Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:516.13 km (w terenie 10.00 km; 1.94%)
Czas w ruchu:30:44
Średnia prędkość:16.79 km/h
Maksymalna prędkość:35.00 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:24.58 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Z pracy - standardowo :)

Z pracy - standardowo

Bez sekscesów ;-)
Ach jak mi dobrze :)
Tylko palec, który skaleczyłam rano brudną zębatką albo przerzutką nie wygląda najlepiej ale... do wesela się zagoi ;)
Oficjalnie ogłaszam, że zakończyłam słodkie lenistwo ;-)

Jutro pobudka o 4:00 i rundka do Taty przed pracą :-)
Byle by tylko nie padało.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 15.79km
  • Czas 00:47
  • VAVG 20.16km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kosmacz reaktywacja :-)

KOSMACZ REAKTYWACJA ;-)
W tym roku jakoś ciężko mi idzie rowerowanie...
ciężko się zebrać...
nie tylko na jazdę rowerem...
ciężko zrobić...
cokolwiek...
zima już dawno się skończyła a ja nadal mam chyba deprechę zimową...

Pora by wyjść z zimowego marazmu!!!

Dzisiaj, w końcu udało mi się wstać dość wcześnie (o 5:30) i mam nadzieję, że tym właśnie przełamałam beznadziejny zastój :-)

Wstałam, zrobiłam kapcia, którego miałam w tylnym kole, posprzątałam w mieszkaniu i ruszyłam zadowolona do pracy.

Jechało się dość fajnie oprócz kawałka Auchan - centrum Sosnowca... masakra... bardzo duży ruch i Ci pseudo - kierowcy ;(
W centrum Sosnowca, za światłami srebrna Skoda Felicia wyprzedziła mnie na centymetry... przestraszyłam się... dlatego, mimo tego, że miałam się nie spocić, zaczęłam go gonić. Udało mi się dogonić na kolejnych światłach, ale nie miałam czasu na rozmowę z nim, bo stał na światłach a ja jechałam.
Pokazałam tylko by się puknął w głowę... dziadek... tym razem bez kapelusza... rejestracja SO...

Może jestem brutalna ale moim skromnym zdaniem osoby od 60 roku życia powinny co roku przechodzić badania lekarskie i krótkie, 10 minutowe jazdy po mieście z egzaminatorem... mam nadzieję, że uda mi się nie zginąć pod kołami dziadka w kapeluszu lub bez kapelusza...

Dopiero drugi raz w tym roku do pracy. Ale zmieni się to ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 15.67km
  • Czas 00:48
  • VAVG 19.59km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Na dwóch kółkach... nieco inaczej niż zazwyczaj... :)


Jak zwiać od szarości dni
Jak się odczepić od codziennych spraw
Każdy pyta o to
Jak mieć kilka dobrych chwil
Gdy każda bez przerwy ucieka nam
Jak tu być wciąż sobą

Ja swój na to przepis mam
I nic nie może przeszkodzić mi w tym
Co mam zamiar robić
Na drzwiach wisi czarny kask
A pod nim wyblakła skóra i pył
Ten z poprzedniej drogi

Kiedy czuję pęd powietrza
I w kolejny zakręt składam się
Coś przenika mnie

Już czas nie doścignie mnie
I dni powszednie zostały gdzieś hen
Za mirażem życia
Dzień zgasł i maszyna rwie
Jak grom, co wśród nocy odwiedza blask
Tak należy trzymać

Kiedy czuję pęd powietrza
I najdłuższy płomień pali się
Coś przenika mnie
Zapominam o złych chwilach
Które nigdy nie dopędzą mnie
Coś przenika mnie*


Dzisiaj cały dzień spędzony w urzędach... koszmar!
Uwieńczeniem tego dobijającego z każdej strony dnia była przejażdżka na dwóch kółkach... nieco innych jednak niż Kellysek :-)




Dzisiaj bezrowerowo...

*Fatum - Mania szybkości"
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 kwietnia 2010

Odyseja... Zabrzańska...

Nadzieja to plan
on ziści się nam
przydarzy się na pewno się zdarzy
więc uwierz za dwóch
ty i twój duch
z nadzieją wam będzie do twarzy
więc uwierz za dwóch
ty i twój duch
z nadzieją jest bardziej do twarzy

jutro możemy być szczęśliwi
jutro możemy tacy być
jutro by mogło być w tej chwili
gdyby w ogóle mogło być

oto jest czas
on zmienić ma nas
to czas który ma nas zmienić
nim zgadniesz jak
przeoczysz znak
ten znak co jest źródłem nadziei
nim zgadniesz jak
przeoczysz znak
ten znak co jest źródłem nadziei

jutro możemy być szczęśliwi
jutro możemy tacy być
jutro by mogło być w tej chwili
gdyby w ogóle mogło być

niech wiara się tli
dodając ci sił
by na nic nie było za późno
lecz traci swój sens
gdy głupi masz cel
i góry przenosisz na próżno
lecz traci swój sens
gdy głupi masz cel
i góry przenosisz na próżno

jutro możemy być szczęśliwi
jutro możemy tacy być
jutro by mogło być w tej chwili
gdyby w ogóle mogło być*


Z racji żałoby narodowej drugi dzień Odysei jest odwołany, wracamy więc w swoje strony, a dokładniej na Helenkę, porywając ze sobą mavica i Piotrka :-)
Po wspaniałym, aczkolwiek krótkim, wieczorze nadszedł ranek... śniadanie... i mieliśmy jechać na rowery.
Mieliśmy ale pada... mieliśmy więc jedziemy!

Tzn. znosimy z IV piętra rowery i stoimy przed klatką patrząc na padający deszcz.
Półgodzinna debata kończy się na tym, że jedziemy do Gliwic, po drodze zwiedzając Zabrze...
Nie muszę przypominać, że leje i nie jest za ciepło.

Jedziemy do Zabrza, oglądamy wagoniki, drewnianą wieżę ciśnień, stalowy dom i pojazdy przed Luizą.
Następnie pod dużą wieżę.

Piotr i Paweł ;-)


Czyżby zbierali na pizzę? :D


Duża wieża



Tam debatujemy czy jedziemy do Gliwic czy tylko do Zabrza. Decyzja pada, że do Gliwic, chociaż niektórzy nie chcą tam jechać.
W końcu ruszamy i... po zjechaniu z górki (prawie bez hamulców) odkrywam, że nie ma mavica.
Okazuje się, że miał awarię i nie pojedziemy do Gliwic.

Ruszamy w poszukiwaniu otwartego lokalu by się ogrzać i posiedzieć do pociągu.
Awaryjne hamowanie razy 3 – wjeżdżam w krawężnik, bo nie mam hamulców.
Znajdujemy pizzerię, w której spędzamy czas do odjazdu pociągu.

Następnie odprowadzamy Chłopaków na pociąg i ruszamy na Helenkę.

Na Helence odkrywam, że Igorek zrobił kartę ze mną :-) tylko czemu takie tylko prędkości rozwijam? :D


Dzięki wszystkim Towarzyszom za towarzystwo ;-)



* Raz Dwa Trzy - „Jutro możemy być szczęśliwi”
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 27.96km
  • Czas 01:46
  • VAVG 15.83km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 kwietnia 2010

Odyseja Olkuska 2010


Odyseja Olkuska 2010

Start w Odysei dedykuję Pewnej Młodej Parze, która w dniu dzisiejszym zaczęła Nowe, Wspólne Życie :-)
Wszystkiego Najlepszego!!!


To dziwne, że dzisiaj, pomimo tego, że późno poszłam spać, wstaje o 5:10 bez problemu ;-)
Nie dziwne – dzisiaj jadę z moim Partnerem Rowerowym na Odyseję Olkuską.

Z Helenki do Olkusza jedziemy Cytrynką.
Na miejsce startu – Rabsztyn, docieramy przed 9:00.
Fotki zamku w Rabsztynie z wycieczki w kwietniu 2009.
Rejestracja, odbieramy karty i numery startowe, następnie mamy godzinę na posilenie się i przygotowanie do startu.

Bikestats chmury i zamek © kosma100


Po pewnym czasie nadjeżdża mavic z Piotrkiem.


Rozmawiamy, śmiejemy się i tak nadchodzi godzina startu.
Rozdanie map, planowanie trasy i w drogę!

Planujemy z Darkiem trasę. (zdjęcie autorstwa mavica ;))


START!


Na początek chcemy zaatakować punkt 4. Jedziemy drogą numer 783, po przejechaniu przez przejazd kolejowy skręcamy w prawo, a następnie w lewo na czerwony szlak pieszy.
Byłam tu kiedyś... zapomniałam jednak jak wygląda ten szlak później...
Uświadamiamy sobie nasz pierwszy dzisiaj błąd – nie patrzeliśmy na poziomice... teraz, na spokojnie widzę, że prościej, łatwiej, lżej byłoby zaliczyć ten punkt z innej strony... ale cóż – człowiek uczy się przez całe życie :-) Ale widoki są piękne :)
W trakcie wspinaczki z rowerem dostajemy telefon od Anetki z informacją o katastrofie samolotu... tragedia...

W drodze na punkt 4.




Po zaliczeniu 4 zjeżdżamy czerwonym szlakiem do asfaltu.
Zaczyna padać... coś nowego? Nie – na Odysei Świętokrzyskiej było podobnie, a może nawet gorzej ;)
Zakładamy kurtki przeciwdeszczowe, które mamy takie same (Mikołaj mi przyniósł :))
Teraz wyglądamy faktycznie jak team :)


Jedziemy przez Pazurek do Chrząstowic gdzie skręcamy w teren i zaliczamy 8 – krzyż.


Team Bułgarskie Centrum ;-)


Pogoda robi nas w balona: raz leje, raz przestaje padać. Gdy w końcu decydujemy się zdjąć kurtki przeciwdeszczowe od razu zaczyna ponownie padać... ech... w końcu postanawiamy nie ściągać ich w ogóle. Kurtki są super – oboje mamy je na sobie pierwszy raz :-)

Z 8 jedziemy dalej prosto i przez Koryto jedziemy do Cieślina. W Cieślinie wjeżdżamy na czerwony szlak i zaliczamy punkt numer 13. Tam odbijający (nie pamiętam czy to byłam ja czy Darek) zamiast przedziurkować 13 dziurkuje 3 (później zamiast 3 dziurkujemy 13 ;p)
Z punktu jedziemy ścieżką leśną aż do czerwonego szlaku, którym zjeżdżamy do Bydlina i mijając zamek z XIV w. jedziemy na punkt 14.
W Zawadce chcemy jechać dalej czerwonym pieszym szlakiem ale jest koszmarny a to dopiero początek, co będzie dalej?
Decydujemy się zawrócić do asfaltu i jechać dłuższą drogą ale szlakiem rowerowym, co daje nam nadzieję na lepszą drogę.
I to była dobra decyzja :-)
Odbijamy 14 i zjeżdżamy czerwonym rowerowym szlakiem do asfaltu. Następnie odbijamy w prawo na żółty szlak pieszy, którym dojeżdżamy do 15 i tu zaczyna się prawdziwa zabawa.

Nie jesteśmy z Darkiem jakimiś doświadczonymi orientowcami, (najlepiej orientujemy się w kwestii „na której półce w lodówce stoi piwo” albo w drodze do Żabki, bądź Tesco) zatem boimy się trasy liniowej, gdzie trzeba jechać wyznaczoną trasą, po ścieżkach leśnych by odnaleźć punkty.
Zaczynamy – ja odliczam linijką jaki mamy odcinek pokonać do skrętu, Darek mierzy ten odcinek jak jedziemy i wychodzi!

Darek cieszy się z tego, że udaje nam się jechać trasą liniową :)


Sami się dziwimy, że tak sprawnie nam idzie :) tzn. ze się nie gubimy, bo później razem dochodzimy do wniosku, że za wolno to robiliśmy.
Po drodze walczymy z powalonymi drzewami lub obserwujemy dziwne drzewa...

„Dziwne drzewa...”


Połamane drzewa leżące na naszej drodze.



Znajdujemy 3 punkty i dojeżdżamy do drogi numer 791.
Jest już po 15:00 a resztę punktów na trasie liniowej zamykają o 15:00 :/ odpuszczamy więc 2 punkty z trasy liniowej i punkt 21 i jedziemy drogą w kierunku punktu numer 12.

Po zaliczeniu 12 robimy sobie popas. Na popasie przekonuję Darka by z 12 przebić się lasem, „na azymut” do drogi, a nie jechać (prowadzić) przez las zawalony połamanymi drzewami.
Udaje mi się to, choć nie jest łatwo (chyba Darek mi nie ufa :p).

Przedzieramy się z pomocą kompasu na południe, na drogę, której w rzeczywistości nie ma, ale jakoś docieramy do cywilizacji ;-)
Asfaltem do miejscowości Klucze, by zaliczyć 10. Ten punkt jest przy wieży widokowej na Pustynię Błedowską. Ładny widok ale w niczym nie przypomina Pustyni. Nie ma jak widok od strony Chechła :-)

Darek podziwiający zarośniętą Pustynię Błędowską.


Wieża.


Robi się późno, postanawiamy jechać na metę, po drodze zgarniając punkt numer 3.

No i dowiedziałam się, że słoma z koła mi wychodzi ;-)


Na mecie kiełbaski i piwo.
Było super!
Drugi dzień odwołany, więc jedziemy, zgarniając Piotra i Pawła, na Helenkę :-)
Zawsze obiecujemy sobie, że następnym razem będziemy robić trasę rekreacyjną... zawsze jedziemy w normalnej ;-)
Wyciągamy wnioski, więc następnym razem będzie lepiej ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 63.03km
  • Czas 04:58
  • VAVG 12.69km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Było pięknie!


Małe słońca cicho gasną
Nawet ciszy coraz mniej
Jeszcze tylko za firanką
Smutno westchnie jakiś cień

Rozgrzeszone wszystkie listy
Które miały dzisiaj przyjść
Znów nie poznam Twoich myśli
Skąd mam wiedzieć, że to Ty

Czekam, czekam...
Czekam na Twój cień...
A jeśli słońca braknie
Zapalę w oknie lampkę

Czekam, czekam...
Czekam, chociaż wiem
Że nic nie wstrzyma ziemi
Jeżeli się miniemy

W każdej ścianie drzemie życie
Otulone w miękki sen
Z każdą bramą na dobranoc
Dawno rozstał się dzień

Tylko dłonie nie chcą zasnąć
Rozbiegane aż po świt
Kradną lampce nocnej jasność
Wciąż czekając na Twój list

Czekam, czekam...
Czekam na Twój cień...
A jeśli słońca braknie
Zapalę w oknie lampkę

Czekam, czekam...
Czekam, chociaż wiem
Że nic nie wstrzyma ziemi
Jeżeli się miniemy*


Po pracy do domku, na chwilę czyli Katowice - D.G. Mydlice.
Zostawiłam sakwy z ciuchami, zabrałam plecak i kluczyki do Cytrynki i ruszyłam do Łośnia po Cytrynkę ;-)

Przez Pogorię. Na Pogorii spotkałam dawno niewidzianego Znajomego... zeszło nam trochę na rozmowie... ładny ma rower ;-) Namawiałam Go ale nie uległ i nie pojechał ze mną do Łośnia.
Jak dobrze pójdzie to będę miała jeszcze w tym roku tyle kilometrów do pracy... 35 :)

W Łośniu spakowałam rower na Cytrynkę i ruszyłam na Mydlice.
Ach piękna ta Cytrynka (nie mogę się napatrzeć ;-))


A w sobotę i niedzielę... Odyseja :-)

*Ewelina Marciniak - "Jeżeli się miniemy".

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 35.46km
  • Czas 01:54
  • VAVG 18.66km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mój pierwszy raz!

Mój pierwszy raz...
Pierwszy raz w tym roku na rowerze do pracy...
Pierwszy raz na rowerze do nowej pracy...


Fajnie się jechało.
Chłodno ale przyjemnie.
Przy Stawikach mgła... aż jechałam chodnikiem.
Oczywiście "mały poślizg" przy wstawaniu... miałam wstać o 5:00, później o 6:00... miałam wyjechać o 6:30 a wstałam o 6:30 i wyjechałam o 7:00.
Ciuchy, buty na obcasach do sakw i w drogę.
Mam nadzieję, że będę to kontynuować :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 15.67km
  • Czas 00:47
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 kwietnia 2010 Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Żelazo nie klęka...


Do Santa Cruz wiodą drogi cztery
Ta kwestią wiedzy jest, a ta druga wiary
Do Santa Cruz wiodą drogi cztyry
A to jest domena Doktora YRY

Głód jest silny, ale stan stabilny
Oczy widzą, silna ręka, pamiętaj
Żelazo nie klęka!

A te drogi nie mają żadnych znaków
Nie, nie ma recept, nie ma podręczników
Na swojej drodze swoją baśń kupuję
Do celu w żółtą łódź swoją kieruję
Coraz mniej rzeczy jest takimi jak dawniej
Ja związek tajny postrzegam jawnym
Dwa razy dwa nie zawsze musi być cztery
A do Santa Cruz wiedzie więcej dróg niż cztery, heheh

Ból jest duży, to już koniec podróży
Słaabo?! Silna ręka, na zawsze
Żelazo nie klęka!

Ból jest duży, to już koniec podróży
Czysta dusza, silna ręka, na zawsze
Żelazo nie klęka!

Solo - Doktor YRY!

Moc jest z nami chłopakami, dziewczynami
Ekstaza i udręka, pamiętaj
Żelazo nie klęka!

Czas ucieka, a wróg nie czeka
Słaabo?! Się nie lękaj, pamiętaj
Żelazo nie klęka!

Głód jest silny, ale stan stabilny
Słaabo?! Silna ręka, pamiętaj
Żelazo nie klęka!*


Dzisiaj miałam szczęście, bo Kolega z pracy podwiózł mnie do domku i w domku byłam już o 16:30 :)
Zjadłam, przebrałam się w pedalskie ciuszki i sru! na rower!
Pojechałam do Urzędu Skarbowego złożyć PITa, ponieważ tylko dzisiaj US w D.G. jest czynny do 18:00 (w pozostałe dni do 15:00). Myślę sobie: „Będzie full ludzi, ale trudno...”

Przypięłam rowerek do barierki przy drzwiach wejściowych i wchodzę...
Pan strażnik rozmawiał z drugim panem i bezczelnie mnie obgadywali, niestety nie słyszałam co mówili, tylko widziałam jak mnie palcami wytykali... :/

No i, po raz kolejny, życie mnie zaskoczyło :)
W US były pustki ;-) złożyłam PITa i schodzę do rowerka.

Pan strażnik (teraz już sam) pyta się: „to ile kilometrów pani robi?”.
Ja: „tzn? Dziennie czy rocznie?”
On: „Dziennie”.
Ja: „Dziennie to nie wiem, bo nie jeżdżę codziennie, ale w tamtym roku przejechałam ponad 11500 km”.
No i pan zamilkł... zaczął łapać powietrze... no i się lekko zdziwił ;)
Jeszcze wymiana paru zdań i poszłam...
:)

Z U.S pojechałam na Pogorię (a co mi tam :))
Na Pogorii robią ścieżkę rowerową (a może to będzie już droga?)










Z Pogorii pojechałam na Zieloną.
Tam faktycznie jest zielono!!!




No i trzeba było się ewakuować do domku.
Prawie pod samym domem, na Mydlicach kierowca autobusu o numerze 604 wyprzedził mnie na centymetry.
Oj! Zdenerwował mnie!
A, że wiedziałam jak dalej przebiega jego kurs, pojechałam na skróty i dogoniłam go na przystanku...
podjechałam od przodu, stanęłam... no i nie miałam ochoty z nim gadać... a niech tam...
Okazało się, że to był dziadek... brakowało mu tylko kapelusza... nikt mi nie powie, że dziadkowie nie stwarzają zagrożenia... po 60-tce powinno się robić badania co rok...
Masakra...

Ale przeżyłam... tym razem.

*El Doopa - „Żelazo nie klęka”.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 19.66km
  • Czas 01:11
  • VAVG 16.61km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 kwietnia 2010 Kategoria Meridka :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Śmigus Dyngus... w piwnicy!

Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie

siedzę na dachu tutaj nie dojdzie
w piwnicy zostały moje kartofle
dwóch ludzi na tratwie uwija się żywo
tonącym po paczce sprzedają piwo

Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie

z budą u szyi pies jak holownik
do budy załapał się otyły ogrodnik
gówniarza w misce wysłali po babcię
co będzie jak sprawdzą im karty pływackie

Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie

jest telewizja już robi wywiady
jak panie tonący dajemy se radę
handel jak zawsze wiosna czy zima
od zeszłej niedzieli już pływa melina

Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie

krawcy lekarze kierowcy palacze
dozorcy kobiety fryzjerzy spawacze
sportowcy pokraki pijacy uczniowie
szewcy wariaci kasjerzy ojcowie

Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie Wyszków tonie


Po śniadaniu przyjechałam od Brata do domku, a następnie pojechałam samochodem wraz z rowerkiem do Łośnia robić pisankę :-)

Najpierw postanowiłam odkręcić w domu zakręconą w studzience wodę. Odkręciłam, jakoś dziwnie szybko wodomierz się kręcił... gdy doszłam do piwnicy wiedziałam z jakiego powodu – w piwnicy była nad podziw wielka fontanna wraz z wodospadem i wody było już do pół łydki ;(
Pobiegłam zakręcić z powrotem wodę i zabrałam się za wybieranie wody z piwnicy...

Wybierałam szpadlem do wiaderek... wybrałam 120 litrów wody... jutro pewnie nie ruszę ręką... ;/
Po grze wstępnej wzięłam się za malowanie :)

W tym roku zrobiłam nieco oryginalną pisankę – no i to jest odpowiedź na pytanie do czego potrzebny był mi szablon ;-)









No i Cytrynka w całej okazałości ;-)



Po skończeniu malowania ruszyłam rowerkiem do domku.
Najpierw odwiedziny u Taty, później przez Ząbkowice i przy Pogorii.


Zaczyna powoli się ściemniać...




Graffiti ;-)


Do domku dojeżdżam po 19:00 – nie jest jeszcze ciemno – jupi!!!

To był ciężki dzień... ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
  • DST 19.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 16.61km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 kwietnia 2010 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Po jaju.

Powrót od Brata ze Świątecznego śniadania.
Teraz szablon w dłoń i do roboty!!!

Wieczorem pokażę jak wykorzystałam szablon ;-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 5.30km
  • Czas 00:20
  • VAVG 15.90km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl