Wpisy archiwalne w kategorii
W towarzystwie ;)
Dystans całkowity: | 23465.49 km (w terenie 1491.71 km; 6.36%) |
Czas w ruchu: | 1358:23 |
Średnia prędkość: | 17.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.84 km/h |
Liczba aktywności: | 449 |
Średnio na aktywność: | 52.26 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 1 stycznia 2009
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), SNOW BIKE ***, Z Helenką :)
Pierwszy krok w Nowy Rok
Pierwszy krok w Nowy Rok
Opis się robi :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)®
Opis się robi :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)®
- DST 9.20km
- Czas 00:48
- VAVG 11.50km/h
- Temperatura 0.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 listopada 2008
Kategoria W towarzystwie ;)
Bezogniskowe ognisko Bikestatsowiczy
Bezogniskowe ognisko Bikestatsowiczy
Było super :)
Opis później jak przyjadę z zagranicy i Młynarz z Asicą dopuszczą mnie do kompa :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Było super :)
Opis później jak przyjadę z zagranicy i Młynarz z Asicą dopuszczą mnie do kompa :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 56.84km
- Czas 03:12
- VAVG 17.76km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 listopada 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;))), Ponad 100 km ;)
Poziomkowo...
Poziomkowo...

Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Najpierw o północy na dworzec pkp w Katowicach po Asicę.
Później powrót do domku.
O 10:00 wyjazd na spotkanie Bikestatsowiczy: Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Katowice - Chorzów WPKiW.
Na spotkanie stawili się: djk71, art75, DARIUSZ79 i Adamus.
Razem pojechalismy do Siemianowic Śląskich na cmentarz niemieckich żołnierzy, następnie przez Dąbrówkę Małą do Katowic zobaczyć lecące MIGi :)
Po obejrzeniu maszyn wojskowych postanowiliśmy wracać.
Ale nie do domku :) Pojechałyśmy jeszcze z Asicą na naszą ulubioną Helenkę :)))) Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Bytom - Zabrze.
Wszyscy wspaniale sie bawili a ja niestety o 20:00 musiałam opuścić Towarzystwo i udać się do pracy. Zabrze (os. Helenka) - Bytom - Chorzów - Katowice.
Dzień był arcy-udany :)))))
C.d.n.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 138.94km
- Teren 10.00km
- Czas 07:22
- VAVG 18.86km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 listopada 2008
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 100 km ;), W oczojebnej kamizelce, W towarzystwie ;)
Dla Marcelka
Dla Marcelka
W piątek rozmawiając z Darkiem przez gg wymyśliliśmy sobie setkę dla Marcelka i wschód słońca na Żabich Dołach...
Dzień był arcy-udany... najpierw spotkanie (o nieziemsko wczesnej porze) i kręcenie z Darkiem.
Potem przemiła przejażdżka z Anetką, a następnie wieczorna podróż do LIDLa, który o tej porze jest zamknięty i z powrotem :D
Opis później...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
W piątek rozmawiając z Darkiem przez gg wymyśliliśmy sobie setkę dla Marcelka i wschód słońca na Żabich Dołach...
Dzień był arcy-udany... najpierw spotkanie (o nieziemsko wczesnej porze) i kręcenie z Darkiem.
Potem przemiła przejażdżka z Anetką, a następnie wieczorna podróż do LIDLa, który o tej porze jest zamknięty i z powrotem :D
Opis później...
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 113.55km
- Teren 20.00km
- Czas 06:29
- VAVG 17.51km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 października 2008
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Wrocław - Dąbrowa Górnicza - na skróty :)
Wrocław - Dąbrowa Górnicza - na skróty :)
Po bardzo udanym weekendzie nadszedł czas pożegnania z Młynarzem i iskierką84 i jeszcze pewnym Królem :D

Chłopcy odwieźli mnie na dworzec PKP i pojechałam stukocąc kołami :)
Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że ten weekend był taki czaderski :)
P.S. Pozdro dla p.Władzi....
... niech se pani wsadzi :D
Władzia ma siłę i nie leczoną.... anginę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Po bardzo udanym weekendzie nadszedł czas pożegnania z Młynarzem i iskierką84 i jeszcze pewnym Królem :D

Chłopcy odwieźli mnie na dworzec PKP i pojechałam stukocąc kołami :)
Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że ten weekend był taki czaderski :)
P.S. Pozdro dla p.Władzi....
... niech se pani wsadzi :D
Władzia ma siłę i nie leczoną.... anginę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 9.59km
- Czas 00:37
- VAVG 15.55km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Kawa za granicą oraz Brunet wieczorową porą
Kawa za granicą oraz Brunet wieczorową porą
Kawa była, nawet sztuk (kubków) dwie i pół :D, za granicą jak za granicą, wieczorową porą był ale czy Brunet? :D
Dzisiaj miałam w planach setkę - wizytę na grobie mojej Znajomej w Dobrakowie.
Z racji późnej pory zwleknięcia swoich zwłok z łóżka plany zmieniłam na zamek w Rabsztynie.
Po telefonie od pewnej Brunetki plany zamieniłam na kawę za granicą :)
D.G - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śl. - Piekary Śl. - Bytom - Zabrze (Helenka).
Igorek bez gipsu - hip hip hurra!!!
Następnie namówiłam Gospodarza Domu do wyjścia na rower i odwiezienia mnie kawałek :)
Nie wiedziałam, że Darek się tak wkręci - odwiózł mnie pod samą fabrykę :)
A więc: Zabrze - Bytom - Chorzów - Katowice.
Po drodze pokazałam Mu to i owo, między innymi panie pałające się najstarszym zawodem świata - dobrze, że miał przy sobie tylko 20 zł, bo mógłby się skusić, buahahahahahaha ;p
Było szybko, ciepło wręcz gorrąco. Dopiero pod koniec poczuliśmy chłodek ale nie wiem czy był spowodowany spadkiem prędkości, bliskością stawów (chodzi o akweny wodne a nie stawy np. w kolanach :D) czy późną porą.
Ogólnie było fajnie :) dzięki Darku za eskortę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Kawa była, nawet sztuk (kubków) dwie i pół :D, za granicą jak za granicą, wieczorową porą był ale czy Brunet? :D
Dzisiaj miałam w planach setkę - wizytę na grobie mojej Znajomej w Dobrakowie.
Z racji późnej pory zwleknięcia swoich zwłok z łóżka plany zmieniłam na zamek w Rabsztynie.
Po telefonie od pewnej Brunetki plany zamieniłam na kawę za granicą :)
D.G - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śl. - Piekary Śl. - Bytom - Zabrze (Helenka).
Igorek bez gipsu - hip hip hurra!!!
Następnie namówiłam Gospodarza Domu do wyjścia na rower i odwiezienia mnie kawałek :)
Nie wiedziałam, że Darek się tak wkręci - odwiózł mnie pod samą fabrykę :)
A więc: Zabrze - Bytom - Chorzów - Katowice.
Po drodze pokazałam Mu to i owo, między innymi panie pałające się najstarszym zawodem świata - dobrze, że miał przy sobie tylko 20 zł, bo mógłby się skusić, buahahahahahaha ;p
Było szybko, ciepło wręcz gorrąco. Dopiero pod koniec poczuliśmy chłodek ale nie wiem czy był spowodowany spadkiem prędkości, bliskością stawów (chodzi o akweny wodne a nie stawy np. w kolanach :D) czy późną porą.
Ogólnie było fajnie :) dzięki Darku za eskortę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 65.14km
- Czas 03:05
- VAVG 21.13km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 października 2008
Kategoria W towarzystwie ;)
I ty zbudujesz ten mur
budujesz go każdego dnia
zbudujesz ten mur
I zamkniesz drzwi
by nigdy nikt
I ty zbudujesz ten mur
budujesz go każdego dnia
zbudujesz ten mur
I zamkniesz drzwi
by nigdy nikt
nie chciał cię znać
I ty zbudujesz ten mur
ja wiem
budujesz go każdego dnia
zamykasz drzwi
byś nigdy nic
nie musiał dawać i brać
zasłaniasz niebo bojąc się czegoś
co mogłoby pozmieniać świat
i ciebie w nim
I zdarzy się, że słońce któregoś dnia
wetkne w twoje okno spaloną twarz
w zadziwioną gębę naleje ci
nieba jak malibu zdradliwy łyk
I wtedy już nie będziesz mógł
bez niego żyć otworzysz drzwi
Dzisiaj niedzielnie, czyt. leniwie :D
Najpierw pojechaliśmy do Castoramy celem nabycia paru rzeczy, między innymi kleju, który naprawi to:

Po drodze zatrzymałam się na Mydlicach, na cmentarzu żydowskim. Przejeżdżam tam codziennie, parę razy czytałam tablicę ale dopiero po przeczytaniu w necie dowiedziałam się, że za tablicą leżą płyty nagrobkowe!






Po zakupach w Castoramie pojechaliśmy na Pogorię poszukać jesieni :D
Jesień była :]

Ptactwo było :D

Żaglówki były :)

Postaliśmy, pokukaliśmy tu i ówdzie i pojechaliśmy przez Zieloną do domku.
Zielona – wcale nie taka zielona ;)

Po drodze fota zmałpowana od ggrzybka :)

No i na koniec pokażę Wam ostatni zakup :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 13.89km
- Czas 00:54
- VAVG 15.43km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, In the rain..., We dwoje - ja i mój rowerek ;))), W towarzystwie ;)
@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#
@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#
Dawno nie jeździłam w deszczu...
Rankiem (wczesnym) z pracy do domku - standardowo - w deszczu :(
W południe pojechałam zagranicę na kawę, na spaghetti i na farmera :] do zagipsowanego Igorka.
@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#
Już dawno nie jechałam pod tak mocny wiatr!!! MASAKRA!!! Metry dłużyły się jak kilometry...
Po drodze mijamy bunkry


Wieczorem w planach była jazda z Darkiem po okolicach i jazda do pracy (wyszło by tego z 80 km) ale niestety padał deszcz i pojechałam blachosmrodem (dzięki D. :)) do pracy (oczywiście z rowerem :]).
No i dostałam płytkę Siekiery :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Dawno nie jeździłam w deszczu...
Rankiem (wczesnym) z pracy do domku - standardowo - w deszczu :(
W południe pojechałam zagranicę na kawę, na spaghetti i na farmera :] do zagipsowanego Igorka.
@#$%@#$**&*@^%%$@^%$#
Już dawno nie jechałam pod tak mocny wiatr!!! MASAKRA!!! Metry dłużyły się jak kilometry...
Po drodze mijamy bunkry


Wieczorem w planach była jazda z Darkiem po okolicach i jazda do pracy (wyszło by tego z 80 km) ale niestety padał deszcz i pojechałam blachosmrodem (dzięki D. :)) do pracy (oczywiście z rowerem :]).
No i dostałam płytkę Siekiery :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 46.70km
- Czas 02:31
- VAVG 18.56km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 października 2008
Kategoria Do pracy / z pracy, W towarzystwie ;), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Gdy po schodach płynie sobie
Ciepła ludzka krew
Karzeł ciągnie zwłoki kobiet
Lubi damską płeć
Matko moja, spójrz prz
Gdy po schodach płynie sobie
Ciepła ludzka krew
Karzeł ciągnie zwłoki kobiet
Lubi damską płeć
Matko moja, spójrz przez okno
Wszędzie śmierć i krew
Idzie wojna, idzie wojna
Idzie krwawa rzeź
Tam na polu leży głowa
Gnije szczurza pierś
Robot gwałci krokodyla
Małpę gryzie pies
Już się skrada, już zabija
Wojny wampir gdzieś
Będzie wojna, będzie wojna
Będzie krwawa rzeź
Nie pamiętam - może już ten tekst cytowałam ale dzisiaj taki zaj**** klimat stworzył jak jechałam wieczorem (późnym) do pracy przez dzielnice gdzie nawet diabeł nie chce powiedzieć "dobranoc", że nie mogłam sie oprzeć i zacytowałam go dzisiaj :D
Ciekawe czy dostanę upragnioną płytkę Siekiery? :D
Wieczorkiem (wczesnym) na angielski.
Na angielskim ubawiłam się jak norka jak współkursanci wymyślali odpowiedzi na pytanie:
"What do you think you should do if someone has too much drink and loses consciousness?"
Albo druga sytuacja:
Wykładowca pyta: "Jak myślicie więcej hipochondryków jest wśród kobiet czy wśród mężczyzn?
"Wśród kobiet" - pada odpowiedź.
"A dlaczego?"
"Bo kobiety często mówią, że je głowa boli".
Po prostu było śmiesznie, bardzo śmiesznie :D
Po angielskim do pracy - standardowo.
A jutro, żeby nabić kilometrów jadę zagranicę na kawę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Ciepła ludzka krew
Karzeł ciągnie zwłoki kobiet
Lubi damską płeć
Matko moja, spójrz przez okno
Wszędzie śmierć i krew
Idzie wojna, idzie wojna
Idzie krwawa rzeź
Tam na polu leży głowa
Gnije szczurza pierś
Robot gwałci krokodyla
Małpę gryzie pies
Już się skrada, już zabija
Wojny wampir gdzieś
Będzie wojna, będzie wojna
Będzie krwawa rzeź
Nie pamiętam - może już ten tekst cytowałam ale dzisiaj taki zaj**** klimat stworzył jak jechałam wieczorem (późnym) do pracy przez dzielnice gdzie nawet diabeł nie chce powiedzieć "dobranoc", że nie mogłam sie oprzeć i zacytowałam go dzisiaj :D
Ciekawe czy dostanę upragnioną płytkę Siekiery? :D
Wieczorkiem (wczesnym) na angielski.
Na angielskim ubawiłam się jak norka jak współkursanci wymyślali odpowiedzi na pytanie:
"What do you think you should do if someone has too much drink and loses consciousness?"
Albo druga sytuacja:
Wykładowca pyta: "Jak myślicie więcej hipochondryków jest wśród kobiet czy wśród mężczyzn?
"Wśród kobiet" - pada odpowiedź.
"A dlaczego?"
"Bo kobiety często mówią, że je głowa boli".
Po prostu było śmiesznie, bardzo śmiesznie :D
Po angielskim do pracy - standardowo.
A jutro, żeby nabić kilometrów jadę zagranicę na kawę :D
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 19.75km
- Teren 1.00km
- Czas 01:04
- VAVG 18.52km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 października 2008
Kategoria Orientacyjnie :-), Kosmacz - Powsinoga :), W towarzystwie ;)
Odyseja Świętokrzyska - Dzień 2.
Odyseja Świętokrzyska - Dzień 2.
31 miejsce na 85 startujących team'ów:)
5 miejsce w kategorii MIX
Niewiarygodnie przyspieszyło nagle krótkie życie,
Nie zwalnia tempa chociaż miało na to kiedyś czas.
Ja, jak Marionetka, której życie jakiś marny aktor dał.
Choć z widowni słychać głupie śmiechy
W nieporadnym tańcu gonie jego pęd
A kiedy zgasną po raz kiedyś wszystkie światła
Spadnie kurtyna i w teatrze nie zostanie nikt
Ja, jak Marionetka, którą marny aktor rzucił teraz w kąt.
Zaplątany w swoje długie sznury, niepotrzebne, porzucone coś.
Nawet jeśli ktoś mnie zapamięta, wspomni kukłę, którą byłem tyle lat.
Czasem książe, czasem nagi żebrak, ale nigdy nie WOLNY
Myślałam, że jak się jedzie na maraton na orientacje, to jedzie się dla satysfakcji i dla czystej przyjemności...
Niestety...
To czysta fikcja...
Odyseja bardzo mi się podobała....
NIE dlatego, że była sprawiedliwa (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że organizacja była super (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że było ognisko (bo nie było albo nikt nas o tym fakcie nie poinformował);
NIE dlatego, że pomimo zapisu na stronie Odysei, że: „ Na każdym pk obecny będzie sędzia zawodów, który potwierdza jego zaliczenie." takiego sędziego nie było i dużo osób leciało w ci... (czyli oszukiwało);
NIE dlatego, iż pomimo ustalenia, że ” Mapa zabezpieczona będzie w worku foliowym.” nie była i w warunkach atmosferycznych, które panowały w sobotę, ta mapka, po około 20 minutach stawała się zwykłą szmatą nie do odczytania...
Nie będę wymieniała dalszych minusów organizacyjnych, bo szkoda moich opuszków palców :D
No dobra – rankiem podnieśliśmy nasze obolałe zwłoki z łóżek, wykonaliśmy poranną toaletę, nasmarowaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy na start ;D
Dzisiaj konieczne było zaliczenie punktów po kolei...
Czas wymierzony był chyba dla ludzi z żelaza, bo każdy „normalny” biker nie miał szans na zaliczenie tego w ustalonym czasie.
Dobrze, że odpadły punkty 2 i 3 bo inaczej była by porażka.
I tak niektórzy „dawali sobie radę” zaliczając punkty pojedynczo... ech..... cóz ta polska mentalność ;/
Zaliczyliśmy z Darkiem 1, 4, 5, 6 i 10.
Zakończenie było totalną porażką, bo o ile wczoraj mimo ustalonego „zamknięcia zawodów” klasyfikowano po tej godzinie, tak dzisiaj rozdawali nagrody, gdy tymczasem reszta dojeżdżała na metę...
NO COMMENTS
Zakończenie – ekipa BS :D

Zwycięscy Odysei ;D

Ogólnie TO BYŁA WIELKA ORGANIZACYJNA PORAŻKA
Np. Panowie, którzy zdobyli 3 miejsce w kategorii MW (Panowie byli z okolicy ;D) w sobotę „zdobywali” punkty w pojedynkę... tzn. jeden jeździł, a drugi po drugim punkcie załadował rower na samochód znajomej i pojawił się z kolegą dopiero na mecie... a przecież regulamin wyraźnie mówił, że: „ Na każdym punkcie kontrolnym zespół musi pojawić się w komplecie.”
Panowie mieli numer 120 – jeśli by ktoś miał wątpliwości
I jak Ci „panowie” mieli sumienie odebrać nagrodę????????????????????
Nie wiem, może jestem za idealistyczna, za szczera...
Nie mówię o błędach w liczeniu punktów i klasyfikacji,: zespoły, które nie zdobyły połowy punktów są sklasyfikowane ;D a zapis dokładnie mówił, że: „warunkiem sklasyfikowania zespołu jest zaliczenie minimum 50 % punktów znajdujących się na trasie poszczególnych etapów.”
:)
I tak bawiłam się wyśmienicie, chociaż pozostała mi po tym maratonie zgaga... myśl, że lepiej oszukiwać niż być szczerym i w ogóle taki śmierdzący posmak...
Organizatorzy i Ci, którzy oszukiwali (a było ich niemało) powinni się wstydzić...
I pomyśleć, że za Bike Orient płaciłam 10 zł a organizacja była wyśmienita!!!
Tu zapłaciłam 100 zł za parę i miałam guzik... nawet grochówki nie skosztowałam bo jak zobaczyłam jaki syf jest dookoła to mi się odechciało...
A na Bike Oriencie były koszulki, nagrody losowe, nagrody dla najliczniejszego zespołu i przepyszna kiełborka podawana przez kogoś a nie zostawiona na pastwę losu ;D
No cóż – uczcie się pachołki od najlepszych ;)
Niezły numerek, chociaż lepszy by był 69 :D

A to moje buty... proszą się o jacuzzi, a co najmniej o prysznic i kąpiel w pralce :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
31 miejsce na 85 startujących team'ów:)
5 miejsce w kategorii MIX
Niewiarygodnie przyspieszyło nagle krótkie życie,
Nie zwalnia tempa chociaż miało na to kiedyś czas.
Ja, jak Marionetka, której życie jakiś marny aktor dał.
Choć z widowni słychać głupie śmiechy
W nieporadnym tańcu gonie jego pęd
A kiedy zgasną po raz kiedyś wszystkie światła
Spadnie kurtyna i w teatrze nie zostanie nikt
Ja, jak Marionetka, którą marny aktor rzucił teraz w kąt.
Zaplątany w swoje długie sznury, niepotrzebne, porzucone coś.
Nawet jeśli ktoś mnie zapamięta, wspomni kukłę, którą byłem tyle lat.
Czasem książe, czasem nagi żebrak, ale nigdy nie WOLNY
Myślałam, że jak się jedzie na maraton na orientacje, to jedzie się dla satysfakcji i dla czystej przyjemności...
Niestety...
To czysta fikcja...
Odyseja bardzo mi się podobała....
NIE dlatego, że była sprawiedliwa (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że organizacja była super (BO NIE BYŁA);
NIE dlatego, że było ognisko (bo nie było albo nikt nas o tym fakcie nie poinformował);
NIE dlatego, że pomimo zapisu na stronie Odysei, że: „ Na każdym pk obecny będzie sędzia zawodów, który potwierdza jego zaliczenie." takiego sędziego nie było i dużo osób leciało w ci... (czyli oszukiwało);
NIE dlatego, iż pomimo ustalenia, że ” Mapa zabezpieczona będzie w worku foliowym.” nie była i w warunkach atmosferycznych, które panowały w sobotę, ta mapka, po około 20 minutach stawała się zwykłą szmatą nie do odczytania...
Nie będę wymieniała dalszych minusów organizacyjnych, bo szkoda moich opuszków palców :D
No dobra – rankiem podnieśliśmy nasze obolałe zwłoki z łóżek, wykonaliśmy poranną toaletę, nasmarowaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy na start ;D
Dzisiaj konieczne było zaliczenie punktów po kolei...
Czas wymierzony był chyba dla ludzi z żelaza, bo każdy „normalny” biker nie miał szans na zaliczenie tego w ustalonym czasie.
Dobrze, że odpadły punkty 2 i 3 bo inaczej była by porażka.
I tak niektórzy „dawali sobie radę” zaliczając punkty pojedynczo... ech..... cóz ta polska mentalność ;/
Zaliczyliśmy z Darkiem 1, 4, 5, 6 i 10.
Zakończenie było totalną porażką, bo o ile wczoraj mimo ustalonego „zamknięcia zawodów” klasyfikowano po tej godzinie, tak dzisiaj rozdawali nagrody, gdy tymczasem reszta dojeżdżała na metę...
NO COMMENTS
Zakończenie – ekipa BS :D

Zwycięscy Odysei ;D

Ogólnie TO BYŁA WIELKA ORGANIZACYJNA PORAŻKA
Np. Panowie, którzy zdobyli 3 miejsce w kategorii MW (Panowie byli z okolicy ;D) w sobotę „zdobywali” punkty w pojedynkę... tzn. jeden jeździł, a drugi po drugim punkcie załadował rower na samochód znajomej i pojawił się z kolegą dopiero na mecie... a przecież regulamin wyraźnie mówił, że: „ Na każdym punkcie kontrolnym zespół musi pojawić się w komplecie.”
Panowie mieli numer 120 – jeśli by ktoś miał wątpliwości
I jak Ci „panowie” mieli sumienie odebrać nagrodę????????????????????
Nie wiem, może jestem za idealistyczna, za szczera...
Nie mówię o błędach w liczeniu punktów i klasyfikacji,: zespoły, które nie zdobyły połowy punktów są sklasyfikowane ;D a zapis dokładnie mówił, że: „warunkiem sklasyfikowania zespołu jest zaliczenie minimum 50 % punktów znajdujących się na trasie poszczególnych etapów.”
:)
I tak bawiłam się wyśmienicie, chociaż pozostała mi po tym maratonie zgaga... myśl, że lepiej oszukiwać niż być szczerym i w ogóle taki śmierdzący posmak...
Organizatorzy i Ci, którzy oszukiwali (a było ich niemało) powinni się wstydzić...
I pomyśleć, że za Bike Orient płaciłam 10 zł a organizacja była wyśmienita!!!
Tu zapłaciłam 100 zł za parę i miałam guzik... nawet grochówki nie skosztowałam bo jak zobaczyłam jaki syf jest dookoła to mi się odechciało...
A na Bike Oriencie były koszulki, nagrody losowe, nagrody dla najliczniejszego zespołu i przepyszna kiełborka podawana przez kogoś a nie zostawiona na pastwę losu ;D
No cóż – uczcie się pachołki od najlepszych ;)
Niezły numerek, chociaż lepszy by był 69 :D

A to moje buty... proszą się o jacuzzi, a co najmniej o prysznic i kąpiel w pralce :D

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 69.90km
- Teren 35.00km
- Czas 04:17
- VAVG 16.32km/h
- Aktywność Jazda na rowerze