Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 10 września 2016

Umordowana na Mordowniku

Pobudka o 6:00, bo piechurzy śpiący na sali zaczynają się krzątać, ponieważ mają odprawę o 6:30.
Wstajemy, jemy, ubieramy się, wysłuchujemy odprawy o 7:30 i o 8:00 startujemy.
Po otrzymaniu map planujemy trasę. Ciężko się planuje, bo kółeczka, które oznaczają punkty kontrolne są bardzo mało widoczne.
Dajemy jednak radę i wyruszamy na trasę.

Zaczynamy od podjazdu pod górę w kierunku Dzwonowic.
PK 1 - "kępe drzew" sobie na razie darujemy, jak zostanie czasu to go zaliczymy na końcu (pewnie go nie zaliczymy :p).
Odpuszczamy go, ponieważ znamy te okolice, mieliśmy już tam punkt na naszym rajdzie, a ostatnio zaorali drogę i nie uśmiecha nam się dymać po zaoranym polu.
Jedziemy na PK 19 - "róg lasu", który zaliczamy bez problemu. Końcówka dojazdu przez zaorane pole :-)
Na PK
Na PK © kosma100
Dojazd do PK 19
Dojazd do PK 19 © kosma100

Tomkowi zaczyna skakać łańcuch. Zaczyna obserwować czy to zapadka w wolnobiegu, czy zużyty napęd.
Naginamy na kolejny punkt - mam lekkie obawy czy dotrzemy na niego od południa, bo ścieżka na mapie zanika ale okazuje się, że była to dobra decyzja i zaliczamy punkcior.
Podjeżdżamy pod górę, by zaliczyć PK 9 - "zakręt drogi" i przeskakujący napęd u Tomka robi się nie do zniesienia. Diagnoza pada - zużyty łańcuch. Zaczyna się robić niebezpiecznie. W trakcie podjeżdżania mijamy się z pędzącym z góry Grzesiem i goniącym go Pawłem S.
Po zaliczeniu PK decydujemy się rozdzielić - Tomek zjeżdża do Pilicy i będzie próbował zakupić łańcuch, ja jadę sama zaliczać punkty.
Biorę od Tomka sakwę, do której Tomek wkłada narzędzia, dętki i łatki i jadę.
Wjeżdżam w las, kierując się do PK 7 - "ogrodzenie na drodze" i po chwili coś ciężko mi się podjeżdża. Patrzę - z przodu kapeć.
Ech... Nic - trzeba załatać.
Okazuje się, że przednie koło, które mam z prądnicą jest z "antyzłodziejskimi" nakrętkami, a nie z szybkozamykaczem.
- To nic - myślę - mam przecież zestaw narzędzi z kluczem. Patrzę do sakwy i niezbędnika nie ma :( w niezbędniku była także łyżka do opon.
Pięknie się zaczyna :(
W życiu trzeba być twardym, nie miętkim, więc kombinuję.
Jako łyżki do opon używam zamknięcia w pompce i łatam dętkę nie zdejmując koła.
Nietypowa łyżka do opon :-)
Nietypowa łyżka do opon :-) © kosma100
Macam oponę w miejscu kapcia ale niczego nie znajduję.
Przy okazji zagaduje mnie uczestnik rajdu. Chwila rozmowy - On rusza dalej, ja dalej walczę z kołem.
Pompuję i słyszę psss.... Cholera! Jednak coś było w oponie, a ja tego nie wyczułam. Maluję zakreślaczem miejsce na oponie, z którego wydobywa się powietrze i powtarzam czynność łatania dętki dodatkowo eksplorując miejsce w oponie. Niuc nie znajduję ale bardzo rozgrzebuję dziurę w oponie paznokciami i chyba wtedy to coś wypada.
Pompuję i trzyma Uff.
Mija mnie kolejny uczestnik, którego zagaduję czy ma więcej łyżek i czy może mi jednej pożyczyć. Może. Pożycza.
Trzeba się zabezpieczyć na kolejnego kapcia :-)
Na kapciach tracę jakieś 50 minut :( no cóż i tak nie walczę o podium tylko jadę dla przyjemności :-) Na walkę przyjdzie czas :-)
Jadę do punktu 7 - "ogrodzenie na drodze".
Dojeżdżam do skrzyżowania i mierzę ile mam od skrzyżowania do przecinki, w którą mam wjechać. 1 cm + 2,5 cm.
Na liczniku mam 26,3 km czyli jak dodam 0,5 km i 1,25 km to wyjdzie 27,55 km.
O.K. Odmierzam. Jest przecinka. Super. Naparzam!
Trochę nie zgadza mi się kierunek przecinki - powinna iść bardziej w kierunku północnym a ona idzie po jakimś czasie na zachód.
Ścieżka kończy się leżącym drzewem :(
Wracam do drogi i cofam się szukając innej przecinki. Dojeżdżam ponownie do tej. Spotykam piechurów, którzy także szukają PK 7.
Przedzierają się przez krzaki, ja wracam do drogi i... odpuszczam. Jadę na zachód. Po 450 metrach napotykam jedną przecinkę. Wjeżdżam w nią - kończy się polaną. Po 50 metrach następna przecinka. Wjeżdżam. Jest punkt!
No tak - na studiach matematycznych powinni uczyć liczyć do 100 :-)
Najciemniej pod latarnią :-)
Jadę dalej gdy Tomek dzwoni. Mówi, że naprawił już rower i możemy się spotkać na PK 6.
Jadę więc na PK 6, nie widząc, że mam złożoną mapę, która zasłania informację, że po PK 7 miałam jechać na PK 10, a nie na PK 6.
Spotykam się z Tomkiem, jemy i zmieniamy plany wracając do PK 10 - "za kapliczką".
Z 10 jedziemy na 4, który jest w Domaniewicach. Najpierw pchańsko pod górę polami przez kilometr, później czesanie lasu, bo ścieżki trochę się nie zgadzały. Udaje nam się w końcu zaliczyć PK 4.
Jedziemy przez Kwaśniów, Golczowice do Zalesia Golczowickiego, gdzie zlokalizowana jest dwunastka.
Kolejny punkt to bufet na Pustyni Błędowskiej, dokładniej w Chechle. Jest 15:44. Jeszcze nikła nadzieja na komplet punktów.
Po paru wafelkach i wodzie jedziemy na PK 14. Odpuszczamy jazdę czarnym szlakiem - na tych rowerach to nie ma sensu i wijamy na PK 14 od strony Rodaków.
Kolejny punkt i kolejny podjazd. Powoli zaczynam mieć dość tych podjazdów, dość tego piachu... dość mojej kondycji, której nie mam :(
Pchanie po piasku, bo moim Kellyskiem z oponami wybitnie nie nadającymi się do jazdy po piachu po prostu nie da się jechać :(
Z PK 15 jedziemy na PK 16. Umysł już nie ten (zmęczenie robi swoje) i odmierzamy od odejścia szlaku czarnego, który odchodzi w rzeczywistości w innym miejscu. Przez to czeszemy las 250 metrów dalej szukając "rogu lasu".
Wracając tyłami nachodzimy na punkt. No tak - rozumiemy swój błąd.
Mam dość. Decyduje się wracać do bazy.
Pomimo tego, że przejeżdżamy ook punktów PK3, PK5 nie zaliczamy ich - nie chce mi się.
Odpuszczam. Odpuszczam do bólu. Perfidnie odpuszczam "bo tak". Do tego stopnia, że obok bazy jest lopka na torze mtb (2 punkty do zaliczenia), które ODPUSZCZAM (bo tak!).
PK 2 też jest rzut beretem od bazy. Oczywiście jego też odpuszczam (dla zasady).
Tym sposobem oddaję za darmo 5 punktów.
No cóż. Padłam. Padłam i nie podniosłam się, nie poprawiłam korony i nie zapierniczałam by zaliczyć pozostałe punkty.

A wieczorem posiadówa, rozmowy na tematy wszelakie, przeżywanie tras, degustacja trunków - nalewki z kwiatu bzu i innych.
Tym razem przywiozłam porterówkę :-)
Porterówka się robi!
Porterówka się robi! © kosma100

Pomimo mojego braku kondycji, było super.
Umordowałam się ale w końcu nazwa rajdu zobowiązuje :-)
Trzeba zacząć jeździć na rowerze! Trzeba odbudować swoją kondycję. Trzeba zacząć startować w imprezach.
Jak trzeba to trzeba :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)






  • DST 105.08km
  • Czas 07:52
  • VAVG 13.36km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 września 2016 Kategoria We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Kosmacz - Powsinoga :)

Powrót na Bikestats, wyjazd do Pilicy

Po półtoragodzinnej rozmowie telefonicznej z Młynarzem postanawiam wrócić na Bikestats i robić, w miarę systematycznie wpisy :-)
Więc (wiem, nie powinno się zaczynać zdania od "więc", więc je zacznę :p) zaczynam!
Postanowiłam także wrócić do startów w rajdach na orientację. To cholernie złudne "oszczędzanie czasu" poprzez rezygnację z przyjemności startów w rajdach nie jest dobre. Teraz po prostu wpisuje imprezy w kalendarz i czas ma się na nie znaleźć. Doba nie jest z gumy ale trzeba w końcu się zmobilizować i zorganizować się!
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zapisuję więc mnie i Tomka na Mordownika. Ta edycja Mordownika odbywa się blisko (30 km) naszego domu - w Pilicy. Tereny zjeżdżone na maksa ale i tak będzie ciekawie :-)
Piątek więc tak sobie planuje by o 12:00 wyruszyć do Pilicy rowerkiem. Mam trochę poślizg z wyjazdem, bo jak to zawsze bywa - ilość rzeczy do zrobienia wzrasta odwrotnie proporcjonalnie do malejącego czasu pozostałego do wyjazdu.
Ruszam w końcu o 13:00.
Weekend czas zacząć :-)
Weekend czas zacząć :-) © kosma100
Do Pilicy mam 30 km ale ja planuję tak trasę, by przy okazji objechać część trasy, którą będziemy robić za tydzień z Kudłatymi.
Kudłaci - nasi przyjaciele, którzy zaczęli jeździć rowerem w tym roku, dla których niedawno 30 km to była granica możliwości, 17 września zrobią z nami swoją pierwszą setkę w życiu :-)
Najpierw do Niegowonic, następnie przez Łazy do Ogrodzieńca.
Widoczek po drodze
Widoczek po drodze © kosma100

Skałki przy drodze
Skałki przy drodze © kosma100

Z Ogrodzieńca przez Bzów, Siamoszyce, Szypowice, Dzwono-Sierbowice do Dobrakowa. Tutaj chwilę zastanawiam się czy nie odwiedzić grobu mojej koleżanki ale nie zmieściłam znicza do sakw, więc daruje sobie - odwiedzę ją w przyszłą sobotę.Dalej Otola, Udórz, Kleszczowa i Pilica.
Dobra, niech będzie połówka :-)
Dobra, niech będzie połówka :-) © kosma100
W bazie jestem przed 18:00, więc jadę jeszcze na rynek, kupuję piwko i jadę na fajną miejscówkę nad jeziorem.
Zasłużone piwko nad jeziorem
Zasłużone piwko nad jeziorem © kosma100

W pięknych okolicznościach przyrody wypijam zasłużonego browarka i jadę do bazy. Wieczorem dojeżdża Tomek - teraz czas, by spotkać się ze znajomymi i spędzić przyjemnie wieczór :-)
Mapka wjeżdża:



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :) 


  • DST 78.57km
  • Czas 05:11
  • VAVG 15.16km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 sierpnia 2016

Pani za parawanem czyli wakacje nie dla mnie...

Całe moje życie byłam zdania, że wakacje nad polskim morzem nie są dla mnie.
Jeździłam w góry, by codziennie wyruszać na wędrówki lub przejażdżki po górach, wyjeżdżałam na wyprawy rowerowe i tak wyglądały moje wakacyjne wojaże.
W tym roku wymyśliłam, że część osób, które przyjeżdżają nad morze, przyjeżdżają nie ze względu na swoje przekonania, ale ze względu na drugą połówkę i męczą się na plaży oraz w głośnych nadmorskich miasteczkach.
Postanowiłam więc wyjść z propozycją aktywnego wypoczynku dla tych osób.
Przyjechałam nad morze, zjeździłam okolice, wykonałam mapy, przygotowałam się do cyklu 6 rajdów na orientację i czekałam na chętnych.
Nie chcę się rozpisywać dlaczego nie wyszło, bo sama do końca nie wiem. Albo nie ma takich osób nad morzem albo po prostu nie trafiłam do nich z informacją o imprezach.
Czego się za to dowiedziałam, co pooglądałam - to moje :-)
Plaża...
Trzeba jak najwcześniej wyruszyć na plażę, żeby zająć miejscówkę. Koniecznie z parawanem, a najlepiej z kilkoma parawanami. Jeżeli do plaży jest więcej niż 500 metrów najlepiej jechać samochodem (jeśli bagatelizuje się ilość spożytego wczoraj alkoholu lub nie piło się go w ogóle), o przecież jak można taki kawał drogi iść piechotą!
To co, że albo parkingi są płatne albo będą problemy z zaparkowaniem samochodu. Ten drugi problem rozwiąże się parkując samochód gdziekolwiek - na chodniku, w lesie, na trawie...
Jeżeli ktoś umie liczyć i przeliczył ilość spożytego wczoraj alkoholu to rezygnuje z prowadzenia samochodu i do plaży dojeżdża meleksem (6 złotych od osoby).
Na plaży koniecznie trzeba zająć min. 36 metrów kwadratowych plaży odgradzając się z 4 stron. Nieważne czy wieje wiatr, nieważne czy jest się we dwójkę, trójkę czy w 10 osób. 36 metrów to minimum.
Jeszcze nie wszystkie leżaki, fotele plażowe, koce i ręczniki zostają rozłożone gdy słychać rozlegające się wszędzie psss (odgłos otwieranego piwa).
To co, że temperatura sięga 30 stopni, to co, że pod opieką małe dzieci. Piwo musi być, najlepiej minimum czteropak.
Papierosa trzeba też zapalić, a peta najlepiej zakopać w piasku.
Gdy już rozłożone zostały wszelkie ciała zaczyna się:
- "Idź zbuduj coś z piasku";
- "Nie chcę"
- "Idź!"
- "Nie kop dziur! Zbuduj zamek!";
- "Nie rób babek, wykop dziurę!";
- "Idź do wody!";
- "Wyjdź z wody";
- "Ale ta baba ma brzuch, ja bym się nie rozebrała";
- "Ty zobacz jaki pasztet", itp, itd...
Biegnąc lub częściej leząc do/z morza nie zwraca się uwagi na innych, bo co nas obchodzi jakiś biedak, który leży na ręczniku, nie odgrodzony parawanem.
Obowiązkowo trzeba zrobić milion selfie.
Pijąc piwo kobiety zaczytują się w "Na żywo" lub innych ambitnych czasopismach, mężczyźni za to najczęściej obserwują okoliczne foczki.
Po "plażingu" najlepiej pozostawić po sobie syf, bo po co zabierać ze sobą przyniesione wcześniej śmieci.
Plażowe śmieci
Plażowe śmieci © kosma100

Miasto...
Masa zombie chodzących po chodnikach, drogach dla rowerów, ulicach nie zwracająca uwagi na innych ludzi, rowerzystów czy samochody.
Po co maja na to zwracać uwagę?
Przecież najważniejsza jest kolejna wata cukrowa, gofry, naleśniki, kiczowate pamiatki, gra w 3 kubki czy setny lodzik.
Dostaję białej gorączki na widok zombiaków i nie ważne czy jestem akurat pieszym, rowerzystą czy kierowcą samochodu.
A te "promocje" i "wyprzedaże", na które dają się nabierać, to już nie moja bajka :-) Nie wydaja moich pieniędzy, więc... miłych zakupów!

Morze jest fajne. Miło pospacerować, pobiegać plażą rankiem lub wieczorem, gdy na plaży jest pusto.
Wieczorna plaża
Wieczorna plaża © kosma100
Super jest przyjechać tutaj we wrześniu, gdy krzyczące miasteczko ucicha i wszelkie "atrakcje" są pozamykane.
Bardzo przyjemnie jest wtedy położyć sie na plaży, odgrodzić się od wiatru parawanem (bo po to został wymyślony) i poczytać książkę.

Były oczywiście plusy (dodatnie :-)) wyjazdu. Spotkałam się z moimi dawno niewidzianymi Przyjaciółmi i spędziłam z Nimi razem miło czas.
Cieszę się, że mogliśmy spędzić ze sobą troszkę czasu - DZIĘKUJĘ :-)

Co do pomysłu z rajdami, to lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało...
Co do wakacji nad morzem i w podobnych miejscowościach - myślałam, że na starość zmieni się mój punkt widzenia w tym temacie.
Nie zmienił się :-) Nigdy więcej!

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 5.41km
  • Czas 00:39
  • VAVG 8.32km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świnoujście - Hel - dzień 2 - Pobierowo - Grzybowo

Rano pobudka przed 6:00, bo od 6:00 mają być czynne prysznice na polu namiotowym (są zamykane od 22:00 do 6:00!).
Wczoraj nie zdążyliśmy skorzystać z prysznica, więc chcemy dzisiaj.
Niestety nikt nie otwiera, dopiero po 7:00 dziewczyna otwiera. Trochę nas to wkurza, bo mamy przez to godzinny poślizg.
Wyjeżdżając wchodzę do recepcji i żegnam się, na odchodne z uśmiechem na ustach mówię:
- Dobre wrażenie pola namiotowego zepsuł nam dzisiejszy poranek, gdzie musieliśmy czekać godzinę na otwarcie prysznica. Ale każdemu może się zdarzyć.
- Nie każdemu. To pani przyciągnęła tą sytuację. Od początku miała pani jakieś uwagi. Nigdy się nam nie zdarzyło by siostra zaspała, dzisiaj był pierwszy raz i to przez panią. A to tak bywa, karma wraca. Pani złe nastawienie i zachowanie przyciąga nieszczęścia.
Kurwa nie wierzę w to, co słyszę. Mam kretyński uśmiech na twarzy, bo po prostu nie wierzę w to co słyszę. Nie ma jak zwalić winę na kogoś innego :-) Oczy wyszły mi na wierzch. Wczoraj podczas meldowania się otrzymałam informację, że cena za pobyt jest razem z klimatycznym. Powiedziałam więc, że proszę zatem odjąć opłatę klimatyczną, bo my tylko na jedną noc, więc nie płacimy klimatycznego. Pani powiedziała, że nie da się tak. O.K. I tyle było moich "uwag". :-) Stoję i słucham dalej, a pani gówniara dalej:
- Radzę pani mieć więcej optymizmu, lepiej się będzie pani żyło.
Dobrze, że miałam dobry humor. Bardzo dobrze.
Dodam, że laska nie spisała nas w ogóle, więc klimatycznego w ogóle nie płaci. Noclegi normalnie na czarno.
No comments. :-)
Ruszamy. Do końca wyprawy lejemy z tego, że przyciągam nieszczęścia :-) Mamy ubaw po pachy :-)

Odwiedzamy ruiny w Trzęsaczu
Trzęsacz ruiny
Trzęsacz ruiny © kosma100
Następnie jedziemy do latarni w Niechorzu.
Latarnia w Niechorzu
Latarnia w Niechorzu © kosma100
Niestety kolejka do wejścia jest na godzinę, może półtorej stania, więc wejście odpuszczamy :(
Kolejka do latarni
Kolejka do latarni © kosma100
Z Pogorzelicy do Mrzeżyna jedziemy ścieżką rowerową, a nie szlakiem R10, który w tych rejonach odchodzi daleko od morza.
Ścieżka rowerowa Pogorzelica - Mrzeżyno
Ścieżka rowerowa Pogorzelica - Mrzeżyno © kosma100
Nad jeziorem Resko Przymorskie
Nad jeziorem Resko Przymorskie © kosma100
Lądujemy w Grzybowie na polu namiotowym. Idziemy nad morze posiedzieć, pogadać, wypić winko.
Na plaży w Grzybowie
Na plaży w Grzybowie © kosma100

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

  • DST 53.43km
  • Czas 09:39
  • VAVG 5.54km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świnoujście - Hel - dzień 1 - Świnoujście - Pobierowo

Pogoda nie rozpieszcza. Rankiem nawet lekko dżdży :(
Ruszamy!
Przed wyruszeniem ze schroniska
Przed wyruszeniem ze schroniska © kosma100
Jako, że podczas wyprawy chcemy odwiedzić wszystkie latarnie po drodze jedziemy do latarni w Świnoujściu.
Po drodze spotykamy fajne rozwiązanie wjazdu na drogę rowerową.
Rozwiązanie wjazdu na drogę rowerową
Rozwiązanie wjazdu na drogę rowerową © kosma100

Zwiedzamy latarnię i pedalimy dalej.
Latarnia w Świnoujściu
Latarnia w Świnoujściu © kosma100

Z lufą w ręku :-)
Z lufą w ręku :-) © kosma100

W Międzyzdrojach spotykamy się z koleżanką, z którą w Dąbrowie nie udało nam się spotkać od paru lat :-) i robimy przerwę na zupę, kawę i ciacho oraz pogaduchy.
W Międzyzdrojach
W Międzyzdrojach © kosma100
Przygotowanie do zrobienia zdjęć :-)
Przygotowanie do zrobienia zdjęć :-) © kosma100
Woliński Park Narodowy
Woliński Park Narodowy © kosma100
Po drodze gawędzimy z miłym panem, który wraca z grzybobrania.
Ale grzyby!
Ale grzyby! © kosma100
Dziwnów
Zwodzony most w Dziwnowie
Zwodzony most w Dziwnowie © kosma100
Docieramy do Pobierowa. Rozbijamy namiot na dziwnym polu namiotowym, na którym jutro rano dowiem się od pani prowadzącej pole, że ściągam nieszczęścia, że radzi mi (gówniara) bym była bardziej otwarta dla ludzi i zadowolona z życia.
Hahahaha dobre :-) Ogólnie jestem mruk i maruda :-)
Kolacja
Kolacja © kosma100

Dzisiaj pogoda nie rozpieszczała ale tragedii nie było - nie lało :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 77.63km
  • Czas 12:22
  • VAVG 6.28km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 lipca 2016 Kategoria Świnoujście - Hel 2016, Rozkręcamy Kudłatych :)

Świnoujście - Hel - dzień 0 - PKP frontem do Klienta :(

Dojazd na dworzec PKP w Łebie.
Dojazd z dworca PKP do schroniska w Świnoujściu.

Po 2 miesiącach emocje opadły, więc nie będę się rozpisywać.
Podróż Łeba - Świnoujście koleją to masakra :(
W skrócie:
Odjazd z Łeby o 9:24 do Lęborka. Przyjazd do Lęborka o 10:15.
Z Lęborka ruszamy do Słupska o 10:43, w Słupsku jesteśmy o 11:28.
Ze Słupska jedziemy o 12:39 i w Szczecinie Dąbiu jesteśmy o 15:57.
Czekamy na pociąg o 16:55.
Pociąg przyjeżdża opóźniony.
Na peronie stoi jeszcze para z rowerami i sakwami.
Pociąg staje, para wsiada, a pani kierownik mówi nam, że już nie wejdziemy :(
Kudłata odpuszcza, a ja ze łzami w oczach krzyczę do pani kierownik, że jedziemy cały dzień, od samego rana, 4 pociągami i jak nie wejdziemy to będzie to dla nas tragedia.
No dobra, zgadza się, a my się wpychamy - ja z Kudłatą do ostatniego składu, gdzie są miejsca na rowery, Tomek z Kebem 3 wejścia do pociągu wcześniej, w przejściu stoją.
Masakra. Pomijając to, że na miejscach gdzie powinny wisieć rowery siedzi gościu z tabletem i ma wszystko w dupie. Rowery i rowerzyści za to jak sardynki upchnięci, w powykrzywianych pozach... żenada.
Nie omieszkałam oczywiście pani kierownik powiedzieć, że powinna powiedzieć tym ludziom, żeby sie przesiedli, a nie stawiać wyrok, zostawiając nas na dworcu, daleko od celu naszej podróży. Pani na to, że się zmienią przepisy, będzie trzeba kupić bilet z rezerwacją na rower. Ilość miejsc dla roweru w pociągu  = 4. Super.
Wkur.... ale szczęśliwi, że udało nam się dotrzeć do celu lądujemy w Świnoujściu.
Tam najpierw promem, później rowerkami do biedry na zakupy i do schroniska na nocleg.
W pociągu
W pociągu © kosma100
W pociągu
W pociągu © kosma100
W pociągu
W pociągu © kosma100
Na promie
Na promie © kosma100


Zaczynamy naszą podróż polskim wybrzeżem!


Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

  • DST 3.78km
  • Czas 00:35
  • VAVG 6.48km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2016

Po Łebie i okolicach

Objazdówka przerwana wyjazdem po Tomka do Więcborka, który przyjechał na rowerze z domku.

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 12.36km
  • Czas 01:25
  • VAVG 8.72km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2016

Wieczorny spacer na plażę

Na spotkanie z Kudłatymi :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 5.91km
  • Czas 03:12
  • VAVG 32:29min/km
  • Aktywność Chodzenie
Piątek, 15 lipca 2016

Po Łebie i okolicach

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 17.65km
  • Czas 02:30
  • VAVG 7.06km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 lipca 2016

Wieczorny spacer na plażę

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
  • DST 6.10km
  • Czas 01:29
  • VAVG 14:35min/km
  • Aktywność Chodzenie

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl