Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

W oczojebnej kamizelce

Dystans całkowity:6761.20 km (w terenie 95.00 km; 1.41%)
Czas w ruchu:351:38
Średnia prędkość:19.23 km/h
Maksymalna prędkość:44.40 km/h
Liczba aktywności:202
Średnio na aktywność:33.47 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Poranna zmarzlina ;-)


Poranna zmarzlina ;-)

How deep is an ocean
How far is the shining star
How strong's my devotion
What's more real than love in life
I don't need all your treasures
I want to burry all my pride
The precious gift it's freedom

Transmission into your heart
Transmission into your heart
Transmission...

How strong are emotions
How far is from heart to heart
You'll never kill my feelings
I'd better die if I'm cold inside
Love is stronger than death
Love is hotter than burnin' sun
All we need is to give love

Transmission into your heart
Transmi... NOW!

Transmission into your heart
Transmission!*


Dzisiaj, tak jak wczoraj sobie zaplanowałam, wstałam o 4:00 by o 5:30 wyjechać na poranną, przedpracową przejażdżkę na rowerze.
Fajnie tak wcześnie wstać – dzień wydaje się wtedy jak by był z gumy ;-) można zrobić o wiele więcej rzeczy niż normalnie.
Zimno... patrzę na wskazanie termometru... -10.
Kremuję grubo twarz tłustym kremem dla dzieci, ubieram się w kalesony, getry, grube skarpety, bieliznę termoaktywną, kurtkę zimową, kurtkę z windstopperem, apaszkę pod szyję, polarowe rękawiczki. Jeszcze tylko odblaskowa kamizelka i mogę ruszać.
Jadę w traperach by mi nogi nie zamarzły. Ciepło mi w nogi.
Ciepło ale niebezpiecznie. Po 10 latach jazdy wyłącznie w spd nie umiem jeździć w normalnych butach. Przy wjechaniu w dziurę mam wrażenie, że spadnę z roweru.

Jadę w kierunku Ząbkowic. Mam zaplanowaną pętlę przez Ząbkowice – Tucznawę – Łękę – Łosień.
Niestety po paru kilometrach zamarzają mi palce u rąk.
Zimno... brrr...
Próbuję je rozgrzać ale bezskutecznie.

Ciemno...
Ciemno, zimno... poranny rower ;-) © kosma100


Z powodu zamarzniętych rąk zmieniam trasę. W Ząbkowicach skręcam w kierunku Huty Katowice i gdy dojeżdżam do ulicy Roździeńskiego skręcam w kierunku domu.

Zimno...
Zimno ale fajnie ;-)
Muszę coś wymyślić by ręce mi jutro nie zmarzły ;-)

Po gorącym prysznicu i kawie dopiero mogę obserwować wstające słońce...
wschód © kosma100



Chyba te poranne wypady rowerowe wpiszę sobie w kalendarz ;-)
Miłego dnia wszystkim czytającym mojego bloga.
A teraz do pracy!

*Houk - „Transmission into your heart”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 11.13km
  • Czas 00:37
  • VAVG 18.05km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Poranne wariactwo ;-)


Poranne wariactwo...

To było tak, to było tak
Spóźniona biegłam na spotkanie
A Ty wyrosłeś jak spod ziemi
Po prostu wpadłeś na mnie
Pierwsza dotknęłam Twojej ręki
Czy to głód serca czy ciała
Serce, ciało, dusza - wszystko razem
A reszta, reszta sama się stała

Do kogo biegłam nie pamiętam
A Ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie

Gdyby zapytał mnie ktoś wtedy
Jak masz na imię - nie wiedziałam
Jaki jest kolor Twoich oczu
Nie tego też wtedy nie znałam
Pierwsza dotknęłam Twojej ręki
Czy to głód serca czy ciała
Serce, ciało, dusza - wszystko razem
A reszta, reszta sama się stała

Do kogo biegłam nie pamiętam
A ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie

To było tak, to było tak
Spóźniona biegłam na spotkanie
A Ty wyrosłeś jak spod ziemi
Po prostu wpadłeś na mnie

Do kogo biegłam nie pamiętam
A ty do kogo - nie chcę wiedzieć
Znam Twoje imię, kolor oczu
Znam Twoje ciało i mam Ciebie*


Wczoraj wieczorem przeczytałam u Łukasza, że Darek ma plany pojeździć rano, przed pracą na rowerze... zaintrygowało mnie to i poszłam spać. W głowie narodziła mi się myśl by też pojechać gdzieś przed pracą.
Wariactwo.
Kocham to.
Kocham rower.
Kocham wariacką mobilizację.
Kocham ludzi, którzy kochają rower.
Wariactwo...
Pozytywne wariactwo ;-)

Widok z okna.
Poranny wiejski widoczek ;-) © kosma100


Wstaję więc o 5:00 i po 6:00 wyjeżdżam na rower.
Jadę w kierunku Błędowa.
Za górką będzie widoczek na słońce?
W poszukiwaniu wschodzącego słońca © kosma100


Później skręcam na Rudy, przez Okradzionów jadę do Łęki a następnie wracam do domku.
Zaliczyłam więc Trójmiasto (Łosień, Łęka, Okradzionow ;-)).

Kosciół w Łęce. Niektórzy z bikestatsowiczow znają go z KoRNo.
Kosciół w Łęce © kosma100


Podczas powrotu moim oczom ukazuje się wschodzące słońce.
Staje by pofocić. Gdy zaczyna się spektakl i słońce szybko wyskakuje zza horyzontu rozładowują mi się baterie w aparacie.
Ech... czy ja kiedykolwiek nauczę się kontrolować stan naładowania moich baterii??? :D

Wschód słońca © kosma100


wschod slońca again © kosma100


wschód słońca © kosma100


Wracam do domku.
Better.
Fajnie jest zacząć tak dzień. Teraz można jechać do pracy.
Jutro pobudka o 4:00 i wyjazd o 5:00 ;-)

*Manaam - „Do kogo biegłam”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 12.62km
  • Czas 00:38
  • VAVG 19.93km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 lutego 2011 Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), Z Helenką :)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Kosmacz reaktywacja ;-)

Wenn du, mit am ende bist und du
einfach nicht weiter willst, weil du
dich nurnoch fragst Warum und wozu, und was das Leben noch bringen soll?!
Halt durch,
auch wenn du allein bist.
halt durch,
schmeiß jetzt nicht alles hin
Halt durch,
und irgendwann wirst du verstehen,
dass es jedem einmal so geht!
und wenn ein Sturm dich in die Knie zwingt, halt dein Gesicht einfach gegen den Wind!
egal wie dunkel die Wolken über dir sind,
sie werden irgendwann vorüberziehen!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Es ist schwer, seinen Weg nicht zu verlieren
und bei den Regeln und Gesetzen hier,
ohne Verrat ein Leben zu führen,
das man selber noch respektiert!
auch wenn die Zeichen gerade alle gegen dich stehen
und jemand auf dich hetzen will,
du brauchst für keinen irgendeinen Beweis zu bringen,
es sei denn es ist für dich selbst!

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!

Nur keine Panik so schlimm wird es nicht,
mehr als deinen Kopf reißt man dir nicht weg.
Komm und sieh nach vorn.

Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf Es wird weitergehen
Steh auf, wenn du am Boden bist!
Steh auf, auch wenn du unten liegst!
Steh auf, es wird schon irgendwie weitergehen!*


Wizytę na Helence trzeba było wykorzystać na rowerowanie w towarzystwie.
Wieczorem wczoraj nie wyszło... więc dzisiaj pobudka o 6:00 i około 7:00 wyruszamy z Darkiem pojeździć.
Zimno... temperatura -6.
Jedziemy do Rokitnicy, później do Mikulczyc.
Zimno, po zjeździe z Helenki Darkowi zmarzły palce u rąk, mnie szyja i palce u nóg.

Jedziemy podziwiając widoki ze wschodem słońca w tle.

Wschód słońca na tle koksowni Jadwiga © kosma100


Wschód nad torami © kosma100


djk71 na torach © kosma100


Focący biker © kosma100


Koksownia Jadwiga o wschodzie słońca © kosma100


Szyb dawnej kopalni KWK Pstrowski © kosma100


Zimno...
Zimno ale fajnie.
Wracamy. Zamarzły mi palce u nóg. Do tego stopnia, że ciężko mi się chodzi... bardzo ciężko...
Fajnie, fajnie zacząć w ten sposób dzień, teraz można popracować ;-)
Anetko – dzięki za weekend ;-) Darek, dzięki za towarzystwo.

* Die Toten Hosen - „Steh auf”

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 17.25km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.84km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Black...


Hey... oooh...
Sheets of empty canvas, untouched sheets of clay
Were laid spread out before me as her body once did.
All five horizons revolved around her soul
As the earth to the sun
Now the air I tasted and breathed has taken a turn

Ooh, and all I taught her was everything
Ooh, I know she gave me all that she wore
And now my bitter hands chafe beneath the clouds
Of what was everything.
Oh, the pictures have all been washed in black, tattooed everything...

I take a walk outside
I'm surrounded by some kids at play
I can feel their laughter, so why do I sear?
Oh, and twisted thoughts that spin round my head
I'm spinning, oh, I'm spinning
How quick the sun can drop away

And now my bitter hands cradle broken glass
Of what was everything?
All the pictures have all been washed in black, tattooed everything...

All the love gone bad turned my world to black
Tattooed all I see, all that I am, all I'll be... yeah...
Uh huh... uh huh... ooh...

I know someday you'll have a beautiful life,
I know you'll be a sun in somebody else's sky, but why
Why, why can't it be, can't it be mine*


Z racji tego, że wynegocjowałyśmy zakończenie szkolenia z negocjacji o 15:45 (planowo było o 17:00) mogłam zrobić mały przeciąg na rowerze :-)
Pojechałam do Sądu w Dąbrowie.


Odebrałam co trzeba i ruszyłam na Pogorię.


Miałam ochotę pojeździć...
Jazda po ciemku to nie jest jednak to, co lubię najbardziej :(
Na Pogorii koszmar – nic nie widać... pełno pieszych i nieoświetlonych rowerzystów... ech... jadę do centrum.
Z centrum w kierunku Będzina, następnie na Mydlice.
Mam lęki przed jazdą po ciemku... obawiam się, że zaraz koś we mnie wjedzie :(

Pomimo cieszę się, że chociaż tyle pojeździłam :-)


* Pearl Jam - „Black”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 12.48km
  • Czas 00:49
  • VAVG 15.28km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 listopada 2010 Kategoria Kellysek :), W oczojebnej kamizelce, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Nichts bleibt für die Ewigkeit


Kosmiczne wspomnienio-zwierzenia...

Du merkst nicht, wie die Tage vergehn
Auch wenn es so scheint, sie bleiben nicht stehn
Sie tropfen stetig vor sich hin
Wie ein Wasserhahn, der undicht ist
Wenn du nachts hellwach in deinem Bett liegst
Hörst du, wie es leise tickt
Es ist 'ne Uhr in dir, sie läuft nur für dich
Sie erinnert dich dran, wie spät es ist
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit

Jeder Atemzug kostet dich Sekunden
Wieviel Minuten kriegst du für dein Geld
Los, wir schenken uns gegenseitig ein paar Stunden
Schmeissen Jahre von uns weg
Von gestern und für morgen leben
Niemals für das Hier und Jetzt
Du merkst, während du an deinen Plänen sitzt
Wie das Leben an dir vorüberzieht
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit

Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Jeden Tag stirbt ein Teil von dir
Jeden Tag schwindet deine Zeit
Jeden Tag ein Tag, den du verlierst
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit
Nichts bleibt für die Ewigkeit*


1 listopad... dzień, w którym wszyscy przypominają sobie o tych, którzy odeszli...
To co, że na co dzień nawet o nich nie pomyślą...
Ważne by na 1 listopada grób był wysprzątany, obowiązkowo kwiaty w wazonie, w doniczce i mnóstwo zniczy...
Wiem, mam dziwne podejście do niektórych spraw ale tak już mam...
Nie potrzebuję pomników by o kimś pamiętać...

Minęło 13 lat od czasu gdy Mama odeszła...
Powiedzenie, że czas leczy rany jest nie do końca prawdziwe.
Czas leczy rany po szoku, który następuje po śmierci ukochanej osoby.
Czas nie leczy ran, które mamy z racji tego, że ta osoba odeszła... tu jest z roku na rok coraz gorzej.
Tęsknimy...
Tęsknimy coraz bardziej.
Brakuje nam tej osoby... i wiemy, że już nie wróci do nas...
Nie potrzebuję pomników, nie potrzebuję kwiatów, nie potrzebuję zniczy...
Z Mamą rozmawiam często... bardzo często... dziękuję Jej za zrządzenia losu, żalę się na kłody pod nogami, mówię, ze chciałabym by tu była...
Sama chciałabym być spalona i by mnie Przyjaciele rozrzucili w górach i podczas wycieczek rowerowych... ewentualna tablica gdzieś tam...

Mama była wspaniałą Osobą... po Niej odziedziczyłam spontaniczność, radość życia, ducha imprezowego, wrażliwość na czyjeś nieszczęścia i ból...

I wiem, że robi wszystko by zarezerwować mi tam kociołek z widokiem na góry ;-)

Żałuje dzisiaj, że 13 lat temu nie byłam na tyle dojrzała by pomóc Mamie... żałuję, że nie miałam tego doświadczenia i myślenia co teraz... żałuję... gdybym miała, to może dzisiaj rozmawiałabym z Różą osobiście a nie tylko w wyimaginowanych rozmowach...
Pomimo tego...

Zapominam cię
Co mam zrobić z tym?
Jeszcze tylko wspomnień garść
W mej pamięci wciąż się tli
Zapominam cię
Swoje robi czas
Znów przywołać próżno chcę
Twoje imię któryś raz

Wszystko to co było
Przecież to jest w nas
Tak niesprawiedliwy
Tylko jest ten czas
Strefa półcienia
To ten pierwszy krok
Potem zapomnienia
Bezlitosny mrok

Zapominam cię
W tłumie gubisz się
Jak samotna w morzu łódź
Na obszernym znikasz tle

Zapominam cię
Zwolna idą w kąt
Jakiś uśmiech, słowo, gest
Coraz dalej, dalej stąd

Wszystko to co było...

Zapominam cię
Nie tak miało być
Przecież miłość nasza wiem
Miała wiecznie, wiecznie żyć
Zapominam cię
Co mam robić z tym?
Jeszcze tylko wspomnień garść
W mej pamięci wciąż się tkwi**


Dlatego gdyby nie to, że obiecałam Bratu, że będę robić za szofera pewnie bym pojechała gdzieś na rower...

Pomimo 4,5 h snu wstaję wyspana. Kawa, śniadanie, pakowanie sakw (znicze i ubranie cywilne) i wyjeżdżam.

Pogoda zwala mnie z nóg... pierwszy raz tak piękna pogoda jest 1 listopada... szok... chyba za ciepło się ubrałam.
Jadę na Pogorię III.

Jest pięknie:
ogoria w błękicie © kosma100




Widząc dywan „utkany” z liści nie mogę się oprzeć drobnemu szaleństwu... robię 6 zdjęć...


Spojrzenia biegaczy i rowerzystów... bezcenne ;-)
Jestem w szoku jak dużo biegaczy i rowerzystów spotykam... nie spodziewałam się tego.

Każdy kiedyś (s)padnie...


Jadę na Pogorię IV




Dojeżdżam do miejsca gdzie Przemsza wpada do Pogorii IV i robię foty




Gdy już zamierzam ruszyć z powrotem nadjeżdża biker, którego mijałam parę minut temu i zaczyna rozmowę. Zainteresowały Go moje sakwy... tłumaczę, że mam w tych sakwach tylko znicze i ubranie :) I tak poznaję Marka z Łaz. Wspólnie pedalimy na Pogorię III rozmawiając o wyprawach, naszych rekordach itp. Pewnie kiedyś pojeździmy... pewnie nie w tym roku.

Jadę do Brata...
Następnie jadę jako towarzyszka pieszych...
Po zaliczeniu Tour de groby wracam do mieszkania.
Ciemno ale jak ciepło. Jestem pod wrażeniem, nawet mam ochotę popływać w basenie...


ale nie mam stroju kąpielowego więc odpuszczam :)


A to rezultat zabawy mavica z moim zdjęciem :)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

*Die Toten Hosen - „Nichts bleibt für die Ewigkeit”
**Budka Suflera - „Strefa półcienia”.
  • DST 30.77km
  • Czas 01:53
  • VAVG 16.34km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moszna... :-)

Nie mam dupy
Nie mam dupy
Nie mam dupy
Nie mam dupy

Gdzie ma dupa
Rozdzielona
Czy została
Sprzeniewierzona

Na jej miejscu
Same strupy
Ani śladu
Boskiej dupy

Nie mam dupy
Nie mam mózgu
Nie znam już słów
Nawet bluzgów
Nie mam dupy

Może ryja
Druga opcja
Bardziej sprzyja

A najgorszy
Tego skutek
Że trafiłem
Piłką w słupek

Po tej pieśni
Będzie walczyk
Mówił dla państwa
Wojciech Kowalczyk *


Od tygodnia mam dwutygodniowy urlop ale od świtu do wieczora spędzam na przygotowaniach do remontu. Zero rowerka :(
Zostałam jednak namówiona przez Rodzinkę z Helenki by oderwać się na chwilę od pracy i popedałować.
Zdecydowałam, że ulegnę :-)

Pogoda rewelacyjna – słońce oraz piękne, błękitne niebo. Rankiem Anetka z Chłopakami ruszyła zwiedzać Inwałd, a ja z Darkiem postanowiliśmy pojechać gdzieś rowerem. Pierwszy plan był taki by popedalić do Inwałdu... ale stwierdziliśmy, że za daleko – 80 km w jedną stronę. Hmmm... następny pomysł to Moszna. Hmm... 100 km w jedną stronę... ale za to w drodze powrotnej w Kędzierzynie – Koźlu można wsiąść w pociąg.
Wybraliśmy tę drugą opcję.

Chętny do popedalenia w towarzystwie był Łukasz z Helenki. Umówiliśmy się na 9:10 (o wiele za późno jak na taki dystans). Wyruszyliśmy w końcu około 9:30.



Najpierw zaliczyliśmy Górę Św. Anny.
Miał być łagodniejszy wjazd, w końcu i tak wjeżdżaliśmy od tej bardziej stromej strony.
Helenka - Wieszowa (drogą nr 94) – Pyskowice (drogą nr 40) – Ujazd – Zalesie – Leśnica – Góra Sw. Anny.

Sanktuarium na Górze Św. Anny:






Przy pomniku na Górze Św. Anny:


Na Górze Św. Anny obiad w restauracji pod Jeleniem, chwila odpoczynku, zwiedzenie sanktuarium, pomnika, amfiteatru i ruszamy w kierunku Mosznej.

Przez Gogolin, gdzie Łukasz z Darkiem zaliczają Karolinkę ;-)


Następnie Krapkowice, na Rynku lodziki :-)


Dojeżdżamy do Mosznej, gdzie podziwiamy przepiękny zamek.




Tęcza nad fontanną na zamku w Mosznie.




Darek wypatrzył kościotrupa w oknie na jednej z 99 wieżyczek


Odbicie...


Niedźwiedź


Zamek w środku


Malowidła ścienne wewnątrz zamku w Mosznie


Obejrzeliśmy zamek, poleżeliśmy na trawce ale była już godzina 18:00 i trzeba było pedałować do Kędzierzyna – Koźla na pociąg.

Podczas wsiadania na rowery, wydawaliśmy jak jeden mąż, te same dźwięki...
Dowiedzieliśmy się (po czasie), że jest taniej jak się kupuje bilet na pociąg dla więcej niż jednej osoby – my z Darkiem skorzystaliśmy z promocji, Łukasz niestety już nie. (za 2 osoby zapłaciliśmy 15,30 zł, a Łukasz za jedną osobę 9,00 zł) rowery po 1 zł ;-)
Z Kędzierzyna pociągiem do Gliwic, z Gliwic do Zabrza rowerkami.

W „domu” byliśmy o 23:00. Jak byśmy wyjechali o 6:00 to może nie posiłkowalibyśmy się pociągiem. Było pięknie choć... jak w cytowanej przeze mnie dzisiaj piosence :-)

Darek, Łukasz - dzięki za towarzystwo :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

*El dupa - „Nie mam dupy”.
  • DST 156.24km
  • Czas 07:46
  • VAVG 20.12km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Akwizytor BikeOrientowy ;-)

Taką wodą być
co otuli ciebie całą
ogrzeje ciało zmyje resztki parszywego dnia
i uspokoi każdy nerw
zabawnie pomarszczy dłonie
a kiedy zaśniesz wiernie będzie przy twym łóżku stać
i taką wodą być
a nie tą co żałośnie całą noc tłucze się po oknie
wczoraj wczoraj
i taką wodą być
co nawilży twoje wargi
uwolni kąciki ust gdy przyłożysz je do szklanki
i czarną kawę zmieni w płyn
kiedy dni skute lodem
a kiedy z nieba poleje się żar poczęstuje chłodem
i taką wodą być
a nie tą co żałośnie całą noc w gardle pali ogniem
wczoraj wczoraj
nie liczy się
bo wczoraj
bo wczoraj
i taką wodą być
a nie tą co żałośnie całą noc w gardle pali ogniem
wczoraj wczoraj
nie liczy się
bo wczoraj
bo wczoraj nie było nie*


Zdjęcie z porannej jazdy do pracy:
Hmmm... i jak tu przestrzegać przepisów? :D


Jadąc z pracy, ustrzeliłam barana ;-)


Z pracy do domku, następnie do Tesco, później do Brata na moje imieniny ;-)
No i namówiłam Brata, Bratową, Anię i Martę na Bikeorient :)

Oj, będzie się działo!

Później (po 21:00) z Manhattanu na Mydlice.
Jak miło się jeździ gdy deszcz nie pada :)

*Happysad - "Taką wodą być".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 26.90km
  • Czas 01:29
  • VAVG 18.13km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy... dłuuugiej pracy ;-)


Z każdym dniem zmieniam się,
zmieniam się i wiem,
że istotna jest to zmiana.
Z każdym dniem więcej wiem,
a to bardzo w życiu mi pomaga.
Wiem, że świat jaki jest taki jest, lecz jest
bez wątpienia moim światem.
Czy jest zły czy też nie, nie obchodzi mnie,
bo ja wpływu na to nie mam.
Po co żyć - dobrze wiem, lecz nie pytaj mnie;
każdy swoim życiem żyje.
Ja mam cos, ty masz coś, każdy ma swój cel,
każdy swoją drogą idzie.
Dobrze wiem po co mam starać się
i żyć tylko najprawdziwszym życiem.
Z każdym dniem mocniej wiem co w nim ważne jest,
a co jest w nim najważniejsze.
Co dla mnie najważniejsze jest,
Co tylko ważne - dobrze wiem.
I łatwiej jest mi z wiedzą tą
odnaleźć w życiu swoim sens.


Z pracy... ciut niestandardowo, bo zamiast wyjść o 17:00, na rower wsiadłam o 18:55.
Założyłam oczo... kamizelkę i popedaliłam do domku.
Ale sukces - NIE PADAŁO!!! :-)

Zapomniałam wspomnieć, że rano pewnego "dziadka w kapeluszu" (tym razem był bez kapelusza) nazwałam członkiem.

W drodze z pracy najpierw jednego "kierowcę" nazwałam "frajerem" i "wieśniakiem" (ale jestem opanowana), po czym następny to już był "członek" ;-)
Muszę się opanować i uważać na słowa.
W końcu Dwaj Koledzy Z Pracy Inwigilują Mój Blog Namiętnie ;-)

No i Brat (przez przypadek) pokazał mi wczoraj piękny Pałac... żenada, że jeszcze tam nie robiłam zdjęć.
Wstyd się przyznać ale 15 lat temu byłam tam na ślubie mojego Brata... ale wtedy nie był taki piękny (pałac, nie mój Brat).

Podjechałam więc dzisiaj cyknąć kilka fotek - niestety telefonem, zapoconym telefonem ;)




Jeszcze wizyta w Tesco ;)

* Hey - "Najważniejsze"

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
  • DST 16.53km
  • Czas 00:56
  • VAVG 17.71km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zagubiłam się...

Na każdym kroku
Tego marszu mówią: „zły”
Obrońcy swojej kruchej wiary
I w zakamarach
Swoich zapoconych domów
Hodują drzewa nienawiści
Na takim drzewie
Długo dojrzewałem
I zanim ktoś mnie znalazł
Zgniłem..spadłem
Odrzucili mnie
Tam gdzie
Za wstyd jest łyk,za łyk są dni
Za dni jest noc,a noc to wstyd

Postawili mi fałszywe drogowskazy
Wykopali w poprzek drogi wielki dół
Los pokonał w czas moich bohaterów
Zagubiłem się

Poniewierany wyżebraną wódą
Powycierany zakurzonym głodem
Trafiłem poza ściany tego życia
Gdzie nawet czasem bolą sny
I nawet anioł,który wyszedł z kromki chleba
Nie przekonał mnie
Choć zabrać chciał do nieba
Nie posłuchałem jego dobrej rady
Zostałem tu gdzie
Za wstyd jest łyk,za łyk są dni
Za dni jest noc,a noc to wstyd*


Zagubiłam się...
Mam nadzieję, że się odnajdę...
No i mam nadzieję, że na Odysei się nie zgubię :)

W domku, po pracy, byłam o 18:00. Nie chciało mi się ruszać z domu ale pojechałam.
To co, że w planach miałam jechać do pracy (po raz pierwszy w tym roku do nowej pracy) rowerem.
Nie dałam rady wstać wcześniej...
Pojechałam do Bratowej z życzeniami urodzinowymi.
Mydlice – Manhattan – Mydlice.

Pojeździłabym jeszcze ale boję się jeździć po zmroku...
Dodatkowo moja tylna lampka zrobiła mi głupiego psikusa i przestała świecić (nawet nie wiem kiedy). Dobrze, że jechałam w oczo... odblaskowej kamizelce.

Jutro muszę jechać do pracy samochodem, ciekawe czy wstanę wcześniej by pojeździć rowerkiem? :D (muszę, bo mój Rowerowy Partner mnie goni).

No i małe przygotowanie do Świąt:



* Totentanz - „Poza wszystkim”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 11.24km
  • Czas 00:43
  • VAVG 15.68km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza setka... :-)


Póki świeci Słońce
Póki płynie Wisła
Obłęd innym jest pisany
Tobie spokój zmysłów
Obłęd innym jest pisany
Tobie spokój zmysłów

Nie wiesz co się dzieje
Przez weneckie lustro
Widzisz ich a oni ciebie
Chociaż to oszustwo
Widzisz ich a oni ciebie
Chociaż to oszustwo

Dobrowolnie nikt
Nie wyznaje prawdy
I nie przyzna że
Bywa nienormalny
Nie otwieraj ust
Bo wyskoczy z ciebie wariat

Niby zwykłe myśli
Niby zwykłe gesty
Czy na pewno na umyśle
Całkiem zdrowy jesteś
Czy na pewno na umyśle
Całkiem zdrowy jesteś?

Dobrowolnie nikt
Nie wyznaje prawdy
I nie przyzna że
Bywa nienormalny
Nie otwieraj ust
Bo wyskoczy z ciebie wariat


Cóż tu dużo pisać...
po prostu
BYŁO PIEKNIE!!!

Szczegółowe relacje u:
Darka;
Codeisred'a;
Fredziomf'a;
Młynarza (kiedyś będzie);
Asiczki (kiedyś będzie).

Parę fotek (zapożyczone od Darka i codeisred'a).
Pieknie tu... © djk71





Na koniec straszny i nieprzyjemny incydent z kierowcą - idiotą ciężarówki :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających©
  • DST 100.52km
  • Czas 05:28
  • VAVG 18.39km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl