Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2008

Dystans całkowity:924.76 km (w terenie 128.00 km; 13.84%)
Czas w ruchu:52:28
Średnia prędkość:17.63 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:33.03 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Czwartek, 9 października 2008 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the fog..., Do pracy / z pracy

Nocna masakra Kosmacza cz. II

Nocna masakra Kosmacza cz. II

I am a man who walks alone
And when I'm walking a dark road
At night or strolling through the park

When the light begins to change
I sometimes feel a little strange
A little anxious when it's dark

Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there

Have you run your fingers down
the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?
Sometimes when you're scared
to take a look
At the corner of the room
You've sensed that something's
watching you

Have you ever been alone at night
Thought you heard footsteps behind
And turned around and no one's there?
And as you quicken up your pace
You find it hard to look again
Because you're sure there's
someone there

Watching horror films the night before
Debating witches and folklores
The unknown troubles on your mind
Maybe your mind is playing tricks
You sense, and suddenly eyes fix
On dancing shadows from behind

Fear of the dark, fear of the dark
I have constant fear that something's
always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's
always there

When I'm walking a dark road
I am a man who walks alone


We mgle...
strasznej mgle...

Nie pamiętam kiedy się tak bałam...
Chyba wtedy...

Przyrzekam sobie i wszystkim zainteresowanym, że jutro kupuję w tesco kamizelkę odblaskową... masakra...

Mgła była okrutna – widoczność na 50 metrów, w porywach do 100 a ja sama bidulka, po 0:00 w nocy zapier..... na bike’u. Czy ja jestem normalna???

Z pracy...

To nie deszcz... to osiadająca na moim kasku mgła...


Zdjęcie z balkonu – nie oddaje tej mgły na drodze – między dwoma blisko usytuowanymi blokami mgła jest mniejsza...


Mimo tego, że było chłodno strasznie gorąco mi było i czułam zimny pot na plecach – adrenalina gotowała krew w moich żyłach ze strachu...

Po południu do pracy.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.90km
  • Czas 01:38
  • VAVG 19.53km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 października 2008 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Do pracy / z pracy

Nocna masakra Kosmacza cz. I

Nocna masakra Kosmacza cz. I

Powrót z pracy (nie - nie pomyliłam dat).
I do pracy - przed południem (nadgodziny...kasa, kasa, kasa.. ;D) hehehhehehe.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 31.61km
  • Czas 01:41
  • VAVG 18.78km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 października 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Two minutes to midnight...
The killer's breed or the demon's seed,
The glamour, the fortune, the pain,
Go to war ag

Two minutes to midnight...
The killer's breed or the demon's seed,
The glamour, the fortune, the pain,
Go to war again, blood is freedom's stain,
But don't you pray for my soul anymore.
2 minutes to midnight
The hands that threaten doom.
2 minutes to midnight
To kill the unborn in the womb.


Rankiem Mydlice - Manhattan.
Później na odwrót :D

Po południu - do pracy.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 26.12km
  • Czas 01:29
  • VAVG 17.61km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 października 2008 Kategoria Orientacyjnie :-), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;)

Odyseja Świętokrzyska - Dzień 2.

Odyseja Świętokrzyska - Dzień 2.

31 miejsce na 85 startujących team'ów:)
5 miejsce w kategorii MIX


Niewiarygodnie przyspieszyło nagle krótkie życie,
Nie zwalnia tempa chociaż miało na to kiedyś czas.

Ja, jak Marionetka, której życie jakiś marny aktor dał.
Choć z widowni słychać głupie śmiechy
W nieporadnym tańcu gonie jego pęd
A kiedy zgasną po raz kiedyś wszystkie światła
Spadnie kurtyna i w teatrze nie zostanie nikt

Ja, jak Marionetka, którą marny aktor rzucił teraz w kąt.
Zaplątany w swoje długie sznury, niepotrzebne, porzucone coś.
Nawet jeśli ktoś mnie zapamięta, wspomni kukłę, którą byłem tyle lat.
Czasem książe, czasem nagi żebrak, ale nigdy nie WOLNY




Myślałam, że jak się jedzie na maraton na orientacje, to jedzie się dla satysfakcji i dla czystej przyjemności...
Niestety...
To czysta fikcja...


Odyseja bardzo mi się podobała....
NIE dlatego, że była sprawiedliwa (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że organizacja była super (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że było ognisko (bo nie było albo nikt nas o tym fakcie nie poinformował);
NIE dlatego, że pomimo zapisu na stronie Odysei, że: „ Na każdym pk obecny będzie sędzia zawodów, który potwierdza jego zaliczenie." takiego sędziego nie było i dużo osób leciało w ci... (czyli oszukiwało);
NIE dlatego, iż pomimo ustalenia, że ” Mapa zabezpieczona będzie w worku foliowym.” nie była i w warunkach atmosferycznych, które panowały w sobotę, ta mapka, po około 20 minutach stawała się zwykłą szmatą nie do odczytania...

Nie będę wymieniała dalszych minusów organizacyjnych, bo szkoda moich opuszków palców :D

No dobra – rankiem podnieśliśmy nasze obolałe zwłoki z łóżek, wykonaliśmy poranną toaletę, nasmarowaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy na start ;D

Dzisiaj konieczne było zaliczenie punktów po kolei...
Czas wymierzony był chyba dla ludzi z żelaza, bo każdy „normalny” biker nie miał szans na zaliczenie tego w ustalonym czasie.
Dobrze, że odpadły punkty 2 i 3 bo inaczej była by porażka.

I tak niektórzy „dawali sobie radę” zaliczając punkty pojedynczo... ech..... cóz ta polska mentalność ;/

Zaliczyliśmy z Darkiem 1, 4, 5, 6 i 10.

Zakończenie było totalną porażką, bo o ile wczoraj mimo ustalonego „zamknięcia zawodów” klasyfikowano po tej godzinie, tak dzisiaj rozdawali nagrody, gdy tymczasem reszta dojeżdżała na metę...
NO COMMENTS

Zakończenie – ekipa BS :D


Zwycięscy Odysei ;D



Ogólnie TO BYŁA WIELKA ORGANIZACYJNA PORAŻKA
Np. Panowie, którzy zdobyli 3 miejsce w kategorii MW (Panowie byli z okolicy ;D) w sobotę „zdobywali” punkty w pojedynkę... tzn. jeden jeździł, a drugi po drugim punkcie załadował rower na samochód znajomej i pojawił się z kolegą dopiero na mecie... a przecież regulamin wyraźnie mówił, że: „ Na każdym punkcie kontrolnym zespół musi pojawić się w komplecie.”
Panowie mieli numer 120 – jeśli by ktoś miał wątpliwości

I jak Ci „panowie” mieli sumienie odebrać nagrodę????????????????????
Nie wiem, może jestem za idealistyczna, za szczera...

Nie mówię o błędach w liczeniu punktów i klasyfikacji,: zespoły, które nie zdobyły połowy punktów są sklasyfikowane ;D a zapis dokładnie mówił, że: „warunkiem sklasyfikowania zespołu jest zaliczenie minimum 50 % punktów znajdujących się na trasie poszczególnych etapów.”


:)

I tak bawiłam się wyśmienicie, chociaż pozostała mi po tym maratonie zgaga... myśl, że lepiej oszukiwać niż być szczerym i w ogóle taki śmierdzący posmak...

Organizatorzy i Ci, którzy oszukiwali (a było ich niemało) powinni się wstydzić...

I pomyśleć, że za Bike Orient płaciłam 10 zł a organizacja była wyśmienita!!!
Tu zapłaciłam 100 zł za parę i miałam guzik... nawet grochówki nie skosztowałam bo jak zobaczyłam jaki syf jest dookoła to mi się odechciało...
A na Bike Oriencie były koszulki, nagrody losowe, nagrody dla najliczniejszego zespołu i przepyszna kiełborka podawana przez kogoś a nie zostawiona na pastwę losu ;D
No cóż – uczcie się pachołki od najlepszych ;)


Niezły numerek, chociaż lepszy by był 69 :D


A to moje buty... proszą się o jacuzzi, a co najmniej o prysznic i kąpiel w pralce :D



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 69.90km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 16.32km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czte

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Pierwszy niesie ci głód
Tak, pierwszy niesie ci głód
Pierwszy niesie ci głód
Pierwszy niesie ci głód
Niesie ci głód i pragnienie
Pierwszy niesie ci głód
Nie będziesz już nigdy syty
Nigdy nie będziesz już
Pierwszy niesie ci głód
Głód w każdym miejscu twego ciała
Niesie ci głód, którego nie chcesz, a który dostaniesz i tak

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Drugi niesie ci wojnę
Tak, drugi niesie ci wojnę
Drugi niesie ci wojnę
Drugi niesie ci wojnę
Niesie ci wojnę na wschodzie
Na zachodzie niesie ci
Nie zaznasz już spokoju
Huk armat budzić cię będzie
Drugi niesie ci wojnę
Wojnę wokół całego ciebie
Niesie ci wojnę, której nie chcesz, a którą dostaniesz i tak

Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy,
Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej, jadą czterej jeźdźcy
Jadą czterej, jadą

Trzeci niesie ci śmierć
Tak, trzeci niesie ci śmierć
Niesie śmierć twoim bliskim
Nieznajomym twym niesie ją
Trzeci niesie ci śmierć
Śmierć duszy twej i twego ciała
Niesie ci śmierć której nie chcesz, a którą dostaniesz i tak

Lecz nie trać nadziei
Nadziei nie trać
Nadziei nie trać
Tracić nie wolno
Czwarty niesie ci
On potężniejszy jest od tamtych trzech
On niesie ci miłość i wiarę
I miłość i wiarę, nadzieję dla ciebie ma
Niesie ci słońce i gwiazdy
On potężniejszy jest od tamtych trzech...


Odyseja Świętokrzyska - Dzień 1.
Po upojnej nocy w sześcioosobowo - trzyosobowym pokoju stawiliśmy się w padającym deszczu na starcie Rowerowego Maratonu na Orientację.
BikeStatsowicze, których spotkałam tam to: mój Partner djk71, Młynarz, mavic, tomalos oraz „niezrzeszeni” ale równie mili: Kasia, Andrzej, Arek, Piotr i Cezary.

Po odprawie ruszyliśmy zdobywać punkty. W dniu dzisiejszym kolejność zdobywania punktów była dobrowolna. Warunkiem zaliczenia tego etapu było odwiedzenie 7 z 13 punktów kontrolnych.

Mimo nieustającego deszczu bawiliśmy się wyśmienicie. Był deszcz, wiatr, błoto, dużo błota, jeszcze więcej błota, glebki i kupa śmiechu :D
Nie przeszkadzało nam to, że jeździliśmy 8 godzin przemoknięci do suchej nitki, ani marznące stopy – zauważaliśmy tylko zajebiaszczą zabawę :D

Z Darkiem ruszyliśmy na podbój punktu 12. Później, mimo ostrzeżenia organizatora by nie wybierać podrzędnych dróg bo mogą okazać się nie przejezdne albo mogą biec przez bagna, wybraliśmy z Darkiem skrót :D
No i zaczęła się dobra zabawa :D Najpierw ja, jadąc jako ostatnia zaliczyłam glebę w terenie błotnisto – trawiastym :D pozbierałam się szybko by mój partner tego nie zauważył, a później Darek zaliczył dwie glebki ;D Nic nikomu się nie stało więc mieliśmy z tego kupę śmiechu ;D

Darek na Ósemce - zaliczenie gleby widoczne na Jego prawej kieszeni kurtki i Jego "mocnym udzie" :D :D

Po zaliczeniu ósemki ruszyliśmy na podbój dziewiątki, piątki, jedynki, dwójki oraz trójki.
Darek - niezły makijaż :)


Darek na Jedynce :D


Wjechaliśmy do Bliżyna, gdzie posililiśmy się bułką z parówą i ruszyliśmy dalej ;D

Zdecydowaliśmy odpuścić czwórkę, ponieważ czas naglił.
Po zaliczeniu szóstki mieliśmy ochotę na 7, 10, 11 i 13 ale była godzina 16:20 a do mety daleko. Za radą Młynarza nie pojechaliśmy z 6 zielonym szlakiem tylko wróciliśmy do Bliżyna i drogą (tzn. na mapie wyglądało to jak droga, rzeczywistość była inna) do Zagnańska na metę.


Dojechaliśmy po 18-tej, za co dostaliśmy karne minuty – za każdą minutę spóźnienia doliczone 5 minut :D
1 etap zakończyliśmy na 47 miejscu – moim zdaniem nie jest źle :)

After :D - smutni, bo się skończyła sobotnia jazda :D


Chcę oglądać twoje nogi (nogi, nogi, nogi)
Chcę byś założyła mini (mini, mini, mini)
Ślimak dziś wystawił rogi (rogi)
A ty pokaż swoje nogi

Nogi Dariusza :D (moje były nie lepsze :D)


Następnie prysznic, trzeba było usunąć te kilogramy piachu i błota, mycie rowerów i czas na przyjemności ;D
Mała posiadówa w barze obok a następnie wieczorne pogaduchy przy browaru i leczniczej żołądkowej wcale nie gorzkiej, w przemiłym gronie rowerzystów w 3 – osobowym (niby) pokoju :)



Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane było mi się spotkać, pogadać, napić się i pojeździć :)
P.S. Dziękuję także, a może przede wszystkim mojemu Partnerowi w tej ekstremalnej ale jakże przyjemnej walce :)



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 100.10km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 15.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 października 2008 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain...

Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko

Być blisko twoich oczu

Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Chcę być przy tobie blisko

Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust
Spragniona czułych pieszczot
Spragniona czułych słów

Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Więcej mnie nie dotykaj
I nie stój przy mnie blisko

Boje się twoich oczu
Boję się twoich ust
Już nie chcę twoich pieszczot
I nie chcę gorzkich słów

Mówię do ciebie coś
Mówię do ciebie szybko
Mówię do ciebie coś
Bądź zawsze przy mnie blisko

Bo pragnę twoich pieszczot
Tak pragnę czułych słów
Być blisko twoich oczu
Być blisko twoich ust


Rankiem, w deszczu, z 60-litrowym plecakiem... Mydlice - Manhattan.
Masakra! - plecak, który jest stworzony do chodzenia po górach nie nadaje się do jazdy na rowerze.
Masakra! Te 4 kilometry były mordęgą - nie pamiętam kiedy tak ciężko mi się jechało... :(

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 4.41km
  • Czas 00:15
  • VAVG 17.64km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 października 2008 Kategoria Do pracy / z pracy, We dwoje - ja i mój rowerek ;)))

Nie pij Piotrek nie pij w piątek
piątek zły jest na początek
co z sobotą pracującą
będziesz chory na stojąco

n

Nie pij Piotrek nie pij w piątek
piątek zły jest na początek
co z sobotą pracującą
będziesz chory na stojąco

nie pij Piotrek nie pij w czwartek
picie w czwartek nic nie warte
coś się zdarzy przyjemnego
nic nie zapamiętasz z tego

pij w sobotę pij w niedzielę
na ulicy i w kościele
przypal sobie w każde święta
pal spokojnie leż i stękaj

nie pij Piotrek w poniedziałek
ty się na to nie nadajesz
w poniedziałek trzeba walczyć
po pijaku sił nie starczy

nie pij Piotrek nie pij w środę
w środę jedziesz samochodem
nie ujedziesz za daleko
jeszcze staniesz się kaleką

wtorek lepszy jest do picia
musisz przecież mieć coś z życia
pij we wtorek ile wlezie
a najlepiej po obiedzie

nie pij Piotrek o dziewiątej
pić tak wcześnie jest niemądrze
lepiej gdy się robi ciemno
kiedy jest już wszystko jedno

mówisz w głowie się gotuje
w sercu rwie się i kotłuje
nie bądź taki delikatny
twardy bądź jak Roman Bratny

wszystko dobrze jest do kiedy
nie narobisz sobie biedy
nie dość że dokoła nędza
ty się sam w tę nędzę wpędzasz

wypij trochę przed kolacją
żeby móc spokojnie zasnąć
jeśli jeszcze cię nie bierze
powiedz co ty na to szczerze

a Piotrek na to szczerze
ja wohl ja wohl ich liebe alkohol


Tak mi się przypomniała ta piosenka :D
Piosenka oczywiście dla pewnego Piotrka :D

Rankiem (nie za wczesnym) - do pracy.
Piździało jak w kieleckim. Hmmm ciekawe czy w kieleckim też będzie tak piździc?


Po południu - z pracy - nie standardowo, bo na przystanku w Katowicach spotkałam krzyczącego do mnie hose więc chwilkę pogadaliśmy ;) Aj! Jaki ten świat jest mały, dzięki Bike Stats ;)

Kto z BikeStatsowiczy / Bikestatsowiczek jedzie na Odyseję Świętokrzyską???

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

  • DST 31.15km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 18.69km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 października 2008 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), In the rain..., Do pracy / z pracy

Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi

Znów wstaję i po omacku dotykam ściany
Przechodzę poprzez pokój na wpół rozebrany
Gdy docieram do lustra, to już połowa drogi
Nie pozbędę się przez dzień dzisiejszy uczucia trwogi
Patrzy na mnie twarz z lustra. Jej oczy niebieskie
Nie dają mi zapomnieć, że ponoć jestem człowiekiem
Więc odchodzę od lustra i o tym nie pamiętam
Taki jestem od wczoraj. Czy to ubiór ten sam?
Oczy niebieskie mówia wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc

Mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi
Nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć
Brudne ręce od wczoraj i włosy. Dwa światy
Dnia i Nocy się łączą bez wieczornej toalety
Kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę
Ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę
A sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
Ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę
Oczy niebieskie mówią wprost:
Wczoraj wyjątkowo aktywna noc...


Rankiem (bardzo wczesnym) - w deszczu :((( do pracy.
Po południu - z pracy - standardowo - było mi strasznie gorąco :)

Wieczorkiem na angielski ;D
Późnym wieczorkiem - z angielskiego - oj będzie ciężko :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 34.63km
  • Czas 02:03
  • VAVG 16.89km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl