Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:1252.55 km (w terenie 60.00 km; 4.79%)
Czas w ruchu:65:40
Średnia prędkość:19.07 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:52.19 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Po pracy na baby... gołe! (które Kolumbijkami nie są).


Jak zwiać od szarości dni
Jak się odczepić od codziennych spraw
Każdy pyta o to
Jak mieć kilka dobrych chwil
Gdy każda bez przerwy ucieka nam
Jak tu być wciąż sobą

Ja swój na to przepis mam
I nic nie może przeszkodzić mi w tym
Co mam zamiar robić
Na drzwiach wisi czarny kask
A pod nim wyblakła skóra i pył
Ten z poprzedniej drogi

Kiedy czuję pęd powietrza
I w kolejny zakręt składam się
Coś przenika mnie

Już czas nie doścignie mnie
I dni powszednie zostały gdzieś hen
Za mirażem życia
Dzień zgasł i maszyna rwie
Jak grom, co wśród nocy roznieca blask
Tak należy trzymać

Kiedy czuję pęd powietrza
I w kolejny zakręt składam się
Coś przenika mnie

Kiedy czuję pęd powietrza
I w mej duszy płomień pali się
Coś przenika mnie

Zapominam o złych chwilach
Które nigdy nie dopędzą mnie
Coś przenika mnie*


Rankiem do pracy – standardowo.
W Łośniu, po raz piąty spotykam drogówkę z szybkim alkomatem (2 razy prowadziłam samochód, jak otworzyłam szybę to Pan kazał mi jechać – albo wyglądałam na za trzeźwą albo na zbyt zalaną; 2 razy rowerem – raz spytałam się czy ja też, Pan odpowiedział: „nie” więc od tej pory wyprzedzam sznur samochodów z prawej strony i pedalę dalej szczerząc zęby do Pana mundurowego ;-))

W pracy – ponownie 300 % normy ;-)
Po pracy zamierzam jechać do domu „na skróty” przez Zawiercie.
Dojeżdżam do Czeladzi i jadę zobaczyć gołe baby, które ostatnio przyuważyłam ;-)
Wtedy były w trakcie malowania.
Goła baba © kosma100


Goła baba again ;) © kosma100


Hmmm co ona z tym wężem robi? Ciągnie? :D © kosma100


W Czeladzi niemiły akcent baranowo – blachosmrodowy i odechciewa mi się Zawiercia :(
Jadę więc przez Grodziec. W Grodźcu chcę ominąć górkę więc wjeżdżam w drogę „na azymut” i... ktoś k... mur wybudował na drodze... trudno – będzie przez górkę.
Mur... a kiedy mury runą... © kosma100


Na Pogorii IV jakiś biker siada mi na koło.
Jestem nienormalna i wszyscy o tym wiedzą, więc dlaczego z uporem maniaka, cyklicznie (co najmniej raz na tydzień) chcę ponownie to udowodnić?
Jak mi siadł tak przeca się nie dam wyprzedzić...
Pogorię IV objeżdżam z prędkością oscylującą około 31 km/h... (to nie jest MOJA prędkość!!!), pod górkę prędkość spada do 28 km/h.
Jestem bordowa, ociekam potem (przedtem też) ale pedalę.
W końcu ogonek postanawia zawrócić (dzięki Ci Boshe), zdycham i pedalę dalej.

Ujejsce i gdzie ostatnio skręcałam na Siewierz, skręcam w prawo – nie wiem gdzie wyjadę.
Po kilku kilometrach przypominam sobie tą drogę z moich urodzin.
Tylko wtedy była noc, tylko wtedy był Młynarz, tylko wtedy był deszcz, tylko wtedy były kałuże do pół koła, tylko wtedy... było BOSKO!!!

W Ujejscu widok leśno-kominowo-Pogoriowy ;-)
Widoczek zielono - kominowy :) © kosma100


Ujejski widok © kosma100


Z Ujejsca do Ząbkowic.
Z Ząbkowic do Łośnia.
TIRowiec chce mnie zmieść z ulicy wyjeżdżając z podporządkowanej i ścinając zakręt tak, że ląduję na poboczu :( Ciekawe co by było gdybym jeździła 30 km na rok? Pewnie by nawet nie zauważył tylko by się dziwił czemu ma czerwone podwozie...

Dwukołowo ale inaczej:
I znów ominie mnie jazda na Harleyu :( - 24-25.06 jestem w okolicach Szwecji (Grassor) ;-)

A jutro wczesna pobudka, bo... :D :D :D (3 x D?)

* Fatum - „Mania szybkości”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 78.28km
  • Czas 03:26
  • VAVG 22.80km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 czerwca 2011 Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Wyjście z marazmu


We crossed the line
Who pushed who over
It doesn't matter to you
It matters to me

We're cut adrift
We're still floating
I'm only hanging on
To watch you go down
My love

I disappeared in you
You disappeared from me
I gave you everything you ever wanted
It wasn't what you wanted

The men who love you, you hate the most
They pass through you like a ghost
They look for you but your spirit is in the air
Baby, you're nowhere

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

Desparation is a tender trap
It gets you every time
You put your lips to her lips
To stop the lie

Her skin is pale like God's only dove
Screams like an angel for your love
Then she makes you watch her from above
And you need her like a drug

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

She wears my love like a see-through dress
Her lips say one thing
Her movements something else
Oh love...like a screaming flower
Love...dying every hour...love

You don't know if it's fear or desire
Danger the drug that takes you higher
Head in heaven, fingers in the mire

Her heart is racing, you can't keep up
The night is bleeding like a cut
Between the horses of love and lust
We are trampled underfoot

Oh...love...you say in love there are no rules
Oh...love...sweetheart...
You're so cruel

Oh...love...to stay with you I'd be a fool
Sweetheart...you're so cruel*


Jak ja dawno tego nie słuchałam... ;-)
Budzę się o 3:00 z planem, że pomaluję pokój przed wyjazdem do pracy.
Ciemno. Przestawiam budzik na 4:00.
Jaśniej, nie chce mi się... przestawiam budzik na 5:00.
Jasno... nie chce mi się...
Po weekendowej orce remontowej czuję każdy mięsień, nadgarstki bolą a dłonie drętwieją... :(
Kimam jeszcze trochę po czym poranny rytuał: ważenie, kawa, net.
Nawet fajnie mi się jedzie do pracy... czuję moc ;-)
W pracy wyrabiam 300 % normy, po ostatnim zastoju stwierdzam, że wyszłam z marazmu ;-)
Trochę się „zarabiam” i wychodzę z pracy gdzieś około 18-tej. Chcę popedalić gdziekolwiek, najlepiej daleko i zrobić trzycyfrówkę.
Niestety nie mam przedniej lampki (oprócz samoświecącej na indukcję magnetyczną) i muszę zrobić zakupy w Lidlu...
Po drodze mijam ciekawe obiekty:
Czy mnie się musi wszystko z seksem kojarzyć? © kosma100


Jadę więc przez Sosnowiec, Będzin do Dąbrowy G. do Lidla.
Kiedyś zrezygnowałam z zakupu kosmetyków na rzecz części rowerowych, dzisiaj rezygnuję z zakupu części rowerowych na rzecz narzędzi (ups!). Kupuję narzędzie do cięcia listew. :)
Oprócz w/w narzędzia kupuje parę rzeczy spożywczych z racji niedawnej eksmisji cywilizacji, która opanowała moją lodówkę mam światło w lodówce (only). Pakuje więc zakupy do sakw i pedalę do domku.
Nie, nie na skróty ani najkrótszą drogą!
Mam dość asfaltu więc jadę przez Pogorię.
Kombinuję też w myślach jak pojadę dalej – z racji załadowanych sakw nie chcę jechać do Ząbkowic przy torach – na pewno dobiję gdzieś na kamieniu i złapię kapcia a tego nie chcielibyśmy ;-)

Pogoria – WHAW!!!
Pogoria - molo - Sopot OMC © kosma100


Tylko tego „ronda” nie rozumiem.
Nie rozumiem © kosma100


Przez Antoniów, Ząbkowice do domku.

*U2 - „So cruel”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 67.12km
  • Czas 02:59
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ta zabawa nie jest dla dziewczynek...


Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu, bo tu mogą bić
Idź do domu, bo tu mogą strzelać
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij

I nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Lepiej śpij już śpij
śpij

Kupię ci co zechcesz
Mogą być i lody
Tylko zaśnij
śpij

Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu nie oglądaj się
Idź do domu wszystko będzie dobrze
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij*


UWAGA UWAGA ACHTUNG ACHTUNG!!!
Będzie remontowo, nie rowerowo!!!

Wczoraj było marudzenie, dzisiaj będzie chwalenie (chwalenie się i swojej pracy).
Po marudzeniu wzięłam się ostro do pracy, czego wynikiem było:
- wyniesienie wszystkich gratów z pokoju;
- zrobienie gipsówki tam gdzie było to konieczne;
- położenie paneli
- obcięcie żywopłotu.
Niezły wynik jak na jeden dzień ;-)
Ogólnie sporo telefonów – chyba znajomi czytają mojego bloga. Aczkolwiek tylko jeden przyznał się do tego, że dzwoni, bo przeczytał na blogu mój samobójczy OMC wpis. I nawet przyjechal pomóc :D (dzięki ;-)).

Pokój przed moim sobotnim wejściem:
Gruzowisko © kosma100


W trakcie... panele już są:
Panele już są ;-) © kosma100


Żywoplot przed obcięciem:
Zarośnięten żywopłoten © kosma100


Żywopłot po ;-)
Obcięten żywopłoten © kosma100


Miałam jeszcze skosić trawnik ale miałam takie skurcze dłoni, że wszystko leciało mi z rąk :(
Moją pracę nagrodził piękny widoczek wieczorem ;-)
Piękny wieczorny widoczek © kosma100


W niedzielę pobudka o 5:00. Kawa i mykam do dalszego molestowania domku.
Ścieram gładzie i z przerażeniem patrzę na ten wszechobecny pył (przecież wiedziałam, że będzie, a pomimo to położyłam wczoraj panele). Mój odkurzacz przemysłowy jest niedysponowany z powodu utonięcia zakrętki od filtra w wc :( Potrzeba matką wynalazków jednak i... naprawiam odkurzacz ;-)
Następnie maluję pokój.
Pokój w trakcie remontu:
Pokój w trakcie remontu - better © kosma100


Po czym przez 2 godziny montuje (po 6 miesiącach mieszkania tam) umywalkę.
Umywalka yes ;) © kosma100


Okazuje się, że nie ma ciepłej wody :( To nie jest wina wężyka - albo wina zaworu, który wychodzi ze ściany albo wina fachowców :(
Wkurzona ubieram się w pedalskie ciuszki i pedalę do Tatusia na obiad odk... oddenerwować się.
Po drodze spotykam Gak-a i chwilę gawędzimy.
Wracam i zabieram się za malowanie łazienki.
Kumpel again przyjeżdża z pomocą.
Trochę za lekko moczy pędzel ale zostanie mu to wybaczone ;p zresztą po mojej reprymendzie już moczenie pędzla nawet mu wychodzi ;-)

Jestem styrana jak kaczka po polowaniu... ale szczęśliwa, że udało mi się tyle zrobić.
Jutro planuję pobudkę o 3:00 by pomalować pokój przed wyjazdem do pracy... zobaczymy co z tego wyjdzie.

* Lech Janerka - „Ta zabawa nie jest dla dziewczynek”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 4.45km
  • Czas 00:14
  • VAVG 19.07km/h
  • VMAX 28.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

W strugach łez...


jak minął dzień
nie pytam i tak widzimy się rzadko
to już chyba rok
odkąd na ciebie nie patrzę
raczej nie podajemy sobie rąk
raczej nie pokazujemy palcem
raczej mało obchodzimy się nawzajem
my dzieci dekadentów
córki synowie rozpusty
alkohol mamy od zawsze we krwi
rozum genetycznie struty
raczej nie życzymy nikomu źle
raczej nikomu dobrze
raczej siedzimy na dachach
bawimy się w powietrze
no stress - myślę tylko o sobie
podróże z i pod prąd
niekończące się nigdy
taka nasza mała więź
ziarno nienawiści
raczej nigdy nie będzie lepiej
tak jak nigdy nie było źle
raczej już zostanie
tak jak jest
wokół szemrzą polityczne wszy
wokół rozprzestrzenia się gaz
pani z ekranu straszy palcem
jak to mało obchodzi nas
raczej nigdy nie będziemy tym
kim raczej chcielibyśmy być
raczej siedzimy na dachach
bawimy się powietrzem
no stress - myślę tylko o sobie*


Rano (o 6:00) Kudłata otworzyła oczy i stwierdziła: „cel zrealizowany – mam wstręt do alkoholu”.
Idzie dzisiaj na imprezę firmową i nie chce tam za dużo wypić ;-)
A teraz będzie marudzenie, zrzędzenie, negatywów ukazywanie i użalanie się nad sobą, więc kto nie ma na to ochoty niech nie czyta dalej.

Zaczęło się od tego pełnego optymizmu zdania Kudłatej. Cieszę się, że mogłam znowu komuś pomóc w zrealizowaniu jego celu.
To zdanie było zapalnikiem do moich dalszych przemyśleń...
Wsiadłam na rumaka i popedaliłam do domu.
W ten weekend postanawiam zająć się remontem, który ciągnie się niemiłosiernie.
Oczywiście jak jest piękna pogoda ja mam nierowerowe plany :(
Oczywiście jadąc z Czeladzi przez Grodziec zastanawiam się czy nie jechać w góry... ;-) ale NIE! Muszę się w końcu zająć domem.

Prace przy ścieżkach rowerowych trwają.
Prace przy ścieżce rowerowej © kosma100


Od Pogorii myślę intensywnie nad moją sytuacją i całą drogę z Pogorii do Ząbkowic jadę w strugach... łez.

W życiu podejmowalam różne decyzje, jedne były lepsze, drugie były gorsze. Żadnych decyzji nie żałuję. Zaczynam jednak żałować urojonej decyzji o domu.
Nie mam siły.
Nie wiem co sobie wyobrażałam podejmując tą chorą decyzję.
Nie wiem...
Miałam nadzieję, że Rodzina, Znajomi, wszyscy wokoło, będą trzymać się za ręce, tańczyć wokoło i z uśmiechem na ustach mi pomagać w remoncie?
Nie wiem.
Każdy ma swoje życie, w którym jestem małym epizodem, marną aktorką drugiego planu i nikt nie rzuci wszystkiego, by mi pomóc. Muszę się z tym pogodzić...
Nie ważne, że ja jestem jakąś pieprzoną altruistką i zawsze jestem gdy ktoś potrzebuje pomocy.
Nie ważne... Trzeba zacząć zamieniać altruizm na egoizm. Będzie łatwiej...

Jestem silna... ale nawet najsilniejszy tytan potrzebuje czasami pomocy...

Może znajdzie się ktoś chętny kto nie ma lęku wysokości i w zamian za kiełbaskę z ogniska i browar naprawi mi dach? (trzeba przybić papę, która się oderwała). Niestety mam lęk wysokości i nie ma takiej siły, która by mi kazała wejść na dach.

Kończę marudzenie i zabieram się do pracy.
Miłego weekendu!

* Happysad - „Nostress”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 27.64km
  • Czas 01:27
  • VAVG 19.06km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bez sekscesów

Rankiem do pracy.
Bez większych sekscesów. Nie licząc Transita, który OMC by mnie potrącił wyjeżdżając z podporządkowanej...
Po południu z pracy: Katowice - Czeladź.
Na korepetycje...

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 43.78km
  • Czas 02:39
  • VAVG 16.52km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 czerwca 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Alcohol...

Yeah o yeah you seen me walk
On burning bridges
Yeah o yeah you seen me fall
In love with witches
And you know my brain is held
Inside by stitches
Yet you know I did survive
All of your lovely sieges

And you know that I'll pick up
Every time you call
Just to thank you one more time
Alcohol
And you know that I'll survive
Every time you come
Just to thank you one more time
For everything you've done

Alcohol
Alcohol

And I'm sorry some of us
Given you bad name
yeah o yeah, cause without you
Nothing is the same
Yeah o yeah i miss you so
Every time we break up
Just to hit a higher note
Every time we make up

Who's crawlin' up my spine - alcohol
I've been waiting long long time - alcohol
Now you teach me how to rhyme - alcohol
Just don't stab me in the back with cartisol

Now we reunite - alcohol
And forever be divine - alcohol
Screw a light bulb in my head - alcohol
may that ceremony be happy or sad...



Miałam nie pić do laptopa... ale dzisiejszy niemiły incydent doprowadził mnie do tego, że DOSZŁAM (again dzisiaj) do wniosku, że MUSZĘ się napić.

Pojechałam więc po izotonik do mojego wsiarskiego sklepu 24 h.

* Gogol Bordello - "Alcohol".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 1.35km
  • Czas 03:00
  • VAVG 0.45km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kiedyś kupię nóż...


Nieproporcjonalnie wiele rzeczy nas dotyczy
które mało nas obchodzą
Chyba więcej szczęścia mają
nie co ci się rodzą
a ci co umierają
Tamci wynaleźli bomby
Ci niezrozumiałe akty prawne
Trudno to wszystko zrozumieć
Trudno w to wszystko uwierzyć naprawdę
To mówię ja do Ciebie...
Wokół tyle jest przestrzeni
Co z tego kiedy ludzi jest za wiele
Jednoznacznie trudno orzec
Którzy to wrogowie
Którzy przyjaciele
Jedni wciąż się uśmiechają
Inni wypytują o rzeczy mało ważne
Trudno to wszystko zrozumieć
Trudno w to wszystko uwierzyć naprawdę
To mówię ja do Ciebie...
Kiedyś kupię nóż i powyrzynam wszystkich wkoło
Kupię nóż
Zostawię tylko dwoje
Tylko ja i ty...*


Tu powinnam umieścić tekst piosenki Kult - Goopya peezda ale nie mam pieniędzy na adwokata ;-)
Aczkolwiek „kiedyś kupię nóż i powyrzynam wszystkich wkoło” też pasuje... ale po kolei.
Rankiem do pracy.
Podjeżdżam do szlabanu… (znowu wątek szlabanu ;-)) a tu słyszę okrzyk: „Kosma!”, odwracam się, patrzę a tu nikt inny tylko Hose w całej swojej okazałości :-)
Chłopie!!! Kupę lat!!!
Okazuje się, że od grudnia pracujemy na jednym podwórku ;-)
Upojne powitanie ;) krótka pogawędka i lecimy do fabryki ;-)
Optymistyczny akcent, który jednak nie wyleczył mnie z jaskry analnej, na którą choruję od kilku dni, tzn. paru dni, dokładnie DWÓCH ;-)
 
Po pracy okazało się, że moje wcześniejsze plany czeladzko-korepetycyjne legły w gruzach, jadę więc do domku.
Z drugiej strony to nawet dobrze, bo może uda mi się zlikwidować cywilizację, która opanowała moją lodówkę...
Najbardziej szkoda mi wielkiej białej rzodkiewy, z którą wiązałam plany ;-)
Rzodkiewa © kosma100


Jadę sobie w Katowicach ulicą 1 Maja i na skrzyżowaniu z ulicą Chromika zajeżdża...
nie, nie zajeżdża, PAKUJE SIĘ NA MNIE, czyli najpierw próbuje wyprzedzić ale gdy środek auta jest na wysokości mojego przedniego koła SKRĘCA W PRAWO.
NIE WIEM jakim cudem nie zostałam potrącona, najprawdopodobniej mam ogromne zdolności manualno – akrobacyjne. Doprawdy nie wiem... W niewyleceniu przez kierownicę pomogły mi zapewne dosyć ciężkie sakwy...
NIE WIEM jak udało mi się przeżyć w jednym kawałku... NIE WIEM... cały czas mam przed oczyma srebrny, tylni błotnik Opla...
„Ty sk****!!!” krzyknęłam i pojechałam za nim.
Próbował odjechać ale niestety był już koniec uliczki... podjeżdżam, patrzę za kierownicą siedzi BABA, tzn. lalunia, która z przerażenia ma szeroko otwarte oczy.... Wstydzę się, że należę do tego samego gatunku. Obok niej jakiś gach.
Pukam w szybę, ona otwiera szybę.
Z moich ust płynie uświadamiający, trwający jakieś 2 minuty monolog. Jestem pełna podziwu dla siebie, że tylko raz użyłam słowa ogólnie uważanego za wulgaryzm, użyłam go w celu wzmocnienia... „kobieto, k****”
Cała się trzęsę i z nerwów o mały włos nie płaczę (rzadko płaczę, ze smutku prawie w ogóle, najczęściej ze złości).
Laska otwiera usta.
Ten jej manewr nie mieści mi się nigdzie!!! (nie tylko w głowie).
Masakra, jak można być tak zidiociałym, żeby zrobić coś takiego!!!
Mózg lasencji niestety nie odbiera chyba prawie żadnych impulsów ze świata ją otaczającego. Sądzę, że wykorzystuje tylko ośrodek ssania, czasami korzysta z ośrodka odpowiedzialnego za połykanie i od WIELKICH DZWONÓW włącza ośrodek odpowiedzialny za przepraszanie (pewnie wtedy jak nie połknie).
Bo w czasie mojego monologu 6 razy mówi „przepraszam”
To są jedyne jej słowa.
Ech.... NO COMMENTS!!!
Zaczynam się bać...

Planowałam skręcić w Dąbrówce, jechać przez Czeladź i Pogorię ale ciśnienie wywołane tym zdarzeniem spada mi dopiero po jakimś czasie, patrzę a tu już Sosnowiec.
Więc przez Kazimierz do Łośnia.

Na szczęście do domu dojeżdżam w jednym kawałku... muszę chyba znaleźć inną trasę do pracy.
 
* Happysad - „Ja do Ciebie”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 62.04km
  • Czas 02:43
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzielny Pacjent u Dentystki ;-)

Po pracy do mojej ulubionej Dentystki ;-)

Dostałam nawet odznakę:
Dzielny Pacjent ;) © kosma100


Droga rowerowa...
Droga rowerowa... © kosma100


Od Dentystki do Będzina po Cytrynkę, którą Brat porzucił przy mechaniku...

Piękna pogoda, miałam ochotę na więcej pedalenia ale nie zostawię mojej kochanej Cytrynki na pastwę losu, na pohybel ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 23.30km
  • Czas 01:03
  • VAVG 22.19km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

„Jest Pani ograniczona!” oraz poranne Doły... Żabie... ;-)


Kiedy mówisz mi
Są bezpieczne wyspy
Nie wierzę
Kiedy mówisz mi
Burzę trzeba prześnić
Nie wierzę
Kiedy mówisz mi
Światło musi przeżyć
Nie wierzę
Kiedy mówisz mi
Że wierzysz, wierzysz, wierzysz
Nie wierzę

Mam dość
Nawiedzonych kochanków
Mam dość
Histerycznych poranków
Mam dość
Świętej wojny od święta
Losy świata nie leżą w naszych rękach

Mam dość
Histerycznych poranków
Mam dość
Rachitycznych kochanków
Mam dość
Waszych prawd nie pamiętam
Losy świata nie leżą w naszych rękach

Widzisz miły, myślę sobie nieraz
Że uwierzyć warto by, lecz teraz

Mam dość
Nawiedzonych kochanków
Mam dość
Histerycznych poranków
Mam dość
Świętej wojny od święta
Losy świata nie leżą w naszych rękach

Mam dość
Histerycznych poranków
Mam dość
Rachitycznych kochanków
Mam dość
Waszych prawd nie pamiętam
Losy świata nie leżą w naszych rękach*


Rano, wykorzystuję sytuację, że startuję z Czeladzi i jadę na Żabie Doły.

Szkoda, że wstałam o 5:00 a nie o 3:00 – nie zdążyłam na wschód słońca… ale trzeba było dojść do siebie ;-)
Fajnie tu… chociaż już byłam tu parę razy, parę zwariowanych wczesnoporankowych razy ;-)
Żabie Doły ;) © kosma100


Zabie Doły © kosma100


Ale przyszpanował ;-) © kosma100


Kiedyś muszę tu przyjechać o 3:00… może piątek? :D
Z Żabich Dołów wracam do Siemianowic i obok pola golfowego jadę do Katowic.
Scezka przy polu golfowym © kosma100


W Bogucicach zatrzymuję się przy warzywniaku by kupić sobie jedzonko do pracy.
Z racji tego, że jestem przereformowalna i rzadko kiedy mam przy sobie zapas gotówki, tylko namiętnie korzystam z plastiku, mam przy sobie jakieś 8,00 zł.
Wybieram warzywa i podaję sprzedawczyni.
- To wszystko? – pyta się pani.
- Proszę policzyć na razie za to, bo nie wiem czy mi miedziaków starczy - odpowiadam.
- Jest Pani ograniczona.
- Yyyy, tak mam ograniczony budżet ;-)
Wymiękłam ;-)

Najlepszy psycholog, najszczerszy przyjaciel Ci tego nie powie, a Pani z Warzywniaka od razu. Ona to się zna na ludziach ;-)



* Lombard – „Mam dość”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 28.88km
  • Czas 01:19
  • VAVG 21.93km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 czerwca 2011

DZIEŃ BARANA

Wyjeżdżam z domu – niebo zachmurzone ale nie pada.
Po przejechaniu kilometra zaczyna padać… ech :(
Na szczęście po 6 km udało mi się uciec przed deszczem. Ulica jest jednak mokra.
W Strzemieszycach jadę i widzę, że z naprzeciwka jedzie samochód, nagle słyszę pisko-ślizg opon za mną… uciekam na pobocze.
Dobra decyzja, gdyby nie to, że słyszałam hamowanie i zdążyłam uciec zostałabym skoszona przez pełnoletnie ztuningowane BMW :(

Po tym zajściu przez chyba 10 minut nie mogę dojść do siebie… nogi mi tak drżą, że OMC wypinają się z spd.
Mam chyba za dużą wyobraźnię… martwi mnie to, że w ostatnim czasie mam dużo sytuacji podbramkowych na drodze, martwi mnie, że może nastąpić kumulacja… której oczywiście sobie nie życzę.

Później jeszcze parę sytuacji podbramkowych:
- biały bus o numerze rejestracyjnym: SD 66894 wyprzedza mnie w Sosnowcu na centymetry;
- w Szopienicach kierowca autobusu linii 70 na samym skrzyżowaniu gdzie skręcam w prawo i on też skręca w prawo wyprzedza mnie (masakra!);

Jakaś porażka, po prostu: DZIEŃ BARANA (za kierownicą).

Jednak, na szczęście cała i zdrowa dojeżdżam do pracy. Podjeżdżam do szlabanu (akurat żaden samochód nie wjeżdża) i chcę przejechać między szlabanami i… szlaban się sam otwiera, hehehe.

Po pracy przez Dąbrówkę do Czeladzi, następnie przez jakąś dziwną, zapomnianą dzielnicę na Piaski.
Czeladź - zapomniana dzielnica © kosma100


Ponieważ Kudłata wyznaje zasadę, że może pić każde piwo o ile opakowanie ma kolor zielony, a w Lidlu jest promocja Carslberga jadę do Lidla na zakupy. Ładuję sakwy i mykam do Czeladzi na korepetycje ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 43.37km
  • Czas 01:54
  • VAVG 22.83km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl