Wpisy archiwalne w kategorii
Z Helenką :)
Dystans całkowity: | 4549.61 km (w terenie 421.71 km; 9.27%) |
Czas w ruchu: | 266:48 |
Średnia prędkość: | 17.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.84 km/h |
Liczba aktywności: | 79 |
Średnio na aktywność: | 57.59 km i 3h 22m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 19 czerwca 2011
Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Rajd rekreacyjny - "Day after" - Bikeorient 2011
Po wczorajszym Rajdzie na orientację dzisiaj rajd rekreacyjny.
W towarzystwie pracowników Parku Krajobrazowego ruszamy zwiedzić okolicę.
Bunkier w Jeleniu
Od pracownika Parku otrzymuję książkę.
W drodze do domu pierwszy raz w życiu widzę tak intensywną, piękną tęczę.. niestety fota nie wyszła :( nie oddaje rzeczywistego piękna.
Było super!
Dzięki wszystkim za towarzystwo. Miło było poznać nowe osoby, pogadać itp.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
W towarzystwie pracowników Parku Krajobrazowego ruszamy zwiedzić okolicę.
Wiku i Anetka© kosma100
Bunkier w Jeleniu
Bunkier w Konewce© kosma100
Inowłódź© kosma100
Widok na Pilicę ze wzgórza w Inowłodziu© kosma100
Pomnik przy kościele w Inowłodziu© kosma100
W schronie w Konewce© kosma100
Na motocyklu przy schroniew Konewce© kosma100
Od pracownika Parku otrzymuję książkę.
W drodze do domu pierwszy raz w życiu widzę tak intensywną, piękną tęczę.. niestety fota nie wyszła :( nie oddaje rzeczywistego piękna.
Tęcza© kosma100
Było super!
Dzięki wszystkim za towarzystwo. Miło było poznać nowe osoby, pogadać itp.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 44.19km
- Czas 02:46
- VAVG 15.97km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 czerwca 2011
Kategoria Bike Orient, In the rain..., Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
BIKEORIENT 2011
Bike Orient – Rajd, od którego w 2007 roku wszystko się zaczęło... zaczęła się moja przygoda z rajdami na orientację.
W tym roku Organizatorzy pokazali po raz kolejny swoją kreatywność i po raz pierwszy punkty, które zdobywaliśmy były punktami stałymi, które zaznaczone na mapie wydanej przez Compass można zaliczać przez cały rok. Super pomysł!
Przekazałam już mapę mojemu Bratu, który zachwycił się Bikeorientem w 2010 roku ale z powodu niedyspozycyjności Córki nie mógł niestety przyjechać.
Nic straconego – teraz mogą wybrać się na weekend do Spały, by w rodzinnym gronie zdobyć punkty ;-)
Ale do rzeczy. Spaliśmy w Domu Rekolekcyjnym w Spale. Ja pod gołym niebem, bo na sali było mi za duszno ;) Piękna, ciepła noc ;-)
Rano kawa, śniadanie.
Darek medytuje popijając kawę... dobre miejsce wybrał (pod tablicą „NADZIEJA”).
Na miejscu startu spotykamy Znajomych Bikestatsowiczy.
Agenciara postanawia startować w towarzystwie swojego psa – Nazgula.
Odprawa techniczna.
Nauczeni doświadczeniem z Darkiem nie popełniamy tego samego błędu co na Waypointrace 2011i planując trasę od razu odpuszczamy punkty 20, 3, 8.
O dziwo! Planując trasę nawet uważamy na opisy typu: „lewy brzeg Pilicy”, „brawy brzeg Pilicy” (to chyba Darek zwrócił na to uwagę ;-)) - pięknie.
Ruszamy na północ, by następnie obrać kierunek zachodni przez Glinnik. Na początku jedziemy na 12-tkę – brzeg stawu.
Mamy trochę trudności z odnalezieniem słupka. Gdy jesteśmy nad stawem zaczyna lać. Darek ubiera kurtkę przeciwdeszczową, ja odpuszczam – jest bardzo ciepło... lubię ciepły deszcz ;-)
Z punktu chcemy dotrzeć do asfaltu, gubimy ścieżkę i brniemy przez pola na azymut. Darek chce zawrócić do ścieżki, bo mówi, że trafimy na ogrodzenia i nie przejdziemy do asfaltu. Naciskam i przekonuję Go. Dochodzimy do asfaltu i... ogrodzenia :) ale jest przerwa w ogrodzeniach – i pokrzywy do pasa ;-) Przedzieramy się przez las pokrzyw – pierwszy raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli wchodzę w gąszcz pokrzyw, które sięgają pasa i uśmiecham się do tego ;-)
Następnie pędzimy na 11-tkę – lewy brzeg Pilicy.
Też trochę czasu poświęcamy by odnaleźć słupek.
Przez Tomaszów Mazowiecki, Jeleń podążamy w kierunku Jedynki.
Tutaj, jak przystało na Bułgarskie Centrum popełniamy Ch... błąd.
Droga jest tak prosta, że nie można jej pogubić więc zmniejszamy naszą czujność i pędzimy rozmawiając i brechtając... po czym znajdujemy się przy piaskowni – jakieś 3,2 km od punktu, w którym mieliśmy wyjechać :( Pięknie – oddane za darmo 6 km! No cóż... trzeba kontrolować jednak cały czas drogę – to nie piknik ;-)
Podążamy już we właściwym kierunku i odbijamy karty startowe na Jedynce, która jest zlokalizowana przy strażnicówce.
Z 1-ki, na wschód zaliczamy Skansen Niebowo, w którym jest 6-tka.
Kolejnym łupem jest 13-tka – lewy brzeg strumienia. Miałam zaznaczoną na mapie złą trasę, którą później skorektowaliśmy a ja nie zauważyłam korekty, więc musimy przejść przez strumień. Nie jest głęboki. Przechodzimy przez strumień bez ściągania butów.
Punkt, który na nas czeka to 5-tka - „kapliczka na wzniesieniu”.
Kapliczka „Giełzów” - dawna pustelnia. Tam robimy popas. Kanapki, batoniki, poziomki. Siedzimy dość długo odpoczywając i rysując dalszą trasę, licząc kilometry.
Z 5-tki na 19-tkę.
19 - „szczyt wzniesienia”. Kiedyś takie opisy punktów wywoływały u mnie lęk „przed trafieniem” ale teraz jest już better :-) Better, niewiele lepiej ale lepiej ;)
Jak szlajamy się po lesie zaczyna znowu padać. Znowu odpuszczam i nie ubieram kurtki.
Jedziemy na Cholerną Górkę, na której zlokalizowany jest punkt 15.
Później przez Poświętne na 4.
Na 4 jest bufet i moje wymarzone pomarańcze i mniej wymarzony Niewe z Gorem ;p
posilamy się uzupełniamy płyny i jedziemy goniąc przez chwilę Niewe'go i Gore'a ale Chłopaki skręcają w lewo więc nie mam już marchewki przed sobą i zwalniam ;-)
Przez Inowłódź jedziemy na 2-kę.
Po drodze telefon od Anetki, z informacją, że Wiku zgubił kartę.
Na 2-ce pytamy się dwóch chłopaków czy nie widzieli kobiety z dziećmi. Mówią, że widzieli na początku drogi. O.K. Podbijamy punkt i odjeżdżamy na wschód. Okazuje się, że z zachodu nadjechał Wiku, który zgubił kartę startową i widział nasze plecy. Dwóch chłopaków go zagaduje:
„Chyba pytali o Ciebie. Dziewczynka z czerwonymi włosami z łysym facetem ubranym na czarno”.
Z dziewczynki śmiejemy się z Wiktorem długo ;-)
Jedziemy z Darkiem na 17-tkę – szczyt wzniesienia. Podbijamy karty i zawracamy by zaliczyć 14-tkę.
14 przysparza nam problemu. Kolejny telefon od Anetki, że się zgubili i nie wiedzą gdzie są (tzn. są „w lesie”).
Podbijamy 14-tkę i jedziemy do mety z wizją, że oddamy karty i zawracamy w poszukiwaniu Zagubionych Uczestników.
Meta, oddajemy karty i telefon od Anetki, że są już na asfalcie i dzielnie jadą do mety... Ufff – kamień z serca. Swoją drogą SZACUN dla Anetki i Chłopaków - cały dzień szwędania się po lasach - byli dzielni ;-)
Wiku na mecie :-)
Igorek na mecie :)
Wieczorem integracja i uzupełnianie płynów. Dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Rajd, jak zwykle SUPER!!! Moim zdaniem Bike Orient to najlepiej zorganizowany rajd na orientację. Tworzą go ludzie z pasją. W mojej wyobraźni poprzeczka, co do organizacji BikeOrientu jest już tak wysoko, że nie wiem czy Organizatorzy za rok spełnią moje wymagania... co ja piszę WIEM NA PEWNO, że spełnią. „Skacząc” o wiele wyżej niż myślę.
Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
W tym roku Organizatorzy pokazali po raz kolejny swoją kreatywność i po raz pierwszy punkty, które zdobywaliśmy były punktami stałymi, które zaznaczone na mapie wydanej przez Compass można zaliczać przez cały rok. Super pomysł!
Przekazałam już mapę mojemu Bratu, który zachwycił się Bikeorientem w 2010 roku ale z powodu niedyspozycyjności Córki nie mógł niestety przyjechać.
Nic straconego – teraz mogą wybrać się na weekend do Spały, by w rodzinnym gronie zdobyć punkty ;-)
Ale do rzeczy. Spaliśmy w Domu Rekolekcyjnym w Spale. Ja pod gołym niebem, bo na sali było mi za duszno ;) Piękna, ciepła noc ;-)
Rano kawa, śniadanie.
Darek medytuje popijając kawę... dobre miejsce wybrał (pod tablicą „NADZIEJA”).
Poranna kawa© kosma100
Na miejscu startu spotykamy Znajomych Bikestatsowiczy.
Agenciara postanawia startować w towarzystwie swojego psa – Nazgula.
agenciara z psem© kosma100
Agenciara & Nazgul© kosma100
Odprawa techniczna.
Odprawa© kosma100
Nauczeni doświadczeniem z Darkiem nie popełniamy tego samego błędu co na Waypointrace 2011i planując trasę od razu odpuszczamy punkty 20, 3, 8.
O dziwo! Planując trasę nawet uważamy na opisy typu: „lewy brzeg Pilicy”, „brawy brzeg Pilicy” (to chyba Darek zwrócił na to uwagę ;-)) - pięknie.
Ruszamy na północ, by następnie obrać kierunek zachodni przez Glinnik. Na początku jedziemy na 12-tkę – brzeg stawu.
Mamy trochę trudności z odnalezieniem słupka. Gdy jesteśmy nad stawem zaczyna lać. Darek ubiera kurtkę przeciwdeszczową, ja odpuszczam – jest bardzo ciepło... lubię ciepły deszcz ;-)
Z punktu chcemy dotrzeć do asfaltu, gubimy ścieżkę i brniemy przez pola na azymut. Darek chce zawrócić do ścieżki, bo mówi, że trafimy na ogrodzenia i nie przejdziemy do asfaltu. Naciskam i przekonuję Go. Dochodzimy do asfaltu i... ogrodzenia :) ale jest przerwa w ogrodzeniach – i pokrzywy do pasa ;-) Przedzieramy się przez las pokrzyw – pierwszy raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli wchodzę w gąszcz pokrzyw, które sięgają pasa i uśmiecham się do tego ;-)
Następnie pędzimy na 11-tkę – lewy brzeg Pilicy.
Też trochę czasu poświęcamy by odnaleźć słupek.
PK na Bikeorient 2011© kosma100
Przez Tomaszów Mazowiecki, Jeleń podążamy w kierunku Jedynki.
Tutaj, jak przystało na Bułgarskie Centrum popełniamy Ch... błąd.
Droga jest tak prosta, że nie można jej pogubić więc zmniejszamy naszą czujność i pędzimy rozmawiając i brechtając... po czym znajdujemy się przy piaskowni – jakieś 3,2 km od punktu, w którym mieliśmy wyjechać :( Pięknie – oddane za darmo 6 km! No cóż... trzeba kontrolować jednak cały czas drogę – to nie piknik ;-)
piaskownia© kosma100
Podążamy już we właściwym kierunku i odbijamy karty startowe na Jedynce, która jest zlokalizowana przy strażnicówce.
Z 1-ki, na wschód zaliczamy Skansen Niebowo, w którym jest 6-tka.
ptok© kosma100
skansen© kosma100
gdzie ja k... jestem?© kosma100
Kolejnym łupem jest 13-tka – lewy brzeg strumienia. Miałam zaznaczoną na mapie złą trasę, którą później skorektowaliśmy a ja nie zauważyłam korekty, więc musimy przejść przez strumień. Nie jest głęboki. Przechodzimy przez strumień bez ściągania butów.
Punkt, który na nas czeka to 5-tka - „kapliczka na wzniesieniu”.
Kapliczka „Giełzów” - dawna pustelnia. Tam robimy popas. Kanapki, batoniki, poziomki. Siedzimy dość długo odpoczywając i rysując dalszą trasę, licząc kilometry.
Kapliczka© kosma100
Z 5-tki na 19-tkę.
19 - „szczyt wzniesienia”. Kiedyś takie opisy punktów wywoływały u mnie lęk „przed trafieniem” ale teraz jest już better :-) Better, niewiele lepiej ale lepiej ;)
Oto kask mój© kosma100
Jak szlajamy się po lesie zaczyna znowu padać. Znowu odpuszczam i nie ubieram kurtki.
Padało...© kosma100
Jedziemy na Cholerną Górkę, na której zlokalizowany jest punkt 15.
Później przez Poświętne na 4.
Na 4 jest bufet i moje wymarzone pomarańcze i mniej wymarzony Niewe z Gorem ;p
posilamy się uzupełniamy płyny i jedziemy goniąc przez chwilę Niewe'go i Gore'a ale Chłopaki skręcają w lewo więc nie mam już marchewki przed sobą i zwalniam ;-)
Przez Inowłódź jedziemy na 2-kę.
Po drodze telefon od Anetki, z informacją, że Wiku zgubił kartę.
Na 2-ce pytamy się dwóch chłopaków czy nie widzieli kobiety z dziećmi. Mówią, że widzieli na początku drogi. O.K. Podbijamy punkt i odjeżdżamy na wschód. Okazuje się, że z zachodu nadjechał Wiku, który zgubił kartę startową i widział nasze plecy. Dwóch chłopaków go zagaduje:
„Chyba pytali o Ciebie. Dziewczynka z czerwonymi włosami z łysym facetem ubranym na czarno”.
Z dziewczynki śmiejemy się z Wiktorem długo ;-)
Jedziemy z Darkiem na 17-tkę – szczyt wzniesienia. Podbijamy karty i zawracamy by zaliczyć 14-tkę.
14 przysparza nam problemu. Kolejny telefon od Anetki, że się zgubili i nie wiedzą gdzie są (tzn. są „w lesie”).
Podbijamy 14-tkę i jedziemy do mety z wizją, że oddamy karty i zawracamy w poszukiwaniu Zagubionych Uczestników.
Meta, oddajemy karty i telefon od Anetki, że są już na asfalcie i dzielnie jadą do mety... Ufff – kamień z serca. Swoją drogą SZACUN dla Anetki i Chłopaków - cały dzień szwędania się po lasach - byli dzielni ;-)
Wiku na mecie :-)
Wiku na mecie :)© kosma100
Igorek na mecie :)
Igorek na mecie© kosma100
Igorek na mecie© kosma100
Wieczorem integracja i uzupełnianie płynów. Dzięki za wspaniałe towarzystwo :-)
Wieczorna integracja© kosma100
Rajd, jak zwykle SUPER!!! Moim zdaniem Bike Orient to najlepiej zorganizowany rajd na orientację. Tworzą go ludzie z pasją. W mojej wyobraźni poprzeczka, co do organizacji BikeOrientu jest już tak wysoko, że nie wiem czy Organizatorzy za rok spełnią moje wymagania... co ja piszę WIEM NA PEWNO, że spełnią. „Skacząc” o wiele wyżej niż myślę.
Do zobaczenia za rok na Bike Oriencie!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 121.85km
- Czas 06:33
- VAVG 18.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 czerwca 2011
Kategoria Kellysek :), In the rain..., góry, Ponad 50 km ;), Z Helenką :)
Równica, Wujek, Sztuka latania oraz Upadla Madonna z Wielkim Cycem ;-)
Prosisz mnie znowu, który to już twój list?
By ci odpisać, jeśli tylko bym mógł
Jakie postępy poczyniłem na dziś
W sztuce latania, najtrudniejszej ze sztuk
Co rano windą wjeżdżam prawie na dach
Jest tu w osiedlu taki najwyższy blok
Codziennie myślę, patrząc z nieba na świat
Co będzie, kiedy wreszcie zrobię ten krok
Ostatni krzyk, łabędzia nuta
I dalej nic w teatrze lalek
Ogólnie mówiąc - life is brutal
Poza tym wszystko doskonale
Wczoraj skoczyłem, miałem skrzydła jak ptak
Raz jeden w życiu każdy chyba to czuł
Ktoś nagle krzyknął: "Tak to każdy by chciał!"
Coś pochwyciło i ściągnęło mnie w dół
Ostatni krzyk, łabędzia nuta...
Ostatni krzyk, łabędzia nuta...
(Life is brutal)
Poza tym wszystko doskonale*
Dzisiaj z Wiktorem jedziemy na Równicę.
Rankiem (o 6:00) z Helenki na dworzec PKP w Zabrzu.
Następnie pociągiem do Katowic, a z Katowic pociągiem do Ustronia – Zdroju.
W Ustroniu na dworcu czeka już na nas wspaniała ekipa w składzie: Poisonek, Zbychu i stin14
Chwila powitania i ruszamy ścieżką rowerową przy Wiśle do Ustronia Polany, gdzie zaczynamy podjazd na Równicę.
Odpoczynek ;)
Odpoczynek again ;)
Po kilku odpoczynkach zdobywamy Równicę i siadamy na tarasie restauracji by odpocząć i uzupełnić płyny.
Wiku – szacun za wjazd na Równicę. Mało kto w wieku 14 lat wjechał na Równicę rowerem ;-)
Po odpoczynku na Równicy ruszamy w dół zaliczając po drodze tor saneczkowy ;-)
Następnie dalej w dół.
Jadę jako ostatnia. Na chwilę gubię z oczu Wiktora. Wyjeżdżam z zakrętu i oczom moim ukazuje się widok: samochód stoi, dwa rowery leżą rzucone na poboczu, na poboczu siedzą Zbychu i Wiktor a nad nimi grupka ludzi... robi mi się słabo... ciemno przed oczami ze strachu... podjeżdżam do nich, a serce chce mi wyskoczyć z klatki...
Okazuje się, że starsza pani, która szła poboczem wyszła wprost pod koła Zbycha. Z racji tego, że pod górę wjeżdżał samochód Zbychu nie miał gdzie uciec więc wjechał na pobocze i zrobił lot przez kierownicę wprost na głowę...
Wiku widząc taką sytuację przed sobą wyhamował i „się zatrzymał” (jak to określił). Znam lepsze sposoby na zatrzymanie ;-)
Wiku już po wyhamowaniu przewrócił się na bok i obtarł rękę.
Kask Zbycha pękł... aż boję się wyobrażać co by było gdyby jechał bez kasku...
Miejsce zdarzenia...
Zbychowi drętwieje ramię, bo naciągnął sobie ścięgna karku podczas uderzenia. Zbieramy się i zjeżdżamy na doł, gdzie czekają na nas Arek i Robert.
Drogą rowerową przy Wiśle jedziemy do Wisły.
Tam...
Ekipa karetki opatruje rany Wikiego.
Były pokazy pierwszej pomocy więc wykorzystaliśmy to ;-)
Następnie oglądam Małysza z czekolady.
Zjadamy obiadek i ruszamy w kierunku Wisły – Malinki.
Zaczyna grzmieć i pada deszcz.
Przeczekujemy najgorszy deszcz pod daszkiem.
Następnie ruszamy dalej.
Skocznia w Wiśle Malince.
Podjeżdżamy na wodospady, a następnie nad jezioro Czerniańskie.
Tam żegnamy się z Ekipą. Ekipa jedzie na przełęcz Kubalonkę a my z Wiktorem zjeżdżamy do Wisły.
W Wiśle lody i postanawiamy jechać do Ustronia.
W Ustroniu wpadamy do restauracji „Allo Allo”.
Tam uzupełniamy płyny, przenosząc się w realia serialu „Allo Allo”. Wystrój, muzyka umożliwia nam poczuć klimat serialu.
Allo Allo ;-)
Jazda testowa nowego roweru ;-)
W Ustroniu centrum sesja przy nowo wyremontowanym placu.
Na koń!!!
Wiku przenosi się w czasie ;-)
Wracamy – pociągiem z Ustronia do Zabrza (z przesiadką w Katowicach), a następnie z Zabrza dworca PKP na Helenkę rowerami.
Wpadamy do McDonalda. Wiku je cheesburgery, po których noga mu tak podaje, że jestem w szoku... po tylu kilometrach, po górach, ma jeszcze tyle siły...
Dzięki całej Ekipie za towarzystwo – było super!!!
Wiku – dzięki za towarzystwo i SZACUN ;-) mam nadzieję, że to nie był ostatni nasz wyjazd w góry ;-)
Co do wypadku na zjeździe... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszlo. Dla niektórych będzie to przestrogą i dowodem na to, że kask na glowie się jednak przydaje i w wielu przypadkach może uratować przed śmiercią lub kalectwem.
Myślę też, że zdarzenie to pobudziło wyobraźnię Wiktora, któremu i tak na górze powtarzałam milion razy by nie jechał za szybko bo jest tutaj duży ruch... jednak słowa mają mniejszą siłę przebicia... widok tego zdarzenia bardziej przemówi każdemu do rozsądku...
Opis poisonka.
Opis Roberta
Opis Wiktora
* Lady Pank - „Sztuka latania”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
By ci odpisać, jeśli tylko bym mógł
Jakie postępy poczyniłem na dziś
W sztuce latania, najtrudniejszej ze sztuk
Co rano windą wjeżdżam prawie na dach
Jest tu w osiedlu taki najwyższy blok
Codziennie myślę, patrząc z nieba na świat
Co będzie, kiedy wreszcie zrobię ten krok
Ostatni krzyk, łabędzia nuta
I dalej nic w teatrze lalek
Ogólnie mówiąc - life is brutal
Poza tym wszystko doskonale
Wczoraj skoczyłem, miałem skrzydła jak ptak
Raz jeden w życiu każdy chyba to czuł
Ktoś nagle krzyknął: "Tak to każdy by chciał!"
Coś pochwyciło i ściągnęło mnie w dół
Ostatni krzyk, łabędzia nuta...
Ostatni krzyk, łabędzia nuta...
(Life is brutal)
Poza tym wszystko doskonale*
Upadła Madonna z Wielkim Cycem© kosma100
Dzisiaj z Wiktorem jedziemy na Równicę.
Rankiem (o 6:00) z Helenki na dworzec PKP w Zabrzu.
Rankiem, w drodze na dworzec PKP© kosma100
Następnie pociągiem do Katowic, a z Katowic pociągiem do Ustronia – Zdroju.
Na dworcu PKP w Katowicach© kosma100
W Ustroniu na dworcu czeka już na nas wspaniała ekipa w składzie: Poisonek, Zbychu i stin14
Chwila powitania i ruszamy ścieżką rowerową przy Wiśle do Ustronia Polany, gdzie zaczynamy podjazd na Równicę.
Odpoczynek ;)
Odpoczynek w drodze na Równicę© kosma100
Odpoczynek again ;)
W drodze na Równicę© kosma100
Po kilku odpoczynkach zdobywamy Równicę i siadamy na tarasie restauracji by odpocząć i uzupełnić płyny.
Na Równicy© kosma100
Wiku – szacun za wjazd na Równicę. Mało kto w wieku 14 lat wjechał na Równicę rowerem ;-)
Na Równicy ;-)© kosma100
Po odpoczynku na Równicy ruszamy w dół zaliczając po drodze tor saneczkowy ;-)
Następnie dalej w dół.
Jadę jako ostatnia. Na chwilę gubię z oczu Wiktora. Wyjeżdżam z zakrętu i oczom moim ukazuje się widok: samochód stoi, dwa rowery leżą rzucone na poboczu, na poboczu siedzą Zbychu i Wiktor a nad nimi grupka ludzi... robi mi się słabo... ciemno przed oczami ze strachu... podjeżdżam do nich, a serce chce mi wyskoczyć z klatki...
Okazuje się, że starsza pani, która szła poboczem wyszła wprost pod koła Zbycha. Z racji tego, że pod górę wjeżdżał samochód Zbychu nie miał gdzie uciec więc wjechał na pobocze i zrobił lot przez kierownicę wprost na głowę...
Wiku widząc taką sytuację przed sobą wyhamował i „się zatrzymał” (jak to określił). Znam lepsze sposoby na zatrzymanie ;-)
Wiku już po wyhamowaniu przewrócił się na bok i obtarł rękę.
Kask Zbycha pękł... aż boję się wyobrażać co by było gdyby jechał bez kasku...
Zniszczony kask po upadku...© kosma100
Miejsce zdarzenia...
Miejsce wypadku© kosma100
Zbychowi drętwieje ramię, bo naciągnął sobie ścięgna karku podczas uderzenia. Zbieramy się i zjeżdżamy na doł, gdzie czekają na nas Arek i Robert.
Drogą rowerową przy Wiśle jedziemy do Wisły.
Tam...
Karetka© kosma100
Ekipa karetki opatruje rany Wikiego.
Opatrywanie ran Wikiego© kosma100
Były pokazy pierwszej pomocy więc wykorzystaliśmy to ;-)
Następnie oglądam Małysza z czekolady.
Figura Małysza z białej czekolady© kosma100
Zjadamy obiadek i ruszamy w kierunku Wisły – Malinki.
Zaczyna grzmieć i pada deszcz.
Przeczekujemy najgorszy deszcz pod daszkiem.
Przeczekać deszcz...© kosma100
Następnie ruszamy dalej.
Skocznia w Wiśle Malince.
Wiku pod skocznią w Wiśle Malince© kosma100
Podjeżdżamy na wodospady, a następnie nad jezioro Czerniańskie.
Wiku nad jeziorem Czerniańskim© kosma100
Jezioro Czerniańskie© kosma100
Ekipa nad jeziorem Czerniańskim© kosma100
Ekipa nad jeziorem Czerniańskim© kosma100
Tam żegnamy się z Ekipą. Ekipa jedzie na przełęcz Kubalonkę a my z Wiktorem zjeżdżamy do Wisły.
W Wiśle lody i postanawiamy jechać do Ustronia.
W Ustroniu wpadamy do restauracji „Allo Allo”.
Allo Allo© kosma100
Tam uzupełniamy płyny, przenosząc się w realia serialu „Allo Allo”. Wystrój, muzyka umożliwia nam poczuć klimat serialu.
Allo Allo ;-)
Wiku w hełmie w restauracji Allo Allo© kosma100
Jazda testowa nowego roweru ;-)
Kellysek mi się już znudził ;-)© kosma100
W Ustroniu centrum sesja przy nowo wyremontowanym placu.
Na koń!!!
Na koń!!!© kosma100
Wiku przenosi się w czasie ;-)
Wiku uważaj na samochody!© kosma100
Wracamy – pociągiem z Ustronia do Zabrza (z przesiadką w Katowicach), a następnie z Zabrza dworca PKP na Helenkę rowerami.
Wpadamy do McDonalda. Wiku je cheesburgery, po których noga mu tak podaje, że jestem w szoku... po tylu kilometrach, po górach, ma jeszcze tyle siły...
Dzięki całej Ekipie za towarzystwo – było super!!!
Wiku – dzięki za towarzystwo i SZACUN ;-) mam nadzieję, że to nie był ostatni nasz wyjazd w góry ;-)
Co do wypadku na zjeździe... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszlo. Dla niektórych będzie to przestrogą i dowodem na to, że kask na glowie się jednak przydaje i w wielu przypadkach może uratować przed śmiercią lub kalectwem.
Myślę też, że zdarzenie to pobudziło wyobraźnię Wiktora, któremu i tak na górze powtarzałam milion razy by nie jechał za szybko bo jest tutaj duży ruch... jednak słowa mają mniejszą siłę przebicia... widok tego zdarzenia bardziej przemówi każdemu do rozsądku...
Opis poisonka.
Opis Roberta
Opis Wiktora
* Lady Pank - „Sztuka latania”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 71.53km
- Czas 04:23
- VAVG 16.32km/h
- VMAX 46.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 maja 2011
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Szkoła porażek – ja wiem, że czasem są upadki i wzloty.
„Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty...
Dzisiaj pojechałam jako kibic na Silesia MTB.
Startował Igorek.
Igorek napiera© kosma100
Po ostatnich sukcesach był pełen nadziei i pewności, że znowu odbierze zloto...
Dzisiejszy start nie jest łatwy – solo – po trawiastym boisku. Nie dość, że ciężko się jedzie z powodu podłoża, to nie widzi się przeciwników...
Jedzie!
Igorek w trakcie zawodów© kosma100
Po Igorka solówce jeszcze zawody Tata kontra Syn – wygrywa Igorek ;-)
Ojciec i syn na starcie© kosma100
Liczy się jak facet kończy :)© kosma100
Następnie ruszamy zwiedzić WPKiW.
Zoo (z zewnątrz).
ZOO WPKiW© kosma100
Wracamy na koronację.
Tam spotykamy Adamuso (sorki, że Cię nie poznalam ;-) - z Nim chwila pogawędki.
W drodze na koronację dzieci ktoś woła: „Cześć Kosma”.
Hmmm... nie znam Go.
Okazuje się, że to Marusia – poznał mnie po koszulce – no tak jestem w bikestatsowej koszulce ;-)
Fajnie było Cię poznać, szkoda, że tak krótko... mam nadzieję, że jeszcze to nadrobimy ;-)
Po rozdaniu nagród (Igorek tym razem nie jest pierwszy, ani drugi, ani trzeci) ruszamy do samochodu „nie na skróty”.
A więc:
Planetarium.
Igorek patrzy na Planetarium© kosma100
Pomnik Mikołaja Kopernika.
Mikołaj Kopernik© kosma100
Odprowadzam Chłopaków do samochodu, biorę sakwy i jadę do domku.
No i napotykam na następną kandydatkę do konkursu „miss bikestats” ;-)
Kandydatka na Miss Bikestats ;-)© kosma100
WPKiW, Siemianowice (tu się gubię polegając na mojej wybiórczej pamięci) – Czeladź – Będzin – DG – Strzemieszyce – Łosień.
Nie jest ważne podium,
nie jest ważne miejsce,
nie jest ważna klasyfikacja,
nie jest ważny wynik...
Najważniejsze jest to:
że dobrze się bawimy,
że robimy to z pasją,
że kochamy to, co robimy,
że czerpiemy z tego przyjemność,
że czerpiemy z tego radość,
że robiąc to czujemy, że żyjemy...
i o to właśnie chodzi!!!
A jak będziemy systematyczni, konsekwentni, wytrwali to wynik przyjdzie...
;-)
Tylko Bułgarskie Centrum musi zacząć swoje wnioski z porażek wprowadzać w czyn ;-)
* Kazik - „Dziewczyny".
cały tekst dostępny tutaj nie będę umieszczać, bo mogę być skazana ;-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 50.96km
- Czas 02:59
- VAVG 17.08km/h
- VMAX 40.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 maja 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
WaypointRace2011 - Godna reprezentacja Bułgarskiego Centrum
Miałam coś napisać... ale po przeczytaniu relacji Darka – mojego rowerowego Partnera, myślę, że nie ma sensu się dublować...
Zamieszczę tylko fotorelację:
Chociaż kiedyś też nam poszło fatalnie...
Stwierdzam tylko, że godnie reprezentowaliśmy nazwę naszego Zespołu...
Jedynie pies patrzył na wyniki bez emocji ;-)
Pidżama Porno - „Bułgarskie Centrum Hujozy”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Zamieszczę tylko fotorelację:
Przejście przez mostek ;)© kosma100
Na mecie© kosma100
Chociaż kiedyś też nam poszło fatalnie...
Stwierdzam tylko, że godnie reprezentowaliśmy nazwę naszego Zespołu...
Jedynie pies patrzył na wyniki bez emocji ;-)
A piesek sobie obserwował ;)© kosma100
Pidżama Porno - „Bułgarskie Centrum Hujozy”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 101.11km
- Czas 05:09
- VAVG 19.63km/h
- VMAX 37.90km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 maja 2011
Kategoria W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Objazd trasy Family Cup
Jutro MISTRZOSTWA ŚLĄSKA W KOLARSTWIE GÓRSKIM AMATORÓW.
Startujemy z Wiktorem i Igorkiem.
Dlatego dzisiaj postanowiliśmy z Wikiem objechać trasę.
Niestety było już ciemno - ruszyliśmy dość późno - przed 21:00.
Parę podjazdów i zjazdów i stwierdziliśmy, że jazda po ciemku nie ma sensu.
Jutro rano ją objedziemy.
No i dzisiaj wybiło mi 2000 km w tym roku.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Startujemy z Wiktorem i Igorkiem.
Dlatego dzisiaj postanowiliśmy z Wikiem objechać trasę.
Niestety było już ciemno - ruszyliśmy dość późno - przed 21:00.
Parę podjazdów i zjazdów i stwierdziliśmy, że jazda po ciemku nie ma sensu.
Jutro rano ją objedziemy.
No i dzisiaj wybiło mi 2000 km w tym roku.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 2.17km
- Czas 00:11
- VAVG 11.84km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Mini Odyseja 2011
Mini Odyseja 2011
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
dla Darka 71 ;-)
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Rowery też są różne :)
Dariusz Pierwszy :)
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Darek na punkcie
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Darek foci krajobraz
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Mini Odyseja 2011© kosma100
Pobudka o 6:00 – wstaję z myślą, że pomogę dyrektorowi MDK-u w przygotowaniach do Mini Odysei.
Warunki do spania miałam komfortowe ;-)
Piękne warunki© kosma100
Kawa, śniadanie, pakowanie i przyjeżdża organizator.
Pomagam Ani w przygotowaniach – przygotowuję karteczki (bony) na kiełbaski, grochówkę, napoje, dziurkuję karty startowe oraz pomagam w pakowaniu pakietów startowych.
W zamian wybieram numerki – dla mnie 100,
100 ;-)© kosma100
dla Darka 71 ;-)
A imię Jego 71© kosma100
Jako pierwsi rejestrują się Ola z Arkiem. Na Rajdzie w Katowicach byli pierwsi, tutaj też pewnie zaliczą pudło ;-)
Przyjeżdża Darek, dzielimy się prowiantem, pakujemy nasze plecaki, jemy bułki, mocujemy numerki do rowerów.
Wspominając wczorajszą jazdę po lesie (czyt. błocie) mam pewne obawy co do dzisiejszej jazdy.
Dużo zawodników, duża rozpiętość wiekowa. Zdarzają się Ci z siwym włosem i Ci z jednocyfrową liczbą lat ;-)
Taki duży, taki mały może bikerem być!© kosma100
Rowery też są różne :)
Coś mu się do d... przkleiło ;-)© kosma100
Dariusz Pierwszy :)
Dariusz Pierwszy© kosma100
Uczestniczy zbierają się w amfiteatrze. W amfiteatrze też dochodzi do śmiesznej sytuacji ;) dosiada się do mnie dwóch bikerów lecz Darek skutecznie ich odstrasza swoim przyjściem ;-) Śmieję się, że kupię Mu na urodziny koszulkę z napisem: „Ja tylko z Kosmą jeżdżę na rowerze :)”.
Rozdanie map, chwila na analizę i ruszamy.
Start honorowy, nie do końca wyjaśniony uczestnikom. Może lepiej by było zorganizować ten start tłumacząc, że przy drugim wjeździe na rondo rozpoczynamy start ostry?
Część uczestników już na samym początku, na rondzie rozjeżdża się w swoją stronę.
No ale cóż…
Podczas jazdy za busem ktoś krzyczy: „Cześć Kosma!”. „Cześć!” – odpowiadam ale niestety nie wiem kto to :-(
Pierwszy punkt, który atakujemy to punkt numer 6 - „skraj lasu / skrzyżowanie”.
Nie mamy żadnego problemu z odnalezieniem punktu. Za to popełniamy błąd nawigacyjny opuszczając go (dokładniej ja go popełniam ;-)) i lądujemy w polu zamiast na drodze w lesie.
Tracimy sporo czasu prowadząc po polu rowery. Nie dość, że czas ucieka to na dodatek glina zatyka nam spd :(
Po dojściu do asfaltu czyszczę buty kluczem ale wiem, że mogę mieć problemy z wypinaniem… no cóż zobaczymy.
Następny punkt, który postanawiamy zdobyć to punkt nr 5 – „miejsce po byłym kościele”.
Miejsce po dawnym kościele© kosma100
Dobrze, że punkt ten jest tak jasno opisany a nie jako: „skrzyżowanie ścieżek w lesie” bo nie ma lampionu. Dziwimy się, że już ktoś zdążył ukraść lampion. No i nigdzie nie znajdujemy „konfetti”. Postanawiamy zadzwonić do organizatora.
Okazuje się, że jeszcze go nie zawiesił ;-) gdy szykujemy się do odjazdu organizator nadjeżdża więc możemy przedziurkować karty startowe ;-)
Wjeżdżamy w las. Jest pięknie – dywany z kwiatów ;-)
Kwiecisty dywan© kosma100
Dalej błotnista dróżka. Jadę koleiną, mierząc podczas jazdy linijką odległość na mapie. Nagle czuję jak koło ujeżdża i lecę na prawą stronę… no tak – zabrudzony prawy but nie chce się wypiąć i ląduje na ziemi. Na błotnistej dróżce trafiłam na grupę kamieni, w które wyrżnęłam z impetem! Szczęściara ze mnie! Przy upadku aż coś gruchnęło więc obawiam się, że mogłam złamać rękę… ale spoko mogę nią ruszać więc jadę dalej ozdobiona pięknym, świeżym błotem ;-)
Chwilkę szukamy drogi z paśnikiem gdzie jest umieszczony punkt nr 4.
Na punkcie - "paśnik w lesie"© kosma100
Podbijamy karty i ruszamy dalej.
Na punkcie© kosma100
Orientujemy się, że zapomnieliśmy o punkcie nr 3! To nic – zaliczymy go wracając z punktu nr 11.
Następny cel to nasyp po wąskotorówce.
Na nasypie po wąskotorówce© kosma100
Darek na punkcie
Na punkcie© kosma100
Darek wspomina stare czasy: „Tutaj pierwszy raz widziałem chudy pociąg”. „To musiało być bardzo dawno” – odpowiadam patrząc na nasyp na którym nie ma śladów torów ;-)
Trójka to „obiekt PKP”.
Jakieś 300 metrów od drogi. Standardowo Darek mierzy przejechaną odległość. Coś mi się nie podoba – za długo jedziemy. Pytam ile przejechaliśmy. 700 metrów. „Za daleko!”. „ale miały być tory kolejowe” – odpowiada Darek. Tory są w tunelu ;-)
Wracamy i podbijamy karty.
Teraz na dziewiątkę. Błoto, koleiny... Na punkcie Darek przekonuje mnie by odpuścić 7 i 8.
Na punkcie again© kosma100
Jedziemy na Dwójkę. Tam patrzymy na zegarek, na mapę i udaje mi się przekonać Darka do tego by jednak zaliczyć siódemkę.
Do siódemki dojeżdżamy grzęznąc w błocie. Ciężko się jedzie.
Na punkcie chwila rozmowy z sędzią, pstrykanie fotek i wracamy tą samą drogą.
Widoki zacne ;-)
Widok z punktu kontrolnego© kosma100
Obecność sędziego na punkcie skraca czas odnalezienia punktu ;)
Dobrze ze na punkcie byl sedzia ;)© kosma100
Darek foci krajobraz
Focimy ;)© kosma100
Następny cel to „stary sad”.
Bez żadnego problemu podbijamy karty i pedałujemy na metę.
Jedzie się szybko… bardzo szybko ;-)
Na metę wjeżdżamy godzinę przed zamknięciem.
Oddajemy karty jednocześnie myśląc, że mogliśmy jechać jednak na ósemkę.
Ósemka nas trochę przestraszyła bo znajdowała się w okolicach mojego wczorajszego rekonesansu ;-)
No cóż… szkoda. Wyciągniemy wnioski na przyszłość. Musimy zacząć notować nasze wnioski bo zaczynamy je już zapominać i popełniamy po raz kolejny te same błędy.
Czekając na koronację zwycięzców posilamy się kiełbaskami i grochówką. Czas umila nam występ lokalnego zespołu.
Jest muzyka, jest impreza!© kosma100
Bez wątpienia gwiazdą jest dziewczynka:
Gwiazda Mini Odysei© kosma100
Dzieci szaleja ;-)© kosma100
Wywieszenie wyników i… :( jestem ostatnia w swojej kategorii :(
Zdradzę, że liczyłam na wyższą pozycję. Ale na trasie „maraton” startowały tylko 4 zawodniczki, reszta płci pięknej pedałowała na trasie rekreacyjnej.
Ola staje na pudle (I miejsce) Arek jest IV. Darek zajmuje (pechowe?) 13 miejsce.
Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszego startu.
Po koronacji zwycięzców teletombola, w której jestem wylosowana ;-)
Łezkę smutku ociera jednak koronacja – na trasie maratonowej zawodnicy są nagradzani do IV miejsca ;-)
Koronacja... poza pudłem ;)© kosma100
Ogólnie zawody super!
Piękne tereny, piękne widoki, piękni bikerzy :), po prostu pięknie!!!
W cenie 25 zł wpisowego można było otrzymać: kiełbaskę, grochówkę, napój, izotonik, mapę... i mnóstwo radości i zabawy ;-)
;-)
Punkty rozmieszczone w miejscach łatwych nawigacyjnie.
Było super! Na pewno tu wrócę ;-)
Opis Darka tutaj.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 49.60km
- Czas 03:06
- VAVG 16.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 kwietnia 2011
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Orientacyjnie :-), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Wariaci...
Idzie wariat ulicą wytykany palcami
Śmieją się ludzie nie wiadomo z czego
Dziwne ma spodnie dziwne ma włosy
Śmieszy to ogromnie szare roboty
Słychać wszędzie idiotyczne śmiechy
Nietolerancja jest cechą głupców
Głupota jest mądrością czy mądrość jest głupotą*
Ech jak nie napiszę od razu wpisu, to później nie chce mi się jakoś...
Wariaci... to nic, że trzeba jechać przez pół Polski...
wariaci... to nic, że Maraton Terenowy Blisko Otwocka nie wchodzi w skład PPMO...
wariaci... to nic, że wszyscy zawodnicy oprócz nas są z Warszawy, Otwocka lub okolic...
...pojechaliśmy.
U mnie tylko fotorelacja. Opis u Darka.
Maraton erenowy Blisko Otwocka© kosma100
Maraton terenowy Blisko Otwocka - na starcie© kosma100
Mostek... ;-)© kosma100
Na czerwonym szlaku© kosma100
Na czerwonym szlaku© kosma100
Mostek zrobiony własnoręcznie© kosma100
Przeprawa przez "mostek: ;-)© kosma100
Ja latam!!! ;-)© kosma100
Kościółek© kosma100
Na punkcie© kosma100
Na punkcie© kosma100
Bociek!!!© kosma100
Na mecie ;)© kosma100
Miejsce 45/96, 6 wśród kobiet ;-)
* Rejestracja - „Wariat”.
Chociaż mnie zauroczyła kiedyś ta wersja:
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 65.42km
- Teren 35.00km
- Czas 04:28
- VAVG 14.65km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2011
Kategoria Z nie swoimi rzeczami- C by Wiki, Z Helenką :), Orientacyjnie :-)
Kolejny pierwszy raz ;-)
Tym razem pierwszy raz na rajdzie przygodowym.
Pieszym.
Nierowerowym.
Darek wylookał ten rajd.
„Hmm, ciekawy” - pomyślałam.
No i postanowiliśmy wziąć udział w nim.
Rankiem robię kanapki.
Baza rajdu znajduje się na Wydziale fizyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Ech... odżywają wspomnienia... to były czasy... studiowałam 200 metrów obok ;-)
To się nazywa poświęcenie... all for pictures ;-)
No nie wiem za kim się Darek ogląda (mam nadzieję, że Anetka nie czyta tego wpisu ;-))
Przed 9:00 rozdanie map... oglądamy, planujemy trasę, kombinujemy.
Nie ma jawnych punktów (minut) karnych za niezaliczenie punktu.
Dziwne...
Ale z drugiej strony dobre – nie ma miejsca na kombinacje ;-)
Obmyślamy trasę i nanosimy ją markerem na mapę.
Odprawa i START!
Ruszamy... Darek idzie szybkim krokiem, ja biegnę :-)
Pierwszy punkt, który postanawiamy zaliczyć to Bogucice tablica ku pamięci Kukuczce.
Następnie Tesco CC.
Tam ambitne zadanie – zakupy na wagę za dokładnie 2,50 zł.
Ale ważenie tylko przy kasie :)
Pytam się obsługi i okazuje się, że zakamuflowane wagi są przy warzywach.
Bierzemy orzeszki solone.
Przy kasie też jest ciekawie. Proszę by mnie Pan przepuścił (Darek grzecznie stoi w kolejce). Następnie Pani przede mną też nas przepuszcza.
No i zaczynają się cyrki... 2,53 zł... Za dużo!!! 2,49 zł... z racji osób czekających w kolejce odpuszczamy dalsze ważenie ;-)
Kolejne punkty to: IT w Rynku, tu zgadujemy co jest (jakie budynki) na fotografiach.
Później sklep Fiord Nansen i ułożenie szczytów górskich w kolejności od najmniejszego do największego (oj! Skleroza!).
Później ścianka wspinaczkowa... porażka (moja).
Następnie basen... 8 długości...
Fajnie się pływa... trochę adrenaliny w szatni gdy do damskiej wchodzi osobnik męski i... ucieka ;-)
Później brak ręcznika, który miał być ;p
Następnie mój lęk wysokości przypomina o sobie... :(
przechodząc przez ogrodzenie zatrzymuję się na nim sparaliżowana strachem...
Później siłownia...
W drodze „do” Darek traci orientację ;p
Tam do wyciśnięcia 2000 kg!!!
Darek „przed”.
Darek „w trakcie” ;-)
Udało „nam” się wycisnąć 750 kg.
Później Muchowiec i jazda na rowerze.
Następnie camping na 3 stawach.
Na campingu
Później restauracja „Dobra karma” gdzie naszym zadaniem jest odgadnięcie nazw warzyw i przypraw i kontynentu ich pochodzenia. Oprócz cebuli, pomidora, ziemniaka jest imbir, kolendra, kardamon, karczoch ;-)
Idziemy czując każdy mięsień... a przed nami „Qubus Hotel” i jego 30 piętro.
Zadanie polega na wbiegnięciu (ew. wczołganiu) na 30 piętro Qubusa i zbiegnięcie (zczołganie).
Pomimo naszych obaw wychodzi (doslownie) nam to świetnie!
Widoczek.
Tam trzeba było wejść.
Zakończenie trochę opóźnione i koronacja zwycięzców.
Pomimo wszystkiego... było SUPER!!!
Organizator tłumaczył się, że organizacja „kulała” ale... byli boscy! Wielu „profesjonalnych” organizatorów mogło by im stopy całować ;-)
Opis, z drugiej strony :)
Przeszliśmy 19 km!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Pieszym.
Nierowerowym.
Darek wylookał ten rajd.
„Hmm, ciekawy” - pomyślałam.
No i postanowiliśmy wziąć udział w nim.
Rankiem robię kanapki.
By mieć siłę ;-)© kosma100
Baza rajdu znajduje się na Wydziale fizyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Przed startem© kosma100
Ech... odżywają wspomnienia... to były czasy... studiowałam 200 metrów obok ;-)
Uniwersytet Śląski w Katowicach budynek Matmy ;-)© kosma100
To się nazywa poświęcenie... all for pictures ;-)
To się nazywa poświęcenie© kosma100
No nie wiem za kim się Darek ogląda (mam nadzieję, że Anetka nie czyta tego wpisu ;-))
Hmmm za kim ogląda się djk71?© kosma100
Przed 9:00 rozdanie map... oglądamy, planujemy trasę, kombinujemy.
Nie ma jawnych punktów (minut) karnych za niezaliczenie punktu.
Dziwne...
Ale z drugiej strony dobre – nie ma miejsca na kombinacje ;-)
Obmyślamy trasę i nanosimy ją markerem na mapę.
Odprawa i START!
Ruszamy... Darek idzie szybkim krokiem, ja biegnę :-)
Pierwszy punkt, który postanawiamy zaliczyć to Bogucice tablica ku pamięci Kukuczce.
Następnie Tesco CC.
Tam ambitne zadanie – zakupy na wagę za dokładnie 2,50 zł.
Ale ważenie tylko przy kasie :)
Pytam się obsługi i okazuje się, że zakamuflowane wagi są przy warzywach.
Bierzemy orzeszki solone.
Przy kasie też jest ciekawie. Proszę by mnie Pan przepuścił (Darek grzecznie stoi w kolejce). Następnie Pani przede mną też nas przepuszcza.
No i zaczynają się cyrki... 2,53 zł... Za dużo!!! 2,49 zł... z racji osób czekających w kolejce odpuszczamy dalsze ważenie ;-)
Kolejne punkty to: IT w Rynku, tu zgadujemy co jest (jakie budynki) na fotografiach.
Później sklep Fiord Nansen i ułożenie szczytów górskich w kolejności od najmniejszego do największego (oj! Skleroza!).
Później ścianka wspinaczkowa... porażka (moja).
Następnie basen... 8 długości...
Fajnie się pływa... trochę adrenaliny w szatni gdy do damskiej wchodzi osobnik męski i... ucieka ;-)
Później brak ręcznika, który miał być ;p
Następnie mój lęk wysokości przypomina o sobie... :(
przechodząc przez ogrodzenie zatrzymuję się na nim sparaliżowana strachem...
Później siłownia...
W drodze „do” Darek traci orientację ;p
Tam do wyciśnięcia 2000 kg!!!
Darek „przed”.
Konsternacja "przed" ;-)© kosma100
Darek „w trakcie” ;-)
Ciśniemy!!!© kosma100
Udało „nam” się wycisnąć 750 kg.
Później Muchowiec i jazda na rowerze.
Następnie camping na 3 stawach.
Na campingu
Camping Trzy stawy© kosma100
Później restauracja „Dobra karma” gdzie naszym zadaniem jest odgadnięcie nazw warzyw i przypraw i kontynentu ich pochodzenia. Oprócz cebuli, pomidora, ziemniaka jest imbir, kolendra, kardamon, karczoch ;-)
Idziemy czując każdy mięsień... a przed nami „Qubus Hotel” i jego 30 piętro.
Zadanie polega na wbiegnięciu (ew. wczołganiu) na 30 piętro Qubusa i zbiegnięcie (zczołganie).
Pomimo naszych obaw wychodzi (doslownie) nam to świetnie!
Widoczek.
Widok z 30 piętra Qubus Hotel© kosma100
Tam trzeba było wejść.
Tam wysoko... ;-)© kosma100
Zakończenie trochę opóźnione i koronacja zwycięzców.
Koronacja ;-)© kosma100
Pomimo wszystkiego... było SUPER!!!
Organizator tłumaczył się, że organizacja „kulała” ale... byli boscy! Wielu „profesjonalnych” organizatorów mogło by im stopy całować ;-)
Opis, z drugiej strony :)
Przeszliśmy 19 km!!!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 0.40km
- Czas 00:10
- VAVG 2.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 marca 2011
Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Czwarta nad ranem... może sen przyjdzie...
Ona dla zasady nie całuje w usta mnie
Zawsze kiedy śmierdzę wódką
Chociaż często sama kiedy nie widzi nikt
Umie nawalić się aż smutno
Bez łez i złudzeń i bez prawa veta
Między językiem a śliną
Między pierwszym skurczem a dobrym dreszczem
Gdzieś między karą a winą
Hej kobieto po co ten płacz...
Ona tak naprawdę tylko wtedy dobrze czuje się
Tylko wtedy kiedy robi to z kimś ważnym
-firanki na duszę-
Jeśli naprawdę jest taka jak o niej mówią
Zawsze przedtem ściąga z szyi łańcuszek
Hej kobieto po co ten płacz...
Nadchodzi taki moment jest taka chwila
Pewnie znów zaraz zatrzęsie się ziemia
-stoi głupiec z łukiem-
Na nocnym stoliku leżą bRULION i guma
Starczy miejsca na miłość i sztukę
Hej kobieto po co ten płacz...
Nadchodzi taki moment
Jest taka chwila
Teraz wiem chyba teraz rozumiem...
Te wszystkie ciche dni te wszystkie głuche telefony
Te wszystkie ciche dni te wszystkie głuche telefony
Te wszystkie ciche dni te wszystkie głuche telefony
Śpię spokojnie, jak dziecko śpię
Wiem że to od niej*
Już wczoraj mnie korciło by wyjść na rower.
Niestety, były inne priorytety.
Wczorajsze wieczorne postanowienie - wstać dzisiaj o 3:45 i jechać na rower.
3:45 to była optymistyczna wersja – Darek nastawił swój budzik. Profilaktycznie nastawiłam mój budzik na 4:00.
Pobudka o 4:00 i około 4:30 ruszamy. Po wyjściu przed blok doznaję szoku – ptaki strasznie się drą, głośno ćwierkają i śpiewają, znak, że wiosna pełną parą ;-)
Ciemno...
Wczesnoporanny rower ;-)© kosma100
Najpierw do Zabrza asfaltami i ścieżkami rowerowymi.
Później Darek prowadzi po parkach, alejkach i krzakach zabrzańskich. Mało komfortowo mi się jedzie, ponieważ moja czołówka domaga się wymiany baterii. Jedziemy lasem i lądujemy... w Gliwicach... Darek ma jednak wysublimowane poczucie humoru...
Gdzieś po drodze podziwiamy postępy przy budowie autostrady.
Poranny rowerek ;-)© kosma100
Zaliczamy błoto (coś nowego?), dobrze, że ściągnęłam błotnik ;-)
Na skrzyżowaniu w Rokitnicy jestem „pasażerem nas gapę” za autobusem i pędzę pod górę z prędkością 30 km/h... obracam się i Darek jednak nie podjął wyzwania więc czekam na Niego.
Pomimo wszystkich niedogodności, dzięki wszystkim optymistycznym akcentom... było pięknie.
Jedyny słuszny wniosek:
„Kto rano pojeździ ten dzień będzie miał lepszy”
Fajnie zacząć pracę po takim "doświadczeniu" ;-)
A to wytłumaczenie mojej absencji rowerowej w weekend i wczoraj:
Coś wyrosło...© djk71
*Strachy na Lachy - „Hej kobieto (Figa z makiem)”
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
- DST 29.42km
- Czas 01:38
- VAVG 18.01km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze