Informacje

  • Wszystkie kilometry: 67375.98 km
  • Km w terenie: 3398.25 km (5.04%)
  • Czas na rowerze: 170d 11h 50m
  • Prędkość średnia: 16.46 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kosma100.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 10 września 2016

Umordowana na Mordowniku

Pobudka o 6:00, bo piechurzy śpiący na sali zaczynają się krzątać, ponieważ mają odprawę o 6:30.
Wstajemy, jemy, ubieramy się, wysłuchujemy odprawy o 7:30 i o 8:00 startujemy.
Po otrzymaniu map planujemy trasę. Ciężko się planuje, bo kółeczka, które oznaczają punkty kontrolne są bardzo mało widoczne.
Dajemy jednak radę i wyruszamy na trasę.

Zaczynamy od podjazdu pod górę w kierunku Dzwonowic.
PK 1 - "kępe drzew" sobie na razie darujemy, jak zostanie czasu to go zaliczymy na końcu (pewnie go nie zaliczymy :p).
Odpuszczamy go, ponieważ znamy te okolice, mieliśmy już tam punkt na naszym rajdzie, a ostatnio zaorali drogę i nie uśmiecha nam się dymać po zaoranym polu.
Jedziemy na PK 19 - "róg lasu", który zaliczamy bez problemu. Końcówka dojazdu przez zaorane pole :-)
Na PK
Na PK © kosma100
Dojazd do PK 19
Dojazd do PK 19 © kosma100

Tomkowi zaczyna skakać łańcuch. Zaczyna obserwować czy to zapadka w wolnobiegu, czy zużyty napęd.
Naginamy na kolejny punkt - mam lekkie obawy czy dotrzemy na niego od południa, bo ścieżka na mapie zanika ale okazuje się, że była to dobra decyzja i zaliczamy punkcior.
Podjeżdżamy pod górę, by zaliczyć PK 9 - "zakręt drogi" i przeskakujący napęd u Tomka robi się nie do zniesienia. Diagnoza pada - zużyty łańcuch. Zaczyna się robić niebezpiecznie. W trakcie podjeżdżania mijamy się z pędzącym z góry Grzesiem i goniącym go Pawłem S.
Po zaliczeniu PK decydujemy się rozdzielić - Tomek zjeżdża do Pilicy i będzie próbował zakupić łańcuch, ja jadę sama zaliczać punkty.
Biorę od Tomka sakwę, do której Tomek wkłada narzędzia, dętki i łatki i jadę.
Wjeżdżam w las, kierując się do PK 7 - "ogrodzenie na drodze" i po chwili coś ciężko mi się podjeżdża. Patrzę - z przodu kapeć.
Ech... Nic - trzeba załatać.
Okazuje się, że przednie koło, które mam z prądnicą jest z "antyzłodziejskimi" nakrętkami, a nie z szybkozamykaczem.
- To nic - myślę - mam przecież zestaw narzędzi z kluczem. Patrzę do sakwy i niezbędnika nie ma :( w niezbędniku była także łyżka do opon.
Pięknie się zaczyna :(
W życiu trzeba być twardym, nie miętkim, więc kombinuję.
Jako łyżki do opon używam zamknięcia w pompce i łatam dętkę nie zdejmując koła.
Nietypowa łyżka do opon :-)
Nietypowa łyżka do opon :-) © kosma100
Macam oponę w miejscu kapcia ale niczego nie znajduję.
Przy okazji zagaduje mnie uczestnik rajdu. Chwila rozmowy - On rusza dalej, ja dalej walczę z kołem.
Pompuję i słyszę psss.... Cholera! Jednak coś było w oponie, a ja tego nie wyczułam. Maluję zakreślaczem miejsce na oponie, z którego wydobywa się powietrze i powtarzam czynność łatania dętki dodatkowo eksplorując miejsce w oponie. Niuc nie znajduję ale bardzo rozgrzebuję dziurę w oponie paznokciami i chyba wtedy to coś wypada.
Pompuję i trzyma Uff.
Mija mnie kolejny uczestnik, którego zagaduję czy ma więcej łyżek i czy może mi jednej pożyczyć. Może. Pożycza.
Trzeba się zabezpieczyć na kolejnego kapcia :-)
Na kapciach tracę jakieś 50 minut :( no cóż i tak nie walczę o podium tylko jadę dla przyjemności :-) Na walkę przyjdzie czas :-)
Jadę do punktu 7 - "ogrodzenie na drodze".
Dojeżdżam do skrzyżowania i mierzę ile mam od skrzyżowania do przecinki, w którą mam wjechać. 1 cm + 2,5 cm.
Na liczniku mam 26,3 km czyli jak dodam 0,5 km i 1,25 km to wyjdzie 27,55 km.
O.K. Odmierzam. Jest przecinka. Super. Naparzam!
Trochę nie zgadza mi się kierunek przecinki - powinna iść bardziej w kierunku północnym a ona idzie po jakimś czasie na zachód.
Ścieżka kończy się leżącym drzewem :(
Wracam do drogi i cofam się szukając innej przecinki. Dojeżdżam ponownie do tej. Spotykam piechurów, którzy także szukają PK 7.
Przedzierają się przez krzaki, ja wracam do drogi i... odpuszczam. Jadę na zachód. Po 450 metrach napotykam jedną przecinkę. Wjeżdżam w nią - kończy się polaną. Po 50 metrach następna przecinka. Wjeżdżam. Jest punkt!
No tak - na studiach matematycznych powinni uczyć liczyć do 100 :-)
Najciemniej pod latarnią :-)
Jadę dalej gdy Tomek dzwoni. Mówi, że naprawił już rower i możemy się spotkać na PK 6.
Jadę więc na PK 6, nie widząc, że mam złożoną mapę, która zasłania informację, że po PK 7 miałam jechać na PK 10, a nie na PK 6.
Spotykam się z Tomkiem, jemy i zmieniamy plany wracając do PK 10 - "za kapliczką".
Z 10 jedziemy na 4, który jest w Domaniewicach. Najpierw pchańsko pod górę polami przez kilometr, później czesanie lasu, bo ścieżki trochę się nie zgadzały. Udaje nam się w końcu zaliczyć PK 4.
Jedziemy przez Kwaśniów, Golczowice do Zalesia Golczowickiego, gdzie zlokalizowana jest dwunastka.
Kolejny punkt to bufet na Pustyni Błędowskiej, dokładniej w Chechle. Jest 15:44. Jeszcze nikła nadzieja na komplet punktów.
Po paru wafelkach i wodzie jedziemy na PK 14. Odpuszczamy jazdę czarnym szlakiem - na tych rowerach to nie ma sensu i wijamy na PK 14 od strony Rodaków.
Kolejny punkt i kolejny podjazd. Powoli zaczynam mieć dość tych podjazdów, dość tego piachu... dość mojej kondycji, której nie mam :(
Pchanie po piasku, bo moim Kellyskiem z oponami wybitnie nie nadającymi się do jazdy po piachu po prostu nie da się jechać :(
Z PK 15 jedziemy na PK 16. Umysł już nie ten (zmęczenie robi swoje) i odmierzamy od odejścia szlaku czarnego, który odchodzi w rzeczywistości w innym miejscu. Przez to czeszemy las 250 metrów dalej szukając "rogu lasu".
Wracając tyłami nachodzimy na punkt. No tak - rozumiemy swój błąd.
Mam dość. Decyduje się wracać do bazy.
Pomimo tego, że przejeżdżamy ook punktów PK3, PK5 nie zaliczamy ich - nie chce mi się.
Odpuszczam. Odpuszczam do bólu. Perfidnie odpuszczam "bo tak". Do tego stopnia, że obok bazy jest lopka na torze mtb (2 punkty do zaliczenia), które ODPUSZCZAM (bo tak!).
PK 2 też jest rzut beretem od bazy. Oczywiście jego też odpuszczam (dla zasady).
Tym sposobem oddaję za darmo 5 punktów.
No cóż. Padłam. Padłam i nie podniosłam się, nie poprawiłam korony i nie zapierniczałam by zaliczyć pozostałe punkty.

A wieczorem posiadówa, rozmowy na tematy wszelakie, przeżywanie tras, degustacja trunków - nalewki z kwiatu bzu i innych.
Tym razem przywiozłam porterówkę :-)
Porterówka się robi!
Porterówka się robi! © kosma100

Pomimo mojego braku kondycji, było super.
Umordowałam się ale w końcu nazwa rajdu zobowiązuje :-)
Trzeba zacząć jeździć na rowerze! Trzeba odbudować swoją kondycję. Trzeba zacząć startować w imprezach.
Jak trzeba to trzeba :-)

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)






  • DST 105.08km
  • Czas 07:52
  • VAVG 13.36km/h
  • Sprzęt Kellysek ;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
limit Nie było takiego rowerka na imprezie :-)
Młynarz :-)
mors Jeździłam, jeździłam tylko nie startowałam w rajdach. No i trochę mniej jeździłam niż kiedyś...
Pozdrawiam!
kosma100
- 05:03 środa, 14 września 2016 | linkuj
Lubisz bez? Lubię, ale się boję... ;)))

Kosma, ja cały czas żyłem nadzieją ;) ze jeździłaś, tylko nie klikałaś o_O a jeśli jednak nie jeździłaś, to już nic na tym świecie nie będzie takie jak kiedyś. ;)
mors
- 20:22 wtorek, 13 września 2016 | linkuj
Narobiłaś mi smaka na nalewkę z kwiatów bzu. :D
Sok już dwa razy zrobiłem - jest pyszny. Teraz czas na nalewkę, ale muszę do czerwca na surowce poczekać. :-)

Cieszę się, że tak ładnie łatasz kapcie. 50 minut to dobry wynik, ja ostatnio łatałem 50 dni. :D

Co do dymania się na zaoranym polu... To musi być faktycznie mało przyjemne. :-)

Co do "bo tak"... Jesteś rasową kobietą! :-)

Pozdrawiam! :-)
Mlynarz
- 21:33 niedziela, 11 września 2016 | linkuj
Na jurajskie piaski to chyba najlepszy byłby fatbike. Był może ktoś na takim rowerku na tym oriencie? Widziałaś?
limit
- 19:20 niedziela, 11 września 2016 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kalne
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl