Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 13 lipca 2011

Pracowo rowerowo

Myślałam, że miałam tydzień lub dwa przerwy w dojazdach do pracy.
Teraz spojrzałam… żenada – ostatni raz w pracy rowerem byłam 16 czerwca!!! No chyba, że zapomniałam wpisać…
To już mnie nie dziwi, że nie mam kasy ;-)

Dzisiaj wymyśliłam sobie dojazd do Dąbrowy spokojny, mało uczęszczany.
Z Łośnia do Ząbkowic, następnie przez Antoniów na Pogorię III.
Pogoria III i molo, które ostatnio odkryliśmy :-)

Molo... Sopot? Nie! Dąbrowa Górnicza ;-) © kosma100


Molo... Pogoria :-) © kosma100


Jechało się super.
Z Dąbrowy przez Mydlice, Sosnowiec, Stawiki do Katowic.
Więcej kilometrów ale spokojniej.
Jeszcze muszę obmyśleć spokojniejszą trasę do Katowic… chyba już mam pomysł.
W sumie wyjdzie chyba 70 km w dwie strony ;-)
Więcej ale spokojniej ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Nieblachosmrodowa (again) Kosma ;-)
  • DST 34.67km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.19km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lipca 2011

A jednak... wsi spokojna... ;-)

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki...?*


Jadąc z pracy blachosmrodem wstąpiłam do sklepu w mojej wsi po jarzyny do sałatki.
"To Pani dzisiaj nie rowerem?" - usłyszałam ;-)
Hehehehehehe ;-)

No i wieczorem pomimo postanowienia, że będzie drugi dzień abstynencki złamałam pozostałe zasady, a mianowicie pojechałam w ciuchach cywilnych...
ale w kasku...
ale w spd ;-)
Po piwo...
Tutaj we wsi mają jakiś chory nałóg... piwo - owszem trzymają w lodówce ale lodówka nie jest włączona :(

*Jan Kochanowski - "Pieśń Świętojańska o Sobótce".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 1.23km
  • Czas 03:50
  • VAVG 0.32km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lipca 2011 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Remontowo z akcentem rowerowym ;-)

Weekend, oprócz spontanicznego piątku, remontowy.
Udało mi się trochę zrobić ;-)
A dzisiaj...

I gotowe ;-) © kosma100


Etapy tworzenia dzieła:
Wycinanie szablonu © kosma100


Sciana... na razie pusta © kosma100


Szablon © kosma100


Szablon na ścianie © kosma100


Malowanie © kosma100


Pomalowane © kosma100


Dzisiaj skończę pokój. Jeszcze tylko zwerbować kogoś do pomocy we wnoszeniu mebli i będzie kolejne pomieszczenie skończone :)

Rowerowo - do Tatusia na obiad.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 4.20km
  • Czas 00:12
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lipca 2011 Kategoria In the fog..., Kellysek :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)

Daj mi tę noc...


Czasami nie mam siły żyć
walczę z powietrzem powiekami
Czasami nie mam siły gryźć
i siły nie mam na kochanie

Czasami nie mam siły iść
chociaż się za mną pali droga
Czasami nie chce mi się nic
chociaż się życie pcha w ramiona

Czasami jest mi właśnie tak
że siebie mi najbardziej brak
Jak chodzi o nic to o wszystko
nic nie mów, nie mów i bądź blisko

Czasami boję się za dnia
tego co spotka mnie po zmroku
Czasami w nocy szarpie sen
żeby mi w dzień dał święty spokój

Czasami jest mi właśnie tak
że siebie mi najbardziej brak
Jak chodzi o nic to o wszystko
nic nie mów, nie mów i bądź blisko*



Dzisiaj cały dzień w pracy mówiłam o tym, jak to się dzisiaj wyśpię, odeśpię Grassora, odeśpię Azymut Orient, odeśpię zaległości, odeśpię depresję, odeśpię wszystkie pesymistyczne myśli, odeśpię nieodespane ;-)

Pomimo tego, że wczoraj postanowiłam poświęcić mój wolny weekend na remont domu, dzisiaj już wymyśliłam podróż do Kolegi, rowerem oczywiście.
Na szczęście mojego domku, Nowego Sącza oraz Kolegi Kolega powiedział, że ma imprezę rodzinną.
Więc wróciłam do planu remontowego...

Wróciłam z pracy, pomalowałam pokój i siadłam odpocząć przy piwku przy kompie.
Od słowa do słowa i... wskakuję w ciuszki rowerowe, składam rower, który od Azymutu jest w częściach, psikam napęd, który zmienił kolor na ceglany, WD 40 by o 21:30 wskoczyć na rower i pojeździć z Olem.

:-)

Chwila pogawędki przed domem, szukanie klucza :-) do domku, który gdzieś zapodziałam i takie tam i jedziemy :)

Łosień – Błędów – Chechło – Pustynia Błędowska.

Tam siadamy na resztkach bunkru, patrzymy na gwiaździste niebo i rozmawiamy.
Obserwujemy także walkę z samochodem, który ugrzęzł w piachu ;-)

Następnie chwila zastanowienia...
- Ogrodzieniec?
- Klucze?
- Niegowonice?
i jedziemy do domku.

W domku ubieram się w podkoszulek termoaktywny, Grzegorzowi daję bluzę i jedziemy dalej.
Kierunek – Pogorie ;-)

W Ząbkowicach postój pod sklepem.
Siadamy pod sklepem i tak mija nam czas ;-)

W końcu docieramy na Pogorię.
WHAW! Z drugiej strony Pogorii widzimy coś pięknie oświetlonego.... „czyżby molo?” - zastanawiamy się.
Dojeżdżamy i okazuje się, że molo ;)
Wjeżdżamy na nie i focimy.
Prawie jak Sopot © kosma100


Siadamy na nowej ławce na Pogorii i tak siedzimy do rana ;-)

Wschód słońca nad Pogoria © kosma100


Poczekalibyśmy na wschód słońca ale zmarzliśmy niemilosiernie więc pedalimy do Łośnia.
W Łośniu jesteśmy o 4:00.
No i... nie wyspałam się... ;-)

Widok z kibelka © kosma100


Było super!
To była noc ;-)
Grzegorz – dzięki za pełną śmiechu i optymizmu noc – potrzebowałam tego. Lubię takie spontany ;-)



* Andrzej Grabowski - „Czasami”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 61.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 17.57km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2011

Mam dość...

Mam dość...
do pracy, pomimo pogody, jeżdżę blachosmrodem...
nie mam siły wcześniej wstać...
najchętniej leżałabym całymi dniami pod kocem...
z dala od wszystkiego...
z dala od wszystkich...
ze stałym dostępem do Kasztelana,
oglądając „Men in Trees”...
Nie mam na nic siły...

Chciałabym...
… zapakować przyczepkę rowerową, sakwy i pojechać...
… przed siebie...
… bez celu...
… bez pośpiechu...
… bez pier******* za uszami...
… bez pier******* po to tylko by mówić...
… przed siebie...
… po prostu...

„Czasami, jak jesteśmy cicho
odpowiedzi, na które czekaliśmy,
same nas znajdują.
Nie zawsze możemy używać słów,
by znaleźć drogę w ciemnościach.
Czasami można liczyć tylko na rozmowę,
żeby wszystko sobie poukładać.
I może, kiedy brakuje ci słów,
jesteś we właściwym miejscu.
Bo czasami coś zaczyna się,
dopiero jak przestajesz mówić.*”

„Nie istnieje coś takiego, jak pewny grunt.
Od tego jest system kumplowski.
Ważne, aby znaleźć ludzi, którym się ufa.
Kogoś, kto wyciągnie cię z dowolnej dziury.
Linę można rzucić każdemu.
Ale od tej osoby zależy, czy i jak ją złapie.
W końcu i tak trzeba się do kogoś przywiązać.
Tylko w ten sposób można przeżyć.*”

Zdjęcie z mojej samotnej wyprawy do Danii w 2009 roku.
Chmury... © kosma100


*”Men in Trees”.

Azymut Orient 2011 - Więcbork


Zamrożona wyborowa,
wyborowa tak jak lód
i do tego pasztetowa,
pasztetowej mamy wbród.
Pijemy...
zamrożoną żołądkową /kową/
żołądkową tak jak lód /lód/
i do tego serdelową,
serdelowa jest na głód.
A potem...
zamrożona luksusowa,
luksusowa tak jak lód,
dla odmiany parówkowa,
parówkowa no i grób!*


Mój pierwszy Puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację © kosma100


No może nie była zamrożona... no może nie była Wyborowa tylko Gorzka Żołądkowa...
Ale po kolei.

Na Azymut Orient ruszyłam razem z Grzegorzem Liszką. Mknęliśmy Jego białym wozem przez prawie całą Polskę, by po północy zjawić się w bazie Azymut Orientu.
Wszyscy już spali, nie było integracyjnego ogniska.
Znając mój talent w organizowaniu ogniska bez ogniska zrobiliśmy sobie dwuosobowe integracyjne ognisko bez ogniska :-)

Przy pogaduchach, browcach i Żołądkowej spędziliśmy miło czas prawie do rana ;-)

Energizer Grzegorza :-)
Energizer Grzegorza Liszki ;-) © kosma100


Pobudka, śniadanie, wyjście na miasto i spotykam się z Darkiem i Jego Rodzinką.
Obiad i przygotowania do Rajdu.

Przed startem.
W bazie rajdu © kosma100


Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać... a tak serio to gadali o jakiejś 29-tce ;-) (według mnie 29-tka trochę za młoda dla 40-tka ;p)
Darek liczy na jakieś wskazówki jak wygrywać ;-) © kosma100


Przed startem dostajemy jeszcze prezenty urodzinowe od agenciary – dzięki ;-)
Przed startem.
Przed startem © kosma100


Start jest z 40 minutowym poślizgiem.
Dostajemy mapy, chwila na zastanowienie się i ruszamy!

Najpierw trzeba się zorientować... w jakiej skali jest mapa ;-) (bo nie jest podane). Mierzymy na asfalcie – od skrzyżowania do skrzyżowania i wychodzi nam, że mapa jest w skali około 1:90000.

Jedziemy na PK 19 - „Patrz pod mostem”.
Mijamy dróżkę, w którą chcieliśmy wjechać, pedalimy więc do następnej. Wjeżdżamy na mostek, perforator jest na obręczy mostka, dziurkuję karty i pedalimy dalej. Darek mówi: „Patrz pod mostem” a nie na moście. Wracamy, szukamy pod mostem... nic. Telefon do organizatora. Okazuje się, że ktoś przeniósl perforator na mostek.

Jedziemy dalej. PK 18 - „Brzoza przy skrzyżowaniu (uwaga osy w ambonie)”. Tutaj tracę orientację... lekko upieram się przy swoim aczkolwiek nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy... Darek namawia mnie by jechać w pewną drogę nie mam przekonania ale ulegam. Okazuje się, że Darek miał rację... Strzał w 10-tkę. Uśmiechem mówię Mu, że miał rację i zwracam godność ;-)

W drodze na 17-tkę masakra... brniemy w zaroślach pełnych żab...
Szlag by trafił ten szlak © kosma100


Darek na "szlaku" © kosma100


Znajdujemy w końcu PK 17 - „Dwa młode dęby” i ruszamy na PK 16.
Sami się sobie dziwimy, bo udaje nam się trafiać na punkty „jak po sznurku”.
PK 16 - „Duża sosna na polanie” pada naszym łupem.

Kościółek... gdzieś po drodze ;-)
Kościółek gdzieś po drodze © kosma100


Piętnastkę - „Drzewo na skarpie przy drodze w kierunku na zachód od drogi” też zaliczymy ;-)

Jedziemy na PK 13 - „Szczyt wzniesienia”. Zostawiamy rowery i idziemy szukać punktu. Znajdujemy, dziurkujemy karty i... próbujemy znaleźć rowery. Nie jest to łatwe ;-) Rozdzielamy się i szukamy... Dzwoni Darek: „Znalazłem!” Uff... teraz tylko znaleźć Darka i będzie sukces :-) Uff... udaje mi się to ;-)

W drodze na PK 12 popełniamy nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie liczymy odległości i przejeżdżamy drogę, w którą mieliśmy zjechać. Wracamy... liczymy... i w końcu wjeżdżamy... strata ok. 30 minut.
PK 12 - „Drzewo 30 m do końca drogi na skarpie”.
Skasowane :-)
Robi się szarówka...
Moja czołówka z Koodzy niestety nie świeci za mocno :(

Trochę się gubimy jadąc z 12 na 11. Spotykamy bikera w bordowej kurtce, z którym się mijaliśmy niejednokrotnie oraz trzech młodzieńców, z którymi też się spotykaliśmy już nie raz w okolicach punktów.

Dyskutujemy gdzie jechać... w końcu lądujemy na asfalcie. Drogowskaz z nazwą miejscowości trochę nas myli ale w końcu odnajdujemy się w przestrzeni.

Na PK 11 tracimy jakieś 45 minut na szukanie punktu. Jest już ciemno.
Opis punktu to: „50 m na południe od mostu”, gdy tymczasem na mapie punkt jest na północ od mostu...
Szukamy, szukamy i nic. W końcu dzwonię do organizatora. Pytam się czy na pewno nie popełnili błędu w opisie. „Nie” - otrzymuję odpowiedź. Dostaję też informację, że punkt jest „na wprost od mostka na polance”... tłumaczę skąd przyjechaliśmy... „tak – punkt jest za mostkiem na wprost”. Szukamy i nic... Nadjeżdża Daniel Śmieja, chwilę tłumaczymy Mu co jest. Dzwoni do organizatora i... znajduje punkt.

Podbijamy i jedziemy (już sami) na kolejny punkt.
Sami jak sami... na drodze przed nami widzimy świecące się ślepia... lis... chyba jakiś wściekły, bo nie chce nam zejść z drogi... dreszcz przebiegł mi po plecach... w końcu udaje nam się go przestraszyć ale sami najedliśmy się też strachu ;-)
PK 9 - „Duży dąb na skraju lasu” - trafiamy bez problemu.

Punkt 8 - „Olsza nad brzegiem jeziora” chcemy zaliczyć jadąc ścieżką przy jeziorze. Wracamy się jednak bo ścieżka jest malo uczęszczana.
Po drodze mijamy jakieś opuszczone budynki... strach... samej jechać... (dobrze, że nie jadę sama).

Zastanawiamy się co jeszcze zdążymy zaliczyć.
Decydujemy się na PK 5 i PK 3. Później zobaczymy czy starczy czasu na PK 1.

Zaczyna lać... oberwanie chmur... ulewa, potop...
Wjeżdżamy w teren i tu zaczyna się błoto, które skwitowałam (sorki za słownictwo) „pierdolone Woodstock”.
Wcześniej już zaliczyłam glebę nadziewając się na rurkę (nie było przyjemnie) i obijając sobie kostkę (bolało).

Dojeżdżamy do punktu w towarzystwie znanej już nam młodzieży. Młodzież zalicza glebę za glebą... czyżby początkujący spd-kowcy? :D

PK 5 – drzewo nad rowem znajduję sama :) reszta gdzieś dalej pojechała ;-)
Darek się pyta: „Do Trójki jedziemy terenem czy asfaltem?”
Z moich ust wypływa potok słów niekoniecznie cenzuralnych: „Jak teren ma wyglądać tak jak ten przed chwilą czyli pieprzona kałuża za pieprzoną kałużą, jebane błoto to ja chce asfalt. Pierdolony Woodstock!”.
„O.k. Jedziemy asfaltem” - odpowiada Darek.

Na PK 3 trafiamy jak po sznurku. Jak po sznurku za nami trafia także młodzież.
Odbijam kartę i odjeżdżamy z Darkiem z punktu. Jedziemy z prędkością okolo 30 km/h... Mlodzież zostaje w tyle ;-)

Z Trójki pedalimy na Jedynkę. Po drodze doczepia się biker, który grzecznie pyta się czy może się dopiąć bo ma zepsuty licznik. O.K. - zgadzamy się i już w trójkę pedalimy na PK1. Bez problemu :-)

Malo czasu. Postanawiamy jechać już do bazy.
W bazie jesteśmy o 5:03. Oddajemy karty i jedziemy z Darkiem... do monopolowego po Specjal Niepasteryzowany (pysznotka!). Wypijamy piwko rozmawiając o rajdzie, dzieląc się wrażeniami.
Wracam do bazy kąpiel i o 7:00 kładę się spać na 2,5 godziny.

Okazuje się, że jestem trzecia wśród kobiet ;-)
Czwarta zawodniczka ma o 1 punkt mniej niż ja ;-)
Fakt, że jechała sama (big szacun za to).

To jest mój pierwszy puchar w Rowerowych Rajdach na Orientację. Cieszę się ;-)
To co, że startowały tylko 4 kobiety.
Ciesze się ;-)

Trochę zamieszania z rozdaniem pucharów i nagród (wszyscy już dostali puchary i nagrody wcześniej).

No cóż...

Pakujemy się.
Grzegorz jest nie tylko Mistrzem w Bikejoringu ale też w pakowaniu ;-)
Mistrz nie tylko w bikejoringu ale też w pakowaniu ;-) © kosma100


Darek kwituje mój puchar: „Musisz częściej jeździć na zawody z Grzegorzem”.
Ja na to: „Chyba muszę z Nim częściej pić” ;-)

;-) © kosma100


Było super!
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że było tak fajnie ;-)

No i pogadałam ze wschodnimi triadami, „Niebieskim” - przyniesliśmy Ci piwo na zakończenie a Ciebie już nie było :( - milo było was w końcu poznać ;-)

* Die Toten Hosen - „Zamrożona Wyborowa”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 119.43km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 czerwca 2011 Kategoria In the rain..., Kellysek :), W towarzystwie ;)

Popołudnie z Commodore C 64 ;-)

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam

Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten

Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje,
Mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam

Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam słońca brak
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy znowu sam*


Dzisiaj miało być nierowerowo, bo:
- do pracy pojechałam Cytrynką;
- wieczorem miałam czyścić napęd i myć rower oraz pakować się, bo jutro wyjeżdżam na Azymut Orient.
O 16:05 dzwoni telefon.
- Cześć. Jesteś w pracy?
- Tak.
- A ja jestem przed Twoją pracą, czekam.
Osz k... rozmawiałam w poniedziałek lub we wtorek z Amigą i powiedziałam, że może w czwartek pojeździmy... umknęło mi...
Proszę Go by przyjechał o 17:00 bo mam jeszcze spotkanie. Kombinuję co by tu wymyślić ;-)
Spotykamy się, proponuję, że pojedziemy Cytrynką do mnie, wsiądę na rower i pojeździmy po okolicy.
O.K. ;-)
Z domku jedziemy na zbiornik w Łośniu.
Zalew w Łośniu © kosma100

Amiga w lekkim szoku ;-)
Cały czas nad głowami wiszą czarne chmury i od czasu do czasu kropi lub pada.
Przez Ząbkowice pedalimy na Pogorię.
W Ząbkowicach obok przejazdu – nowa tablica z oznakowaniem szlaków rowerowych – fajnie ;-)
Bike przy nowej tablicy szlaków rowerowych © kosma100


Zaliczamy Pogorię I.
Pogoria I © kosma100


UFO wylądowało.
Pogoria I - UFO wylądowało ;-) © kosma100


Następnie pedalimy na Pogorię II.
Pogoria II © kosma100


Kolejny cel – Pogoria III.
Z Pogorii III na Pogorię IV.
Pogoria IV © kosma100


I Pogoria III again ;-)
Pogoria III © kosma100


Przyczajony Amiga :-)
Przyczajony Amiga ;-) © kosma100


Następnie pokazuję Darkowi nowe ścieżki rowerowe i prowadzę Go na Zieloną.
Nowe ścieżki rowerowe z Pogorii na Zieloną © kosma100


Chce Mu pokazać (nie puścić) pawia ;-)
Pawia nie ma...
Dzisiaj obejdzie się bez pawia.

Z Zielonej do centrum. Po drodze zaliczamy sklep.
Rowery dwa ;)
Uaha rowery dwa © kosma100


Darek postanawia jechać rowerem do domu (wcześniej brał pod uwagę powrót pociągiem).
Zaczyna lać... na ul. Braci Mieroszewskich rozstajemy się – Darek jedzie przez Sosnowiec do Katowic a ja przez Strzemieszyce do Łośnia.
Leje... © kosma100


Leje... oberwanie chmury.
Po kilku minutach nie ma ulicy... w miejscu ulicy jest rzeka... jadę... płynę...
Gdy wyjeżdżam ze Strzemieszyc trafiam na suchy asfalt... i tak już do samego Łośnia...
Rower „umyty”... umyty inaczej ;-)
Darek – dzięki za fajny, spontaniczny wieczór – było super :)
Do następnego!

No i pękły 4000 ;-)

* KSU - „Deszcz”.


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 45.18km
  • Czas 02:20
  • VAVG 19.36km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śmiejowy Grassor 2011 i Czterdzieści lat minęło...


Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień,
już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.

Na karuzeli życia pokręcisz się,
byleby tylko nie za wcześnie spaść.
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania,
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
jest zasada: " karta - stół " więc nie wbijaj w głowę,
żeś przeżył połowę, ale, że dopiero pół.

Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
a może i na trzecie, któż to wie ?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się,
bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych,
bo masz 40 nowych lat.*

I jeszcze jeden tekst:
Ze strachu przed budzikiem
chowasz się pod koc,
Za krótka pewnie znowu była noc
Choć role Casanowy chciałeś wczoraj grać,
Dziś nie masz sił, by bladym świtem wstać

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!

Wieczorem znów, jak paw,
nastroszysz dumnie brwi,
Fantazja w żyłach wznieci pożar krwi;
I w lustrze widząc swój nie nazbyt bujny włos
Spróbujesz bez efektów wciągnąć tors...

Co się stało? Gdzie ten "superman"?
Co się stało? Co? Nie oszukuj się!

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Po czterdziestce człowiek wie,
na co stać go, na co nie,
Co jest dobre, a co złe
po czterdziestce człowiek wie.

Po czterdziestce człowiek ma
trochę z osła, trochę z lwa,
Na kobietach tak się zna,
jak na graczu karta zła.

Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Ooo! Karta zła.
Ooo! Tak się zna!
Tak się zna!**

Tak jak skutecznie udaje mi się (na razie) unikać Ekstremalnego Rajdu na Orientację „Harpagana”, tak do dnia dzisiejszego udawało mi się unikać Ekstremalnych Zawodów na Orientację - GRASSORa
Wiele wcześniej słyszałam o „Śmiejowych  punktach”, „Śmiejowych mapach” i „Śmiejowych opisach”, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć  z nimi „oko w oko”, „szprycha w szprychę”, „dętka w dętkę”.
Obawiałam się:
- dystansu (300 km)…
- ciemności (zawody rozgrywane od 25.06.2011 godz. 12:00 do 26.06.2011 godz. 12:00)…
- punktów (kartek na drzewach)…
- i chyba nikt nie wie czego jeszcze ;-)
 
Grassor 2011 © kosma100

Do Szwecji dotarłam już w czwartek późnym wieczorem.
Wczoraj poszwędałam się z Wiktorem po okolicy.
Dzisiaj… pobudka o 7:00… nie chcę się wstać, przestawiam budzik na 8:00.
Wstaję, kawa i przygotowuję rower do startu – mocuję mapnik i numer startowy.
Małe śniadanie i ruszamy z Darkiem… do knajpy ;-)
Postanawiamy zjeść przed startem prawdziwy, obfity obiad (by starczyło na długo).
Darek po drodze zajeżdża jeszcze do bazy a ja jadę do restauracji by zamówić obiad.
Mam też mały, chytry plan… Darek ma dzisiaj urodziny, więc robię Mu małą niespodziankę. Proszę panią w restauracji by po przyjeździe Darka, przy podaniu napojów podała także „tort” urodzinowy w postaci brzoskwiń z nabitymi, płonącymi świeczkami ;-)
Tak się wkręcam w tłumaczenie pani co ma zrobić z przywiezionymi przeze mnie brzoskwiniami i świeczkami, że zapominam powiedzieć, że priorytetem jest zrobienie szybko obiadu.
Darek przyjeżdża, wydaje się lekko zaskoczony ;-)
Zaskoczony Jubilat (dokładniej Czterdziestolatek ;-)) © kosma100

dmucha i… czekamy na obiad ;-)
Jemy w ostatniej chwili i pędzimy na start.
Odprawa, rozdanie map i planowanie trasy.
Na Grassorze jedną z atrakcji jest to, że nie ma zaznaczonych wszystkich punktów na mapie. Z 20 punktów do zaliczenia ujawnione są tylko cztery: 3, 7, 8, 9.
Pozostałe punkty odkrywać będziemy na PK.
Ciekawie ;-)
Aktualność mapy – lata 80-te (kolejne uatrakcyjnienie zawodów ;-)).
Zaczynamy od 9-tki – fundament wieży. Nie tylko my postanawiamy zaliczyć ją pierwszą. Lekki tłok w drodze na punkt. Na punkcie jesteśmy o 12:45 i odkrywamy położenie kolejnych PK: 5, 6 i 10.
Przerysować punkty... © djk71

Planujemy dalszą część trasy: 6 i 5.
Z Dziewiątki pedalimy przez Wałcz, następnie drogą numer 22 na Szóstkę - Wiadukt, na dole na skarpie ok. 20m na W, na której dziurkujemy kartę startową o godz. 13:32.
Przed punktem zaliczam glebę bo:
po pierwsze – moje opony NIE SĄ stworzone do jazdy po piachu;
po drugie – moje opony WYBITNIE NIE SĄ stworzone z myślą o jeździe po piachu;
po trzecie wg Praw Murphy'ego – jak się wypiełaś lewą nogą to NA PEWNO polecisz na prawą (i tak też się stało).
Obolała lekko chwalę piach (pomimo), że tam był – złagodził upadek ;-)

Wracamy drogą numer 22 przez Wałcz. W Wałczu, z racji tego, że kierujemy się drogowskazami trochę krążymy niepotrzebnie, ale dzięki temu oglądamy miasto.
Pedalimy drogą numer 178 do Gostomii. Przejeżdżamy przez Gostomię kierując się na Piątkę, która zlokalizowana jest w pobliżu nasypu kolejowego dawnej kolejki. Dokładny opis punktu to: Przepust na dole nasypu, ok. 30m na SE.
Schodzę na dół i brnę w pokrzywach, krzakach, chaszczach w poszukiwaniu punktu. Darek odnajduje go patrząc na wszystko z góry.
Podbijamy kartę. Jest godzina 14:40. Nieźle nam idzie ;-) Piątka pokazuje nam lokalizacje PK nr 2, 6, 9.
Więc tu jesteś... © djk71

Z Gostomii drogą numer 179 jedziemy na wschód. Następnie, mając do wyboru asfalt czy ścieżkę, wybieramy asfalt. „Nieświeżość” mapy oraz piaszczystość terenów skutkuje tym, że częściej wybieramy asfalty.
Przez Różewo, Skrzatusz lądujemy na Dwójce - skrzyżowanie dróg, drzewo na NE. Trochę krążymy w poszukiwaniu punktu, ale okrzyk: „JEST!” innego zawodnika pomaga nam w odnalezieniu „lampionu”.
Jest godzina 15:49.
Z Dwójki mamy dwa wyjścia: cofnąć się albo zjechać niebieskim szlakiem na drugą stronę.
Naciskam na jechanie niebieskim szlakiem. Darek chyba ma lekkie wątpliwości ale udaje mi się Go przekonać.
W trakcie zjazdu okazuje się (po raz kolejny), że mam wrodzony talent do brnięcia tam gdzie nie potrzeba, do wynajdywania szlaków, o których wszyscy zapomnieli, które dawno już zarosły chaszczami, na których ktoś posadził już zboże ;-)
Buszujemy w zbożu, przy okazji użyźniając glebę ;-) tam pozostawiam okulary :( kolejne rowerowe okulary, które gdzieś gubię.. następne sprawie sobie na łańcuszku ;-)
Po przebrnięciu przez krzaki, zboże, chaszcze lądujemy (w końcu!) na asfalcie. Na poboczu robimy mały popas i zastanawiamy się: co dalej.
Podziwiamy też piękne widoki:
Odpoczynek na poboczu © kosma100


Ach jak tu pięknie! © kosma100


Ach jak tu pięknie again © kosma100


Jedziemy dalej dołącza do nas kolarz z napisem 1008 km na spodenkach. Jedziemy z Nim dając sobie zmiany – przez Zawadę, Starą Łubiankę. Szybko (jak na nas). Po odłączeniu się na skrzyżowaniu (On jedzie na wschód, my na zachód) Darek stwierdza: „trzeba być nienormalnym żeby jechać z kolarzem, który ma 1008 km na plecach”. „Na/w dupie miał a nie na plecach” - odpowiadam. ;-)
Lekko zdyszani jedziemy dalej - przez Tarnowo do miejsca, w którym ma być PK nr 8- jar.
Wchodzę do jaru za jakimś bikerem, Darek jedzie dalej w poszukiwaniu innego jaru. Zostawiam rower i brnę w poszukiwaniu PK. Wydaje mi się, że przeszłam już odcinek zaznaczony na mapie, więc wracam z powrotem, by po chwili wrócić tu razem z Darkiem.
Idziemy… gdy ponownie mamy się zawrócić słyszymy okrzyk bikera: „Jest!”.
;-)
A miałam już zrezygnować...
Tu już da się przejść... © djk71

Ósemka odkrywa nam punkty 1 i 4. Zegarek wskazuje 17:22.
Wracamy przez Tarnowo do Starej Łubianki. Na stacji w Starej Łubiance jemy konkretny posiłek – ja –zapiekankę, Darek – hot-doga i barszczyk z krokietem. Bez pośpiechu (to piknik czy zawody? :D) i pedalimy na wschód by zdobyć czekająca na nas Jedynkę – skraj lasu.
Cieszymy się, że sporo bikerów było tu przed nami – wyjeżdżona trawa pomaga nam w nawigacji do punktu ;-)
Tutaj ponownie spotykamy „niebieskiego bikera”. Wymieniamy parę zdań i podbijamy kartę (19:14).
Z Jedynki drogą numer 11 pedalimy na północ by „łyknąć” Czwórkę - „wysadzony most kolejowy, zachodni przyczółek, na dole”.
Nawet nie przeszkadza nam zbytnio ruch samochodów.
Piękne widoki – niebo ciemne lecz oświetlone jaskrawym, ciepłym światłem zachodzącego słońca – lubię to!
Przed PK 4 spotykamy again „Niebieskiego Bikera”, który dokładnie mówi nam jak trafić na PK 4.
A my… mamy jakieś zaćmienie i nie mierzymy odległości… tracimy GODZINĘ szukając punktu. W końcu odnajdujemy punkt znajdujący się przy zburzonym moście kolejowym – fajny widok ;-)
Och... jak ja lubię mosty... nie, nie lubię... KOCHAM!!!
Wysadzony most © djk71

Ktoś się nie bał i zaj… pożyczył sobie perforator. Robimy zdjęcie, spisujemy kod i wracamy na drogę nr 11.

Jedenastką do Ptuszy gdzie podejmujemy próbę zaliczenia PK 3.
Zapada zmrok…
I tutaj zaczyna się MASAKRA (tak, wiem – masakra jest w zimie ;-)).
Błądzimy, chodzimy w kółko szukając punktu. Tracimy tutaj półtorej godziny marznąc niemiłosiernie :(
Suma summarum: punktu nie odnajdujemy. Zjeżdżamy do drogi numer 22 w celu „zorientowania się”. Najpierw chcemy wrócić w poszukiwaniu Trójki ale postanawiamy jechać do Zdbic by nabrać sił. Przez Szwecję do Zdbic, gdzie odpoczywamy do 4:00.
O 4:00 ruszamy na Dziesiątkę - pomnik.
Znajdujemy ją bez problemu. Jest 4:48.
O świcie przy pomniku © djk71

Kolejna ofiara czeka na rzeź – Trzynastka.
Piękne widoczki...
Czasami mam wrażenie, że nagle zaatakują mantikory, gryfy, bazyliszki, kuroliszki, gule, strzygi, bruxy, mule, alpy, wampiry lub inne potwory rodem z powieści Sapkowskiego...
Strzygi, mantikory... © kosma100


wampiry, mule, alpy © kosma100

Z racji tego, że przez cały czas Darek dziurkuje karty a ja robię zdjęcia lampionom i odrysowuję punkty na mapie tym razem chcę Go wyręczyć i mówię, że odbiję karty.
Punkt - Ruiny mostka, słup pod spodem – przecież będzie mi łatwiej bo jestem niższa i wejdę bez problemu pod mostek :)
Po chwili okazuje się, że nie był to dobry pomysł – by przedziurkować kartę muszę wejść do wody :( („O ja głupia c… co ja perforatora nie widziała???”) No cóż – zadeklarowałam się więc muszę ja dziurknąć.
Wchodzę do wody po kolana i dziurkuję (6:24).
O ja glupia c.... :-) © kosma100


Darek zaśmiewa się ze mnie z brzegu.
(nie ma to jak prezent pourodzinowy ;p)
Wycieram nogi i OMC nie dostaję zawału – 5 cm obok mojej GOŁEJ stopy idzie takie paskudztwo:
 
Pajączek © djk71

„Pajączek” ma rozpiętość nóżek jakieś 10 cm... masakra! No może 6 cm ;-)
No przecież jak by mi wszedł na GOŁĄ stopę to bym umarła w sekundzie.
Ale nie wchodzi ;-)
Jedziemy na 15-tkę - Skrtaj lasu, ok. 5m na N od drogi, w okolicy, której tracimy 1,5 GODZINY i nie odnajdujemy jej. Dodatkowo gubimy się permanentnie!
Darek manifestuje swoje wk....
Dalej nie jadę... © djk71

Gdy się już odnajdujemy postanawiamy jechać na 7-kę - bunkier do przechowywania głowic atomowych, na górze przy pł. wejściu
Przez Czochryń, Nadarzyce docieramy na 7-kę i odziwo! Ją odnajdujemy ;p
Nie ma już czasu by jechać na inne punkty – nie ryzykujemy spóźnienia.
Lądujemy na mecie z 10 punktami.
Obawiam się, że rowerzystki z trasy 150 mogą być przede mną w klasyfikacji OPEN do PPRMO – trudno :(
Okazuje się, że jednak nie są i jestem 4 (czyli ostatnia w TR 300). Wystarczyłoby odnaleźć te 2 punkty, na których straciliśmy w sumie 3 godziny albo darować sobie je po 15 minutach… wtedy byłby czas na pozostałe… no cóż… znowu popełniamy błędy – kolejne wnioski, które mam nadzieję, zastosujemy w przyszłości.
Pomimo wszystkiego podobało mi się… BARDZO.
Było super!  Świetnie się bawiłam pomimo niezadowalającego wyniku.
Zaliczyliśmy 10 PK z 20. Jesteśmy 23/28.
Darek wykręcił na Grassorze swoją życiówkę (to taki prezent urodzinowy ;-))
Chciałam  podziękować bikerowi ubranemu na niebiesko, z którym spotykaliśmy się na punktach i który z własnej, nieprzymuszonej woli informował nas gdzie możemy znaleźć punkt ;-) Chcieliśmy postawić Mu piwo ale nie poznaliśmy go na mecie… ach ta pamięć do twarzy ;-) Po analizie czasów zdobywania punktów doszłam (sic!), że to number 303 ;-) DZIĘKI! ;-)
No i… Darek – dzięki za Twoje towarzystwo na kolejnych zawodach. Mam nadzieję, że nie myślisz nad rozwiązaniem Bułgarskiego Centrum. Daj nam szansę :-) W przyszłym roku zastosujemy wszystkie wyciągnięte w tym roku wnioski i będziemy THE BEST ;p
Reasumując: Było pięknie!!!
Niemniej jednak zapraszam na bardziej realistyczny opis u Darka :) 

* Andrzej Rosiewicz - „Czterdzieści lat minęło”.
 

** Krzysztof Krawczyk i Bohdan Smoleń - „Po czterdziestce człowiek wie”.
&feature=related

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 265.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.38km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria Z Helenką :), W towarzystwie ;), Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :)

Widzialam orła (albo jastrzębia) cień ;-)

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Widziałam orła cień
Do góry wzbił się niczym wiatr
Niebo to jego świat
Z obłokiem tańczył w świetle dnia

Słyszał ludzki szept
Krzyczał, że wolność domem jest
Nie ma końca drogi tej
I że nie wie co to gniew

Przemierzał życia sens
Skrzydłami witał każdy dzień
Zataczał lądy, morza łez
Bezpamiętnie gasił gniew

Choć pamięć krótka jest
Zostawiła słów tych treść
Nie umknie jej już żaden gest
Żadna myśl i żaden sens*


W czwartek przejechaliśmy z Wiktorem pół Polski by przespać się w namiocie w okolicach Szwecji ;-)
Rankiem śniadanie i jedziemy do Szwecji zostawić Cytrynkę. Przesiadamy się na rowery i pedalimy na Przesmyk Śmierci.
Szwecja © kosma100


Przesmyk Śmierci.
Przesmyk Śmierci © kosma100


Dalej niebieskim szlakiem.
Zaczyna padać. Czekamy aż przestanie...

Pada... czekamy pod drzewem aż przestanie © kosma100

Szlak czasami zanika i mamy problem...
Ale dajemy radę ;-)

Wkurzeni na szlak jedziemy z powrotem do Szwecji. Mijamy po drodze Wał Pomorski.
Wał Pomorski © kosma100


Wał Pomorski © kosma100


Jedziemy Cytrynką do Bornego Sulinowa.
Borne Sulinowo © kosma100


Borne Sulinowo © kosma100


I powrót do Szwecji.
Później już z całą Rodzinką Ka jedziemy na obiad i z powrotem.
Szwecja :) © djk71


Dzięki Wiku za prześwietne towarzystwo ;-)

* Warius Manx - "Orła cień".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 50.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 czerwca 2011

Przygotowania do wyjazdu do Szwecji

Gapię się na informacje
Coraz mniej z tego rozumiem
Czuję się jak jakiś pacjent
Jestem świrem, jestem ćpunem
Błąkam się po nocnych klubach
Słowa nie chcą stać się ciałem
Za daleko się posuwam
Ochujałem, ochujałem
Nie ma zasad, nie ma mądrych
Pije po to, by zapomnieć
Każdy musi w życiu zbłądzić
Nie chcesz już przychodzić do mnie
Kiedy walę aż do zrywki
Tracę film z twoim udziałem
Całym światem kręcą dziwki
Ochujałem, ochujałem
Patrzę w niebo, życie wciąga
Porno strony, idą święta
Na swe lata nie wyglądam
Nie chcę jednak ich pamiętać
Nic nie robię, walę "głupa"
Aspiracje mam za małe
W telewizji wielka dupa
Ochujałem, ochujałem*



Miałam jechać o 3:00 w kierunku Szwecji ale postanowiłam się porządnie wyspać ;-)
Wstałam więc o 6:30 i zajarzyłam, że nie mam jedzenia ;-) pojechałam zatem do wsiarskiego sklepu. O dziwo pieczywo było ;-)

Pogoda nie rozpieszcza :(
Chmury :( © kosma100


Teraz pakuje plecak, namiot, rower do Cytrynki i wyruszam do Szwecji.
Bo w Szwecji w sobotę Grassor ;-)

Chyba faktycznie ochujałam, że jadę na Grassora – ciekawe czy przeżyję ;-)

A to pasażer na gapę, którego przywiozłam ostatnio z BikeOrientu. Niestety zauważyłam gościa dopiero we wtorek :(
Pasażer na gapę :( © kosma100


* Poparzeni Kawą Trzy - „Ochujałem”.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 1.30km
  • Czas 00:04
  • VAVG 19.50km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl