Wpisy archiwalne w kategorii
We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
| Dystans całkowity: | 26901.39 km (w terenie 1175.03 km; 4.37%) |
| Czas w ruchu: | 1454:35 |
| Średnia prędkość: | 18.46 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
| Liczba aktywności: | 902 |
| Średnio na aktywność: | 29.82 km i 1h 37m |
| Więcej statystyk | |
Wtorek, 11 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Ponad 100 km ;)
Poziomkowo...
Poziomkowo...

Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 138.94km
- Teren 10.00km
- Czas 07:22
- VAVG 18.86km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czy to już? Czy to już, czy to teraz? Czy w ten sposób? Czy w ten sposób się umiera? Jak oswoić? Jak oswoić dzień o
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Czy w ten sposób?
Czy w ten sposób się umiera?
Jak oswoić?
Jak oswoić dzień ostatni?
Ile lat?
Ile pozostało lat mi?
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Równy biedak
Równy biedak milionera
Równy mąż
Równy mąż kawalerowi
Równy wróg
Równy wróg przyjacielowi
Miałem nadzieję, że się nie starzeję
Nic się nie zmienia, prócz otoczenia
Mogłem biegać prędzej, mogłem zrobić więcej
Mogłem być liderem, brakło mi niewiele
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Już za późno
Już za późno, by wybierać
Ile czasu?
Ile czasu pozostało?
Czy to dużo?
Czy to dużo, czy za mało?
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Co zostaje?
Co zostaje, co zabierasz?
Czy rozumiesz?
Czy rozumiesz swoje życie?
Czy to ważne?
Czy to ważne jest odkrycie?
Mogłem iść do przodu
Ojcem być narodu
Mogłem być blondynem
Mogłem mieć rodzinę
Mogłem się mocniej trzymać
Mogłem zmienić klimat
Mogłem dbać o siebie
Mogłem żyć jak w niebie*
Rankiem - standard numer II :D czyli Zabrze os. Helenka - Katowice.
Zjeżdżając z Helenki wypi... tzn. przewiało mnie za wszystkie czasy :/ (bo ja oczywiście tylko w bluzie z LIDLa :D)
Po pracy - standard numer I do domku, czyli Katowice - Dąbrowa Górnicza.
A to jeszcze nie koniec na dziś... :D trzeba wyjechać po Kiełborkę na dworzec PKP w Katowicach i zaliczyć nocne zwiedzanie Urzędu ale następne kilometry będą się już zliczać na jutro :D
* Akurat - "Czy to już?"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Czy to już, czy to teraz?
Czy w ten sposób?
Czy w ten sposób się umiera?
Jak oswoić?
Jak oswoić dzień ostatni?
Ile lat?
Ile pozostało lat mi?
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Równy biedak
Równy biedak milionera
Równy mąż
Równy mąż kawalerowi
Równy wróg
Równy wróg przyjacielowi
Miałem nadzieję, że się nie starzeję
Nic się nie zmienia, prócz otoczenia
Mogłem biegać prędzej, mogłem zrobić więcej
Mogłem być liderem, brakło mi niewiele
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Już za późno
Już za późno, by wybierać
Ile czasu?
Ile czasu pozostało?
Czy to dużo?
Czy to dużo, czy za mało?
Czy to już?
Czy to już, czy to teraz?
Co zostaje?
Co zostaje, co zabierasz?
Czy rozumiesz?
Czy rozumiesz swoje życie?
Czy to ważne?
Czy to ważne jest odkrycie?
Mogłem iść do przodu
Ojcem być narodu
Mogłem być blondynem
Mogłem mieć rodzinę
Mogłem się mocniej trzymać
Mogłem zmienić klimat
Mogłem dbać o siebie
Mogłem żyć jak w niebie*
Rankiem - standard numer II :D czyli Zabrze os. Helenka - Katowice.
Zjeżdżając z Helenki wypi... tzn. przewiało mnie za wszystkie czasy :/ (bo ja oczywiście tylko w bluzie z LIDLa :D)
Po pracy - standard numer I do domku, czyli Katowice - Dąbrowa Górnicza.
A to jeszcze nie koniec na dziś... :D trzeba wyjechać po Kiełborkę na dworzec PKP w Katowicach i zaliczyć nocne zwiedzanie Urzędu ale następne kilometry będą się już zliczać na jutro :D
* Akurat - "Czy to już?"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 45.05km
- Czas 02:23
- VAVG 18.90km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Powoli tak
najwolniej jak niewolnik
przesuwam dłoń najciszej
tak jak cień
twe palce też
jak armia niewid
Powoli tak
najwolniej jak niewolnik
przesuwam dłoń najciszej
tak jak cień
twe palce też
jak armia niewidomych
poznają moja twarz
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
jak niewidomi
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
powoli... powoli... powoli...
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam wolno...
otwartych bram
dla głodnych dla głodnych
dla głodnych najemników
otwartych bram
dla zbrojnych gwałcicieli żon
opuścić most
powolny niech słyszę
jęk łańcuchów
i wtedy spadam
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał
dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
i wtedy ... i wtedy ...
spadam wolno spadam wolno
spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam wolno spadam głową...
w dół... w dół... w dół...
Przed południem do Znajomej na kawę (na Mydlice) :D
Po południu do pracy - standardowo :)
W nocy (bardzo późnym wieczorem) z pracy...
Jakoś tak strasznie było, nie wiem czy przez to, że nie wzięłam zestawu słuchawkowego, czy przerażali mnie pędzący kierowcy, czy doprowadzali mnie do drgawek pijani pasażerowie pędzących samochodów...
Ogólnie to zaczynam mieć chyba blacho-fobię...
Za dużo widziałam nieodpowiedzialnych, bezmyślnych kretynów za kierownicą czterech kółek??? Może...
Po drodze podjechałam do sklepu by kupić sobie pstrąga na odstresowanie...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
najwolniej jak niewolnik
przesuwam dłoń najciszej
tak jak cień
twe palce też
jak armia niewidomych
poznają moja twarz
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
jak niewidomi
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
powoli... powoli... powoli...
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam wolno...
otwartych bram
dla głodnych dla głodnych
dla głodnych najemników
otwartych bram
dla zbrojnych gwałcicieli żon
opuścić most
powolny niech słyszę
jęk łańcuchów
i wtedy spadam
(dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał
dotykamy swoich twarzy
dotykamy swoich ciał)
i wtedy ... i wtedy ...
spadam wolno spadam wolno
spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam
wolno spadam głową w dół
powoli spadam wolno spadam wolno spadam głową...
w dół... w dół... w dół...
Przed południem do Znajomej na kawę (na Mydlice) :D
Po południu do pracy - standardowo :)
W nocy (bardzo późnym wieczorem) z pracy...
Jakoś tak strasznie było, nie wiem czy przez to, że nie wzięłam zestawu słuchawkowego, czy przerażali mnie pędzący kierowcy, czy doprowadzali mnie do drgawek pijani pasażerowie pędzących samochodów...
Ogólnie to zaczynam mieć chyba blacho-fobię...
Za dużo widziałam nieodpowiedzialnych, bezmyślnych kretynów za kierownicą czterech kółek??? Może...
Po drodze podjechałam do sklepu by kupić sobie pstrąga na odstresowanie...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 33.52km
- Teren 1.00km
- Czas 01:44
- VAVG 19.34km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Jeden chciał mieć wiele pieniędzy
Wiele pieniędzy i już nic więcej
Drugi czynił owe podboje
By mieć złoto na nowe stroj
Jeden chciał mieć wiele pieniędzy
Wiele pieniędzy i już nic więcej
Drugi czynił owe podboje
By mieć złoto na nowe stroje
Ci pierwsi pili na swoich dworach
Obaj byli w zgodnych humorach
Trzeci i czwarty zagryźli zęby
I rzekli: - Nie przejdziecie tędy
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
W górze jeszcze na niebie słońce stało
Gdy już ich ciała obgadali
Siła nienawiści jednego do drugiego
Powaliła i starego, i młodego
Nie trwoń tylko rzymskiej chwały
Przechodzą wojownicy nowej wiary
Jak to się stało, kto pyta nie błądzi
Zwycięzców nikt nie sądzi
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
Jeden chciał mieć wiele pieniędzy
Wiele pieniędzy i już nic więcej
Drugi czynił owe podboje
By mieć złoto na nowe stroje
Trzeci i czwarty zagryźli zęby
I rzekli: - Nie przejdziecie tędy
Jak to się stało, kto pyta nie błądzi
Zwycięzców nikt nie sądzi
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
Rankiem (bezlitośnie wczesnym!) do pracy...
Wilgotność powietrza była tak duża, że na wszystkim była cieniutka warstwa wody. A ja tylko w koszulce i bluzie z LIDLa - ach! oby jak najdłużej utrzymały się takie temperatury i oby nie padał deszcz (nie mam błotnika tylnego - klej jednak nie wytrzymał :/).
Po południu - z pracy (standardowo).
Informacja z ostatniej chwili
Dziury, przez którą nauczyłam się latać już nie ma - została naprawiona!!!
Dziwne - tyle czasu nikt nią się nie interesował a teraz nagle... :D może ktoś z osób odpowiedzialnych czyta mojego bloga? :D
I nie zdążyłam zrobić zdjęcia :(
Jutro, jak będę jechać do pracy muszę zrobić foty wielkiej dziury na podjeździe pod Makro (nie ma kratki na studzience!!!).
Wieczorem na angielski.
Zabrałam aparat ze sobą by w końcu trochę pofocić ale po wyjściu z angielskiego było tak mgliście, że dałam sobie spokój :( i wróciłam do domku :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Wiele pieniędzy i już nic więcej
Drugi czynił owe podboje
By mieć złoto na nowe stroje
Ci pierwsi pili na swoich dworach
Obaj byli w zgodnych humorach
Trzeci i czwarty zagryźli zęby
I rzekli: - Nie przejdziecie tędy
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
W górze jeszcze na niebie słońce stało
Gdy już ich ciała obgadali
Siła nienawiści jednego do drugiego
Powaliła i starego, i młodego
Nie trwoń tylko rzymskiej chwały
Przechodzą wojownicy nowej wiary
Jak to się stało, kto pyta nie błądzi
Zwycięzców nikt nie sądzi
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
Jeden chciał mieć wiele pieniędzy
Wiele pieniędzy i już nic więcej
Drugi czynił owe podboje
By mieć złoto na nowe stroje
Trzeci i czwarty zagryźli zęby
I rzekli: - Nie przejdziecie tędy
Jak to się stało, kto pyta nie błądzi
Zwycięzców nikt nie sądzi
Posłuchaj, posłuchaj tej dawnej opowieści
O czterech głupcach, których los nigdy nie pieścił
Posłuchaj, posłuchaj o końca ich przyczynie
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
Rankiem (bezlitośnie wczesnym!) do pracy...
Wilgotność powietrza była tak duża, że na wszystkim była cieniutka warstwa wody. A ja tylko w koszulce i bluzie z LIDLa - ach! oby jak najdłużej utrzymały się takie temperatury i oby nie padał deszcz (nie mam błotnika tylnego - klej jednak nie wytrzymał :/).
Po południu - z pracy (standardowo).
Informacja z ostatniej chwili
Dziury, przez którą nauczyłam się latać już nie ma - została naprawiona!!!
Dziwne - tyle czasu nikt nią się nie interesował a teraz nagle... :D może ktoś z osób odpowiedzialnych czyta mojego bloga? :D
I nie zdążyłam zrobić zdjęcia :(
Jutro, jak będę jechać do pracy muszę zrobić foty wielkiej dziury na podjeździe pod Makro (nie ma kratki na studzience!!!).
Wieczorem na angielski.
Zabrałam aparat ze sobą by w końcu trochę pofocić ale po wyjściu z angielskiego było tak mgliście, że dałam sobie spokój :( i wróciłam do domku :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 36.04km
- Teren 1.00km
- Czas 01:53
- VAVG 19.14km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 listopada 2008
Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Nie świecą już latarnie
W palących słojach gasną
Beznodzy akrobaci
Wieczorem skrobią w drzwi
Skowyczą zamki piwnic
Nie świecą już latarnie
W palących słojach gasną
Beznodzy akrobaci
Wieczorem skrobią w drzwi
Skowyczą zamki piwnic
W powietrzu puchnie wilgoć
Zmęczone życiem bramy
Upadłe chłoną łzy
Ty i ja zamknięci w naszym świecie
Ty i ja opętani grzechem
Ty i ja w poszukiwaniu raju
Ty i ja ..wysuszone morza
Drewniane stare schody
Sprzedają tanią miłość
Korowód głodnych cieni
Rozpina czarny płaszcz
Po brudnych sennych rynnach
Pełzają mętne oczy
Za kratą w zbitym oknie
Bezpański drzemie czas
Ty i ja zamknięci w naszym świecie
Ty i ja opętani grzechem
Ty i ja w poszukiwaniu raju
Ty i ja ..wysuszone morza
Morza.......
Rankiem (bardzo, bardzo wczesnym) od niepamiętnych czasów nie pojechałam rowerkiem do pracy...
Brat dał blachosmród, więc godzina dłużej w łóżku przekonała mnie...
Wymyśliłam więc, że odwożąc samochód Bratu załaduję Meridkę do niego i wrócę już, jak przystało na rasowego bikera, rowerem ;D
A więc trasa niezbyt ambitna: Manhattan - Mydlice przez Morcinka i centrum.
Nie miałam siły i czasu na jazdę - jutro test z angielskiego trzeba trochę przysiąść.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
W palących słojach gasną
Beznodzy akrobaci
Wieczorem skrobią w drzwi
Skowyczą zamki piwnic
W powietrzu puchnie wilgoć
Zmęczone życiem bramy
Upadłe chłoną łzy
Ty i ja zamknięci w naszym świecie
Ty i ja opętani grzechem
Ty i ja w poszukiwaniu raju
Ty i ja ..wysuszone morza
Drewniane stare schody
Sprzedają tanią miłość
Korowód głodnych cieni
Rozpina czarny płaszcz
Po brudnych sennych rynnach
Pełzają mętne oczy
Za kratą w zbitym oknie
Bezpański drzemie czas
Ty i ja zamknięci w naszym świecie
Ty i ja opętani grzechem
Ty i ja w poszukiwaniu raju
Ty i ja ..wysuszone morza
Morza.......
Rankiem (bardzo, bardzo wczesnym) od niepamiętnych czasów nie pojechałam rowerkiem do pracy...
Brat dał blachosmród, więc godzina dłużej w łóżku przekonała mnie...
Wymyśliłam więc, że odwożąc samochód Bratu załaduję Meridkę do niego i wrócę już, jak przystało na rasowego bikera, rowerem ;D
A więc trasa niezbyt ambitna: Manhattan - Mydlice przez Morcinka i centrum.
Nie miałam siły i czasu na jazdę - jutro test z angielskiego trzeba trochę przysiąść.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 5.60km
- Czas 00:21
- VAVG 16.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Zainwestuj w termometr, niepoprawna optymistko!
Zainwestuj w termometr, niepoprawna optymistko!
Ciemnych przejść
Późnych pór
Zakamarków, schodów, wind
Baru, park
Końca tras
Brudnych ulic gdzie jest mrok
Strzeż się tych miejsc
Strzeż się tych miejsc
Tu nie wolno głośno śmiać się
I za dobre mieć ubranie
Strzeż się
Tutaj ludzie złych profesji
Mają swoje oceany
śmierć im podpowiada przyszłość
I co noc, co noc z nich drwi
Strzeż się tych miejsc
Dzisiaj byłam pewna, że temperatura zrobi replay dnia wczorajszego i stwierdziłam, że nie chcę się pocić.
Ubrałam się więc tylko w koszulkę i bluzkę oraz getry z LIDLa.
Po wyjściu z domu wiedziałam, że zrobiłam błąd ale nie miałam już czasu by się wracać i przebierać.
Nie było ciepło...
W centrum Sosnowca termometr wskazywał 5 stopni!
Na skrzyżowaniu z 3 maja w Katowicach spotkałam Dziewczynę na poziomce (już drugi raz ją spotkałam), pracuje tuż obok mnie :D może to Żona lub dziewczyna któregoś z Bikestatsowiczy? :D Nieźle dawała sobie radę na poziomce po nierównościach chodnika. Chciałam coś zagadać ale jakoś nie miałam odwagi i na koniec chamsko zajechałam Jej drogę...
Po pracy - standard - do domku ;D
Później wyścig z Fordem Fiesta 1,4 TD z Mydlic na Manhattan...
Był bez szans - czekałam na niego z 2 minuty ;)
Pytam AnięK wysiadającą z Forda:
- Hehehehe Aniu, czemu tak wolno jechaliście?
A Ania odpowiada:
- Bo korki były.
No comments ;D Myślałam, że dziewczynka się zdziwi, że jestem przed nimi...
Wieczorkiem blachosmrodem na basen z AniąK.
Nie pływałam na basenie chyba z 10 lat... no comments ;D było super ale czuję się jak by mnie walec drogowy przejechał ;)
Co piątek (jak praca mi pozwoli) będę chodzić z Anią na basen - ona - uczy się pływać pod okiem instruktora a ja sobie pływam w tą i we wte ;))
Po basenie odwiozłam Kobrę na dworzec PKP, pomachałam białą chusteczką i popędziłam do Brata.
Przed północą wracam do domu i orientuję się, że pęk moich kluczy, zawierający jakże ważne klucze do mieszkania właśnie podróżują sobie w pociągu do Bydgoszczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
MASAKRA
Dobrze, że mój Osobisty Brat dostał ode mnie klucze do mojego mieszkania, dzięki temu nie śpię pod mostem ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Ciemnych przejść
Późnych pór
Zakamarków, schodów, wind
Baru, park
Końca tras
Brudnych ulic gdzie jest mrok
Strzeż się tych miejsc
Strzeż się tych miejsc
Tu nie wolno głośno śmiać się
I za dobre mieć ubranie
Strzeż się
Tutaj ludzie złych profesji
Mają swoje oceany
śmierć im podpowiada przyszłość
I co noc, co noc z nich drwi
Strzeż się tych miejsc
Dzisiaj byłam pewna, że temperatura zrobi replay dnia wczorajszego i stwierdziłam, że nie chcę się pocić.
Ubrałam się więc tylko w koszulkę i bluzkę oraz getry z LIDLa.
Po wyjściu z domu wiedziałam, że zrobiłam błąd ale nie miałam już czasu by się wracać i przebierać.
Nie było ciepło...
W centrum Sosnowca termometr wskazywał 5 stopni!
Na skrzyżowaniu z 3 maja w Katowicach spotkałam Dziewczynę na poziomce (już drugi raz ją spotkałam), pracuje tuż obok mnie :D może to Żona lub dziewczyna któregoś z Bikestatsowiczy? :D Nieźle dawała sobie radę na poziomce po nierównościach chodnika. Chciałam coś zagadać ale jakoś nie miałam odwagi i na koniec chamsko zajechałam Jej drogę...
Po pracy - standard - do domku ;D
Później wyścig z Fordem Fiesta 1,4 TD z Mydlic na Manhattan...
Był bez szans - czekałam na niego z 2 minuty ;)
Pytam AnięK wysiadającą z Forda:
- Hehehehe Aniu, czemu tak wolno jechaliście?
A Ania odpowiada:
- Bo korki były.
No comments ;D Myślałam, że dziewczynka się zdziwi, że jestem przed nimi...
Wieczorkiem blachosmrodem na basen z AniąK.
Nie pływałam na basenie chyba z 10 lat... no comments ;D było super ale czuję się jak by mnie walec drogowy przejechał ;)
Co piątek (jak praca mi pozwoli) będę chodzić z Anią na basen - ona - uczy się pływać pod okiem instruktora a ja sobie pływam w tą i we wte ;))
Po basenie odwiozłam Kobrę na dworzec PKP, pomachałam białą chusteczką i popędziłam do Brata.
Przed północą wracam do domu i orientuję się, że pęk moich kluczy, zawierający jakże ważne klucze do mieszkania właśnie podróżują sobie w pociągu do Bydgoszczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
MASAKRA
Dobrze, że mój Osobisty Brat dostał ode mnie klucze do mojego mieszkania, dzięki temu nie śpię pod mostem ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 43.19km
- Czas 02:12
- VAVG 19.63km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Czasami człowiek musi, inaczej się udusi...
Tramwaj przejechał mi przez śniadanie, bezczelnie wjechał w mój dom
Przy s
Czasami człowiek musi, inaczej się udusi...
Tramwaj przejechał mi przez śniadanie, bezczelnie wjechał w mój dom
Przy stole zrobił sobie przystanek, choć dotąd tu nie było go
Pan motorniczy w żółtym berecie przystanął, oświadczył mi,
Że mnie zabiera w podróż po świecie, wiadomość włożyłem w drzwi.
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój.
Nie ogolony, nie odświeżony sprawdziłem czy bilet mam,
Siedząc nobliwie z twarzą przy szybie stwierdziłem, że byłem sam
W całym tramwaju żywego ducha i motorniczy gdzieś zwiał
Może go tutaj wcale nie było, a może byłem nim JA!
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój.
Ja motorniczym, ja pasażerem, całym tramwajem byłem ja Ciemną ulicą i ladacznicą wyczekującą w jednej z bram
O tej dziewczynie, co nie wierzyła, że mógłbym zabrać ją stąd
Później opowiem, bo mi po głowie pomysłów innych chodzi już sto...Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest
naprawdę twój.
Twój! Twój! Uj!
Do pracy - standardowo :]
Zapomniałam owinąć kolano... ale pedaliłam delikutaśnie więc wszystko O.K.
W pracy - nie standardowo...
Było ostro...
Kosmacz w końcu pokazał rogi...
Z pracy - standardowo...
Wieczorkiem - pospikać.
Po pospikaniu do Znajomych (do centrum D.G.) pogadać, zjeść przepyszną zupę ogórkową (pysznota Kasiu :)), ponarzekać, pogadać, napić się nektaru Bogów ;)
A Znajomi mają takie oto cosik ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :)
Tramwaj przejechał mi przez śniadanie, bezczelnie wjechał w mój dom
Przy stole zrobił sobie przystanek, choć dotąd tu nie było go
Pan motorniczy w żółtym berecie przystanął, oświadczył mi,
Że mnie zabiera w podróż po świecie, wiadomość włożyłem w drzwi.
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój.
Nie ogolony, nie odświeżony sprawdziłem czy bilet mam,
Siedząc nobliwie z twarzą przy szybie stwierdziłem, że byłem sam
W całym tramwaju żywego ducha i motorniczy gdzieś zwiał
Może go tutaj wcale nie było, a może byłem nim JA!
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój.
Ja motorniczym, ja pasażerem, całym tramwajem byłem ja Ciemną ulicą i ladacznicą wyczekującą w jednej z bram
O tej dziewczynie, co nie wierzyła, że mógłbym zabrać ją stąd
Później opowiem, bo mi po głowie pomysłów innych chodzi już sto...Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój, a reszta moja
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest
naprawdę twój.
Twój! Twój! Uj!
Do pracy - standardowo :]
Zapomniałam owinąć kolano... ale pedaliłam delikutaśnie więc wszystko O.K.
W pracy - nie standardowo...
Było ostro...
Kosmacz w końcu pokazał rogi...
Z pracy - standardowo...
Wieczorkiem - pospikać.
Po pospikaniu do Znajomych (do centrum D.G.) pogadać, zjeść przepyszną zupę ogórkową (pysznota Kasiu :)), ponarzekać, pogadać, napić się nektaru Bogów ;)
A Znajomi mają takie oto cosik ;)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądajacych :)
- DST 38.76km
- Teren 2.00km
- Czas 02:13
- VAVG 17.49km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 października 2008
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Wrocław - Dąbrowa Górnicza - na skróty :)
Wrocław - Dąbrowa Górnicza - na skróty :)
Po bardzo udanym weekendzie nadszedł czas pożegnania z Młynarzem i iskierką84 i jeszcze pewnym Królem :D

Chłopcy odwieźli mnie na dworzec PKP i pojechałam stukocąc kołami :)
Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że ten weekend był taki czaderski :)
P.S. Pozdro dla p.Władzi....
... niech se pani wsadzi :D
Władzia ma siłę i nie leczoną.... anginę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Po bardzo udanym weekendzie nadszedł czas pożegnania z Młynarzem i iskierką84 i jeszcze pewnym Królem :D

Chłopcy odwieźli mnie na dworzec PKP i pojechałam stukocąc kołami :)
Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że ten weekend był taki czaderski :)
P.S. Pozdro dla p.Władzi....
... niech se pani wsadzi :D
Władzia ma siłę i nie leczoną.... anginę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 9.59km
- Czas 00:37
- VAVG 15.55km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy
Do pracy

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 16.21km
- Czas 00:53
- VAVG 18.35km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Świr jest najsilniejszy w bandzie Zaś Zylu to sterydów król Trwa bal killerów w MacDonaldzie Za ścieżką ścieżka Fal
Świr jest najsilniejszy w bandzie
Zaś Zylu to sterydów król
Trwa bal killerów w MacDonaldzie
Za ścieżką ścieżka
Faluje karczycho
Złoto oblepia cielsko
Grzeją się silniki
Inhalując bielsko białe
Przymulony Bole nie jest z Mensy
W spodnie ma wpuszczony gruby sweter
Wąs pod nosem się wałęsi
Siebie się zapyta
Zielony z narzekania
Zapieniony zgredźmin
Same głupie pytania
I głupie odpowiedzi
To nieważka i nieliczka – rzecze tak Andrzej Jegliczka
Hej ty który mieszkasz w niebie
Proszę pożycz mi swój grzebień
Przewodniczący Chaos serce ma przebite strzałą
Na koniec tej fanfaronady wyskakuje z mej szuflady
Egzystencjalny paw
Cały rękaw wkładam sobie w usta
Ten krawat mu wychodzi nosem
Ja odczuwam organiczny wstręt
Elegancik się zatacza z papierosem
Tetate z szulerem
Zero się zeruje z zerem
Bankier mego bankiera
Nie jest moim bankierem
A kiedy się zaczyna noc
Karuzeluję się z gwiazdami
Ty pięknie wyciągasz swoją dłoń
Po bukiet kwiatów z bankomatu
Kuku
A tu
Kuku
Trzecia pospolita klęska
Tragicznie oczywista rzecz
Już nie katolicka lecz złodziejska
Z dwóch palców vałka
Jak statystyczny Polak
W narodowym skeczu
Mądry jest po szkodzie
Martwi się po meczu
Wszystkie polskie matki boskie kleją rymy częstochowskie
Hej ty który mieszkasz w niebie
Proszę pożycz mi swój grzebień
Przewodniczący Chaos serce ma przebite strzałą
Na koniec tej fanfaronady wyskakuje z mej szuflady
Egzystencjalny paw
Cały rękaw wkładam sobie w usta
Szczęśliwy pech
Rankiem, jak zwykle ma to miejsce po nocce w pracy, wsiadłam na rower i zaczęłam jechać w kierunku domu.
Padało, tzn. było po deszczu – pełno kałuż na drodze. Nic nowego – przyzwyczaiłam się już do jazdy w deszczu.
Szkoda tylko, że nie miałam błotników – tylni błotnik sklejam po tym jak go urwałam.
Za 15 minut miałam się dowiedzieć, że brak błotników to nie problem biorąc pod uwagę to co miało się wydarzyć...
A więc jadę sobię po mokrych, pełnych kałuż ulicach i jak to zwykle bywa rozmawiam z Kobrą przez zestaw słuchawkowy...
Jadę ulicą Obrońców Westerplatte, przy przystanku przy Poltrans gdy nagle... ja latam!!!
Przednie koło wpadło do dziury skrytej pod kałużą, a dziura była pokaźna – wchodzi w nią 1/3 koła :/
Upadek trwał ułamek sekundy ale ja przez ten ułamek zdążyłam wyobrazić sobie najeżdżający na mnie samochód... więc szybko pomyślałam: „żeby tylko żaden samochód za mną nie jechał”
Trzask! Leżę na ulicy – rower leży w poprzek, patrzę – nic nie jedzie – udało mi się! (Szczęście w nieszczęściu). Czuję przeszywający ból w lewym kolanie i łokciu.
Naładowana adrenaliną podnoszę się szybko, zbieram rower i wchodzę na chodnik, cała się trzęsę a z oczu lecą łzy... nikt ze stojących 10 metrów dalej na przystanku gapiów nie podchodzi do mnie spytać się czy wszystko w porządku... Przez zestaw słuchawkowy rzucam mięsem... Po chwili orientuję się, że niewyraźnie widzę... hmmm przecież nie uderzyłam głową tylko kolanami i łokciem....
O q..... moje okulary!!!!!!!!!!!!!! Ciemno, ja ślepa, okulary leżą na środku pasa pewnie już przejechane przez samochód.... :( udało się – są całe! Podnoszę je z ulicy, wycieram i wkładam na nos.
Cała brudna – przedstawiam sobą obraz nędzy i rozpaczy...
I te łzy... nie płaczę z rozpaczy, płaczę z nerwów, że popełniłam tak głupi błąd... przecież wiedziałam, że ta dziura tam jest!!! Jeżdżę tamtędy codziennie...
No ale cóż... gdy ochłonęłam trochę ruszam dalej... kolano lewe (to, które miałam kiedyś kontuzjowane) boli... pedałuję tylko prawą nogą... jadę powoli, bardzo powoli...
W centrum o mały włos dochodzi do poważniejszego wypadku – moim zdaniem jedna kobieta na milion powinna posiadać prawo jazdy!!! Jadę przez skrzyżowanie pod ślimakiem, wyprzedza mnie kobieta, całe szczęście, że po manewrze wyprzedzania nie zdążyła wrócić na pas przede mnie tylko z jej prawej strony zostaje jakieś 1,5 metra... bo co robi ten wirtuoz kierownicy????? Kiedy światło, które jest jakieś 7 metrów przed nami zmienia się na czerwone, kobieta blokując koła zatrzymuje się z małym poślizgiem prawie w miejscu (7 metrów przed światłami!!!!) Ma szczęście, że za nią nikt nie jechał (oprócz mnie) i ja mam szczęście, że udaje mi się wyminąć ją z prawej strony – nie miałabym szans wyhamować – pada deszcz...Wymijając ją nie mówię nic tylko patrzę się co za imbecyl siedzi za kierownicą... Podjeżdżam tak jak kodeks nakazał, by zatrzymać się przed światłami... Kobieta wyprzedzając mnie na zielonym bardzo uważnie mi się przygląda... ciekawe czemu??? Może w jej wyobrażeniu przepisów popełniłam jakiś kategoryczny błąd nie zatrzymując się w miejscu widząc zapalające się czerwone światło???
Mam dość – zdarzenie to wpędza mnie w totalnie żałobny nastrój i wierzcie mi NIE MAM OCHOTY jechać kawałek trzypasmówką... skręcam więc przy stoku na Środuli w górę i w lewo na chodnik, jadę przy cmentarzu i mam nadzieję, że jest tam jakiś przejazd... guzik! Zawracam, skręcam w lewo do przejścia podziemnego koło Auchan... przy schodzeniu po schodach kolano boli... mam wszystkiego dość, chce mi się płakać...
Docieram jako – tako do domu... jestem przed ósmą w domu – normalnie, jeśli podróż jest bez „przygód” w domu jestem o 7:00 albo o 6:55...
Po kąpieli w letniej wodzie, bo nie ma gorącej (czyżby wszystko przysięgło się przeciwko mnie?) robię oględziny ciała... lewe kolano – spuchnięte, posiniaczone, bolące... prawe kolano – siniak i leciutko opuchnięte, łokieć – siniak, uda – poobijane – lekkie siniaki, plecy obolałe (nie wiem dlaczego – dostałam rowerem, czy co?).
Moje kochane kolano :(((

Moje kochane kolano again :(((

Czekam na razie co będzie dalej, czy będzie konieczna wizyta u lekarza, czy nie.
Jedno wiem – o jeździe do pracy na rowerze przez najbliższe parę dni mogę zapomnieć...
No i 10000 km oddaliło się...
Jednak cieszę się, że tylko takie skutki są tej przewrotki, naprawdę nie było by wesoło gdyby za mną jechał samochód – nie miałabym szans...
_________________________________________________
TEST KOLANA
Po okładach z lodu i nasmarowaniu kolana maściami poszłam spać. Śpiąc cały czas czułam pulsujące, gorące kolano...
Obudziłam się i stwierdziłam, że nie ma pogorszenia - czyli jednak tylko stłuczenie, bez większych komplikacji :D
Na 16:00 byłam umówiona w centrum z koleżanką by oddać jej książkę. Myślę sobie: na piechotę to nie dojdę - do tesco jak szłam to miałam problem... hmm może pojadę delikatnie na rowerze? :D
A więc Mydlice - centrum - Mydlice.
I powiem, że jazda na rowerze sprawia mi mniej bólu niż chodzenie (oczywiście oszczędzam moją lewą nogę).
Dzisiaj i jutro jadę do pracy samochodem ale w sobotę... :D
Wiem, że przez najbliższy czas na pewno nie ruszę się na rower bez owiniętego bandażem elastycznym kolana ale i tak się cieszę - na początku wyglądało to o wiele groźniej :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Zaś Zylu to sterydów król
Trwa bal killerów w MacDonaldzie
Za ścieżką ścieżka
Faluje karczycho
Złoto oblepia cielsko
Grzeją się silniki
Inhalując bielsko białe
Przymulony Bole nie jest z Mensy
W spodnie ma wpuszczony gruby sweter
Wąs pod nosem się wałęsi
Siebie się zapyta
Zielony z narzekania
Zapieniony zgredźmin
Same głupie pytania
I głupie odpowiedzi
To nieważka i nieliczka – rzecze tak Andrzej Jegliczka
Hej ty który mieszkasz w niebie
Proszę pożycz mi swój grzebień
Przewodniczący Chaos serce ma przebite strzałą
Na koniec tej fanfaronady wyskakuje z mej szuflady
Egzystencjalny paw
Cały rękaw wkładam sobie w usta
Ten krawat mu wychodzi nosem
Ja odczuwam organiczny wstręt
Elegancik się zatacza z papierosem
Tetate z szulerem
Zero się zeruje z zerem
Bankier mego bankiera
Nie jest moim bankierem
A kiedy się zaczyna noc
Karuzeluję się z gwiazdami
Ty pięknie wyciągasz swoją dłoń
Po bukiet kwiatów z bankomatu
Kuku
A tu
Kuku
Trzecia pospolita klęska
Tragicznie oczywista rzecz
Już nie katolicka lecz złodziejska
Z dwóch palców vałka
Jak statystyczny Polak
W narodowym skeczu
Mądry jest po szkodzie
Martwi się po meczu
Wszystkie polskie matki boskie kleją rymy częstochowskie
Hej ty który mieszkasz w niebie
Proszę pożycz mi swój grzebień
Przewodniczący Chaos serce ma przebite strzałą
Na koniec tej fanfaronady wyskakuje z mej szuflady
Egzystencjalny paw
Cały rękaw wkładam sobie w usta
Szczęśliwy pech
Rankiem, jak zwykle ma to miejsce po nocce w pracy, wsiadłam na rower i zaczęłam jechać w kierunku domu.
Padało, tzn. było po deszczu – pełno kałuż na drodze. Nic nowego – przyzwyczaiłam się już do jazdy w deszczu.
Szkoda tylko, że nie miałam błotników – tylni błotnik sklejam po tym jak go urwałam.
Za 15 minut miałam się dowiedzieć, że brak błotników to nie problem biorąc pod uwagę to co miało się wydarzyć...
A więc jadę sobię po mokrych, pełnych kałuż ulicach i jak to zwykle bywa rozmawiam z Kobrą przez zestaw słuchawkowy...
Jadę ulicą Obrońców Westerplatte, przy przystanku przy Poltrans gdy nagle... ja latam!!!
Przednie koło wpadło do dziury skrytej pod kałużą, a dziura była pokaźna – wchodzi w nią 1/3 koła :/
Upadek trwał ułamek sekundy ale ja przez ten ułamek zdążyłam wyobrazić sobie najeżdżający na mnie samochód... więc szybko pomyślałam: „żeby tylko żaden samochód za mną nie jechał”
Trzask! Leżę na ulicy – rower leży w poprzek, patrzę – nic nie jedzie – udało mi się! (Szczęście w nieszczęściu). Czuję przeszywający ból w lewym kolanie i łokciu.
Naładowana adrenaliną podnoszę się szybko, zbieram rower i wchodzę na chodnik, cała się trzęsę a z oczu lecą łzy... nikt ze stojących 10 metrów dalej na przystanku gapiów nie podchodzi do mnie spytać się czy wszystko w porządku... Przez zestaw słuchawkowy rzucam mięsem... Po chwili orientuję się, że niewyraźnie widzę... hmmm przecież nie uderzyłam głową tylko kolanami i łokciem....
O q..... moje okulary!!!!!!!!!!!!!! Ciemno, ja ślepa, okulary leżą na środku pasa pewnie już przejechane przez samochód.... :( udało się – są całe! Podnoszę je z ulicy, wycieram i wkładam na nos.
Cała brudna – przedstawiam sobą obraz nędzy i rozpaczy...
I te łzy... nie płaczę z rozpaczy, płaczę z nerwów, że popełniłam tak głupi błąd... przecież wiedziałam, że ta dziura tam jest!!! Jeżdżę tamtędy codziennie...
No ale cóż... gdy ochłonęłam trochę ruszam dalej... kolano lewe (to, które miałam kiedyś kontuzjowane) boli... pedałuję tylko prawą nogą... jadę powoli, bardzo powoli...
W centrum o mały włos dochodzi do poważniejszego wypadku – moim zdaniem jedna kobieta na milion powinna posiadać prawo jazdy!!! Jadę przez skrzyżowanie pod ślimakiem, wyprzedza mnie kobieta, całe szczęście, że po manewrze wyprzedzania nie zdążyła wrócić na pas przede mnie tylko z jej prawej strony zostaje jakieś 1,5 metra... bo co robi ten wirtuoz kierownicy????? Kiedy światło, które jest jakieś 7 metrów przed nami zmienia się na czerwone, kobieta blokując koła zatrzymuje się z małym poślizgiem prawie w miejscu (7 metrów przed światłami!!!!) Ma szczęście, że za nią nikt nie jechał (oprócz mnie) i ja mam szczęście, że udaje mi się wyminąć ją z prawej strony – nie miałabym szans wyhamować – pada deszcz...Wymijając ją nie mówię nic tylko patrzę się co za imbecyl siedzi za kierownicą... Podjeżdżam tak jak kodeks nakazał, by zatrzymać się przed światłami... Kobieta wyprzedzając mnie na zielonym bardzo uważnie mi się przygląda... ciekawe czemu??? Może w jej wyobrażeniu przepisów popełniłam jakiś kategoryczny błąd nie zatrzymując się w miejscu widząc zapalające się czerwone światło???
Mam dość – zdarzenie to wpędza mnie w totalnie żałobny nastrój i wierzcie mi NIE MAM OCHOTY jechać kawałek trzypasmówką... skręcam więc przy stoku na Środuli w górę i w lewo na chodnik, jadę przy cmentarzu i mam nadzieję, że jest tam jakiś przejazd... guzik! Zawracam, skręcam w lewo do przejścia podziemnego koło Auchan... przy schodzeniu po schodach kolano boli... mam wszystkiego dość, chce mi się płakać...
Docieram jako – tako do domu... jestem przed ósmą w domu – normalnie, jeśli podróż jest bez „przygód” w domu jestem o 7:00 albo o 6:55...
Po kąpieli w letniej wodzie, bo nie ma gorącej (czyżby wszystko przysięgło się przeciwko mnie?) robię oględziny ciała... lewe kolano – spuchnięte, posiniaczone, bolące... prawe kolano – siniak i leciutko opuchnięte, łokieć – siniak, uda – poobijane – lekkie siniaki, plecy obolałe (nie wiem dlaczego – dostałam rowerem, czy co?).
Moje kochane kolano :(((

Moje kochane kolano again :(((

Czekam na razie co będzie dalej, czy będzie konieczna wizyta u lekarza, czy nie.
Jedno wiem – o jeździe do pracy na rowerze przez najbliższe parę dni mogę zapomnieć...
No i 10000 km oddaliło się...
Jednak cieszę się, że tylko takie skutki są tej przewrotki, naprawdę nie było by wesoło gdyby za mną jechał samochód – nie miałabym szans...
_________________________________________________
TEST KOLANA
Po okładach z lodu i nasmarowaniu kolana maściami poszłam spać. Śpiąc cały czas czułam pulsujące, gorące kolano...
Obudziłam się i stwierdziłam, że nie ma pogorszenia - czyli jednak tylko stłuczenie, bez większych komplikacji :D
Na 16:00 byłam umówiona w centrum z koleżanką by oddać jej książkę. Myślę sobie: na piechotę to nie dojdę - do tesco jak szłam to miałam problem... hmm może pojadę delikatnie na rowerze? :D
A więc Mydlice - centrum - Mydlice.
I powiem, że jazda na rowerze sprawia mi mniej bólu niż chodzenie (oczywiście oszczędzam moją lewą nogę).
Dzisiaj i jutro jadę do pracy samochodem ale w sobotę... :D
Wiem, że przez najbliższy czas na pewno nie ruszę się na rower bez owiniętego bandażem elastycznym kolana ale i tak się cieszę - na początku wyglądało to o wiele groźniej :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 21.34km
- Czas 01:25
- VAVG 15.06km/h
- Aktywność Jazda na rowerze







