Wpisy archiwalne w kategorii
Ponad 50 km ;)
Dystans całkowity: | 4220.55 km (w terenie 421.00 km; 9.98%) |
Czas w ruchu: | 236:52 |
Średnia prędkość: | 17.82 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.60 km/h |
Liczba aktywności: | 62 |
Średnio na aktywność: | 68.07 km i 3h 49m |
Więcej statystyk |
Piątek, 19 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;)
Operacja Bornholm - dzien 23
Operacja Bornholm - dzień 23
Poranna pogawędka na polu z sąsiadem - Duńczykiem, który robi mi kawę :) i wyruszam około 9:00.
Chcę choć trochę zwiedzić Rugen.
Altefahr - Rambin. Piękna droga rowerowa z której rozpościera się cudowny widok na Stralsund i ten most :D
W Rambinie patrze na drogowskaz - do Ginst 20 km... za dużo, za mało czasu... postanawiam wracać, trochę inna droga do Altefahr.
Później przejeżdżam znowu obok pięknego mostu, który wczoraj mnie zachwycił :)
Stralsund - Brandshagen (obiad) - Reinberg (zaczyna padać - czekam na przystanku).
Nastepnie Mesekenhagen - Neuenkirchen - Kemnitz - Loissin.
Czarne chmury znowu zaćmiły wszystko i zaczęło padać oraz grzmieć... tutaj zostaje na noc...
No i w końcu mam nadzieje ze jutro napisze ze wstałam o 4:00 albo najpóźniej o 5:00 :) :) :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<--Dzień poprzedni
Dzień następny -->
Poranna pogawędka na polu z sąsiadem - Duńczykiem, który robi mi kawę :) i wyruszam około 9:00.
Chcę choć trochę zwiedzić Rugen.
Altefahr - Rambin. Piękna droga rowerowa z której rozpościera się cudowny widok na Stralsund i ten most :D
W Rambinie patrze na drogowskaz - do Ginst 20 km... za dużo, za mało czasu... postanawiam wracać, trochę inna droga do Altefahr.
Później przejeżdżam znowu obok pięknego mostu, który wczoraj mnie zachwycił :)
Stralsund - Brandshagen (obiad) - Reinberg (zaczyna padać - czekam na przystanku).
Nastepnie Mesekenhagen - Neuenkirchen - Kemnitz - Loissin.
Czarne chmury znowu zaćmiły wszystko i zaczęło padać oraz grzmieć... tutaj zostaje na noc...
No i w końcu mam nadzieje ze jutro napisze ze wstałam o 4:00 albo najpóźniej o 5:00 :) :) :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<--Dzień poprzedni
Dzień następny -->
- DST 94.77km
- Teren 25.00km
- Czas 06:37
- VAVG 14.32km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;)
Operacja Bornholm - dzień 21
Operacja Bornholm - dzień 21 - DB też się spóźnia
Zgodnie z planami budzę się wcześnie - o 4-tej, potem po 5-tej i.... wstaję. Za potrzebą. W ciągu krótkiej chwili zdążyłam tak zmarznąć, że muszę się ogrzać. 9:20 - jestem na nogach. Ech te plany i poranne wstawanie.
Zwiedzanie Kiel i jako, że już późno to... decyduję się przebyć część trasy... pociągiem. Kupuję bilet z przesiadkami. Najpierw do Lubeck, a tam tylko 6 min na przesiadkę. Niestety pociąg dojeżdża lekko spóźniony, a na dodatek ktoś zajął mi windę. Nie zdążyłam.
Na szczęście pojawia się Pan z obsługi, który pomaga nosić bagaże. Niestety nie dotyczy to chyba rowerów. Jest jednak na tyle miły, że pomaga mi znaleźć inne połączenie. Będzie pociąg... za godzinę więc mam czas na zwiedzanie.
W Bad Kleinen mam 7 min. na przesiadkę, a pociąg przyjeżdża 3 min. spóźniony i na peronie nie ma windy. Walcząc z rowerem i przyczepką słyszę nadjeżdżający pociąg. Który to już raz na tej wyprawie sięgam po słownik brzydkich wyrazów...
Widząc moją walkę z na wpół wypiętą przyczepką starszy Pan z rowerem próbuje mi pomóc. Niestety przyczepka okazuje się dla niego zbyt ciężka. Szczęśliwie znajduje się jeszcze jeden ochotnik i jestem na peronie. Na szczęście to nie był mój pociąg. Mój jest opóźniony. Prawie jak w Polsce... nic dziwnego w końcu zbliżam się do granic ojczyzny.
W Rostocku widzę drogowskaz, że do Graal-Muritz mam 25km. Jadę i gubię drogę. Po 21 km błądzenia widzę drogowskaz: Graal-Muritz 19km. Tak też bywa, ale najważniejsze, że humor mi dopisuje.
Na miejscu idę na plażę rokoszować się pięknymi widokami oraz browarkiem.
Coraz bliżej Polski, coraz bliżej końca...
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<--Dzień poprzedni Dzień następny -->
Zgodnie z planami budzę się wcześnie - o 4-tej, potem po 5-tej i.... wstaję. Za potrzebą. W ciągu krótkiej chwili zdążyłam tak zmarznąć, że muszę się ogrzać. 9:20 - jestem na nogach. Ech te plany i poranne wstawanie.
Zwiedzanie Kiel i jako, że już późno to... decyduję się przebyć część trasy... pociągiem. Kupuję bilet z przesiadkami. Najpierw do Lubeck, a tam tylko 6 min na przesiadkę. Niestety pociąg dojeżdża lekko spóźniony, a na dodatek ktoś zajął mi windę. Nie zdążyłam.
Na szczęście pojawia się Pan z obsługi, który pomaga nosić bagaże. Niestety nie dotyczy to chyba rowerów. Jest jednak na tyle miły, że pomaga mi znaleźć inne połączenie. Będzie pociąg... za godzinę więc mam czas na zwiedzanie.
W Bad Kleinen mam 7 min. na przesiadkę, a pociąg przyjeżdża 3 min. spóźniony i na peronie nie ma windy. Walcząc z rowerem i przyczepką słyszę nadjeżdżający pociąg. Który to już raz na tej wyprawie sięgam po słownik brzydkich wyrazów...
Widząc moją walkę z na wpół wypiętą przyczepką starszy Pan z rowerem próbuje mi pomóc. Niestety przyczepka okazuje się dla niego zbyt ciężka. Szczęśliwie znajduje się jeszcze jeden ochotnik i jestem na peronie. Na szczęście to nie był mój pociąg. Mój jest opóźniony. Prawie jak w Polsce... nic dziwnego w końcu zbliżam się do granic ojczyzny.
W Rostocku widzę drogowskaz, że do Graal-Muritz mam 25km. Jadę i gubię drogę. Po 21 km błądzenia widzę drogowskaz: Graal-Muritz 19km. Tak też bywa, ale najważniejsze, że humor mi dopisuje.
Na miejscu idę na plażę rokoszować się pięknymi widokami oraz browarkiem.
Coraz bliżej Polski, coraz bliżej końca...
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<--Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 63.68km
- Teren 15.00km
- Czas 04:30
- VAVG 14.15km/h
- VMAX 28.90km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, In the rain..., Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Operacja Bornholm - dzień 14
Operacja Bornholm - dzień 14 - Viborg
Po wczorajszym czytaniu książek dzisiaj dopiero po 11:00 popedaliłam z Karup w kierunku Viborg.
Z Karup do Viborga prowadzi ścieżka rowerowa, która jest położona w miejscu dawnych torów kolejowych.
Taka rowerowa autostrada :D
Po drodze znalazłam fajną miejscówkę.
Frederiks - a rowerki stoją i czekają na właścicieli... niesamowite :)
No i następna kandydatka na Miss BS :-)
Odbijam ze ścieżki rowerowej w prawo by zobaczyć Dollerup.
Następnie podążam ścieżką rowerową numer 3, która po jakimś czasie łączy się z 21 (tą, którą jechałam).
Ścieżka rowerowa poprowadzona w tunelu pod drogą.
Rondo w Viborgu.
Viborg
Sklep rowerowy w Viborgu.
Niestety po zakupie pocztówek zaczęło padać, następnie lać... nic nowego dla mnie na tej wyprawie - powinnam się przyzwyczaić...
Zmoknięta ruszam w trasę powrotną. Tak zaiwaniam, że częściowo wysycham :-)
Robię przerwę na piwko i czekoladę.
Kosma100 na duńskiej ścieżce rowerowej.
Trasa: Karup - Frederiks - Skelhøje - Dollerup - Hald Ege - Viborg - Hald Ege - Skelhøje - Frederiks - Karup.
Po przyjeździe do Benaska robię razem z Nim drogowskaz :-)
A wieczorem Benasek podaje następne butelki do odkapslowania...
Nawet owca patrzy spod byka...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
Po wczorajszym czytaniu książek dzisiaj dopiero po 11:00 popedaliłam z Karup w kierunku Viborg.
Z Karup do Viborga prowadzi ścieżka rowerowa, która jest położona w miejscu dawnych torów kolejowych.
Ścieżka rowerowa© kosma100
Taka rowerowa autostrada :D
ścieżka rowerowa© kosma100
Po drodze znalazłam fajną miejscówkę.
Miejscówka© kosma100
Frederiks - a rowerki stoją i czekają na właścicieli... niesamowite :)
Rowery w Danii przy przystanku autobusowym© kosma100
No i następna kandydatka na Miss BS :-)
Kandydatka na Miss BS© kosma100
Odbijam ze ścieżki rowerowej w prawo by zobaczyć Dollerup.
Dollerup© kosma100
Dania© kosma100
Następnie podążam ścieżką rowerową numer 3, która po jakimś czasie łączy się z 21 (tą, którą jechałam).
Ścieżka rowerowa poprowadzona w tunelu pod drogą.
Tunel - ścieżka rowerowa pod ulicą© kosma100
Rondo w Viborgu.
Rondo w Viborg© kosma100
Viborg
Viborg© kosma100
Viborg© kosma100
Viborgg© kosma100
Viborg© kosma100
Rowery w Danii© kosma100
Viborg© kosma100
Sklep rowerowy w Viborgu.
Niestety po zakupie pocztówek zaczęło padać, następnie lać... nic nowego dla mnie na tej wyprawie - powinnam się przyzwyczaić...
Deszcz...© kosma100
Zmoknięta ruszam w trasę powrotną. Tak zaiwaniam, że częściowo wysycham :-)
Robię przerwę na piwko i czekoladę.
Tuborg i czekolada :)© kosma100
Kosma100 na duńskiej ścieżce rowerowej.
Kosma100 w Danii© kosma100
Trasa: Karup - Frederiks - Skelhøje - Dollerup - Hald Ege - Viborg - Hald Ege - Skelhøje - Frederiks - Karup.
Po przyjeździe do Benaska robię razem z Nim drogowskaz :-)
Drogowskaz :-)© kosma100
A wieczorem Benasek podaje następne butelki do odkapslowania...
Degustacja piw u Benaska :)© kosma100
Nawet owca patrzy spod byka...
Czarna owca patrząca z pod byka© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
<--Dzień poprzedni Dzień następny-->
- DST 56.17km
- Czas 03:09
- VAVG 17.83km/h
- VMAX 43.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Operacja Bornholm - dzień 12
Dzisiaj czekałam na Benaska, aż przyjdzie z pracy siedząc na BS i spamując tu i ówdzie ;-)
Po 16:30 ruszyliśmy na podbój okolicy...
Karup - Herning - Ikast - Karup.
A wieczorem...
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Po 16:30 ruszyliśmy na podbój okolicy...
Karup - Herning - Ikast - Karup.
Kosma w Herning.© kosma100
A wieczorem...
piwa© kosma100
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 64.97km
- Teren 2.00km
- Czas 03:37
- VAVG 17.96km/h
- VMAX 37.70km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 czerwca 2009
Kategoria Bornholm 2009, Kellysek :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;)
Operacja Bornholm - Dzień 6
Operacja Bornholm - Dzień 6 - Jak flaga na maszcie
Ile razy w roku jest Dzień Dziecka? Ale jutro już na pewno wstanę wcześnie... :)
Trzeba będzie nadrobić stracone dziś co najmniej 50km.
Od dziś wszyscy widzą skąd jestem. Powyżej okularów (pod kaskiem) - biała, a poniżej czerwona. Bardzo czerwona, jak nasza flaga.
Przy okazji: jak się nie ma włosów to... trzeba chować uszy przed słońcem. Strasznie mi urosły i sczerwieniały - diablica?
W Achrenschoop poczułam się jak w domu - Lidl i w końcu zakupy (i to nie piwo).
W Warnenmunde niespodzianka - Dar Młodzieży.
Chwaliłam już tutejsze ścieżki rowerowe? Tak? Tyle, że w miastach ich oznaczenie jest koszmarne i dwa razy sporo się naszukałam trasy.
Przy okazji co znaczy narysowany rower i napis: Frei? Mam nadzieję, że dobrze rozumiem...
Czemu prom w Warnenmunde jest płatny? Zdziercy.
Dobrze, że blase tego nie czyta i nie widzi sakw... wyglądają jakbym jeździła we młynie... A co dopiero będzie jak je Młynarz weźmie... :)
Dzisiejsza trasa: Born - Ahrenshoop - Wustrow - Dierhagen - Klockenhagen - Graal - Markgrafenheide - Warnenmunde - Heiligendamm - Kagsdorf - Bastorf - Rerik
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
Ile razy w roku jest Dzień Dziecka? Ale jutro już na pewno wstanę wcześnie... :)
Trzeba będzie nadrobić stracone dziś co najmniej 50km.
Od dziś wszyscy widzą skąd jestem. Powyżej okularów (pod kaskiem) - biała, a poniżej czerwona. Bardzo czerwona, jak nasza flaga.
Przy okazji: jak się nie ma włosów to... trzeba chować uszy przed słońcem. Strasznie mi urosły i sczerwieniały - diablica?
W Achrenschoop poczułam się jak w domu - Lidl i w końcu zakupy (i to nie piwo).
W Warnenmunde niespodzianka - Dar Młodzieży.
Chwaliłam już tutejsze ścieżki rowerowe? Tak? Tyle, że w miastach ich oznaczenie jest koszmarne i dwa razy sporo się naszukałam trasy.
Przy okazji co znaczy narysowany rower i napis: Frei? Mam nadzieję, że dobrze rozumiem...
Czemu prom w Warnenmunde jest płatny? Zdziercy.
Dobrze, że blase tego nie czyta i nie widzi sakw... wyglądają jakbym jeździła we młynie... A co dopiero będzie jak je Młynarz weźmie... :)
Dzisiejsza trasa: Born - Ahrenshoop - Wustrow - Dierhagen - Klockenhagen - Graal - Markgrafenheide - Warnenmunde - Heiligendamm - Kagsdorf - Bastorf - Rerik
[Zdjęcia i szczegółowy opis po powrocie]
<-- Dzień poprzedni Dzień następny -->
- DST 94.58km
- Czas 06:11
- VAVG 15.30km/h
- VMAX 31.10km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2009
Kategoria góry, In the fog..., In the rain..., Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Ponad 50 km ;)
Na górę Żar - bez żaru ale za to z przyczepką i w deszczu
Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.
Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar
Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
A przyczepka moknie...
Takie widoki czekają na mnie:
Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)
Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.
Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.
Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Na peronie...
Profil trasy:
Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.
Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...
A w przesyłce:
Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?
Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca bram
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam
Rankiem, po wczorajszym, ciekawym dniu nadszedł czas by pożegnać się z Gospodarzami i wrócić do domku.
Rzut oka za okno – pada...
No cóż – trzeba ruszać.
Pożegnanie z „moim” „Małym Psiakiem” :)
Piękny pies Gero© kosma100
Po pożegnaniu ruszam w deszczu “zdobywać szczyty”.
Planuję najpierw zobaczyć Kozubnik, następnie wjechać na górę Żar
Cały czas w deszczu z Kobiernic udaję się do Kozubnika... robi wrażenie ta ruina...
Ruina w Kozubniku© kosma100
Ruiny w Kozubniku© kosma100
Kozubnik - ruina© kosma100
Zjeżdżając z Kozubnika zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie jechać na Żar – w takich warunkach to sobie zedrę klocki...
Ale zaraz ta myśl zostaje przegoniona – „nie po to przyjechałam w Beskidy by nie pojeździć po górach”.
Przez zaporę w Porąbce przejeżdżam na drugą stronę Soły. Deszcz ciągle pada i jest mgliście.
Zapora w Porąbce© kosma100
A przyczepka moknie...
A przyczepka moknie...© kosma100
Porąbka© kosma100
Takie widoki czekają na mnie:
Parujące góry© kosma100
Góra Żar - mój dzisiejszy cel.
Góra Żar - mój dzisiejszy cel© kosma100
Przejeżdżam przez Międzybrodzie Bialskie, a następnie przejeżdżam przez tamę do Międzybrodzia Żywieckiego.
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim© kosma100
Na zaporze w Międzybrodziu Żywieckim© kosma100
Zaczynam atak na górę Żar. Wymyśliłam sobie, że jeśli wjadę na samą górę bez ani jednego przystanku w nagrodę napiję się piwa :) Oczywiście, tak po cichu, dopowiedziałam sobie, że jak mi się nie uda wjechać bez odpoczynku to na pocieszenie też się napiję piwa :-)
Sama w to nie wierzę, ale udaje mi się wjechać na górę Żar, z załadowaną przyczepką, bez żadnej przerwy. Dodam, że pomimo padającego deszczu jest duszno.
Na górze już nie pada, za to jest straszna mgła.
Na górze Żar© kosma100
Robię sobie przerwę na śniadanko i piwko (szkoda, że w plastikowym kubku :/).
Popas© kosma100
Następnie ubieram się i zaczynam zjeżdżać hamując często i mocno.
Po zjechaniu skręcam w lewo i dojeżdżam do zapory w Tresnej.
Zapora Tresna© kosma100
Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i jadąc przez Zarzecze dojeżdżam do stacji PKP Pietrzykowice Żywieckie.
Czekając na peronie obserwuję fajne, wiekowe sprzęty :-) Ciekawe ile pali? Pewnie 100/100.
Fajny sprzęt :)© kosma100
Na peronie...
W oczekiwaniu na pociąg© kosma100
Profil trasy:
Wsiadam w pociąg, z przesiadką w Katowicach dojeżdżam do stacji Będzin – Ksawera, następnie ruszam do domku.
Podjeżdżam pod blok i szok! Wychodzi sąsiad z parteru, otwiera drzwi, pomaga wnieść rower, następnie podaje mi przesyłkę, mówiąc, że kurier zostawił...
A w przesyłce:
Przesyłka© kosma100
Jeszcze czeka mnie wieczorna podróż do pracy... nie muszę chyba pisać, że nie chce mi się?
Edit 22:48
Do pracy - standardowo ale na strasznym świerszczu, za co Kellyska serdecznie przepraszam, obiecuję poprawę - jutro będzie mycie i smarowanie :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 61.37km
- Czas 04:04
- VAVG 15.09km/h
- VMAX 45.30km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 maja 2009
Kategoria 100 km OMC, góry, In the rain..., Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Ride the lighting w Beskidach
Tam na dole zostało,
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...
Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)
Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.
W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.
Jezioro Żywieckie
W drodze na przełęcz Kocierską
Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.
Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.
Kocierz
Kellysek z przyczepką w Beskidach
Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.
Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.
Zapora Czaniec
Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)
Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.
Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)
Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.
Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.
W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)
A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice
Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
wszystko to, co mnie męczy,
Patrząc z góry wokoło,
świat wydaje się lepszy...
Molestowana ostatnio nieustannie pięknymi zdjęciami Beskidów przez niradharę i Kajmana postanowiłam odwiedzić, dawno przeze mnie nie odwiedzane, Beskidy.
Od słowa do słowa okazało się, że nie tylko Beskidy odwiedzę ale też Winowajców mojej wycieczki w Beskidy :)
Pobudka o 5:00 pakowanie – chciałam przetestować nowy namiot no i Bikestatsową przyczepkę.
O 6:36 pociąg z Dąbrowy Górniczej do Katowic, w Katowicach przesiadka i już bezpośrednio do Żywca.
W tym mieście powstaje napój Bogów :D
Dworzec PKP w Żywcu© kosma100
Wysiadłam w Żywcu i ruszam kierując się na drogę 946 na Suchą Beskidzką, ponieważ wymyśliłam sobie zdobycie Przełęczy Kocierskiej z przyczepką...
Po 30 minutach jazdy w Żywcu według drogowskazów ląduję... na skrzyżowaniu, na którym byłam pół godziny temu!!!
Na wyjazd z miasta (które wcale nie jest duże!) tracę godzinę – 12 km zrobiłam by wyjechać z miasta.
Zadowolona jadę dalej. Pierwszy podjazd po wyjeździe z miasta zaskakuje (chyba zapomniałam co to góry) i prawdę powiedziawszy od tego momentu zaczynam się zastanawiać czy nie zmienić planów... Ale jadę.
Jezioro Żywieckie
Jezioro Żywieckie© kosma100
W drodze na przełęcz Kocierską
W drodze na przełęcz Kocierską© kosma100
Potok w Beskidach© kosma100
Jedzie mi się nawet fajnie – nie myślę o podjazdach tylko podziwiam widoków, nie martwię się tym, że może mi „braknąć przerzutek” – jadę na 1/2.
Było już dawno pod górę, a tu dopiero teraz znak? No to będzie jeszcze bardziej pod górę :-)
Podjazd na Przełęcz Kocierską© kosma100
Droga na Przełęcz mija mi szybko, bezboleśnie i sprawia wielką frajdę – uwielbiam się wspinać. Wolę jazdę pod górę niż z góry.
Podjeżdżam pod Kocierz, gdzie dzwonię do Piotrka i robię małą sesję zdjęciową.
Kocierz
Kocierz© kosma100
Kellysek z przyczepką w Beskidach
Kellysek z przyczepką na Kocierskiej© kosma100
Kocierz© kosma100
Od tego momentu zjeżdżam. Boję się osiągać większe prędkości (przyczepkę jednak czuć) więc systematycznie zdzieram klocki hamulcowe.
Wjeżdżam do województwa Małopolskiego.
Województwo Małopolskie ;-)© kosma100
Po małych perypetiach orientacyjnych z Piotrkiem w końcu się spotykamy :-)
Piotrek zabiera mnie by pokazać ciekawe miejsca.
Jedziemy na zaporę w Czańcu.
Zapora Czaniec
Zapora Czaniec© kosma100
Na Zaporze Czaniec© kosma100
Następnie pedałujemy do Kobiernic na spotkanie z Elą i Gero :D
Zaczyna padać deszcz. Staramy się go przeczekać prowadząc ciekawe rozmowy. Deszcz, burza, grad – full service :-)
Przestaje padać ruszamy – Gospodarze chcą oprowadzić mnie po okolicy.
Niestety deszcz znowu zaczyna padać. Nam to jednak nie przeszkadza – jest ciepło, deszcz też nie jest zimny – pedałujemy więc w deszczu rozmawiając.
Robimy też deszczowe zdjęcia – reakcja Pani za kierownicą, która zatrzymuje się by niradhara mogła zrobić zdjęcie Piotrka ze mną (jesteśmy po drugiej stronie ulicy) wywołuje uśmiech na naszych twarzach – dziękujemy Pani – Ludzie jednak są mili, gdy tylko się nie spieszą :-)
Deszczowe zdjęcia na deszczowej przejażdżce© kosma100
Zwiedzam okoliczne stawy, przestaje padać i nawet wychodzi tęcza.
Następnie zatrzymujemy się przy Klasztorze.
Święty© kosma100
Kościół© kosma100
W parku Pan Biker robi nam pamiątkową fotkę – o dziwo nawet ładnie wykadrował (nie tak artystycznie jak Pani ostatnio robiąc zdjęcie Eli ;))
Pamiątkowa fotka© Kajman
Wracamy do Kobiernic.
Namiotu nie mam okazji przetestować.
Dzięki samo zatrzaskującym się kluczykom spędzamy wspólnie wieczór. Po wieczorze pełnym ciekawych rozmów idziemy spać – jutro wstaje nowy dzień – część z nas ma obowiązki, część obowiązkowe przyjemności :)
A tu profil trasy: Żywiec - Przełęcz Kocierska - Kobiernice
Elu i Piotrze – bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 96.55km
- Teren 1.00km
- Czas 05:28
- VAVG 17.66km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 maja 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Na trzech kółkach :), Ponad 50 km ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Powrót do szarej rzeczywistości z krótkiej acz treściwej powsinogowej wycieczki ;-)
Czasem czuję się jak wypuszczony z lasu
Maniakalny zabójca straconego czasu
Ktoś dookoła wyglądał kiedyś groźnie
Dziś ostatnie drzewa szumią żałośnie
Na wielkich parkingach wypalonych słońcem
Metalowe robaki zaprzątnięte tańcem
Ale też żelazny gąszcz wygląda inaczej
Niczym pożałowania godny rozpaczy
Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!
Miasto cierpi przy każdym oddechu
Czeka na wieczór wśród zgiełku i pośpiechu
Ja niczym przywódca tajemnej frakcji
Jestem gotowy do rozpaczliwych akcji
Tyle jest miejsc od których uciekam
Tam oczy wolą patrzeć na drugiego człowieka
Zraniona dusza podąża moim śladem
chroniąc rozum przed zupełnym rozpadem.
Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!
Zegary odmierzają chwile już zużyte
Od razu stare, choć dopiero przeżyte
Teraz niepotrzebne, właśnie przetrawione
Na śmietnik historii zostają wywalone
Nie mogę na to patrzeć zupełnie bez żalu,
Wiele rzeczy dzieje się bez mojego udziału
Wtedy czuję się jak wypuszczony z lasu
Manakalny zabójca straconego czasu
Rankiem (wczesnym) obudził mnie budzik, później drugi, no to trzeba było się zwlec z ciepłego łóżeczka i udać się z kosmicznej, powsinogowej tułaczki do domku.
Zatem: Helenka – Bytom – Siemianowice Śl. – Czeladź – Będzin – D.G.
Miałam już dość wszystkiego w Rokitnicy (jakieś 2 km od ruszenia) z powodu zamarznięcia całkowitego na zjeździe Helenka – Rokitnica.
Nie pamiętam kiedy tak zamarzłam…
No ale cóż – życie to nie rurka z kremem – trzeba było popedalić z przyczepką do domku.
Po gorącej kąpieli, chwili na BS trzeba było ruszyć do pracy.
Do pracy – standardowo, w końcu bez przyczepki.
Wyjechałam o wiele za późno (o 11:18), ponieważ ważniejsze było zrobienie wpisu I, wpisu II na BS niż udanie się do pracy :) - w pracy byłam o 12:02 – nowy rekord podróży do pracy.
Bez przyczepki jechało się jak na skrzydłach.
Muszę trochę pojeździć tu i ówdzie z przyczepką, bo po wczorajszym mam małe zakwasy.
Wieczorem - powrót do domku - standardowo ale powoli, bo 5 minut przed wyjściem zjadłam pizzę z sosem czosnkowym i nie miałam siły szybciej kręcić ;)
Po drodze zajrzałam do skrzynki pocztowej - HURRRAAAA!!!!! - takie cóś tam znalazłam ;) (Benasek - dzięki :))
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Maniakalny zabójca straconego czasu
Ktoś dookoła wyglądał kiedyś groźnie
Dziś ostatnie drzewa szumią żałośnie
Na wielkich parkingach wypalonych słońcem
Metalowe robaki zaprzątnięte tańcem
Ale też żelazny gąszcz wygląda inaczej
Niczym pożałowania godny rozpaczy
Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!
Miasto cierpi przy każdym oddechu
Czeka na wieczór wśród zgiełku i pośpiechu
Ja niczym przywódca tajemnej frakcji
Jestem gotowy do rozpaczliwych akcji
Tyle jest miejsc od których uciekam
Tam oczy wolą patrzeć na drugiego człowieka
Zraniona dusza podąża moim śladem
chroniąc rozum przed zupełnym rozpadem.
Nie jestem konsumentem mieszczącym się w standardzie
Nie jestem gatunkiem skazanym na wymarcie
Nie jestem obiektem medialnego hałasu
Jestem nielegalnym zabójcą czasu!
Zegary odmierzają chwile już zużyte
Od razu stare, choć dopiero przeżyte
Teraz niepotrzebne, właśnie przetrawione
Na śmietnik historii zostają wywalone
Nie mogę na to patrzeć zupełnie bez żalu,
Wiele rzeczy dzieje się bez mojego udziału
Wtedy czuję się jak wypuszczony z lasu
Manakalny zabójca straconego czasu
Rankiem (wczesnym) obudził mnie budzik, później drugi, no to trzeba było się zwlec z ciepłego łóżeczka i udać się z kosmicznej, powsinogowej tułaczki do domku.
Zatem: Helenka – Bytom – Siemianowice Śl. – Czeladź – Będzin – D.G.
Miałam już dość wszystkiego w Rokitnicy (jakieś 2 km od ruszenia) z powodu zamarznięcia całkowitego na zjeździe Helenka – Rokitnica.
Nie pamiętam kiedy tak zamarzłam…
No ale cóż – życie to nie rurka z kremem – trzeba było popedalić z przyczepką do domku.
Po gorącej kąpieli, chwili na BS trzeba było ruszyć do pracy.
Do pracy – standardowo, w końcu bez przyczepki.
Wyjechałam o wiele za późno (o 11:18), ponieważ ważniejsze było zrobienie wpisu I, wpisu II na BS niż udanie się do pracy :) - w pracy byłam o 12:02 – nowy rekord podróży do pracy.
Bez przyczepki jechało się jak na skrzydłach.
Muszę trochę pojeździć tu i ówdzie z przyczepką, bo po wczorajszym mam małe zakwasy.
Wieczorem - powrót do domku - standardowo ale powoli, bo 5 minut przed wyjściem zjadłam pizzę z sosem czosnkowym i nie miałam siły szybciej kręcić ;)
Po drodze zajrzałam do skrzynki pocztowej - HURRRAAAA!!!!! - takie cóś tam znalazłam ;) (Benasek - dzięki :))
karta telefoniczna© kosma100
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 64.50km
- Czas 03:10
- VAVG 20.37km/h
- VMAX 41.20km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 maja 2009
Kategoria Ponad 50 km ;), Na trzech kółkach :), Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :), W towarzystwie ;)
Po przyczepkę do Wrocka...
Po przyczepkę do Wrocka...
Dzisiaj umówiłam się z Blase’m, że odbiorę od Niego przyczepkę, którą to pożyczam na moją wyprawę do Danii.
Miałam jechać rowerem, ale musiałam się wyspać oraz pogoda rano nie nastrajała do jazdy. Pojechałam więc pociągiem osobowym z dwoma przesiadkami.
Pogoda jednak się poprawiła i postanowiłam wysiąść w Oławie zamiast we Wrocławiu i dalej pojechać rowerem ;)
Do Oławy przyjechał po mnie Młynarz.
Z Oławy pojechaliśmy jakimiś wioseczkami.
Naklejka na jednym ze sklepów na wsi.
Krzyż pokutny.
Moi Znajomi, z uporem maniaka, ciągają mnie po terenie, gdy tymczasem Kellysek nie przepada za terenem...
Oto skutek „pojechania tam” według Młynarza :)
Oblepiliśmy się prawie cali tą błotnisto – gliniastą papką.
Młynarz :-)
Pojechaliśmy na Gaj, gdzie spotkaliśmy się z Asiczką i chwilę potem z Blase’m.
Błażej pojechał do domu po przyczepkę, by wrócić z nią.
To była miłość od pierwszego wejrzenia (do przyczepki a nie do Błażeja :D).
Jej „radosne” ruchy, skoczność, zwrotność, jaskrawość... jest piękna :)
Następnie przyczepka zmieniła ciągnącego (od tej pory byłam nim ja) i pojechaliśmy na pizzę.
Udało mi się nawet wejść do pomieszczenia, w którym jest bankomat z rowerem i przyczepką :D
Wieczorem (po 21:00) pożegnaliśmy się z Blase’m i popedaliliśmy na Kozanów, gdzie spędziliśmy miły wieczór.
Blase – wielkie dzięki za pożyczenie przyczepki :)
Asiczka - wielkie dzięki za gościnę :)
Asiczka, Blase, Młynarz - wielkie dzięki za miłe towarzystwo :)
Dokładna trasa: Oława - Gaj Oławski - Marszowice - Miłonów - Sobocisko - Jarosławice - Okrzeszyce - Sulimów - Święta Katarzyna - Zacharzyce - Iwiny - WRO/Brochów/Gaj/Grabiszynek/Gądów/Kozanów
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Dzisiaj umówiłam się z Blase’m, że odbiorę od Niego przyczepkę, którą to pożyczam na moją wyprawę do Danii.
Miałam jechać rowerem, ale musiałam się wyspać oraz pogoda rano nie nastrajała do jazdy. Pojechałam więc pociągiem osobowym z dwoma przesiadkami.
Pogoda jednak się poprawiła i postanowiłam wysiąść w Oławie zamiast we Wrocławiu i dalej pojechać rowerem ;)
Do Oławy przyjechał po mnie Młynarz.
Z Oławy pojechaliśmy jakimiś wioseczkami.
Naklejka na jednym ze sklepów na wsi.
Krasnale© kosma100
Krzyż pokutny.
Krzyż pokutny© kosma100
Moi Znajomi, z uporem maniaka, ciągają mnie po terenie, gdy tymczasem Kellysek nie przepada za terenem...
Oto skutek „pojechania tam” według Młynarza :)
Czysta opona© kosma100
Oblepiliśmy się prawie cali tą błotnisto – gliniastą papką.
Młynarz :-)
Młynarz© kosma100
Pojechaliśmy na Gaj, gdzie spotkaliśmy się z Asiczką i chwilę potem z Blase’m.
Błażej pojechał do domu po przyczepkę, by wrócić z nią.
To była miłość od pierwszego wejrzenia (do przyczepki a nie do Błażeja :D).
Jej „radosne” ruchy, skoczność, zwrotność, jaskrawość... jest piękna :)
Następnie przyczepka zmieniła ciągnącego (od tej pory byłam nim ja) i pojechaliśmy na pizzę.
Udało mi się nawet wejść do pomieszczenia, w którym jest bankomat z rowerem i przyczepką :D
Wieczorem (po 21:00) pożegnaliśmy się z Blase’m i popedaliliśmy na Kozanów, gdzie spędziliśmy miły wieczór.
Blase – wielkie dzięki za pożyczenie przyczepki :)
Asiczka - wielkie dzięki za gościnę :)
Asiczka, Blase, Młynarz - wielkie dzięki za miłe towarzystwo :)
Dokładna trasa: Oława - Gaj Oławski - Marszowice - Miłonów - Sobocisko - Jarosławice - Okrzeszyce - Sulimów - Święta Katarzyna - Zacharzyce - Iwiny - WRO/Brochów/Gaj/Grabiszynek/Gądów/Kozanów
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 53.94km
- Czas 02:54
- VAVG 18.60km/h
- VMAX 31.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 kwietnia 2009
Kategoria 100 km OMC, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Ząbkowice Śląskie - Wrocław
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Polityka, polityka
Tu wojenna gra muzyka
Jest rakieta, ruch lotnika
Polityka, polityka
Ambasada, ambasada
Tutaj bombę się podkłada
Czarną chustę się zakłada
Ambasada, ambasada
Telewizja, telewizja
Superwizja, schizowizja
Otumania i ogłupia
Telewizja, telewizja
A ja wierzę w święte jeże
Kocham siebie i należę
Kiedy piję, piję szczerze
Kiedy piję, Bóg mnie strzeże
Społeczeństwo, społeczeństwo
Dyscyplina, posłuszeństwo
Psychopaci i zboczeńcy
Społeczeństwo, społeczeństwo
Narkotyki, narkotyki
Złoty strzał i są wyniki
Wydłużają się rubryki
Narkotyki, narkotyki
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Dzisiaj miałam zaplanowaną trasę Z Ząbkowic Śląskich do Wrocławia.
Czesiek był tak miły, że zaproponował, że spotkamy się gdzieś pośrodku i popedalimy razem do Wrocka.
Ruszyłam: Ząbkowice Śląskie – Olbrachcice Wielkie no i tu się pogubiłam.
Pojechałam gdzieś na okrągło.
Po tysiącach telefonów, zgadaliśmy się z Cześkiem, że mam wyjechać w Niemczy na ósemkę i jechać ósemką aż do spotkania z Cześkiem.
Tak też się stało.
Spotkaliśmy się w Wilkowie Wielkim, gdzie pojechaliśmy na grochówkę :D
Przystronie – Ratajno – Oleszna – Piotrówek.
W Piotrówku udaliśmy się na wieżę – fajna ale zaniedbana i pewnie w najbliższym czsie zostanie rozebrana albo się zawali :(
Widok z wieży
Księżniczka z wieży spuszcza warkocz by Książe wspiął się po tym warkoczu - próba nieudana ;)
A tak się schodzi po takich schodach jak się ma lęk wysokości.
Zjazd z wieży
Gdzieś po drodze – widok na Ślężę.
A teraz mała zagdaka dla Wrocławskich Bikerów:
Co to jest i gdzie to jest?
Taki miły skrócik i jeszcze milszy popas ;-)
Kellysek i Kameleon, no i Czesiek :)
Tym oto sposobem dotarłam do MUR, gdzie spędziłam fantastyczny wieczór ;-)
Dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Polityka, polityka
Tu wojenna gra muzyka
Jest rakieta, ruch lotnika
Polityka, polityka
Ambasada, ambasada
Tutaj bombę się podkłada
Czarną chustę się zakłada
Ambasada, ambasada
Telewizja, telewizja
Superwizja, schizowizja
Otumania i ogłupia
Telewizja, telewizja
A ja wierzę w święte jeże
Kocham siebie i należę
Kiedy piję, piję szczerze
Kiedy piję, Bóg mnie strzeże
Społeczeństwo, społeczeństwo
Dyscyplina, posłuszeństwo
Psychopaci i zboczeńcy
Społeczeństwo, społeczeństwo
Narkotyki, narkotyki
Złoty strzał i są wyniki
Wydłużają się rubryki
Narkotyki, narkotyki
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Dzisiaj miałam zaplanowaną trasę Z Ząbkowic Śląskich do Wrocławia.
Czesiek był tak miły, że zaproponował, że spotkamy się gdzieś pośrodku i popedalimy razem do Wrocka.
Ruszyłam: Ząbkowice Śląskie – Olbrachcice Wielkie no i tu się pogubiłam.
Pojechałam gdzieś na okrągło.
Po tysiącach telefonów, zgadaliśmy się z Cześkiem, że mam wyjechać w Niemczy na ósemkę i jechać ósemką aż do spotkania z Cześkiem.
Tak też się stało.
Spotkaliśmy się w Wilkowie Wielkim, gdzie pojechaliśmy na grochówkę :D
Grochówka© kosma100
Przystronie – Ratajno – Oleszna – Piotrówek.
W Piotrówku udaliśmy się na wieżę – fajna ale zaniedbana i pewnie w najbliższym czsie zostanie rozebrana albo się zawali :(
Wieża© kosma100
Widok z wieży
widok z wieży w Piotrkowie© kosma100
Księżniczka z wieży spuszcza warkocz by Książe wspiął się po tym warkoczu - próba nieudana ;)
Księżniczka na wieży© kosma100
A tak się schodzi po takich schodach jak się ma lęk wysokości.
Tak się schodzi z lękiem wysokości ;)© kosma100
Zjazd z wieży
zjazd z wieży© kosma100
zjazd z wieży z Piotrówka© kosma100
Gdzieś po drodze – widok na Ślężę.
Ślęża© kosma100
A teraz mała zagdaka dla Wrocławskich Bikerów:
Co to jest i gdzie to jest?
Zagadka© kosma100
Taki miły skrócik i jeszcze milszy popas ;-)
Autostrada ;-)© kosma100
Kellysek i Kameleon, no i Czesiek :)
Kellysek i Kameleon© kosma100
Tym oto sposobem dotarłam do MUR, gdzie spędziłam fantastyczny wieczór ;-)
Dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
- DST 96.00km
- Teren 10.00km
- Czas 05:16
- VAVG 18.23km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze