Wpisy archiwalne w kategorii
In the rain...
Dystans całkowity: | 3510.07 km (w terenie 223.00 km; 6.35%) |
Czas w ruchu: | 189:58 |
Średnia prędkość: | 18.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Liczba aktywności: | 86 |
Średnio na aktywność: | 40.81 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
Środa, 24 czerwca 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy, w deszczu, bez hamulców...
Rankiem do pracy.
Wyjechałam to nie padało. Po 5 minutach zaczął lać deszcz.
Przed końcem jazdy coś się stało z klamką do tylnego hamulca i jechałam z samym przednim, który też ledwo co hamuje... MASAKRA!
Po pracy naprawiam klamkę od hamulca tylnego, okazuję się jednak, że nie mam hamulców.... nie wiem czy powodem jest zabrudzenie czy zdarcie....
Jak na złość zapomniałam włożyć kluczy imbusoewych do plecaka, czyli nie mogę dociągnąć linki od hamulca.
Jadę więc powoli, bez hamulców... Jadąc z prędkością 15 km/h droga hamowania (bez pomocy nóg o asfalt) to około 25 metrów!!!
Wpadam na chwilę do domku, myjkę klocki, obręczę i dociągam linkę od hamulca. Jest lepiej nie o wiele ale lepiej...
Teraz do Cioci - na imieniny Babci, czyli Mydlice - Brodway i z powrotem.
Umieściłam dzisiaj relację z pierwszego dnia wyprawy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Wyjechałam to nie padało. Po 5 minutach zaczął lać deszcz.
Przed końcem jazdy coś się stało z klamką do tylnego hamulca i jechałam z samym przednim, który też ledwo co hamuje... MASAKRA!
Po pracy naprawiam klamkę od hamulca tylnego, okazuję się jednak, że nie mam hamulców.... nie wiem czy powodem jest zabrudzenie czy zdarcie....
Jak na złość zapomniałam włożyć kluczy imbusoewych do plecaka, czyli nie mogę dociągnąć linki od hamulca.
Jadę więc powoli, bez hamulców... Jadąc z prędkością 15 km/h droga hamowania (bez pomocy nóg o asfalt) to około 25 metrów!!!
Wpadam na chwilę do domku, myjkę klocki, obręczę i dociągam linkę od hamulca. Jest lepiej nie o wiele ale lepiej...
Teraz do Cioci - na imieniny Babci, czyli Mydlice - Brodway i z powrotem.
Umieściłam dzisiaj relację z pierwszego dnia wyprawy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 42.71km
- Czas 02:18
- VAVG 18.57km/h
- VMAX 36.20km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, In the rain..., Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Operacja Bornholm - dzień 16
Operacja Bornholm - dzień 16 - LENISTWO
Dziękuję wspaniałym Ludziom - Ewci i Krzysiowi za przecudowne chwile spędzone w Ich towarzystwie i za gościnę na obczyźnie.
Dzisiaj wyruszam w drogę powrotną.
Planuję jechać zachodnim wybrzeżem Danii, po drodze wstąpić na Air Show w Stauning. W Niemczech najprawdopodobniej wspomogę się pociągiem.
A z resztą pożyjemy, zobaczymy :-)
Edit godz. 12:30
Cały dzień siąpi deszcz...
Jeszcze nie wyjechałam...
Edit godz. 14:11
Dzisiaj nigdzie nie jadę...
Cały dzień siąpi deszcz...
Jutro wyruszam z samego rana...
Edit 19:44
Spakowałam się, pożegnałam się z Egonem
i chciałam jechać. Ale pogoda nie nastrajała do jazdy - zimno i cały czas siąpił deszcz... "Poczekam trochę" - postanowiłam i czas spędzałam na pogaduchach z Ewą.
Czas szybko mijał a pogoda w ogóle się nie poprawiała.
Wybiła godzina, o której Benasek wrócił z pracy, a ja ciągle w domu...
Krzysiek zaproponował bym jechała jutro.
Przemyślałam propozycję i zdecydowałam się zostać (jednak ten tydzień w komfortowch warunkach zrobił swoje).
Pójdę wcześniej spać a jutro skoro świt wyruszam.
Siąpi cały dzień. Po 16:30 wyjechałam na krótką przejażdżkę po Karup.
Na rondzie w Karup.
Karup
Cmentarz w Karup - podoba mi się.
Anioł z opadniętym skrzydłem.
Kościół w Karup.
Helligkilden - nie wiem o co dokładnie chodzi ale pewnie Benasek wie to napisze :-)
Wejście do Helligkilden... nastrojowo, nie ma co.
Helligkilden
Plac manewrowy dla rowerów? :D
Rower - wersja szynowa :)
Kellysek wersja szynowa.
A tak się trzyma rowery w Danii :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
Dziękuję wspaniałym Ludziom - Ewci i Krzysiowi za przecudowne chwile spędzone w Ich towarzystwie i za gościnę na obczyźnie.
Dzisiaj wyruszam w drogę powrotną.
Planuję jechać zachodnim wybrzeżem Danii, po drodze wstąpić na Air Show w Stauning. W Niemczech najprawdopodobniej wspomogę się pociągiem.
A z resztą pożyjemy, zobaczymy :-)
Edit godz. 12:30
Cały dzień siąpi deszcz...
Jeszcze nie wyjechałam...
Edit godz. 14:11
Dzisiaj nigdzie nie jadę...
Cały dzień siąpi deszcz...
Jutro wyruszam z samego rana...
Edit 19:44
Spakowałam się, pożegnałam się z Egonem
Egon© kosma100
i chciałam jechać. Ale pogoda nie nastrajała do jazdy - zimno i cały czas siąpił deszcz... "Poczekam trochę" - postanowiłam i czas spędzałam na pogaduchach z Ewą.
Czas szybko mijał a pogoda w ogóle się nie poprawiała.
Wybiła godzina, o której Benasek wrócił z pracy, a ja ciągle w domu...
Krzysiek zaproponował bym jechała jutro.
Przemyślałam propozycję i zdecydowałam się zostać (jednak ten tydzień w komfortowch warunkach zrobił swoje).
Pójdę wcześniej spać a jutro skoro świt wyruszam.
Siąpi cały dzień. Po 16:30 wyjechałam na krótką przejażdżkę po Karup.
Na rondzie w Karup.
Na rondzie w Karup© kosma100
Karup
Kamień w Karup© kosma100
Cmentarz w Karup - podoba mi się.
Cmentarz w Karup© kosma100
Anioł z opadniętym skrzydłem.
Anioł z opadniętym skrzydłem© kosma100
Kościół w Karup.
Kościół w Karup© kosma100
Helligkilden - nie wiem o co dokładnie chodzi ale pewnie Benasek wie to napisze :-)
Helligkilden© kosma100
Wejście do Helligkilden... nastrojowo, nie ma co.
Helligkilden© kosma100
Helligkilden
Helligkilden© kosma100
Helligkilden© kosma100
Plac manewrowy dla rowerów? :D
Plac manwrowy... dla rowerów? :D© kosma100
Rower - wersja szynowa :)
Rower szynowy w Karup© kosma100
Kellysek wersja szynowa.
Kellysek wersja szynowa© kosma100
A tak się trzyma rowery w Danii :)
Rowery w Danii© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
- DST 4.50km
- Czas 00:21
- VAVG 12.86km/h
- VMAX 21.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, In the rain..., Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Operacja Bornholm - dzień 14
Operacja Bornholm - dzień 14 - Viborg
Po wczorajszym czytaniu książek dzisiaj dopiero po 11:00 popedaliłam z Karup w kierunku Viborg.
Z Karup do Viborga prowadzi ścieżka rowerowa, która jest położona w miejscu dawnych torów kolejowych.
Taka rowerowa autostrada :D
Po drodze znalazłam fajną miejscówkę.
Frederiks - a rowerki stoją i czekają na właścicieli... niesamowite :)
No i następna kandydatka na Miss BS :-)
Odbijam ze ścieżki rowerowej w prawo by zobaczyć Dollerup.
Następnie podążam ścieżką rowerową numer 3, która po jakimś czasie łączy się z 21 (tą, którą jechałam).
Ścieżka rowerowa poprowadzona w tunelu pod drogą.
Rondo w Viborgu.
Viborg
Sklep rowerowy w Viborgu.
Niestety po zakupie pocztówek zaczęło padać, następnie lać... nic nowego dla mnie na tej wyprawie - powinnam się przyzwyczaić...
Zmoknięta ruszam w trasę powrotną. Tak zaiwaniam, że częściowo wysycham :-)
Robię przerwę na piwko i czekoladę.
Kosma100 na duńskiej ścieżce rowerowej.
Trasa: Karup - Frederiks - Skelhøje - Dollerup - Hald Ege - Viborg - Hald Ege - Skelhøje - Frederiks - Karup.
Po przyjeździe do Benaska robię razem z Nim drogowskaz :-)
A wieczorem Benasek podaje następne butelki do odkapslowania...
Nawet owca patrzy spod byka...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
Po wczorajszym czytaniu książek dzisiaj dopiero po 11:00 popedaliłam z Karup w kierunku Viborg.
Z Karup do Viborga prowadzi ścieżka rowerowa, która jest położona w miejscu dawnych torów kolejowych.
Ścieżka rowerowa© kosma100
Taka rowerowa autostrada :D
ścieżka rowerowa© kosma100
Po drodze znalazłam fajną miejscówkę.
Miejscówka© kosma100
Frederiks - a rowerki stoją i czekają na właścicieli... niesamowite :)
Rowery w Danii przy przystanku autobusowym© kosma100
No i następna kandydatka na Miss BS :-)
Kandydatka na Miss BS© kosma100
Odbijam ze ścieżki rowerowej w prawo by zobaczyć Dollerup.
Dollerup© kosma100
Dania© kosma100
Następnie podążam ścieżką rowerową numer 3, która po jakimś czasie łączy się z 21 (tą, którą jechałam).
Ścieżka rowerowa poprowadzona w tunelu pod drogą.
Tunel - ścieżka rowerowa pod ulicą© kosma100
Rondo w Viborgu.
Rondo w Viborg© kosma100
Viborg
Viborg© kosma100
Viborg© kosma100
Viborgg© kosma100
Viborg© kosma100
Rowery w Danii© kosma100
Viborg© kosma100
Sklep rowerowy w Viborgu.
Niestety po zakupie pocztówek zaczęło padać, następnie lać... nic nowego dla mnie na tej wyprawie - powinnam się przyzwyczaić...
Deszcz...© kosma100
Zmoknięta ruszam w trasę powrotną. Tak zaiwaniam, że częściowo wysycham :-)
Robię przerwę na piwko i czekoladę.
Tuborg i czekolada :)© kosma100
Kosma100 na duńskiej ścieżce rowerowej.
Kosma100 w Danii© kosma100
Trasa: Karup - Frederiks - Skelhøje - Dollerup - Hald Ege - Viborg - Hald Ege - Skelhøje - Frederiks - Karup.
Po przyjeździe do Benaska robię razem z Nim drogowskaz :-)
Drogowskaz :-)© kosma100
A wieczorem Benasek podaje następne butelki do odkapslowania...
Degustacja piw u Benaska :)© kosma100
Nawet owca patrzy spod byka...
Czarna owca patrząca z pod byka© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
- DST 56.17km
- Czas 03:09
- VAVG 17.83km/h
- VMAX 43.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, In the rain..., Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), W towarzystwie ;)
Operacja Bornholm - dzień 13
Operacja Bornholm - dzień 13 - Poczuć się na moment Wielką Osobistością :-)
Dzisiaj wyruszyliśmy z Benaskiem dopiero po 13:00.
Celem naszym było Daugbjerg, gdzie znajdują się miniaturki domów zrobione w 1791 roku.
Najpierw jednak pojechaliśmy w okolice lotniska wojskowo - cywilnego Karup, ponieważ w dniu dzisiejszym odbywały się ćwiczenia samolotu i chcieliśmy porobić fotki.
Fotka samolotu zrobiona z podwórka Benaska.
Krzysiek oczekujący na samolot :-)
Niestety gdy obraliśmy świetną pozycję obserwacyjną samolot albo poleciał gdzieś dalej albo zakończył ćwiczenia i wylądował, więc nie było nam dane porobić fotek.
Pomknęliśmy więc w kierunku Daugbjerg.
Okoliczni mieszkańcy, z tajnych źródeł, dowiedzieli się, że do Karup przyjedzie czerwonouszna Szalona Kobieta na czarno - czerwonym rumaku. Przygotowali się na tę ewentualność budując stos, na którym owa czarownica powinna być spalona...
Przejeżdżaliśmy przez`bezludne pustkowia...
W Daugbjerg obejrzeliśmy antyki... Ciekawe jakie rzeczy można kupić w Danii :D
Znajoma Benaska kiedyś w takim sklepie z antykami w Danii kupiła piękną filiżankę - jako pamiątkę z Danii, po powrocie do Polski obróciła ją... a na spodzie napis: "MADE IN POLAND".
Miniatury w Daugbjerg.
Dzwon i benasek...
Kościół - miniaturka i realny.
Guliwer padł :-)
Wypiliśmy pyszną kawę, zrobiliśmy małą sesję zdjęciową i z powodu deficytu czasowego pognaliśmy z powrotem do Karup.
W drodze powrotnej zaczęło padać i ostatnie 10 kilometrów przejechaliśmy w deszczu.
Fajny rower :-)
Niewyraźni, zmoknięci ale szczęśliwi :)))
Trasa: Karup - Fårbæk - Daugbjerg - Grønhøj - Karup.
A wieczorem... czytaliśmy książki :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<-- Dzień poprzedni
Dzisiaj wyruszyliśmy z Benaskiem dopiero po 13:00.
Celem naszym było Daugbjerg, gdzie znajdują się miniaturki domów zrobione w 1791 roku.
Najpierw jednak pojechaliśmy w okolice lotniska wojskowo - cywilnego Karup, ponieważ w dniu dzisiejszym odbywały się ćwiczenia samolotu i chcieliśmy porobić fotki.
Fotka samolotu zrobiona z podwórka Benaska.
Samolot lecący nad domem Benaska© kosma100
Krzysiek oczekujący na samolot :-)
Benasek oczekuje na samolot...© kosma100
Niestety gdy obraliśmy świetną pozycję obserwacyjną samolot albo poleciał gdzieś dalej albo zakończył ćwiczenia i wylądował, więc nie było nam dane porobić fotek.
Pomknęliśmy więc w kierunku Daugbjerg.
Okoliczni mieszkańcy, z tajnych źródeł, dowiedzieli się, że do Karup przyjedzie czerwonouszna Szalona Kobieta na czarno - czerwonym rumaku. Przygotowali się na tę ewentualność budując stos, na którym owa czarownica powinna być spalona...
Stos do palenia czarownic© kosma100
Przejeżdżaliśmy przez`bezludne pustkowia...
Bezludzie© kosma100
Benasek w akcji© kosma100
W Daugbjerg obejrzeliśmy antyki... Ciekawe jakie rzeczy można kupić w Danii :D
Darz Bór - kufel w sklepie z antykami w Daugbjerg w Danii :)© kosma100
Znajoma Benaska kiedyś w takim sklepie z antykami w Danii kupiła piękną filiżankę - jako pamiątkę z Danii, po powrocie do Polski obróciła ją... a na spodzie napis: "MADE IN POLAND".
Miniatury w Daugbjerg.
Miniatury z 1791 roku© kosma100
Dzwon i benasek...
Miniatury w Daugbjerg© kosma100
Kościół - miniaturka i realny.
Kościół miniatury© kosma100
Miniaturki© kosma100
Guliwer padł :-)
Guliwer padł© kosma100
Guliwer padł© kosma100
Miniaturki z 1791 roku w Danii.© kosma100
Miniaturki© kosma100
Wypiliśmy pyszną kawę, zrobiliśmy małą sesję zdjęciową i z powodu deficytu czasowego pognaliśmy z powrotem do Karup.
W drodze powrotnej zaczęło padać i ostatnie 10 kilometrów przejechaliśmy w deszczu.
Fajny rower :-)
Rower w Danii :-)© kosma100
Niewyraźni, zmoknięci ale szczęśliwi :)))
Zmokni/eci, niewyraźni ale szczęśliwi :)© kosma100
Trasa: Karup - Fårbæk - Daugbjerg - Grønhøj - Karup.
A wieczorem... czytaliśmy książki :-)
Wieczorek z piwami© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<-- Dzień poprzedni
- DST 44.33km
- Czas 02:05
- VAVG 21.28km/h
- VMAX 44.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 maja 2009
Kategoria In the rain..., Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy - ostatni raz :) :) :) :) :) :) :)
Rankiem (wczesnym) do pracy.
Dzisiaj ostatni dzień w pracy i to do 10:00 :) :) :)
A wieczorkiem - wyruszam na moją samotną wyprawę do Danii :) :) :)
:) :) :)
Z pracy niestety w deszczu...
buty przemoczone...
ale nic to ;-)
Jezu jak się cieszę!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Dzisiaj ostatni dzień w pracy i to do 10:00 :) :) :)
A wieczorkiem - wyruszam na moją samotną wyprawę do Danii :) :) :)
:) :) :)
Z pracy niestety w deszczu...
buty przemoczone...
ale nic to ;-)
Jezu jak się cieszę!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 32.02km
- Czas 01:32
- VAVG 20.88km/h
- VMAX 37.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2009
Kategoria góry, In the fog..., In the rain..., Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Ponad 50 km ;)
Na górę Żar - bez żaru ale za to z przyczepką i w deszczu
Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.
Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar
Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
A przyczepka moknie...
Takie widoki czekają na mnie:
Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)
Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.
Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.
Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Na peronie...
Profil trasy:
Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.
Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...
A w przesyłce:
Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?
Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.
Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Piękny pies Gero© kosma100
Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar
Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Ruina w Kozubniku© kosma100
Ruiny w Kozubniku© kosma100
Kozubnik - ruina© kosma100
Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
Zapora w Porąbce© kosma100
A przyczepka moknie...
A przyczepka moknie...© kosma100
Porąbka© kosma100
Takie widoki czekają na mnie:
Parujące góry© kosma100
Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Góra Żar - mój dzisiejszy cel© kosma100
Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim© kosma100
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim© kosma100
Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)
Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Na górze Żar© kosma100
Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Popas© kosma100
Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.
Zapora Tresna© kosma100
Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.
Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Fajny sprzęt :)© kosma100
Na peronie...
W oczekiwaniu na pociąg© kosma100
Profil trasy:
Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.
Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...
A w przesyłce:
Przesyłka© kosma100
Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?
Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 61.37km
- Czas 04:04
- VAVG 15.09km/h
- VMAX 45.30km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 maja 2009
Kategoria 100 km OMC, góry, In the rain..., Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Ride the lighting w Beskidach
Tam na dole zostało,
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...
Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)
Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.
W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.
Jezioro Żywieckie
W drodze na przełęcz Kocierską
Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.
Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.
Kocierz
Kellysek z przyczepką w Beskidach
Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.
Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.
Zapora Czaniec
Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)
Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.
Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)
Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.
Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.
W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)
A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice
Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...
Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)
Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.
W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Dworzec PKP w Żywcu© kosma100
Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.
Jezioro Żywieckie
Jezioro Żywieckie© kosma100
W drodze na przełęcz Kocierską
W drodze na przełęcz Kocierską© kosma100
Potok w Beskidach© kosma100
Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.
Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Podjazd na Przełęcz Kocierską© kosma100
Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.
Kocierz
Kocierz© kosma100
Kellysek z przyczepką w Beskidach
Kellysek z przyczepką na Kocierskiej© kosma100
Kocierz© kosma100
Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.
Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Województwo Małopolskie ;-)© kosma100
Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.
Zapora Czaniec
Zapora Czaniec© kosma100
Na Zaporze Czaniec© kosma100
Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)
Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.
Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)
Deszczowe zdjęcia na deszczowej przejażdżce© kosma100
Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.
Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.
Święty© kosma100
Kościół© kosma100
W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Pamiątkowa fotka© Kajman
Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)
A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice
Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 96.55km
- Teren 1.00km
- Czas 05:28
- VAVG 17.66km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 maja 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Tańcząca z chmurami...
Poranne zorze, poranne zorze
Gdy idę w Sopocie nad morzem
Po plaży brudno-piaskowej
Bałtyk śmierdzi ropą naftową
Poranne chodniki
Gdy idę, nie rozmawiam z nikim
Jak jest w niedzielę nad ranem
Po sobotnich balach chodniki zarzygane
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Koncerty popołudniowe
Pełne bezmózgów w służbie porządkowej
Patrzą wokoło, bo swędzą ich recę
Kochają bić coraz więcej i więcej
Znowu wieczorne przygody
Gdy wchodzę na kamienne schody
Zaczepia mnie pijanych meneli wielu
Jutro spotkają się w kościele
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś u nas na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy, oczy, oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu ...
Rankiem – do pracy – standardowo, no może trochę szybciej, bo ostatnim standardem – za późno wyjechałam.
Szczytem wyrafinowania i opanowania techniki prowadzenia pojazdów mechanicznych wykazała się pewna istota (płci żeńskiej) wyprzedzając mnie na 2 metry przed skrzyżowaniem i skręcając gwałtownie w lewo (jechałam lewym pasem i skręcałam na tym skrzyżowaniu w lewo).
Gdy ta „miszczyni” kierownicy zatrzymała się na światłach, podjechałam pod jej szybę i „wymownie” popatrzyłam na nią - oczy miałam jak 5 złotych.... nie zrozumiała, pewnie pomyślała, że jestem na coś chora skoro mam tak wielkie oczy...
Po pracy – do domku – uciekając przed chmurami i deszczem. Skropiło mnie tylko trochę.
Wieczorkiem, w deszczu do Znajomych. Miałam nie jechać bo lało i była burza ale ciężarnej się nie odmawia :]
Późnym wieczorkiem – powrót do domku.
No i pochwalę się moim zakupem - wiadomo gdzie mi się przyda :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Gdy idę w Sopocie nad morzem
Po plaży brudno-piaskowej
Bałtyk śmierdzi ropą naftową
Poranne chodniki
Gdy idę, nie rozmawiam z nikim
Jak jest w niedzielę nad ranem
Po sobotnich balach chodniki zarzygane
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Koncerty popołudniowe
Pełne bezmózgów w służbie porządkowej
Patrzą wokoło, bo swędzą ich recę
Kochają bić coraz więcej i więcej
Znowu wieczorne przygody
Gdy wchodzę na kamienne schody
Zaczepia mnie pijanych meneli wielu
Jutro spotkają się w kościele
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś u nas na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy, oczy, oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu ...
Rankiem – do pracy – standardowo, no może trochę szybciej, bo ostatnim standardem – za późno wyjechałam.
Szczytem wyrafinowania i opanowania techniki prowadzenia pojazdów mechanicznych wykazała się pewna istota (płci żeńskiej) wyprzedzając mnie na 2 metry przed skrzyżowaniem i skręcając gwałtownie w lewo (jechałam lewym pasem i skręcałam na tym skrzyżowaniu w lewo).
Gdy ta „miszczyni” kierownicy zatrzymała się na światłach, podjechałam pod jej szybę i „wymownie” popatrzyłam na nią - oczy miałam jak 5 złotych.... nie zrozumiała, pewnie pomyślała, że jestem na coś chora skoro mam tak wielkie oczy...
Po pracy – do domku – uciekając przed chmurami i deszczem. Skropiło mnie tylko trochę.
Wieczorkiem, w deszczu do Znajomych. Miałam nie jechać bo lało i była burza ale ciężarnej się nie odmawia :]
Późnym wieczorkiem – powrót do domku.
No i pochwalę się moim zakupem - wiadomo gdzie mi się przyda :)
Namiot i ręcznik szybkoschnący :)© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 39.28km
- Czas 01:55
- VAVG 20.49km/h
- VMAX 36.20km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 maja 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., Kellysek :)
Pieski dzień!
Rankiem jechałam sobie do pracy.
Chłodek, nawet dobrze, wmordewind - źle.
Z racji tego ostatniego jechałam z głową na dół, na Morawie podniosłam głowę a tu pies przelatuje sam przez przejście dla pieszych wprost pod moje koła. Zahamowałam "z piskiem", myślę sobie "dobrze, że mi żaden samochód w tyłek nie wjechał".
Czuję spojrzenie co najmniej dwóch par oczu... oglądam się a za mną psy... tfu! Policja jedzie sobie KIĄ...
Ale Panowie byli mili i mnie nie zatrzymali ;-)
Taki to pieski świat ;-)
Pieski dzień - ciąg dalszy.
Po południu z pracy.
Ruch dosyć duży, mokro na drodze - cały czas siąpi deszczyk :(
Strasznie bałam się, że kierowcy bez wyobraźni nie mają obrazu jak śliska jest droga, gdy deszcz dopiero co zaczyna padać...
W Sosnowcu jakiś samochód wyprzedza mnie na centymetry, dobrze, że chociaż powoli... jakimś cudem nie puszczam wiązanki znanej mi świetnie... patrzę... radiowóz.
No to już przesada!
Zestresowana postanawiam skręcić w prawo "gdzieś w nieznane" zamiast jechać 3-pasmówką pod Auchan.
Wyjeżdżam w całkiem nieznanym mi miejscu - o jak miło ;)
Potem koło makro do domku.
Wieczorem na angielski (w deszczu), przed samym budynkiem, w którym spikam stał przy skrzyżowaniu radiowóz, a ja bezczelnie przejechałam przez dwa przejścia dla pieszych... Panowie nie zareagowali - i chwała im za to ;), po angielskim do domku ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających w ten pieski dzień :)
Chłodek, nawet dobrze, wmordewind - źle.
Z racji tego ostatniego jechałam z głową na dół, na Morawie podniosłam głowę a tu pies przelatuje sam przez przejście dla pieszych wprost pod moje koła. Zahamowałam "z piskiem", myślę sobie "dobrze, że mi żaden samochód w tyłek nie wjechał".
Czuję spojrzenie co najmniej dwóch par oczu... oglądam się a za mną psy... tfu! Policja jedzie sobie KIĄ...
Ale Panowie byli mili i mnie nie zatrzymali ;-)
Taki to pieski świat ;-)
Pieski dzień - ciąg dalszy.
Po południu z pracy.
Ruch dosyć duży, mokro na drodze - cały czas siąpi deszczyk :(
Strasznie bałam się, że kierowcy bez wyobraźni nie mają obrazu jak śliska jest droga, gdy deszcz dopiero co zaczyna padać...
W Sosnowcu jakiś samochód wyprzedza mnie na centymetry, dobrze, że chociaż powoli... jakimś cudem nie puszczam wiązanki znanej mi świetnie... patrzę... radiowóz.
No to już przesada!
Zestresowana postanawiam skręcić w prawo "gdzieś w nieznane" zamiast jechać 3-pasmówką pod Auchan.
Wyjeżdżam w całkiem nieznanym mi miejscu - o jak miło ;)
Sosnowiec estakada© kosma100
Potem koło makro do domku.
Wieczorem na angielski (w deszczu), przed samym budynkiem, w którym spikam stał przy skrzyżowaniu radiowóz, a ja bezczelnie przejechałam przez dwa przejścia dla pieszych... Panowie nie zareagowali - i chwała im za to ;), po angielskim do domku ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających w ten pieski dzień :)
- DST 35.95km
- Czas 01:48
- VAVG 19.97km/h
- VMAX 34.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 marca 2009
Kategoria In the rain..., Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Do pracy... w deszczu.
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Całuję ciebie w twoje okulary
Tam całują ci którym ciężko się odnaleźć
Bruno Stroszek- zbędny paproszek
Rozjechany jeż nocą na autostradzie
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Koszulka INRI nie przyniosła mi szczęścia
Stare biedy i 7 boleści
W tamtą grudniową noc królowie trzej
Przyszli i nic nie znaleźli
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Kotów kat ma oczy zielone
Ja pazurami trzymam się za życia brzeg
Moje dni mam już policzone
Czekam aż świat zazieleni się na śmierć
Kotów kat ma oczy zielone
Kot pazurami trzyma się za życia brzeg
W moim pokoju okna są uchylone
Nie wie że świat zazielenił się już na śmierć
Wczesnym rankiem (około 5:00) do pracy, w deszczu...
Po południu z pracy... standardowo.
Ech ta pogoda :(
W drodze do domku, kierowca Mercedesa wyprzedził mnie o wiele za blisko. Popukałam się energicznie w kask demonstrując kierowcy co o nim myślę, pomigał kierunkowskazami. Z jednej strony dobrze - chociaż zauważył i przeprosił, z drugiej strony - po takim manewrze mogłabym już nie popukać się w kask...
Wieczorem - pospikać ;)
I z powrotem.
Zimno (jechałam w rajtuzach i spodniach 3/4, bo wszystkie getry wyprałam) i katar leci z nosa... idę spać bo jutro około 4:00 trzeba wstać :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Całuję ciebie w twoje okulary
Tam całują ci którym ciężko się odnaleźć
Bruno Stroszek- zbędny paproszek
Rozjechany jeż nocą na autostradzie
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Koszulka INRI nie przyniosła mi szczęścia
Stare biedy i 7 boleści
W tamtą grudniową noc królowie trzej
Przyszli i nic nie znaleźli
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Kotów kat ma oczy zielone
Ja pazurami trzymam się za życia brzeg
Moje dni mam już policzone
Czekam aż świat zazieleni się na śmierć
Kotów kat ma oczy zielone
Kot pazurami trzyma się za życia brzeg
W moim pokoju okna są uchylone
Nie wie że świat zazielenił się już na śmierć
Wczesnym rankiem (około 5:00) do pracy, w deszczu...
Po południu z pracy... standardowo.
Ech ta pogoda :(
W drodze do domku, kierowca Mercedesa wyprzedził mnie o wiele za blisko. Popukałam się energicznie w kask demonstrując kierowcy co o nim myślę, pomigał kierunkowskazami. Z jednej strony dobrze - chociaż zauważył i przeprosił, z drugiej strony - po takim manewrze mogłabym już nie popukać się w kask...
Wieczorem - pospikać ;)
I z powrotem.
Zimno (jechałam w rajtuzach i spodniach 3/4, bo wszystkie getry wyprałam) i katar leci z nosa... idę spać bo jutro około 4:00 trzeba wstać :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 36.71km
- Czas 01:58
- VAVG 18.67km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze