Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Helenką :)

Dystans całkowity:4549.61 km (w terenie 421.71 km; 9.27%)
Czas w ruchu:266:48
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:54.84 km/h
Liczba aktywności:79
Średnio na aktywność:57.59 km i 3h 22m
Więcej statystyk
Niedziela, 13 marca 2011 Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Z Helenką :)

Bike, mud & sunny morning.

Are you the guys on the beach who hate everything? eww
Is this some sort of hip music that I don't understand?

I, hate the rain and sunny weather,
and I, I hate the beach and mountains too, boo-hoo,
And I don't like a thing about the city, no, no,
and I, I, I, hate the countryside too!

And I, hate everything about you!
everything about you!

And I, don't like a thing about your mother,
and I, I hate your daddy's guts too, boo-hoo,
And I don't like a thing about your sister, no, no
'cause I, I, I, think sex is overrated too.

And I, get sick when I'm around,
I, can't stand to be around,
I, hate everything about you!
Everything about you, everything about you, everything about you!

Some say I've got a bad attitude,
but that don't change the way I feel about you,
and if you think this might be bringing me down,
look again 'cause I ain't wearing no frown!
Get Down!

I don't really car about you're sister,
Fuck the little bitch 'cause I already kissed her,
One thing that I did to your old lady,
Was I put her on the bed and she didn't say maybe.
I know, you know, everybody knows,
the way it comes is the way its gonna go
Think its sad well thats too bad
cuz im having a ball hatin every little thing about you!



Niedzielny poranek.
W ten weekend goszczę na Helence.
Rano w niedzielę postanawiamy z Darkiem oderwać się od szału remontowego i korzystając z okazji, że nie wypada hałasować o tej porze wymykamy się na rower.
Super słoneczny poranek. Zaraz po wyjeździe zaczynam żałować, że nie wstaliśmy jednak o 4:00 tylko po 6:00.
Chwila asfaltem i Darek skręca w las. Dzisiaj będzie dużo terenu. Dużo terenu i błota.
Jeździmy po szlakach bytomskich. Widać, ze coś się dzieje, coraz więcej oznakowanych szlaków, coraz więcej miejsc z ławeczkami.
Chociaż tablice informacyjne pozostawiają wiele do życzenia. Nie ma na nich oznakowanego miejsca „tu jesteś” i pomimo tego, że mam jakieś pojęcie o orientacji w terenie mija dłuższa chwila nim dochodzę do tego gdzie jestem ;-)

W pewnym momencie zaczyna się błoto.
Dzisiaj poznaję chyba wszystkie odmiany błota: gliniaste błoto... maziste błoto... błotniste błoto...
W pewnym momencie rozumiem Iskierkę, na którego czekaliśmy na Mini Nocnej Masakrze bo „Mu błoto weszło pod błotnik ;)” Pierwszy raz w życiu mam tak oblepione koło błotem i igłami z drzew, że w pewnym momencie rower staje i nie da się ruszyć kołem... masakra...
Zaczynam wydłubywać błoto i orientuję się, że nie ma Darka. Pojechał... Hmm nieźle, nie mam komórki przy sobie więc będę musiała się zorientować i jakoś trafić z powrotem. Wydłubywanie błota zajmuje mi jakieś 10 minut. Na szczęście Darek wraca. Okazuje się, że siadł już na ławce i czekał na mnie... No to sobie poczekał ;-)
Rytuał wydłubywania błota powtarzam jeszcze parę razy.
Wniosek z dzisiejszej jazdy: „Błotnik pomimo tego, że ma błoto w nazwie nie nadaje się do jazdy po błocie ;-)”

Pomimo wszystkiego było fajnie ;-)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 20.46km
  • Czas 01:28
  • VAVG 13.95km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Wenn du, mit am ende bist und du
einfach nicht weiter willst, weil du
dich nurnoch fragst Warum und wozu, und was das Leben noch bringen soll?!
Halt durch,
auch wenn du allein bist.
halt durch,
schmeiß jetzt nicht alles hin
Halt durch,
und irgendwann wirst du verstehen,
dass es jedem einmal so geht!
und wenn ein Sturm dich in die Knie zwingt, halt dein Gesicht einfach gegen den Wind!
egal wie dunkel die Wolken über dir sind,
sie werden irgendwann vorüberziehen!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Es ist schwer, seinen Weg nicht zu verlieren
und bei den Regeln und Gesetzen hier,
ohne Verrat ein Leben zu führen,
das man selber noch respektiert!
auch wenn die Zeichen gerade alle gegen dich stehen
und jemand auf dich hetzen will,
du brauchst für keinen irgendeinen Beweis zu bringen,
es sei denn es ist für dich selbst!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Nur keine Panik so schlimm wird es nicht,
mehr als deinen Kopf reißt man dir nicht weg.
Komm und sieh nach vorn.

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf Es wird weitergehen
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!*


Wizytę na Helence trzeba było wykorzystać na rowerowanie w towarzystwie.
Wieczorem wczoraj nie wyszło... więc dzisiaj pobudka o 6:00 i około 7:00 wyruszamy z Darkiem pojeździć.
Zimno... temperatura -6.
Jedziemy do Rokitnicy, później do Mikulczyc.
Zimno, po zjeździe z Helenki Darkowi zmarzły palce u rąk, mnie szyja i palce u nóg.

Jedziemy podziwiając widoki ze wschodem słońca w tle.

Wschód słońca na tle koksowni Jadwiga © kosma100


Wschód nad torami © kosma100


djk71 na torach © kosma100


Focący biker © kosma100


Koksownia Jadwiga o wschodzie słońca © kosma100


Szyb dawnej kopalni KWK Pstrowski © kosma100


Zimno...
Zimno ale fajnie.
Wracamy. Zamarzły mi palce u nóg. Do tego stopnia, że ciężko mi się chodzi... bardzo ciężko...
Fajnie, fajnie zacząć w ten sposób dzień, teraz można popracować ;-)
Anetko – dzięki za weekend ;-) Darek, dzięki za towarzystwo.

* Die Toten Hosen - „Steh auf”

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 17.25km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.84km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Po ścieżkach rowerowych Zabrza.

Po ścieżkach rowerowych Zabrza.
Po błocie... wielkim błocie, z Rowerowym Partnerem.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 36.09km
  • Czas 02:28
  • VAVG 14.63km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Orientacyjnie :-), Kellysek :)

Jesienna Odyseja 2010 - dzień drugi

Odyseja Rożnowska 2010 – dzień drugi.

Zagubiłem się w mieście kawał drogi od domu
Chciałem przejść niezauważony, przemknąć po kryjomu
Że nie wiem gdzie jestem, gdy pojąłem wreszcie
Efekt jest taki, że zgubiłem się w mieście

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Polazłem w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach
Nie chodzi nocą, ani nawet za dnia
Nie ma co panikować, trzeba pomyśleć o tym,
By najprędzej jak się da znaleźć drogę z powrotem

Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny
Pomyliłem ulice, czy ja to ty...

Nie ma nic znajomego, co by wrócić po śladach
A boję się zapytać stojących na rogach
I tak budzę zdziwienie na twarzach zewsząd
Niemal wypisane mam na czole, że nie jestem stąd *


Po wczorajszym NKL postanowilismy z Darkiem pojeździć lajtowo po okolicy z mapą. Bez pośpiechu, bez zaliczania punktów - czysta rekreacja.
Pogoda piękna.
Jemy na spokojnie śniadanie, przygotowujemy się do pakowania i jedziemy.
Po zjechaniu z asfaltu w teren mylimy drogę (pięknie jesteśmy zorientowani :)).
Nawet krowa patrzy na nas z politowaniem


Po błądzeniu wyjeżdżamy w końcu na asfalt... zaniepokojeni jesteśmy tym, że do końca nie jesteśmy pewni którędy dokładnie jechaliśmy... ech...

Pogoda piękna, dookoła rozpościerają się cudowne widoki.


Co chwila stajemy, robimy zdjęcia i wydajemy achy i ochy z zachwytu.




Przejeżdżamy obok drzewa i kapliczki, przy której był rozłożony wczoraj jeden z punktów


Dalej droga prowadzi w dół


W pewnym momencie nachylenie drogi jest tak duże, że boję się zjeżdżać... masakra – pierwszy raz boję się zjeżdżać po asfalcie... żenujące.
Podczas zjazdu obserwuję drogę pod górę... jest taka sama jak ta, którą jadę... nie chce mi się tam wjeżdżać...
Namawiam więc Darka by odpuścić i zjechać nad jezioro Rożnowskie i jechać brzegiem jeziora.

Piękne widoki




Czasami brzeg jest strasznie zanieczyszczony, zastanawiamy się czy to efekt podtopień.


Kanapki spożywamy na murku przy moście, mając przed sobą taki widok:








Czas szybko mija, trzeba wracać. W tym ośrodku mieszkamy:


Mycie, pakowanie i oczekujemy na zakończenie Odysei, dekoracje zwycięzców, rozmawiając z mavikiem i Piotrem. Mavik – jak zwykle uśmiechnięty ;-)


Piękny widok ;-) Buty – jak na Odyseję, mało ubłocone :)


W takich domkach mieszkamy (komuno wróć!):


W oczekiwaniu na dekoracje:




Mavik z Piotrem zajmują III miejsce – gratulacje!


Po rozdaniu nagród w jesiennej Odysei organizator rozdaje nagrody w klasyfikacji wiosenno-jesiennej i tu SZOK! - otrzymujemy nagrodę... miny musimy mieć z Darkiem bezcenne :)
Nagrody możemy sobie wybrać – wybieram podkoszulkę termoaktywną z długim rękawem – przyda się, bo zima tuż, tuż. Darek wybiera kurtkę rowerową. Za chwile losowanie pozostałych nagród i tu... jesteśmy wylosowani. Wybieram koszulkę kolarską, Darek wybiera taką samą koszulkę dla Anetki.
Organizator nas zaskoczył... chwilę zastanawiamy się czy nie słyszał naszej krytycznej rozmowy z mavikiem i Piotrem (mówiliśmy o tym, że powinno być losowanie nagród, że zawsze jest mało nagród, nie tak jak na Bikeoriencie).


Pomimo NKL, pomimo małej ilości przepedalonych kilometrów było super. No i dzięki temu, że nocleg rezerwowałam samodzielnie, nie przez organizatora, za nocleg zapłaciłam 25 zł a nie 30 :-) (taki niesmaczek organizacyjny pozostał :-)).

Pamiątka po wczorajszej wywrotce:


Darek – dzięki za wspólne pedalenie.

*KULT - „Zagubiłem się w mieście”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 17.23km
  • Czas 01:18
  • VAVG 13.25km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 października 2010 Kategoria góry, Kellysek :), Orientacyjnie :-), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Odyseja Rożnowska - dzień 1

Odyseja Rożnowska 2010
Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...

Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.

Słońce przytuli nas
do swych rąk.
I spójrz: ziemia aż ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas
pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.

Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.

Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.*


Może już za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś...
będziemy sklasyfikowani...

Wiedzieliśmy, że mało jeździmy w tym roku, że kondycja pozostawia wiele do życzenia ale pojechaliśmy. W tym roku, z powodu innych obowiązków byłam tylko na Odysei Wiosennej i BikeOriencie, resztę rajdów na orientację odpuściłam – trzeba było ustawić priorytety. Przed Odyseją wspominamy, że kiedyś zajmowało się 31 miejsce na 85 startujących team'ów :),
5 miejsce w kategorii MIX

To nic, jedziemy. Jedziemy rekreacyjnie, chociaż na trasie orienteering maraton.

Na starcie


Po drodze podziwiamy widoki i przystajemy by zrobić zdjęcie :)




Darek z widoczkiem


Pierwszy punkt, który zamierzamy zaliczyć to 8. Jadąc na nią, nie kontrolujemy drogi i jak przystajemy, to okazuje się, że wjechaliśmy w złą ścieżkę.
To nic, zgodnie z naszym postawionym celem: „próbujemy na skróty a nie na łatwiznę” postanawiamy dotrzeć do tego punktu terenem.
Przedzieramy się leśnymi ścieżkami, po dość stromym zjeździe okazuje się, ze Darek zgubił mapę z mapnikiem... świetnie! Darek wraca na górę w poszukiwaniu mapnika a ja czekam na Niego.
Czas mija a Darka nie ma. W międzyczasie badam okolicę i szukam grzybów :-)



Okazuje się, że jakoś umknęły nam narysowane na mapie cienkie, niebieskie linie i zabrnęliśmy w miejsce otoczone z 3 stron strumykami... bosko! Zachowujemy się jak zupełni amatorzy, a przecież to nie jest nasz pierwszy rajd na orientację.
Zaczynam się obawiać, że zgubimy się z Darkiem – długo Go nie ma, a ja nie mam komórki przy sobie. Cóż nawet jak bym ją miała to by mi to nic nie dało – w tych okolicach nie było w ogóle zasięgu z Orange.
Wreszcie widzę Darka... uff to by był dopiero niewypał – zgubić się z partnerem z drużyny na rajdzie na orientację, hehehe.
Rowery czekające na Darka


No cóż decydujemy się na przeprawę przez strumyk. Na początku myślimy, że trzeba będzie ściągnąć buty ale jakoś udaje nam się przejść przez niego suchą nogą. Chociaż łatwo nie było :-)
Przeprawa przez strumyk
Przeprawa przez strumyk © kosma100




Zaliczamy 8 i jedziemy na 1.
Po drodze co chwilę staję by zrobić zdjęcie.


Czasami bywało pod górkę... :)


Darek foci górkę :)


Górka, która z dołu wyglądała na „nie do wjechania” zostaje przez nas pokonana – i mnie i Darkowi udaje się na nią wjechać – fajnie ;-)


Na 1 trafiamy bez problemu – o dziwo ;p
Zjeżdżając z 1 przejeżdżamy obok szpitala leśnego partyz. A.K.


Kierujemy się na 3. Przed samą trójką zaliczam glebę – zabłocone spd nie chce się wypiąć gdy zarzuca mnie na podmokłej trawie, przewracam się na bok, lądując na rurce i obijając kolano oraz rękę.

Po zaliczeniu 3 jedziemy w kierunku 4. Na skrzyżowaniu dróg, przy kapliczce robimy przerwę na popas.


Uświadamiamy sobie gdzie jesteśmy, ile przejechaliśmy, ile czasu minęło i... postanawiamy zmienić wcześniej zaplanowaną trasę – już wiemy, że naprawdę jedziemy już tylko rekreacyjnie – nie mamy szans na zdobycie ośmiu punktów :( no cóż i tak jest pięknie, pedalimy dalej podziwiając widoki, robiąc zdjęcia, śmiejąc się, odreagowujemy naszą ostatnio szarą i zagmatwaną rzeczywistość.





Widoczek :) © kosma100






Postanawiamy wracać, zaliczając po drodze 10 i 11.
Na 10:




Po zaliczeniu 10 plany znowu ulegają zmianie – patrząc na poziomice na mapie odpuszczamy 11 i kierujemy się do bazy rajdu.


Kąpiel i siedzimy nad jeziorem czekając na pozostałych uczestników. Jak tu jest pięknie!
Zachód słońca nad jeziorem Rożnowskim








Wieczorem ognisko z kiełbaskami i piwo. Pogaduchy ze znajomymi. Organizator tym razem zaskoczył pozytywnie. Ognisko i pieczenie kiełbasek jest nie tylko na stronie internetowej ale także w realu ;-) Idziemy spać wiedząc, że jutro będzie czysta rekreacja...

Relacja Darka.

* Strachy na Lachy - „Nim wstanie dzień”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 40.79km
  • Czas 03:32
  • VAVG 11.54km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 września 2010 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Z Helenką :)

X Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych

X Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych

Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Ciała nasze diabłom zaprzedane
Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Święty bałagan i błogosławiony zamęt
Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Czasami starczy tylko splunąć na szczęście
Spojrzymy sobie w oczy będziemy wiedzieć więcej

Ja to w sobie zapominam czasem
Czasem w sobie zapominam że
Ja to w sobie zapominam czasem
Czasem w sobie zapominam że
A wtedy
Przed tobą wtedy stanę sam na rekach
I jeden Bóg To Wie

Mamy tylko siebie wielką mamy moc
To jest nasz spisek i nasza sekretna zmowa
Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Dwa nie wysłane listy trzy nie napisane słowa
Mamy tylko siebie wielką mamy moc
Strachom i lachom i na przekór wrogom
Jesteśmy tu sufitem jesteśmy tu podłogą

Ja to w sobie zapominam czasem
Czasem w sobie zapominam że
Ja to w sobie zapominam czasem
Czasem w sobie zapominam że
A wtedy
Przed tobą wtedy stanę sam na rekach
I jeden Bóg To Wie

Bóg to jeden wie
Jeden Bóg to wie
Jeden Bóg to wie to nie jest wszystko jedno
Bóg to jeden wie mnie nie jest wszystko jedno*





Wczoraj wieczorem Darek zagadał, że Igorek startuje w Wyścigu. Pomyślałam, że może też wystartuje – będzie to jakaś mobilizacja do ruszenia tyłka, chociaż po wczorajszym karczowaniu siekierą drzew i żywopłotu, a następnie obcięciu żywopłotu przez całą noc ręce mi drętwiały i bardzo mnie bolą.
Wstałam, porozcierałam obolałe kończyny i ruszyłam do Zabrza na zawody.
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śląskie – Bytom – Zabrze.

W Bytomiu, na sygnalizacji świetlnej spotykam pijanego pieszego ;-)


Dojeżdżam dość wcześnie, czekam więc na Rodzinkę K.
Igorek na starcie dostaje ostatnie wskazówki Trenerów :-)


Igorek na starcie... hmm :-)


W każdej kategorii albo policja albo karetka jechała razem z uczestnikami wyścigu


Policja się lansuje ;-)


START!!! Igorek!!!


Sporo konkurencji ma Igorek :)


To nic. Igorek jedzie wspaniale i zdobywa brązowy medal :)


Igorek na podium


Igorek z medalem


Przyszła kolej i na mnie. Startuję razem z kobietami powyżej 30 lat oraz z mężczyznami (nie wiem z jakiej kategorii wiekowej).
Kibicuje mi spora grupa – rodzina Rodzinki K, więc nie mogę ich zawieść...
Kobiety mają do przejechania tylko jedno okrążenie więc wymyślam sobie taktykę „na maxa”. Startujemy, ruszam dość szybko, po pewnym czasie dochodzi mnie grupka na kolarkach... uff faceci :) pierwsza połowa trasy jest lekko pod górkę a ja jadę na przełożeniu 3-6 masakra :) Zaczynam się męczyć... jest ciężko... 2-3 i nie mam siły kręcić... ale na szczęście widzę nawrotkę, co oznacza, że teraz będzie tylko z górki.
Powoli chce mnie dojść grupka, nie widzę czy jest tam kobieta więc uciekam, okazuje się, że kobiety tam nie było. Takim oto sposobem zdobywam złoto w kategorii kobiet od 30 do 39 lat :)
Podobało mi się :) Na koronacji okazuje się, że nie mam pierwszego miejsca – organizator się pomylił... idę wyprostować tą pomyłkę i staję na pudle. Oprócz medalu, nagrody (kask) otrzymuję pamiątkową smycz (Dynio się ucieszy).


Następnie w deszczyku ruszam do domku.
Podobało mi się. Teraz bolą mnie nie tylko dłonie :)

* Strachy na Lachy - “BTW (mamy tylko siebie).

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 68.23km
  • Czas 03:21
  • VAVG 20.37km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Żonatymi to...

Z Żonatymi to nawet nie można porządnie pojeździć na rowerze :p

Weekend w doborowym towarzystwie dobiegł końca, tzn. trzeba było się ewakuować by dotrzeć do domku przed jutrzejszą pracą.
Trudno było wrócić do szarej rzeczywistości, tym bardziej, że przede mną prawie 7-mio godzinna podróż koleją :(

Postanowiłam jechać rowerem z Jasienia do Zielonej Góry. Rankiem, gdy wszyscy jeszcze spali, rentgeniłam googlowską mapę i postanowiłam jechać do Nowej Soli zamiast do Zielonej Góry. 58,7 km – tyle wskazywało google.

Postanowili mi potowarzyszyć Darek z Młynarzem (to bardzo milo z Ich strony). Popedaliliśmy więc w trójkę.

Darek założył nowe okulary rowerowe i w drogę!


Jasień – Nowogród Bobrzański – Niwiska – Kamienica – Radwanów.
Tutaj mężczyźni postanowili wrócić do swych tęskniących Żonek (no tak... z żonatymi tak jest ;p) i zawrócili a ja pojechałam dalej.
Jeszcze raz wielkie dzięki za odwiezienie :-)

Mirocin Dolny – Studzieniec – Lubieszów – Nowa Sól.
I w pociąg, który jest już 30 minut spóźniony... :(

To był bardzo udany weekend – odskocznia od całego tego... w którym ostatnio żyję bardzo intensywnie.

Dzięki wszystkim za taki piękny weekend!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 59.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.82km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 sierpnia 2010 Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

15 Południk w Jasieniu ;-)


Dla Ciebie warto,
O Tobie trzeba
Bo nawet wiersz
Nie chce krążyć
Nad inną głową
Od myśli czarno
W tej części nieba
W której od serc
Połatanych płacą aniołom

Ich zmęczonych rąk
uspokoić nie umie czas
Choć właśnie on
Od ich pracy pęka w szwach
Czasem zaplącze anielską nić
By zamiast łaty niepamięć wszyć
Albo któreś zmieni w kamień
I na chwilę łatwiej żyć

Dla Ciebie warto,
O Tobie trzeba
Bo nawet wiersz
Nie chce krążyć
Nad inną głową
Od myśli czarno
W tej części nieba
W której od serc
Połatanych płacą aniołom
Nie zrozumie nikt
Po co tu są, dlaczego w nas
Sklejają sny
Ślepą wiarą w lepszy czas
Czekam, bo może już dziś
Gdy nie zostanie mi nic
Przyjdzie błagać o ich kamień...
Lecz czy łatwiej będzie żyć*


Ten weekend był już zaplanowany dawno temu. Czekałam na niego z utęsknieniem. W ten weekend miałam odwiedzić moich ulubionych Wariatów czyli Asiczkę i Młynarza.
Pomimo natłoku obowiązków udało mi się wsiąść do pociągu do Zielonej Góry w piątek i tym oto sposobem wylądowałam późnym wieczorem w Jasieniu ;-)

W sobotę, mocna ekipa pod wezwaniem, w skład, której wchodzili: Asiczka, Młynarz, Anetka, Darek, Wiku i Igorek, postanowiła wyruszyć na małą przejazdżkę rowerową do Lubska w celu inspekcji w pewnym, pięknym domku ;-)

Ekipa zbiera się do wyjazdu.


Obok granicy Jasienia (pod wsią Budziechów) przebiega 15 południk szerokości geograficznej wschodniej, w oparciu o który mierzony jest czas środkowo-europejski. W miejscu tym usytuowany jest głaz, pojechaliśmy więc go obejrzeć i zrobić pamiątkową fotę.

15 południk




W Lubsku, na stacji podpompowaliśmy kółka w naszych rumakach i pojechaliśmy obejrzeć to i owo w Lubsku. Młynarz dyma kołka na stacji ;-)


Powrót po ciemku, przez las... ciekawie było :D :D :D

Dziękuję wszystkim wspólpedałom za świetne towarzystwo na przejażdżce, dziękuję Gospodarzom za mile spędzone chwile :)

Ewelina Marciniak - „Trzeba”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 15.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moherowy beret ;-)


Moherowy beret ;-)

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

 
Na ten dzień czekałam z niecierpliwością :-) swoją wizytę u mnie zapowiedział Benasek ze swoją Żabką. Oprócz duńskich gości, którzy w tamtym roku niezwykle serdecznie mnie przyjęli w swoich progach, odwiedzić mnie miała Rodzinka Ka, czyli Anetka, Darek, Wiku i Igorek. Kolejnym, spontanicznym gościem miał być Hose.
 
Taki malutki, nieformalny, urodzinowy zlot Bikestats.
 
W sobotnie popołudnie zjechali się goście. Zaczęło się od prezentów urodzinowych, za które jeszcze raz bardzo ale to bardzo dziękuję :-)
Na liście otrzymanych prezentów był:
1. moherowy beret, w sam raz na wycieczki rowerowe po wsi.
 

2. Magiczne lampki do roweru, które same świecą (nie potrzebują żadnych baterii, ponieważ świecą dzięki magnesowi)
 

3. gra „Wiochmen 2” :-)
 
 
Z racji tego, że pogoda się poprawiła (rano lało jak z cebra), a goście żądni byli wrażeń pojechaliśmy (rowerami oczywiście) na wycieczkę na Pustynię Błędowską.
 
Na moim rowerze jechał benasek, więc ja musiałam skombinować inny sprzęt.
Najpierw próbowałam tego:

 
:-)
 Ale jazda na nim była zbyt niebezpieczna.
Wybrałam więc inny sprzęt.
W trakcie jazdy musiałam podpompować tylne koło. 
 

W przesympatycznej atmosferze dojechaliśmy na Pustynię. Okazało się, że odbywa się tam impreza „Pustynne miraże”. Niektórzy z zaciekawieniem oglądali oferowane produkty, inni z radością huśtali się na oponie zawieszonej na drzewie, kolejni siedzieli i odpoczywali. W końcu trzeba było wracać.
Bez większych przygód dotarliśmy do domku, gdzie miło i wesoło spędziliśmy wieczór ;-) no i przyjechał Hose, który niestety nie zdążył na wycieczkę rowerową.
 
Podczas ścigania się z Darkiem, na prostej osiągnęłam V max 34,5 km/h :-)

 
Dziękuję wszystkim za prezenty i przesympatycznie spędzony czas. Naładowałam moje akumulatory i mogę dalej walczyć z remontem!
Jeszcze raz: WIELKIE DZIĘKI!!!
P.S. Nie wiem co się Benaskowi nie podobało, bo na następny dzień zakuł mnie w dyby...

 
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 32.40km
  • Czas 02:04
  • VAVG 15.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 lipca 2010 Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Wschód słońca na Żabich Dołach

Wschód słońca na Żabich Dołach



Wczoraj nie dałam rady wstać o 3:00… myślałam, że Darek też nie pojedzie. Pojechał jednak... tym oto sposobem mnie zmobilizował :-)
Wczoraj postanowiłam iść trochę wcześniej spać i wstać o 3:00 by pojechać na Żabie Doły na wschód słońca.
Wymyśliłam też, że tym razem ja będę osobą budzącą, bo chyba lepszą motywacje do wstania ma właśnie osoba budząca a nie budzona.
3:00 - pobudka, telefon do djk71, zebranie się i wyruszam w kierunku Bytomia. Mamy się spotkać gdzieś pośrodku między Helenką a Dąbrową.
Jedzie się super tylko ciemno...
Zamek w Będzinie


Spotykamy się i jedziemy na Żabie Doły. Darek pamięta gdzie jechać, to dobrze, bo ja nie mam zielonego pojęcia :)
Czekamy na wschód słońca… W pewnym momencie mam wątpliwośći, już widno a słońca nie ma…






Już wiem skąd ta nazwa… :-)


Zaczyna się…


Wschód słońca















Po sesji zdjęciowej ruszamy jeszcze na małą rundkę po okolicy, następnie drogą, którą jeszcze nie jechaliśmy i lądujemy… w miejscu, którego się nie spodziewaliśmy :-)

W Bytomiu rozstajemy się i każdy pedali w swoją stronę, bo praca czeka…
Z powrotem jedzie się już mało przyjemnie – ruch samochodów jest już spory.
Dojeżdżam do domku bez przygód, doprowadzam się do stanu używalności i jadę do pracy na 8:00.

Darek, dzięki za towarzystwo. Nie jest to normalne ale dzięki Twojej wczorajszej porannej wycieczce ruszyłam się w końcu i odkurzyłam Kellyska :)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 41.20km
  • Teren 41.20km
  • Czas 02:13
  • VAVG 18.59km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl