Wpisy archiwalne w kategorii
Ponad 100 km ;)
Dystans całkowity: | 9396.20 km (w terenie 830.00 km; 8.83%) |
Czas w ruchu: | 523:04 |
Średnia prędkość: | 17.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.80 km/h |
Liczba aktywności: | 73 |
Średnio na aktywność: | 128.72 km i 7h 09m |
Więcej statystyk |
Środa, 3 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 7
Operacja Bornholm - Dzień 7 - Nocna i dzienna masakra!!!
Pierwszy raz w życiu przeżyłam taki wiatr. Nie spałam do 4-tej nad ranem. Bałam się, że mnie zwieje. W nocy wstawałam założyć "naciągacze" do namiotu bo myślałam, że odleci.
Wstałam o 8-ej i w drogę. Zrobiło się ciemno i zaczęło padać. Lać. Było tak ciemno, że nie było nadziei na szybki koniec więc... pojechałam dalej. W deszczu, gradzie... Przemoczona, przeziębnięta..., a po pół godzinie... przestało. Rewelacja.
W Drawemunde znów płatny prom. A w Neustadt pole 15 EUR!!!
Dobrze, że na miejscu łakomstwo wygrało z mądrością i zamiast rozstawiać namiot poszłam na pizzę. Jak tylko weszłam zaczęła się ulewa i trwała 1,5 godziny. A ja spędziłam ten czas w suchej ciepłej restauracji. Sympatyczna obsługa nawet naładowała mi telefon.
Pora spać. Dziś max: 43,3km/h :)
A... i mam ciekawy bąbel na uchu.
Dzisiejsza trasa: Rerik - Bolensdorf - Wismar - Zierow - Niendorf - Wohlenhagen - Steinbeck - Travenmunde - Neustadt
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
Pierwszy raz w życiu przeżyłam taki wiatr. Nie spałam do 4-tej nad ranem. Bałam się, że mnie zwieje. W nocy wstawałam założyć "naciągacze" do namiotu bo myślałam, że odleci.
Wstałam o 8-ej i w drogę. Zrobiło się ciemno i zaczęło padać. Lać. Było tak ciemno, że nie było nadziei na szybki koniec więc... pojechałam dalej. W deszczu, gradzie... Przemoczona, przeziębnięta..., a po pół godzinie... przestało. Rewelacja.
W Drawemunde znów płatny prom. A w Neustadt pole 15 EUR!!!
Dobrze, że na miejscu łakomstwo wygrało z mądrością i zamiast rozstawiać namiot poszłam na pizzę. Jak tylko weszłam zaczęła się ulewa i trwała 1,5 godziny. A ja spędziłam ten czas w suchej ciepłej restauracji. Sympatyczna obsługa nawet naładowała mi telefon.
Pora spać. Dziś max: 43,3km/h :)
A... i mam ciekawy bąbel na uchu.
Dzisiejsza trasa: Rerik - Bolensdorf - Wismar - Zierow - Niendorf - Wohlenhagen - Steinbeck - Travenmunde - Neustadt
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 132.75km
- Czas 08:40
- VAVG 15.32km/h
- VMAX 43.30km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 5
Operacja Bornholm - Dzień 5 - Dzień Dziecka
Dziś Dzień Dziecka. Mimo wcześniejszych planów wstałam dopiero po 9 obudzona przez Młynarza. Zanim się zebrałam i spakowałam było już po 11-tej. A co? Dzień Dziecka to Dzień Dziecka.
Mówiłam już, że drogi są tu fantastyczne? Zakochałam się w nich. Zakochałam się w tym miejscu. Chyba tu zostanę.
Dziś się spaliłam.
Dzisiejsza trasa: Stahlbrode - Reinberg - Brandshagen - Stralsund - Parow - Klausdorf - Hohendorf - Bisdorf - Barth - Zingst - Prerow - Wieck - Born
A o drogach mówiłam już? Jestem w nich zakochana :)
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
Dziś Dzień Dziecka. Mimo wcześniejszych planów wstałam dopiero po 9 obudzona przez Młynarza. Zanim się zebrałam i spakowałam było już po 11-tej. A co? Dzień Dziecka to Dzień Dziecka.
Mówiłam już, że drogi są tu fantastyczne? Zakochałam się w nich. Zakochałam się w tym miejscu. Chyba tu zostanę.
Dziś się spaliłam.
Dzisiejsza trasa: Stahlbrode - Reinberg - Brandshagen - Stralsund - Parow - Klausdorf - Hohendorf - Bisdorf - Barth - Zingst - Prerow - Wieck - Born
A o drogach mówiłam już? Jestem w nich zakochana :)
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 118.08km
- Teren 60.00km
- Czas 07:10
- VAVG 16.48km/h
- VMAX 38.50km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 maja 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 4
Operacja Bornholm - Dzień 4 - Yellow Submarine
Wstaję przed 8-mą. Za późno, jutro trzeba się poprawić.
Jadę. Rewelacyjne trasy rowerowe. Tylko trzeba im ufać. Jak było jechać prosto to trzeba tak jechać, nawet jak kilka km nie ma żadnych innych znaków. Jak się nie ufa to się nadrabia 2x10km.
Teraz już ufam ;-)
W Peenemünde zastanawiam się czy nie przesiąść się na łódź podwodną. Ale chyba serwis submarinestats.pl jeszcze nie działa... ;)
Dalej Karlshagen - Wolfgast - Freest - Loissin - Neuendorf - Greifswald - Neuenkirchen - Reinberg
Tu trasa skręca ale ja już zaczynam szukać noclegu. W końcu ląduję w Stahlbrode. Nad samą wodą jest pięknie.
Zaczyna mi się podobać życie pod namiotem. Może to jakiś sposób na życie?
Trasy fajne, ale wiem, że będzie ciężko zrealizować cały plan. Ale czy to czemuś szkodzi? :-)
Dziękuję za pozdrowienia SMS-owe i również pozdrawiam Mateuszka.
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
EDIT by Kosma :)
"Kolejny dzień"
Niemieckie ścieżki rowerowe sa super!!!
Tylko trzeba sie przyzwyczaić, że jak nie ma znaku to trzeba jechać "jak prowadzi droga" i nie mieć żadnych wątpliwości.
Ja miałam i dzięki temu albo przez to nadrobiłam troche kilometrów.
Kosze na plaży w Niemczech
Kellysek czeka na swoja panią
Drogi rowerowe w Niemczech... ech bajka :) zachwycają mnie "prostotą dotarcia do celu" jednocześnie urozmaiceniem krajobrazów i nawierzchni.
Przy tych balach jechałam trzy razy - bo nie wierzyłam, że dalej jest szlak... a jednak był...
Takimi drogami to można jechać cały dzień :-)
Jadę do Peenemunde przekonana, że po obejrzeniu U461 pojadę dalej do Freest. Niestety muszę wracać przez Molschow i do Wolgast.
U461
Spotykam też rowerzystów na dachu ;-)
Ach... sama przyjemność :-)
Most zwodzony w Wolgast.
No i wszechobecne wiatraki ;-)
No i te chaty "kryty strzechą" też wszędzie obecne ;-)
I te żaglówki sunące po łąkach ;-)
Nad morzem podziwiam wyczyny kitesurferowców...
... i windsurfingowców ;-)
Morze
Cmentarz obok mijanego kościoła... klimatyczny.
Następna kandydatka na miss BS.
Przerwa na izotonik
To się nazywa rozbudowana sieć dróg rowerowych ;-)
Wieczorny izotonik...
Wstaję przed 8-mą. Za późno, jutro trzeba się poprawić.
Jadę. Rewelacyjne trasy rowerowe. Tylko trzeba im ufać. Jak było jechać prosto to trzeba tak jechać, nawet jak kilka km nie ma żadnych innych znaków. Jak się nie ufa to się nadrabia 2x10km.
Teraz już ufam ;-)
W Peenemünde zastanawiam się czy nie przesiąść się na łódź podwodną. Ale chyba serwis submarinestats.pl jeszcze nie działa... ;)
Dalej Karlshagen - Wolfgast - Freest - Loissin - Neuendorf - Greifswald - Neuenkirchen - Reinberg
Tu trasa skręca ale ja już zaczynam szukać noclegu. W końcu ląduję w Stahlbrode. Nad samą wodą jest pięknie.
Zaczyna mi się podobać życie pod namiotem. Może to jakiś sposób na życie?
Trasy fajne, ale wiem, że będzie ciężko zrealizować cały plan. Ale czy to czemuś szkodzi? :-)
Dziękuję za pozdrowienia SMS-owe i również pozdrawiam Mateuszka.
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
EDIT by Kosma :)
"Kolejny dzień"
Niemieckie ścieżki rowerowe sa super!!!
Tylko trzeba sie przyzwyczaić, że jak nie ma znaku to trzeba jechać "jak prowadzi droga" i nie mieć żadnych wątpliwości.
Ja miałam i dzięki temu albo przez to nadrobiłam troche kilometrów.
Kosze na plaży w Niemczech
Kellysek czeka na swoja panią
Drogi rowerowe w Niemczech... ech bajka :) zachwycają mnie "prostotą dotarcia do celu" jednocześnie urozmaiceniem krajobrazów i nawierzchni.
Przy tych balach jechałam trzy razy - bo nie wierzyłam, że dalej jest szlak... a jednak był...
Takimi drogami to można jechać cały dzień :-)
Jadę do Peenemunde przekonana, że po obejrzeniu U461 pojadę dalej do Freest. Niestety muszę wracać przez Molschow i do Wolgast.
U461
Spotykam też rowerzystów na dachu ;-)
Ach... sama przyjemność :-)
Most zwodzony w Wolgast.
No i wszechobecne wiatraki ;-)
No i te chaty "kryty strzechą" też wszędzie obecne ;-)
I te żaglówki sunące po łąkach ;-)
Nad morzem podziwiam wyczyny kitesurferowców...
... i windsurfingowców ;-)
Morze
Cmentarz obok mijanego kościoła... klimatyczny.
Następna kandydatka na miss BS.
Przerwa na izotonik
To się nazywa rozbudowana sieć dróg rowerowych ;-)
Wieczorny izotonik...
- DST 124.56km
- Teren 62.00km
- Czas 08:04
- VAVG 15.44km/h
- VMAX 30.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 maja 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 3
Operacja Bornholm - Dzień 3 - Już w Niemczech
Dziś wczesny wyjazd. Świetnie się jedzie. Do południa mam już 90km za sobą.
W Świnoujściu oczywiście wybieram złą drogę i nadrabiam kilkanaście klientów. Do tego chyba mi ucieka powietrze, a pompka chyba nie do końca działa. Niedobrze, bo gdzie o tej porze coś kupię... A co dopiero za granicą.
Posiłek z browarkiem i od razu lepiej widać... Wszystko jest ok, tylko mi się wydawało.
Dalej już po niemieckiej stronie rewelacyjnym szlakiem, prawie cały czas nad morzem. Fajnie, ale jednak ciężko, już wiem, że będę chyba robiła mniej km-ów niż planowałam.
Kemping w Zinnowitz. Kąpiel i spać :-)
________________________________________________________________________________
Edit by Kosma :)
________________________________________________________________________________
Wyjazd o 4:33. Spałam na ulicy przyjaznej Młynarzowi :)
Poranek w Dźwirzynie
Poranne chmury
O 6:50 jestem już w Niechorzu, gdzie po zakupach w sklepie robię sobie przerwę na śniadanie.
Chcę skonsumować śniadanie nad morzem ale z racji strasznie mocno wiejącego wiatru rezygnuję i siadam na ławeczce „w kółku”.
Kutry w Niechorzu
Wzburzone morze
Całkiem blisko morza – słyszę jego wzburzone fale i jak wychylę głowę to także je widzę ale tu aż tak nie wieje :)
Na liczniku 39,23, czas 2:11.
Śniadanie w Niechorzu.
Latarnia w Niechorzu
A to miejsce mojej dziennej drzemki :-)
Chyba musiałam naprawdę spać jadąc w czwartek, bo drogi gdzie jadłam w czwartek śniadanie do Wisełki w ogóle nie pamiętałam...
Międzyzdroje
W Świnoujściu jadę na nie ten prom co trzeba (jadę dużym promem, który jest oddalony od centrum miasta).
Na promie
Za to droga po przeprawie promowej jak nie w Polsce :-)
Dojeżdżając w końcu do centrum miasta jem pizzę. 119 km na blacie. Wydaje mi się, że mam mało powietrza w kole i pompka nie chce pompować. Po pizzy jednak okazuje się, że powietrza jest w sam raz :)
Po pizzy jadę do Alhbecku.
Tam trochę się gubię na ścieżce rowerowej przy plaży. Myślę, że będzie szła cały czas przy plaży a tymczasem się kończy.
Niemiecki pociąg
To też niemiecki pociąg :)
Ponieważ nie mam mapy nie znajduję ścieżki rowerowej Ahlbech – Flensburg. Jadę drogą rowerową przy drodze 111.
Jedzie się super – co będzie dalej jakby mnie nie obchodzi.
Przed Uckerick spotykam bikera także załadowanego sakwami. Pytam się czy ma mapę, okazuje się, że ma. Więc pytam o drogę rowerową Baltic Coast Cycle Road. Pokazuje mi na mapie i tłumaczy jak mam dojechać, spogląda na moje sakwy i przyczepkę i życzy miłej podróży :)
Odjeżdżam. W sumie po chwili się zorientowałam, że mogłam z nim dłużej pogadać – ciekawe skąd i dokąd jechał?
Słuchając jego wskazówek znajduję w końcu drogę rowerową.
Jest piękna – blisko morza – cały czas słychać fale i czasami je widać, a do tego w lesie.
Teren na całego.
Jedzie się pięknie, chociaż trochę mnie zaczyna zastanawiać czy po takim terenie dam radę przejeżdżać 100-130 km dziennie.
Zobaczymy.
Ścieżka rowerowa prowadząca schodami... co prawda było alternatywne obejście ale też schodami... tam przytrzaskuję sobie palca przyczepką.
Rozanielona jadę i jadę... mijam kolejne campingi nie zatrzymując się w nich.
W końcu (jest godzina 19:00) osiadam na jednym z nich w miejscowości Zinnowitz. Rozbijam namiot, kąpie się, orientuję się, że nie kupiłam nic do jedzenia i do picia. Nie ma w pobliżu żadnego sklepu, a na rower nie chce mi się wsiadać...
Jem bułkę, którą wiozę z Dźwirzyna, a do picia robię sobie witaminę C rozpuszczoną w kranówie.
Piszę relację i idę spać – jutro kolejny dzień i fajnie by było go wcześnie zacząć :)
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
Dziś wczesny wyjazd. Świetnie się jedzie. Do południa mam już 90km za sobą.
W Świnoujściu oczywiście wybieram złą drogę i nadrabiam kilkanaście klientów. Do tego chyba mi ucieka powietrze, a pompka chyba nie do końca działa. Niedobrze, bo gdzie o tej porze coś kupię... A co dopiero za granicą.
Posiłek z browarkiem i od razu lepiej widać... Wszystko jest ok, tylko mi się wydawało.
Dalej już po niemieckiej stronie rewelacyjnym szlakiem, prawie cały czas nad morzem. Fajnie, ale jednak ciężko, już wiem, że będę chyba robiła mniej km-ów niż planowałam.
Kemping w Zinnowitz. Kąpiel i spać :-)
________________________________________________________________________________
Edit by Kosma :)
________________________________________________________________________________
Wyjazd o 4:33. Spałam na ulicy przyjaznej Młynarzowi :)
Poranek w Dźwirzynie
Poranne chmury
O 6:50 jestem już w Niechorzu, gdzie po zakupach w sklepie robię sobie przerwę na śniadanie.
Chcę skonsumować śniadanie nad morzem ale z racji strasznie mocno wiejącego wiatru rezygnuję i siadam na ławeczce „w kółku”.
Kutry w Niechorzu
Wzburzone morze
Całkiem blisko morza – słyszę jego wzburzone fale i jak wychylę głowę to także je widzę ale tu aż tak nie wieje :)
Na liczniku 39,23, czas 2:11.
Śniadanie w Niechorzu.
Latarnia w Niechorzu
A to miejsce mojej dziennej drzemki :-)
Chyba musiałam naprawdę spać jadąc w czwartek, bo drogi gdzie jadłam w czwartek śniadanie do Wisełki w ogóle nie pamiętałam...
Międzyzdroje
W Świnoujściu jadę na nie ten prom co trzeba (jadę dużym promem, który jest oddalony od centrum miasta).
Na promie
Za to droga po przeprawie promowej jak nie w Polsce :-)
Dojeżdżając w końcu do centrum miasta jem pizzę. 119 km na blacie. Wydaje mi się, że mam mało powietrza w kole i pompka nie chce pompować. Po pizzy jednak okazuje się, że powietrza jest w sam raz :)
Po pizzy jadę do Alhbecku.
Tam trochę się gubię na ścieżce rowerowej przy plaży. Myślę, że będzie szła cały czas przy plaży a tymczasem się kończy.
Niemiecki pociąg
To też niemiecki pociąg :)
Ponieważ nie mam mapy nie znajduję ścieżki rowerowej Ahlbech – Flensburg. Jadę drogą rowerową przy drodze 111.
Jedzie się super – co będzie dalej jakby mnie nie obchodzi.
Przed Uckerick spotykam bikera także załadowanego sakwami. Pytam się czy ma mapę, okazuje się, że ma. Więc pytam o drogę rowerową Baltic Coast Cycle Road. Pokazuje mi na mapie i tłumaczy jak mam dojechać, spogląda na moje sakwy i przyczepkę i życzy miłej podróży :)
Odjeżdżam. W sumie po chwili się zorientowałam, że mogłam z nim dłużej pogadać – ciekawe skąd i dokąd jechał?
Słuchając jego wskazówek znajduję w końcu drogę rowerową.
Jest piękna – blisko morza – cały czas słychać fale i czasami je widać, a do tego w lesie.
Teren na całego.
Jedzie się pięknie, chociaż trochę mnie zaczyna zastanawiać czy po takim terenie dam radę przejeżdżać 100-130 km dziennie.
Zobaczymy.
Ścieżka rowerowa prowadząca schodami... co prawda było alternatywne obejście ale też schodami... tam przytrzaskuję sobie palca przyczepką.
Rozanielona jadę i jadę... mijam kolejne campingi nie zatrzymując się w nich.
W końcu (jest godzina 19:00) osiadam na jednym z nich w miejscowości Zinnowitz. Rozbijam namiot, kąpie się, orientuję się, że nie kupiłam nic do jedzenia i do picia. Nie ma w pobliżu żadnego sklepu, a na rower nie chce mi się wsiadać...
Jem bułkę, którą wiozę z Dźwirzyna, a do picia robię sobie witaminę C rozpuszczoną w kranówie.
Piszę relację i idę spać – jutro kolejny dzień i fajnie by było go wcześnie zacząć :)
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 162.39km
- Czas 09:56
- VAVG 16.35km/h
- VMAX 36.80km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 maja 2009
Kategoria Bornholm 2009, Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 1
Operacja Bornholm - Dzień 1 - Śpiąca Królewna
Po nieprzespanej nocy w pociągu Świnoujście przywitało mnie chłodem i deszczem.
Początkowo rowerówką R10 ale nie zachwyca mnie. Dużo piachu. Wybieram własną drogę. W sumie to nie wiem co bardziej męczące, piach, deszcz czy... brak snu. Zaczynam odpływać. Pierwszy raz chyba na rowerze zaczynam usypiać.
To nie ma sensu. Za Wisełką (po niecałych 34km) koniec. Rozbijam namiot i idę spać. 1,5 godziny snu i budzi mnie duchota... Trochę odpoczęłam.
Jadę dalej. Mała zmiana planów, zamiast namiotu dziś nocleg pod dachem (Jurasek, dzięki za pomoc w znalezieniu kwatery). Ale najpierw trzeba dojechać do Dźwirzyna. Pewnie by było szybciej gdybym patrzyła na mapę i nie wyjechała złą drogą z Trzebiatowa. 12km w plecy.
Jurasek chyba się zdziwił widząc mnie w krótkim rękawku, ale musiałam się pochwalić bikestatsową koszulką dostarczoną mi w ostatniej chwili przez blase'a :-)
Pora spać. Rano będę martwiła się co się stało z lewym SPD - nie chce się wypinać.
Dodam jeszcze, że z Juraskiem jedyny kontakt jaki miałam to telefon, a telefon padł mi około 17:00 :D :D :D
No cóż... zaczepiłam po drodzę chłopaka z dziewczyną i pożyczyli mi na chwilę aparatu, włożyłam moją kartę i jakoś się udało :D
Ciekawe co jeszcze może się wydarzyć???
Mój Nadworny Kronikarz tak dokładnie opisał ten dzień, że chyba dodam tylko zdjęcia :-)
No może jeszcze tylko dopowiem, że naprawdę usypiałam jadąc na rowerze!!!
Świnoujście – prom
Szlak Fortyfikacji Twierdzy Świnoujście – Bateria Brzegowa (1909 – 1910).
Forty
Pogoda nie rozpieszcza – cały czas siąpi... :\
Latarnia w Świnoujściu
Droga R10
Namiot – jak się obudziłam to już było piękne słońce i ja byłam wyspana – żyć, nie umierać!!! Można pedalić dalej ;-)
Kellysek przed namiotem.
Łysy Kosmacz ze swoim wyprawowym dobytkiem ;-)
Most zwodzony w Dziwnowie.
Morze szaleje...
Niespokojne morze...
Trzęsacz – ale wybetonowali okolice :/
Prawie jak Bornholm...
Prawie jak Raj dla Rowerzystów ;) – droga z Trzebiatowa...
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
Po nieprzespanej nocy w pociągu Świnoujście przywitało mnie chłodem i deszczem.
Początkowo rowerówką R10 ale nie zachwyca mnie. Dużo piachu. Wybieram własną drogę. W sumie to nie wiem co bardziej męczące, piach, deszcz czy... brak snu. Zaczynam odpływać. Pierwszy raz chyba na rowerze zaczynam usypiać.
To nie ma sensu. Za Wisełką (po niecałych 34km) koniec. Rozbijam namiot i idę spać. 1,5 godziny snu i budzi mnie duchota... Trochę odpoczęłam.
Jadę dalej. Mała zmiana planów, zamiast namiotu dziś nocleg pod dachem (Jurasek, dzięki za pomoc w znalezieniu kwatery). Ale najpierw trzeba dojechać do Dźwirzyna. Pewnie by było szybciej gdybym patrzyła na mapę i nie wyjechała złą drogą z Trzebiatowa. 12km w plecy.
Jurasek chyba się zdziwił widząc mnie w krótkim rękawku, ale musiałam się pochwalić bikestatsową koszulką dostarczoną mi w ostatniej chwili przez blase'a :-)
Pora spać. Rano będę martwiła się co się stało z lewym SPD - nie chce się wypinać.
Dodam jeszcze, że z Juraskiem jedyny kontakt jaki miałam to telefon, a telefon padł mi około 17:00 :D :D :D
No cóż... zaczepiłam po drodzę chłopaka z dziewczyną i pożyczyli mi na chwilę aparatu, włożyłam moją kartę i jakoś się udało :D
Ciekawe co jeszcze może się wydarzyć???
Mój Nadworny Kronikarz tak dokładnie opisał ten dzień, że chyba dodam tylko zdjęcia :-)
No może jeszcze tylko dopowiem, że naprawdę usypiałam jadąc na rowerze!!!
Świnoujście – prom
Świnoujście© kosma100
Szlak Fortyfikacji Twierdzy Świnoujście – Bateria Brzegowa (1909 – 1910).
Świnoujście - Szlak Fortyfikacji Twierdzy Świnoujście - Bateria Brzegowa 1909 - 1910 r.© kosma100
Forty
Forty w Świnoujściu© kosma100
Pogoda nie rozpieszcza – cały czas siąpi... :\
Latarnia w Świnoujściu
Latarnia w Świnoujściu© kosma100
Droga R10
Droga R10 ze Świnoujścia© kosma100
Namiot – jak się obudziłam to już było piękne słońce i ja byłam wyspana – żyć, nie umierać!!! Można pedalić dalej ;-)
Namiot© kosma100
Kellysek przed namiotem.
Kellysek przypięty do drzewa© kosma100
Łysy Kosmacz ze swoim wyprawowym dobytkiem ;-)
Łysy Kosmacz z przyczepką© kosma100
Most zwodzony w Dziwnowie.
Most zwodzony w Dźwirzynie© kosma100
Morze szaleje...
Szalejące morze© kosma100
Niespokojne morze...
Bałtyk niespok© kosma100
Trzęsacz – ale wybetonowali okolice :/
Trzesacz© kosma100
Prawie jak Bornholm...
Wiatrak© kosma100
Prawie jak Raj dla Rowerzystów ;) – droga z Trzebiatowa...
droga rowerowa© kosma100
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 128.51km
- Czas 07:16
- VAVG 17.68km/h
- VMAX 36.80km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 maja 2009
Kategoria Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;)
Tylko piach, piach, piach!!!
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la, la, la, la
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy
Tylko piach ! Suchy piach !
Tylko piach ! Suchy piach ! Tylko...
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat ?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy
Postanowiłam pokazać Jackowi że na Zagłębiu wcale nie jest płasko i nie można się nudzić ;-)
Mimo awersji Kellyskowej do terenu część trasy przebiegała w terenie... mocnym (jak na Zagłębie) terenie ;D
Z Mydlic ruszyliśmy najpierw do Mazdy po odbiór upominków (wysępiłam jeden dla Jacka ;))
Później do Strzemieszyc i do Sławkowa.
Jpbike w Sławkowie
JPbike w Sławkowie© kosma100
Ze Sławkowa czerwonym szlakiem rowerowym do Okradzionowa,
Terenowo ;-)© kosma100
z Okradzionowa przez Rudy, Łazy Błędowskie, Błędów, Chechło na Pustynie Błędowską.
Zdjęcie podobne do pewnego zdjęcia... kto zgadnie? Jacek wziął mnie z zaskoczenia ;-)
Śledzenie mapy na Pustyni Błędowskiej© kosma100
Następnie kawałek drogą Klucze – Ogrodzieniec i w teren – na szlak.
Było terenowo ;-)
Jacek - wersja terenowa ;)© kosma100
Oj było terenowo ;)
Terenowo - po Jurze na Kellysku albo raczej z Kellyskiem ;)© kosma100
W Ogrodzieńcu chwila relaksu.
W Ogrodzieńcu, a dokładniej na Podzamczu© kosma100
No i już drogą Ogrodzieniec – Skałki w Niegowonicach
Na skałkach w Niegowonicach ;)
Na Okraglicy 430 m.n.p.m.© kosma100
Jacek na Okrąglicy ;)
Jacek na Okrąglicy© kosma100
Niegowonice – Łosień (sklep i cmentarz) – Ząbkowice – Pogoria I – Pogoria III – Mydlice.
Szybki obiad i kierunek: Helenka ;-)
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śl. – Bytom – Zabrze – Helenka ;))))
A na Helence miałam zajęcie – motylki i kwiatuszki ;)
Upojny wieczór ;)© kosma100
Dziękuję za wspaniały dzień i równie wspaniały wieczór (wszystkim, którzy się do tego przyczynili) ;)))))
Wszystkie zdjęcia umieszczone w tej wycieczce pochodzą z aparatu Jacka ;-)
A tu profil trasy:
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
- DST 129.93km
- Teren 30.00km
- Czas 06:45
- VAVG 19.25km/h
- VMAX 44.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 maja 2009
Kategoria Czarna lista kierowców bałwanów, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 100 km ;), W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Z Helenką :)
Test przyczepki...
Test przyczepki...
Rankiem (troszkę później niż planowałam) wyjechałam z Wrocławia do domku.
Młynarz był taki miły, że wstał rano i „odprowadził mnie” za Lasek Rakowiecki bym nie musiała gubić się w wielkim mieście – dzięki :)
Mała sesja zdjęciowa z przyczepką:
Rowerek na śluzie.
A łabądków Cześka nie ma :(
Jest różnica jak jedzie się z taką przyczepką – kierowcy (chyba będąc w szoku) wyprzedzają z większym odstępem.
Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Przed Opolem autobus wyprzedził mnie na trzeciego, z naprzeciwka jechał TIR!!! TIR + AUTOBUS = bardzo mało miejsca na drodze dla Kosmacza na rowerze z przyczepką!!!
Za parę minut jadę, patrzę, a autobus stoi na poboczu.
Podjeżdżam i mówię:
- Pan jest kierowcą tego autobusu?
- Tak.
- Proszę się nauczyć wyprzedzać.
- Umiem.
- Hahahaha. Żenujące – wyprzedził mnie Pan na centymetry.
- Bez przesady – nie na centymetry. A z resztą tak równo Pani jechała, że nie było obawy.
- Równo? To za to, że równo jeżdżę mam stracić życie pod kołami autobusu??? Przy takiej prędkości i odległości wystarczyłby delikatny podmuch wiatru i śmierć murowana.
Zrobiłam jeszcze fotkę autobusu – Pan nawet mi pomachał, więc wyraża zgodę na publikację zdjęcia :-)
Miałam jechać cały czas 94-ką ale trochę mnie zmęczył ruch na niej.
Postanowiłam, że pojadę tak jak ostatnio, obok jeziora Turawskiego i przez Ozimek oraz Pyskowice.
10 km przed Opolem zatrzymałam się w przydrożnym barze na obiad.
Rozmawiałam z kierowcą i ten polecił mi bym zamiast w Opolu odbijała najpierw na Kluczbork, później na Turawę, pojechała na Częstochowę i tam dojadę od razu do Ozimka. Powiedział, że droga jest fajna, szerokie pobocze i około 10 km od Opola. Nie mam mojej mapy Polski więc łamię moją zasadę „Nie UFOj nikomu” i jadę tak jak mi radzi.
Rzeczywistość była inna...
Faktycznie przy Opolu droga na Częstochowę to marzenie bikerów – piękna droga rowerowa obok:
Kamień pamięci - rowerowy akcent.
"W tym miejscu, w dniu 28.04.1928 roku poległ z ręki mordercy mieszkaniec Lędzin, 19-letni ROCH NOWAK – członek Górnośląskiego Związku Łowieckiego.
Jadących tą drogą, na rowerach, czterech młodzieńców natknęło się na jadącego z przeciwka mężczyznę (okolicznego bandziora), który bez uprzedzenia oddał w ich stronę strzał z pistoletu. Roch trafiony kulą zginął na miejscu.
Morderca zbiegł i nie został ujęty, mimo iż został rozpoznany.
Na cześć zmarłego członkowie miejscowego Koła Łowieckiego ufundowali ten kamień – głaz, który upamiętnia nagłą i niewinną śmierć kolegi.
Tablicę opisową dołączono w 80 rocznicę śmierci – po przebudowie drogi nr 46 i renowacji postumentu – maj 2008."
Przy drodze miejscowości w dwóch językach...
W okolicy Lędzin jadący z naprzeciwka biały samochód zatrąbił, zbliżając się zatrąbił jeszcze raz – Kierowca pozdrowił mnie... ciekawe kto to?
Sesja zdjęciowa chmur:
Stan dobrej drogi trwa jakieś 5 km, później (przez około 15 – 20 km) droga jest STRASZNA!!!!!!!! – wąska i straszny ruch!!!
Przez tą godzinę jazdy do Ozimka strasznie się stresowałam – non stop adrenalina na wysokich obrotach, bo blachosmrody pędziły obok mnie o centymetry!!!
Jak już zjechałam z tej drogi śmierci to nawet mnie to nie cieszyło – byłam padnięta. Mój organizm reaguje na stres tak, że gdy stres odpuści jestem jak dętka w której nie ma powietrza – tak też było i tym razem, no ale nic – trzeba jechać dalej...
W miejscowości Zawadzkie mam przyjemność oglądania jak kierowca TIRa z Ukrainy wjeżdża na zakaz ruchu na rozkopaną całkowicie drogę i tam już chyba pozostanie...
Robię odpoczynek na stacji EJK... kupuję litrową colę, dzwonię do Darka by powiedział ile kilometrów mi pozostało... nie mam siły, trochę biadolę przez telefon.
Okazuję się, że zostało mi jakieś 40 km.
Darek pyta się czy ma po mnie przyjechać. „Rowerem?” – pytam. „Chyba żartujesz” – słyszę odpowiedź. „Nie, nie przyjeżdżaj, sama dojadę”.
Musiałam mieć chyba bardzo wykończony głos, bo gdy jechałam do Pyskowic, po litrowej coli dostałam kopa i nawet fajnie mi się jechało, spotkałam „wóz techniczny”, który zabrał mnie na Helenkę.
Już dawno się tak nie zmasakrowałam, a to przede wszystkim przez ten wysoki stres, który trwał przez godzinę...
Opatowice - Trestno - Blizanowice - Siechnice (tam wyjazd na drogę numer 94) – Oława – Brzeg – Opole – Ozimek – Zawadzkie Wielowieś.
Potem już tylko gorączka ze zmęczenia i przemiły (jak zwykle) wieczór na Helence – dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Rankiem (troszkę później niż planowałam) wyjechałam z Wrocławia do domku.
Młynarz był taki miły, że wstał rano i „odprowadził mnie” za Lasek Rakowiecki bym nie musiała gubić się w wielkim mieście – dzięki :)
Mała sesja zdjęciowa z przyczepką:
Kosmacz z przyczepką© kosma100
Kosmacz z przyczepką© kosma100
Kosmacz z przyczepka© kosma100
Kosmacz z przyczepką© kosma100
Rowerek na śluzie.
Rower z przyczepką na sluzie© kosma100
A łabądków Cześka nie ma :(
Nie ma łabędzi Cześka© kosma100
Jest różnica jak jedzie się z taką przyczepką – kierowcy (chyba będąc w szoku) wyprzedzają z większym odstępem.
Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Przed Opolem autobus wyprzedził mnie na trzeciego, z naprzeciwka jechał TIR!!! TIR + AUTOBUS = bardzo mało miejsca na drodze dla Kosmacza na rowerze z przyczepką!!!
Za parę minut jadę, patrzę, a autobus stoi na poboczu.
Podjeżdżam i mówię:
- Pan jest kierowcą tego autobusu?
- Tak.
- Proszę się nauczyć wyprzedzać.
- Umiem.
- Hahahaha. Żenujące – wyprzedził mnie Pan na centymetry.
- Bez przesady – nie na centymetry. A z resztą tak równo Pani jechała, że nie było obawy.
- Równo? To za to, że równo jeżdżę mam stracić życie pod kołami autobusu??? Przy takiej prędkości i odległości wystarczyłby delikatny podmuch wiatru i śmierć murowana.
Zrobiłam jeszcze fotkę autobusu – Pan nawet mi pomachał, więc wyraża zgodę na publikację zdjęcia :-)
Autobus z kierowcą, który nie umie wyprzedzać!© kosma100
Miałam jechać cały czas 94-ką ale trochę mnie zmęczył ruch na niej.
Postanowiłam, że pojadę tak jak ostatnio, obok jeziora Turawskiego i przez Ozimek oraz Pyskowice.
10 km przed Opolem zatrzymałam się w przydrożnym barze na obiad.
Rozmawiałam z kierowcą i ten polecił mi bym zamiast w Opolu odbijała najpierw na Kluczbork, później na Turawę, pojechała na Częstochowę i tam dojadę od razu do Ozimka. Powiedział, że droga jest fajna, szerokie pobocze i około 10 km od Opola. Nie mam mojej mapy Polski więc łamię moją zasadę „Nie UFOj nikomu” i jadę tak jak mi radzi.
Rzeczywistość była inna...
Faktycznie przy Opolu droga na Częstochowę to marzenie bikerów – piękna droga rowerowa obok:
droga rowerowa obok Opola© kosma100
Kamień pamięci - rowerowy akcent.
"W tym miejscu, w dniu 28.04.1928 roku poległ z ręki mordercy mieszkaniec Lędzin, 19-letni ROCH NOWAK – członek Górnośląskiego Związku Łowieckiego.
Jadących tą drogą, na rowerach, czterech młodzieńców natknęło się na jadącego z przeciwka mężczyznę (okolicznego bandziora), który bez uprzedzenia oddał w ich stronę strzał z pistoletu. Roch trafiony kulą zginął na miejscu.
Morderca zbiegł i nie został ujęty, mimo iż został rozpoznany.
Na cześć zmarłego członkowie miejscowego Koła Łowieckiego ufundowali ten kamień – głaz, który upamiętnia nagłą i niewinną śmierć kolegi.
Tablicę opisową dołączono w 80 rocznicę śmierci – po przebudowie drogi nr 46 i renowacji postumentu – maj 2008."
kamień pamięci© kosma100
Przy drodze miejscowości w dwóch językach...
Nazwy miejscowości w dwóch językach...© kosma100
W okolicy Lędzin jadący z naprzeciwka biały samochód zatrąbił, zbliżając się zatrąbił jeszcze raz – Kierowca pozdrowił mnie... ciekawe kto to?
Sesja zdjęciowa chmur:
Chmury© kosma100
chmury© kosma100
chmury© kosma100
kościół© kosma100
Stan dobrej drogi trwa jakieś 5 km, później (przez około 15 – 20 km) droga jest STRASZNA!!!!!!!! – wąska i straszny ruch!!!
Przez tą godzinę jazdy do Ozimka strasznie się stresowałam – non stop adrenalina na wysokich obrotach, bo blachosmrody pędziły obok mnie o centymetry!!!
Jak już zjechałam z tej drogi śmierci to nawet mnie to nie cieszyło – byłam padnięta. Mój organizm reaguje na stres tak, że gdy stres odpuści jestem jak dętka w której nie ma powietrza – tak też było i tym razem, no ale nic – trzeba jechać dalej...
W miejscowości Zawadzkie mam przyjemność oglądania jak kierowca TIRa z Ukrainy wjeżdża na zakaz ruchu na rozkopaną całkowicie drogę i tam już chyba pozostanie...
Robię odpoczynek na stacji EJK... kupuję litrową colę, dzwonię do Darka by powiedział ile kilometrów mi pozostało... nie mam siły, trochę biadolę przez telefon.
Okazuję się, że zostało mi jakieś 40 km.
rower© kosma100
Darek pyta się czy ma po mnie przyjechać. „Rowerem?” – pytam. „Chyba żartujesz” – słyszę odpowiedź. „Nie, nie przyjeżdżaj, sama dojadę”.
Musiałam mieć chyba bardzo wykończony głos, bo gdy jechałam do Pyskowic, po litrowej coli dostałam kopa i nawet fajnie mi się jechało, spotkałam „wóz techniczny”, który zabrał mnie na Helenkę.
Już dawno się tak nie zmasakrowałam, a to przede wszystkim przez ten wysoki stres, który trwał przez godzinę...
Opatowice - Trestno - Blizanowice - Siechnice (tam wyjazd na drogę numer 94) – Oława – Brzeg – Opole – Ozimek – Zawadzkie Wielowieś.
Potem już tylko gorączka ze zmęczenia i przemiły (jak zwykle) wieczór na Helence – dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 171.87km
- Teren 5.00km
- Czas 08:08
- VAVG 21.13km/h
- VMAX 37.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 kwietnia 2009
Kategoria Ponad 100 km ;)
Setka w prawie setny dzień w roku ;)
Nie straszne nam wichry i burze
Niegroźne nam deszcze ulewne
Nie pochłoną nas bagna, kałurze
Nasze peleryny są pewne
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Nie straszne nam lata płynące
Nie groźne nam ... wylewne
Nie skuszą nas prawdy mylące
Nasze pelereyny, peleryny sa pewne
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy, jesteśmy nooormalni
jesteśmy przemakalni
Jesteśmy nooormalni
jesteśmy przemakalni
Dzisiaj miałam dzień wolny od pracy.
Każda normalna kobieta przeznaczyła by go na sprzątanie i przygotowanie się do Świąt... ale nie Kosma ;D
Pojechałam rankiem na spotkanie z Krzychem60.
Mydlice – Strzemieszyce – Sławków.
W Sławkowie.
Miejsce spotkanie – Bolesławiec.
Kościół Bolesławiec
Olkusz kościół
Rycerz w Olkuszu pilnował naszych bryk ;-)
Pojechaliśmy do Rabsztyna...
Ruiny zamku w Rabsztynie
A ta fota z dedykacją dla Darka (wspomnienia z Odyseji ;D) ;)
Pustynia Błędowska.
Trasa: Mydlice – Strzemieszyce – Sławków – Olkusz – Rabsztyn – Bydlin – Chechło – Błędów – Dąbrowa Górnicza.
No i nabawiłam się... kolarskiej opalenizny ;D ;D ;D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;) ©
Niegroźne nam deszcze ulewne
Nie pochłoną nas bagna, kałurze
Nasze peleryny są pewne
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Nie straszne nam lata płynące
Nie groźne nam ... wylewne
Nie skuszą nas prawdy mylące
Nasze pelereyny, peleryny sa pewne
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy, jesteśmy nooormalni
jesteśmy przemakalni
Jesteśmy nooormalni
jesteśmy przemakalni
Dzisiaj miałam dzień wolny od pracy.
Każda normalna kobieta przeznaczyła by go na sprzątanie i przygotowanie się do Świąt... ale nie Kosma ;D
Pojechałam rankiem na spotkanie z Krzychem60.
Mydlice – Strzemieszyce – Sławków.
W Sławkowie.
Sławków Rynek© kosma100
Kościół© kosma100
Miejsce spotkanie – Bolesławiec.
Kościół Bolesławiec
Bolesławiec© kosma100
Olkusz kościół
Olkusz© kosma100
Olkusz© kosma100
Rycerz w Olkuszu pilnował naszych bryk ;-)
Olkusz© kosma100
Pojechaliśmy do Rabsztyna...
Ruiny zamku w Rabsztynie
ruiny zamku© kosma100
ruiny Rabsztyn© kosma100
Rabsztyn© kosma100
ruiny zamku© kosma100
okno© kosma100
rabsztyn© kosma100
A ta fota z dedykacją dla Darka (wspomnienia z Odyseji ;D) ;)
;)© kosma100
Pustynia Błędowska.
pustynia Błędowska© kosma100
pustynia Błędowska© kosma100
Trasa: Mydlice – Strzemieszyce – Sławków – Olkusz – Rabsztyn – Bydlin – Chechło – Błędów – Dąbrowa Górnicza.
No i nabawiłam się... kolarskiej opalenizny ;D ;D ;D
opalenizna© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;) ©
- DST 108.14km
- Czas 05:05
- VAVG 21.27km/h
- VMAX 45.80km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 marca 2009
Kategoria Meridka :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;)
Po Białym Śląsku...
Porwana przez Huragan :)
Plany na dzisiejszy dzień to wycieczka z Bikerami – Huraganami do Kochcic – nazwa miejscowości wskazuje na cel wycieczki :-)
Rano pobudka... rzut oka za okno... MGŁA, WSZECHOGARNIAJĄCA, GĘSTA MGŁA...
Rozmowa z djk71, z którym byłam umówiona na wspólne pedalenie...
Decyzja – czekam aż się przejaśni, najwyżej nie pojedziemy z Huraganem tylko z Asiczką i Młynarzem, którzy jadą z Wrocławia w odwiedziny do nas :-).
O 8:30 wyjeżdżam – mgła lekko zelżała, zakładam oczo.... odblaskową kamizelkę i ruszam:
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śląskie – Bytom – Zabrze (Helenka).
Ruszamy w składzie: Darek, Młynarz, Asica i ja.
Zabrze – Stolarzowice – Górniki – Ptakowice – Wilkowice – Księży Las.
„Lekko” spóźnieni dojeżdżamy do johanbikera-, Terrago44, Andy’ego, i pozostałych Bikerów z Huragana.
Zbiorowa fotka (zapożyczona od Andy’ego)
Teraz już w silnym składzie ruszamy na podbój okolicznych miejscowości.
Jasiona – Wojska – Wielowieś – Krupski Młyn – Lubliniec – Kochcice
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema (fota wykonana przez Terrago44).
Odpoczynek i ruszamy dalej – cel – Koszęcin i siedziba Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.
(fota wykonana przez Terrago44)
Fota przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” (fota wykonana przez Terrago44)
Oglądamy siedzibę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i udajemy się do restauracji „Roma” na obiad. Tutaj Darek pokazuje Młynarzowi swój stosunek do dalszej jazdy :-) (fota wykonana przez Terrago44)
Ruszamy z powrotem.
Gdzieś po drodze... (fota wykonana przez Terrago44)
Jawornica – Sadów – Wierzbie – Koszęcin – Tworóg – Świniowice – Wojska – Jasiona- Księży Las – Wilkowice – Ptakowice – Górniki – Stolarzowice – Zabrze (Helenka).
Było bardzo fajnie, sorki za ślimacze tempo, ale przyzwyczajenia (jeżdżę z prędkością ślimaka) + brak kondycji po zimie + tylko dostępna 2 tarcza z przodu = kosmicznie ślimacze tempo Kosmy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Plany na dzisiejszy dzień to wycieczka z Bikerami – Huraganami do Kochcic – nazwa miejscowości wskazuje na cel wycieczki :-)
Rano pobudka... rzut oka za okno... MGŁA, WSZECHOGARNIAJĄCA, GĘSTA MGŁA...
Rozmowa z djk71, z którym byłam umówiona na wspólne pedalenie...
Decyzja – czekam aż się przejaśni, najwyżej nie pojedziemy z Huraganem tylko z Asiczką i Młynarzem, którzy jadą z Wrocławia w odwiedziny do nas :-).
O 8:30 wyjeżdżam – mgła lekko zelżała, zakładam oczo.... odblaskową kamizelkę i ruszam:
Dąbrowa Górnicza – Będzin – Czeladź – Siemianowice Śląskie – Bytom – Zabrze (Helenka).
Ruszamy w składzie: Darek, Młynarz, Asica i ja.
Zabrze – Stolarzowice – Górniki – Ptakowice – Wilkowice – Księży Las.
„Lekko” spóźnieni dojeżdżamy do johanbikera-, Terrago44, Andy’ego, i pozostałych Bikerów z Huragana.
Zbiorowa fotka (zapożyczona od Andy’ego)
Teraz już w silnym składzie ruszamy na podbój okolicznych miejscowości.
Jasiona – Wojska – Wielowieś – Krupski Młyn – Lubliniec – Kochcice
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema (fota wykonana przez Terrago44).
Kochcice - Pałac Ludwika Karola von Ballestrema© kosma100
Odpoczynek i ruszamy dalej – cel – Koszęcin i siedziba Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.
(fota wykonana przez Terrago44)
Koszęcin© kosma100
Fota przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” (fota wykonana przez Terrago44)
Przy autokarze Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk"© kosma100
Oglądamy siedzibę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i udajemy się do restauracji „Roma” na obiad. Tutaj Darek pokazuje Młynarzowi swój stosunek do dalszej jazdy :-) (fota wykonana przez Terrago44)
Darek pokazuje swój stosunek do dalszej jazdy :)© kosma100
Ruszamy z powrotem.
Gdzieś po drodze... (fota wykonana przez Terrago44)
Gdzieś po drodze...© kosma100
Jawornica – Sadów – Wierzbie – Koszęcin – Tworóg – Świniowice – Wojska – Jasiona- Księży Las – Wilkowice – Ptakowice – Górniki – Stolarzowice – Zabrze (Helenka).
Było bardzo fajnie, sorki za ślimacze tempo, ale przyzwyczajenia (jeżdżę z prędkością ślimaka) + brak kondycji po zimie + tylko dostępna 2 tarcza z przodu = kosmicznie ślimacze tempo Kosmy :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 155.31km
- Teren 10.00km
- Czas 07:29
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 42.67km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Meridka
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Ponad 100 km ;)
Poziomkowo...
Poziomkowo...
Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 138.94km
- Teren 10.00km
- Czas 07:22
- VAVG 18.86km/h
- Aktywność Jazda na rowerze