Sobota, 3 października 2009
Kategoria góry, Meridka :), Orientacyjnie :-), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :), Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki
Odyseja - dzień 1
Odyseja – dzień 1
Patrzą na mnie
Przez witraże tego nieba różowego
Uczuciami pogmatwany
Nie potrafię znaleźć szczęścia
Mówią ludzie
Jest mu dobrze
Pewnie pełen jest nadziei
Chciałbym umieć nienawidzić
Nie potrafię nawet krzywdzić
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Patrzę na nich
Na dno studni
Wypełnionej ludzkim żalem
Dzień po dniu
Noc po nocy
Jak zaklęty powtarzałem
Tracę wiarę w miłość
Dobro, przyjaźń, prawdę
Szczerość, wolność
Zwykłych ludzi, zwykłe słowa
Szukam błądzę
Nie znam drogi
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Mój udział w Odysei od 21 września, kiedy to zostałam potrącona przez samochód, stał pod wielkim znakiem zapytania.
25 września, po wyjściu od lekarza, trzymając w rękach kolejne L4 (do 2 października), receptę na zastrzyki rozrzedzające krew, czując się wypompowana i zaciskając zęby z powodu bólu kręgosłupa postanowiłam zadzwonić do mojego Rowerowego Partnera informując Go, że niestety rezygnuję z Odysei.
Było mi przykro, chciało mi się płakać, ponieważ czekałam na tę imprezę i bardzo chciałam pojechać.
Względy zdrowotne wygrały jednak z chęciami i rowerowym nałogiem.
Załatwiłam Darkowi Partnerkę i piątek spędziłam na rozpaczaniu z tego powodu…
W niedzielę poczułam się lepiej – kręgosłup już tak nie przeszkadzał, zaczęło jednak ściskać w gardle gdy myślałam, że nie pojadę na Odyseję.
„Odkręciłam” piątkową decyzję i zadowolona czekałam na Odyseję.
Problem tkwił w tym, że nie miałam sprawnego rowerka – Kellysek czeka na przegląd po wypadku, a Meridka ma nowego właściciela.
Pożyczyłam więc Meridkę od Wiktora (dzięki Wiku) i ruszyłam na Odyseję :-)
W piątek wieczorno – nocna posiadówa z osobami, z którymi dawno się nie widzieliśmy oraz z nowymi twarzami. Śmiechy, rozmowy o wszystkim popijane złotym napojem do późnych godzin nocnych albo wczesno porannych :-)
Rano, pomimo dzwonków przypomnień, budzików i drzemek, trudno było się zebrać.
W końcu udało się ruszyć cztery litery.
O 9:00 ruszamy z Darkiem z bazy na miejsce startu – start jest w Stryszowie przy Urzędzie Gminy, a baza znajduje się w ośrodku Caritas w Zakrzowie.
Pierwszy zjazd „na dzień dobry” bardzo mi się podoba :) oczywiście hamuję, ponieważ nie mam na tyle odwagi by pędzić z górki z pełną prędkością ale i tak jest super.
Darek na zjeździe:
Widoki zachwycają i zapierają mi dech w piersiach.
Widok podczas zjazdu z bazy.
Dojeżdżamy na start – wcześnie, za wcześnie. Postanowiliśmy więc pojechać pod górę by zrobić sobie wspólną fotę :)
Na starcie
Następuje rozdanie map, a następnie start.
Od paru startów w rajdach na orientacje tłumaczyliśmy sobie, że nie warto gnać zaraz po starcie, tylko trzeba sobie na spokojnie przeanalizować mapę, zaznaczyć markerem trasę, a dopiero ruszać.
Mimo tego, że wiedzieliśmy co chcemy zrobić, to nigdy nie udało nam się wprowadzić tego planu w czyn.
Teraz nam się udało :-)
Siedzieliśmy na spokojnie, gdy tymczasem wszyscy już dawno pojechali.
Przeanalizowaliśmy mapę, zważyliśmy nasze możliwości i zaplanowaliśmy trasę. Już na początku odpuściliśmy punkt 1, 10, 13, 12. Punkt 11 mieliśmy zaliczyć jak nam starczy czasu i sił.
Ruszyliśmy na wschód. Drogą główną przez Stryszów, Zakrzów, Stronie do Leśnicy. Tam wjeżdżamy w teren. Pierwszy podjazd daje nam w kość – przypomina, że jesteśmy w górach :)
Widoki z pierwszego poważniejszego podjazdu - w oddali Kalwaria.
Super trasy :)
Darek zaczyna się rozbierać...
Pierwszy podjazd zaliczony :)
Ach te widoki – warto było się tu wspiąć :)
Zdobywamy punkt numer 8, który zlokalizowany jest „na rogu lasu”. Potem jeszcze troszkę podjazdu i zjazd do Skawinki.
Jedziemy asfaltem do Lanckorony. Punkt 9 mieści się przy ruinach zamku, z południowej strony.
Po drodze na ten punkt pijemy „anielski izotonik” ze studni Trzeciego Anioła.
W Lanckoronie podziwiamy Rynek. Niestety jedyne zdjęcie z Rynku to Izba Pamięci :(
Ruiny zamku
Po zdobyciu 9 jedziemy niebieskim szlakiem. Tam pewna pani po zaobserwowaniu jak zjeżdżam z górki, mówi do sprowadzającego rower Darka: „Pan jest mądrzejszy”. Śmiejemy się z tego tekstu przez cały dzień :)
Jedziemy do Kalwarii.
Zastanawiamy się z Darkiem po co i dlaczego, komu i w jakim celu powstały te kapliczki i ta droga...
Kalwaria jest ośrodkiem ruchu pielgrzymkowego do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów, w skład którego wchodzi klasztor bernardynów, Bazylika Matki Boskiej Anielskiej oraz zespół 42 kapliczek i kościółków (tzw. Dróżki). Ten manierystyczno-barokowy zespół z XVII i XVIII wieku został w 1999 r. wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Odwiedza go rocznie 300 tys. turystów i pątników.
Kalwarię tworzą 42 kaplice i kościoły. Dróżki Pana Jezusa (28 stacji), opowiadając historię od wyjścia w Wielki Czwartek z Wieczernika, aż do Jego śmierci i pogrzebu. Są tu kaplice: Wieczernika, Ogrójca, Pojmania na Cedronie, domy Annasza i Kajfasza, pałac Heroda i Piłata. Dróżki Matki Boskiej (24 stacje), obrazujące boleść, pogrzeb i tryumf. Część kaplic jest wspólna, np. Kościół Grobu Matki Bożej, Wieczernik czy Kościół Ukrzyżowania. Są również zupełnie odrębne budowle, jak Betsaida, Kościół Wniebowstąpienia czy Pustelnia św. Marii Magdaleny.
Kapliczka w Kalwarii.
Po przejeździe przez pielgrzymkowy szlak kapliczek i kościółków pedalimy na punkt numer 4.
Nie jest łatwo. Stromo i z przeszkodami. Nie zniechęca nas to jednak – pedalimy dalej.
Czwórka okazuje się masakrą.
Wiele zespołów rozdziela się tutaj by w pojedynkę zdobyć ten punkt...
A my dzielnie dajemy radę ;-)
Końcówka przed 4 to już przesada :)
Zjeżdżamy na dół, tam wspólna fota i w drogę :)
Kultura... niestety to „nasi”... :/
Ruszamy na 3 na Ostrą Górę.
Piękne widoki... :)
Po zaliczeniu 3 jedziemy czarnym szlakiem prowadzącym po ulicy następnie w Łękawicy trochę wspinania i jazda drogą wzdłuż poziomic :)
Odbijamy Dwójkę, która jest ulokowana na szczycie.
Następnie szlakiem rowerowym kierujemy się do Marcówki.
Z utęsknieniem czekamy na bar oznaczony na mapie. Niestety baru nie ma :(
Na 5 tracimy trochę czasu, bo zaufaliśmy ekipie wracającej z punktu, zamiast jechać według swoich planów.
W Marcówce robimy postój w barze :-)
Uzupełniamy zapasy wody, jemy i pijemy izotonika, po którym Darka otrzepuje :D
Po odpoczynku ruszamy na podbój Szóstki. Wprowadzając pod górę mijamy się ze zjeżdżającym tomalosem... straszny zjazd.
Po zdobyciu 6 postanawiamy nie zjeżdżać tą sama drogą tylko jechać prosto i zjechać następną.
Gubimy się.
Lądujemy w krzakach... tutaj pomaga nam kompas. Idziemy „na azymut”, przedzierając się przez krzaki i chaszcze.
Docieramy wreszcie do drogi... jest późno, sił ubywa...
Jedziemy w kierunku bazy. Jedziemy to zbyt ambitne określenie... wleczemy się.
Pod ostatnia górę naprawdę jest ciężko.
Docieramy w końcu do bazy – 18:07 – 7 minut spóźnienia czyli 35 minut kary.
Dodatkowo doliczone minuty karne za niezdobyte punkty.
Zadowoleni, uśmiechnięci dowiadujemy się, że nie ma ogniska, idziemy się kąpać i wieczorna „imprezka” na której wszyscy padają przed 22:00.
BYŁO PIĘKNIE!!!
Dawno nie doznałam takiej przyjemności z jazdy na rowerze – piękna okolica i przesympatyczne towarzystwo.
Sorki za nadmiar zdjęć, ale widoki były tak piękne, że nie mogłam się oprzeć :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Patrzą na mnie
Przez witraże tego nieba różowego
Uczuciami pogmatwany
Nie potrafię znaleźć szczęścia
Mówią ludzie
Jest mu dobrze
Pewnie pełen jest nadziei
Chciałbym umieć nienawidzić
Nie potrafię nawet krzywdzić
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Patrzę na nich
Na dno studni
Wypełnionej ludzkim żalem
Dzień po dniu
Noc po nocy
Jak zaklęty powtarzałem
Tracę wiarę w miłość
Dobro, przyjaźń, prawdę
Szczerość, wolność
Zwykłych ludzi, zwykłe słowa
Szukam błądzę
Nie znam drogi
Raj upragniony
Raj który chciałeś
Raj nie istnieje
Raj wydumałeś
Mój udział w Odysei od 21 września, kiedy to zostałam potrącona przez samochód, stał pod wielkim znakiem zapytania.
25 września, po wyjściu od lekarza, trzymając w rękach kolejne L4 (do 2 października), receptę na zastrzyki rozrzedzające krew, czując się wypompowana i zaciskając zęby z powodu bólu kręgosłupa postanowiłam zadzwonić do mojego Rowerowego Partnera informując Go, że niestety rezygnuję z Odysei.
Było mi przykro, chciało mi się płakać, ponieważ czekałam na tę imprezę i bardzo chciałam pojechać.
Względy zdrowotne wygrały jednak z chęciami i rowerowym nałogiem.
Załatwiłam Darkowi Partnerkę i piątek spędziłam na rozpaczaniu z tego powodu…
W niedzielę poczułam się lepiej – kręgosłup już tak nie przeszkadzał, zaczęło jednak ściskać w gardle gdy myślałam, że nie pojadę na Odyseję.
„Odkręciłam” piątkową decyzję i zadowolona czekałam na Odyseję.
Problem tkwił w tym, że nie miałam sprawnego rowerka – Kellysek czeka na przegląd po wypadku, a Meridka ma nowego właściciela.
Pożyczyłam więc Meridkę od Wiktora (dzięki Wiku) i ruszyłam na Odyseję :-)
W piątek wieczorno – nocna posiadówa z osobami, z którymi dawno się nie widzieliśmy oraz z nowymi twarzami. Śmiechy, rozmowy o wszystkim popijane złotym napojem do późnych godzin nocnych albo wczesno porannych :-)
Rano, pomimo dzwonków przypomnień, budzików i drzemek, trudno było się zebrać.
W końcu udało się ruszyć cztery litery.
O 9:00 ruszamy z Darkiem z bazy na miejsce startu – start jest w Stryszowie przy Urzędzie Gminy, a baza znajduje się w ośrodku Caritas w Zakrzowie.
Pierwszy zjazd „na dzień dobry” bardzo mi się podoba :) oczywiście hamuję, ponieważ nie mam na tyle odwagi by pędzić z górki z pełną prędkością ale i tak jest super.
Darek na zjeździe:
Widoki zachwycają i zapierają mi dech w piersiach.
Widok podczas zjazdu z bazy.
Dojeżdżamy na start – wcześnie, za wcześnie. Postanowiliśmy więc pojechać pod górę by zrobić sobie wspólną fotę :)
Na starcie
Następuje rozdanie map, a następnie start.
Od paru startów w rajdach na orientacje tłumaczyliśmy sobie, że nie warto gnać zaraz po starcie, tylko trzeba sobie na spokojnie przeanalizować mapę, zaznaczyć markerem trasę, a dopiero ruszać.
Mimo tego, że wiedzieliśmy co chcemy zrobić, to nigdy nie udało nam się wprowadzić tego planu w czyn.
Teraz nam się udało :-)
Siedzieliśmy na spokojnie, gdy tymczasem wszyscy już dawno pojechali.
Przeanalizowaliśmy mapę, zważyliśmy nasze możliwości i zaplanowaliśmy trasę. Już na początku odpuściliśmy punkt 1, 10, 13, 12. Punkt 11 mieliśmy zaliczyć jak nam starczy czasu i sił.
Ruszyliśmy na wschód. Drogą główną przez Stryszów, Zakrzów, Stronie do Leśnicy. Tam wjeżdżamy w teren. Pierwszy podjazd daje nam w kość – przypomina, że jesteśmy w górach :)
Widoki z pierwszego poważniejszego podjazdu - w oddali Kalwaria.
Super trasy :)
Darek zaczyna się rozbierać...
Pierwszy podjazd zaliczony :)
Ach te widoki – warto było się tu wspiąć :)
Zdobywamy punkt numer 8, który zlokalizowany jest „na rogu lasu”. Potem jeszcze troszkę podjazdu i zjazd do Skawinki.
Jedziemy asfaltem do Lanckorony. Punkt 9 mieści się przy ruinach zamku, z południowej strony.
Po drodze na ten punkt pijemy „anielski izotonik” ze studni Trzeciego Anioła.
W Lanckoronie podziwiamy Rynek. Niestety jedyne zdjęcie z Rynku to Izba Pamięci :(
Ruiny zamku
Po zdobyciu 9 jedziemy niebieskim szlakiem. Tam pewna pani po zaobserwowaniu jak zjeżdżam z górki, mówi do sprowadzającego rower Darka: „Pan jest mądrzejszy”. Śmiejemy się z tego tekstu przez cały dzień :)
Jedziemy do Kalwarii.
Zastanawiamy się z Darkiem po co i dlaczego, komu i w jakim celu powstały te kapliczki i ta droga...
Kalwaria jest ośrodkiem ruchu pielgrzymkowego do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów, w skład którego wchodzi klasztor bernardynów, Bazylika Matki Boskiej Anielskiej oraz zespół 42 kapliczek i kościółków (tzw. Dróżki). Ten manierystyczno-barokowy zespół z XVII i XVIII wieku został w 1999 r. wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Odwiedza go rocznie 300 tys. turystów i pątników.
Kalwarię tworzą 42 kaplice i kościoły. Dróżki Pana Jezusa (28 stacji), opowiadając historię od wyjścia w Wielki Czwartek z Wieczernika, aż do Jego śmierci i pogrzebu. Są tu kaplice: Wieczernika, Ogrójca, Pojmania na Cedronie, domy Annasza i Kajfasza, pałac Heroda i Piłata. Dróżki Matki Boskiej (24 stacje), obrazujące boleść, pogrzeb i tryumf. Część kaplic jest wspólna, np. Kościół Grobu Matki Bożej, Wieczernik czy Kościół Ukrzyżowania. Są również zupełnie odrębne budowle, jak Betsaida, Kościół Wniebowstąpienia czy Pustelnia św. Marii Magdaleny.
Kapliczka w Kalwarii.
Po przejeździe przez pielgrzymkowy szlak kapliczek i kościółków pedalimy na punkt numer 4.
Nie jest łatwo. Stromo i z przeszkodami. Nie zniechęca nas to jednak – pedalimy dalej.
Czwórka okazuje się masakrą.
Wiele zespołów rozdziela się tutaj by w pojedynkę zdobyć ten punkt...
A my dzielnie dajemy radę ;-)
Końcówka przed 4 to już przesada :)
Zjeżdżamy na dół, tam wspólna fota i w drogę :)
Kultura... niestety to „nasi”... :/
Ruszamy na 3 na Ostrą Górę.
Piękne widoki... :)
Po zaliczeniu 3 jedziemy czarnym szlakiem prowadzącym po ulicy następnie w Łękawicy trochę wspinania i jazda drogą wzdłuż poziomic :)
Odbijamy Dwójkę, która jest ulokowana na szczycie.
Następnie szlakiem rowerowym kierujemy się do Marcówki.
Z utęsknieniem czekamy na bar oznaczony na mapie. Niestety baru nie ma :(
Na 5 tracimy trochę czasu, bo zaufaliśmy ekipie wracającej z punktu, zamiast jechać według swoich planów.
W Marcówce robimy postój w barze :-)
Uzupełniamy zapasy wody, jemy i pijemy izotonika, po którym Darka otrzepuje :D
Po odpoczynku ruszamy na podbój Szóstki. Wprowadzając pod górę mijamy się ze zjeżdżającym tomalosem... straszny zjazd.
Po zdobyciu 6 postanawiamy nie zjeżdżać tą sama drogą tylko jechać prosto i zjechać następną.
Gubimy się.
Lądujemy w krzakach... tutaj pomaga nam kompas. Idziemy „na azymut”, przedzierając się przez krzaki i chaszcze.
Docieramy wreszcie do drogi... jest późno, sił ubywa...
Jedziemy w kierunku bazy. Jedziemy to zbyt ambitne określenie... wleczemy się.
Pod ostatnia górę naprawdę jest ciężko.
Docieramy w końcu do bazy – 18:07 – 7 minut spóźnienia czyli 35 minut kary.
Dodatkowo doliczone minuty karne za niezdobyte punkty.
Zadowoleni, uśmiechnięci dowiadujemy się, że nie ma ogniska, idziemy się kąpać i wieczorna „imprezka” na której wszyscy padają przed 22:00.
BYŁO PIĘKNIE!!!
Dawno nie doznałam takiej przyjemności z jazdy na rowerze – piękna okolica i przesympatyczne towarzystwo.
Sorki za nadmiar zdjęć, ale widoki były tak piękne, że nie mogłam się oprzeć :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 56.76km
- Teren 30.00km
- Czas 04:59
- VAVG 11.39km/h
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Po co było tam hamować, mnie by było szkoda klocków :D
Darth - 11:08 środa, 7 października 2009 | linkuj
Nie ma co komentować. Opisałaś wszystko jak było. A było... przepięknie mimo zmęczenia. Dzięki raz jeszcze za towarzystwo i pominiecie milczeniem kto ze strachu wybrał inną drogę zjazdu z "szóstki" niż nakazywał to zdrowy rozsądek.
djk71 - 06:26 środa, 7 października 2009 | linkuj
Ale super foto-relacja :)
Fotki z górskim terenem ... wiesz jak na mnie działają ? :)))
Pozdrawiam :) JPbike - 20:36 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
Fotki z górskim terenem ... wiesz jak na mnie działają ? :)))
Pozdrawiam :) JPbike - 20:36 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
A byłoby łatwiej się poznać wiedząc, że tam będziemy;) Dlatego po Odysei wymyśliłem to:D :
http://forum.bikestats.pl/discussion/314/wydarzenia-usprawnienie/#Item_1
bardakon - 19:32 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
http://forum.bikestats.pl/discussion/314/wydarzenia-usprawnienie/#Item_1
bardakon - 19:32 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
Relacja super, impreza również
i co najważniejsze to frajda z jazdy
pozdrowionka keszol - 19:18 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
i co najważniejsze to frajda z jazdy
pozdrowionka keszol - 19:18 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
Świetna relacja, pozwala odczuć smak tej przygody. Gratuluję!
anwi - 18:33 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
Zdj4 na żółto między tymi dwoma ma pierwszym planie;)
bardakon - 18:29 wtorek, 6 października 2009 | linkuj
Komentuj