Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

In the rain...

Dystans całkowity:3510.07 km (w terenie 223.00 km; 6.35%)
Czas w ruchu:189:58
Średnia prędkość:18.48 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:40.81 km i 2h 12m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 23 marca 2009 Kategoria In the rain..., Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Deszczowo, mokro, wilgotno.... brrr.... :/

Jesteś idolem
Wielbi cię tłum
Gdzie się pojawisz słychać
Zdumionych głosów szum
W porannej prasie widzisz
codziennie swoją twarz
Z możnymi tego świata
o wielkie stawki grasz

Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe

Idziesz ulicą
Uśmiechasz się
Skonstruowałeś bombę
Skondensowaną śmierć
Znasz datę i godzinę
Gdy świat się zacznie bać
Policja wszystkich krajów
Rysopis twój chce znać

Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
To życie twe
To życie twe

Taśma kręci się
Ty stoisz przy niej
Jesteś pionkiem w grze
Kółkiem w maszynie
Żyjesz w zamkach pośród chmur
Na ich wieżach
Nie chcąc wiedzieć ani czuć
Dokąd zmierzasz

Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle...


Wieczorkiem - pospikać.
Po angielskim do centrum do Fusików (i znowu taszczenie roweru na IV piętro).
Następnie do domu.

Nic dodać, nic ująć - CAŁY CZAS W DESZCZU :( Buty przemoknięte... masakra.
Mam już dość deszczu!!!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 6.09km
  • Czas 00:27
  • VAVG 13.53km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chrzest bojowy Kellyska...

No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem,
Oprócz dzieciątka,
prócz tej pamiątki przemiłej
po naszych piątkach?
Wielbiłem twoje ciało,
Robiłem ci kakao,
Brudziłem raczej mało.
Aaa...
Pukałem zanim wlazłem,
Nie brałem, gdy znalazłem,
Nie szafowałem masłem
Jaaa!

No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż ci to ja uczyniłem,
Jakąż to zbrodnię,
Że dziś odwracasz się tyłem
Do mnie swobodnie?
Nosiłem ci do pralni,
Paliłem minimalnie,
Czyściłem w umywalni
Kraaan!
Kolacje jadłem zimne,
Zalutowałem rynnę,
A wady tak niewinne
Maaam!

No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?
Cóż popełniłem za winy,
Jakież przestępstwa,
Prócz tej niewinnej dzieciny
W chwili szaleństwa?
Prócz rączek oraz nózi,
Tyłeczka oraz buzi,
Co w niej się ząbków tuzin
Rżnieee!
Z tatusia zdjęta skóra,
Ot, cała zbrodnia, która
Umieszcza na torturach
Mnieee!

No co? No co?
No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?!


Tak powinien zaśpiewać mój Kellysek dzisiaj... "No co ja Ci zrobiłem??????????"

Po zrobieniu krokietów, spojrzałam w necie na prognozę pogody - zachmurzenie ale ma nie padać do 22:00... no to git! - jadę Kellyskiem.

O 12:30 dosiadłam Kellyska i pojechałam do Taty na urodziny.
Dąbrowa Górnicza - Mydlice - Centrum - Gołonóg - Huta Katowice - Łosień.

Po 2 godzinach wizyty zaczyna padać... hmm myślę sobie: "Do czasu kiedy będę wracać to pewnie przestanie".
Jadę w odwiedziny do +++ Mamy +++ w 12 rocznicę samochodem - nie chcę umoczyć Kellyska.
Po paru godzinach deszcz dalej pada...
Najpierw padła propozycja z mojej strony, że zostawię rower a Brat zawiezie mnie do domu...
Wszyscy zgromadzeni na imprezie odparli chórem: "Dobry pomysł, bo przecież zmokniesz". A ja na to: "Nie chodzi o mnie tylko o nowy rower".
Nie mieli więcej pytań... :] (chyba zadzwonili do psychiatry).
Po 10 minutach stwierdziłam, że jednak pojadę. Wtedy wszyscy zgromadzeni zmotoryzowani chcieli mnie podwieźć z rowerem samochodem...
Odmówiłam... Założyłam moją oczo... odblaskową kamizelkę, czołówkę założyłam na kask, zapaliłam lampki i ruszyłam do domku.
Odcinek Łosień - Tworzeń (Huta Katowice) był masakrujący - nie pamiętam kiedy się tak bałam i denerwowałam...
Ciemno i dziura na dziurze.
Wjechałam w milion dziur, ale w 5 tak porządnie, że odczułam uderzenie obręczy o asfalt... czekałam tylko aż zejdzie powietrze - nie doczekałam się - snake'a nie złapałam HIP HIP HURRA!!!

Później mogło być już tylko lepiej. Chociaż jazda na tak cienkich oponach i w takiej pozycji po deszczu i śliskiej ulicy (po 10 latach jeżdżenia na góralu) daje dosyć dużą dozę adrenaliny.
Szczególnie na zakrętach 90 stopni na kostce... wrażenia bezcenne...
Obeszło się bez gleby ale jechałam jak na szpilkach.

"Już czas, już czas myć zęby i iść spać..."

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 28.93km
  • Czas 01:36
  • VAVG 18.08km/h
  • VMAX 29.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy "na skróty".

Do pracy... "na skróty" :)
Rankiem z pracy - standardowo - we mgle.
Dziwne, tak jak by mgła znała podział na Śląsk i Zagłębie - na Śląsku mgła tylko przy stawach, a na Zagłębiu mgła wszędzie (na moim osiedlu to już giga - mgła).
Przespałam się, wstałam o 14:00 i zadecydowałam, że trzeba wykręcić jakąś trzycyfrową liczbę.
Umówiłam się z Tatusiem, że pojadę do Niego.
Niestety zaczął padać deszcz...
Zajęłam się lekkim odgruzowaniem mieszkania i o 17:00 stwierdziłam, że deszcz już nie pada.
Postanowiłam pojechać do pracy "na skróty".
Wariantów trasy było sporo - wybrałam ten, który zawiera standard numer II.
Postanowiłam zawieść Darkowi filmy z TransCarpatii i przy okazji napić się kawy.
A więc: D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Ślaskie.
Za Siemianowicami zaczęło potwornie wiać.... POTWORNIE.... wmordewind, dodatkowo jakieś strasznie mocno zawiewy boczne. Przestraszyłam się, chciałam wracać... Ale przemyślałam, że już kończy się teren niezabudowany, więc lepiej jest jechać dalej... Zaczął także padać deszcz ze śniegiem...
Bytom - Zabrze (Helenka :D).
Ogrzałam zmarznięte stopy, napiłam się kawy, wsadziłam nogi w worki i ruszyłam do pracy :-)
Zabrze Helenka - Rokitnica - Bytom - Chorzów - Katowice (od WPKiW ścieżką rowerową).

Mokro, ciemno ale i tak było fajnie :-) Cieszę się, że ruszyłam 4 litery, mimo deszczu, zimna i ciemności i nawet nie przeszkadza mi to, że nie zrealizowałam mojego porannego celu (100 km).

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 78.45km
  • Czas 04:19
  • VAVG 18.17km/h
  • VMAX 38.69km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Goździki, rajstopy czyli 8 marca!!!

Life it seems, will fade away
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters no one else
I have lost the will to live
Simply nothing more to give
There is nothing more for me
Need the end to set me free


Things are not what they used to be
Missing one inside of me
Deathly lost, this can't be real
Cannot stand this hell I feel
Emptiness is filing me
To the point of agony
Growing darkness taking dawn
I was me, but now He's gone
No one but me can save myself, but it to late
Now I can't think, think why I should even try
Yesterday seems as though it never existed
Death Greets me warm, now I will just say good-bye


Dzisiaj słysząc w Antyradio znany kawałek zespołu Metallica przypomniałam sobie, że na płytce „Ride the lighting” był taki fajny kawałek, który kiedyś wałkowałam...
Pogooglowałam, pojutubowałam i go znalazłam ;)
Tekst – odpowiedni do mojego nastroju, a muzyczka… rewelacja :)

Wczoraj, Koleżanka, która podwoziła mnie z pracy powiedziała: „To jutro też podwiozę Cię do pracy. Pogoda jest paskudna”. Zgodziłam się.
Dzisiaj rano wyjrzałam przez okno: mokro, zimno i stwierdziłam, że jedyna słuszna decyzja to…
… jazda do pracy rowerem :D

Mapogooglowalam i wymyśliłam, że pojadę do pracy „na skróty” czyli przez Nikiszowiec oglądając parę ciekawych miejsc i rzeczy.

Niestety ilość rzeczy do zrobienia, jak zwykle, jest przeciwproporcjonalna do ilości pozostałego czasu do wyjazdu…
No i wyjechałam za późno do pracy. Pojechałam więc standardowo (standard numer1).
W sumie to i dobrze, bo później dowiedziałam się, że miałabym reprymendę od mojego Rowerowego Partnera, że pojechałam tam bez Niego.

Jak jechałam do pracy to na odcinku około 300 metrów (od AE do stacji benzynowej) minęłam się aż z dwoma bikerami – dzień wolny – pedaliści wyszli popedałować – 3 stawy w Katowicach jednak są oblegane przez Bikerów.

Wchodząc do pracy – bardzo miła niespodzianka. Dyżuruje Nowy Pan Ochroniarz, który nie tylko miło zagaduje ale nawet otwiera mi drzwi – nie muszę się z rowerem szamotać od czytnika, do klamki itp. i wita mnie słowami: „O dzień dobry! Pani kolarz z Dąbrowy przyjechała”. Dodatkowo pochwalił się, że też jeździ na rowerze :D

Wchodząc do kuchni następna niespodzianka…
Dzień Kobiet © kosma100


Hehehehehhe, mam nadzieję, że jak otworzę pocztę to nie znajdę w niej maila: „Z najlepszymi życzeniami na Dzień Kobiet … – proszę sobie wziąć po kwiatku z kuchni”.
Maila nie było… uff, chociaż byłby to oryginalny prezent :]

Róże - troszkę im się padnęło ;-) © kosma100


Siedząc w pracy prawie płakałam, gdy promienie słońca grzały moje plecy przez okno… no cóż, niestety.

Powrót z pracy... późno po 22:10 (zagadałam się z Kumpelą o Harleyach i takich tam (maniaczka motocykli - praktykująca) i w deszczu (deszczyku) ze śniegiem ;/
Ale i tak było fajnie :)

Dziękuję wszystkim pedalistom i nie-pedalistom za smsy z życzeniami ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
  • DST 33.52km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 31.97km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niekoniecznie po bułki

Nie jestem stąd
Tu mnie wrzucono
Pewnego dnia
By żywcem zjeść
By pić moją krew

Nie jestem stąd
Tu mnie zabito
Pewnego dnia
By zabić znów
By pić moją krew

Nie jestem stąd
Tu moje życie
Jest nieobecne
Prawdziwa miłość
Jest niepodobna
Tu mnie wrzucono
Bym sam na sam
Na resztę świata
Zupełnie sam

Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja
To moja zemsta
To moja walka
Moja nadzieja
Że nie jestem stąd
Nie z tego świata
Słuchajcie więc
To moja pieśń
Moja herezja,
To moja zemsta.


Pojechałam do LIDL-a, z myślą zakupu torebki podsiodłowej...
Kupiłam "ciut" więcej :)
Szaleństwo zakupów w LIDLU :D © kosma100


Zastanawiam się jeszcze nad tym:

W sumie sakwy już mam ale te są pojemniejsze... o wiele :D :D :D


Już wiem co kupię za tydzień :))) Będą w sam raz na rower jak będzie padać, hihihi :D :D :D


Naładowana pozytywnymi wibracjami, po zakupach w LIDLu, poszperałam w Internecie i wymyśliłam trasę „na skróty” do pracy :)
Droga z domku do pracy to około 16 km, dzisiaj wyszło mi 31,87 km :)
Pojechałam przez Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie do Michałkowic, dzielnicy Siemianowic Śląskich.
Tam, w Parku Górnik obejrzałam Pałac Rheinbabenów (nazywany również Zameczkiem).
Pałac Rheinbabenów © kosma100

(zdjęcie – reklama Fiata, szkoda, że nie wartburga ;p).

Niech żyje nam górniczy stan.
Niech żyje nam górniczy stan © kosma100


Takie tam ozdóbki.
Takie tam ozdóbki © kosma100


„Szczęść Boże” – kiedyś Darek opowiadał mi o tym przywitaniu jak pedaliliśmy gdzieś tam w siną dal.
Szczęść Boże © kosma100


Kfiotki w Pałacu.
Kfiotki © kosma100



Następnie zaatakowałam jakąś sztucznie usypaną górkę z drzwiami, nie wiem do czego służy? :D W lato ponoć są tam rozstawione parasole (bądź były kiedyś) i można się ochłodzić zimnym piwkiem :)

Usypana kupa ziemi.
Tajemne wrota © kosma100


Kupa w całej okazałości (schodki są w standardzie).
Kupa ziemii w całej okazałości ;) © kosma100


Nawet ciekawą „miejscówkę” odkryłam :)
Miejscówka © kosma100

Jak robiłam zdjęcie „miejscówki” to dwóch „Panów” w wieku około 7 lat wdrapywało się na „kupę” i jeden do drugiego mówi: „I patrz robi zdjęcie”. Pewnie wcześniej mówili ”Zobacz baba na rowerze w zimie”. Bo przecież marzanny jeszcze nie topili ;)

Na przeciwległym krańcu Parku mieści się ciekawa, pochodząca z XIX wieku, a wzniesiona zgodnie z panującą wówczas postromantyczną modą na średniowiecze, baszta z okrągłą, zwieńczoną blankami wieżą i ostrołukowymi, gotyckimi oknami. Niestety mocno zaniedbana :(
"Prawdziwy zamek" © kosma100


Ruinki...
Ruiny... © kosma100


Popodziwiałam i popedaliłam dalej.
Obok wieży telewizyjnej do WPKiW.
Tam pofociłam lamy i ruszyłam do pracy, bo już była późna godzina.
Lamy © kosma100


Lama albinos
Lama albinos © kosma100


Lama albinos cz. II. „I co się tak gapisz pedałko?!?!?!?!?!?!”
Lama biała © kosma100


Jechało się super, chociaż niestety da się odczuć zimowe dni bez pedalenia i zimowe wieczory z piwkiem…
Z WPKiW do pracy (Katowice Zawodzie) jechałam cały czas ścieżką rowerową.
Jechało się super, nie przeszkadzali mi nawet drepczący piesi na owej ścieżce… ciekawe kiedy ludzie w końcu się wyedukują w tym temacie?
Chciałabym by z domku (Dąbrowy Górniczej) do pracy (Katowice) była możliwość jechania cały czas po ścieżce rowerowej… no cóż o tym mogę tylko pomarzyć, chyba dopiero moje wnuki będą miały taką możliwość.

Późnym wieczorem – Katowice – Dąbrowa Górnicza.... niestety w deszczu ze śniegiem ;/


P.S. Miałam dzisiaj bardzo śmieszną (tragiczną) sytuację z panią za kierownicą... ale o tym napiszę jak będzie mi się chciało (trzeba dużo opisywać... ale bezmózg totalny albo po prostu imbecylizm zakierownicowy).

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) ©
  • DST 48.92km
  • Czas 02:43
  • VAVG 18.01km/h
  • VMAX 41.51km/h
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rankiem niespodzianka - ciuchy,

Rankiem niespodzianka - ciuchy, które rozwiesiłam wczoraj wieczorem kompletnie mokre na krzesłach przez noc zdążyły wyschnąć :)
Super! Przynajmniej nie będę musiała wkładać na siebie mokrych ciuchów (niezbyt przyjemne uczucie).
To co, że po 2 minutach jazdy w deszczu i po mokrej ulicy ciuchy z powrotem będą mokre.
Zaczynam nabierać coraz większego lęku przed jazdą po ruchliwych ulicach.
Dzisiaj naprawdę się bałam - jazda w deszczu, po ciemku, po ruchliwej drodze... Wiedząc jacy bezmyślni i bezmózgowi są niektórzy kierowcy naprawdę zaczynam się bać...

Ale dojechałam, cała i zdrowa aczkolwiek przemoczona do suchej nitki i dzięki temu przemarznięta, do domku :)

W domku herbata z miodem i cytryn ą i do łóżka.
Dzisiaj mnie czeka pracowity dzień, więc muszę trochę zregenerować siły.

Wieczorem Mydlice - Manhattan.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 22.34km
  • Czas 01:21
  • VAVG 16.55km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 grudnia 2008 Kategoria In the rain..., W oczojebnej kamizelce


Attero!
Dominatus!
Berlin is burning
Denique!
Interimo!
The reich has fallen

We stand at the gates


Attero!
Dominatus!
Berlin is burning
Denique!
Interimo!
The reich has fallen

We stand at the gates of Berlin
With two and a half million men
With six thousand tanks in our ranks
Use them as battering rams

Artillery leading our way
A million grenades has been launched
The nazis must pay for their crimes
The wings of the eagle has been broken

Marshall Zhukov's orders:
Serve me Berlin on a plate!
Disregard the losses
The city is ours to take

The price of a war must be payed
Millions of lives has been lost
The price must be paid by the men
That started the war in the 30's

The spring of the year 45'
The year when the nazis will fall
We're inside the gates of Berlin
The beak of the eagle is broken

Comrade Stalins orders:
Serve me it's head on a plate
Disregard the losses
The eagle's land is ours to take

March!
Fight!
Die!
In Berlin!
March!
Fight!
Conquer!
Berlin!


Rankiem Manhattan (sorki ewcia0706 :D) – Mydlice.
Świąteczne porządki to świąteczne porządki. Mój rumak błagał już od 6 grudnia, a raczej od 7 o kąpiel, niestety okrutna Kosma nie uległa Jego prośbom.
Ale dzisiaj nadszedł dzień kiedy powiedziałam: „dość!!!” i umyłam mojego rumaka :D
Wiem, że powinnam o niego dbać ale jak sobie pomyślałam, że mam wyjść na mróz i myć go na balkonie to mi się odechciewało. Dzisiejsza temperatura zaskoczyła chyba wszystkich, mnie na pewno. Jakieś 15 stopni chyba było :D :D :D
Zadeklarowałam, że jadę rowerkiem do pracy na noc.

Tak wyglądał przed myciem:


Znajdź różnicę :]

Mocowanie przedniej przerzutki:




Obręcz:





Pedały SPD:


Nie wyczyszczone do nadal ;)

Hamulec:



O! Nawet napis i kolory widać :)

P.S. Tak przez przypadek mi się zerknęło do pewnych komentarzy... ale się uśmiałam – i pomysleć, że taki niefortunny początek znajomości miał Zielaczek :D :D :D

A propos komentarzy to fajny kiedyś był czat na blogu agenciary, ale niestety nie mogę zalinkować bo tego bloga już nie ma...

P.S. Jestem cieniarz z historii, więc proszę o odpowiedź: o kim Stalin powiedział : "Podajcie mi jego głowę na tacy. Kraj orła będzie stracony". Czyżby znowu o Polaku?
P.S.2. Polecam pooglądać / posłuchać tego kawałka Sabatonu (dzisiaj go odkryłam ;)

Wieczorem - do pracy - w deszczu (czy ja jestem normalna?).

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 22.28km
  • Czas 01:13
  • VAVG 18.31km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak ja nie lubię... deszczu :/

Jak ja nie lubię... deszczu :/

Wczoraj wieczorem, jadąc do pracy dziwiłam się, że pomimo mokrej ulicy mam suchy tyłek.
Dzisiaj rano już się nie dziwiłam, nie dlatego, że się przyzwyczaiłam, że mam suchy tyłek tylko dlatego, że nie miałam suchego :/

Przedwczoraj, po długim okresie "rozgrzebania" skończyłam wreszcie zabudowywać wnękę i składać szafy (hip hip hurra!!!)




Zostało "tylko" posprzątać rozgardiasz panujący w mieszkaniu - dlatego jeżdżę na rowerze tylko "służbowo" czyli do pracy.


Na poczcie zachwyciły mnie pocztówki z Dąbrowy więc sobie kupiłam - ale ładne to moje miasto :)))




Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 16.34km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 16.34km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#

@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#

Dawno nie jeździłam w deszczu...

Rankiem (wczesnym) z pracy do domku - standardowo - w deszczu :(

W południe pojechałam zagranicę na kawę, na spaghetti i na farmera :] do zagipsowanego Igorka.

@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#
Już dawno nie jechałam pod tak mocny wiatr!!! MASAKRA!!! Metry dłużyły się jak kilometry...

Po drodze mijamy bunkry




Wieczorem w planach była jazda z Darkiem po okolicach i jazda do pracy (wyszło by tego z 80 km) ale niestety padał deszcz i pojechałam blachosmrodem (dzięki D. :)) do pracy (oczywiście z rowerem :]).
No i dostałam płytkę Siekiery :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 46.70km
  • Czas 02:31
  • VAVG 18.56km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czte

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Pierwszy niesie ci głód
Tak, pierwszy niesie ci głód
Pierwszy niesie ci głód
Pierwszy niesie ci głód
Niesie ci głód i pragnienie
Pierwszy niesie ci głód
Nie będziesz już nigdy syty
Nigdy nie będziesz już
Pierwszy niesie ci głód
Głód w każdym miejscu twego ciała
Niesie ci głód, którego nie chcesz, a który dostaniesz i tak

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Drugi niesie ci wojnę
Tak, drugi niesie ci wojnę
Drugi niesie ci wojnę
Drugi niesie ci wojnę
Niesie ci wojnę na wschodzie
Na zachodzie niesie ci
Nie zaznasz już spokoju
Huk armat budzić cię będzie
Drugi niesie ci wojnę
Wojnę wokół całego ciebie
Niesie ci wojnę, której nie chcesz, a którą dostaniesz i tak

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Trzeci niesie ci śmierć
Tak, trzeci niesie ci śmierć
Niesie śmierć twoim bliskim
Nieznajomym twym niesie ją
Trzeci niesie ci śmierć
Śmierć duszy twej i twego ciała
Niesie ci śmierć której nie chcesz, a którą dostaniesz i tak

Lecz nie trać nadziei
Nadziei nie trać
Nadziei nie trać
Tracić nie wolno
Czwarty niesie ci
On potężniejszy jest od tamtych trzech
On niesie ci miłość i wiarę
I miłość i wiarę, nadzieję dla ciebie ma
Niesie ci słońce i gwiazdy
On potężniejszy jest od tamtych trzech...


Odyseja Świętokrzyska - Dzień 1.
Po upojnej nocy w sześcioosobowo - trzyosobowym pokoju stawiliśmy się w padającym deszczu na starcie Rowerowego Maratonu na Orientację.
BikeStatsowicze, których spotkałam tam to: mój Partner djk71, Młynarz, mavic, tomalos oraz „niezrzeszeni” ale równie mili: Kasia, Andrzej, Arek, Piotr i Cezary.

Po odprawie ruszyliśmy zdobywać punkty. W dniu dzisiejszym kolejność zdobywania punktów była dobrowolna. Warunkiem zaliczenia tego etapu było odwiedzenie 7 z 13 punktów kontrolnych.

Mimo nieustającego deszczu bawiliśmy się wyśmienicie. Był deszcz, wiatr, błoto, dużo błota, jeszcze więcej błota, glebki i kupa śmiechu :D
Nie przeszkadzało nam to, że jeździliśmy 8 godzin przemoknięci do suchej nitki, ani marznące stopy – zauważaliśmy tylko zajebiaszczą zabawę :D

Z Darkiem ruszyliśmy na podbój punktu 12. Później, mimo ostrzeżenia organizatora by nie wybierać podrzędnych dróg bo mogą okazać się nie przejezdne albo mogą biec przez bagna, wybraliśmy z Darkiem skrót :D
No i zaczęła się dobra zabawa :D Najpierw ja, jadąc jako ostatnia zaliczyłam glebę w terenie błotnisto – trawiastym :D pozbierałam się szybko by mój partner tego nie zauważył, a później Darek zaliczył dwie glebki ;D Nic nikomu się nie stało więc mieliśmy z tego kupę śmiechu ;D

Darek na Ósemce - zaliczenie gleby widoczne na Jego prawej kieszeni kurtki i Jego "mocnym udzie" :D :D

Po zaliczeniu ósemki ruszyliśmy na podbój dziewiątki, piątki, jedynki, dwójki oraz trójki.
Darek - niezły makijaż :)


Darek na Jedynce :D


Wjechaliśmy do Bliżyna, gdzie posililiśmy się bułką z parówą i ruszyliśmy dalej ;D

Zdecydowaliśmy odpuścić czwórkę, ponieważ czas naglił.
Po zaliczeniu szóstki mieliśmy ochotę na 7, 10, 11 i 13 ale była godzina 16:20 a do mety daleko. Za radą Młynarza nie pojechaliśmy z 6 zielonym szlakiem tylko wróciliśmy do Bliżyna i drogą (tzn. na mapie wyglądało to jak droga, rzeczywistość była inna) do Zagnańska na metę.


Dojechaliśmy po 18-tej, za co dostaliśmy karne minuty – za każdą minutę spóźnienia doliczone 5 minut :D
1 etap zakończyliśmy na 47 miejscu – moim zdaniem nie jest źle :)

After :D - smutni, bo się skończyła sobotnia jazda :D


Chcę oglądać twoje nogi (nogi, nogi, nogi)
Chcę byś założyła mini (mini, mini, mini)
Ślimak dziś wystawił rogi (rogi)
A ty pokaż swoje nogi

Nogi Dariusza :D (moje były nie lepsze :D)


Następnie prysznic, trzeba było usunąć te kilogramy piachu i błota, mycie rowerów i czas na przyjemności ;D
Mała posiadówa w barze obok a następnie wieczorne pogaduchy przy browaru i leczniczej żołądkowej wcale nie gorzkiej, w przemiłym gronie rowerzystów w 3 – osobowym (niby) pokoju :)



Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane było mi się spotkać, pogadać, napić się i pojeździć :)
P.S. Dziękuję także, a może przede wszystkim mojemu Partnerowi w tej ekstremalnej ale jakże przyjemnej walce :)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 100.10km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 15.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl