Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Kosmacz - Powsinoga :)

Dystans całkowity:9452.88 km (w terenie 399.00 km; 4.22%)
Czas w ruchu:555:48
Średnia prędkość:16.98 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Liczba aktywności:167
Średnio na aktywność:56.60 km i 3h 20m
Więcej statystyk

Operacja Bornholm - dzień 13

Operacja Bornholm - dzień 13 - Poczuć się na moment Wielką Osobistością :-)


Dzisiaj wyruszyliśmy z Benaskiem dopiero po 13:00.
Celem naszym było Daugbjerg, gdzie znajdują się miniaturki domów zrobione w 1791 roku.

Najpierw jednak pojechaliśmy w okolice lotniska wojskowo - cywilnego Karup, ponieważ w dniu dzisiejszym odbywały się ćwiczenia samolotu i chcieliśmy porobić fotki.

Fotka samolotu zrobiona z podwórka Benaska.
Samolot lecący nad domem Benaska © kosma100


Krzysiek oczekujący na samolot :-)
Benasek oczekuje na samolot... © kosma100


Niestety gdy obraliśmy świetną pozycję obserwacyjną samolot albo poleciał gdzieś dalej albo zakończył ćwiczenia i wylądował, więc nie było nam dane porobić fotek.
Pomknęliśmy więc w kierunku Daugbjerg.

Okoliczni mieszkańcy, z tajnych źródeł, dowiedzieli się, że do Karup przyjedzie czerwonouszna Szalona Kobieta na czarno - czerwonym rumaku. Przygotowali się na tę ewentualność budując stos, na którym owa czarownica powinna być spalona...
Stos do palenia czarownic © kosma100


Przejeżdżaliśmy przez`bezludne pustkowia...
Bezludzie © kosma100


Benasek w akcji © kosma100



W Daugbjerg obejrzeliśmy antyki... Ciekawe jakie rzeczy można kupić w Danii :D
Darz Bór - kufel w sklepie z antykami w Daugbjerg w Danii :) © kosma100


Znajoma Benaska kiedyś w takim sklepie z antykami w Danii kupiła piękną filiżankę - jako pamiątkę z Danii, po powrocie do Polski obróciła ją... a na spodzie napis: "MADE IN POLAND".

Miniatury w Daugbjerg.
Miniatury z 1791 roku © kosma100


Dzwon i benasek...
Miniatury w Daugbjerg © kosma100


Kościół - miniaturka i realny.
Kościół miniatury © kosma100


Miniaturki © kosma100


Guliwer padł :-)
Guliwer padł © kosma100


Guliwer padł © kosma100


Miniaturki z 1791 roku w Danii. © kosma100


Miniaturki © kosma100



Wypiliśmy pyszną kawę, zrobiliśmy małą sesję zdjęciową i z powodu deficytu czasowego pognaliśmy z powrotem do Karup.
W drodze powrotnej zaczęło padać i ostatnie 10 kilometrów przejechaliśmy w deszczu.

Fajny rower :-)
Rower w Danii :-) © kosma100


Niewyraźni, zmoknięci ale szczęśliwi :)))
Zmokni/eci, niewyraźni ale szczęśliwi :) © kosma100



Trasa: Karup - Fårbæk - Daugbjerg - Grønhøj - Karup.


A wieczorem... czytaliśmy książki :-)
Wieczorek z piwami © kosma100


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

<-- Dzień poprzedni

  • DST 44.33km
  • Czas 02:05
  • VAVG 21.28km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tylko piach, piach, piach!!!


Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas

La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la

Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy

Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas


Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy


Postanowiłam pokazać Jackowi że na Zagłębiu wcale nie jest płasko i nie można się nudzić ;-)
Mimo awersji Kellyskowej do terenu część trasy przebiegała w terenie... mocnym (jak na Zagłębie) terenie ;D

Z Mydlic ruszyliśmy najpierw do Mazdy po odbiór upominków (wysępiłam jeden dla Jacka ;))
Później do Strzemieszyc i do Sławkowa.
Jpbike w Sławkowie
JPbike w Sławkowie © kosma100


Ze Sławkowa czerwonym szlakiem rowerowym do Okradzionowa,
Terenowo ;-) © kosma100


z Okradzionowa przez Rudy, Łazy Błędowskie, Błędów, Chechło na Pustynie Błędowską.
Zdjęcie podobne do pewnego zdjęcia... kto zgadnie? Jacek wziął mnie z zaskoczenia ;-)
Śledzenie mapy na Pustyni Błędowskiej © kosma100


Następnie kawałek drogą Klucze – Ogrodzieniec i w teren – na szlak.

Było terenowo ;-)
Jacek - wersja terenowa ;) © kosma100


Oj było terenowo ;)
Terenowo - po Jurze na Kellysku albo raczej z Kellyskiem ;) © kosma100


W Ogrodzieńcu chwila relaksu.
W Ogrodzieńcu, a dokładniej na Podzamczu © kosma100



No i już drogą Ogrodzieniec – Skałki w Niegowonicach
Na skałkach w Niegowonicach ;)
Na Okraglicy 430 m.n.p.m. © kosma100


Jacek na Okrąglicy ;)
Jacek na Okrąglicy © kosma100


Niegowonice – Łosień (sklep i cmentarz) – Ząbkowice – Pogoria I – Pogoria III – Mydlice.

Szybki obiad i kierunek: Helenka ;-)
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śl. – Bytom – Zabrze – Helenka ;))))

A na Helence miałam zajęcie – motylki i kwiatuszki ;)
Upojny wieczór ;) © kosma100


Dziękuję za wspaniały dzień i równie wspaniały wieczór (wszystkim, którzy się do tego przyczynili) ;)))))

Wszystkie zdjęcia umieszczone w tej wycieczce pochodzą z aparatu Jacka ;-)
A tu profil trasy:


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
  • DST 129.93km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 19.25km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na górę Żar - bez żaru ale za to z przyczepką i w deszczu

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam

Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten

Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam

Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam


Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.

Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Piękny pies Gero © kosma100


Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar

Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Ruina w Kozubniku © kosma100


Ruiny w Kozubniku © kosma100


Kozubnik - ruina © kosma100


Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
Zapora w Porąbce © kosma100


A przyczepka moknie...
A przyczepka moknie... © kosma100


Porąbka © kosma100


Takie widoki czekają na mnie:
Parujące góry © kosma100


Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Góra Żar - mój dzisiejszy cel © kosma100


Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100


Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100



Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)

Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Na górze Żar © kosma100


Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Popas © kosma100


Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.

Zapora Tresna © kosma100


Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.

Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Fajny sprzęt :) © kosma100


Na peronie...
W oczekiwaniu na pociąg © kosma100


Profil trasy:


Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.

Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...

A w przesyłce:
Przesyłka © kosma100


Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?

Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 61.37km
  • Czas 04:04
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ride the lighting w Beskidach

Tam na dole zostało,
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...


Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)

Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.

W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Dworzec PKP w Żywcu © kosma100


Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.

Jezioro Żywieckie
Jezioro Żywieckie © kosma100


W drodze na przełęcz Kocierską
W drodze na przełęcz Kocierską © kosma100


Potok w Beskidach © kosma100


Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.

Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Podjazd na Przełęcz Kocierską © kosma100


Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.

Kocierz
Kocierz © kosma100


Kellysek z przyczepką w Beskidach
Kellysek z przyczepką na Kocierskiej © kosma100


Kocierz © kosma100


Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.

Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Województwo Małopolskie ;-) © kosma100


Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.

Zapora Czaniec
Zapora Czaniec © kosma100


Na Zaporze Czaniec © kosma100


Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)

Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.

Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)

Deszczowe zdjęcia na deszczowej przejażdżce © kosma100


Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.

Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.

Święty © kosma100


Kościół © kosma100


W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Pamiątkowa fotka © Kajman


Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)

A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice


Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 96.55km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 17.66km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót do szarej rzeczywistości z krótkiej acz treściwej powsinogowej wycieczki ;-)

Czasem czuję się jak wypuszczony z lasu
Maniakalny zabójca straconego czasu
Ktoś dookoła wyglądał kiedyś groźnie
Dziś ostatnie drzewa szumią żałośnie
Na wielkich parkingach wypalonych słońcem
Metalowe robaki zaprzątnięte tańcem
Ale też żelazny gąszcz wygląda inaczej
Niczym pożałowania godny rozpaczy

Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!

Miasto cierpi przy każdym oddechu
Czeka na wieczór wśród zgiełku i pośpiechu
Ja niczym przywódca tajemnej frakcji
Jestem gotowy do rozpaczliwych akcji
Tyle jest miejsc od których uciekam
Tam oczy wolą patrzeć na drugiego człowieka
Zraniona dusza podąża moim śladem
chroniąc rozum przed zupełnym rozpadem.

Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!

Zegary odmierzają chwile już zużyte
Od razu stare, choć dopiero przeżyte
Teraz niepotrzebne, właśnie przetrawione
Na śmietnik historii zostają wywalone
Nie mogę na to patrzeć zupełnie bez żalu,
Wiele rzeczy dzieje się bez mojego udziału
Wtedy czuję się jak wypuszczony z lasu
Manakalny zabójca straconego czasu

Rankiem (wczesnym) obudził mnie budzik, później drugi, no to trzeba było się zwlec z ciepłego łóżeczka i udać się z kosmicznej, powsinogowej tułaczki do domku.
Zatem: Helenka – Bytom – Siemianowice Śl. – Czeladź – Będzin – D.G.
Miałam już dość wszystkiego w Rokitnicy (jakieś 2 km od ruszenia) z powodu zamarznięcia całkowitego na zjeździe Helenka – Rokitnica.
Nie pamiętam kiedy tak zamarzłam…
No ale cóż – życie to nie rurka z kremem – trzeba było popedalić z przyczepką do domku.
Po gorącej kąpieli, chwili na BS trzeba było ruszyć do pracy.
Do pracy – standardowo, w końcu bez przyczepki.
Wyjechałam o wiele za późno (o 11:18), ponieważ ważniejsze było zrobienie wpisu I, wpisu II na BS niż udanie się do pracy :) - w pracy byłam o 12:02 – nowy rekord podróży do pracy.
Bez przyczepki jechało się jak na skrzydłach.
Muszę trochę pojeździć tu i ówdzie z przyczepką, bo po wczorajszym mam małe zakwasy.
Wieczorem - powrót do domku - standardowo ale powoli, bo 5 minut przed wyjściem zjadłam pizzę z sosem czosnkowym i nie miałam siły szybciej kręcić ;)

Po drodze zajrzałam do skrzynki pocztowej - HURRRAAAA!!!!! - takie cóś tam znalazłam ;) (Benasek - dzięki :))
karta telefoniczna © kosma100



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 64.50km
  • Czas 03:10
  • VAVG 20.37km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test przyczepki...

Test przyczepki...

Rankiem (troszkę później niż planowałam) wyjechałam z Wrocławia do domku.
Młynarz był taki miły, że wstał rano i „odprowadził mnie” za Lasek Rakowiecki bym nie musiała gubić się w wielkim mieście – dzięki :)

Mała sesja zdjęciowa z przyczepką:
Kosmacz z przyczepką © kosma100


Kosmacz z przyczepką © kosma100


Kosmacz z przyczepka © kosma100


Kosmacz z przyczepką © kosma100


Rowerek na śluzie.
Rower z przyczepką na sluzie © kosma100


A łabądków Cześka nie ma :(
Nie ma łabędzi Cześka © kosma100


Jest różnica jak jedzie się z taką przyczepką – kierowcy (chyba będąc w szoku) wyprzedzają z większym odstępem.
Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Przed Opolem autobus wyprzedził mnie na trzeciego, z naprzeciwka jechał TIR!!! TIR + AUTOBUS = bardzo mało miejsca na drodze dla Kosmacza na rowerze z przyczepką!!!
Za parę minut jadę, patrzę, a autobus stoi na poboczu.
Podjeżdżam i mówię:
- Pan jest kierowcą tego autobusu?
- Tak.
- Proszę się nauczyć wyprzedzać.
- Umiem.
- Hahahaha. Żenujące – wyprzedził mnie Pan na centymetry.
- Bez przesady – nie na centymetry. A z resztą tak równo Pani jechała, że nie było obawy.
- Równo? To za to, że równo jeżdżę mam stracić życie pod kołami autobusu??? Przy takiej prędkości i odległości wystarczyłby delikatny podmuch wiatru i śmierć murowana.

Zrobiłam jeszcze fotkę autobusu – Pan nawet mi pomachał, więc wyraża zgodę na publikację zdjęcia :-)
Autobus z kierowcą, który nie umie wyprzedzać! © kosma100


Miałam jechać cały czas 94-ką ale trochę mnie zmęczył ruch na niej.
Postanowiłam, że pojadę tak jak ostatnio, obok jeziora Turawskiego i przez Ozimek oraz Pyskowice.

10 km przed Opolem zatrzymałam się w przydrożnym barze na obiad.
Rozmawiałam z kierowcą i ten polecił mi bym zamiast w Opolu odbijała najpierw na Kluczbork, później na Turawę, pojechała na Częstochowę i tam dojadę od razu do Ozimka. Powiedział, że droga jest fajna, szerokie pobocze i około 10 km od Opola. Nie mam mojej mapy Polski więc łamię moją zasadę „Nie UFOj nikomu” i jadę tak jak mi radzi.
Rzeczywistość była inna...

Faktycznie przy Opolu droga na Częstochowę to marzenie bikerów – piękna droga rowerowa obok:
droga rowerowa obok Opola © kosma100


Kamień pamięci - rowerowy akcent.
"W tym miejscu, w dniu 28.04.1928 roku poległ z ręki mordercy mieszkaniec Lędzin, 19-letni ROCH NOWAK – członek Górnośląskiego Związku Łowieckiego.
Jadących tą drogą, na rowerach, czterech młodzieńców natknęło się na jadącego z przeciwka mężczyznę (okolicznego bandziora), który bez uprzedzenia oddał w ich stronę strzał z pistoletu. Roch trafiony kulą zginął na miejscu.
Morderca zbiegł i nie został ujęty, mimo iż został rozpoznany.
Na cześć zmarłego członkowie miejscowego Koła Łowieckiego ufundowali ten kamień – głaz, który upamiętnia nagłą i niewinną śmierć kolegi.
Tablicę opisową dołączono w 80 rocznicę śmierci – po przebudowie drogi nr 46 i renowacji postumentu – maj 2008."
kamień pamięci © kosma100


Przy drodze miejscowości w dwóch językach...
Nazwy miejscowości w dwóch językach... © kosma100


W okolicy Lędzin jadący z naprzeciwka biały samochód zatrąbił, zbliżając się zatrąbił jeszcze raz – Kierowca pozdrowił mnie... ciekawe kto to?

Sesja zdjęciowa chmur:
Chmury © kosma100


chmury © kosma100

chmury © kosma100


kościół © kosma100


Stan dobrej drogi trwa jakieś 5 km, później (przez około 15 – 20 km) droga jest STRASZNA!!!!!!!! – wąska i straszny ruch!!!
Przez tą godzinę jazdy do Ozimka strasznie się stresowałam – non stop adrenalina na wysokich obrotach, bo blachosmrody pędziły obok mnie o centymetry!!!

Jak już zjechałam z tej drogi śmierci to nawet mnie to nie cieszyło – byłam padnięta. Mój organizm reaguje na stres tak, że gdy stres odpuści jestem jak dętka w której nie ma powietrza – tak też było i tym razem, no ale nic – trzeba jechać dalej...

W miejscowości Zawadzkie mam przyjemność oglądania jak kierowca TIRa z Ukrainy wjeżdża na zakaz ruchu na rozkopaną całkowicie drogę i tam już chyba pozostanie...

Robię odpoczynek na stacji EJK... kupuję litrową colę, dzwonię do Darka by powiedział ile kilometrów mi pozostało... nie mam siły, trochę biadolę przez telefon.
Okazuję się, że zostało mi jakieś 40 km.
rower © kosma100


Darek pyta się czy ma po mnie przyjechać. „Rowerem?” – pytam. „Chyba żartujesz” – słyszę odpowiedź. „Nie, nie przyjeżdżaj, sama dojadę”.
Musiałam mieć chyba bardzo wykończony głos, bo gdy jechałam do Pyskowic, po litrowej coli dostałam kopa i nawet fajnie mi się jechało, spotkałam „wóz techniczny”, który zabrał mnie na Helenkę.
Już dawno się tak nie zmasakrowałam, a to przede wszystkim przez ten wysoki stres, który trwał przez godzinę...

Opatowice - Trestno - Blizanowice - Siechnice (tam wyjazd na drogę numer 94) – Oława – Brzeg – Opole – Ozimek – Zawadzkie Wielowieś.

Potem już tylko gorączka ze zmęczenia i przemiły (jak zwykle) wieczór na Helence – dziękuję za gościnę :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 171.87km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:08
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po przyczepkę do Wrocka...

Po przyczepkę do Wrocka...

Dzisiaj umówiłam się z Blase’m, że odbiorę od Niego przyczepkę, którą to pożyczam na moją wyprawę do Danii.
Miałam jechać rowerem, ale musiałam się wyspać oraz pogoda rano nie nastrajała do jazdy. Pojechałam więc pociągiem osobowym z dwoma przesiadkami.
Pogoda jednak się poprawiła i postanowiłam wysiąść w Oławie zamiast we Wrocławiu i dalej pojechać rowerem ;)
Do Oławy przyjechał po mnie Młynarz.
Z Oławy pojechaliśmy jakimiś wioseczkami.

Naklejka na jednym ze sklepów na wsi.
Krasnale © kosma100


Krzyż pokutny.
Krzyż pokutny © kosma100


Moi Znajomi, z uporem maniaka, ciągają mnie po terenie, gdy tymczasem Kellysek nie przepada za terenem...
Oto skutek „pojechania tam” według Młynarza :)
Czysta opona © kosma100


Oblepiliśmy się prawie cali tą błotnisto – gliniastą papką.

Młynarz :-)
Młynarz © kosma100


Pojechaliśmy na Gaj, gdzie spotkaliśmy się z Asiczką i chwilę potem z Blase’m.
Błażej pojechał do domu po przyczepkę, by wrócić z nią.
To była miłość od pierwszego wejrzenia (do przyczepki a nie do Błażeja :D).
Jej „radosne” ruchy, skoczność, zwrotność, jaskrawość... jest piękna :)

Następnie przyczepka zmieniła ciągnącego (od tej pory byłam nim ja) i pojechaliśmy na pizzę.
Udało mi się nawet wejść do pomieszczenia, w którym jest bankomat z rowerem i przyczepką :D

Wieczorem (po 21:00) pożegnaliśmy się z Blase’m i popedaliliśmy na Kozanów, gdzie spędziliśmy miły wieczór.
Blase – wielkie dzięki za pożyczenie przyczepki :)
Asiczka - wielkie dzięki za gościnę :)
Asiczka, Blase, Młynarz - wielkie dzięki za miłe towarzystwo :)

Dokładna trasa: Oława - Gaj Oławski - Marszowice - Miłonów - Sobocisko - Jarosławice - Okrzeszyce - Sulimów - Święta Katarzyna - Zacharzyce - Iwiny - WRO/Brochów/Gaj/Grabiszynek/Gądów/Kozanów



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 53.94km
  • Czas 02:54
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 maja 2009 Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Maximum 50 % terenu w terenie.

Jezu jak się cieszę
Z tych króciutkich wskrzeszeń
Kiedy pełną kieszeń znowu mam
Znowu mogę myśleć
Trochę jakby ściślej
I wymyślać śmiało nowy plan

I pięknie jest
Nieskromnie bardzo jest

Kiedy mija, tak jak wszystko
Ta euforia kilku dniowa
Wstawać i pracować i mieć
Nie bardzo mogę
Nie bardzo mogę nie
Nie bardzo chcę

Jezu jak ja lubię
Jak ja bardzo lubię
Chyba tak nie umie lubić nikt
Lubię się zaszywać
Lubię nadużywać
Szukam wciąż okazji
I je mam

I pięknie jest
Nieskromnie bardzo jest

Mieliśmy wstać o 6:00 by pojechać gdzieś dalej.
Wstaliśmy... trochę później – na rower wyjechaliśmy około 14:00. Anetka z Chłopakami poszli na mecz piłki ręcznej, a ja z Darkiem – na rower.

Maximum 50 % terenu w terenie - to było moje życzenie, prośba, rozkaz.
O dziwo! Darek posłuchał ;-)

Po ch.... mi te piórka????
puchate ptoszki ;) © kosma100



Darek ciśnie na Kubalonkę – było ciężko ;)
Zdjęcie z wycieczki rowerowej © kosma100


Po zjechaniu z Kubalonki popedaliliśmy do Pałacu Warkoczów w Rybnej – w końcu moje warkocze odejdą w siną dal... za 3 tygodnie ;)
Pałac Warkoczów © kosma100


Tam sobie pofociliśmy...
„Uśmiech numer 5 ;p”
Uśmiech nuemr 5 - jakie głupie zdjęcie tym razem zrobimy Kosmie? :D © kosma100


Kolejny cel - Pałac barona Fryderyka von Fürstenberga (1894r) w Kopaninie.
Palacyk © kosma100


Potem był tylko las, las, las, spokojna droga... i... Darek chciał zatrzymać się na parkingu leśnym. Powodem była guma...
Łatamy gumę...... ;) © kosma100


No i co ja teraz zrobię???
Co ja teraz zrobię???? © kosma100

“Kosma tam jest bardzo fajny teren i zaraz tam pojedziemy”
Tam jest fajny teren ;) © kosma100


Dziura zaklejona, dziwne ale w oponie nic nie znaleźliśmy w miejscu dziury. Darek pompuje koło, pssss uchodzi powietrze. Dziura, którą Darek załatał najprowdopodobniej zrobiła się podczas wyjmowania dętki... a ta faktyczna dziura pozostała i kolec w oponie :D a więc łatanie dziury po raz drugi :-)
Po zrobieniu kapcia widzimy grupę rowerzystów, dużą grupę, bardzo dużą.
Doganiamy ich po kolei i wyprzedzamy.
Następnie optymistyczny akcent – spotykamy pędzący Huragan ;-) chwila pogawędki z Chłopakami, którzy wracają z Częstochowy (twardziele) i ruszamy dalej – do miejscowości Brynek.

Pałac Henckela von Donneresmarcka - Brynek
Pałac Henckela von Donneresmarcka - Brynek © kosma100



Brynek © kosma100


Dalej – dosyć ruchliwym asfaltem do Boruszowic. Tam looknięcie na fabrykę papieru z 1894 roku.
Fabryka papieru © kosma100


I przerwa w „Biec Garten” (wyraźnie tam jest Biec a nie Bier).
BieC Garten © kosma100


Po popasie i popiciu ruszamy dalej. Przez Opatowice (fota specjalnie dla Cześka :D)
Opatowice ;) © kosma100


Stare Tarnowice – tutaj urodził się pewnien Biker (zalogowany na BS :))
Zamek w Starych Tarnowicach.
Stare Tarnowice © kosma100


Brama :-)
Brama © kosma100


Następnie przez park w Reptach do domku (II).
Szyb Sylwester
Szyb Sylwester © kosma100


To był naprawdę fajny dzień (dwa dni).
Dzięki za wszystko moja Helenko :-)

Relacja Darka - zapraszam do poczytania.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 57.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 37.90km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majowo...

Gdy ujrzała go był maj, pachniały bzy
w twarz uderzył wiatr
stanęły w oczach łzy
on uśmiechnął się i podniósł dłoń
spojrzeniem przywołał ją
do siebie ujęła jego dłoń,
ścisnęła mocno gdzieś
w oddali ptak wzniósł pieśń radosną
czy to wiosny czar
czy miłosny żar sprawiły to.....

że ona robi loda mu, bo umi
robi loda mu bo lubi to
robi loda mu jakie to piękne jest
że ona robi loda mu bo umi
robi loda mu bo lubi to
robi loda mu, a w okół kwitną bzy

Ciepłem swoich warg,
ogrzała go całego
on palce w jej włosy wplótł
i spojrzał w niebo
w welurze jego ud znalazła
schronienie swe
i radośc przed końcem drogi tej,
nie czuł już lęku wcale
cytować zaczął więc
Goethe'ego w orginale
po chwili białym bzem
udekorował włosy jej

bo ona robi loda mu bo umi..


Taki majowy kawałek :)


Rankiem (bardzo wczesnym) – do pracy.
Po pracy pognałam standardem numer II czyli na Helenkę ;-)
Po pysznym obiadku wyruszyliśmy na wycieczkę rowerową.
Uczestnicy wycieczki to: Igorek, WRK97, Djk71, no i ja.
Anetka niestety nie pojechała (a szkoda).
P.S. Gdzie ten Darek tak spogląda????
Ekipa Rodzinki "Ka" :) © kosma100


Chłopaków „odstawiliśmy” na mecz piłki ręcznej, a my pognaliśmy w sina dal...
Tam gdzie rzepak...
Pole rzepaku © kosma100


tam gdzie gruz i kamienie...
Teren... © kosma100


tam gdzie piach i te inne „przeszkadzacze” w jeździe NIE NA GÓRSKIM ROWERZE!!!!!!!
Mój Kellysek był ZBULWERSOWANY!!!

Poszlajaliśmy się po każdym, najgorszym, najbliższym terenie i wróciliśmy po Wika i Igorka ;-)
Z Nimi z Rokitnicy na Helenkę chodnikiem.

Chłopaki nie płaczą ;-)
Szczęśliwi bikerzy © kosma100


Potem już do „domku numer II” - na Helence ;)
To był bardzo fajny dzień ;-) (i wieczór też).

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
  • DST 65.84km
  • Czas 04:07
  • VAVG 15.99km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy... standardowo Helenkowo :-)

Nie jestem nikim ...
Playboyem, półbogiem i królem w koronie
Nie jestem żadnym szulerem
Ani innym wyrafinowanym gnojem ...

Nie jestem nowym Fuhrerem
Ostrzem propagandowej bzdury
Nie jestem marzeniem spełnieniem
Żądnym kariery Mega-Gburem ...

NIEPOKORNY I ZŁY
BRAM NIEBA NIE SIĘGNĘ
TAKIM JAK CHCESZ
NIGDY NIE BĘDĘ ...

Nie jestem synem wazeliny
Areną sterowanego buntu
Nie jestem rozkapryszoną
Super-Gnidą bez uczuć ...

Do pracy... standard numer II - Zabrze Helenka - Katowice.
Z pracy - standard numer I.


Sto lat! Sto lat! Kellyskowi wybiło dzisiaj 1500,9 km ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 43.65km
  • Czas 02:17
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl