Wpisy archiwalne w kategorii
Meridka :)
Dystans całkowity: | 1825.36 km (w terenie 202.03 km; 11.07%) |
Czas w ruchu: | 104:10 |
Średnia prędkość: | 17.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.84 km/h |
Liczba aktywności: | 72 |
Średnio na aktywność: | 25.35 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Sobota, 3 października 2009
Kategoria góry, Meridka :), Orientacyjnie :-), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :), Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki
Odyseja - dzień 1
Odyseja – dzień 1
Patrzą na mnie
Przez witraże tego nieba różowego
Uczuciami pogmatwany
Nie potrafię znaleźć szczęścia
Mówią ludzie
Jest mu dobrze
Pewnie pełen jest nadziei
Chciałbym umieć nienawidzić
Nie potrafię nawet krzywdzić
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Patrzę na nich
Na dno studni
Wypełnionej ludzkim żalem
Dzień po dniu
Noc po nocy
Jak zaklęty powtarzałem
Tracę wiarę w miłość
Dobro, przyjaźń, prawdę
Szczerość, wolność
Zwykłych ludzi, zwykłe słowa
Szukam błądzę
Nie znam drogi
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Mój udział w Odysei od 21 września, kiedy to zostałam potrącona przez samochód, stał pod wielkim znakiem zapytania.
25 września, po wyjściu od lekarza, trzymając w rękach kolejne L4 (do 2 października), receptę na zastrzyki rozrzedzające krew, czując się wypompowana i zaciskając zęby z powodu bólu kręgosłupa postanowiłam zadzwonić do mojego Rowerowego Partnera informując Go, że niestety rezygnuję z Odysei.
Było mi przykro, chciało mi się płakać, ponieważ czekałam na tę imprezę i bardzo chciałam pojechać.
Względy zdrowotne wygrały jednak z chęciami i rowerowym nałogiem.
Załatwiłam Darkowi Partnerkę i piątek spędziłam na rozpaczaniu z tego powodu…
W niedzielę poczułam się lepiej – kręgosłup już tak nie przeszkadzał, zaczęło jednak ściskać w gardle gdy myślałam, że nie pojadę na Odyseję.
„Odkręciłam” piątkową decyzję i zadowolona czekałam na Odyseję.
Problem tkwił w tym, że nie miałam sprawnego rowerka – Kellysek czeka na przegląd po wypadku, a Meridka ma nowego właściciela.
Pożyczyłam więc Meridkę od Wiktora (dzięki Wiku) i ruszyłam na Odyseję :-)
W piątek wieczorno – nocna posiadówa z osobami, z którymi dawno się nie widzieliśmy oraz z nowymi twarzami. Śmiechy, rozmowy o wszystkim popijane złotym napojem do późnych godzin nocnych albo wczesno porannych :-)
Rano, pomimo dzwonków przypomnień, budzików i drzemek, trudno było się zebrać.
W końcu udało się ruszyć cztery litery.
O 9:00 ruszamy z Darkiem z bazy na miejsce startu – start jest w Stryszowie przy Urzędzie Gminy, a baza znajduje się w ośrodku Caritas w Zakrzowie.
Pierwszy zjazd „na dzień dobry” bardzo mi się podoba :) oczywiście hamuję, ponieważ nie mam na tyle odwagi by pędzić z górki z pełną prędkością ale i tak jest super.
Darek na zjeździe:
Widoki zachwycają i zapierają mi dech w piersiach.
Widok podczas zjazdu z bazy.
Dojeżdżamy na start – wcześnie, za wcześnie. Postanowiliśmy więc pojechać pod górę by zrobić sobie wspólną fotę :)
Na starcie
Następuje rozdanie map, a następnie start.
Od paru startów w rajdach na orientacje tłumaczyliśmy sobie, że nie warto gnać zaraz po starcie, tylko trzeba sobie na spokojnie przeanalizować mapę, zaznaczyć markerem trasę, a dopiero ruszać.
Mimo tego, że wiedzieliśmy co chcemy zrobić, to nigdy nie udało nam się wprowadzić tego planu w czyn.
Teraz nam się udało :-)
Siedzieliśmy na spokojnie, gdy tymczasem wszyscy już dawno pojechali.
Przeanalizowaliśmy mapę, zważyliśmy nasze możliwości i zaplanowaliśmy trasę. Już na początku odpuściliśmy punkt 1, 10, 13, 12. Punkt 11 mieliśmy zaliczyć jak nam starczy czasu i sił.
Ruszyliśmy na wschód. Drogą główną przez Stryszów, Zakrzów, Stronie do Leśnicy. Tam wjeżdżamy w teren. Pierwszy podjazd daje nam w kość – przypomina, że jesteśmy w górach :)
Widoki z pierwszego poważniejszego podjazdu - w oddali Kalwaria.
Super trasy :)
Darek zaczyna się rozbierać...
Pierwszy podjazd zaliczony :)
Ach te widoki – warto było się tu wspiąć :)
Zdobywamy punkt numer 8, który zlokalizowany jest „na rogu lasu”. Potem jeszcze troszkę podjazdu i zjazd do Skawinki.
Jedziemy asfaltem do Lanckorony. Punkt 9 mieści się przy ruinach zamku, z południowej strony.
Po drodze na ten punkt pijemy „anielski izotonik” ze studni Trzeciego Anioła.
W Lanckoronie podziwiamy Rynek. Niestety jedyne zdjęcie z Rynku to Izba Pamięci :(
Ruiny zamku
Po zdobyciu 9 jedziemy niebieskim szlakiem. Tam pewna pani po zaobserwowaniu jak zjeżdżam z górki, mówi do sprowadzającego rower Darka: „Pan jest mądrzejszy”. Śmiejemy się z tego tekstu przez cały dzień :)
Jedziemy do Kalwarii.
Zastanawiamy się z Darkiem po co i dlaczego, komu i w jakim celu powstały te kapliczki i ta droga...
Kalwaria jest ośrodkiem ruchu pielgrzymkowego do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów, w skład którego wchodzi klasztor bernardynów, Bazylika Matki Boskiej Anielskiej oraz zespół 42 kapliczek i kościółków (tzw. Dróżki). Ten manierystyczno-barokowy zespół z XVII i XVIII wieku został w 1999 r. wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Odwiedza go rocznie 300 tys. turystów i pątników.
Kalwarię tworzą 42 kaplice i kościoły. Dróżki Pana Jezusa (28 stacji), opowiadając historię od wyjścia w Wielki Czwartek z Wieczernika, aż do Jego śmierci i pogrzebu. Są tu kaplice: Wieczernika, Ogrójca, Pojmania na Cedronie, domy Annasza i Kajfasza, pałac Heroda i Piłata. Dróżki Matki Boskiej (24 stacje), obrazujące boleść, pogrzeb i tryumf. Część kaplic jest wspólna, np. Kościół Grobu Matki Bożej, Wieczernik czy Kościół Ukrzyżowania. Są również zupełnie odrębne budowle, jak Betsaida, Kościół Wniebowstąpienia czy Pustelnia św. Marii Magdaleny.
Kapliczka w Kalwarii.
Po przejeździe przez pielgrzymkowy szlak kapliczek i kościółków pedalimy na punkt numer 4.
Nie jest łatwo. Stromo i z przeszkodami. Nie zniechęca nas to jednak – pedalimy dalej.
Czwórka okazuje się masakrą.
Wiele zespołów rozdziela się tutaj by w pojedynkę zdobyć ten punkt...
A my dzielnie dajemy radę ;-)
Końcówka przed 4 to już przesada :)
Zjeżdżamy na dół, tam wspólna fota i w drogę :)
Kultura... niestety to „nasi”... :/
Ruszamy na 3 na Ostrą Górę.
Piękne widoki... :)
Po zaliczeniu 3 jedziemy czarnym szlakiem prowadzącym po ulicy następnie w Łękawicy trochę wspinania i jazda drogą wzdłuż poziomic :)
Odbijamy Dwójkę, która jest ulokowana na szczycie.
Następnie szlakiem rowerowym kierujemy się do Marcówki.
Z utęsknieniem czekamy na bar oznaczony na mapie. Niestety baru nie ma :(
Na 5 tracimy trochę czasu, bo zaufaliśmy ekipie wracającej z punktu, zamiast jechać według swoich planów.
W Marcówce robimy postój w barze :-)
Uzupełniamy zapasy wody, jemy i pijemy izotonika, po którym Darka otrzepuje :D
Po odpoczynku ruszamy na podbój Szóstki. Wprowadzając pod górę mijamy się ze zjeżdżającym tomalosem... straszny zjazd.
Po zdobyciu 6 postanawiamy nie zjeżdżać tą sama drogą tylko jechać prosto i zjechać następną.
Gubimy się.
Lądujemy w krzakach... tutaj pomaga nam kompas. Idziemy „na azymut”, przedzierając się przez krzaki i chaszcze.
Docieramy wreszcie do drogi... jest późno, sił ubywa...
Jedziemy w kierunku bazy. Jedziemy to zbyt ambitne określenie... wleczemy się.
Pod ostatnia górę naprawdę jest ciężko.
Docieramy w końcu do bazy – 18:07 – 7 minut spóźnienia czyli 35 minut kary.
Dodatkowo doliczone minuty karne za niezdobyte punkty.
Zadowoleni, uśmiechnięci dowiadujemy się, że nie ma ogniska, idziemy się kąpać i wieczorna „imprezka” na której wszyscy padają przed 22:00.
BYŁO PIĘKNIE!!!
Dawno nie doznałam takiej przyjemności z jazdy na rowerze – piękna okolica i przesympatyczne towarzystwo.
Sorki za nadmiar zdjęć, ale widoki były tak piękne, że nie mogłam się oprzeć :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Patrzą na mnie
Przez witraże tego nieba różowego
Uczuciami pogmatwany
Nie potrafię znaleźć szczęścia
Mówią ludzie
Jest mu dobrze
Pewnie pełen jest nadziei
Chciałbym umieć nienawidzić
Nie potrafię nawet krzywdzić
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Patrzę na nich
Na dno studni
Wypełnionej ludzkim żalem
Dzień po dniu
Noc po nocy
Jak zaklęty powtarzałem
Tracę wiarę w miłość
Dobro, przyjaźń, prawdę
Szczerość, wolność
Zwykłych ludzi, zwykłe słowa
Szukam błądzę
Nie znam drogi
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Mój udział w Odysei od 21 września, kiedy to zostałam potrącona przez samochód, stał pod wielkim znakiem zapytania.
25 września, po wyjściu od lekarza, trzymając w rękach kolejne L4 (do 2 października), receptę na zastrzyki rozrzedzające krew, czując się wypompowana i zaciskając zęby z powodu bólu kręgosłupa postanowiłam zadzwonić do mojego Rowerowego Partnera informując Go, że niestety rezygnuję z Odysei.
Było mi przykro, chciało mi się płakać, ponieważ czekałam na tę imprezę i bardzo chciałam pojechać.
Względy zdrowotne wygrały jednak z chęciami i rowerowym nałogiem.
Załatwiłam Darkowi Partnerkę i piątek spędziłam na rozpaczaniu z tego powodu…
W niedzielę poczułam się lepiej – kręgosłup już tak nie przeszkadzał, zaczęło jednak ściskać w gardle gdy myślałam, że nie pojadę na Odyseję.
„Odkręciłam” piątkową decyzję i zadowolona czekałam na Odyseję.
Problem tkwił w tym, że nie miałam sprawnego rowerka – Kellysek czeka na przegląd po wypadku, a Meridka ma nowego właściciela.
Pożyczyłam więc Meridkę od Wiktora (dzięki Wiku) i ruszyłam na Odyseję :-)
W piątek wieczorno – nocna posiadówa z osobami, z którymi dawno się nie widzieliśmy oraz z nowymi twarzami. Śmiechy, rozmowy o wszystkim popijane złotym napojem do późnych godzin nocnych albo wczesno porannych :-)
Rano, pomimo dzwonków przypomnień, budzików i drzemek, trudno było się zebrać.
W końcu udało się ruszyć cztery litery.
O 9:00 ruszamy z Darkiem z bazy na miejsce startu – start jest w Stryszowie przy Urzędzie Gminy, a baza znajduje się w ośrodku Caritas w Zakrzowie.
Pierwszy zjazd „na dzień dobry” bardzo mi się podoba :) oczywiście hamuję, ponieważ nie mam na tyle odwagi by pędzić z górki z pełną prędkością ale i tak jest super.
Darek na zjeździe:
Widoki zachwycają i zapierają mi dech w piersiach.
Widok podczas zjazdu z bazy.
Dojeżdżamy na start – wcześnie, za wcześnie. Postanowiliśmy więc pojechać pod górę by zrobić sobie wspólną fotę :)
Na starcie
Następuje rozdanie map, a następnie start.
Od paru startów w rajdach na orientacje tłumaczyliśmy sobie, że nie warto gnać zaraz po starcie, tylko trzeba sobie na spokojnie przeanalizować mapę, zaznaczyć markerem trasę, a dopiero ruszać.
Mimo tego, że wiedzieliśmy co chcemy zrobić, to nigdy nie udało nam się wprowadzić tego planu w czyn.
Teraz nam się udało :-)
Siedzieliśmy na spokojnie, gdy tymczasem wszyscy już dawno pojechali.
Przeanalizowaliśmy mapę, zważyliśmy nasze możliwości i zaplanowaliśmy trasę. Już na początku odpuściliśmy punkt 1, 10, 13, 12. Punkt 11 mieliśmy zaliczyć jak nam starczy czasu i sił.
Ruszyliśmy na wschód. Drogą główną przez Stryszów, Zakrzów, Stronie do Leśnicy. Tam wjeżdżamy w teren. Pierwszy podjazd daje nam w kość – przypomina, że jesteśmy w górach :)
Widoki z pierwszego poważniejszego podjazdu - w oddali Kalwaria.
Super trasy :)
Darek zaczyna się rozbierać...
Pierwszy podjazd zaliczony :)
Ach te widoki – warto było się tu wspiąć :)
Zdobywamy punkt numer 8, który zlokalizowany jest „na rogu lasu”. Potem jeszcze troszkę podjazdu i zjazd do Skawinki.
Jedziemy asfaltem do Lanckorony. Punkt 9 mieści się przy ruinach zamku, z południowej strony.
Po drodze na ten punkt pijemy „anielski izotonik” ze studni Trzeciego Anioła.
W Lanckoronie podziwiamy Rynek. Niestety jedyne zdjęcie z Rynku to Izba Pamięci :(
Ruiny zamku
Po zdobyciu 9 jedziemy niebieskim szlakiem. Tam pewna pani po zaobserwowaniu jak zjeżdżam z górki, mówi do sprowadzającego rower Darka: „Pan jest mądrzejszy”. Śmiejemy się z tego tekstu przez cały dzień :)
Jedziemy do Kalwarii.
Zastanawiamy się z Darkiem po co i dlaczego, komu i w jakim celu powstały te kapliczki i ta droga...
Kalwaria jest ośrodkiem ruchu pielgrzymkowego do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów, w skład którego wchodzi klasztor bernardynów, Bazylika Matki Boskiej Anielskiej oraz zespół 42 kapliczek i kościółków (tzw. Dróżki). Ten manierystyczno-barokowy zespół z XVII i XVIII wieku został w 1999 r. wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Odwiedza go rocznie 300 tys. turystów i pątników.
Kalwarię tworzą 42 kaplice i kościoły. Dróżki Pana Jezusa (28 stacji), opowiadając historię od wyjścia w Wielki Czwartek z Wieczernika, aż do Jego śmierci i pogrzebu. Są tu kaplice: Wieczernika, Ogrójca, Pojmania na Cedronie, domy Annasza i Kajfasza, pałac Heroda i Piłata. Dróżki Matki Boskiej (24 stacje), obrazujące boleść, pogrzeb i tryumf. Część kaplic jest wspólna, np. Kościół Grobu Matki Bożej, Wieczernik czy Kościół Ukrzyżowania. Są również zupełnie odrębne budowle, jak Betsaida, Kościół Wniebowstąpienia czy Pustelnia św. Marii Magdaleny.
Kapliczka w Kalwarii.
Po przejeździe przez pielgrzymkowy szlak kapliczek i kościółków pedalimy na punkt numer 4.
Nie jest łatwo. Stromo i z przeszkodami. Nie zniechęca nas to jednak – pedalimy dalej.
Czwórka okazuje się masakrą.
Wiele zespołów rozdziela się tutaj by w pojedynkę zdobyć ten punkt...
A my dzielnie dajemy radę ;-)
Końcówka przed 4 to już przesada :)
Zjeżdżamy na dół, tam wspólna fota i w drogę :)
Kultura... niestety to „nasi”... :/
Ruszamy na 3 na Ostrą Górę.
Piękne widoki... :)
Po zaliczeniu 3 jedziemy czarnym szlakiem prowadzącym po ulicy następnie w Łękawicy trochę wspinania i jazda drogą wzdłuż poziomic :)
Odbijamy Dwójkę, która jest ulokowana na szczycie.
Następnie szlakiem rowerowym kierujemy się do Marcówki.
Z utęsknieniem czekamy na bar oznaczony na mapie. Niestety baru nie ma :(
Na 5 tracimy trochę czasu, bo zaufaliśmy ekipie wracającej z punktu, zamiast jechać według swoich planów.
W Marcówce robimy postój w barze :-)
Uzupełniamy zapasy wody, jemy i pijemy izotonika, po którym Darka otrzepuje :D
Po odpoczynku ruszamy na podbój Szóstki. Wprowadzając pod górę mijamy się ze zjeżdżającym tomalosem... straszny zjazd.
Po zdobyciu 6 postanawiamy nie zjeżdżać tą sama drogą tylko jechać prosto i zjechać następną.
Gubimy się.
Lądujemy w krzakach... tutaj pomaga nam kompas. Idziemy „na azymut”, przedzierając się przez krzaki i chaszcze.
Docieramy wreszcie do drogi... jest późno, sił ubywa...
Jedziemy w kierunku bazy. Jedziemy to zbyt ambitne określenie... wleczemy się.
Pod ostatnia górę naprawdę jest ciężko.
Docieramy w końcu do bazy – 18:07 – 7 minut spóźnienia czyli 35 minut kary.
Dodatkowo doliczone minuty karne za niezdobyte punkty.
Zadowoleni, uśmiechnięci dowiadujemy się, że nie ma ogniska, idziemy się kąpać i wieczorna „imprezka” na której wszyscy padają przed 22:00.
BYŁO PIĘKNIE!!!
Dawno nie doznałam takiej przyjemności z jazdy na rowerze – piękna okolica i przesympatyczne towarzystwo.
Sorki za nadmiar zdjęć, ale widoki były tak piękne, że nie mogłam się oprzeć :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 56.76km
- Teren 30.00km
- Czas 04:59
- VAVG 11.39km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 października 2009
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czy te oczy mogą kłamać?
Czy te oczy mogą kłamać?
Chyba nie...
Dzisiaj popedaliłam z miejsca tymczasowego pobytu (Helenka :)) do Bytomia, do sklepu RBRowerek w celu przekręcenia pedałów zwykłych w Meridce Wiktora na spd, ponieważ jedziemy dzisiaj na Odyseję, a djk71 dysponuje tylko kluczami płaskimi do rozmiaru 14 :(
Jechałam przez Stolarzowice, następnie zielonym szlakiem, pod stadion i wylądowałam gdzieś przy jednostce wojskowej.
Następnie jadąc na azymut znalazłam się przy drodze 911. Dobrze, że był szeroki chodnik, pojechałam więc chodnikiem i znalazłam się w sklepie :-)
Podoba mi się ta droga do Bytomia z Helenki. Chyba będzie to moja droga. Niestety po zmroku nie da się tamtędy jeździć, a na pewno nie będę tamtędy jeździć sama...
Po przekręceniu pedałów na spd (dzięki) poczułam się jak w niebie, tzn. normalnie :-) W końcu mogłam jechać nie obawiając się o glebę :)
SUUUUUUUUUUUUPER!!!
"Poszalałam" trochę po "terenie" i pojechałam po Igorka.
Następnie do "domu" pakować się na Odyseję Świętokrzyską :)
Wieża ciśnień w Bytomiu
Tablica pamiątkowa przy jednostce wojskowej w Bytomiu
Zakaz
Prawie jak Giewont... :)
Graffiti na murze przy stadionie Polonii Bytom
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Chyba nie...
Dzisiaj popedaliłam z miejsca tymczasowego pobytu (Helenka :)) do Bytomia, do sklepu RBRowerek w celu przekręcenia pedałów zwykłych w Meridce Wiktora na spd, ponieważ jedziemy dzisiaj na Odyseję, a djk71 dysponuje tylko kluczami płaskimi do rozmiaru 14 :(
Jechałam przez Stolarzowice, następnie zielonym szlakiem, pod stadion i wylądowałam gdzieś przy jednostce wojskowej.
Następnie jadąc na azymut znalazłam się przy drodze 911. Dobrze, że był szeroki chodnik, pojechałam więc chodnikiem i znalazłam się w sklepie :-)
Podoba mi się ta droga do Bytomia z Helenki. Chyba będzie to moja droga. Niestety po zmroku nie da się tamtędy jeździć, a na pewno nie będę tamtędy jeździć sama...
Po przekręceniu pedałów na spd (dzięki) poczułam się jak w niebie, tzn. normalnie :-) W końcu mogłam jechać nie obawiając się o glebę :)
SUUUUUUUUUUUUPER!!!
"Poszalałam" trochę po "terenie" i pojechałam po Igorka.
Następnie do "domu" pakować się na Odyseję Świętokrzyską :)
Wieża ciśnień w Bytomiu
Tablica pamiątkowa przy jednostce wojskowej w Bytomiu
Zakaz
Prawie jak Giewont... :)
Graffiti na murze przy stadionie Polonii Bytom
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 34.85km
- Teren 10.00km
- Czas 01:54
- VAVG 18.34km/h
- VMAX 41.51km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 września 2009
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki
Boki... :-)
Dzisiaj, stacjonując w dalszym ciągu na Helence, postanowiłam załatwić sprawę, którą muszę załatwić do końca tygodnia, mianowicie odebrać notatkę urzędową o wypadku (kolizji drogowej) z Komendy Policji w Bytomiu.
Wsiadłam więc na pożyczony od Wiktora rower (moją byłą Meridkę), bez spd (masakra!) i popedaliłam przed siebie.
Pojechałam więc z Helenki, przez Stolarzowice do Bytomia.
Niestety nadal mam lęki...
Pojechałam więc bocznymi drogami.
Z Helenki, przez Stolarzowice do Bytomia. Od skrzyżowania z 94 do centrum Bytomia jechałam chodnikami i ścieżką rowerową.
Miałam zaszczyt jechać nową ścieżką rowerową, która biegnie przy ulicy Wrocławskiej.
Ścieżka bardzo ładna - asfaltowa, dobrze oznakowana, dodatkowo oddzielona od strefy pieszej strefą zieleni i drzewami.
Ścieżka rowerowa w Bytomiu (wzdłuż 94-ki).
Niestety widząc taką sytuację chciało mi się zaśpiewać razem z Kazikiem: "Mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu, tu...".
Brak ścieżek rowerowych nie jest niestety jedynym problemem rowerzystów... trzeba zmienić mentalność...
"Wyedukowana inaczej" pani z wózkiem i z dzieckiem na ścieżce rowerowej :(
W Komendzie Miejskiej Policji spędziłam jakieś pół godziny czekając na notatkę.
Później postanowiłam pojechać do sklepu RB Rowerek by umówić się na przegląd Kellyska.
Stary tramwaj w Bytomiu.
Kościół w Bytomiu
W sklepie spędziłam "Chwilkę". Kupiłam sobie fajną czapkę pod kask na zimę :-) Roman wytłumaczył mi jak mam dojechać do zielonego szlaku. Prawdę powiedziawszy w połowie tłumaczenia przestałam wierzyć w moje możliwości zapamiętania ale okazało się, że bez pudła podążyłam za głosem tłumaczącego i dojechałam na stadion Polonii, gdzie złapałam zielony szlak.
Stadion w Bytomiu
Zielonym szlakiem popedaliłam fajnymi ścieżkami i drogami.
Staw
Przy drodze numer 11 zagubiłam szlak ale udało mi się dotrzeć tam gdzie zaplanowałam - do drogi do Stolarzowic.
Było fajnie :-)
Jutro przekręcę pedały na spd i będzie super :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Wsiadłam więc na pożyczony od Wiktora rower (moją byłą Meridkę), bez spd (masakra!) i popedaliłam przed siebie.
Pojechałam więc z Helenki, przez Stolarzowice do Bytomia.
Niestety nadal mam lęki...
Pojechałam więc bocznymi drogami.
Z Helenki, przez Stolarzowice do Bytomia. Od skrzyżowania z 94 do centrum Bytomia jechałam chodnikami i ścieżką rowerową.
Miałam zaszczyt jechać nową ścieżką rowerową, która biegnie przy ulicy Wrocławskiej.
Ścieżka bardzo ładna - asfaltowa, dobrze oznakowana, dodatkowo oddzielona od strefy pieszej strefą zieleni i drzewami.
Ścieżka rowerowa w Bytomiu (wzdłuż 94-ki).
Ścieżka rowerowa© kosma100
Niestety widząc taką sytuację chciało mi się zaśpiewać razem z Kazikiem: "Mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu, tu...".
Brak ścieżek rowerowych nie jest niestety jedynym problemem rowerzystów... trzeba zmienić mentalność...
"Wyedukowana inaczej" pani z wózkiem i z dzieckiem na ścieżce rowerowej :(
W Komendzie Miejskiej Policji spędziłam jakieś pół godziny czekając na notatkę.
Później postanowiłam pojechać do sklepu RB Rowerek by umówić się na przegląd Kellyska.
Stary tramwaj w Bytomiu.
Tramwaj© kosma100
Kościół w Bytomiu
Kościół w Bytomiu© kosma100
W sklepie spędziłam "Chwilkę". Kupiłam sobie fajną czapkę pod kask na zimę :-) Roman wytłumaczył mi jak mam dojechać do zielonego szlaku. Prawdę powiedziawszy w połowie tłumaczenia przestałam wierzyć w moje możliwości zapamiętania ale okazało się, że bez pudła podążyłam za głosem tłumaczącego i dojechałam na stadion Polonii, gdzie złapałam zielony szlak.
Stadion w Bytomiu
Zielonym szlakiem popedaliłam fajnymi ścieżkami i drogami.
Droga...© kosma100
Staw
Staw© kosma100
Przy drodze numer 11 zagubiłam szlak ale udało mi się dotrzeć tam gdzie zaplanowałam - do drogi do Stolarzowic.
Było fajnie :-)
Jutro przekręcę pedały na spd i będzie super :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.14km
- Czas 01:44
- VAVG 17.97km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 września 2009
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), W towarzystwie ;), Z Helenką :), Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki
Terapia wstrząsowa...
Terapia wstrząsowa...
Tato kup rowerek
rowerek ma Felek
Basia i Kacperek.
Tato chcę rowerek
taki jak ma Felek,
Jasio i Andrzejek
Tato:Patrz, rowerek
taki jak ma Felek,
Krysia i Pawełek.
Tato, kup rowerek
taki jak ma Felek, Ania i Bożenka
Ja nie mam rowerka.
"Daj mi dziecko spokój
idź posprzątaj pokój.
Ty jesteś wariatka,
tak jak twoja matka.
A taki rowerek,
niech ci kupi Felek,
albo tatuś Felka.
Nie dam ci rowerka!"
Tato nie dał mi rowerka,
przegrał auto w domu Felka.
Wrócił rano bez pieniędzy,
i powiedział: "Jestem nędzny"
Mama się zdenerwowała,
tatusiowi w buzię dała.
Wtedy tatuś już o zmroku
poszedł gdzieś i mamy spokój.
Po feralnym poniedziałku nie jeździłam na rowerze. Po pierwsze: nie miałam na czym (Kellysek czeka na "obdukcję), po drugie: nie bardzo mogłam.
Pojechałam w sobotę na Helenkę na rehabilitację.
Od razu poczułam się lepiej :-)
Dodatkowo dr X. powiedział, że jazda na rowerze rekreacyjna może tylko pomóc moim kolanom i kręgosłupowi :D
Więc w dniu dzisiejszym poczułam się na tyle dobrze, że wymusiłam na Darku przejażdżkę na rowerze.
Pożyczyłam Meridkę od Wiktora, ciuchy od Anetki i pojechaliśmy na przejażdżkę.
Pierwszy raz od paru lat jechałam bez spd... MASAKRA!!! Ale obeszło się bez glebki :D
Hmmm... Tego mi brakowało :)
Darek wziął mnie jednak na drogę numer 78 - bym nie zapomniała jak się jeździ wśród pędzących blachosmrodów...
MASAKRA!!! Mam uraz na psychice po potrąceniu a tu jeszcze taki ruch...
Ale jakoś przeżyłam.
Chociaż nie zabrakło scen mrożących nam krew w żyłach...
Pojechaliśmy do Gliwic obejrzeć radiostację - najwyższą drewnianą budowlę na świecie.
zdjęcie zapożyczone (na wieczne nieoddanie) od djk71
Potem był lans po ścisłym centrum Gliwic, no i powrót przez Zabrze na Helenkę.
Było super :)
Wróciłam do żywych... bikerów.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Tato kup rowerek
rowerek ma Felek
Basia i Kacperek.
Tato chcę rowerek
taki jak ma Felek,
Jasio i Andrzejek
Tato:Patrz, rowerek
taki jak ma Felek,
Krysia i Pawełek.
Tato, kup rowerek
taki jak ma Felek, Ania i Bożenka
Ja nie mam rowerka.
"Daj mi dziecko spokój
idź posprzątaj pokój.
Ty jesteś wariatka,
tak jak twoja matka.
A taki rowerek,
niech ci kupi Felek,
albo tatuś Felka.
Nie dam ci rowerka!"
Tato nie dał mi rowerka,
przegrał auto w domu Felka.
Wrócił rano bez pieniędzy,
i powiedział: "Jestem nędzny"
Mama się zdenerwowała,
tatusiowi w buzię dała.
Wtedy tatuś już o zmroku
poszedł gdzieś i mamy spokój.
Po feralnym poniedziałku nie jeździłam na rowerze. Po pierwsze: nie miałam na czym (Kellysek czeka na "obdukcję), po drugie: nie bardzo mogłam.
Pojechałam w sobotę na Helenkę na rehabilitację.
Od razu poczułam się lepiej :-)
Dodatkowo dr X. powiedział, że jazda na rowerze rekreacyjna może tylko pomóc moim kolanom i kręgosłupowi :D
Więc w dniu dzisiejszym poczułam się na tyle dobrze, że wymusiłam na Darku przejażdżkę na rowerze.
Pożyczyłam Meridkę od Wiktora, ciuchy od Anetki i pojechaliśmy na przejażdżkę.
Pierwszy raz od paru lat jechałam bez spd... MASAKRA!!! Ale obeszło się bez glebki :D
Hmmm... Tego mi brakowało :)
Darek wziął mnie jednak na drogę numer 78 - bym nie zapomniała jak się jeździ wśród pędzących blachosmrodów...
MASAKRA!!! Mam uraz na psychice po potrąceniu a tu jeszcze taki ruch...
Ale jakoś przeżyłam.
Chociaż nie zabrakło scen mrożących nam krew w żyłach...
Pojechaliśmy do Gliwic obejrzeć radiostację - najwyższą drewnianą budowlę na świecie.
zdjęcie zapożyczone (na wieczne nieoddanie) od djk71
Potem był lans po ścisłym centrum Gliwic, no i powrót przez Zabrze na Helenkę.
Było super :)
Wróciłam do żywych... bikerów.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 39.16km
- Czas 01:55
- VAVG 20.43km/h
- VMAX 42.67km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 sierpnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Szybki powrót do rzeczywistości...
Szybki powrót do rzeczywistości...
Młynarz z Asiczką odwieźli mnie samochodem do domku ;)))
Szybkie lody i takie tam i trzeba było ruszać do pracy.
Z racji kapcia wybrałam się do pracy Meridką... oj! kręgosłup boli!
Więc: praca - dom.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Młynarz z Asiczką odwieźli mnie samochodem do domku ;)))
Szybkie lody i takie tam i trzeba było ruszać do pracy.
Z racji kapcia wybrałam się do pracy Meridką... oj! kręgosłup boli!
Więc: praca - dom.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 16.98km
- Czas 00:57
- VAVG 17.87km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 czerwca 2009
Kategoria Bike Orient, Kosmacz - Powsinoga :), Meridka :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Bike Orient - powrót do czterech ścian...
Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.
To szkiełko wszystko potrafi, na każde pytanie odpowie, wystarczy wziąć je do ręki i wszystko będzie różowe, wystarczy wziąć je do ręki, usypać ziarnko fantazji i już za chwile można dolecieć aż do gwiazdy.
Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.
To szkiełko nigdy nie płacze, zawsze jest w dobrym humorze, to szkiełko wszystko rozumie, każdemu chętnie pomoże, wystarczy wziąć je do ręki ziarnko fantazji dosypać i już za chwile można z panem Kleksem w świat pomykać.
Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.
Dzisiaj jest rajd rekreacyjny.
Ruszamy!
Po paru kilometrach postanawiamy poinformować organizatorów by na nas (na Igorka, Anetkę, mnie i Asiczkę oraz Darka) nie czekali bo i tak nie przejedziemy całej trasy...
Młynarz informuje, że dogonił „peleton” i jedzie z Wiktorem całą trasę.
A ja przypominam sobie, że Oni nie maja ani kasy, ani picia, ani jedzenia... NIE DOBRZE!!!
Więc Darek rusza do nich by Ich uratować ;)
Ekipa Pań + Igorek ogląda ruiny zamku, gdzie robi foty a następnie zasiada na ławeczkach nad stawikiem w celu konsumpcji, degustacji i rozmów.
Wszystko to odbywa się w rytmie disco – techno ze stojącego na ulicy auta z otwartymi drzwiami ;)))))))))) ;p
Ruiny zamku
Ruiny zamku again.
Ruiny zamku na dalszym planie...
Ruiny zamku na dalszym planie again...
Po posiedzeniu przy stawiku, uzupełnieniu płynów i lodzikach i bocianach (niektóre kobiety widzą 3 a niektóre 2 ;p) ruszamy poganiane przez Igorka do bazy.
Dojeżdżamy do bazy... Pan – właściciel „bazy” widząc parę osób na rowerach zbliżających się do bazy zamyka nam przed nosem bramę...
„Z Bogiem chłopie” – myślimy i okupujemy boisko, do którego nie ma chyba prawa ;-)
Siedzimy, dyskutujemy, jemy.
„Pan najważniejszy” opuszcza ośrodek... przechodząc przez bramę górą... hihihi ;-) Pozdro dla tego kolesia – stracił dużo na zagotowaniu wody na kaszkę dla 7-miesięcznego dziecka i goszczeniu tylu gości – przez rok by nie nazbierał tylu ochotników i to za tyle kasy w „silnie wanilią” pachnących pokojach... oj niektórzy muszą się nauczyć obsługi Klienta ;-)
Po opalaniu na trawce przy boisku przyjeżdża dalsza część ekipy, czyli Młynarz, Darek, Wiktor.
Jedziemy na obiad do zajazdu.
Jemy i uzupełniamy płyny ;-)
Tutaj obsługa Klienta jest na najwyższym poziomie - nawet znają Asiczkę ;-)
Potem dociera do nas agenciara i hose.
Z hose ruszam do Piotrkowa.... nie jest łatwo – kręgosłup (dokładnie krzyż) boli mnie na Meridce... ;/
Ale docieramy w końcu:
Piotrków Trybunalski:
Ładujemy się do pociągu i jesteśmy w szoku – cały wagon jest rowerowy – tzn. pół jest przechowalnią rowerów, a pół miejscami do siedzenia właścicieli rowerów, tylko, że te pół dla właścicieli zajmują „normalni” podróżni – dlatego się krzywią na nasz (bikeowy) zapach ;)
Wysiadam w Dąbrowie – Hose jedzie dalej.
Docieram do domku „ledwo”, bo czarne chmury wiszą mi nad głową...
No i moje Rumaki w domku ;-)
Krótkim zdaniem:
Było super!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
To szkiełko wszystko potrafi, na każde pytanie odpowie, wystarczy wziąć je do ręki i wszystko będzie różowe, wystarczy wziąć je do ręki, usypać ziarnko fantazji i już za chwile można dolecieć aż do gwiazdy.
Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.
To szkiełko nigdy nie płacze, zawsze jest w dobrym humorze, to szkiełko wszystko rozumie, każdemu chętnie pomoże, wystarczy wziąć je do ręki ziarnko fantazji dosypać i już za chwile można z panem Kleksem w świat pomykać.
Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego, fantazja, lalalalalala lalalalala.
Dzisiaj jest rajd rekreacyjny.
Ruszamy!
Po paru kilometrach postanawiamy poinformować organizatorów by na nas (na Igorka, Anetkę, mnie i Asiczkę oraz Darka) nie czekali bo i tak nie przejedziemy całej trasy...
Młynarz informuje, że dogonił „peleton” i jedzie z Wiktorem całą trasę.
A ja przypominam sobie, że Oni nie maja ani kasy, ani picia, ani jedzenia... NIE DOBRZE!!!
Więc Darek rusza do nich by Ich uratować ;)
Ekipa Pań + Igorek ogląda ruiny zamku, gdzie robi foty a następnie zasiada na ławeczkach nad stawikiem w celu konsumpcji, degustacji i rozmów.
Wszystko to odbywa się w rytmie disco – techno ze stojącego na ulicy auta z otwartymi drzwiami ;)))))))))) ;p
Ruiny zamku
Ruiny© kosma100
Ruiny zamku again.
Ruiny zamku BO© kosma100
Ruiny zamku na dalszym planie...
Ruiny zamku i nie tylko ;-)© kosma100
Ruiny zamku na dalszym planie again...
Dziewczyny z Bikestats rządzą!!!© kosma100
Po posiedzeniu przy stawiku, uzupełnieniu płynów i lodzikach i bocianach (niektóre kobiety widzą 3 a niektóre 2 ;p) ruszamy poganiane przez Igorka do bazy.
Dojeżdżamy do bazy... Pan – właściciel „bazy” widząc parę osób na rowerach zbliżających się do bazy zamyka nam przed nosem bramę...
„Z Bogiem chłopie” – myślimy i okupujemy boisko, do którego nie ma chyba prawa ;-)
Siedzimy, dyskutujemy, jemy.
„Pan najważniejszy” opuszcza ośrodek... przechodząc przez bramę górą... hihihi ;-) Pozdro dla tego kolesia – stracił dużo na zagotowaniu wody na kaszkę dla 7-miesięcznego dziecka i goszczeniu tylu gości – przez rok by nie nazbierał tylu ochotników i to za tyle kasy w „silnie wanilią” pachnących pokojach... oj niektórzy muszą się nauczyć obsługi Klienta ;-)
Po opalaniu na trawce przy boisku przyjeżdża dalsza część ekipy, czyli Młynarz, Darek, Wiktor.
Jedziemy na obiad do zajazdu.
Jemy i uzupełniamy płyny ;-)
Tutaj obsługa Klienta jest na najwyższym poziomie - nawet znają Asiczkę ;-)
Potem dociera do nas agenciara i hose.
Z hose ruszam do Piotrkowa.... nie jest łatwo – kręgosłup (dokładnie krzyż) boli mnie na Meridce... ;/
Ale docieramy w końcu:
Piotrków Trybunalski:
Piotrków Trybunalski© kosma100
Piotrków Trybunalski...© kosma100
Piotrków Trybunalski© kosma100
Piotrków Trybunalski© kosma100
Ładujemy się do pociągu i jesteśmy w szoku – cały wagon jest rowerowy – tzn. pół jest przechowalnią rowerów, a pół miejscami do siedzenia właścicieli rowerów, tylko, że te pół dla właścicieli zajmują „normalni” podróżni – dlatego się krzywią na nasz (bikeowy) zapach ;)
Wysiadam w Dąbrowie – Hose jedzie dalej.
Docieram do domku „ledwo”, bo czarne chmury wiszą mi nad głową...
No i moje Rumaki w domku ;-)
Aaaa rumaki dwa :-)© kosma100
Krótkim zdaniem:
Było super!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 56.18km
- Czas 03:26
- VAVG 16.36km/h
- VMAX 36.94km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 czerwca 2009
Kategoria Bike Orient, In the rain..., Meridka :), Orientacyjnie :-), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Bike Orient 2009 - Ręczno
BIKE ORIENT - Ręczno 2009 - Rajd Na Orientację
Ojciec, matka, synowie i córki
Zjednoczona komórka rodzinna
Niechaj każde z Was dobrze pamięta
Rodzina - rzecz święta
Dobry mąż nie pali i nie pije
Żona prasuje, szyje, gotuje
Synowie i córki - materiał młody
Kochają pieniądze i samochody ...
RODZINA, RODZINA
RODZINA TO NASZA RODZINA
OGÓLNA PRUDERIA GALERIA PERFUMERIA
NASZA RODZINA KOCHANA
Zgoda, porządek, życie bez skazy
Regał, kieliszki, rodzinne obrazy
Obiado-biesiady od święta do święta
Alkohole na stole - to się pamięta
Wspólne spacery do Kościoła
Zawsze w niedzielę sumienie woła
Wszyscy na tacę rzucą monet kilka
Rozgrzeszona cała rodzinka ...
RODZINA, RODZINA...
Z racji tego, że nie jeździłam na punkty i wynik, moja relacja nie będzie posiadała walorów dla poskramiaczy rajdów na orientację.
Moje uczestnictwo było typowo rodzinne ;–)
A więc...
W tym roku, nauczeni przez BO 2008, ekipa z BS wybrała sobie numerki odpowiadające nickom na BS ;-) a więc „przypadł” mi numer 100.
Po śniadaniu, który był w cenie wpisowego, bikerzy i bikerki ustawili się w miejscu startu by po gwizdku wyruszyć na poszukiwanie i zdobywanie punktów kontrolnych.
Od rana padał deszcz... Ale nie przeszkadzało to uczestnikom rajdu. Mnie też nie przeszkadzał ani deszcz, ani bolący krzyż przez "dziwną pozycję" na Meridce, na której nie jeździłam od marca, ani brak przedniej przerzutki - jest odkręcona po zimie, bo zardzewiała i nie chodzi.
Na starcie w skład „mojej” ekipy wchodzili: Igorek, Wiktor, Anetka, Darek, Jacek, Ja.
Pojechaliśmy zaliczyć najpierw Jedynkę.
Chociaż rok temu i na Odysei wiedzieliśmy z Darkiem, że trzeba czytać opisy punktów, zapomnieliśmy o tym i zamiast przejść do punktu przez gospodarstwo agroturystyczne przedzieraliśmy się przez krzaki, bo ścieżka, którą zaczęliśmy iść powoli stawała się coraz mniej widoczna. Ale w końcu dotarliśmy do punktu nr 1. Był mostek i zaatakowaliśmy jedynkę od dobrej strony – nie musieliśmy brodzić :-)
Przy dziurkowaniu kart startowych poczuliśmy na własnej skórze obecność małych, krwiopijczych bestii.
Z punktu numer 1 pojechaliśmy na punkt numer 4 zlokalizowany w Rezerwacie Struga Młynki. Był dobrze ukryty :-)
Z punktu numer 4 zawróciliśmy i na skrzyżowaniu dróg leśnych nasza ekipa się rozdzieliła.
Anetka z niespełna SZEŚCIOLETNIM Igorkiem skręciła w prawo i pojechała do Ręczna, do bazy, a Wiktor, Jacek, Darek i ja ruszyliśmy zdobywać kolejne punkty.
Przez Brzezie, Kamienną Górę, Stobnicę Salkowszczyznę na punkt numer 2. Tam krótki odpoczynek, uzupełnienie płynów, uzupełnienie kalorii, debata nad trasą na kolejny punkt i ruszamy!
Do głównej drogi, w prawo a następnie przy przystanku autobusowym w lewo. Przez Salkowszczyznę, Windugę do punktu numer 6.
Punkt numer 6 musieliśmy zdobyć, bo Wiktor napalił się na to, by dowiedzieć się co to jest krypa :)
Na punkcie numer 6 miał być punkt żywieniowy.
Dojeżdżamy do brzegu Pilicy i widzimy rozbite namioty i między nimi stolik, na którym są napoje, piwo i jedzenie. Dobrze, że „namiotowcy” siedzą przy stolikach bo inaczej moglibyśmy wypić i zjeść ich dobytek :)
Okazuje się, że punkt żywieniowy i kontrolny jest po drugiej stronie Pilicy.
Żadnej kładki ani łódki, czy też krypy.
Przez chwilę przychodzi mi na myśl by krzyknąć, że chcę przepłynąć na drugą stronę jakąś łódką ale ten pomysł jest przepędzony ponieważ widzę, że wszyscy bikerzy przechodzą z rowerami na drugą stronę brodząc w Pilicy.
Chwila zastanowienia czy mamy przejść na drugą stronę czy i tak wracamy tutaj. Okazuje się, że wracamy tutaj więc zostawiamy rowery, skarpetki i buty i przechodzimy na drugą stronę :)
Woda ciepła, czysta a dno przyjemne. Udaje mi się przejść prawie całą rzekę nie mocząc pampersa w spodenkach. Niestety ostatnie 1,5 metra to głębsza woda, która jednak zamacza mi pampersa i nieprzyjemne dno, przez które krzyczę wniebogłosy, bo nie wiem co tam jest ;)
Na punkcie posilamy się pomarańczami i arbuzem. Wiktor rusza sumieniem pani na punkcie i z Jej prywatnych zapasów dostaję duży kawałek ciasta. Otrzymujemy także kaszankę ze swojskich wyrobów pana, który pływa krypą :)
Wracamy na lewy brzeg Pilicy krypą – jest wesoło :)
Postanawiamy wrócić już do bazy.
Przez Windugę, Trzy Morgi, Stobnicę, Paskrzyn wracamy do Ręczna by zgłosić się w bazie, posilić i wyruszyć na drugi etap.
Z drugiego etapu zaliczamy punkt 16, który jest najbliżej bazy, zlokalizowany jest przy kamieniołomie piaskowca. Na punkcie chwila zastanowienia – postanawiamy zakończyć nasz rajd, uczestnicy są zmęczeni. Wracamy więc z niespełna dwunastoletnim Wiktorem do bazy, wybierając drogę nie najprostszą, ale ma być orientacyjnie, więc orientacyjnie jest – wyjeżdżamy z lasu naprzeciwko bazy :-)
Uśmiechnięci, brudni, mokrzy oddajemy karty startowe i idziemy się wykąpać.
Wieczorem rozdanie nagród.
Otrzymuję nagrodę za najliczniejszy zespół (mapa Ziemi Kłodzkiej) oraz wylosowuję nagrodę – książkę: „Kapliczki i krzyże znad Pilicy”.
Igorek otrzymuje nagrodę – jako Najmłodszy Uczestnik Bike Orientu – zaliczył 2 punkty I etapu i 1 punkt z II!!!
Następnie ognisko wraz z pieczeniem kiełbasek i wieczorna posiadówka z Bikestatsowiczami.
Było, jak zwykle, SUPER!!! Wspaniała organizacja, wspaniała atmosfera, ogólnie było wspaniale :-)
Wielki szacun dla osób, które zorganizowały ten Rajd.
A teraz parę fotek z opisami:
Mała zagadka: Na wzór jakiej osoby z BS zbudowano tego stracha na wróble? :D
Dezorientacyjnie...
Wiku na punkcie numer 4 :)
„Czy ja na pewno chcę zdobyć kolejny punkt?”
„Pewnie, że chcę :)”
„Czy w tej kałuży da się podeprzeć głową?"
„Aaaa tam, tą sobie odpuszczę, podeprę się ręką w innej, głębszej kałuży!”
„Gdzie ja jestem?”
„O K...Kubuś, dalej nie jadę!”
„Z jaką ekipą zamulaczy ja jadę?”
I kto tu ma prawo jazdy i kartę rowerowa? Jak można siąść na środku drogi, w dodatku na zakręcie? :D
A co na to lekarze?
„Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, chcę byś założył mini”. Darek brodzący ;-)
Anetka: „Ale mam the beściaków”
Wiktor: „To ja – Mr Kałuża - number one wśród najbrudniejszych.”
Igorek: ”To ja – number one wśród najmłodszych”.
No i dodaję kilka fotek, których autorem jest Piotr Rogalski:
Kosma ciesząca...
Wiktor i Igorek na starcie...no i Darek gdzieś tam...
Anetka na starcie
Agenciara – dzięki ;)
Ale czad – trzymamy się wszyscy kurczowo czego popadnie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Ojciec, matka, synowie i córki
Zjednoczona komórka rodzinna
Niechaj każde z Was dobrze pamięta
Rodzina - rzecz święta
Dobry mąż nie pali i nie pije
Żona prasuje, szyje, gotuje
Synowie i córki - materiał młody
Kochają pieniądze i samochody ...
RODZINA, RODZINA
RODZINA TO NASZA RODZINA
OGÓLNA PRUDERIA GALERIA PERFUMERIA
NASZA RODZINA KOCHANA
Zgoda, porządek, życie bez skazy
Regał, kieliszki, rodzinne obrazy
Obiado-biesiady od święta do święta
Alkohole na stole - to się pamięta
Wspólne spacery do Kościoła
Zawsze w niedzielę sumienie woła
Wszyscy na tacę rzucą monet kilka
Rozgrzeszona cała rodzinka ...
RODZINA, RODZINA...
Z racji tego, że nie jeździłam na punkty i wynik, moja relacja nie będzie posiadała walorów dla poskramiaczy rajdów na orientację.
Moje uczestnictwo było typowo rodzinne ;–)
A więc...
W tym roku, nauczeni przez BO 2008, ekipa z BS wybrała sobie numerki odpowiadające nickom na BS ;-) a więc „przypadł” mi numer 100.
Po śniadaniu, który był w cenie wpisowego, bikerzy i bikerki ustawili się w miejscu startu by po gwizdku wyruszyć na poszukiwanie i zdobywanie punktów kontrolnych.
Od rana padał deszcz... Ale nie przeszkadzało to uczestnikom rajdu. Mnie też nie przeszkadzał ani deszcz, ani bolący krzyż przez "dziwną pozycję" na Meridce, na której nie jeździłam od marca, ani brak przedniej przerzutki - jest odkręcona po zimie, bo zardzewiała i nie chodzi.
Na starcie w skład „mojej” ekipy wchodzili: Igorek, Wiktor, Anetka, Darek, Jacek, Ja.
Pojechaliśmy zaliczyć najpierw Jedynkę.
Chociaż rok temu i na Odysei wiedzieliśmy z Darkiem, że trzeba czytać opisy punktów, zapomnieliśmy o tym i zamiast przejść do punktu przez gospodarstwo agroturystyczne przedzieraliśmy się przez krzaki, bo ścieżka, którą zaczęliśmy iść powoli stawała się coraz mniej widoczna. Ale w końcu dotarliśmy do punktu nr 1. Był mostek i zaatakowaliśmy jedynkę od dobrej strony – nie musieliśmy brodzić :-)
Przy dziurkowaniu kart startowych poczuliśmy na własnej skórze obecność małych, krwiopijczych bestii.
Z punktu numer 1 pojechaliśmy na punkt numer 4 zlokalizowany w Rezerwacie Struga Młynki. Był dobrze ukryty :-)
Z punktu numer 4 zawróciliśmy i na skrzyżowaniu dróg leśnych nasza ekipa się rozdzieliła.
Anetka z niespełna SZEŚCIOLETNIM Igorkiem skręciła w prawo i pojechała do Ręczna, do bazy, a Wiktor, Jacek, Darek i ja ruszyliśmy zdobywać kolejne punkty.
Przez Brzezie, Kamienną Górę, Stobnicę Salkowszczyznę na punkt numer 2. Tam krótki odpoczynek, uzupełnienie płynów, uzupełnienie kalorii, debata nad trasą na kolejny punkt i ruszamy!
Do głównej drogi, w prawo a następnie przy przystanku autobusowym w lewo. Przez Salkowszczyznę, Windugę do punktu numer 6.
Punkt numer 6 musieliśmy zdobyć, bo Wiktor napalił się na to, by dowiedzieć się co to jest krypa :)
Na punkcie numer 6 miał być punkt żywieniowy.
Dojeżdżamy do brzegu Pilicy i widzimy rozbite namioty i między nimi stolik, na którym są napoje, piwo i jedzenie. Dobrze, że „namiotowcy” siedzą przy stolikach bo inaczej moglibyśmy wypić i zjeść ich dobytek :)
Okazuje się, że punkt żywieniowy i kontrolny jest po drugiej stronie Pilicy.
Żadnej kładki ani łódki, czy też krypy.
Przez chwilę przychodzi mi na myśl by krzyknąć, że chcę przepłynąć na drugą stronę jakąś łódką ale ten pomysł jest przepędzony ponieważ widzę, że wszyscy bikerzy przechodzą z rowerami na drugą stronę brodząc w Pilicy.
Chwila zastanowienia czy mamy przejść na drugą stronę czy i tak wracamy tutaj. Okazuje się, że wracamy tutaj więc zostawiamy rowery, skarpetki i buty i przechodzimy na drugą stronę :)
Woda ciepła, czysta a dno przyjemne. Udaje mi się przejść prawie całą rzekę nie mocząc pampersa w spodenkach. Niestety ostatnie 1,5 metra to głębsza woda, która jednak zamacza mi pampersa i nieprzyjemne dno, przez które krzyczę wniebogłosy, bo nie wiem co tam jest ;)
Na punkcie posilamy się pomarańczami i arbuzem. Wiktor rusza sumieniem pani na punkcie i z Jej prywatnych zapasów dostaję duży kawałek ciasta. Otrzymujemy także kaszankę ze swojskich wyrobów pana, który pływa krypą :)
Wracamy na lewy brzeg Pilicy krypą – jest wesoło :)
Postanawiamy wrócić już do bazy.
Przez Windugę, Trzy Morgi, Stobnicę, Paskrzyn wracamy do Ręczna by zgłosić się w bazie, posilić i wyruszyć na drugi etap.
Z drugiego etapu zaliczamy punkt 16, który jest najbliżej bazy, zlokalizowany jest przy kamieniołomie piaskowca. Na punkcie chwila zastanowienia – postanawiamy zakończyć nasz rajd, uczestnicy są zmęczeni. Wracamy więc z niespełna dwunastoletnim Wiktorem do bazy, wybierając drogę nie najprostszą, ale ma być orientacyjnie, więc orientacyjnie jest – wyjeżdżamy z lasu naprzeciwko bazy :-)
Uśmiechnięci, brudni, mokrzy oddajemy karty startowe i idziemy się wykąpać.
Wieczorem rozdanie nagród.
Otrzymuję nagrodę za najliczniejszy zespół (mapa Ziemi Kłodzkiej) oraz wylosowuję nagrodę – książkę: „Kapliczki i krzyże znad Pilicy”.
Igorek otrzymuje nagrodę – jako Najmłodszy Uczestnik Bike Orientu – zaliczył 2 punkty I etapu i 1 punkt z II!!!
Następnie ognisko wraz z pieczeniem kiełbasek i wieczorna posiadówka z Bikestatsowiczami.
Było, jak zwykle, SUPER!!! Wspaniała organizacja, wspaniała atmosfera, ogólnie było wspaniale :-)
Wielki szacun dla osób, które zorganizowały ten Rajd.
A teraz parę fotek z opisami:
Mała zagadka: Na wzór jakiej osoby z BS zbudowano tego stracha na wróble? :D
strach na wróble© kosma100
Dezorientacyjnie...
Dezorientacyjnie...© kosma100
Wiku na punkcie numer 4 :)
Wiku na punkcie nr 4 :)© kosma100
„Czy ja na pewno chcę zdobyć kolejny punkt?”
Czy ja chcę zdobyć kolejny punkt?© kosma100
„Pewnie, że chcę :)”
Pewnie, że jadę dalej :-)© kosma100
„Czy w tej kałuży da się podeprzeć głową?"
Czy w tej kałuży da się podeprzeć głową?© kosma100
„Aaaa tam, tą sobie odpuszczę, podeprę się ręką w innej, głębszej kałuży!”
Igorek pokonuje kałużysty teren© kosma100
„Gdzie ja jestem?”
„O K...Kubuś, dalej nie jadę!”
„Z jaką ekipą zamulaczy ja jadę?”
Na punkcie© kosma100
I kto tu ma prawo jazdy i kartę rowerowa? Jak można siąść na środku drogi, w dodatku na zakręcie? :D
Mała posiadówka na środku drogi, na zakręcie© kosma100
A co na to lekarze?
Nie ma jak dobra zabawa :)© kosma100
„Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, chcę byś założył mini”. Darek brodzący ;-)
"Chcę oglądać Twoje nogi, nogi, nogi, chcę byś założył mini"© kosma100
Anetka: „Ale mam the beściaków”
Wiktor: „To ja – Mr Kałuża - number one wśród najbrudniejszych.”
Igorek: ”To ja – number one wśród najmłodszych”.
Anetka z Chłopakami© kosma100
No i dodaję kilka fotek, których autorem jest Piotr Rogalski:
Kosma ciesząca...
Wiktor i Igorek na starcie...no i Darek gdzieś tam...
Anetka na starcie
Agenciara – dzięki ;)
Ale czad – trzymamy się wszyscy kurczowo czego popadnie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 51.35km
- Teren 35.00km
- Czas 04:08
- VAVG 12.42km/h
- VMAX 28.45km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 kwietnia 2009
Kategoria Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Dzień serwisowy
To miejsce w którym jestem opuściły
Pomroki już wyraźnie
W stolicach tego świata dachy domów
Sięgają nieba mocy
O jak dobrze czuć się można
Gdy tylko wstaje wokół nowy dzień
Na zachód!
A dopóki noc dookoła,
Dopóty siedzieliśmy tam w siedmioro
I patrz jeden poszedł spać,
To reszta po schodach zsunęła się na miasto
I chciałbym iść tak rozmawiać
Wąchać, słuchać, patrzeć i oddychać
Ze wszystkimi tymi z którymi
Dane miałem szczęście w życiu się spotkać
A tu...
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
To jest niedobrze że już słychać
Ptaki które budzą się o świcie
Jest jeszcze parę minut
Ale wkrótce trzeba będzie się rozstać
Więc złap taksówkę jest nas tyle
Jechać trzeba dość daleko w sumie
Do ludzi się przywiązuję
I potem z nimi rozstać się nie umiem
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Nad ranem tu dziś, czy może być
Smutek w radości
Na drodze ku lśnieniu samolot na niebie
Zawsze będę pamiętał Ciebie
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Taki dzień bez wiary w cud
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Pierwszy dzień u wrót
Na zachód!
Piękna pogoda, wolny dzień od pracy, ja niestety dzisiaj za dużo nie pojeżdżę - postanowiłam doprowadzić do porządku moje rowery.
W Kellysku - zeszło jednak powietrze - trzeba znaleźć tą upierdliwą dziurę, kupić dętki.
W Meridce - wiele rzeczy jest do zrobienia:
- umycie Meridki (nie była myta przez całą zimę i po);
- sprawić by hamulce działały;
- sprawić by przerzutka przednia działała;
- sprawić by regulacja hamulca działała (nie działa od Odyseji).
Rano pojechałam do sklepu - kupić dętki do Kellyska i okładziny do hamulców do Meridki. Czyli do sklepu i z powrotem.
No a później było:
Yeah! znalazłam!!!
Czysta ale czegoś jej brak :-)
No właśnie... czegoś brak...
Rezultat:
- w Kellysku jest powietrze;
- w Meridce działają hamulce (wystarczyło dobrze wyczyścić obręcze i hamulce);
- działa regulacja tylnego hamulca (wyczyszczenie i popsikanie EX-OLem);
- Meridka jest w miarę czysta;
- Meridka nie posiada przedniej przerzutki :D
Pozostało mi jeszcze wyczyścić napęd (Znajomy przyjdzie i odkręci mi kasetę a ja kupię naftę) oraz po naprawie przerzutki założenie jej i wyregulowanie.
A zaraz wyruszam... na zachód :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Pomroki już wyraźnie
W stolicach tego świata dachy domów
Sięgają nieba mocy
O jak dobrze czuć się można
Gdy tylko wstaje wokół nowy dzień
Na zachód!
A dopóki noc dookoła,
Dopóty siedzieliśmy tam w siedmioro
I patrz jeden poszedł spać,
To reszta po schodach zsunęła się na miasto
I chciałbym iść tak rozmawiać
Wąchać, słuchać, patrzeć i oddychać
Ze wszystkimi tymi z którymi
Dane miałem szczęście w życiu się spotkać
A tu...
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
To jest niedobrze że już słychać
Ptaki które budzą się o świcie
Jest jeszcze parę minut
Ale wkrótce trzeba będzie się rozstać
Więc złap taksówkę jest nas tyle
Jechać trzeba dość daleko w sumie
Do ludzi się przywiązuję
I potem z nimi rozstać się nie umiem
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Z niedzieli dwadzieścia cztery, cztery
Nazajutrz dwadzieścia pięć
Nad ranem tu dziś, czy może być
Smutek w radości
Na drodze ku lśnieniu samolot na niebie
Zawsze będę pamiętał Ciebie
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Taki dzień bez wiary w cud
Ku słońcu ku niebu na zachód, na wschód
Pierwszy dzień u wrót
Na zachód!
Piękna pogoda, wolny dzień od pracy, ja niestety dzisiaj za dużo nie pojeżdżę - postanowiłam doprowadzić do porządku moje rowery.
W Kellysku - zeszło jednak powietrze - trzeba znaleźć tą upierdliwą dziurę, kupić dętki.
W Meridce - wiele rzeczy jest do zrobienia:
- umycie Meridki (nie była myta przez całą zimę i po);
- sprawić by hamulce działały;
- sprawić by przerzutka przednia działała;
- sprawić by regulacja hamulca działała (nie działa od Odyseji).
Rano pojechałam do sklepu - kupić dętki do Kellyska i okładziny do hamulców do Meridki. Czyli do sklepu i z powrotem.
No a później było:
Yeah! znalazłam!!!
Pan Dętka© kosma100
Reanimacja przerzutki© kosma100
Czysta ale czegoś jej brak :-)
Meridka po czyszczeniu© kosma100
No właśnie... czegoś brak...
Czegoś jej brakuje© kosma100
Rezultat:
- w Kellysku jest powietrze;
- w Meridce działają hamulce (wystarczyło dobrze wyczyścić obręcze i hamulce);
- działa regulacja tylnego hamulca (wyczyszczenie i popsikanie EX-OLem);
- Meridka jest w miarę czysta;
- Meridka nie posiada przedniej przerzutki :D
Pozostało mi jeszcze wyczyścić napęd (Znajomy przyjdzie i odkręci mi kasetę a ja kupię naftę) oraz po naprawie przerzutki założenie jej i wyregulowanie.
A zaraz wyruszam... na zachód :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 3.56km
- Czas 00:15
- VAVG 14.24km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 kwietnia 2009
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Meridka :), Do pracy / z pracy
Służbowo... czyli do pracy.
Rano okazało się, że z Kellyska zeszło powietrze :( tzn, z jeo tylnego koła.
Pojechałam więc Meridką.
Rano do pracy, po południu z pracy, do centrum do Znajomych (i znowu taszczenie roweru na IV piętro), wieczorem - do domku.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Pojechałam więc Meridką.
Rano do pracy, po południu z pracy, do centrum do Znajomych (i znowu taszczenie roweru na IV piętro), wieczorem - do domku.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 39.38km
- Czas 02:10
- VAVG 18.18km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 marca 2009
Kategoria In the rain..., Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Do pracy... w deszczu.
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Całuję ciebie w twoje okulary
Tam całują ci którym ciężko się odnaleźć
Bruno Stroszek- zbędny paproszek
Rozjechany jeż nocą na autostradzie
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Koszulka INRI nie przyniosła mi szczęścia
Stare biedy i 7 boleści
W tamtą grudniową noc królowie trzej
Przyszli i nic nie znaleźli
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Kotów kat ma oczy zielone
Ja pazurami trzymam się za życia brzeg
Moje dni mam już policzone
Czekam aż świat zazieleni się na śmierć
Kotów kat ma oczy zielone
Kot pazurami trzyma się za życia brzeg
W moim pokoju okna są uchylone
Nie wie że świat zazielenił się już na śmierć
Wczesnym rankiem (około 5:00) do pracy, w deszczu...
Po południu z pracy... standardowo.
Ech ta pogoda :(
W drodze do domku, kierowca Mercedesa wyprzedził mnie o wiele za blisko. Popukałam się energicznie w kask demonstrując kierowcy co o nim myślę, pomigał kierunkowskazami. Z jednej strony dobrze - chociaż zauważył i przeprosił, z drugiej strony - po takim manewrze mogłabym już nie popukać się w kask...
Wieczorem - pospikać ;)
I z powrotem.
Zimno (jechałam w rajtuzach i spodniach 3/4, bo wszystkie getry wyprałam) i katar leci z nosa... idę spać bo jutro około 4:00 trzeba wstać :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Całuję ciebie w twoje okulary
Tam całują ci którym ciężko się odnaleźć
Bruno Stroszek- zbędny paproszek
Rozjechany jeż nocą na autostradzie
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Chciałabyś to wiedzieć
Ja wiem
Wyrzucić już to z siebie
Ja też
Ciężkie słowa ciężko mówić...
Nauczyć się żałować?
Za późno chyba jest
Koszulka INRI nie przyniosła mi szczęścia
Stare biedy i 7 boleści
W tamtą grudniową noc królowie trzej
Przyszli i nic nie znaleźli
Chcesz więcej
Chcesz więcej niż ja mogę tobie dać
Pieprzone więcej!
Powiem więcej:
WIĘCEJ NIE MAM
Kotów kat ma oczy zielone
Ja pazurami trzymam się za życia brzeg
Moje dni mam już policzone
Czekam aż świat zazieleni się na śmierć
Kotów kat ma oczy zielone
Kot pazurami trzyma się za życia brzeg
W moim pokoju okna są uchylone
Nie wie że świat zazielenił się już na śmierć
Wczesnym rankiem (około 5:00) do pracy, w deszczu...
Po południu z pracy... standardowo.
Ech ta pogoda :(
W drodze do domku, kierowca Mercedesa wyprzedził mnie o wiele za blisko. Popukałam się energicznie w kask demonstrując kierowcy co o nim myślę, pomigał kierunkowskazami. Z jednej strony dobrze - chociaż zauważył i przeprosił, z drugiej strony - po takim manewrze mogłabym już nie popukać się w kask...
Wieczorem - pospikać ;)
I z powrotem.
Zimno (jechałam w rajtuzach i spodniach 3/4, bo wszystkie getry wyprałam) i katar leci z nosa... idę spać bo jutro około 4:00 trzeba wstać :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 36.71km
- Czas 01:58
- VAVG 18.67km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze