Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

góry

Dystans całkowity:1357.45 km (w terenie 259.00 km; 19.08%)
Czas w ruchu:91:34
Średnia prędkość:14.82 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:61.70 km i 4h 09m
Więcej statystyk

Dookoła Polski - dzień 3 (3) - niestety na razie ostatni :(



Dookoła Polski - dzień 3 - niestety na razie ostatni :(Po wczorajszych wieczornych ustaleniach pobudka o 6;00. Wstajemy, pakujemy namioty, jemy śniadanie, pijemy przepyszną kawę i o 8:00 opuszczamy naszą wspaniałą miejscówkę.
Dzisiaj niestety muszę rozstać się z Twardzielami, którzy w 30 dni objadą Polskę dookoła.
Przez Ogorzelec, Szarocin dojeżdżamy do Kamiennej Góry – to był nasz wczorajszy, nieosiągnięty cel.
W Kamiennej Górze pora na przepięcie sakw (pożyczam moją sakwę na kierownicę Młynarczykowi).
Czułe pożegnanie i ekipa pedali dalej – na Krzeszów. Ja obieram kierunek na Wałbrzych.
Niestety jutro muszę iść do pracy więc w planach mam zwiedzić zamek Książ i pociągiem wrócić do domku.
Oj! Ale mam ochotę jechać z Nimi dalej... wielką, nieposkromioną... ale cóż – życie to nie rurka z kremem, oprócz przyjemności są niestety obowiązki i oto one mnie wzywają...

Po odłączeniu pedalę drogą 367 na Wałbrzych. Chcę zjechać z niej za Czarnym Borem ale na tym skrzyżowaniu widzę planszę: „Zamek Książ prosto 13km”, więc pedalę dalej prosto.
W miejscowości Boguszów Gorce, przy zjeździe widzę, że mam „małą” awarię – znowu zgubiłam nakrętkę na śrubę przytrzymującą bagażnik... nie jest dobrze ale postanawiam jechać bez nakrętki ewentualnie poprawiać śrubę.
Niestety droga przypomina ser szwajcarski i śruba wysuwa się co trochę. W Wałbrzychu odkręcam nakrętkę przytrzymującą błotnik i nakręcam ją na tą niegrzeczną śrubę.
Wyjeżdżam z Wałbrzycha i nie mam już śruby i nakrętki...
Wałbrzych będzie mi się kojarzył tylko ze strasznymi dziurami na drodze...

Podjeżdżam do zamku Książ no i... piękny, tylko, że... zaczyna lać... :(
Oczywiście, żeby nie było za lekko, za łatwo i za przyjemnie...
No i nie mam z kim zostawić rowerka... muszę następnym razem przyjechać tam w towarzystwie :)

Z zamku pedalę do Świebodzic, gdzie wsiadam w pociąg do Katowic z przesiadką we Wrocku i z Katowic pedalę do domku.
Fajnie było się w końcu porządnie wykąpać chociaż wolałabym śmierdzieć ale być teraz razem z Nimi...

Obozowisko
obozowisko © kosma100


obozowisko © kosma100


Nasze rowery tak sobie noc przeczekały ;-)
Nocleg rowerów © kosma100


A to nasz prysznic na miejscówce ;-)
prysznic ;) © kosma100


Asiczka i Młynarczyk ;-)
Asiczka i Młynarz © kosma100


Asiczka na podjeździe ;-)
Asiczka na podjeździe © kosma100



No i Nuka została chyba przysłana na przeszpiegi ;-)
Nuka © kosma100


Dla takich widoków wart żyć... gdzieś w drodze na Kamienną Górę.
Widoczek w drodze Dookoła Polski © kosma100


Jak miło ;-)
Jak miło... :) © kosma100


Te miasta partnerskie (a w szczególności jedno) bardzo mi się podoba ;-)
Podoba mi się to miasto partnerskie ;) © kosma100


Pożegnanie Kosmy – najwyraźniej się cieszą :D
Pożegnanie Kosmy © kosma100


Awaria...
Awaria... © kosma100


Oj będzie chyba padać...
Hmmm chyba popada ;p © kosma100


Następna filia KL Gross Rosen.
Filia Gross Rosen © kosma100


Zamek Książ.
Zamek Książ © kosma100


Zamek Książ © kosma100


Herb na zamku Książ.
Herb na Zamku Książ. © kosma100


Ogród na Zamku Książ © kosma100


PKP Świebodzice
Świebodzice PKP © kosma100


Koczownik
Koczownik z BS na dworcu pkp w Świebodzicach ;-) © kosma100


Luftschutz!!! – na dworcu PKP w Świebodzicach.
luftschutz © kosma100


W pociągu – fajny aromat się koło mnie roznosił ;-)
W pociągu... © kosma100


Było pięknie, szkoda, że tak krótko, chociaż cieszę się, że w ogóle mi się udało :D
Trzymam kciuki za Twardzieli i trzymajcie i Wy ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 79.13km
  • Czas 04:29
  • VAVG 17.65km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Polski - dzień 2 (2)

Dookoła Polski - dzień 2 (2)

Platerówka - Kamienna Góra

Szczegóły później ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 102.65km
  • Czas 06:20
  • VAVG 16.21km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na górę Żar - bez żaru ale za to z przyczepką i w deszczu

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam

Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten

Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam

Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam


Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.

Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Piękny pies Gero © kosma100


Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar

Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Ruina w Kozubniku © kosma100


Ruiny w Kozubniku © kosma100


Kozubnik - ruina © kosma100


Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
Zapora w Porąbce © kosma100


A przyczepka moknie...
A przyczepka moknie... © kosma100


Porąbka © kosma100


Takie widoki czekają na mnie:
Parujące góry © kosma100


Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Góra Żar - mój dzisiejszy cel © kosma100


Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100


Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim © kosma100



Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)

Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Na górze Żar © kosma100


Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Popas © kosma100


Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.

Zapora Tresna © kosma100


Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.

Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Fajny sprzęt :) © kosma100


Na peronie...
W oczekiwaniu na pociąg © kosma100


Profil trasy:


Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.

Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...

A w przesyłce:
Przesyłka © kosma100


Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?

Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 61.37km
  • Czas 04:04
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ride the lighting w Beskidach

Tam na dole zostało,
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...


Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)

Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.

W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Dworzec PKP w Żywcu © kosma100


Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.

Jezioro Żywieckie
Jezioro Żywieckie © kosma100


W drodze na przełęcz Kocierską
W drodze na przełęcz Kocierską © kosma100


Potok w Beskidach © kosma100


Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.

Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Podjazd na Przełęcz Kocierską © kosma100


Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.

Kocierz
Kocierz © kosma100


Kellysek z przyczepką w Beskidach
Kellysek z przyczepką na Kocierskiej © kosma100


Kocierz © kosma100


Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.

Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Województwo Małopolskie ;-) © kosma100


Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.

Zapora Czaniec
Zapora Czaniec © kosma100


Na Zaporze Czaniec © kosma100


Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)

Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.

Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)

Deszczowe zdjęcia na deszczowej przejażdżce © kosma100


Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.

Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.

Święty © kosma100


Kościół © kosma100


W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Pamiątkowa fotka © Kajman


Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)

A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice


Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 96.55km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 17.66km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 sierpnia 2008 Kategoria W towarzystwie ;), góry

Tam na dole zostało
Wszystko to co mnie męczy.
Patrząc z góry wokoło
Świat wydaje się lepszy...

Tam na dole zostało
Wszystko to co mnie męczy.
Patrząc z góry wokoło
Świat wydaje się lepszy...



W TATRACH...

Z D.G. do Katowic na dworzec PKP.
Po Krakowie, oraz z dworca PKP do miejsca zakwaterowania.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.85km
  • Czas 02:15
  • VAVG 13.71km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pobudka o 6:00 z małym poślizgiem

Pobudka o 6:00 z małym poślizgiem ;)
A oto nogi Pewnej Bikerki, która w pocie czoła pedaliła po terenach, po niektórych pierwszy raz w życiu ;D Chciało by się powiedzieć: "Bo zupa była za słona" albo ktoś kopał w nocy ;))) Lista podejrzanych: Tomalos, Młynarz, Zielak i ja... tylko Czesiek i Wiola są czyści ;)))



Następnie pakowanko i wyjazd na Równicę.
Ustroń Zdrój - Ustroń Polana - Równica - Ustroń Zdrój.
Przeprawa przez Most ;)))) Mosty - to to co lubię najbardziej zaraz po górach, rowerze i.....
;P



Aga wjechała na Równicę jak mały energizer ;))))
Musiałam później wkręcać tabun ludzi by ją ściągnąć pod schronisko ;)

Bikestats na Równicy ;)


"Piwo z miętą" czyli lany Heniek z sokiem miętowym...


Agenciara na Równicy ;)


Bikestats z widokiem na Czantorię ;)))



Aga z widokiem na Czantorię ;)


Aga molestująca saneczki ;)



Pizza "owoce morza".. maluteńka ośmiorniczka, na którą Agnieszka miała ochot ę ;)


No i zap....... mi ośmiorniczkę - to lepsze niż kotlety sojowe z kością ;)



No i pożegnania nadszedł czas... :(((



Katowice - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza (Mydlice).
Dąbrowa Górnicza (Mydlice) - Katowic - do pracy standard.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)))
  • DST 58.85km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 16.42km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 sierpnia 2007 Kategoria W towarzystwie ;), góry

Jak dobrze jest zdobywać góry...

Jak dobrze jest zdobywać góry...
Gdy o 6:00 zadzwonił budzik przestawiłam go szybciutko na godzinę 7:00.
O 7:00 zapytałam resztę: "Wstajemy teraz czy za godzinę?". "Za godzinę" - jak jeden mąż odpowiedzieli moi współtowarzysze ;)
Zwlekliśmy się z łóżek dopiero o 8:00.

Po śniadaniu wyruszyliśmy zdobywać góry a dokładniej Czantorię ;)

Z Ustronia Zdroju żółtym szlakiem pieszym w kierunku Czantorii, gdy szlak skręcił w lewo my "popędziliśmy" dalej prosto.

"Och jak pięknie jest w górach" powiedziała Agnieszka pędząca po szutrze.. nie wiedziała co ją czeka dalej ;]


Na rozstaju dróg opuściliśmy także żółty szlak rowerowy, który gnał w prawo, my tymczasem pożółwiliśmy prosto ;)
Następnie w lewo na drogę gospodarczą - Agnieszka w tym momencie powiedziała: "Nie żartuj, że tu będziemy wjeżdżać?"
Nie żartowałam ;)
Może znajdzie się ktoś kto mnie skrytykuje, że początkującą bikerkę górską ciągnę na taki szlak... a niech to szlag... ;P
Jak bym Ją zabrała na Szyndzielnie to by nie przeżyła takich doznań ;)
Na podjeździe Aga najpierw panikowała i nie wierzyła w swoje siły ale mam jednak siłę perswazji ;) i potem Aga pedaliła pod górę jak rasowa bikerka górska ;)))
"Ja tu nie wjadę!!!! Nie ma szans!!!"


A jednak - Aga pedali jak rasowy biker ;)))


Aga, Bikestats i góry ;)))


Bikestats wszędzie ;)


Podziwianie widoków ;)


Prowadzenie to nie hańba ;)


Dawaj, dawaj ;))))


Mały odpoczynek na Małej Czantorii ;)


Mały robal na Małej Czantorii ;)


Za granicą.. do szczytu bliziutko ;)))


Na szczycie ;) - z czego On się tak cieszy??? Ja się tylko spytałam czy mogę Mu siąść na rurce i czy się zmieszczę ;))))
Pozdrawiam Chłopaków tandemiarzy ;)))


Z Wielkiej Czantorii (995) pojechaliśmy czerwonym szlakiem na Przełęcz Beskidek (684).
Z górki...



A następnie czarnym szlakiem w dół.
Łowiecki.


Łowiecki jeszcze raz ;)




Później pojechaliśmy do Wisły - Malinki zobaczyć jak idzie budowa skoczni narciarskiej...
Jakoś ospale ;/





Następnie popedaliliśmy do Wisły nad jezioro Czerniańskie.





Jakaś dziwna indoro - łabędzio - kaczka ;)))



Powrót szlakiem WTR do Ustronia.
Ustroń wieczorkiem - fontanna ;)



Po prostu BYŁO PIĘKNIE!!!
GÓRY - jak ja Je kocham ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 45.41km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 12.44km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 sierpnia 2007 Kategoria W towarzystwie ;), góry

Jej pierwszy raz

Jej pierwszy raz

Wycieczkę do Ustronia zaplanowałam chwilę po tym jak kiedyś na gg Agenciara wspomniała, że nigdy w życiu nie była w górach...
Po dopracowaniu szczegółów były możliwe 2 wersje przebycia trasy Dąbrowa Górnicza - Ustroń.
Pierwsza wersja - rowerowa - z D.G. do Pszczyny przez Jaworzno a później WTR do Ustronia.
Druga wersja ciapągowo - rowerowa - rowery w ciapąg i do Ustronia.
Ze względu na straszną pogodę i jeszcze gorszy mój humor wybraliśmy wersję II (pewnie w większej mierze ja ją wybrałam), i w sumie dobrze, bo deszcz nie dawał nam spokoju.
Tak więc o 12:54 wsiedliśmy do pociągu, który zawiózł nas do Ustronia. Wcześniej popędziliśmy do sklepu rowerowego po nową oponę - opona, którą dostałam od Zielaka (fenkju men ;)) nie nadawała się niestety na jazdę po terenie - mogła w każdej chwili strzelić dętka ;/
Aga je ślimaka na dworcu w D.G. ;))))


Gdy za oknem pociągu zaczęły pojawiać się góry Agnieszka piała z zachwytu focąc co 5 sekund. Bardzo się ucieszyłam z Jej ataków radości ;) Ja do tej pory tak reaguję na Tatry chociaż już nie raz je widziałam... ;)))
Och! Góry moje Góry //zakochana ;)

Po znalezieniu noclegu (reszta rebiaty już miała pełne gacie z obawy, że noclegu nie znajdziemy) wyruszyliśmy na mały lans po Ustroniu ;)
W poszukiwaniu noclegu ;)


Ustroń Zdrój (pizzeria) następnie szlakiem WTR przy Wiśle do Wisły.
WisłoPoisson ;P

Troszkę po mieście i z powrotem asfaltem.

Po małym co nieco poszliśmy spać by rano wcześnie wstać... chcieliśmy wstać o 6:00. ;)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 45.80km
  • Czas 02:32
  • VAVG 18.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 maja 2007 Kategoria W towarzystwie ;), góry

Ustroń - Mała Czantoria (866 m.n.p.m.)

Ustroń - Mała Czantoria (866 m.n.p.m.) Czantoria (995) - Przełęcz Beskidek (684) - Soszów (886) - Stożek Mały - Stożek Wlk (978) - Kyrkawica - Przełęcz Łączecko - Mrozków (810) - Przełęcz Kubalonka (761) - no i asfaltem do Wisły, a później trasą rowerową do Ustronia.

Dzisiaj byłam umówiona ze znajomymi, którzy przyjechali pojeździć ;)
Więc ruszyliśmy na Czantorię - żółtym szlakiem przez Jelenicę ;)
W drodze ;)


W oddali Czantoria ;)

Czekamy na Monikę a Monika zamiast pedalić to foci ;)))))))

(znajomi powieszą mnie za to zdjęcie ;))
Wieża widokowa na szczycie ;)

Z Czantorii czerwonym szlakiem przez Soszów Ml(762) - Wlk (886) - Stożek Mały - na Stożek Wielki (978)
Dużo bikerów (nie pamiętam czy to było na Stożku czy na Krzysztówce ;) chyba na Stożku ;P

Kiczory na Kiczorach albo na Kyrkawicy.... hmmm... dlaczego jak jeżdżę sama to pamiętam wszystko a jak z kimś to mi fakty umykają? ;D

Piękny zjazd - tutaj Paweł się wyglebił - dla Niego wyjazd bez gleby to wyjazd stracony ;) Na szczęście bez kontuzji ;)

Później na zjeździe ja się wywróciłam - "boczny wystrzał przez kierownicę" ;) ale na szczęście na ziemię a nie na kamienie, więc skończyło się na zadrapaniu - obtarciu skóry na łydce i na łokciu. ;)
Zdjęcia nie ma bo musiałam się szybko pozbierać co by kumple czekający na dole nie myśleli, że coś mi się stało ;)
I tak miałam poważniejszą kontuzję niż Paweł bo krwawiłam - On nie, hehehehe ;)
No i powrót do domku ;)


Powiem jedno - te cztery dni były PRZECUDNE!!!!!!!!!!!
Ale jestem zmechacona jak koń po westernie, bądź (bardziej na czasie) kaczka po polowaniu ;))))

Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)
  • DST 47.58km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:43
  • VAVG 10.09km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 maja 2007 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), góry

Ustroń - Brenna - Przełęcz

Ustroń - Brenna - Przełęcz Karkoszczonka (736) - Szczyrk - Skrzyczne (1257) - Małe Skrzyczne (1211) - Malinowska Skała (1152) - Gawlas (1077) - Wisła - Ustroń
Trasa poświęcona mojej Ś.P. Mamie - w Dzień Matki.
Wyruszyłam z Ustronia czerwonym szlakiem, który prowadzi na Równicę. Według mapy można było odbijając od tego szlaku w lewo objechać Równicę bliziutko i trafić do miejscowości Górki Małe...
Niestety mapa nie wzięła pod uwagę, że na drodze Pan postawił garaż i ogrodził swój prywatny teren :(

Więc klapa. Po błądzeniu dojechałam do Brennej... ;)
Po drodze mijałam piękny, ewangelicki cmentarz

położony w takiej pięknej okolicy ;)

Tuż obok był "zwykły" cmentarz - ale tego szkoda było focić bo jak zwykle rewia mody w stawianiu pomników :/
Brenna

Podróż do Brennej zajęła mi aż godzinę ;/ więc "zmęczona" zasiadłam w Brennej pod namiotem... Brackiego ;P
No tak - dzień "ładnie" się zaczyna od piwka.... ;D
Ale po wypiciu ruszyłam żółtym szlakiem na Przełęcz Karkoszczonkę (736) więc wypity płyn szybciutko wyszedł z mojego organizmu każdym moim porem ;))))
Na żółtym szlaku

Dzięki takim podjazdom / podejściom pot lał się strumieniami ;)

Na Przełęczy stały dwa rowerki, z "zakręconą kierownicą", tzn - skręcasz w prawo a rower jedzie w lewo ;)))))

Bo jakaś ekipa "bawiła się" - chyba "szkolenie" pracowników ;))))

Posiedziałam parę chwil i popedaliłam w dół żółtym szlakiem do Szczyrku ;)
W Szczyrku "para relaksu" i wjazd na Skrzyczne (1257).
I tu znowu mapa dała ciała :(...wrrr.......
Postanowiłam jechać na Skrzyczne "dziewiczym" jak dla mnie szlakiem rowerowym - pięknie oznaczonym na mojej mapie ;D
Po jakimś czasie zaczął mi się nie podobać - nieoznaczony i teren masakrujący.... a gdzie było płasko tam był taki oto znak:

Nie miałam ochoty spotkać się z "luźno biegającym pieskiem" więcruszyłam w górę prowadząc rower bo niestety szlak był do .... bani - zdewastowany kłodami ściąganymi na dół :(
Po drodze ładne widoki ;D

Nie dało się podjechać - stromo, dziury i moje opony ślizgające się w błocie ;/
I już miałam zrezygnować i jechać albo na Klimczok albo moją wypróbowaną trasą na Skrzyczne gdy miły Pan, który schodził z góry powiedział do mnie:
"Śliczna pani niech pani zawróci, bo nie da rady pani nawet wprowadzić ani wnieść tam roweru - wiem co mówię - sam jeżdżę na rowerze i schodząc tędy nie widziałem ani jednego rowerzysty".
No to w tym momencie Pan przyczynił się do tego, że nie zawróciłam - zadziałały na mnie te słowa jak płachta na byka: "Co ja - Kosmacz nie dam rady?" Oj ta moja kobieca duma i zawzięcie ;P
Po jakimś czasie, wspinając się z rowerkiem w górę dotarłam do niebieskiego, pieszego szlaku, którym dało się już jechać - było ciężko ale PIĘKNIE ;))))) To się nazywa wysiłek i jazda w terenie ;D


Było BOSKO - upał i ten podjazd... mniam ;)
I te widoki ;D
W oddali maszt na Skrzyczne ;D jeszcze "tylko troszkę" ;)


Szczyt już blisko - jakaś msza ;D

Zagadał do mnie nawet ksiądz, z ciekawym pytaniem:"Pani tu na rowerze wjechała?" hehehehe Gdy przytaknęłam powiedział, że "podziwiać tylko" ;D
Ja wolałabym porozmawiać z przystojnymi GOPRowcami ale cóż... spieszyło mi się ;D

Blisko coraz bliżej... Pan, który schodził mówi do mnie: "Już blisko" A ja na to:"To dobrze, jest szansa, że przeżyję ;)" Pan na szczęście zrozumiał mój żart - nie rzucił się na mnie by mnie reanimować ;)

Cel osiągnięty - szczytuję na Skrzycznym ;))) (piwo bezalkoholowe //oczko)

Mała / Wielka Turystka na Skrzycznym

Siedząc na szczycie wsłuchiwałam się w odgłosy burzy..... "zdążę" myślę sobie "burza gdzieś daleko"...
Poratowałam bikera, który złapał kapcia i nie miał ani łatek ani dętki więc dałam mu łatkę i pożyczyłam łyżkę do opon oraz pompkę ;)))
Biker z kumplem wjechali wyciągiem na downhillach i po 100 metrach zjazdu zaliczył kapcia ;/
Szczęście w nieszczęściu, że byłam tam i miałam łatki ;)
Pogadaliśmy troszkę i ruszyłam dalej - zielonym szlakiemw kierunku Malinowskiej Skały.
Jadąc, zastanawiałam się czy na Malinowskiej skręcić na Przełęcz Salmopolską by zdążyć przed burzą czy jechać dalej i dopiero później odbić do Wisły.
W sumie miałam dość zjazdó w terenie - wolę podjazdy - zbyt długie i trudne technicznie zjazdy męczą mnie psychicznie ;)
Gdy jechałam dogonił mnie biker z Bytomia, pogadaliśmy trochę polecił mi żółty szlak do Wisły - piękne widoki i łagodny zjazd...
Posłuchałam Go. Przez Malinowską Skałę (1152)

i dalej...

Trasa naprawdę była piękna...
To co, że burza była tuż - tuż, to co, że jechałam sama jak palec, to co, że godzina nie była wczesna (około 16:00), to co, że gubiłam szlak i wracałam się spowrotem by go odnaleźć...
Skrzyczne zostawiam daleko w tyle ;)

W pewnym momencie wpadam w panikę - myślę, że minęłam szlak, którym miałam zjeżdżać do Wisły i "uderzam" w kierunku Baraniej Góry (1214) :((((


Na szczęście oczom moim ukazuje się drogowskaz, o którym marzyłam przez ostatnie minuty ;)

Nie było PIĘKNIE było ZAJE.. WYJE... SUPER, PRZEPIĘKNIE.
Nie wiem dlaczego była to najpiękniejsza wycieczka w moim życiu. Być może mówię tak bo ta wycieczka jest "świeża", być może wcześniejsze wycieczki w górach przykrył kurz...
Nie wiem co się przyczyniło ale było PRZEPIĘKNIE.
Nawet zjazd był rewelacyjny - uwielbiam takie zjazdy - proste z elementami trudniejszymi technicznie ;))))
Ważne dla mnie by te trudniejsze momenty nie były za długie - bo wtedy panikuję i zsiadam z roweru ;( Na tej trasie było w sam raz - na tyle krótkie by nie spanikować a na tyle długie by poczuć smak adrenaliny ;)))
Zjeżdżając, miałam nad sobą burzę, nie powiem, że się nie bałam ale może ona właśnie mnie zmobilizowała do tego by nie zsiąść z roweru, by dzielnie pokonywać trudniejsze odcinki ;))))
Na koniec oczywiście pogubiłam szlak i zjechałam do Wisły Malinki ;)
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zobaczyłam wielką inwestycję - budowę skoczni narciarskiej w Malince ;)



Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;))))



  • DST 64.17km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 11.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl