Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Helenką :)

Dystans całkowity:4549.61 km (w terenie 421.71 km; 9.27%)
Czas w ruchu:266:48
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:79
Średnio na aktywność:57.59 km i 3h 22m
Więcej statystyk
Sobota, 20 sierpnia 2011 Kategoria góry, Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Izerska Wyrypa 2011


...Chociaż cel wciąż wydaje się być tak odległy
...
Chociaż nic nie nabiera znaczenia od dawna
Trzeba być między ludźmi szukając wciąż światła...

Ktoś, tak bardzo został sam,
W nieprzerwanym zgiełku dnia,
Coraz szybciej płynie czas,
Coraz trudniej znaleźć sens, by dalej iść...

Gdzieś, pośród myśli nikną sny,
Obrócone w drobny pył,
Zapętlonej ciszy gwiazd,
Trzeba znaleźć jeszcze raz
Siłę by dalej iść!!!

Chociaż cel wciąż wydaje się być tak odległy...*


W piątek lądujemy z Darkiem w Zarębie, gdzie w tym roku odbywa się ekstremalny rajd na orientację Izerska Wielka Wyrypa .
Dawno nie jeździliśmy po górach na maratonie na orientację, zobaczymy jak nam pójdzie, jak kondycja itp.

Zasypiamy po 1:00, bo trzeba było pogadać ze znajomymi. Budzę się o 4:30, bo muszę jeszcze wyregulować hamulce, przykręcić mapnik i nasmarować napęd.
Jemy śniadanie i o 6:20 idziemy na odprawę.

Izerska Wyrypa 2011 © kosma100


Rajd jest podzielony na dwa etapy - zachodni i wschodni. Na początku dostajemy mikro-mapkę na której zlokalizowane są tylko 2 punkty, na których można odebrać mapy - na jednym z części wschodniej, na drugim z części zachodniej.
Jedziemy odebrać najpierw część zachodnią.
Odbieramy mapy, tutaj kolejny plus dla organizatora – mapy zalaminowane :) chyba po zeszłorocznym doświadczeniu postanowił zabezpieczyć mapy :-) Decydujemy z Darkiem jak jedziemy, rysujemy część trasy i ruszamy zdobywać punkty.

Widoczki zachwycają.

Pierwszy cel to PK W08 - „zakręt ścieżki”.
Jedziemy obok zakładu karnego w Zarębie. Wyobraźnia działa... wyobrażam sobie jak więźniowie chodzą po placu wysypując ziemię z kieszeni ;-) Mimowolnie jadąc obok ogrodzenia wypatruję wykopanej dziury ;-)
Te druty kolczaste, te wieże strażnicze... robią wrażenie... mam ochotę cyknąć fotę ale dopiero co ruszyliśmy... szkoda czasu... kiedyś tu jeszcze wrócę ;-)

Na skrzyżowaniu drogi ze szlakiem zamiast odbić ostro w prawo na szlak niebieski rowerowy jedziemy w prawo obok stawu. Myślimy, że to tu ale rybak uświadamia nam: „tu nie ma drogi, jechało takich dwóch jakieś dwadzieścia minut temu i też zawrócili”.
Za te „dwadzieścia minut” mamy mu ochotę wp.... ;-)
Hmmm staw... niby się zgadza ale jednak wracamy do skrzyżowania i okazuje się, że jednak źle pojechaliśmy. Wjeżdżamy na szlak „rowerowy” i robi się lekki hardcore – mokro... bardzo mokro ;-)
Dojeżdżamy do punktu W08.

Izerska Wyrypa 2011 - na punkcie © kosma100


Kolejny łup to W10 - „skrzyżowanie ścieżek”. Trafiamy na niego bez problemu.
Później kierujemy się na punkt W11 - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia.
Po drodze trochę się brudzimy... pierwsze kąpiele kałużowo – błotne ;-)

Izerska Wyrypa - na trasie © kosma100


Skutek kąpieli w kałuży ;-)
Izerska Wyrypa - czarna ospa błotna © kosma100


Chwila (minuta) przerwy – uzupełnienie płynów ;-)
Izerska Wyrypa - uzupełnianie płynów © kosma100


Po zaliczeniu Jedenastki kierujemy się na Trzynastkę - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia”.
Skręcamy na skrzyżowaniu dróg, odliczamy metry i... NIC... nie ma żadnej drogi...
Wracamy się. W tym momencie dojeżdża Asia i Robert z Rudego Kota. Też krążą i nie mogą znaleźć tego punktu.
Razem szukamy przedzierając się komuś przez podwórko ;-)
Dzięki uprzejmości tubylca, który krzyczy: „tu coś jest!” odnajdujemy punkt. Okazuje się, że można było jechać prosto na skrzyżowaniu i dotarłoby się do punktu – mapa mówi inaczej ;-)

Jedziemy dalej na W14 - „słupek graniczny 11/85 – w dołku”, roszadując się co chwila z Rudym Kotem :)

Na skrzyżowaniu w lesie Rudy Kot jedzie łukiem w prawo, my zatrzymujemy się i analizujemy... nie podoba nam się ten kierunek. Kompas w ruch... zupełnie nam się nie podoba...
Co robić? Jechać za doświadczonymi zawodnikami czy zaufać sobie?
Spojrzenie na Darka... jedziemy tam gdzie uważamy ;-)
Po chwili Rudy Kot też z nami jedzie... stajemy na zjeździe i patrzymy, że Rudy Kot wraca...
Spojrzenie, chwila namysłu, rzut oka na mapę i jedziemy dalej.
Wszystko dobrze idzie do czasu gdy na naszej drodze nie napotykamy ogrodzenia... jakaś szkółka leśna...
Wrrr...
Obchodzimy ogrodzenie i na azymut przemykamy w kierunku punktu.
Wychodzimy już w Czechach ale szybko się orientujemy gdzie jesteśmy i gnamy do punktu.
Zadowoleni zaliczamy W14 i debatujemy czy kot jest przed nami czy za nami ;-)
Izerska Wyrypa - punkt © kosma100


Jedziemy przez Czechy – Dolni Oldris na punkt W12 - „skrzyżowanie ścieżki i strumienia” Ten opis... mam chyba Deja vu ;-)

Kolejny łup i kolejne „ skrzyżowanie ścieżki i strumienia” zaliczamy bez przeszkód.
Następna ofiara to W09 - „skała na szczycie”... skała na szczycie Czubatki.

W drodze na Czubatkę piękne widoki ;-)
Piękne widoki :) Izerska Wyrypa © kosma100


Na Czubatkę trochę wspinania ale na punkcie... miodzio ;-)
Izerska Wyrypa - Czubatka © kosma100


Izerska Wyrypa - na Czubatce © kosma100


Następnie pedalimy na W07 - „świetlica / przystanek PKS” gdzie jest punkt żywieniowy i wcinamy drożdżówki.
Na posiłku spotykamy ponownie Rudego Kota ;-)
Oni jadą w lewo, my w prawo...
Czyli odpuszczają Szóstkę.
My pedalimy na Szóstkę - „zachodni brzeg stawu”.
Zdobywamy go bez problemu i ciśniemy na Czwórkę - „zagłębienie terenu”.
Na punkcie - Izerska Wyrypa © kosma100


Kolejny cel to punkt W03 - „GRODZISKO – na szczycie”. Oj było ciężko, bo grodzisko zdobywaliśmy od najbardziej stromej strony – było trudno tam wejść a co dopiero wejść z rowerem ;-)
Izerska Wyrypa - Białogóra © kosma100


Grodzisko zdobyte, pedalimy dalej ;-)
Przez Wyrębę na W01 - „na szczycie”, następnie przedziurkować W02 - „piaskownię – zachodnią ścianę”.
Izerska Wyrypa - Piaskownia © kosma100


Izerska Wyrypa - na punkcie © kosma100


Po piaskownicy do Henrykowa do ogródka piwnego...
Izerska Wyrypa - W ogródku piwnym © kosma100


Ogródek piwny - Izerska Wyrypa © kosma100


na energizer a nie izobronik... nie poznaję się ;-)

Później Piątka - „przydrożny jar” i baza by oddać kartę startową pierwszego etapu i chwila na małe co nieco.
O 16:30 ruszamy dalej i tu porażka... tracimy 1 godzinę 10 minut na łażenie po polach, zbożach, krzakach w lesie...
W końcu docieramy do jakiejś drogi zjeżdżamy do asfaltu. Odnajdujemy zielony szlak i dojeżdżamy do punktu. 17:45, czyli prawie dwie godziny od zakończenia pierwszego etapu. Porażka.

Modyfikujemy plany. Mało czasu więc tylko szybkie punkty. Dojeżdżamy do Leśnej, a stamtąd w kierunku Zamku Czocha. Czuć zmęczenie. Znów podjazdy. E10 to drzewo w zagłębieniu terenu - odnajdujemy szybko. Jedziemy do Złotego Potoku, gdzie czeka na nas żurek. Szkoda czasu ale potrzebujemy czegoś ciepłego. Dobry żurek, ale tracimy tu jakieś 20 minut.

Po drodze widzimy jak koledzy (bodajże z Ustronia) walczą z łańcuchem. Ratujemy ich narzędziami (Darek im pożycza) i jedziemy dalej.

Kierunek: E12 - pod mostem. Bez problemu.**


Po drodze na pierwszy punkt na wschodzie, tuż po wjechaniu na zielony szlak zaliczam glebę... nie glebę - wystrzał z roweru... upadam z impetem na lewą stronę... boli... boję się, że złamałam obojczyk ale szybko się podnoszę (co by Darek foty nie zdążył zrobić ;p) i tylko boli - jestem cała ;-)

Izerska Wyrypa - pod mostem © kosma100


Dochodzi dwudziesta. Naciskam Darka by już wracać krajówką... inaczej nie zdążymy...
Darek ma parcie na chociaż jeden punkt... ja myślę na zimno i przekonuje Go, że nie ma sensu...
Dziwne... to On zawsze naciska by wracać do bazy... teraz ja naciskam a On się upiera by zaliczyć punkt... no cóż...
Wracamy do bazy o 21:04... pyszny makaron i zimny browar ;-)
Później impreza na środku sali na naszych karimatach, opowieści, pokaz zdjęć, było miło ;-)
Chociaż panowie przy drzwiach nie byli zadowoleni ;-)
Moje nogi... liczyłam, że jak wypije 3 piwa to brud przestanie mi przeszkadzać... i nie będę musiała się myć... umyłam się jednak ;-)
Nogi... po Izerskiej Wyrypie ;-) © kosma100


Impreza super, super widoki, super organizacja, super jazda, po prostu super ;-)
Bardzo ale to bardzo mi się podobało ;-)
Ogólnie jestem niemiłosiernie zadowolona, z pierwszej części bardzo, z drugiej mniej.
W Open lądujemy na 32 miejscu. Wśród kobiet jestem czwarta, Darek jest na 29 miejscu .
Darek, dzięki za partnerstwo w kolejnej imprezie na orientację ;-)

Relacja Darka



* Neith - „Codzienność”.
** to cytat z Darka bloga.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 153.52km
  • Teren 75.00km
  • Czas 09:57
  • VAVG 15.43km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieżyca i dom do góry nogami czyli GKS ciąg dalszy

Dzisiaj z Wiktorem wybraliśmy się na mały objazd okolicy.

Najpierw z Grzybowa do Kościerzyny, następnie Stężyca, Gołubie, Szymbark.
W Szymbarku zwiedzamy dom do góry nogami, browar Szymbark gdzie pije „kufelek” truskawkowego piwa.
Dom do góry nogami - Szymbark © kosma100

Browar Szymbark © kosma100


"Kufelek" truskawkowego piwa z Browaru Szymbark © kosma100


Następnie jedziemy na Wieżycę - najwyższe wzgórze pasma morenowych Wzgórz Szymbarskich o wysokości 328,6 m n.p.m.Tam spotykamy faceta z kozą, który mówi, że mam 45 lat ;-) no cóż...
Z Facetem z kozą © kosma100


Podczas zjazdu zaliczam OMC OTB.
Wracamy przez Sikorzyno zwiedzając Dwór Wybickich.
Fajnie utrzymany, fajny klimat w nim panuje, fajny pomysł na biznes.
Dwór Wybickich © kosma100

Ogród warzywny © kosma100


Dworek Wybickich © kosma100

Wiku i kukurydza © kosma100



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 64.26km
  • Czas 04:10
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

KKW dzień 2 - Sobota w Sobotę ;-)

O 6:00 pobudka, śniadanie i o 7:15 ruszamy z Wikiem z Ulesia.
Ekipa KKW gotowa do drogi ;-) © kosma100

W Kłomnicach wsiadamy w pociąg do koluszek.
Ciężko się wsiada z obładowanymi sakwami do pociągu. Dobrze, że jesteśmy we dwoje. Dajemy radę ;-)
W Koluszkach przesiadka – w ostatniej chwili udaje nam się zdążyć na pociąg do Skierniewic.
Z racji tego, że trasę zmieniłam w ostatni dzień przed KKW zdaję sobie sprawę, że dzisiejsza trasa jest zbyt ambitna ale co tam – jedziemy. W każdej chwili możemy zmienić plany – liczy się FUN ;-)
W Skierniewicach lądujemy o 12:00, odwiedzamy Wokulskiego.
Wiku z Wokulskim © kosma100

Na dworcu w Skierniewicach prawie jak w Danii ;-)
Prawie jak w Danii © kosma100

Udajemy się na lodzika na Rynek.
Lodzik na Rynku w Skierniewicach © kosma100

Na tymże rynku molestujemy profesora Pieniążka.
Molestujemy profesora Pieniążka © kosma100

Kościół pw. św. Jakuba Apostoła
Kościół © kosma100

Wyjezdżamy ze Skierniewic. Gdy opuszczamy „bramy miasta” to zaczyna padać :(
Przed nami jazda drogą numer 705. Ubieramy kamizelki odblaskowe i jedziemy.
Zaczyna padać :( © kosma100

Droga, chociaż prowadzi przez Puszczę Bolimowską nie sprawia nam przyjemności, z powodu padającego deszczu i sporego ruchu, w tym pędzących TIRów. Na dodatek droga jest wąska :(
Temu się też spieszyło :/
Ten jechał za szybko... © kosma100

W pewnym momencie zaczyna za nami jechać rowerzysta na składaku. Rozmawiamy – bardzo miły pan, który też sporo jeździ na rowerze. Zagadujemy się i przejeżdżamy boczną drogę, w którą mieliśmy skręcić.
Zawracamy z Wikiem by jechać boczną drogą – wolimy nadrobić kilometrów niż jechać po drodze „terapeutycznej”.
Boczna droga, która prowadzi przez Puszczę Bolimowską jest najpierw szutrowa, później piaszczysta.
Nie przeszkadza nam to – już wolę piachy niż TIRy. Jedzie się bardzo przyjemnie ;-)
:) © kosma100

Wyjeżdżamy z lasu i trafiamy na budowę autostrady.
Budowa autostrady © kosma100

Jadąc „na azymut” docieramy do miejscowości Piasek a następnie do Nieborowa.
W Nieborowie nie możemy niestety zwiedzać parku prowadząc rowery więc Wiku idzie zwiedzać a ja pilnuję rowerów.
Nieborów © kosma100

Zastanawiam się czy jechać z Wiktorem do muzeum sromów ale taka edukacja należy raczej do ojców ;p
Muzeum sromów - 400 ruchomych rzeźb ;-) © kosma100

Z Nieborowa pedalimy niebieskim Szlakiem Książęcym, który prowadzi przez Arkadię do Łowicza.
W Arkadii rezygnujemy ze zwiedzania parku i pedałujemy dalej szlakiem w kierunku Łowicza.
Przed samym Łowiczem łapię kapcia.
Kapeć ;-( © kosma100

Kapeć zrobiony, jedziemy dalej.
W Łowiczu obiado-kolacja. Najpierw obiad, później dogrywka pizzą.
Do obiadu zamawiam zielone piwo, którego jeszcze nie piłam.
Zielone piwo... mniam ;-) © kosma100

Podczas gdy Wiku czeka na pizzę ja idę do IT dowiedzieć się czy są gdzieś w pobliżu schroniska młodzieżowe – nie bardzo nam się uśmiecha spać dzisiaj pod namiotem – jesteśmy zmoknięci.
Gdy wracam dowiaduję się jak to Wiku wzbudził litość u pani barmanki i otrzymał 2 sosy za friko. Wzbudzając litość u następnej pani dostajemy pudełko do zapakowania pizzy na wynos.
W punkcie IT dostałam kontakt do schroniska, które jest w szkole w Sobocie.
Mieliśmy dzisiaj spać w Piątku ale Piątek w sobotę? Nie wypada. Lepsza Sobota w Sobocie ;-)
20:00 ruszamy, późno... 20 km przed nami.
Jedzie się super. Jadąc podziwiamy widoki, przestało padać i pogoda zrobiła się super.
Zaczynamy mieć ochotę na nocleg w namiocie. Mam na uwadze, że dzisiaj był ciężki dzień, a jutro 3-ci dzień wyprawy (gdzie podobno przychodzi kryzys) decyduję więc, że śpimy w schronisku.
O 21:30 jesteśmy pod szkołą, gdzie mieści się schronisko.
Mieliśmy zapłacić: 15 zł za mnie i 12 zł za Wiktora. Płacimy razem 23 zł ;-)
Płacimy i zostajemy sami z kluczami do szkoły ;-)
Niezła miejscówka do spania ;-) © kosma100

Jutro kolejny dzień...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 90.54km
  • Czas 05:47
  • VAVG 15.66km/h
  • VMAX 28.90km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

KKW 2011 czyli Kosmiczno - Korsowa Wyprawa :-) - Dzień 1

Pakowanie rowerów kończę o 1:40, prysznic i idę spać.
Pobudka o 6:00, sprzątanie, śniadanie i wyruszamy o 11:00 – 2 godziny później niż planowałam.
Na początku dziwnie się jedzie – już zapomniałam jak się jeździ z sakwami.
W Siewierzu robimy postój i popas przy zamku. Mamy szczęście, bo jest jakaś kontrola na zamku i możemy wejść do środka (standardowo trzeba się umawiać wcześniej).
Zamek w Siewierzu © kosma100

Pierwsza atrakcja, pierwszy zamek na naszej trasie zaliczony ;-)
Zamek w Siewierzu © kosma100

Ruszamy dalej. W Myszkowie nieprzyjemna i niebezpieczna sytuacja z TIR-em – wyprzedza nas na milimetry, gdyby nie mój okrzyk i szybka reakcja Wiktora nie wiem jakby się to skończyło :(
Gonię go kawałek ale niestety odjeżdża. W sumie to i dobrze bo nie wiem co bym mu zrobiła.
Znowu odpoczynek. Szukamy jakiegoś rynku ale okazuje się, że Myszków rynku nie posiada.
Jemy więc na ławeczce.
Postój w Myszkowie © kosma100

W Złotym Potoku jedziemy szlakiem podziwiając skałki, następnie odpoczywamy nad jeziorkiem.
Złoty Potok © kosma100

Odpoczynek nad jeziorkiem © kosma100

Jezioro - Złoty Potok © kosma100

Ani się nie obejrzeliśmy a dojechaliśmy do Ulesia – jesteśmy w szoku jak łatwo, miło i przyjemnie przejechaliśmy trasę.
Wieczorkiem grill i idziemy spać – jutro pobudka o 6:00 bo pędzimy na pociąg do Skierniewic.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 77.26km
  • Czas 04:26
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2011 Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Urodziny STOP u Przyjaciół STOP rzut kłodą STOP było mokro STOP


Dzisiaj Twoje osiemnaste urodziny
Wszystkiego najlepszego i szczęśliwych lat
a róża tylko jedna, jakże jest przyjemna
Nie martw się mała
na kwiaty przyjdzie jeszcze czas
na kwiaty przyjdzie jeszcze czas

Najpiękniejsze kwiaty człowiek dostaje
na swoim pogrzebie*


Weekend u Asiczki i Młynarza – dzień 2.
Po wspaniałej urodzinowej (razy trzy) imprezie Towarzystwo dojszło do siebie i można było się wybrać na wycieczkę rowerową ;-)
Ech... impreza była, jak by to Czesio powiedział – zajebiaszcza... był dobry humor, rozmowy o życiu, napój bogów, śpiewy, gra na gitarze i recytowanie :D :D :D i kto to jeszcze wie co ;-)
No kto wie?

Wskoczyliśmy na konie... wszyscy prężni i gotowi ;-)
Wszyscy prężni i gotowi © kosma100


Wiku... lumbago!!! © kosma100


Jedziemy!
Piękna pogoda, piękna droga.
Nagle droga zamienia się w duuuuużą kałużę.
- STOP!
- Igorek cofnij się!
No i co teraz? © kosma100


- Jedziemy?
- No co Ty?!?
- Ale przecież jest ciepło.
- To co? Jedziemy?
- Jedziemy!!!
Jedziemy!!! Rower wodny? :D © kosma100



- Osz... Z kim ja się zadaję? Wariaci!
Wariaci © kosma100


„Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, „
do tych pól... © kosma100


Mów mi Elvis :-)
Mów mi Elvis ;-) © kosma100


Mokro Mu
Mokro Mu ;-) © kosma100


Igorek daje radę
Igorek daje radę ;-) © kosma100


Jakie opony są na wodę? :D
Jakie opony są na wodę? :D © kosma100


Jedziemy obejrzeć kościółek.
Ekipa pod kościołem.
Ekipa pod kościółkiem © kosma100


Zabrakło kartki „zaraz wracam”.
Zaraz wracam © kosma100


Panowie organizują zawody w rzucaniu kłodą.
Rzut kłodą ;-) © kosma100


Rzut kłodą ;-) © kosma100


Rzut kłodą ;-) © kosma100


Hmmm... co Oni robią? © kosma100


Rzut kłodą © kosma100


Dobry wynik wymaga poświęceń ;-)
Dobry wynik wymaga poświęceń ;-) © kosma100


Rzut kłodą © kosma100


Rzut kłodą © kosma100


Panowie udowodnili, że liczy się technika ;-)

Hasło antykradzieżowe.
Właściciel informuje ;-) © kosma100


Po drodze mijamy ruiny.
Ruiny © kosma100


Było super.
Dziękuję Gospodarzom za gościnę, Towarzyszom za towarzyszenie i wszystkim za wspaniałą zabawę ;-)

Brzuch ze śmiechu boli mnie do tej pory... i nie tylko brzuch ;-)

*Cela nr 3 - „Kwiaty”.


A tu wersja Farben Lehre:
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 33.80km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 13.52km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend u Młynarzy - dzień 1

Pięknie spędzony weekend u Młynarzy, czyli Asiczki i Młynarza ;-)
Z bikestatsowiczy obecni byli: Jacek, Wiku, Igorek, Darek, Jurek.
Oraz niebikestatsowe towarzystwo: Berna (która niedługo będzie bikestatsowiczką ;D) i Paweł.

Rankiem, pobudka o 5:00 bo jadę z Młynarzem do młyna popatrzeć jak Młynarz pracuje.
Popołudniu pojechaliśmy samochodami do Zasiek - pod granicę polsko-niemiecką, by rowerami pojeździć w Niemczech.
Forst – ścieżką rowerową przy Nysie Łużyckiej na południe – Forst.

Bo płyny trzeba uzupełniać ;-) © kosma100


Za granicą


A wieczór i noc... ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.36km
  • Czas 01:51
  • VAVG 16.95km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2011 Kategoria Kellysek :), Orientacyjnie :-), Z Helenką :)

WSS & NPK czyli Wielkopolska Smutna Sześćdziesiątka :( i Naprawczy Plan Kudłatej ;)


Dziewczyny to nic więcej jak tylko kłopoty...*


A niech tam – zaryzykuję nawet sprawą w sądzie za cytat Kazika.

Wielkopolska Szybka Setka – kolejny rajd na orientację wchodzący w skład Pucharu Polski w Rowerowych Rajdach na Orientację.
Tydzień temu nocne wojaże z Olem i napierdzielanie przy remoncie domku, 2 tygodnie temu Azymut-Orient, 3 tygodnie temu Grassor, mega intensywny tydzień w pracy (w odróżnieniu od codzienności – bardzo intensywnych tygodni).

Na początku już nie jest tak jak powinno... za późno jesteśmy w bazie i jeszcze jedziemy na obiado-kolacje...
Na odprawie technicznej wszyscy zwarci i gotowi, w ciuchach rowerowych, OMC wpięci w pedały a my... w ciuchach cywilnych...
Na odprawie technicznej zza moich pleców wynurza się paczka ciasteczek i słyszę: „Może ciasteczko?” „Nie, dziękuję” - odpowiadam. Po chwili zatrybiają mi trybka i myślę, że fajnie wiedzieć kto częstuje. Odwracam się i widzę Tomalosa „WHAW Chłopie! Kupę lat!” - to taki przerywnik podczas odprawy ;-) Szkoda Kasiu, że z Tobą nie porozmawiałam :( (oprócz króciutkiej „konwersacji” o miejscu startu).

Ruszamy!

Punkty łatwo odnaleźć.
3:08 - po 3 nocnych godzinach mamy już 5 punktów kontrolnych (10, 2, 6, 3, 9).
Po drodze kurwuję na ciemność, na piach, na pająki – olbrzymie krzyżaki zwisające w pajęczynach :(
Zaliczam 2 gleby, jedną OMC – podtrzymuję się pnia MŁODEGO, PRĘŻNEGO drzewa...
3 gleby OMC – w ostatnim momencie wypinam się z pedałów ale uderzam ciałem o ramę.

Mimo długich poszukiwań nie udaje nam się odnaleźć PK1 - bagno, północny skraj.

To co, że mam kurzą ślepotę i w nocy mało widzę, to co, że mój rower jest nieprzystosowany do jazdy po terenie (a szczególnie po piachu) ale złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy...

Mogłam zacisnąć zęby i jechać dalej. Było już widno i pewnie jakoś by było.
Mogłam...
ale...
ale...
ale chcę być szczera...


Szczerość wszędzie jest najważniejsza, we wszystkich związkach, nawet jeśli jest to tylko (albo aż) towarzyszenie (partnerowanie) w jeździe na rowerze.
ZATEM powiedziałam jakie mam odczucia na temat dalszej jazdy.
Że (wiem, że zdania nie powinno się zaczynać od „że”) nie ma różnicy czy skończymy teraz czy pojeździmy do 15:00 mój wynik pewnie będzie podobny – 5 miejsce...

Decyzja: WRACAMY do bazy.
O 5:00 meldujemy się w bazie... wszyscy zaskoczeni (pewnie myślą, że pomyliliśmy godzinę 15:00 z 5:00).
Pakujemy się i jedziemy do alistar i Jej Rodzinki na spotkanie i ognisko, hihihihi – było SUPER – dzięki za wszystko ;-) Ognicho w sobotę o 10:00 – bezcenne ;) (i to ognicho z ognichem ;-))

Sprawdzam „straty”... Boli mnie obite podczas upadku kolano, lewy obojczyk (nie wiem czy od upadku czy od sobotniego podnoszenia ciężarów z Kudłatą), obita podczas upadku kostka i piszczele, szyja (pewnie podczas monitorowania non stop Darka czy już śpi za kierownicą samochodu), a najbardziej boli serce... :( dałam ciała...

Optymistyczny akcent – nie zgubiłam (tym razem) okularów. Tylko nie wiem czy dzięki temu czy są na sznureczku, czy dlatego, że ich w ogóle nie wyjęłam z futerału? :D

Wiem, że w partnerstwie jest tak, że raz się komuś pomaga i rezygnuje się ze swoich planów, założeń, a drugim razem potrzebuje się pomocy (i ją się dostaje od kogoś) oraz jest się przyczyną do tego, że ta druga osoba rezygnuje ze swoich planów i założeń...
ZDECYDOWANIE WOLĘ TĘ PIERWSZĄ WERSJĘ!

Może nie była jednak tak wolna?
Muszki na numerze © kosma100



Trzy jedynki to gorsze niz trzy szóstki! © kosma100


Mapa WSS © kosma100


Ognicho u Alistar :-) © kosma100


Ognicho u Alistar © kosma100


Jazz ;-) © kosma100



PNK - Plan Naprawczy Kudłatej
Kudłata go stworzyła w sobotni wieczór przy Niepasteryzowanym Specjalu (POLECAM!!!) i Kasztelanie (również niepasteryzowanym),i dodam, że też wtedy była niewyspana):
„To ja Ci rozmieszczam punkty po Śląsku i Zagłębiu wyrzucając je z autobusu, bo na rowerze nie jeżdżę (jeszcze – przyp. autorki) a ty je znajdujesz.
Małe utrudnienie – nie daję Ci mapy.
Zaczynamy od PK A – pierwsza litera alfabetu...
Podpowiem Ci (bo Cię lubię), że najtrudniej będzie odnaleźć punkt G ale jak znajdziesz to będziesz miała dużą satysfakcję i czeka Cię tam nagroda”

* fragment tekstu piosenki śpiewanej przez Kazika.
Do posłuchania tutaj: http://hercky.wrzuta.pl/audio/4AKzh1dcAH9/kazik_-_dziewczyny


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 61.58km
  • Czas 04:16
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 37.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient 2011 - Więcbork


Zamrożona wyborowa,
wyborowa tak jak lód
i do tego pasztetowa,
pasztetowej mamy wbród.
Pijemy...
zamrożoną żołądkową /kową/
żołądkową tak jak lód /lód/
i do tego serdelową,
serdelowa jest na głód.
A potem...
zamrożona luksusowa,
luksusowa tak jak lód,
dla odmiany parówkowa,
parówkowa no i grób!*


Mój pierwszy Puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację © kosma100


No może nie była zamrożona... no może nie była Wyborowa tylko Gorzka Żołądkowa...
Ale po kolei.

Na Azymut Orient ruszyłam razem z Grzegorzem Liszką. Mknęliśmy Jego białym wozem przez prawie całą Polskę, by po północy zjawić się w bazie Azymut Orientu.
Wszyscy już spali, nie było integracyjnego ogniska.
Znając mój talent w organizowaniu ogniska bez ogniska zrobiliśmy sobie dwuosobowe integracyjne ognisko bez ogniska :-)

Przy pogaduchach, browcach i Żołądkowej spędziliśmy miło czas prawie do rana ;-)

Energizer Grzegorza :-)
Energizer Grzegorza Liszki ;-) © kosma100


Pobudka, śniadanie, wyjście na miasto i spotykam się z Darkiem i Jego Rodzinką.
Obiad i przygotowania do Rajdu.

Przed startem.
W bazie rajdu © kosma100


Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać... a tak serio to gadali o jakiejś 29-tce ;-) (według mnie 29-tka trochę za młoda dla 40-tka ;p)
Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać ;-) © kosma100


Przed startem dostajemy jeszcze prezenty urodzinowe od agenciary – dzięki ;-)
Przed startem.
Przed startem © kosma100


Start jest z 40 minutowym poślizgiem.
Dostajemy mapy, chwila na zastanowienie się i ruszamy!

Najpierw trzeba się zorientować... w jakiej skali jest mapa ;-) (bo nie jest podane). Mierzymy na asfalcie – od skrzyżowania do skrzyżowania i wychodzi nam, że mapa jest w skali około 1:90000.

Jedziemy na PK 19 - „Patrz pod mostem”.
Mijamy dróżkę, w którą chcieliśmy wjechać, pedalimy więc do następnej. Wjeżdżamy na mostek, perforator jest na obręczy mostka, dziurkuję karty i pedalimy dalej. Darek mówi: „Patrz pod mostem” a nie na moście. Wracamy, szukamy pod mostem... nic. Telefon do organizatora. Okazuje się, że ktoś przeniósl perforator na mostek.

Jedziemy dalej. PK 18 - „Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie)”. Tutaj tracę orientację... lekko upieram się przy swoim aczkolwiek nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy... Darek namawia mnie by jechać w pewną drogę nie mam przekonania ale ulegam. Okazuje się, że Darek miał rację... Strzał w 10-tkę. Uśmiechem mówię Mu, że miał rację i zwracam godność ;-)

W drodze na 17-tkę masakra... brniemy w zaroślach pełnych żab...
Szlag by trafił ten szlak © kosma100


Darek na "szlaku" © kosma100


Znajdujemy w końcu PK 17 - „Dwa młode dęby” i ruszamy na PK 16.
Sami się sobie dziwimy, bo udaje nam się trafiać na punkty „jak po sznurku”.
PK 16 - „Duża sosna na polanie” pada naszym łupem.

Kościółek... gdzieś po drodze ;-)
Kościółek gdzieś po drodze © kosma100


Piętnastkę - „Drzewo na skarpie przy drodze w kierunku na zachód od drogi” też zaliczymy ;-)

Jedziemy na PK 13 - „Szczyt wzniesienia”. Zostawiamy rowery i idziemy szukać punktu. Znajdujemy, dziurkujemy karty i... próbujemy znaleźć rowery. Nie jest to łatwe ;-) Rozdzielamy się i szukamy... Dzwoni Darek: „Znalazłem!” Uff... teraz tylko znaleźć Darka i będzie sukces :-) Uff... udaje mi się to ;-)

W drodze na PK 12 popełniamy nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie liczymy odległości i przejeżdżamy drogę, w którą mieliśmy zjechać. Wracamy... liczymy... i w końcu wjeżdżamy... strata ok. 30 minut.
PK 12 - „Drzewo 30 m do końca drogi na skarpie”.
Skasowane :-)
Robi się szarówka...
Moja czołówka z Koodzy niestety nie świeci za mocno :(

Trochę się gubimy jadąc z 12 na 11. Spotykamy bikera w bordowej kurtce, z którym się mijaliśmy niejednokrotnie oraz trzech młodzieńców, z którymi też się spotykaliśmy już nie raz w okolicach punktów.

Dyskutujemy gdzie jechać... w końcu lądujemy na asfalcie. Drogowskaz z nazwą miejscowości trochę nas myli ale w końcu odnajdujemy się w przestrzeni.

Na PK 11 tracimy jakieś 45 minut na szukanie punktu. Jest już ciemno.
Opis punktu to: „50 m na południe od mostu”, gdy tymczasem na mapie punkt jest na północ od mostu...
Szukamy, szukamy i nic. W końcu dzwonię do organizatora. Pytam się czy na pewno nie popełnili błędu w opisie. „Nie” - otrzymuję odpowiedź. Dostaję też informację, że punkt jest „na wprost od mostka na polance”... tłumaczę skąd przyjechaliśmy... „tak – punkt jest za mostkiem na wprost”. Szukamy i nic... Nadjeżdża Daniel Śmieja, chwilę tłumaczymy Mu co jest. Dzwoni do organizatora i... znajduje punkt.

Podbijamy i jedziemy (już sami) na kolejny punkt.
Sami jak sami... na drodze przed nami widzimy świecące się ślepia... lis... chyba jakiś wściekły, bo nie chce nam zejść z drogi... dreszcz przebiegł mi po plecach... w końcu udaje nam się go przestraszyć ale sami najedliśmy się też strachu ;-)
PK 9 - „Duży dąb na skraju lasu” - trafiamy bez problemu.

Punkt 8 - „Olsza nad brzegiem jeziora” chcemy zaliczyć jadąc ścieżką przy jeziorze. Wracamy się jednak bo ścieżka jest malo uczęszczana.
Po drodze mijamy jakieś opuszczone budynki... strach... samej jechać... (dobrze, że nie jadę sama).

Zastanawiamy się co jeszcze zdążymy zaliczyć.
Decydujemy się na PK 5 i PK 3. Później zobaczymy czy starczy czasu na PK 1.

Zaczyna lać... oberwanie chmur... ulewa, potop...
Wjeżdżamy w teren i tu zaczyna się błoto, które skwitowałam (sorki za słownictwo) „pierdolone Woodstock”.
Wcześniej już zaliczyłam glebę nadziewając się na rurkę (nie było przyjemnie) i obijając sobie kostkę (bolało).

Dojeżdżamy do punktu w towarzystwie znanej już nam młodzieży. Młodzież zalicza glebę za glebą... czyżby początkujący spd-kowcy? :D

PK 5 – drzewo nad rowem znajduję sama :) reszta gdzieś dalej pojechała ;-)
Darek się pyta: „Do Trójki jedziemy terenem czy asfaltem?”
Z moich ust wypływa potok słów niekoniecznie cenzuralnych: „Jak teren ma wyglądać tak jak ten przed chwilą czyli pieprzona kałuża za pieprzoną kałużą, jebane błoto to ja chce asfalt. Pierdolony Woodstock!”.
„O.k. Jedziemy asfaltem” - odpowiada Darek.

Na PK 3 trafiamy jak po sznurku. Jak po sznurku za nami trafia także młodzież.
Odbijam kartę i odjeżdżamy z Darkiem z punktu. Jedziemy z prędkością okolo 30 km/h... Mlodzież zostaje w tyle ;-)

Z Trójki pedalimy na Jedynkę. Po drodze doczepia się biker, który grzecznie pyta się czy może się dopiąć bo ma zepsuty licznik. O.K. - zgadzamy się i już w trójkę pedalimy na PK1. Bez problemu :-)

Malo czasu. Postanawiamy jechać już do bazy.
W bazie jesteśmy o 5:03. Oddajemy karty i jedziemy z Darkiem... do monopolowego po Specjal Niepasteryzowany (pysznotka!). Wypijamy piwko rozmawiając o rajdzie, dzieląc się wrażeniami.
Wracam do bazy kąpiel i o 7:00 kładę się spać na 2,5 godziny.

Okazuje się, że jestem trzecia wśród kobiet ;-)
Czwarta zawodniczka ma o 1 punkt mniej niż ja ;-)
Fakt, że jechała sama (big szacun za to).

To jest mój pierwszy puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację. Cieszę się ;-)
To co, że startowały tylko 4 kobiety.
Ciesze się ;-)

Trochę zamieszania z rozdaniem pucharów i nagród (wszyscy już dostali puchary i nagrody wcześniej).

No cóż...

Pakujemy się.
Grzegorz jest nie tylko Mistrzem w Bikejoringu ale też w pakowaniu ;-)
Mistrz nie tylko w bikejoringu ale też w pakowaniu ;-) © kosma100


Darek kwituje mój puchar: „Musisz częściej jeździć na zawody z Grzegorzem”.
Ja na to: „Chyba muszę z Nim częściej pić” ;-)

;-) © kosma100


Było super!
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że było tak fajnie ;-)

No i pogadałam ze wschodnimi triadami, „Niebieskim” - przyniesliśmy Ci piwo na zakończenie a Ciebie już nie było :( - milo było was w końcu poznać ;-)

* Die Toten Hosen - „Zamrożona Wyborowa”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 119.43km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śmiejowy Grassor 2011 i Czterdzieści lat minęło...


Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień,
już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.

Na karuzeli życia pokręcisz się,
byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania,
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
jest zasada: " karta - stół " więc nie wbijaj w głowę,
żeś przeżył połowę, ale, że dopiero pół.

Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
a może i na trzecie, któż to wie ?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się,
bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych,
bo masz 40 nowych lat.*

I jeszcze jeden tekst:
Ze strachu przed budzikiem
chowasz się pod koc,
Za krótka pewnie znowu była noc
Choć role Casanowy chciałeś wczoraj grać,
Dziś nie masz sił, by bladym świtem wstać

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!

Wieczorem znów, jak paw,
nastroszysz dumnie brwi,
Fantazja w żyłach wznieci pożar krwi;
I w lustrze widząc swój nie nazbyt bujny włos
Spróbujesz bez efektów wciągnąć tors...

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Tak się zna!**

Tak jak skutecznie udaje mi się (na razie) unikać Ekstremalnego Rajdu na Orientację „Harpagana”, tak do dnia dzisiejszego udawało mi się unikać Ekstremalnych Zawodów na Orientację - GRASSORa
Wiele wcześniej słyszałam o „Śmiejowych  punktach”, „Śmiejowych mapach” i „Śmiejowych opisach”, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć  z nimi „oko w oko”, „szprycha w szprychę”, „dętka w dętkę”.
Obawiałam się:
- dystansu (300 km)…
- ciemności (zawody rozgrywane od 25.06.2011 godz. 12:00 do 26.06.2011 godz. 12:00)…
- punktów (kartek na drzewach)…
- i chyba nikt nie wie czego jeszcze ;-)
 
Grassor 2011 © kosma100

Do Szwecji dotarłam już w czwartek późnym wieczorem.
Wczoraj poszwędałam się z Wiktorem po okolicy.
Dzisiaj… pobudka o 7:00… nie chcę się wstać, przestawiam budzik na 8:00.
Wstaję, kawa i przygotowuję rower do startu – mocuję mapnik i numer startowy.
Małe śniadanie i ruszamy z Darkiem… do knajpy ;-)
Postanawiamy zjeść przed startem prawdziwy, obfity obiad (by starczyło na długo).
Darek po drodze zajeżdża jeszcze do bazy a ja jadę do restauracji by zamówić obiad.
Mam też mały, chytry plan… Darek ma dzisiaj urodziny, więc robię Mu małą niespodziankę. Proszę panią w restauracji by po przyjeździe Darka, przy podaniu napojów podała także „tort” urodzinowy w postaci brzoskwiń z nabitymi, płonącymi świeczkami ;-)
Tak się wkręcam w tłumaczenie pani co ma zrobić z przywiezionymi przeze mnie brzoskwiniami i świeczkami, że zapominam powiedzieć, że priorytetem jest zrobienie szybko obiadu.
Darek przyjeżdża, wydaje się lekko zaskoczony ;-)
Zaskoczony Jubilat (dokładniej Czterdziestolatek ;-)) © kosma100

dmucha i… czekamy na obiad ;-)
Jemy w ostatniej chwili i pędzimy na start.
Odprawa, rozdanie map i planowanie trasy.
Na Grassorze jedną z atrakcji jest to, że nie ma zaznaczonych wszystkich punktów na mapie. Z 20 punktów do zaliczenia ujawnione są tylko cztery: 3, 7, 8, 9.
Pozostałe punkty odkrywać będziemy na PK.
Ciekawie ;-)
Aktualność mapy – lata 80-te (kolejne uatrakcyjnienie zawodów ;-)).
Zaczynamy od 9-tki – fundament wieży. Nie tylko my postanawiamy zaliczyć ją pierwszą. Lekki tłok w drodze na punkt. Na punkcie jesteśmy o 12:45 i odkrywamy położenie kolejnych PK: 5, 6 i 10.
Przerysować punkty... © djk71

Planujemy dalszą część trasy: 6 i 5.
Z Dziewiątki pedalimy przez Wałcz, następnie drogą numer 22 na Szóstkę - Wiadukt, na dole na skarpie ok. 20m na W, na której dziurkujemy kartę startową o godz. 13:32.
Przed punktem zaliczam glebę bo:
po pierwsze – moje opony NIE SĄ stworzone do jazdy po piachu;
po drugie – moje opony WYBITNIE NIE SĄ stworzone z myślą o jeździe po piachu;
po trzecie wg Praw Murphy'ego – jak się wypiełaś lewą nogą to NA PEWNO polecisz na prawą (i tak też się stało).
Obolała lekko chwalę piach (pomimo), że tam był – złagodził upadek ;-)

Wracamy drogą numer 22 przez Wałcz. W Wałczu, z racji tego, że kierujemy się drogowskazami trochę krążymy niepotrzebnie, ale dzięki temu oglądamy miasto.
Pedalimy drogą numer 178 do Gostomii. Przejeżdżamy przez Gostomię kierując się na Piątkę, która zlokalizowana jest w pobliżu nasypu kolejowego dawnej kolejki. Dokładny opis punktu to: Przepust na dole nasypu, ok. 30m na SE.
Schodzę na dół i brnę w pokrzywach, krzakach, chaszczach w poszukiwaniu punktu. Darek odnajduje go patrząc na wszystko z góry.
Podbijamy kartę. Jest godzina 14:40. Nieźle nam idzie ;-) Piątka pokazuje nam lokalizacje PK nr 2, 6, 9.
Więc tu jesteś... © djk71

Z Gostomii drogą numer 179 jedziemy na wschód. Następnie, mając do wyboru asfalt czy ścieżkę, wybieramy asfalt. „Nieświeżość” mapy oraz piaszczystość terenów skutkuje tym, że częściej wybieramy asfalty.
Przez Różewo, Skrzatusz lądujemy na Dwójce - skrzyżowanie dróg, drzewo na NE. Trochę krążymy w poszukiwaniu punktu, ale okrzyk: „JEST!” innego zawodnika pomaga nam w odnalezieniu „lampionu”.
Jest godzina 15:49.
Z Dwójki mamy dwa wyjścia: cofnąć się albo zjechać niebieskim szlakiem na drugą stronę.
Naciskam na jechanie niebieskim szlakiem. Darek chyba ma lekkie wątpliwości ale udaje mi się Go przekonać.
W trakcie zjazdu okazuje się (po raz kolejny), że mam wrodzony talent do brnięcia tam gdzie nie potrzeba, do wynajdywania szlaków, o których wszyscy zapomnieli, które dawno już zarosły chaszczami, na których ktoś posadził już zboże ;-)
Buszujemy w zbożu, przy okazji użyźniając glebę ;-) tam pozostawiam okulary :( kolejne rowerowe okulary, które gdzieś gubię.. następne sprawie sobie na łańcuszku ;-)
Po przebrnięciu przez krzaki, zboże, chaszcze lądujemy (w końcu!) na asfalcie. Na poboczu robimy mały popas i zastanawiamy się: co dalej.
Podziwiamy też piękne widoki:
Odpoczynek na poboczu © kosma100


Ach jak tu pięknie! © kosma100


Ach jak tu pięknie again © kosma100


Jedziemy dalej dołącza do nas kolarz z napisem 1008 km na spodenkach. Jedziemy z Nim dając sobie zmiany – przez Zawadę, Starą Łubiankę. Szybko (jak na nas). Po odłączeniu się na skrzyżowaniu (On jedzie na wschód, my na zachód) Darek stwierdza: „trzeba być nienormalnym żeby jechać z kolarzem, który ma 1008 km na plecach”. „Na/w dupie miał a nie na plecach” - odpowiadam. ;-)
Lekko zdyszani jedziemy dalej - przez Tarnowo do miejsca, w którym ma być PK nr 8- jar.
Wchodzę do jaru za jakimś bikerem, Darek jedzie dalej w poszukiwaniu innego jaru. Zostawiam rower i brnę w poszukiwaniu PK. Wydaje mi się, że przeszłam już odcinek zaznaczony na mapie, więc wracam z powrotem, by po chwili wrócić tu razem z Darkiem.
Idziemy… gdy ponownie mamy się zawrócić słyszymy okrzyk bikera: „Jest!”.
;-)
A miałam już zrezygnować...
Tu już da się przejść... © djk71

Ósemka odkrywa nam punkty 1 i 4. Zegarek wskazuje 17:22.
Wracamy przez Tarnowo do Starej Łubianki. Na stacji w Starej Łubiance jemy konkretny posiłek – ja –zapiekankę, Darek – hot-doga i barszczyk z krokietem. Bez pośpiechu (to piknik czy zawody? :D) i pedalimy na wschód by zdobyć czekająca na nas Jedynkę – skraj lasu.
Cieszymy się, że sporo bikerów było tu przed nami – wyjeżdżona trawa pomaga nam w nawigacji do punktu ;-)
Tutaj ponownie spotykamy „niebieskiego bikera”. Wymieniamy parę zdań i podbijamy kartę (19:14).
Z Jedynki drogą numer 11 pedalimy na północ by „łyknąć” Czwórkę - „wysadzony most kolejowy, zachodni przyczółek, na dole”.
Nawet nie przeszkadza nam zbytnio ruch samochodów.
Piękne widoki – niebo ciemne lecz oświetlone jaskrawym, ciepłym światłem zachodzącego słońca – lubię to!
Przed PK 4 spotykamy again „Niebieskiego Bikera”, który dokładnie mówi nam jak trafić na PK 4.
A my… mamy jakieś zaćmienie i nie mierzymy odległości… tracimy GODZINĘ szukając punktu. W końcu odnajdujemy punkt znajdujący się przy zburzonym moście kolejowym – fajny widok ;-)
Och... jak ja lubię mosty... nie, nie lubię... KOCHAM!!!
Wysadzony most © djk71

Ktoś się nie bał i zaj… pożyczył sobie perforator. Robimy zdjęcie, spisujemy kod i wracamy na drogę nr 11.

Jedenastką do Ptuszy gdzie podejmujemy próbę zaliczenia PK 3.
Zapada zmrok…
I tutaj zaczyna się MASAKRA (tak, wiem – masakra jest w zimie ;-)).
Błądzimy, chodzimy w kółko szukając punktu. Tracimy tutaj półtorej godziny marznąc niemiłosiernie :(
Suma summarum: punktu nie odnajdujemy. Zjeżdżamy do drogi numer 22 w celu „zorientowania się”. Najpierw chcemy wrócić w poszukiwaniu Trójki ale postanawiamy jechać do Zdbic by nabrać sił. Przez Szwecję do Zdbic, gdzie odpoczywamy do 4:00.
O 4:00 ruszamy na Dziesiątkę - pomnik.
Znajdujemy ją bez problemu. Jest 4:48.
O świcie przy pomniku © djk71

Kolejna ofiara czeka na rzeź – Trzynastka.
Piękne widoczki...
Czasami mam wrażenie, że nagle zaatakują mantikory, gryfy, bazyliszki, kuroliszki, gule, strzygi, bruxy, mule, alpy, wampiry lub inne potwory rodem z powieści Sapkowskiego...
Strzygi, mantikory... © kosma100


wampiry, mule, alpy © kosma100

Z racji tego, że przez cały czas Darek dziurkuje karty a ja robię zdjęcia lampionom i odrysowuję punkty na mapie tym razem chcę Go wyręczyć i mówię, że odbiję karty.
Punkt - Ruiny mostka, słup pod spodem – przecież będzie mi łatwiej bo jestem niższa i wejdę bez problemu pod mostek :)
Po chwili okazuje się, że nie był to dobry pomysł – by przedziurkować kartę muszę wejść do wody :( („O ja głupia c… co ja perforatora nie widziała???”) No cóż – zadeklarowałam się więc muszę ja dziurknąć.
Wchodzę do wody po kolana i dziurkuję (6:24).
O ja glupia c.... :-) © kosma100


Darek zaśmiewa się ze mnie z brzegu.
(nie ma to jak prezent pourodzinowy ;p)
Wycieram nogi i OMC nie dostaję zawału – 5 cm obok mojej GOŁEJ stopy idzie takie paskudztwo:
 
Pajączek © djk71

„Pajączek” ma rozpiętość nóżek jakieś 10 cm... masakra! No może 6 cm ;-)
No przecież jak by mi wszedł na GOŁĄ stopę to bym umarła w sekundzie.
Ale nie wchodzi ;-)
Jedziemy na 15-tkę - Skrtaj lasu, ok. 5m na N od drogi, w okolicy, której tracimy 1,5 GODZINY i nie odnajdujemy jej. Dodatkowo gubimy się permanentnie!
Darek manifestuje swoje wk....
Dalej nie jadę... © djk71

Gdy się już odnajdujemy postanawiamy jechać na 7-kę - bunkier do przechowywania głowic atomowych, na górze przy pł. wejściu
Przez Czochryń, Nadarzyce docieramy na 7-kę i odziwo! Ją odnajdujemy ;p
Nie ma już czasu by jechać na inne punkty – nie ryzykujemy spóźnienia.
Lądujemy na mecie z 10 punktami.
Obawiam się, że rowerzystki z trasy 150 mogą być przede mną w klasyfikacji OPEN do PPRMO – trudno :(
Okazuje się, że jednak nie są i jestem 4 (czyli ostatnia w TR 300). Wystarczyłoby odnaleźć te 2 punkty, na których straciliśmy w sumie 3 godziny albo darować sobie je po 15 minutach… wtedy byłby czas na pozostałe… no cóż… znowu popełniamy błędy – kolejne wnioski, które mam nadzieję, zastosujemy w przyszłości.
Pomimo wszystkiego podobało mi się… BARDZO.
Było super!  Świetnie się bawiłam pomimo niezadowalającego wyniku.
Zaliczyliśmy 10 PK z 20. Jesteśmy 23/28.
Darek wykręcił na Grassorze swoją życiówkę (to taki prezent urodzinowy ;-))
Chciałam  podziękować bikerowi ubranemu na niebiesko, z którym spotykaliśmy się na punktach i który z własnej, nieprzymuszonej woli informował nas gdzie możemy znaleźć punkt ;-) Chcieliśmy postawić Mu piwo ale nie poznaliśmy go na mecie… ach ta pamięć do twarzy ;-) Po analizie czasów zdobywania punktów doszłam (sic!), że to number 303 ;-) DZIĘKI! ;-)
No i… Darek – dzięki za Twoje towarzystwo na kolejnych zawodach. Mam nadzieję, że nie myślisz nad rozwiązaniem Bułgarskiego Centrum. Daj nam szansę :-) W przyszłym roku zastosujemy wszystkie wyciągnięte w tym roku wnioski i będziemy THE BEST ;p
Reasumując: Było pięknie!!!
Niemniej jednak zapraszam na bardziej realistyczny opis u Darka :) 

* Andrzej Rosiewicz - „Czterdzieści lat minęło”.
 

** Krzysztof Krawczyk i Bohdan Smoleń - „Po czterdziestce człowiek wie”.
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 265.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.38km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :)

Widzialam orła (albo jastrzębia) cień ;-)

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Słyszał ludzki szept
Krzyczał, że wolność domem jest
Nie ma końca drogi tej
I że nie wie co to gniew

Przemierzał życia sens
Skrzydłami witał każdy dzień
Zataczał lądy, morza łez
Bezpamiętnie gasił gniew

Choć pamięć krótka jest
Zostawiła słów tych treść
Nie umknie jej już żaden gest
Żadna myśl i żaden sens*


W czwartek przejechaliśmy z Wiktorem pół Polski by przespać się w namiocie w okolicach Szwecji ;-)
Rankiem śniadanie i jedziemy do Szwecji zostawić Cytrynkę. Przesiadamy się na rowery i pedalimy na Przesmyk Śmierci.
Szwecja © kosma100


Przesmyk Śmierci.
Przesmyk Śmierci © kosma100


Dalej niebieskim szlakiem.
Zaczyna padać. Czekamy aż przestanie...

Pada... czekamy pod drzewem aż przestanie © kosma100

Szlak czasami zanika i mamy problem...
Ale dajemy radę ;-)

Wkurzeni na szlak jedziemy z powrotem do Szwecji. Mijamy po drodze Wał Pomorski.
Wał Pomorski © kosma100


Wał Pomorski © kosma100


Jedziemy Cytrynką do Bornego Sulinowa.
Borne Sulinowo © kosma100


Borne Sulinowo © kosma100


I powrót do Szwecji.
Później już z całą Rodzinką Ka jedziemy na obiad i z powrotem.
Szwecja :) © djk71


Dzięki Wiku za prześwietne towarzystwo ;-)

* Warius Manx - "Orła cień".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 50.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl