Wpisy archiwalne w kategorii
We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
| Dystans całkowity: | 26901.39 km (w terenie 1175.03 km; 4.37%) |
| Czas w ruchu: | 1454:35 |
| Średnia prędkość: | 18.46 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
| Liczba aktywności: | 902 |
| Średnio na aktywność: | 29.82 km i 1h 37m |
| Więcej statystyk | |
Czwartek, 9 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the fog..., Do pracy / z pracy
Nocna masakra Kosmacza cz. II
Nocna masakra Kosmacza cz. II
I am a man who walks alone
And when I'm walking a dark road
At night or strolling through the park
When the light begins to change
I sometimes feel a little strange
A little anxious when it's dark
Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there
Have you run your fingers down
the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?
Sometimes when you're scared
to take a look
At the corner of the room
You've sensed that something's
watching you
Have you ever been alone at night
Thought you heard footsteps behind
And turned around and no one's there?
And as you quicken up your pace
You find it hard to look again
Because you're sure there's
someone there
Watching horror films the night before
Debating witches and folklores
The unknown troubles on your mind
Maybe your mind is playing tricks
You sense, and suddenly eyes fix
On dancing shadows from behind
Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there
When I'm walking a dark road
I am a man who walks alone
We mgle...
strasznej mgle...
Nie pamiętam kiedy się tak bałam...
Chyba wtedy...
Przyrzekam sobie i wszystkim zainteresowanym, że jutro kupuję w tesco kamizelkę odblaskową... masakra...
Mgła była okrutna – widoczność na 50 metrów, w porywach do 100 a ja sama bidulka, po 0:00 w nocy zapier..... na bike’u. Czy ja jestem normalna???
Z pracy...
To nie deszcz... to osiadająca na moim kasku mgła...

Zdjęcie z balkonu – nie oddaje tej mgły na drodze – między dwoma blisko usytuowanymi blokami mgła jest mniejsza...

Mimo tego, że było chłodno strasznie gorąco mi było i czułam zimny pot na plecach – adrenalina gotowała krew w moich żyłach ze strachu...
Po południu do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
I am a man who walks alone
And when I'm walking a dark road
At night or strolling through the park
When the light begins to change
I sometimes feel a little strange
A little anxious when it's dark
Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there
Have you run your fingers down
the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?
Sometimes when you're scared
to take a look
At the corner of the room
You've sensed that something's
watching you
Have you ever been alone at night
Thought you heard footsteps behind
And turned around and no one's there?
And as you quicken up your pace
You find it hard to look again
Because you're sure there's
someone there
Watching horror films the night before
Debating witches and folklores
The unknown troubles on your mind
Maybe your mind is playing tricks
You sense, and suddenly eyes fix
On dancing shadows from behind
Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there
When I'm walking a dark road
I am a man who walks alone
We mgle...
strasznej mgle...
Nie pamiętam kiedy się tak bałam...
Chyba wtedy...
Przyrzekam sobie i wszystkim zainteresowanym, że jutro kupuję w tesco kamizelkę odblaskową... masakra...
Mgła była okrutna – widoczność na 50 metrów, w porywach do 100 a ja sama bidulka, po 0:00 w nocy zapier..... na bike’u. Czy ja jestem normalna???
Z pracy...
To nie deszcz... to osiadająca na moim kasku mgła...

Zdjęcie z balkonu – nie oddaje tej mgły na drodze – między dwoma blisko usytuowanymi blokami mgła jest mniejsza...

Mimo tego, że było chłodno strasznie gorąco mi było i czułam zimny pot na plecach – adrenalina gotowała krew w moich żyłach ze strachu...
Po południu do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.90km
- Czas 01:38
- VAVG 19.53km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Nocna masakra Kosmacza cz. I
Nocna masakra Kosmacza cz. I
Powrót z pracy (nie - nie pomyliłam dat).
I do pracy - przed południem (nadgodziny...kasa, kasa, kasa.. ;D) hehehhehehe.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Powrót z pracy (nie - nie pomyliłam dat).
I do pracy - przed południem (nadgodziny...kasa, kasa, kasa.. ;D) hehehhehehe.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.61km
- Czas 01:41
- VAVG 18.78km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Two minutes to midnight...
The killer's breed or the demon's seed,
The glamour, the fortune, the pain,
Go to war ag
Two minutes to midnight...
The killer's breed or the demon's seed,
The glamour, the fortune, the pain,
Go to war again, blood is freedom's stain,
But don't you pray for my soul anymore.
2 minutes to midnight
The hands that threaten doom.
2 minutes to midnight
To kill the unborn in the womb.
Rankiem Mydlice - Manhattan.
Później na odwrót :D
Po południu - do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
The killer's breed or the demon's seed,
The glamour, the fortune, the pain,
Go to war again, blood is freedom's stain,
But don't you pray for my soul anymore.
2 minutes to midnight
The hands that threaten doom.
2 minutes to midnight
To kill the unborn in the womb.
Rankiem Mydlice - Manhattan.
Później na odwrót :D
Po południu - do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 26.12km
- Czas 01:29
- VAVG 17.61km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain...
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Spragniona czułych pieszczot
Spragniona czułych słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Więcej mnie nie dotykaj
I nie stój przy mnie blisko
Boje się twoich oczu
Boję się twoich ust
Już nie chcę twoich pieszczot
I nie chcę gorzkich słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Bądź zawsze przy mnie blisko
Bo pragnę twoich pieszczot
Tak pragnę czułych słów
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Rankiem, w deszczu, z 60-litrowym plecakiem... Mydlice - Manhattan.
Masakra! - plecak, który jest stworzony do chodzenia po górach nie nadaje się do jazdy na rowerze.
Masakra! Te 4 kilometry były mordęgą - nie pamiętam kiedy tak ciężko mi się jechało... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Spragniona czułych pieszczot
Spragniona czułych słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Więcej mnie nie dotykaj
I nie stój przy mnie blisko
Boje się twoich oczu
Boję się twoich ust
Już nie chcę twoich pieszczot
I nie chcę gorzkich słów
Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Bądź zawsze przy mnie blisko
Bo pragnę twoich pieszczot
Tak pragnę czułych słów
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Rankiem, w deszczu, z 60-litrowym plecakiem... Mydlice - Manhattan.
Masakra! - plecak, który jest stworzony do chodzenia po górach nie nadaje się do jazdy na rowerze.
Masakra! Te 4 kilometry były mordęgą - nie pamiętam kiedy tak ciężko mi się jechało... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 4.41km
- Czas 00:15
- VAVG 17.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Nie pij Piotrek nie pij w piątek
piątek zły jest na początek
co z sobotą pracującą
będziesz chory na stojąco
n
Nie pij Piotrek nie pij w piątek
piątek zły jest na początek
co z sobotą pracującą
będziesz chory na stojąco
nie pij Piotrek nie pij w czwartek
picie w czwartek nic nie warte
coś się zdarzy przyjemnego
nic nie zapamiętasz z tego
pij w sobotę pij w niedzielę
na ulicy i w kościele
przypal sobie w każde święta
pal spokojnie leż i stękaj
nie pij Piotrek w poniedziałek
ty się na to nie nadajesz
w poniedziałek trzeba walczyć
po pijaku sił nie starczy
nie pij Piotrek nie pij w środę
w środę jedziesz samochodem
nie ujedziesz za daleko
jeszcze staniesz się kaleką
wtorek lepszy jest do picia
musisz przecież mieć coś z życia
pij we wtorek ile wlezie
a najlepiej po obiedzie
nie pij Piotrek o dziewiątej
pić tak wcześnie jest niemądrze
lepiej gdy się robi ciemno
kiedy jest już wszystko jedno
mówisz w głowie się gotuje
w sercu rwie się i kotłuje
nie bądź taki delikatny
twardy bądź jak Roman Bratny
wszystko dobrze jest do kiedy
nie narobisz sobie biedy
nie dość że dokoła nędza
ty się sam w tę nędzę wpędzasz
wypij trochę przed kolacją
żeby móc spokojnie zasnąć
jeśli jeszcze cię nie bierze
powiedz co ty na to szczerze
a Piotrek na to szczerze
ja wohl ja wohl ich liebe alkohol
Tak mi się przypomniała ta piosenka :D
Piosenka oczywiście dla pewnego Piotrka :D
Rankiem (nie za wczesnym) - do pracy.
Piździało jak w kieleckim. Hmmm ciekawe czy w kieleckim też będzie tak piździc?
Po południu - z pracy - nie standardowo, bo na przystanku w Katowicach spotkałam krzyczącego do mnie hose więc chwilkę pogadaliśmy ;) Aj! Jaki ten świat jest mały, dzięki Bike Stats ;)
Kto z BikeStatsowiczy / Bikestatsowiczek jedzie na Odyseję Świętokrzyską???
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
piątek zły jest na początek
co z sobotą pracującą
będziesz chory na stojąco
nie pij Piotrek nie pij w czwartek
picie w czwartek nic nie warte
coś się zdarzy przyjemnego
nic nie zapamiętasz z tego
pij w sobotę pij w niedzielę
na ulicy i w kościele
przypal sobie w każde święta
pal spokojnie leż i stękaj
nie pij Piotrek w poniedziałek
ty się na to nie nadajesz
w poniedziałek trzeba walczyć
po pijaku sił nie starczy
nie pij Piotrek nie pij w środę
w środę jedziesz samochodem
nie ujedziesz za daleko
jeszcze staniesz się kaleką
wtorek lepszy jest do picia
musisz przecież mieć coś z życia
pij we wtorek ile wlezie
a najlepiej po obiedzie
nie pij Piotrek o dziewiątej
pić tak wcześnie jest niemądrze
lepiej gdy się robi ciemno
kiedy jest już wszystko jedno
mówisz w głowie się gotuje
w sercu rwie się i kotłuje
nie bądź taki delikatny
twardy bądź jak Roman Bratny
wszystko dobrze jest do kiedy
nie narobisz sobie biedy
nie dość że dokoła nędza
ty się sam w tę nędzę wpędzasz
wypij trochę przed kolacją
żeby móc spokojnie zasnąć
jeśli jeszcze cię nie bierze
powiedz co ty na to szczerze
a Piotrek na to szczerze
ja wohl ja wohl ich liebe alkohol
Tak mi się przypomniała ta piosenka :D
Piosenka oczywiście dla pewnego Piotrka :D
Rankiem (nie za wczesnym) - do pracy.
Piździało jak w kieleckim. Hmmm ciekawe czy w kieleckim też będzie tak piździc?
Po południu - z pracy - nie standardowo, bo na przystanku w Katowicach spotkałam krzyczącego do mnie hose więc chwilkę pogadaliśmy ;) Aj! Jaki ten świat jest mały, dzięki Bike Stats ;)
Kto z BikeStatsowiczy / Bikestatsowiczek jedzie na Odyseję Świętokrzyską???
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.15km
- Teren 2.00km
- Czas 01:40
- VAVG 18.69km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 października 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., Do pracy / z pracy
Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówia wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc
Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...
Rankiem (bardzo wczesnym) - w deszczu :((( do pracy.
Po południu - z pracy - standardowo - było mi strasznie gorąco :)
Wieczorkiem na angielski ;D
Późnym wieczorkiem - z angielskiego - oj będzie ciężko :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówia wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc
Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...
Rankiem (bardzo wczesnym) - w deszczu :((( do pracy.
Po południu - z pracy - standardowo - było mi strasznie gorąco :)
Wieczorkiem na angielski ;D
Późnym wieczorkiem - z angielskiego - oj będzie ciężko :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 34.63km
- Czas 02:03
- VAVG 16.89km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 września 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy
Obudziłem się o północy
Mimo strachu otworzyłem oczy
Mimo lęku podniosłem głowę
Chciałem uciec, ale nie mogłem
Na tl
Obudziłem się o północy
Mimo strachu otworzyłem oczy
Mimo lęku podniosłem głowę
Chciałem uciec, ale nie mogłem
Na tle okna zobaczyłem postać
W prawej ręce coś ostrego niosła
Wokół głowy jasna aureola
Metalowy blask to chyba zbroja
Co to, kto to
Czy to sen czy jawa
Czy to moja chora wyobraźnia
Strach me serce ściskał oszalałe
W moim mózgu zapanował zamęt
Chciałem uciec, lecz bezwład mnie spętał
A tu zbliża się straszliwa ręka
Chciałem krzyczeć coś ścisnęło krtań
Jak uwolnić się z tej matni mam
Nagle światło rozpędziło cienie
To nie horror to tylko sumienie
Weszłam do sklepu z tanimi ciuchami rowerowymi. Jakie piękne łaszki rowerowe dookoła :D Zaczęłam grzebać, wybierać, przymierzać. Po czym przypomniałam sobie, że rower zostawiłam przed sklepem bez zapięcia. Wybiegam i...
NIE MA MOJEJ MERIDKI!!!
Coś ścisnęło mnie w klatce, nie mogę oddychać, zaczynam się dusić...
i na szczęście obudziłam się... z twarzą w poduszce :D
Ale koszmar!!!
Rankiem - tym razem ubrana w moją kurtkę z windstoperem ruszyłam, o wiele za późno, do pracy. Było mi za ciepło...
Jechało się ciężko... chyba nie mam siły ani kondycji, albo to przez te nowe gumy?
W ogóle - zakładanie tych gum wczoraj to była wielka porażka - jakieś takie ciężkie i twarde. Zakładając chyba zrobiłam dziurę w dętce... Musiałam załatać bo nie mam zapasu. Moje dętki to też obraz nędzy i rozpaczy - dzisiaj muszę kupić dętki, wymienić i nabić na stacji - wtedy będzie się lepiej jechac :D
Dlatego, ze wyjechałam za późno od połowy trasy zaczęłam mocniej cisnąć...
Zmęczyłam się :D
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Chłopa(ka) dla wszystkich bikestats'owych Chłopaków :)
Każdy facet u mnie w pracy dostał od niewiast taki o to prezent :D (skądś to znam :D)

Po południu pojechałam po dętki i następnie na stację benzynową wymienić dętki i nadymać oponki ;D
WRZESIEŃ - nie opuściłam ani jednego dnia - wszystkie dni rowerowe :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Mimo strachu otworzyłem oczy
Mimo lęku podniosłem głowę
Chciałem uciec, ale nie mogłem
Na tle okna zobaczyłem postać
W prawej ręce coś ostrego niosła
Wokół głowy jasna aureola
Metalowy blask to chyba zbroja
Co to, kto to
Czy to sen czy jawa
Czy to moja chora wyobraźnia
Strach me serce ściskał oszalałe
W moim mózgu zapanował zamęt
Chciałem uciec, lecz bezwład mnie spętał
A tu zbliża się straszliwa ręka
Chciałem krzyczeć coś ścisnęło krtań
Jak uwolnić się z tej matni mam
Nagle światło rozpędziło cienie
To nie horror to tylko sumienie
Weszłam do sklepu z tanimi ciuchami rowerowymi. Jakie piękne łaszki rowerowe dookoła :D Zaczęłam grzebać, wybierać, przymierzać. Po czym przypomniałam sobie, że rower zostawiłam przed sklepem bez zapięcia. Wybiegam i...
NIE MA MOJEJ MERIDKI!!!
Coś ścisnęło mnie w klatce, nie mogę oddychać, zaczynam się dusić...
i na szczęście obudziłam się... z twarzą w poduszce :D
Ale koszmar!!!
Rankiem - tym razem ubrana w moją kurtkę z windstoperem ruszyłam, o wiele za późno, do pracy. Było mi za ciepło...
Jechało się ciężko... chyba nie mam siły ani kondycji, albo to przez te nowe gumy?
W ogóle - zakładanie tych gum wczoraj to była wielka porażka - jakieś takie ciężkie i twarde. Zakładając chyba zrobiłam dziurę w dętce... Musiałam załatać bo nie mam zapasu. Moje dętki to też obraz nędzy i rozpaczy - dzisiaj muszę kupić dętki, wymienić i nabić na stacji - wtedy będzie się lepiej jechac :D
Dlatego, ze wyjechałam za późno od połowy trasy zaczęłam mocniej cisnąć...
Zmęczyłam się :D
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Chłopa(ka) dla wszystkich bikestats'owych Chłopaków :)
Każdy facet u mnie w pracy dostał od niewiast taki o to prezent :D (skądś to znam :D)

Po południu pojechałam po dętki i następnie na stację benzynową wymienić dętki i nadymać oponki ;D
WRZESIEŃ - nie opuściłam ani jednego dnia - wszystkie dni rowerowe :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 36.39km
- Czas 01:57
- VAVG 18.66km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Bez kurtki, ubrana tylko
Bez kurtki, ubrana tylko w bluzkę, o godzinie 4:45, przy temperaturze 6,5 stopni... to nie był najlepszy pomysł...
Było zimno a nie mogłam się rozgrzać szybkim pedaleniem bo obawiałam się, że tylna opona tego nie wytrzyma :)
Po pracy uderzam po nowe oponki i może jeszcze coś :D
Po pracy - do rowerowego.
_______________________________________________
Edit
Posłuchałam się chłopaków - pewnie mają doświadczenie, jeżeli chodzi o gumy :D i zakupiłam nowe, wytrzymałe gumy.
Zbliża się Odyseja i nie chciałabym gdyby podczas takiej przygody pękła mi guma :D
Oto moje gumki:

A to "coś jeszcze" o którym wspomniałam rano - Asica nie zgadłaś ;p

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Było zimno a nie mogłam się rozgrzać szybkim pedaleniem bo obawiałam się, że tylna opona tego nie wytrzyma :)
Po pracy uderzam po nowe oponki i może jeszcze coś :D
Po pracy - do rowerowego.
_______________________________________________
Edit
Posłuchałam się chłopaków - pewnie mają doświadczenie, jeżeli chodzi o gumy :D i zakupiłam nowe, wytrzymałe gumy.
Zbliża się Odyseja i nie chciałabym gdyby podczas takiej przygody pękła mi guma :D
Oto moje gumki:

A to "coś jeszcze" o którym wspomniałam rano - Asica nie zgadłaś ;p

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 34.10km
- Czas 01:55
- VAVG 17.79km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 września 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Nic nie stało się od wieczora,
Nawet jakoś smutno padał deszcz.
Świt nie wniesie pewnie nic nowego,
Chyba znowu muszę napić s
Nic nie stało się od wieczora,
Nawet jakoś smutno padał deszcz.
Świt nie wniesie pewnie nic nowego,
Chyba znowu muszę napić się.
Masz na imię twoja paranoja
Masz na imię moje przeznaczenie
Masz na imię moja paranoja
Masz na imię LĘK.
Nic nie stało się od wieczora,
Nawet jakoś nudno leciał czas.
Świt nie wniesie pewnie nic nowego,
Chyba znowu muszę napić się.
Masz na imię twoja paranoja
Masz na imię moje przeznaczenie
Masz na imię moja paranoja
Masz na imię LĘK.
Rankiem z Manhattanu na Pogorię.
Na Pogorii ślicznie – piękna dzisiaj pogoda :)))
Mała sesja zdjęciowa na Pogorii :)



Następnie pojechałam do British School po fakturę i do domku.
O 12:52 ruszyłam na zbiórkę bikerów z Dąbrowy G. którzy pod Pałacem Kultury Zagłębia o 13:00 gromadzili się by ruszyć na Zagłąbiowską Masę Krytyczną.
„Dąbrowsko- Zagłębiowska Masa” w drodze do centrum Sosnowca pod dworzec PKP, gdzie była zbiórka uczestników Zagłębiowskiej Masy Krytycznej.


Po drodze jeden z uczestników złapał kapcia, więc pomogliśmy mu. Ja pożyczyłam łatkę, klej oraz łyżkę do opon, a dwaj inni uczestniczy załatali mu kapcia :D
Właściciel skapciałego roweru trzyma się za głowę, tzn. za kask :D

Miejsce zbiórki ZMK – dworzec PKP w Sosnowcu – troszkę nas jest :)

Nie liczy się rodzaj roweru, ubiór ani wiek...

Mnóstwo bikerów jeżdżących codziennie, od święta, do pracy, po pracy, dla przyjemności, z obowiązku zebrało się w jednym miejscu by ruszyć drogami Zagłębia i powkurzać kierowców. Dać w końcu znać o sobie tym niektórym bezmózgom w blachosmrodach...
Najpierw spotkanie z DARIUSZEM79, z którym już się widziałam w „realu”, następnie spotkanie z innymi BIKEstatsowiczami: ewcia0607, ggrzybek, Rafaello i Jego syn Krzysio, bercik.


ZMK RUSZYŁA!!!
Już na pierwszych światłach problem – część przejechała a część została...

Później już było lepiej :)
Trochę nas było :)

Olo81 i ręka DARIUSZA79.

Jest nas naprawdę full – i to mnie cieszy :)

Z centrum Sosnowca przez Zagórze, Dąbrowę Górniczą, Będzin do Czeladzi :)
Ogólnie było super, choć nie interesują mnie raczej takie zabawy.
Wśród bikerów znalazło się paru „cfaniaków”, którzy mimo zasad wjeżdżali na chodnik z dużą szybkością strasząc pieszych lub bikerów, którzy mimo zasady mówiącej o tym, że jedziemy jednym pasem jechali drugim :(
Wśród kierowców blachosmrodów znalazło się dużo, którzy zachowali się ok. – mimo zielonego światła czekało aż przejedziemy, zdarzali się niestety tacy, którzy na siłę chcieli się wcisnąć – nie ważne czy staranują przy tym ludzi...
Jeden palant przeszedł już wszelkie granice jechał pod prąd (za podwójną linią ciągłą) by tylko nas wyprzedzić, a później próbował nas staranować by tylko nas wyprzedzić.
Oto fota jego rejestracji:

I o to on w całej swej okazałości:

Szkoda, że nie wie gdzie poszukać o sobie relacji... muszę skombinować sobie wlepki dla chamskich i bezmózgich kierowców: „Czytaj o sobie na http://kosma100.bikestats.pl” :D
Ale nic nam nie było w stanie popsuć humorów.
Dojechaliśmy na Rynek w Czeladzi, gdzie Masa się zakończyła.
Na Rynku w Czeladzi:

Ekipa BS na Rynku w Czeladzi :)

„Po wszystkim” ekipa BS ruszyła w kierunku D.G. by zdobyć Pogorię :D
Po drodze odwiedzamy cmentarz żydowski w Będzinie tuż obok zamku – jestem w szoku! – pierwszy raz w życiu widzę ten cmentarz!!!
Piękny choć zaniedbany.

Chociaż brama odnowiona

Na Pogorii mała sesja zdjęciowa


i mała posiadówa :)

Po zakończeniu spotkania ruszyłam jeszcze by cyknąć parę fotek... umieszczę tylko jedną bo szybko zebrałam się do domku – zimno, brrr...

Było super – dziękuję wszystkim uczestnikom :)
Relacja do obejrzenia tutaj
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Nawet jakoś smutno padał deszcz.
Świt nie wniesie pewnie nic nowego,
Chyba znowu muszę napić się.
Masz na imię twoja paranoja
Masz na imię moje przeznaczenie
Masz na imię moja paranoja
Masz na imię LĘK.
Nic nie stało się od wieczora,
Nawet jakoś nudno leciał czas.
Świt nie wniesie pewnie nic nowego,
Chyba znowu muszę napić się.
Masz na imię twoja paranoja
Masz na imię moje przeznaczenie
Masz na imię moja paranoja
Masz na imię LĘK.
Rankiem z Manhattanu na Pogorię.
Na Pogorii ślicznie – piękna dzisiaj pogoda :)))
Mała sesja zdjęciowa na Pogorii :)



Następnie pojechałam do British School po fakturę i do domku.
O 12:52 ruszyłam na zbiórkę bikerów z Dąbrowy G. którzy pod Pałacem Kultury Zagłębia o 13:00 gromadzili się by ruszyć na Zagłąbiowską Masę Krytyczną.
„Dąbrowsko- Zagłębiowska Masa” w drodze do centrum Sosnowca pod dworzec PKP, gdzie była zbiórka uczestników Zagłębiowskiej Masy Krytycznej.


Po drodze jeden z uczestników złapał kapcia, więc pomogliśmy mu. Ja pożyczyłam łatkę, klej oraz łyżkę do opon, a dwaj inni uczestniczy załatali mu kapcia :D
Właściciel skapciałego roweru trzyma się za głowę, tzn. za kask :D

Miejsce zbiórki ZMK – dworzec PKP w Sosnowcu – troszkę nas jest :)

Nie liczy się rodzaj roweru, ubiór ani wiek...

Mnóstwo bikerów jeżdżących codziennie, od święta, do pracy, po pracy, dla przyjemności, z obowiązku zebrało się w jednym miejscu by ruszyć drogami Zagłębia i powkurzać kierowców. Dać w końcu znać o sobie tym niektórym bezmózgom w blachosmrodach...
Najpierw spotkanie z DARIUSZEM79, z którym już się widziałam w „realu”, następnie spotkanie z innymi BIKEstatsowiczami: ewcia0607, ggrzybek, Rafaello i Jego syn Krzysio, bercik.


ZMK RUSZYŁA!!!
Już na pierwszych światłach problem – część przejechała a część została...

Później już było lepiej :)
Trochę nas było :)

Olo81 i ręka DARIUSZA79.

Jest nas naprawdę full – i to mnie cieszy :)

Z centrum Sosnowca przez Zagórze, Dąbrowę Górniczą, Będzin do Czeladzi :)
Ogólnie było super, choć nie interesują mnie raczej takie zabawy.
Wśród bikerów znalazło się paru „cfaniaków”, którzy mimo zasad wjeżdżali na chodnik z dużą szybkością strasząc pieszych lub bikerów, którzy mimo zasady mówiącej o tym, że jedziemy jednym pasem jechali drugim :(
Wśród kierowców blachosmrodów znalazło się dużo, którzy zachowali się ok. – mimo zielonego światła czekało aż przejedziemy, zdarzali się niestety tacy, którzy na siłę chcieli się wcisnąć – nie ważne czy staranują przy tym ludzi...
Jeden palant przeszedł już wszelkie granice jechał pod prąd (za podwójną linią ciągłą) by tylko nas wyprzedzić, a później próbował nas staranować by tylko nas wyprzedzić.
Oto fota jego rejestracji:

I o to on w całej swej okazałości:

Szkoda, że nie wie gdzie poszukać o sobie relacji... muszę skombinować sobie wlepki dla chamskich i bezmózgich kierowców: „Czytaj o sobie na http://kosma100.bikestats.pl” :D
Ale nic nam nie było w stanie popsuć humorów.
Dojechaliśmy na Rynek w Czeladzi, gdzie Masa się zakończyła.
Na Rynku w Czeladzi:

Ekipa BS na Rynku w Czeladzi :)

„Po wszystkim” ekipa BS ruszyła w kierunku D.G. by zdobyć Pogorię :D
Po drodze odwiedzamy cmentarz żydowski w Będzinie tuż obok zamku – jestem w szoku! – pierwszy raz w życiu widzę ten cmentarz!!!
Piękny choć zaniedbany.

Chociaż brama odnowiona

Na Pogorii mała sesja zdjęciowa


i mała posiadówa :)

Po zakończeniu spotkania ruszyłam jeszcze by cyknąć parę fotek... umieszczę tylko jedną bo szybko zebrałam się do domku – zimno, brrr...

Było super – dziękuję wszystkim uczestnikom :)
Relacja do obejrzenia tutaj
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 54.94km
- Czas 03:44
- VAVG 14.72km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 września 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Po prostu od urodzenia uwielbiam wakacje
słoń słoń leniwy słoń
Spać do dwunastej i tego typu akcje
słoń słoń leniwy słoń
Po prostu od urodzenia uwielbiam wakacje
słoń słoń leniwy słoń
Spać do dwunastej i tego typu akcje
słoń słoń leniwy słoń
Do szkoły nigdy chodzić nie kochałem
na lekcjach nudziłem się, a czasami spałem
Bo wolny czas to jest coś co lubię
Tych co pracują i się uczą nie rozumiem
Po prostu od urodzenia jestem chory na lenia
słoń słoń leniwy słoń
Wszystko co robię, robię tak od niechcenia
słoń słoń leniwy słoń
W głowie mi huczy,a ręka boli
W pracy czuję się niczym w niewoli
Bo wolny czas to jest coś co lubię
Tych co pracują i się uczą nie rozumiem
Wpadła mi w oko przeurocza dziewczyna
słoń słoń zakochany słoń
Jestem nieśmiały, ale to nie moja wina
słoń słoń zakochany słoń
Nie wiem co robić, nie śpię nocami
Żarty żartami tak to bywa z kobietami
Rankiem - do pracy - o dziwo!!! - nie w deszczu :)
Dzisiaj ostatni dzień w pracy :) następny dopiero w poniedziałek :)))
Po południu - o dziwo!!!! - nie w deszczu :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
słoń słoń leniwy słoń
Spać do dwunastej i tego typu akcje
słoń słoń leniwy słoń
Do szkoły nigdy chodzić nie kochałem
na lekcjach nudziłem się, a czasami spałem
Bo wolny czas to jest coś co lubię
Tych co pracują i się uczą nie rozumiem
Po prostu od urodzenia jestem chory na lenia
słoń słoń leniwy słoń
Wszystko co robię, robię tak od niechcenia
słoń słoń leniwy słoń
W głowie mi huczy,a ręka boli
W pracy czuję się niczym w niewoli
Bo wolny czas to jest coś co lubię
Tych co pracują i się uczą nie rozumiem
Wpadła mi w oko przeurocza dziewczyna
słoń słoń zakochany słoń
Jestem nieśmiały, ale to nie moja wina
słoń słoń zakochany słoń
Nie wiem co robić, nie śpię nocami
Żarty żartami tak to bywa z kobietami
Rankiem - do pracy - o dziwo!!! - nie w deszczu :)
Dzisiaj ostatni dzień w pracy :) następny dopiero w poniedziałek :)))
Po południu - o dziwo!!!! - nie w deszczu :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.34km
- Czas 01:44
- VAVG 18.08km/h
- Aktywność Jazda na rowerze







