynarz z natarczywością godną najlepszego akwizytora zachęcał by chłopaki zarejestrowali się na BS (a ja w tym momencie zastanawiałam się jaką ma prowizję od blase'a za "łebka" :D)
W Warszawie Centralnej byliśmy około 2:30. Postanowiliśmy zwiedzić Starówkę.
Kaczogród
Młynarz
Kolumna Zygmunta i księżyc
Ekipa "Trzydziestoletniej Trzysetki" w komplecie pod Zamkiem Królewskim:D
Po sesji zdjęciowej na Starówce i po achach i ochach ruszyliśmy w kierunku Dąbrowy Górniczej.
Po uśpionej Warszawie jechało się zaje...fajnie :D
Przez Piaseczno - Gółków - Leszna Wola - Grójec
W Grójcu czas na doładowanie - my pijemy tigera i uzupełniamy kalorie, mój aparacik dostaje nowe baterie :D
W Grójcu zaczyna padać od tej chwili (godzina 8:00) jedziemy w deszczu :((((
Grójec - Mogielnica - Nowe Miasto nad Pilicą - Drzewica
W miejscowości Końskie długa przerwa na pizzę i regenerację sił oraz uzupełnienie płynów :D Przy okazji rozmowa z miłym pizzerem - downhillowcem :D
Kończąc długi postój z uśmiechem na twarzach stwierdzamy, że w końcu przestało padać :))))
Gdzieś po drodze...
"Monisiu kochana ale się za Tobą stęskniłem :)"
W pewnym momencie Młynarz postanawia iść na pieszo - niech idzie :)
Drzewica - Końskie - Radoszyce - Łopuszno - Włoszczowa
We Włoszczowej przerwa na lodziki :D
Włoszczowa - Secemin - Ulesie.
W Ulesiu także przerwa - odwiedzamy Anię, która jest na wakacjach.
Niewyspanie daje o sobie znać ale my dalej jedziemy...
Przechodzą mi ciarki po plecach jak myślę o jeździe po ciemku w terenie gdzie tylko las dookoła :(
W Żarkach chwila zwątpienia - dzwonimy do Anetki by sprawdziła nam pociągi z Myszkowa...
Pociągu (na szczęście albo na nieszczęście) nie ma.
Więc kręcimy dalej przez ciemne, odludne, zalesione tereny...
Miedzy Myszkowem a Siewierzem chwila na kimono Młynarza :)
Tutaj znowu zaczyna padać :(((
Regenerujemy siły i jedziemy dalej.
W Siewierzu na przystanku jeszcze ostatni postój - zaczyna lać...
W ulewie wyruszamy i towarzyszy nam ta pani do końca naszej podróży... kałuże na ulicach... masakra nie zwracamy już na nic uwagi - myślimy tylko o gorącym prysznicu i łóżeczku...
Zaczyna się błyskać...
Z racji tego zamiast na skróty przez Pogorię jedziemy dookoła: Trzebiesławice - Ujejsce - Ząbkowice - Gołonóg - Centrum - Mydlice.
Zmokłe kury wchodzą do mieszkania - padnięci ale szczęśliwi :)))
Udało mi się :)
Ale wiem jedno - jest to moja pierwsza i ostatnia trzysetka, chyba, że sytuacja kiedyś zmusi mnie do tego. Ale nie będę planować takiego dystansu - jestem z tego dumna, że udało mi się przejechać ale jest to jak "klepnięcie tabliczki" a tego staram się nie robić :)
Już w domku (sorki za jakość - obiektyw zaparował).
Wielkie podziękowania dla Młynarza, który pomimo tego, że dopiero co wrócił z wyprawy z Borholmu i niewyspania towarzyszył mi i "ciągnął" mnie :)))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 323.40km
- Czas 13:54
- VAVG 23.27km/h
- Aktywność Jazda na rowerze