Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie ;)

Dystans całkowity:23465.49 km (w terenie 1491.71 km; 6.36%)
Czas w ruchu:1358:23
Średnia prędkość:17.25 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:449
Średnio na aktywność:52.26 km i 3h 01m
Więcej statystyk
Piątek, 25 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), SNOW BIKE ***, W towarzystwie ;)

Katowicka Masa Krytyczna

Katowicka Masa Krytyczna

Po pracy na Masę. Murckowska - Rynek (kumpel dziś powiedział: "jaki rynek? przecież Katowice nie mają rynku").
Z Masą do Silesia City Center.
Mam naprawdę wrodzony dar... zgubiłam się na masie ;-)
A więc powrót tym razem ścieżką rowerową.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 11.26km
  • Czas 00:55
  • VAVG 12.28km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Wenn du, mit am ende bist und du
einfach nicht weiter willst, weil du
dich nurnoch fragst Warum und wozu, und was das Leben noch bringen soll?!
Halt durch,
auch wenn du allein bist.
halt durch,
schmeiß jetzt nicht alles hin
Halt durch,
und irgendwann wirst du verstehen,
dass es jedem einmal so geht!
und wenn ein Sturm dich in die Knie zwingt, halt dein Gesicht einfach gegen den Wind!
egal wie dunkel die Wolken über dir sind,
sie werden irgendwann vorüberziehen!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Es ist schwer, seinen Weg nicht zu verlieren
und bei den Regeln und Gesetzen hier,
ohne Verrat ein Leben zu führen,
das man selber noch respektiert!
auch wenn die Zeichen gerade alle gegen dich stehen
und jemand auf dich hetzen will,
du brauchst für keinen irgendeinen Beweis zu bringen,
es sei denn es ist für dich selbst!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Nur keine Panik so schlimm wird es nicht,
mehr als deinen Kopf reißt man dir nicht weg.
Komm und sieh nach vorn.

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf Es wird weitergehen
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!*


Wizytę na Helence trzeba było wykorzystać na rowerowanie w towarzystwie.
Wieczorem wczoraj nie wyszło... więc dzisiaj pobudka o 6:00 i około 7:00 wyruszamy z Darkiem pojeździć.
Zimno... temperatura -6.
Jedziemy do Rokitnicy, później do Mikulczyc.
Zimno, po zjeździe z Helenki Darkowi zmarzły palce u rąk, mnie szyja i palce u nóg.

Jedziemy podziwiając widoki ze wschodem słońca w tle.

Wschód słońca na tle koksowni Jadwiga © kosma100


Wschód nad torami © kosma100


djk71 na torach © kosma100


Focący biker © kosma100


Koksownia Jadwiga o wschodzie słońca © kosma100


Szyb dawnej kopalni KWK Pstrowski © kosma100


Zimno...
Zimno ale fajnie.
Wracamy. Zamarzły mi palce u nóg. Do tego stopnia, że ciężko mi się chodzi... bardzo ciężko...
Fajnie, fajnie zacząć w ten sposób dzień, teraz można popracować ;-)
Anetko – dzięki za weekend ;-) Darek, dzięki za towarzystwo.

* Die Toten Hosen - „Steh auf”

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 17.25km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.84km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Po ścieżkach rowerowych Zabrza.

Po ścieżkach rowerowych Zabrza.
Po błocie... wielkim błocie, z Rowerowym Partnerem.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 36.09km
  • Czas 02:28
  • VAVG 14.63km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 października 2010 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;)

Proza życia...

Proza życia...

Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko
Co zechcesz powiedz tylko
Naprawdę na dużo mnie stać

Dla Ciebie mógłbym wszystko zmienić
Mógłbym nawet uwierzyć
Naprawdę na dużo mnie stać

Dla Ciebie zrywam polne kwiaty
Szukam tych najrzadszych
Naprawdę na dużo mnie stać

Najchętniej zamknąłbym cię w klatce,
Bo kocham na Ciebie patrzeć
Naprawdę na dużo mnie stać

To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał
To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał
Otwórz oczy zobacz sam
Przed nami mgła

Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko
Co zechcesz powiedz tylko
Naprawdę na dużo mnie stać

Przez Ciebie wpadłem w głęboką depresję
Już teraz nie wiem kim jestem,
Bo naprawdę na dużo mnie stać

To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał
Otwórz oczy, zobacz sam
Przed nami mgła
Zamykam oczy
Nie chcę widzieć, nie chcę czuć
Czy to koniec już?

To koniec już... *


Czy miłość polega na oddaniu wszystkiego drugiej osobie? Częściowo tak, częściowo... Czy miłość wymaga poświęceń? Wymaga... Miłość to sztuka kompromisu, kompromisu a nie pójścia na siłę tam gdzie chce ta druga osoba.
Niektórzy by zdobyć „drugą połówkę” udają, zmieniają się by być takim jakim życzy sobie ta druga osoba.
„Jeżdżenie na rowerze to moja pasja” (to co, że ostatni raz jeździłam na rowerze, który dostałam na Komunię);
„Tak, możemy się spotkać dzisiaj z Twoimi wspaniałymi Przyjaciółmi” (to co, że gardzę ludźmi takiego pokroju jak oni);
„Też nie mam telewizora” (to co, że nie mam telewizora, bo się akurat zepsuł, a nie z powodu, że go w ogóle nie oglądam – tak jak moja „połówka”);
„Jasne, wcale możemy nie jeździć do mojej mamy, brata skoro sobie życzysz” (to co, że ich kocham);
„Też uwielbiam aktywnie spędzać czas” (to co, że wolałbym posiedzieć spokojnie przed telewizorem zamiast ganiać po górach, lasach, jeździć na rowerze);
„Też uwielbiam „to robić”” (pomimo tego, że seks najchętniej uprawiałabym/łbym raz na miesiąc, po bożemu, po ciemku a najlepiej tylko i wyłącznie w celach prokreacji).

Osoby zauroczone czasami zmieniają się by sprostać osobie, którą chcą zdobyć, przymykają oczy na rzeczy, które w tym momencie są dla nich błahe, niestety po latach wychodzą...
Nawet jeśli na początku jest pięknie i wydaje się zasadne takie zachowanie, po latach zaczyna męczyć jak odcisk... po latach nie chce się już udawać...
Nie chodzi o to, by łączyć się z osobami identycznymi, bo to też byłoby nudne ale ważne, by po latach, gdy zauroczenie minie, łączyło nas „coś”, coś innego jak problemy życia codziennego.

Wie immer sitzen sie am Frühstückstisch, während er wie gewohnt die Zeitung liest.
Wie jedesmal sagt sie: "Leg sie endlich weg und kümmer Dich mehr um mich!"
Er denkt: "Sie begreift mich nie"; sie denkt: "Was ist mit ihm los?"
Sie würden sich so gern verstehn, denn sie lieben sich beide so.
Er redet ständig von Freiheit, sie träumt vom Glück zu zweit,
er will sie nicht belasten, sie will seine Sorgen teilen, und sie reden an sich vorbei.

So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage.
Sie leben zu zweit in Einsamkeit und vermissen sich dabei.
So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage,
denn beide können nicht ohne einander sein.

Wenn sie mehr Zeit mit ihm verbringen will, so wie es früher angeblich war,
fürchtet er um seinen Stammtisch-Tag und vertröstet sie auf nächstes Mal.
Weil er so schöne Luftschlösser bauen kann, zieht sie jedesmal dort ein und glaubt daran,
und wenn er alle diese Pläne dann wieder umstößt, steht sie mit leeren Händen da.

So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage.
Sie leben zu zweit in Einsamkeit und vermissen sich dabei.
So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage,
denn beide können nicht ohne einander sein.

Sie suchen sich, sie brauchen sich, sie lieben sich, doch sie finden sich nie.

Während er die Spätnachrichten sieht, wartet sie auf ihn im Bett.
Wenn er dann endlich in die Kissen kriecht, schläft sie schon tief und fest.

So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage.
Sie leben zu zweit in Einsamkeit und vermissen sich dabei.

Sie suchen sich, sie brauchen sich, sie lieben sich, doch sie finden sich nie.

So geht es für viele Jahre, bis ans Ende ihrer Tage,
denn beide können nicht ohne einander sein.**


Niektórzy, po doprowadzeniu tej drugiej osoby do ołtarza myślą, że już tak będzie, że będą ze sobą do grobowej deski. Tak powinno być w modelowym świecie... ale żyjemy w zwykłym świecie, któremu do ideału trochę brakuje.
Winni za to jesteśmy my sami... nie koleżanka / kolega z pracy, nie pani z mięsnego, nie modelka ani aktorka... po prostu my.
Nie wiem czemu ludziom zdaje się, że jak już są zaobrączkowani to nic nie jest w stanie rozłączyć. Tak by było gdyby się szanowali, dbali o związek, nie zmieniali się na siłę dla tej drugiej osoby, myśleli o tej drugiej osobie, cieszyli się z jej sukcesów i martwili jej porażkami.
Nie wiem czemu popełniamy tak podstawowe błędy...
Można okłamywać drugą osobę.
Można narzucać swoje zdanie, bez poznania zdania drugiej osoby.
Można godzinami słuchać, po raz pięćdziesiąty, zwierzeń przyjaciółki/przyjaciela ale mężowi/żonie przerywa się w połowie pierwszego zdania, bo sobie właśnie coś przypomniałam/em, co nie może poczekać aż on/ona skończy.
Można prawie ze sobą nie rozmawiać.
Można nie mówić o pewnych rzeczach.
Można ukrywać powody swojego działania.
Można się gniewać i foszyć bez przedstawienia drugiej osobie powodu.
Można krytykować jej/jego hobby, o którym wiedzieliśmy od początku.
Można wiele...
… ale po co?

Kiedyś kochały oczy
Kiedyś kochały dłonie
Kiedyś kochały usta
O tak....
Kiedyś kochały dusze
Kiedyś kochały serca
Kiedyś nie łzy rządziły
Miłością było życie
Ale..
Miłość chyba
Miłość chyba
Miłość chyba zabrał czas

Wtedy płonęły oczy
Wtedy płonęły dłonie
Wtedy płonęły usta
O tak...
Wtedy płonęły dusze
Wtedy płonęły serca
Wtedy płonęły ciała
Paliliśmy się cali
Ale...
Ogień chyba
Ogień zgasł
Ogień chyba
Zgasł już w nas
Teraz w popiołach dusze
W popiołach nasze sny
W popiołach też uczucia
W popiołach ja i ty
popiół jeszcze tli...
Taką mała iskrą

Ale..
Miłość chyba
Miłość chyba
Miłość chyba
Zabrał czas***


Nadchodzi taka chwila gdy trzeba się rozejść, nic już nie pomaga i mniejsze zło to zakończenie całej tej farsy...
Jeśli nie ma dzieci to nie problem... jeśli dzieci są, to i tak sądzę, że lepiej jest gdy dzieci mają spokojnych rodziców żyjących osobno niż rodziców, którzy potrafią się tylko kłócić, żyjących w zakłamaniu, stresie, nienawiści... Bo od miłości do nienawiści jest blisko...

Wiem, na pewno wiem,
to już nie długo przyjdzie czas
że zmusi mnie ktoś lub coś
abym otworzył moje serce
Lecz nie, nie będziesz to Ty
Lecz nie, nie będziesz to Ty

Chciałem powiedzieć Ci,
że ze mnie nie jest taki zwykły man
Nie będziesz miała ze mnie nic,
bo dla Ciebie skończyłem się
Widzisz Mała, nawet dobrze mi z tym
Widzisz Mała, nawet dobrze mi z tym

Może to śmiesznie brzmi
nie nie kocham Cię, nie!
Tak to prawda jest
przestań w końcu, no przestań zgrywać się
idź sobie stąd, no daj spokój mi
Nie, nie graj ciałem - na to nie nie,
na to nie nie nabierzesz mnie, nie nabierzesz mnie

Nie, bo widzisz ja już nie, nie kocham Cię
Nie, nie kocham Cię, nie kocham Cię****


Niektórzy się odezwą, że nie wiem co piszę bo nie mam dzieci... niech się odzywają... ale mam tą zdolność uczenia się na swoich i na cudzych błędach... może za dużo się uczę... może... ale nie żałuję moich życiowych decyzji i tylko czasami łóżko przypomina mi o tym, że jestem sama...
...łóżko – bo nie jestem w stanie sama go przesunąć, przenieść do innego pokoju :-)

Są to moje luźne przemyślenia, które narodziły się w mojej głowie podczas tynkowania... może każdy znajdzie coś ze swojego życia, może ktoś poczuje się dotknięty... może... nie jest to moim celem... nie wiem czy w ogóle jest jakiś cel w umieszczeniu takiego wpisu... ale miałam ochotę wypuścić moje myśli na wolność...

Dzisiaj, pomimo tego, że weekend to jedyne dni gdzie mogę „powalczyć” od rana do wieczora na „polu bitwy” musiałam... musiałam pojeździć.
Wstając rano po strasznie zimnej nocy (zmarzłam okrutnie, pomimo włączonej maszynki elektrycznej para z buzi leciała...) oczom moim ukazał się piękny widok (sorki za jakość – okna brudne :)):


Skończyłam walkę z tynkowaniem i już po 13:00 byłam w domku, szybka kąpiel i na rower!
W międzyczasie odbieram telefon od ewci0706, że jest właśnie pod moim domem (z którego godzinę temu odjechałam) szkoda... ale pytam się czy możemy się spotkać na Pogorii... raczej nie bo się z grzybkiem spieszą... ok...
Już prawie gotowa odbieram drugi telefon – jednak są na Pogorii – super – pędzę więc na spotkanie :)

Spotykamy się na III.
Przejeżdżamy podziwiając jakąś dziwną maszynę, która pracuje przy budowaniu mola. Czyżby drugi Sopot? :D


Następnie jedziemy na IV, po czym jedziemy do Sarnowa na izotonik i pogawędkę.
Czas szybko upływa i trzeba się pożegnać, jedziemy na Pogorię IV, Ewcia z Grześkiem jadą do domu a ja jadę jeszcze na tamę i z powrotem.
Jesień w pełni.


Jedzie się super, niestety muszę wracać do mieszkania – o 18:00 mam korepetycje :(

Zaszalałam, pomimo luźnego, spacerowego tempa z Ewcią i Grześkiem nakręciłam taką średnią - masakra.

Potrzebowałam tego...

To jeszcze parę fotek mojego weekendowego dzieła:






A tyle zużyłam zaprawy przez sobotę i pół niedzieli:



Obserwatorka rzeczy ulotnych i dziwnych – Bobka Budownicza – pozdrawia wszystkich tu zaglądających :)

* Myslovitz - "Dla Ciebie".
** Die Toten Hosen - "Er denkt, sie denkt"
*** Totentanz - „Czas ognia”.
**** Dżem - „Wiem na pewno wiem nie nie kocham Cię”
  • DST 32.99km
  • Czas 01:50
  • VAVG 17.99km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Orientacyjnie :-), Kellysek :)

Jesienna Odyseja 2010 - dzień drugi

Odyseja Rożnowska 2010 – dzień drugi.

Zagubiłem się w mieście kawał drogi od domu
Chciałem przejść niezauważony, przemknąć po kryjomu
Że nie wiem gdzie jestem, gdy pojąłem wreszcie
Efekt jest taki, że zgubiłem się w mieście

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Polazłem w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach
Nie chodzi nocą, ani nawet za dnia
Nie ma co panikować, trzeba pomyśleć o tym,
By najprędzej jak się da znaleźć drogę z powrotem

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Nie ma nic znajomego, co by wrócić po śladach
A boję się zapytać stojących na rogach
I tak budzę zdziwienie na twarzach zewsząd
Niemal wypisane mam na czole, że nie jestem stąd *


Po wczorajszym NKL postanowilismy z Darkiem pojeździć lajtowo po okolicy z mapą. Bez pośpiechu, bez zaliczania punktów - czysta rekreacja.
Pogoda piękna.
Jemy na spokojnie śniadanie, przygotowujemy się do pakowania i jedziemy.
Po zjechaniu z asfaltu w teren mylimy drogę (pięknie jesteśmy zorientowani :)).
Nawet krowa patrzy na nas z politowaniem


Po błądzeniu wyjeżdżamy w końcu na asfalt... zaniepokojeni jesteśmy tym, że do końca nie jesteśmy pewni którędy dokładnie jechaliśmy... ech...

Pogoda piękna, dookoła rozpościerają się cudowne widoki.


Co chwila stajemy, robimy zdjęcia i wydajemy achy i ochy z zachwytu.




Przejeżdżamy obok drzewa i kapliczki, przy której był rozłożony wczoraj jeden z punktów


Dalej droga prowadzi w dół


W pewnym momencie nachylenie drogi jest tak duże, że boję się zjeżdżać... masakra – pierwszy raz boję się zjeżdżać po asfalcie... żenujące.
Podczas zjazdu obserwuję drogę pod górę... jest taka sama jak ta, którą jadę... nie chce mi się tam wjeżdżać...
Namawiam więc Darka by odpuścić i zjechać nad jezioro Rożnowskie i jechać brzegiem jeziora.

Piękne widoki




Czasami brzeg jest strasznie zanieczyszczony, zastanawiamy się czy to efekt podtopień.


Kanapki spożywamy na murku przy moście, mając przed sobą taki widok:








Czas szybko mija, trzeba wracać. W tym ośrodku mieszkamy:


Mycie, pakowanie i oczekujemy na zakończenie Odysei, dekoracje zwycięzców, rozmawiając z mavikiem i Piotrem. Mavik – jak zwykle uśmiechnięty ;-)


Piękny widok ;-) Buty – jak na Odyseję, mało ubłocone :)


W takich domkach mieszkamy (komuno wróć!):


W oczekiwaniu na dekoracje:




Mavik z Piotrem zajmują III miejsce – gratulacje!


Po rozdaniu nagród w jesiennej Odysei organizator rozdaje nagrody w klasyfikacji wiosenno-jesiennej i tu SZOK! - otrzymujemy nagrodę... miny musimy mieć z Darkiem bezcenne :)
Nagrody możemy sobie wybrać – wybieram podkoszulkę termoaktywną z długim rękawem – przyda się, bo zima tuż, tuż. Darek wybiera kurtkę rowerową. Za chwile losowanie pozostałych nagród i tu... jesteśmy wylosowani. Wybieram koszulkę kolarską, Darek wybiera taką samą koszulkę dla Anetki.
Organizator nas zaskoczył... chwilę zastanawiamy się czy nie słyszał naszej krytycznej rozmowy z mavikiem i Piotrem (mówiliśmy o tym, że powinno być losowanie nagród, że zawsze jest mało nagród, nie tak jak na Bikeoriencie).


Pomimo NKL, pomimo małej ilości przepedalonych kilometrów było super. No i dzięki temu, że nocleg rezerwowałam samodzielnie, nie przez organizatora, za nocleg zapłaciłam 25 zł a nie 30 :-) (taki niesmaczek organizacyjny pozostał :-)).

Pamiątka po wczorajszej wywrotce:


Darek – dzięki za wspólne pedalenie.

*KULT - „Zagubiłem się w mieście”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 17.23km
  • Czas 01:18
  • VAVG 13.25km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 października 2010 Kategoria góry, Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Odyseja Rożnowska - dzień 1

Odyseja Rożnowska 2010
Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...

Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.

Słońce przytuli nas
do swych rąk.
I spójrz: ziemia aż ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas
pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.

Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.

Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.*


Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...
będziemy sklasyfikowani...

Wiedzieliśmy, że mało jeździmy w tym roku, że kondycja pozostawia wiele do życzenia ale pojechaliśmy. W tym roku, z powodu innych obowiązków byłam tylko na Odysei Wiosennej i BikeOriencie, resztę rajdów na orientację odpuściłam – trzeba było ustawić priorytety. Przed Odyseją wspominamy, że kiedyś zajmowało się 31 miejsce na 85 startujących team'ów :),
5 miejsce w kategorii MIX

To nic, jedziemy. Jedziemy rekreacyjnie, chociaż na trasie orienteering maraton.

Na starcie


Po drodze podziwiamy widoki i przystajemy by zrobić zdjęcie :)




Darek z widoczkiem


Pierwszy punkt, który zamierzamy zaliczyć to 8. Jadąc na nią, nie kontrolujemy drogi i jak przystajemy, to okazuje się, że wjechaliśmy w złą ścieżkę.
To nic, zgodnie z naszym postawionym celem: „próbujemy na skróty a nie na łatwiznę” postanawiamy dotrzeć do tego punktu terenem.
Przedzieramy się leśnymi ścieżkami, po dość stromym zjeździe okazuje się, ze Darek zgubił mapę z mapnikiem... świetnie! Darek wraca na górę w poszukiwaniu mapnika a ja czekam na Niego.
Czas mija a Darka nie ma. W międzyczasie badam okolicę i szukam grzybów :-)



Okazuje się, że jakoś umknęły nam narysowane na mapie cienkie, niebieskie linie i zabrnęliśmy w miejsce otoczone z 3 stron strumykami... bosko! Zachowujemy się jak zupełni amatorzy, a przecież to nie jest nasz pierwszy rajd na orientację.
Zaczynam się obawiać, że zgubimy się z Darkiem – długo Go nie ma, a ja nie mam komórki przy sobie. Cóż nawet jak bym ją miała to by mi to nic nie dało – w tych okolicach nie było w ogóle zasięgu z Orange.
Wreszcie widzę Darka... uff to by był dopiero niewypał – zgubić się z partnerem z drużyny na rajdzie na orientację, hehehe.
Rowery czekające na Darka


No cóż decydujemy się na przeprawę przez strumyk. Na początku myślimy, że trzeba będzie ściągnąć buty ale jakoś udaje nam się przejść przez niego suchą nogą. Chociaż łatwo nie było :-)
Przeprawa przez strumyk
Przeprawa przez strumyk © kosma100




Zaliczamy 8 i jedziemy na 1.
Po drodze co chwilę staję by zrobić zdjęcie.


Czasami bywało pod górkę... :)


Darek foci górkę :)


Górka, która z dołu wyglądała na „nie do wjechania” zostaje przez nas pokonana – i mnie i Darkowi udaje się na nią wjechać – fajnie ;-)


Na 1 trafiamy bez problemu – o dziwo ;p
Zjeżdżając z 1 przejeżdżamy obok szpitala leśnego partyz. A.K.


Kierujemy się na 3. Przed samą trójką zaliczam glebę – zabłocone spd nie chce się wypiąć gdy zarzuca mnie na podmokłej trawie, przewracam się na bok, lądując na rurce i obijając kolano oraz rękę.

Po zaliczeniu 3 jedziemy w kierunku 4. Na skrzyżowaniu dróg, przy kapliczce robimy przerwę na popas.


Uświadamiamy sobie gdzie jesteśmy, ile przejechaliśmy, ile czasu minęło i... postanawiamy zmienić wcześniej zaplanowaną trasę – już wiemy, że naprawdę jedziemy już tylko rekreacyjnie – nie mamy szans na zdobycie ośmiu punktów :( no cóż i tak jest pięknie, pedalimy dalej podziwiając widoki, robiąc zdjęcia, śmiejąc się, odreagowujemy naszą ostatnio szarą i zagmatwaną rzeczywistość.





Widoczek :) © kosma100






Postanawiamy wracać, zaliczając po drodze 10 i 11.
Na 10:




Po zaliczeniu 10 plany znowu ulegają zmianie – patrząc na poziomice na mapie odpuszczamy 11 i kierujemy się do bazy rajdu.


Kąpiel i siedzimy nad jeziorem czekając na pozostałych uczestników. Jak tu jest pięknie!
Zachód słońca nad jeziorem Rożnowskim








Wieczorem ognisko z kiełbaskami i piwo. Pogaduchy ze znajomymi. Organizator tym razem zaskoczył pozytywnie. Ognisko i pieczenie kiełbasek jest nie tylko na stronie internetowej ale także w realu ;-) Idziemy spać wiedząc, że jutro będzie czysta rekreacja...

Relacja Darka.

* Strachy na Lachy - „Nim wstanie dzień”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 40.79km
  • Czas 03:32
  • VAVG 11.54km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Żonatymi to...

Z Żonatymi to nawet nie można porządnie pojeździć na rowerze :p

Weekend w doborowym towarzystwie dobiegł końca, tzn. trzeba było się ewakuować by dotrzeć do domku przed jutrzejszą pracą.
Trudno było wrócić do szarej rzeczywistości, tym bardziej, że przede mną prawie 7-mio godzinna podróż koleją :(

Postanowiłam jechać rowerem z Jasienia do Zielonej Góry. Rankiem, gdy wszyscy jeszcze spali, rentgeniłam googlowską mapę i postanowiłam jechać do Nowej Soli zamiast do Zielonej Góry. 58,7 km – tyle wskazywało google.

Postanowili mi potowarzyszyć Darek z Młynarzem (to bardzo milo z Ich strony). Popedaliliśmy więc w trójkę.

Darek założył nowe okulary rowerowe i w drogę!


Jasień – Nowogród Bobrzański – Niwiska – Kamienica – Radwanów.
Tutaj mężczyźni postanowili wrócić do swych tęskniących Żonek (no tak... z żonatymi tak jest ;p) i zawrócili a ja pojechałam dalej.
Jeszcze raz wielkie dzięki za odwiezienie :-)

Mirocin Dolny – Studzieniec – Lubieszów – Nowa Sól.
I w pociąg, który jest już 30 minut spóźniony... :(

To był bardzo udany weekend – odskocznia od całego tego... w którym ostatnio żyję bardzo intensywnie.

Dzięki wszystkim za taki piękny weekend!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 59.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.82km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 sierpnia 2010 Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

15 Południk w Jasieniu ;-)


Dla Ciebie warto,
O Tobie trzeba
Bo nawet wiersz
Nie chce krążyć
Nad inną głową
Od myśli czarno
W tej części nieba
W której od serc
Połatanych płacą aniołom

Ich zmęczonych rąk
uspokoić nie umie czas
Choć właśnie on
Od ich pracy pęka w szwach
Czasem zaplącze anielską nić
By zamiast łaty niepamięć wszyć
Albo któreś zmieni w kamień
I na chwilę łatwiej żyć

Dla Ciebie warto,
O Tobie trzeba
Bo nawet wiersz
Nie chce krążyć
Nad inną głową
Od myśli czarno
W tej części nieba
W której od serc
Połatanych płacą aniołom
Nie zrozumie nikt
Po co tu są, dlaczego w nas
Sklejają sny
Ślepą wiarą w lepszy czas
Czekam, bo może już dziś
Gdy nie zostanie mi nic
Przyjdzie błagać o ich kamień...
Lecz czy łatwiej będzie żyć*


Ten weekend był już zaplanowany dawno temu. Czekałam na niego z utęsknieniem. W ten weekend miałam odwiedzić moich ulubionych Wariatów czyli Asiczkę i Młynarza.
Pomimo natłoku obowiązków udało mi się wsiąść do pociągu do Zielonej Góry w piątek i tym oto sposobem wylądowałam późnym wieczorem w Jasieniu ;-)

W sobotę, mocna ekipa pod wezwaniem, w skład, której wchodzili: Asiczka, Młynarz, Anetka, Darek, Wiku i Igorek, postanowiła wyruszyć na małą przejazdżkę rowerową do Lubska w celu inspekcji w pewnym, pięknym domku ;-)

Ekipa zbiera się do wyjazdu.


Obok granicy Jasienia (pod wsią Budziechów) przebiega 15 południk szerokości geograficznej wschodniej, w oparciu o który mierzony jest czas środkowo-europejski. W miejscu tym usytuowany jest głaz, pojechaliśmy więc go obejrzeć i zrobić pamiątkową fotę.

15 południk




W Lubsku, na stacji podpompowaliśmy kółka w naszych rumakach i pojechaliśmy obejrzeć to i owo w Lubsku. Młynarz dyma kołka na stacji ;-)


Powrót po ciemku, przez las... ciekawie było :D :D :D

Dziękuję wszystkim wspólpedałom za świetne towarzystwo na przejażdżce, dziękuję Gospodarzom za mile spędzone chwile :)

Ewelina Marciniak - „Trzeba”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 15.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moherowy beret ;-)


Moherowy beret ;-)

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

 
Na ten dzień czekałam z niecierpliwością :-) swoją wizytę u mnie zapowiedział Benasek ze swoją Żabką. Oprócz duńskich gości, którzy w tamtym roku niezwykle serdecznie mnie przyjęli w swoich progach, odwiedzić mnie miała Rodzinka Ka, czyli Anetka, Darek, Wiku i Igorek. Kolejnym, spontanicznym gościem miał być Hose.
 
Taki malutki, nieformalny, urodzinowy zlot Bikestats.
 
W sobotnie popołudnie zjechali się goście. Zaczęło się od prezentów urodzinowych, za które jeszcze raz bardzo ale to bardzo dziękuję :-)
Na liście otrzymanych prezentów był:
1. moherowy beret, w sam raz na wycieczki rowerowe po wsi.
 

2. Magiczne lampki do roweru, które same świecą (nie potrzebują żadnych baterii, ponieważ świecą dzięki magnesowi)
 

3. gra „Wiochmen 2” :-)
 
 
Z racji tego, że pogoda się poprawiła (rano lało jak z cebra), a goście żądni byli wrażeń pojechaliśmy (rowerami oczywiście) na wycieczkę na Pustynię Błędowską.
 
Na moim rowerze jechał benasek, więc ja musiałam skombinować inny sprzęt.
Najpierw próbowałam tego:

 
:-)
 Ale jazda na nim była zbyt niebezpieczna.
Wybrałam więc inny sprzęt.
W trakcie jazdy musiałam podpompować tylne koło. 
 

W przesympatycznej atmosferze dojechaliśmy na Pustynię. Okazało się, że odbywa się tam impreza „Pustynne miraże”. Niektórzy z zaciekawieniem oglądali oferowane produkty, inni z radością huśtali się na oponie zawieszonej na drzewie, kolejni siedzieli i odpoczywali. W końcu trzeba było wracać.
Bez większych przygód dotarliśmy do domku, gdzie miło i wesoło spędziliśmy wieczór ;-) no i przyjechał Hose, który niestety nie zdążył na wycieczkę rowerową.
 
Podczas ścigania się z Darkiem, na prostej osiągnęłam V max 34,5 km/h :-)

 
Dziękuję wszystkim za prezenty i przesympatycznie spędzony czas. Naładowałam moje akumulatory i mogę dalej walczyć z remontem!
Jeszcze raz: WIELKIE DZIĘKI!!!
P.S. Nie wiem co się Benaskowi nie podobało, bo na następny dzień zakuł mnie w dyby...

 
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.40km
  • Czas 02:04
  • VAVG 15.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 lipca 2010 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Wschód słońca na Żabich Dołach

Wschód słońca na Żabich Dołach



Wczoraj nie dałam rady wstać o 3:00… myślałam, że Darek też nie pojedzie. Pojechał jednak... tym oto sposobem mnie zmobilizował :-)
Wczoraj postanowiłam iść trochę wcześniej spać i wstać o 3:00 by pojechać na Żabie Doły na wschód słońca.
Wymyśliłam też, że tym razem ja będę osobą budzącą, bo chyba lepszą motywacje do wstania ma właśnie osoba budząca a nie budzona.
3:00 - pobudka, telefon do djk71, zebranie się i wyruszam w kierunku Bytomia. Mamy się spotkać gdzieś pośrodku między Helenką a Dąbrową.
Jedzie się super tylko ciemno...
Zamek w Będzinie


Spotykamy się i jedziemy na Żabie Doły. Darek pamięta gdzie jechać, to dobrze, bo ja nie mam zielonego pojęcia :)
Czekamy na wschód słońca… W pewnym momencie mam wątpliwośći, już widno a słońca nie ma…






Już wiem skąd ta nazwa… :-)


Zaczyna się…


Wschód słońca















Po sesji zdjęciowej ruszamy jeszcze na małą rundkę po okolicy, następnie drogą, którą jeszcze nie jechaliśmy i lądujemy… w miejscu, którego się nie spodziewaliśmy :-)

W Bytomiu rozstajemy się i każdy pedali w swoją stronę, bo praca czeka…
Z powrotem jedzie się już mało przyjemnie – ruch samochodów jest już spory.
Dojeżdżam do domku bez przygód, doprowadzam się do stanu używalności i jadę do pracy na 8:00.

Darek, dzięki za towarzystwo. Nie jest to normalne ale dzięki Twojej wczorajszej porannej wycieczce ruszyłam się w końcu i odkurzyłam Kellyska :)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 41.20km
  • Teren 41.20km
  • Czas 02:13
  • VAVG 18.59km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl