Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Czarna lista kierowców bałwanów

Dystans całkowity:2463.43 km (w terenie 60.70 km; 2.46%)
Czas w ruchu:124:36
Średnia prędkość:20.09 km/h
Maksymalna prędkość:45.10 km/h
Liczba aktywności:68
Średnio na aktywność:36.77 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Chorobowo dopracowo poniedziałkowo prawie potrąceniowo :(

Po wczorajszych Wyścigach Szosowych w Zabrzu nie czuję się zbyt dobrze.
Wczoraj wieczorem męczyła mnie gorączka i kaszel, noc też przebiegła pod znakiem gorączki i kaszlu, dlatego poranek jest ciężki.
Nie udaje mi się wstać, by jechać o 5:30 razem z Tomkiem do pracy.
Wstaję o 7:10 i ruszam do pracy o 7:38 - późno...
Gorączka nadal mnie trzyma i kaszel nie odpuszcza :(

W Gołonogu o mały włos zostaję potrącona :(
MASAKRA :(
Kolejny raz ten sam przypadek - ktoś z ulicy podporządkowanej jedzie wprost na mnie.
Krzyczę co sił w płucach, odbijam w lewo i to ratuje mnie przed potrąceniem :( o mały włos... Masakra... Nie rozumiem - byłam widoczna, nic nie zastawiało widoku kierowcy. Nie rozumiem dlaczego mnie nie widział.
Przez najbliższe pół godziny trzęsę się jak galareta... widok maski przed oczyma mam już do samego końca...
Zastanawiam się kiedy znowu ktoś mnie potrąci, bo nie zdążę krzyknąć, bo nie zdążę uciec...

Na dodatek zaczyna kropić...
Dojeżdżam do pracy o 9:10.

Dzisiaj "stuknęło mi" 9.000 km w tym roku ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.92km
  • Czas 01:23
  • VAVG 22.35km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sygnetom z tombaku za kierownicą mówię STANOWCZE NIE!

Pobudka o 4:45. Tzn. o 4:45 dzwoni budzik. Obiecałam wczoraj, że dzisiaj wstanę zaraz po pierwszym budziku. No prawie mi się to udało ;-)
Wstajemy po pierwszej drzemce - o 4:50.
Późno ale jakoś wspólnie krzątając się przy porannych obowiązkach udaje nam się wyjechać o 5:40 (chyba rekord "wczesności" wyjeżdżania - założenie jest o 5:30 ;-)).
Zupełnie przypadkowo, jadę do pracy z Tomkiem ;-)
12 stopni - ubieram się w bieliznę z długim rękawem i koszulkę z krótkim, krótkie spodenki i rękawiczki z długimi palcami.
Jest o.k. pod koniec nawet jest mi za ciepło w dłonie.
W Sosnowcu, przed centrum jakiś baran wyprzedza mnie na centymetry.
Kiwam na niego ręką i daje sobie spokój.
Dojeżdżając jednak do świateł przed wiaduktem zauważam, że jedzie 2 samochody przed nami. Następne światła są czerwone, podjeżdżam wiec do szyby kierowcy. Facet (około 30-tki, 40-tki - trudno powiedzieć) wygląda jakby wyszedł przed chwilą z koncertu Modern Talking w latach 80-tych, "wisienką na torcie" jego wyglądu jest sygnet z tombaku na palcu i tombakowa bransoleta. Pokazuje mu by otworzył szybę i zaczynam dialog:
- "Dzień dobry. Proszę powiedzieć jak kodeks drogowy opisuje odległość jaką należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty?"
- "Ale o co chodzi?"
- "O zapis w Kodeksie Drogowym, który określa jaki odstęp należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty".
- "Yyyyyyyyyy".
- "Odpowie mi pan na pytanie?"
- "Yyyy. Nie."
- "Wyprzedził mnie pan z taką (tu pokazuje) odległością".
- "Znaczy z dobrą".

Na moje (i chyba przede wszystkim jego) szczęście zapaliło się zielone światło więc pojechałam.
Nie oceniam ludzi po wyglądzie ale... No comments.
Podziwiam siebie z jakim spokojem z nim rozmawiałam.

Fota przedstawiająca moją rozmowę z tombakowym baranem ;-)
Kierowca dostaje szybką lekcję Kodeksu Drogowego © kosma100


Jedzie się przyjemnie.
Na Murckowskiej jesteśmy o 6:50 ;-) Żegnamy się i już każdy w swoją stronę pedali by zarobić na wentylki ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.26km
  • Czas 01:10
  • VAVG 26.79km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Porankowo dopracowo pourlopowo baranowo

Ech...
Urlop się skończył, czas powrócić do szarej rzeczywistości.
Nie chciało mi się wstać... bardzo mi się nie chciało.
Dzisiaj ubrana "na długo" - temperatura rano wynosiła tylko 11 stopni.
Wyjeżdżam, zupełnie przypadkowo z Tomkiem, o wiele za późno.
No to ciśniemy!
Po jakimś czasie Tomek, po raz pierwszy raz w życiu powiedział, by nie jechać tak szybko bo Mu koło odpadnie ;-)
Okazało się, że coś ma z kołem...
W Sosnowcu spotkanie z kierowcą - baranem, który wyprzedził na centymetry a później jedynym "argumentem" na moje: "Jaką odległość należy zachować od wyprzedzanego rowerzysty?" było: "A rowerzysta to gdzie jeździ???".
Później puściły mi nerwy i jakiegoś epitetu użyłam jak próbował palant z pobocza wjechać na mnie.
Następnie wykonałam piękne zdjęcie, na co palancik zwolnił i powiedział, że nagrał mi film jak używam telefonu podczas jazdy rowerem.

ŻENADA.

Codzienność.
Normalka.

Masakra.

Koło zajezdni powiedziałam Tomkowi, że pojadę już wolno, co by ochłonąć, Tomek włączył motorek i... już Go nie było.

Łosień - Dąbrowa - Sosnowiec - Katowice.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.20km
  • Czas 01:12
  • VAVG 26.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękny Płock i bezmózgi TIRowiec

Pobudka zamiast o 4.30 nastąpiła o 6.30. Śniadanie, zwijanie obozowiska i o 8.13 wyjeżdżamy. Dojeżdżamy do Płocka i spędzamy w nim 3 godziny :-) odwiedzamy informacje turystyczna, pijemy piwo pszeniczne, wypisujemy kartki, pijemy kawę, jemy śniadanko, zwiedzamy stare miasto i mykamy dalej. Po jakimś czasie orientujemy się ze nie zapłaciliśmy w knajpie za piwo. Znajdujemy numer telefonu do knajpy na internecie i dzwonimy. Właścicielka knajpy nie chce abyśmy przelali pieniądze na rachunek więc ugadujemy się z kelnerka ze wieczorem poda nam swój numer rachunku. PedAlimy dalej. Po drodze spotykamy parę duńczyków którzy jeżdżą po Polsce z sakwami. Podoba im się ale twierdzą ze bardzo niebezpiecznie się tu jeździ. Mało ścieżek rowerowych. Chwalą pod tym względem Poznań. Teraz jada do Warszawy. W Żychlinie spędzamy 2 godziny - najpierw godzinny posiłek a później godzina czekania aż przestanie padać. Kolejny cel Piątek - geometryczny środek Polski. Z Młogoszyna jedziemy drogą 702. Masakra mnóstwo TIRów. W tym jeden nadpodziw inteligentny inaczej. Najpierw z daleka trąbi by później wyprzedzić nas na centymetry. Chyba chciał pokazać kto tu rządzi. Masakra. Mamy dość. W Piątku chwila odpoczynku i postanawiamy zmienić trasę - mamy dość tego wariackiego ruchu. Jedziemy przez Mąkolice, rozbijamy się przed Pudwinami na łące. Jutro chcemy dojechać do Ulesia.
  • DST 104.25km
  • Czas 05:38
  • VAVG 18.51km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Byłam jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"!


There are faces, there are smiles, so many teeth, too many arms and legs
And eyes and flashing buttons all around me
I'm a-watching, I'm a-breathing, I'm a-pushing, I'm a wishing
That these walls would not be talking quite so loudly
I have lost it once before I've pulled myself up from the floor
And I am looking for a reason to stay standing
But sometimes it's just too much or not enough or something else
It's so much bigger than my head, it's too demanding

Sometimes the fastest way to get there is to go slow
And sometimes if you wanna hold on you got to let go

I'm gonna close my eyes
And count to ten
I'm gonna close my eyes
And when I open them again
Everything will make sense to me then

I have met so many people, we've exchanged so many words
We've said it all and we've said nothing but it's changed us
I have know a lot of men, some were lovers, some were friends
But all together were they merely passing strangers?
They'll control you with their silence, they'll control you with their words
And you'll control them with your body's coded signals
In the wild, entangled gardens of our insecurities
We lose our heads into eachother's hidden pitfalls

Sometimes the fastest way to get there is to go slow
And sometimes if you wanna hold on you got to let go

I'm gonna close my eyes
And count to ten
I'm gonna close my eyes
And when I open them again
Everything will make sense to me then

1-2-3-4-5-6-7-8-9-ten...*


Rano nie chce mi się wstać... potrzebuję urlopu, naprawdę go potrzebuję...
Muszę policzyć do 10... wstać i udać się do pracy...
Potrzebuję urlopu, naprawdę go potrzebuję...
Potrzebuje wsiąść na obładowany sakwami rower i popedalić w nieznane...


Zbieramy się, zupełnie przypadkowo, z Tomkiem za późno... o wiele za późno.
Wychodzę pierwsza o 6:22 i jadę jeszcze po drodze do sklepu.
Na Kellysku objuczonym w sakwy.
Tomek ma mnie dogonić.
Uciekam... w Łośniu, chcąc ominąć korek przy budowanym rondzie :-) i... o mało co zaliczam glebę najeżdżając na pawia. Nie ptaka. Pawia puszczonego na chodnik. Blee! Masakra!
Pędzę...
Jestem jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"!
Tomek dogania mnie dopiero w Gołonogu przy Brodway'u.
:-)

Jedziemy przez centrum - Mydlice - Środulę.
Na Środuli jakiś palant, baran za kierownicą próbuje udowodnić swój kretynizm...
Jedziemy środkowym pasem bo na prawym jest autobus, a zaraz jest tylko skręt w prawo.
Dostawczak najpierw trąbi na nas z tyłu, później wyprzedza i zajeżdża drogę, próbując potrącić Tomka!
Tomek ucieka ale palant próbował go potrącić!!!
Masakra!!!
Robię zdjęcie - nie odpuszczę tego - będę nalegała by Tomek zgłosił to na policji.
Gdyby nie uciekł to został by potracony... nie wiadomo jak by to się skończyło gdyby nie uciekł!
Mógł zostać potracony i wciągnięty pod samochód!
Masakra!
Szybko wyciągam aparat i robię zdjęcie.
Kretyn w dostawczaku :( © kosma100


Numer rejestracyjny palanta to: SO 0399F
Nie zostawię tej sprawy tak!

Następnie w Sosnowcu, znowu nie udaje nam się ustrzelić kijanki - jesteśmy przy dworcu około 7:14.
Stawiki - Szopiennice - Murckowska.

Tomek jedzie na rehabilitacje, ja do pracy.
Dzisiaj muszę pokazać swoją elastyczność i pewnie będę siedzieć do oporu w pracy.
A więc powrót po ciemku...
A jutro jak Bóg da i partia pozwoli mam urlop ;-)

* Tina Dickow - "Count to ten".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.76km
  • Czas 01:13
  • VAVG 25.28km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielokrotnie wydymana z wielu stron...


Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am home again
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am whole again

Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am young again
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am fun again

However far away
I will always love you
However long I stay
I will always love you
Whatever words I say
I will always love you
I will always love you

Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am free again
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I am clean again

However far away
I will always love you
However long I stay
I will always love you
Whatever words I say
I will always love you
I will always love you*


Wychodzę z pracy (UWAGA!!!) zgodnie z Biblią, Koranem i Kodeksem Pracy o 16:05 :-)
Wychodzę i... czuję dymanie na twarzy, rowerze, udach i na wszystkim, po prostu wszystkim.

Dosiadam Białą Perłę (tym razem obeszło się bez dymania kółka) i jadę do domku.

Dymanie jest okrutne - ciężkie, mocne i nie zna litości...
Nie mam sił... jadę z prędkością 18 km/h tam gdzie zazwyczaj jadę 35 km/h.

Na Stawikach, mając na uwadze, że do godziny zupełnie przypadkowego spotkania zostało jeszcze trochę czasu staję i focę:
Stawiki 01 © kosma100


Stawiki 02 © kosma100


oraz smaruje łańcuch, który zaczynam już słyszeć podczas słuchania muzyki (czyli nie było dobrze z nim - z tym łańcuchem) ;-)

Bezmyślność "kierowców" oraz silny wiatr, który potrafi zmienić mój tor jazdy, niespodziewanie o przynajmniej 30 cm napawają mnie paniką...

Jadę... dojezdżam do Lidla na Środuli, gdzie zamierzam kupić prezent urodzinowy dla Babci i tam, zupełnie przypadkowo, spotykam Tomka.

Chwila rozmowy, zakupy, odprowadzam kawałek biednego kalekę i jadę dalej.

Wyjeżdżam na ulicę ale dymanie wiatru tak mi przeszkadza, że jadę śmieszką rowerową - chodnikiem.
Tam też OMC nie zostaję potrącona przez kierowcę Daewoo (nie uogólniam)... dobrze, że pan miał dobre hamulce w wozie...

Jadę "śmieszką" do końca, nastepnie wyjezdżam na ulicę.
Zjeżdżając z górki przy Aqua Parku zostaję przestraszona zwyczajnym: "ŁEEE!!!" - dwóch młodych chłopaczków jadac na skuterze krzyknęło za moimi plecami.
Jeżdżę dużo, widziałam i słyszałam duzo ale to zachowanie powoduje, że skręcam minimalnie kierownicę. Na szczęście opanowuje to.

Łapię ich na światłach. Okazuje się, że to chłopcy w wieku ok. 14 lat. Podjeżdżam, zatrzymuję się (w momencie mojeo zatrzymania się przy nich już ich lica były białe) obok i mówię: "Ten dowcip, w przypadku osoby jeżdżącej mniej na rowerze niż ja mógłby skończyć się tragicznie. Głupi dowcip."
Chłopcy są strasznie przestraszeni - oczy mają wielkie...

Mam nadzieję, że dało im to do myslenia...
Wyprzedzam jeszcze ich 3 razy hahahahah :-)

Do Babci na urodziny... posiadówa, rozmowa i ruszam do domku.

Jedzie się fatalnie - wiatr dyma mnie nieustająco :(
I jeszcze żeby zapytał jak lubię - odpowiedziałabym, że od tyłu...
A on brutal - dymał mnie tylko od przodu...

Dojezdżam do Łośnia i... szok!!! Czyżby rondo???
Chyba rondo szykują w Łośniu © kosma100


Fajnie, że w końcu pojechałam rowerem do pracy...

* The Cure - "Lovesong".



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.90km
  • Czas 01:39
  • VAVG 18.73km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tresowana Musta i kulturalny poranek bez dymania :-)


W moim mieście dzieci
Na ulicy grają w badmintona
Starsi i młodsi piją wino
W bramach albo w swoich domach

A kultura tu podobno jest
Świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury
Nawet z jego okien płynie nieraz jazz
To dlaczego jest jak jest - nie rozumiem

Knajpy pełne są młodzieńców
Może twórczych może zdolnych
Ich ambicje giną w kuflach
Bo za dużo tu chwil wolnych

A kultura tu podobno jest
Świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury
Nawet z jego okien płynie nieraz jazz
To dlaczego jest jak jest - nie rozumiem

Będzie festyn na dzień dziecka
Są biesiady literackie
A nas sąsiad z piwnicy wygonił
Bo nasza muzyka jest wariacka

A kultura tu podobno jest
Świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury
Nawet z jego okien płynie nieraz jazz
To dlaczego jest jak jest - nie rozumiem

Nie ma nie ma tu kultury...

A kultura tu podobno jest
Świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury
Nawet z jego okien płynie nieraz jazz
To dlaczego jest jak jest - nie rozumiem, nie*


Godzina 5:00 dzwoni budzik...
Nie wiem jakim cudem ale nieświadomie go wyłączam (może dlatego, że usnęłam dopiero po 1:00?)
Dobrze, że mam kotkę, która oprócz wchodzenia mi do wc, spoglądania na mnie z wysokości kabiny prysznicowej, gdy biorę prysznic, budzi mnie codziennie (czy chcę czy nie). :-)
Takim oto sposobem Musta budzi mnie o 5:05, dzięki czemu nie zaspałam do pracy :-)

Po raz trzeci umieszczę zdjęcie tego, z czym jeżdżę w oponie, bo wciąż w niej tkwi (taki to leń jestem).
On jest temu winien, on jest temu winien!!! © kosma100


Pomimo tego obeszło się bez dymania.

Wyjeżdżam o 6:20. Piękne słoneczko!
Jadąc ulicą Tworzeń słyszę za sobą TIRa, który jedzie powoli, bo KULTURALNIE czeka aż przejadą samochody z naprzeciwka.
Lituję się nad nim i zjeżdżam na chodnik by go przepuścić.
KULTURALNIE mi dziękuje kierunkowskazami.
No - taką KULTURĘ jazdy to ja rozumiem :-)
Od razu dodaje mi to do humoru +10 :-)

Później w centrum spotykam Znajomych, którzy z uśmiechami na ustach mi machają :-)

Ogólnie - fajnie się jechało.

Nie dał rady mi zepsuć humoru nawet baran za kierownicą, który by mnie OMC potrącił :( i drugi baran, który uczynił to samo...
A gdzie?
Może nie napiszę, bo zostanę posądzona o dyskryminowanie pewnego miasta :)
I trzeci baran w Katowicach...

W pracy jestem o 7:40 :-)

Z pracy wracam niestandardowo - kolega mnie podwozi samochodem do domku, biorę Cytrynkę i jadę z odsieczą po Tomka - Ale się załatwił :(

* Zielone Żabki - "Kultura".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 30.86km
  • Czas 01:19
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 36.30km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dopracowo porankowo

Pobudka o 5:00 i przygotowania do ruszenia do pracy.
Piękna, słoneczna pogoda a na termometrze... TYLKO CZTERY STOPNIE!

Cztery stopnie :( © kosma100


Ubieram długie getry, koszulkę i bluzkę i o 6:10 ruszam do pracy.
Chłodno mi jak zwykle w stopy :(
Dojeżdżam do pracy to mam lekko zamarznięte :(
W Sosnowcu przy Poczcie jakaś blondynka (dosłownie i w przenośni) wyprzedza mnie i... daje po hamulcach by zaparkować... No ja Cię proszę! Mam okazję ją wyedukować bo się zatrzymała ale... mam to gdzieś, nie mam dzisiaj przy sobie Karnych K*** za Ch*** jazdę więc daruje sobie czcze gadanie.

Momentami czuje jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa - nie wiem czy to od wczorajszego pseudo-biegania?

W pracy jestem o 7:35 :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.39km
  • Czas 01:20
  • VAVG 23.54km/h
  • VMAX 39.50km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z pracy na mojej maszynie ;-)


Kiedy siedzę na maszynie totalny czuję luz
Włączam silnik, daję kopa, za mną tylko kurz.
To wspaniała jest maszyna choć ma czterdzieści lat.
Stary mój też ją dosiadał,
To samo czul mój starszy brat.

Harley mój, to jest to, Kocham go.
Harley mój, to jest to, kocham go.

Zmienił moje życie odkąd poskładałem go.
On wyleczył mnie z kompleksów, dał mi swoją moc.
Nigdy mnie nie zdradził, nie zawiódł ani raz.
To wspaniała jest maszyna,
Choć ma już ze czterdzieści lat.

Harley mój, to jest to, kocham go, kocham go
Harley mój, to jest to, kocham go, kocham go
Harley mój, to jest to, kocham go, kocham go go go
Harley mój, to jest to, kocham go, kocham go

On zmienił moje życie odkąd poskładałem go.
On wyleczył mnie z kompleksów, dał mi swoją moc.
Nigdy mnie nie zdradził, nie zawiódł ani raz.
To wspaniała jest maszyna,
Choć ma już ze czterdzieści lat.

Harley mój, to jest to, kocham go, kocham go... *


W pracy dopiero zaczęłam odczuwać skutki wczorajszego biegu...
Jak wstaję z krzesła i się zapominam to trzymam się za pośladki.
Ulubiony zespołowy Kolega Tomasz śmieje się mówiąc: "Oj, Monia widzę, że miałaś upojny weekend" :-)
Odkrywam mięśnie o których istnieniu nie wiedziałam :-)

O 16:30 wychodzę z pracy i pedalę.
Kiedy siedzę na maszynie totalny czuję luz :-)
Mam ochotę sie poszwędać, w myslach przebiega mi nawet setka :-)
Postanawiam wstąpić do Decathlonu kupić... buty.

Katowice - Sosnowiec Stawiki - Centrum.
Skręcam, bo mam dość kierowców - blondynów :(

Jadę ciesząc się moją maszyną i widokami ;-)
Na skróty:

Lubię te klimaty :-) © kosma100


Widoczki ;-) © kosma100


Widoczki ;-) © kosma100


Widoczki ;-) © kosma100


Później na Pogorię III,
Pogoria III © kosma100


wzdłuż torów i... UPS!
Dobrze, że jestem nauczona stawać natychmiast po stwierdzeniu czegoś dziwnego...
Ups! © kosma100


Na szczęście nic się nie stało ;-)
W planach mam jeszcze troche ale zaczynam odczuwać bunt mięśni ud :(
Masakra! Chcę pokręcić a tu... porażka.
Wlokę się do domku.
Nie wiem czym to jest spowodowane - może wczorajszym biegiem, może 5-cioma kawami w pracy... nie wiem ale padam na twarz - nogi nie chcą wykonać tego co pomyśli głowa :(
Wracam do domku - to koniec na dzisiaj.

Przez dworzec PKP w Ząbkowicach. Fota dla Asiczki:
Tory - special 4 Asiczka :) © kosma100


No i oto moje nowe buty... pierwsze w życiu buty do biegania i pierwsze buty BIAŁE od kiedy jestem świadomym konsumentem (czyli od 6-go roku życia).
Białe buty ;p © kosma100


Już widzę je jutro - po biegu o 4:00 po trawie z poranną rosą - już nie będą białe ;-)

* Dżem - "Harley mój".


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 38.55km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpiszę by nie mieć zaległości

Powrót z pracy niestandardowo.
Do Brata, gdzie wpadłam na kopytka, odebrałam dokumenty Cytrynki i pojechałam po Cytrynke na parking obok mechanika.
Reszta trasy Cytrynką czyli blachosmrodem.

Jadę sobie ścieżką rowerową między Makro a Mydlicami, przejechać chce przez ulicę (przejazdem rowerowym) a pan "kierowca" stoi samochodem na całej szerokości przejazdu rowerowego i części przejścia dla pieszych.
Z premedytacją jadę i zatrzymuję się dotykając oponą drzwi jego samochodu (delikutaśnie).
Na twarzy pojawia mi się uśmiech numer 15 (40% ironii, 20% sarkazmu, 10% politowania, 10% pogardy, 10% żenady, 10% kpiny).
Patrzę na wszystkich pasażerów - z przodu kierowca - mąż, obok - żona (albo kochanka), z tyłu dziecko (ich albo kochanki) i teściowa (jego albo kochanki). Kiwam głową z politowaniem, uśmiecham się z ironią do kierowcy samochodu stojącego za nimi i... objeżdżam go "od tyłu".
WTEM GRZMOT!!!
tzn. wtem kierowca otwiera szybe i krzyczy: "Po przejściu dla pieszych sie nie jeździ!".
No nie wstrzymałam.
Obrót, podjeżdżam do samochodu i krzyczę: "pipipipipipi tu jest przejazd rowerowy pipipipipipi a nie przejście dla pieszych pipipipipipipi".
Ech... wyprowadził mnie ten "kierowca" z równowagi.
Szkoda, że nie miałam karnego k*** za ch*** jazdę - wlepiłabym mu.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 21.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Biała Perła
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl