Czwartek, 10 lutego 2011
SOKistom mówimy stanowcze: "NIE"!
SOKistom mówimy stanowcze: „NIE”!
Dlaczego znowu ktoś umiera
Dlaczego znowu kłamie ktoś
Dlaczego serce mu rozdziera
Dlaczego ciągle straszy ktoś
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się
Dlaczego razi ich mój ubiór
Czemu nie tolerują się
Dlaczego jakieś głupie normy
Mają utrudniać życie me
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się
Czemu pozatruwali rzeki
Czemu historie zmienia ktoś
Dlaczego ktoś niewinny siedzi
Czemu nas ciągle dziwi ktoś
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się *
Kolejny zaległy wpis z racji OSTATNIEGO DNIA L4 ;-)
Ostatnio, z racji kosmicznej sytuacji osobisto-finansowej szukam sposobów na mniejsze wydatki i jednocześnie większe przychody.
Dzisiaj zarobiłam pewnie 1000 zł ;-) (jak nie więcej).
Zacznijmy od początku.
Poranek... miałam wyjechać o 6:00 z domu ale okazało się (po raz kolejny lecz z racji mojej choroby skleroticas postepujacas nie pamiętałam o tym), że nie mam tylnej lampki oprócz samoświęcącej.
Mało komfortowo... czekam więc do przejaśnienia.
Ruszam o 7:00.
Nice... piękne widoki różowych (przecież nie lubię różowego, nie lubię w każdym innym wykonaniu niż chmury ;-)) chmur budzących się do życia.
Pedalę... zimno ale dzisiaj ubrałam się idealnie do pogody (temp. Wynosiła – 1).
Ubrana w termoaktywną bieliznę z długim rękawem (wygraną na Odysei), kurtkę zimową (rowerową) oraz kurtkę windstoper pedalę ku cywilizacji ;-)
W Ząbkowicach przechodzę przez tory na stacji kolejowej (przejście kiedyś było, później zostało zamknięte). Widzę dwóch panów ubranych na czarno... ale jestem twarda.
Mam jeszcze wyjście – cofnąć się i jechać naokoło ale jestem twarda.
Przechodzę przez tory i... pięciominutowe negocjacje z SOKistą.
Moim argumentem jest to, że rower strasznie ciężki i taszczenie go po schodach to wielki wysiłek dla mnie. SOKista mówi: „tzn. następnym razem też pani przejdzie po torach bo rower za ciężki?” mogłam odpowiedzieć: „nie, następnym razem będę mieć lżejszy rower”, ale odpowiedziałam: „nie” (w domyśle: jak pan będzie) ;-)
Czyli jakieś 100 – 500 zł zaoszczędzone ;)
Dalej: obok Pogorii II, Pogoria III, Manhattan.
Po wizycie u Ani wracam do domku ale nie najkrótszą drogą ;-)
Z Manhattanu – Pogoria III
Na Pogorii III nowy piasek ;)

Pogoria z błękitnym niebem

Nowy piasek again ;-)

No i oglądam postępy (nie napiszę, że raczej ich brak) w budowaniu mola.

Następnie jadę na IV.


Mój dirty boy na Pogorii IV.

Na Pogorii IV, od strony Wojkowic postawiono nową tablicę (jeszcze nie zapełnioną) i stojaki rowerowe ;-)

Postanawiam jechać na Przeczyce.
Tam napotykam na nową drogę – super – nawet rowerówka się znalazła ;-)

Koniec rowerówki nie wywołuje już takiego uśmiechu na ojej twarzy...

Troszkę się gubię (jak to miało miejsce już kiedyś) aż w końcu moim oczom ukazuje się widok na Przeczycki Zalew.

Zjeżdżam na dół by zrobić fotkę.

Fotka zrobiona i... trzeba podjechać z powrotem...

Ciężko... ale daję radę ;-)
Na Pogorii III szok!!! MOJA ŁAWECZKA!!! a raczej jej brak :(
(teraz zobaczyłam, że nawet Cytrynka się załapała na zdjęcie pożegnalne z wizyty Braci Ka w Zagłębiu) .
W jej (mojej ławeczki) miejsce piękny krąg z nowych ławeczek i koszy z godłem Dąbrowy... szkoda

Czyżby czerwono-czarny team powinien przyjechać oznakować na nowo moją ławeczkę? :D
I nowe też już jakieś zubożone...

Odbieram Cytrynę z serwisu, jadę pod market, wychodzę z marketu i... coś nowego – jakiś nowy wyciek :(

Bo życie nie może być za łatwe, za proste...
Jadę więc z powrotem do serwisu, zostawiam Cytrynę a sama lansuję po okolicy rowerkiem. Na STOPie oczywiście się nie zatrzymuję (jak prawie zawsze jak jeżdżę rowerem (gdy sytuacja tego nie wymaga)) i... widzę spojrzenia dwóch panów ubranych w ładne granatowe kostiumy, z białymi czapeczkami patrzących na mnie... prezentuję im uśmiech numer 5 i udaje mi się pojechać dalej... ufff następne 500 zł zaoszczędzone ;-)
Jutro idę do pracy po L4 więc weekend rowerujący (rzucam wszystkie obowiązki „niecierpiące zwłoki” do kąta zajmuję się tylko sobą i rowerem ;-))
P.S. Mój Rowerowy Partnerze bój się, bój!!! ;-)
*Defekt muzgó - „Dlaczego”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Dlaczego znowu ktoś umiera
Dlaczego znowu kłamie ktoś
Dlaczego serce mu rozdziera
Dlaczego ciągle straszy ktoś
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się
Dlaczego razi ich mój ubiór
Czemu nie tolerują się
Dlaczego jakieś głupie normy
Mają utrudniać życie me
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się
Czemu pozatruwali rzeki
Czemu historie zmienia ktoś
Dlaczego ktoś niewinny siedzi
Czemu nas ciągle dziwi ktoś
Dlaczego człowiek wciąż swe problemy ma
Dlaczego wciąż namawiają go do zła
Dlaczego ludzie wciąż oszukują się
Dlaczego tak bardzo, tak bardzo nienawidzą się *
Kolejny zaległy wpis z racji OSTATNIEGO DNIA L4 ;-)
Ostatnio, z racji kosmicznej sytuacji osobisto-finansowej szukam sposobów na mniejsze wydatki i jednocześnie większe przychody.
Dzisiaj zarobiłam pewnie 1000 zł ;-) (jak nie więcej).
Zacznijmy od początku.
Poranek... miałam wyjechać o 6:00 z domu ale okazało się (po raz kolejny lecz z racji mojej choroby skleroticas postepujacas nie pamiętałam o tym), że nie mam tylnej lampki oprócz samoświęcącej.
Mało komfortowo... czekam więc do przejaśnienia.
Ruszam o 7:00.
Nice... piękne widoki różowych (przecież nie lubię różowego, nie lubię w każdym innym wykonaniu niż chmury ;-)) chmur budzących się do życia.
Pedalę... zimno ale dzisiaj ubrałam się idealnie do pogody (temp. Wynosiła – 1).
Ubrana w termoaktywną bieliznę z długim rękawem (wygraną na Odysei), kurtkę zimową (rowerową) oraz kurtkę windstoper pedalę ku cywilizacji ;-)
W Ząbkowicach przechodzę przez tory na stacji kolejowej (przejście kiedyś było, później zostało zamknięte). Widzę dwóch panów ubranych na czarno... ale jestem twarda.
Mam jeszcze wyjście – cofnąć się i jechać naokoło ale jestem twarda.
Przechodzę przez tory i... pięciominutowe negocjacje z SOKistą.
Moim argumentem jest to, że rower strasznie ciężki i taszczenie go po schodach to wielki wysiłek dla mnie. SOKista mówi: „tzn. następnym razem też pani przejdzie po torach bo rower za ciężki?” mogłam odpowiedzieć: „nie, następnym razem będę mieć lżejszy rower”, ale odpowiedziałam: „nie” (w domyśle: jak pan będzie) ;-)
Czyli jakieś 100 – 500 zł zaoszczędzone ;)
Dalej: obok Pogorii II, Pogoria III, Manhattan.
Po wizycie u Ani wracam do domku ale nie najkrótszą drogą ;-)
Z Manhattanu – Pogoria III
Na Pogorii III nowy piasek ;)

Pogoria z błękitnym niebem

Nowy piasek again ;-)

No i oglądam postępy (nie napiszę, że raczej ich brak) w budowaniu mola.

Następnie jadę na IV.


Mój dirty boy na Pogorii IV.

Na Pogorii IV, od strony Wojkowic postawiono nową tablicę (jeszcze nie zapełnioną) i stojaki rowerowe ;-)

Postanawiam jechać na Przeczyce.
Tam napotykam na nową drogę – super – nawet rowerówka się znalazła ;-)

Koniec rowerówki nie wywołuje już takiego uśmiechu na ojej twarzy...

Troszkę się gubię (jak to miało miejsce już kiedyś) aż w końcu moim oczom ukazuje się widok na Przeczycki Zalew.

Zjeżdżam na dół by zrobić fotkę.

Fotka zrobiona i... trzeba podjechać z powrotem...

Ciężko... ale daję radę ;-)
Na Pogorii III szok!!! MOJA ŁAWECZKA!!! a raczej jej brak :(
(teraz zobaczyłam, że nawet Cytrynka się załapała na zdjęcie pożegnalne z wizyty Braci Ka w Zagłębiu) .
W jej (mojej ławeczki) miejsce piękny krąg z nowych ławeczek i koszy z godłem Dąbrowy... szkoda

Czyżby czerwono-czarny team powinien przyjechać oznakować na nowo moją ławeczkę? :D
I nowe też już jakieś zubożone...

Odbieram Cytrynę z serwisu, jadę pod market, wychodzę z marketu i... coś nowego – jakiś nowy wyciek :(

Bo życie nie może być za łatwe, za proste...
Jadę więc z powrotem do serwisu, zostawiam Cytrynę a sama lansuję po okolicy rowerkiem. Na STOPie oczywiście się nie zatrzymuję (jak prawie zawsze jak jeżdżę rowerem (gdy sytuacja tego nie wymaga)) i... widzę spojrzenia dwóch panów ubranych w ładne granatowe kostiumy, z białymi czapeczkami patrzących na mnie... prezentuję im uśmiech numer 5 i udaje mi się pojechać dalej... ufff następne 500 zł zaoszczędzone ;-)
Jutro idę do pracy po L4 więc weekend rowerujący (rzucam wszystkie obowiązki „niecierpiące zwłoki” do kąta zajmuję się tylko sobą i rowerem ;-))
P.S. Mój Rowerowy Partnerze bój się, bój!!! ;-)
*Defekt muzgó - „Dlaczego”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
- DST 55.02km
- Czas 03:07
- VAVG 17.65km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
As I sit here and watch the sunset...
Poison racing through my veins
A sordid pull to the insane
A constant gravity to change
And I don't know where to go
Paris breathes beneath my feet
Thirsty skin against concrete
My sacred heart misleading me
And I don't know where to go
No, I don't know where to go
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
And the strange thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sun set on Sacre Couer
History against one life
My sacred heart's on no-one's side
And I don't know where to go
No, I don't know where to go
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
And the strange thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sunset
As I sit here and watch the sunset
As I sit here and watch the sunset
I could go home to my love
And live the life I've always wanted
Or I could go on running off
Into the night, lonely and haunted
I could go home to my love
It's all there if I want it
But the sad thing is
I don't know which I'd prefer
As I sit here and watch the sun set on Sacre Couer*
Z racji mojego L4 mam czas na wpisanie zaległych wyjazdów ;)
Wycieczka ta odbyła się w pewien styczniowy bądź lutowy późny poranek, możliwe nawet, że było to przedpołudnie ;)
Manhattan - Dom, czyli:
Manhattan - Pogoria III - Ząbkowice - Dom.
Słonecznie lecz zimno. Ubrałam pod moją kurtkę polar - to o czymś świadczy - przy minus 5 jeździłam w samej koszulce z krótkim rękawkiem i tej kurtce...
Miła pani pod bankomatem sama zaoferowała się, że mi rowerka popilnuje - miło. Później chwila pogawędki, mówiła, że jej córce ukradli rower spod sklepu...
Przyjemnie aczkolwiek zimny wiatr przeszkadzał.
Ja chce już wiosny!!!
* Tina Dico - "Sacre Couer".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 15.60km
- Teren 8.00km
- Czas 01:00
- VAVG 15.60km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lutego 2011
Kategoria Kellysek :), W towarzystwie ;), Z Helenką :)
Po ścieżkach rowerowych Zabrza.
Po ścieżkach rowerowych Zabrza.
Po błocie... wielkim błocie, z Rowerowym Partnerem.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Po błocie... wielkim błocie, z Rowerowym Partnerem.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 36.09km
- Czas 02:28
- VAVG 14.63km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 stycznia 2011
Rowerzyści! Telefony w dłoń!
Rowerzyści! Telefony w dłoń!
W konkursie Blog Roku bierze udział blog Eli.
Miałam przyjemność poznać tę wspaniałą kobietę. Kobietę pełną energii, ciepła, radości. Kobietę, która (jak sama mówi o sobie) pokazuje wszystkim wokół, że leciwe damy <sic!> wcale nie muszą spędzać życia zapuszczając korzonki na kanapie, śledząc opery mydlane i opłakując dawno minioną młodość. Ela podejmuje wciąż nowe wyzwania, przeżywa wspaniałe rowerowe przygody. Poznaje świat i cudownych ludzi. Cieszy się każdym dniem i wciąż snuje plany na przyszłość...
W głębi duszy chce być kiedyś taka jak Ona :-)
Nominowanie blogów (głosowanie SMS) trwać będzie w dniach od 11.01.2011 godz. 15.00 do 20.01.2011 godz. 12.00 Należy wysłać SMS o treści H00538 na numer 7122. Koszt SMS to tylko 1,23zł brutto.
A więc: Rowerzyści! Telefony w dłoń!


Do kolejnego etapu przechodzi 10 najlepszych blogów, a blog Eli jest już wysoko. Oprócz tego, że możemy sprawić Eli przyjemność (a potrzebuje tego po poprzednim roku) to dodatkowo jest to promocja BIKESTATS.PL, a dochód z SMS-ów zostanie przeznaczony na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.
Z góry w imieniu i Eli i swoim dziękuję :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
W konkursie Blog Roku bierze udział blog Eli.
Miałam przyjemność poznać tę wspaniałą kobietę. Kobietę pełną energii, ciepła, radości. Kobietę, która (jak sama mówi o sobie) pokazuje wszystkim wokół, że leciwe damy <sic!> wcale nie muszą spędzać życia zapuszczając korzonki na kanapie, śledząc opery mydlane i opłakując dawno minioną młodość. Ela podejmuje wciąż nowe wyzwania, przeżywa wspaniałe rowerowe przygody. Poznaje świat i cudownych ludzi. Cieszy się każdym dniem i wciąż snuje plany na przyszłość...
W głębi duszy chce być kiedyś taka jak Ona :-)
Nominowanie blogów (głosowanie SMS) trwać będzie w dniach od 11.01.2011 godz. 15.00 do 20.01.2011 godz. 12.00 Należy wysłać SMS o treści H00538 na numer 7122. Koszt SMS to tylko 1,23zł brutto.
A więc: Rowerzyści! Telefony w dłoń!

Na skałkach© djk71

Do kolejnego etapu przechodzi 10 najlepszych blogów, a blog Eli jest już wysoko. Oprócz tego, że możemy sprawić Eli przyjemność (a potrzebuje tego po poprzednim roku) to dodatkowo jest to promocja BIKESTATS.PL, a dochód z SMS-ów zostanie przeznaczony na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.
Z góry w imieniu i Eli i swoim dziękuję :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 stycznia 2011
Kategoria In the fog..., Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Steh auf, wenn du am Boden bist
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Wenn du mit dir am Ende bist
und du einfach nicht weiter willst,
weil du dich nur noch fragst,
warum und wozu und was dein Leben noch bringen soll ...
Halt durch, auch wenn du allein bist!
Halt durch, schmeiß jetzt nicht alles hin!
Halt durch, und irgendwann wirst du verstehen,
dass es jedem einmal so geht.
Und wenn ein Sturm dich in die Knie zwingt,
halt dein Gesicht einfach gegen den Wind.
Egal, wie dunkel die Wolken über dir sind,
sie werden irgendwann vorüberzieh'n.
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.
Es ist schwer, seinen Weg nicht zu verlier'n
und bei den Regeln und Gesetzen hier
ohne Verrat ein Leben zu führ'n,
das man selber noch respektiert.
Auch wenn die Zeichen gerade alle gegen dich steh'n
und niemand auf dich wetten will -
du brauchst hier keinem irgendeinen Beweis zu bringen.
Es sei denn es ist für dich selbst!
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.
Nur keine Panik, so schlimm wird es nicht.
Mehr als deinen Kopf reißt man dir nicht weg.
Komm und sieh nach vorn!
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird weitergeh'n.
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.*

Pierwszy wyjazd w tym roku...
Chociaż nie lubię robić rzeczy standardowych, oczywistych, takich, które wypada robić, zrobię podsumowanie roku 2010 i szkic planów na 2011.
Rok 2010 mogę opisać jednym, krótkim słowem... „ZA”.
za szybko,
za dużo,
za ciężko,
za mało,
za intensywnie,
za trudno,
za...
Rok 2010 był dla mnie bardzo ciężkim rokiem, rokiem, w którym silnie odczuwałam skutki mojej decyzji... decyzji, której nie żałuję ale nie wiem czy z tym doświadczeniem, z tym spojrzeniem, po tych przeżyciach podjęłabym ją po raz drugi...
Rok 2010 był zupełnie nierowerowym rokiem... był rokiem remontowym.
Rokiem pobudek o 4:00, rokiem kurzu, gruzu, burzenia ścian, stawiania innych, tynkowania, kładzenia gładzi, kafelkowania, wysiłku fizycznego i wiecznego deficytu czasu...
Zmęczył mnie psychicznie i fizycznie... wszystko ma swoje granice i choć trudno w to uwierzyć, kosmiczna siła, power i optymizm życiowy też są wartościami skończonymi. Skończyły się wraz z rokiem 2010...
Pomimo tego, że mnie tak zmęczył, obfitował też w moje małe sukcesy :-)
Dzisiaj podczas ubierania kurtki rowerowej uświadomiłam sobie pierwszy sukces – kurtka, która była obcisła jest luźna :) Tak – wynalazłam środek, który powoduje zwiększanie się ubrań :) częściowo osiągnęłam cel, który postawiłam sobie w 2009 roku... :) to mobilizuje do dalszego dążenia w określonym kierunku ;-)
Zmieniłam pracę – dążyłam do tego od 2009 roku.
Wyremontowałam częściowo dom.
Pokój w trakcie remontu...

i po remoncie :)


Startowałam tylko w Odysejach, pomimo NKL w Jesiennej Odysei było fajnie, potrzebowałam tego by naładować akumulatory.
Rok 2011 zaczynam jeszcze w gruzach i kurzu jednak mam nadzieję szybko doprowadzić tą strefę życia do zadowalającego mnie etapu.
Planuję wrócić do jazdy rowerem, zamierzam jeździć także nim do pracy – mam teraz 30 km w jedną stronę ;-)
Mam swoje małe marzenia i cele związane z Pucharem Polski w Rowerowych Rajdach na Orientację i mam nadzieję, że mój Rowerowy Partner pomoże mi je osiągnąć ;-)
Mam nadzieję popracować dalej nad specyfikiem rozciągającym ubrania :-)
Chciałabym poświęcić więcej czasu Ludziom, którym w tym roku nie poświęciłam odpowiedniej ilości.
Cel na dzisiaj: znalezienie pewnej kartki A4 gdzieś w tych wszystkich pudłach, kartonach, pojemnikach, reklamówkach, torbach...
Zbyt ambitny? Nadmienię, ze szukam tej jednej kartki już od 2 tygodni... :/
Chciałam podziękować wszystkim, którzy mi pomogli, którzy podnosili na duchu, pomagali w momentach gdy tego potrzebowałam... służyli pomocną ręką, chwilą rozmowy, ukierunkowywali, naprowadzali...
DZIĘKUJĘ
A teraz pora... PODNIEŚĆ SIĘ!!!
Co do dzisiejszego wyjazdu, wypad zatytułowałabym „Trójmiasto bez Łęki”.
Dzisiaj musiałam wyjść na rower... po prostu musiałam... negatywne emocje, które się we mnie zebrały musiałam wyrzucić... musiałam by nie pęknąć, by nie wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie.
Przywiozłam więc Cytrynką mój rower, który stał samotnie w pustych ścianach i pojechałam w stronę Błędowa.
Fajnie wsiąść na rower po tak długiej przerwie. Nie ubierałam SPD tylko trapery. I dobrze, bo z racji przeskakującej korby w spd zaliczyłabym pewnie mnóstwo gleb.
A więc Łosień – Łazy Błędowskie – Rudy – Okradzionów – Łosień.
Fajnie się jechało, chociaż miejscowe mgły przyczyniły się do tego, że mój oddech stawał się szybszy... bałam się by jakiś idiota w blachosmrodzie nie wjechał we mnie.
[/big]

Trafiłam nawet do Oklahomy :)

Miałam jeszcze jechać przez Łękę i tym sposobem zaliczyłabym Trójmiasto ale mój Kellysek się zbuntował. Po zrobieniu fotki nie mogłam ruszyć z miejsca – korba obracała się luźno tak jakby łańcuch spadl, choć łańcuch był na swoim miejscu... ech pora zawieść Kellyska do serwisu...
Krótko ale... częściowo pomogło... potrzebowałam tego ;-)
*Die Toten Hosen - „Steh auf, wenn du am Boden bist”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Wenn du mit dir am Ende bist
und du einfach nicht weiter willst,
weil du dich nur noch fragst,
warum und wozu und was dein Leben noch bringen soll ...
Halt durch, auch wenn du allein bist!
Halt durch, schmeiß jetzt nicht alles hin!
Halt durch, und irgendwann wirst du verstehen,
dass es jedem einmal so geht.
Und wenn ein Sturm dich in die Knie zwingt,
halt dein Gesicht einfach gegen den Wind.
Egal, wie dunkel die Wolken über dir sind,
sie werden irgendwann vorüberzieh'n.
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.
Es ist schwer, seinen Weg nicht zu verlier'n
und bei den Regeln und Gesetzen hier
ohne Verrat ein Leben zu führ'n,
das man selber noch respektiert.
Auch wenn die Zeichen gerade alle gegen dich steh'n
und niemand auf dich wetten will -
du brauchst hier keinem irgendeinen Beweis zu bringen.
Es sei denn es ist für dich selbst!
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.
Nur keine Panik, so schlimm wird es nicht.
Mehr als deinen Kopf reißt man dir nicht weg.
Komm und sieh nach vorn!
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird weitergeh'n.
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergeh'n.*

Pierwszy wyjazd w tym roku...
Chociaż nie lubię robić rzeczy standardowych, oczywistych, takich, które wypada robić, zrobię podsumowanie roku 2010 i szkic planów na 2011.
Rok 2010 mogę opisać jednym, krótkim słowem... „ZA”.
za szybko,
za dużo,
za ciężko,
za mało,
za intensywnie,
za trudno,
za...
Rok 2010 był dla mnie bardzo ciężkim rokiem, rokiem, w którym silnie odczuwałam skutki mojej decyzji... decyzji, której nie żałuję ale nie wiem czy z tym doświadczeniem, z tym spojrzeniem, po tych przeżyciach podjęłabym ją po raz drugi...
Rok 2010 był zupełnie nierowerowym rokiem... był rokiem remontowym.
Rokiem pobudek o 4:00, rokiem kurzu, gruzu, burzenia ścian, stawiania innych, tynkowania, kładzenia gładzi, kafelkowania, wysiłku fizycznego i wiecznego deficytu czasu...
Zmęczył mnie psychicznie i fizycznie... wszystko ma swoje granice i choć trudno w to uwierzyć, kosmiczna siła, power i optymizm życiowy też są wartościami skończonymi. Skończyły się wraz z rokiem 2010...
Pomimo tego, że mnie tak zmęczył, obfitował też w moje małe sukcesy :-)
Dzisiaj podczas ubierania kurtki rowerowej uświadomiłam sobie pierwszy sukces – kurtka, która była obcisła jest luźna :) Tak – wynalazłam środek, który powoduje zwiększanie się ubrań :) częściowo osiągnęłam cel, który postawiłam sobie w 2009 roku... :) to mobilizuje do dalszego dążenia w określonym kierunku ;-)
Zmieniłam pracę – dążyłam do tego od 2009 roku.
Wyremontowałam częściowo dom.
Pokój w trakcie remontu...

i po remoncie :)


Startowałam tylko w Odysejach, pomimo NKL w Jesiennej Odysei było fajnie, potrzebowałam tego by naładować akumulatory.
Rok 2011 zaczynam jeszcze w gruzach i kurzu jednak mam nadzieję szybko doprowadzić tą strefę życia do zadowalającego mnie etapu.
Planuję wrócić do jazdy rowerem, zamierzam jeździć także nim do pracy – mam teraz 30 km w jedną stronę ;-)
Mam swoje małe marzenia i cele związane z Pucharem Polski w Rowerowych Rajdach na Orientację i mam nadzieję, że mój Rowerowy Partner pomoże mi je osiągnąć ;-)
Mam nadzieję popracować dalej nad specyfikiem rozciągającym ubrania :-)
Chciałabym poświęcić więcej czasu Ludziom, którym w tym roku nie poświęciłam odpowiedniej ilości.
Cel na dzisiaj: znalezienie pewnej kartki A4 gdzieś w tych wszystkich pudłach, kartonach, pojemnikach, reklamówkach, torbach...
Zbyt ambitny? Nadmienię, ze szukam tej jednej kartki już od 2 tygodni... :/
Chciałam podziękować wszystkim, którzy mi pomogli, którzy podnosili na duchu, pomagali w momentach gdy tego potrzebowałam... służyli pomocną ręką, chwilą rozmowy, ukierunkowywali, naprowadzali...
DZIĘKUJĘ
A teraz pora... PODNIEŚĆ SIĘ!!!
Co do dzisiejszego wyjazdu, wypad zatytułowałabym „Trójmiasto bez Łęki”.
Dzisiaj musiałam wyjść na rower... po prostu musiałam... negatywne emocje, które się we mnie zebrały musiałam wyrzucić... musiałam by nie pęknąć, by nie wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie.
Przywiozłam więc Cytrynką mój rower, który stał samotnie w pustych ścianach i pojechałam w stronę Błędowa.
Fajnie wsiąść na rower po tak długiej przerwie. Nie ubierałam SPD tylko trapery. I dobrze, bo z racji przeskakującej korby w spd zaliczyłabym pewnie mnóstwo gleb.
A więc Łosień – Łazy Błędowskie – Rudy – Okradzionów – Łosień.
Fajnie się jechało, chociaż miejscowe mgły przyczyniły się do tego, że mój oddech stawał się szybszy... bałam się by jakiś idiota w blachosmrodzie nie wjechał we mnie.
[/big]


Trafiłam nawet do Oklahomy :)

Miałam jeszcze jechać przez Łękę i tym sposobem zaliczyłabym Trójmiasto ale mój Kellysek się zbuntował. Po zrobieniu fotki nie mogłam ruszyć z miejsca – korba obracała się luźno tak jakby łańcuch spadl, choć łańcuch był na swoim miejscu... ech pora zawieść Kellyska do serwisu...
Krótko ale... częściowo pomogło... potrzebowałam tego ;-)
*Die Toten Hosen - „Steh auf, wenn du am Boden bist”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 14.80km
- Czas 00:51
- VAVG 17.41km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 grudnia 2010
Wesołych Świąt...
Wesołych Świąt
Mamy wrogów jak każdy
To nie dramat kilku ich mieć
Oczyszczają skutecznie z wiary
W błękitne niebo z tej wiary nas
Ale gorzej jest gdy wśród przyjaciół
Kilku maniaków znajdzie się
Projektują życie chorą ambicją
Okładając prohibicją
Jak enklawą jak zarazą
Wartą niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się
I przebacz im wszystko ...
Niech każdy dzień niesie z sobą
To jedyne święto ...
Wesołych świąt
Bez względu na to co to dziś znaczy ...
Codziennie życzenia nie może być inaczej ...
Żaden nasz dzień nie może być nijaki
Mamy wrogów jak każdy
To nie problem kontrolować ich
Kiedy stają przeciwko nam zgodnie
Indoktrynują mnie i Ciebie też
Gorzej gdy wśród trzech przyjaciół
Dwóch nigdy prawdy nie powie stanowczo
Lawirują w podstępnej grze judasze
W każdym dniu przyjaźni naszej
Jak miejskie wysypisko
Warte niewiele ...
Robi się czasami przykro
Za to wszystko ...
Mamy kłopoty jak każdy
Oficjalnie możemy rozwiązać je
Gorzej kiedy zdradą rządzą
Przyjaciele wybrani demokratycznie
Lecz mimo wszystko uśmiechnij się ...*

*Róże Europy - "Wesołych Świąt".
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 grudnia 2010
Kategoria Zamiast siłowni - łopatologia
Zamiast siłowni czyli łopatologia :-)
Zamiast siłowni czyli łopatologia :-)
Latem biegamy bez majtek
Ale za to w podartych skarpetkach
Po wydmach między choinkami
Uganiamy się za mewami
A zimą kiedy spadnie wielki śnieg
Na nartach piratujemy po górach
I wjeżdżamy między kolana
Źle wychowanych turystek
My jesteśmy rock'n'rollowcami
Pijemy tanie wino, pijemy je litrami
Nocą uciekamy z domów
I bawimy się w koktajl-barach
W towarzystwie fordancerek
Kradniemy te dni naszej młodości
A w dzień, kiedy krzyczą obowiązki
My przesiadujemy w kawiarniach
I pijemy tanie wino
Rozmawiając o dziewczynach*
Dodałam nową kategorię, bo stwierdziłam, że ta walka ze śniegiem to też swego rodzaju trening.
Dzisiaj poziom: hard - śnieg mokry i ciężki, zasypane po kolana.
*Róże Europy - "Młode koty noszą wykrochmalone kołnierzyki" lub inaczej "Rock'n'rollowcy"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Latem biegamy bez majtek
Ale za to w podartych skarpetkach
Po wydmach między choinkami
Uganiamy się za mewami
A zimą kiedy spadnie wielki śnieg
Na nartach piratujemy po górach
I wjeżdżamy między kolana
Źle wychowanych turystek
My jesteśmy rock'n'rollowcami
Pijemy tanie wino, pijemy je litrami
Nocą uciekamy z domów
I bawimy się w koktajl-barach
W towarzystwie fordancerek
Kradniemy te dni naszej młodości
A w dzień, kiedy krzyczą obowiązki
My przesiadujemy w kawiarniach
I pijemy tanie wino
Rozmawiając o dziewczynach*
Dodałam nową kategorię, bo stwierdziłam, że ta walka ze śniegiem to też swego rodzaju trening.
Dzisiaj poziom: hard - śnieg mokry i ciężki, zasypane po kolana.
*Róże Europy - "Młode koty noszą wykrochmalone kołnierzyki" lub inaczej "Rock'n'rollowcy"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- Czas 01:40
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 listopada 2010
Kategoria Kellysek :), Urzędowo - remontowo, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam...
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No, życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam!
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd
Gapić się na dziury w niebie
Jak najdłużej kochać ciebie
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków
I nocy..
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić*
Rano po Cytrynkę do mechanika.
Ostatnio mam trochę napięty harmonogram dnia...
Przykład: dzisiejszy dzień:
4:00 - pobudka;
6:20 - wyjazd samochodem: D.G. - Sosnowiec - Łosień - Mydlice
7:55 - Mydlice - przesiadka na rower i do mechanika;
8:20 - odebranie Cytrynki i na Mydlice;
8:30 - kąpiel i wyjazd do pracy;
9:00 - 17:00 - praca;
17:00 - powrót z pracy;
17:30 - przebranie, pakowanie i do Łośnia;
18:00 - prace remontowe (mycie ścian);
21:00 - fajrant...
Jutro pobudka o 4:00...
No comments.
*Anna Maria Jopek - "Ja wysiadam"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No, życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam!
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd
Gapić się na dziury w niebie
Jak najdłużej kochać ciebie
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków
I nocy..
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić*
Rano po Cytrynkę do mechanika.
Ostatnio mam trochę napięty harmonogram dnia...
Przykład: dzisiejszy dzień:
4:00 - pobudka;
6:20 - wyjazd samochodem: D.G. - Sosnowiec - Łosień - Mydlice
7:55 - Mydlice - przesiadka na rower i do mechanika;
8:20 - odebranie Cytrynki i na Mydlice;
8:30 - kąpiel i wyjazd do pracy;
9:00 - 17:00 - praca;
17:00 - powrót z pracy;
17:30 - przebranie, pakowanie i do Łośnia;
18:00 - prace remontowe (mycie ścian);
21:00 - fajrant...
Jutro pobudka o 4:00...
No comments.
*Anna Maria Jopek - "Ja wysiadam"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 4.40km
- Czas 00:12
- VAVG 22.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 listopada 2010
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Pracowo rowerowo
Siądź z tamtym mężczyzną
twarzą w twarz,
kiedy mnie już nie będzie.
Spalcie w kominie
moje buty i płaszcz,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem.
A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
Dziel z tamtym mężczyzną
chleb na pół,
kiedy mnie już nie będzie,
kupcie firanki, jakąś lampę i stół,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie zabawiaj smutnie
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
A mnie zabawiaj smutnie
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem...
Płyń z tamtym mężczyzną
w górę rzek,
kiedy mnie już nie będzie,
znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg,
zróbcie sobie miejsce...
A mnie wspominaj wdzięcznie,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem...
A mnie wspominaj wdzięcznie,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem...*
Pobudka o 3:00 – poranne rozmyślania do 5:00.
Później kursy samochodem.
O 7:30 wsiadłam na rower i postanowiłam jechać dzisiaj na szkolenie rowerem.
A więc D.G. - Katowice przez Sosnowiec, Stawiki, Trzy Stawy.
Po drodze napotykam dziwne, nowe tramwaje.



I nawet tekst nowy :)

Później Trzy Stawy.


Do hotelu Ambasador.
Później jeszcze fota pomnika i do domu.

Potrzebowałam tego...
Teraz tylko przygotowanie do walki... walki z ekipami, które powinny wykonać swoją pracę tak jak należy bo im za to płacę... rzeczywistość niestety jest inna... :(
Robię sobie odwyk od netu... muszę zaoszczędzić czas bo ostatnio mi go brakuje... więc sorki, jak nie będę odpisywać na wiadomości gg... muszę poukładać niepoukładane i doprowadzić do końca pewne rzeczy, które ciągną się za mną już od dłuższego czasu...
* tekst Agnieszka Osiecka - „Kiedy mnie już nie będzie”
ostatnio słucham w wykonaniu Raz Dwa Trzy
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 35.26km
- Czas 01:48
- VAVG 19.59km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 listopada 2010
Kategoria Kellysek :), Urzędowo - remontowo, W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Black...
Hey... oooh...
Sheets of empty canvas, untouched sheets of clay
Were laid spread out before me as her body once did.
All five horizons revolved around her soul
As the earth to the sun
Now the air I tasted and breathed has taken a turn
Ooh, and all I taught her was everything
Ooh, I know she gave me all that she wore
And now my bitter hands chafe beneath the clouds
Of what was everything.
Oh, the pictures have all been washed in black, tattooed everything...
I take a walk outside
I'm surrounded by some kids at play
I can feel their laughter, so why do I sear?
Oh, and twisted thoughts that spin round my head
I'm spinning, oh, I'm spinning
How quick the sun can drop away
And now my bitter hands cradle broken glass
Of what was everything?
All the pictures have all been washed in black, tattooed everything...
All the love gone bad turned my world to black
Tattooed all I see, all that I am, all I'll be... yeah...
Uh huh... uh huh... ooh...
I know someday you'll have a beautiful life,
I know you'll be a sun in somebody else's sky, but why
Why, why can't it be, can't it be mine*
Z racji tego, że wynegocjowałyśmy zakończenie szkolenia z negocjacji o 15:45 (planowo było o 17:00) mogłam zrobić mały przeciąg na rowerze :-)
Pojechałam do Sądu w Dąbrowie.

Odebrałam co trzeba i ruszyłam na Pogorię.

Miałam ochotę pojeździć...
Jazda po ciemku to nie jest jednak to, co lubię najbardziej :(
Na Pogorii koszmar – nic nie widać... pełno pieszych i nieoświetlonych rowerzystów... ech... jadę do centrum.
Z centrum w kierunku Będzina, następnie na Mydlice.
Mam lęki przed jazdą po ciemku... obawiam się, że zaraz koś we mnie wjedzie :(
Pomimo cieszę się, że chociaż tyle pojeździłam :-)
* Pearl Jam - „Black”.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 12.48km
- Czas 00:49
- VAVG 15.28km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze







