Wpisy archiwalne w kategorii
Kellysek :)
Dystans całkowity: | 17087.09 km (w terenie 587.71 km; 3.44%) |
Czas w ruchu: | 947:04 |
Średnia prędkość: | 18.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.20 km/h |
Liczba aktywności: | 426 |
Średnio na aktywność: | 40.11 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Środa, 29 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Rankiem...
Kochanie, wczoraj zwolnili mnie z pracy
Wiedz o tym, że nie dali mi szansy
Kazali odejść, wyrzucili za drzwi
Nasze mieszkanie sypie się od spodu
W naszej lodówce nie znajdziesz nawet lodu
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Kolor i zapach wirują w głowie
Mocno oddychaj, poczuj to w sobie
Szalona wolność, chcesz się udławić nią
Stanę w kolejce po swój zasiłek
Ty zamiast butów przyniesiesz mi miłość
A nasze łóżko zapłonie jeszcze raz
Potem wydamy ostatnie pieniądze
Skąpany w winie popatrzę na słońce
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Stanę w kolejce po swój zasiłek
Ty zamiast butów przyniesiesz mi miłość
A nasze łóżko zapłonie jeszcze raz
Potem wydamy ostatnie pieniądze
Skąpany w winie popatrzę na słońce
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Kolor i zapach wirują w głowie
Mocno oddychaj, poczuj to w sobie
Szalona wolność, chcesz się udławić nią
Nie mnie ale kogoś z moich Bliskich...
Niestety jak się nie liże tego i owego to leci się na bruk...
Rankiem - z pracy.
Wieczorem - na angielski, a nastepnie do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających...
Wiedz o tym, że nie dali mi szansy
Kazali odejść, wyrzucili za drzwi
Nasze mieszkanie sypie się od spodu
W naszej lodówce nie znajdziesz nawet lodu
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Kolor i zapach wirują w głowie
Mocno oddychaj, poczuj to w sobie
Szalona wolność, chcesz się udławić nią
Stanę w kolejce po swój zasiłek
Ty zamiast butów przyniesiesz mi miłość
A nasze łóżko zapłonie jeszcze raz
Potem wydamy ostatnie pieniądze
Skąpany w winie popatrzę na słońce
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Stanę w kolejce po swój zasiłek
Ty zamiast butów przyniesiesz mi miłość
A nasze łóżko zapłonie jeszcze raz
Potem wydamy ostatnie pieniądze
Skąpany w winie popatrzę na słońce
Pomyśl kochanie, nie kupię ci już nic
Zostawmy to i chodźmy na spacer,
Bo dzisiaj świat wygląda inaczej
Gdy wszystko kwitnie i eksploduje w nas
Kolor i zapach wirują w głowie
Mocno oddychaj, poczuj to w sobie
Szalona wolność, chcesz się udławić nią
Nie mnie ale kogoś z moich Bliskich...
Niestety jak się nie liże tego i owego to leci się na bruk...
Rankiem - z pracy.
Wieczorem - na angielski, a nastepnie do pracy.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających...
- DST 33.41km
- Czas 01:38
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 36.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Z pracy - standardowo
Show me how you do that trick
The one that makes me scream" she said
"The one that makes me laugh" she said
And threw her arms around my neck
"Show me how you do it
And I promise you I promise that
I'll run away with you
I'll run away with you"
Spinning on that dizzy edge
I kissed her face and kissed her head
And dreamed of all the different ways I had
To make her glow
"Why are you so far away?" she said
"Why won't you ever know that I'm in love with you
That I'm in love with you"
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Strange as angels
Dancing in the deepest oceans
Twisting in the water
You're just like a dream
Daylight licked me into shape
I must have been asleep for days
And moving lips to breathe her name
I opened up my eyes
And found myself alone alone
Alone above a raging sea
That stole the only girl I loved
And drowned her deep inside of me
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Just like heaven
Rankiem z pracy - standardowo.
Później do Koleżanki po PITa - zrobić Jej korektę.
Dzisiaj cały dzień przed kompem, aż padnę na twarz, a wieczorem znowu na nockę.
A taka piękna pogoda na rower :-((((
Optymistyczny akcent - śpiwór wyprany - będzie czekał na 27 maja :-)
Wieczorem - do Kolezanki zawieść Jej korektę PITa, a później do pracy.
Dzisiaj na blogu będzie nie standardowo.
Po całym dniu, przez całą drogę do pracy śpiewałam sobie pod nosem ten kawałek:
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem
Szatanem jestem złym, aniołem z aureolą
Wrogiem i kochankiem, aktorem z ulubioną rolą
Dopełnieniem świata, oceanem, pustą szklanką
Jestem i wyrokiem, nawet sędzią, nawet katem
jestem ja, ja...
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
tylko sobą, być sobą być nie mogę, o nie!
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
tylko sobą, być być nie mogę, o nie!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
The one that makes me scream" she said
"The one that makes me laugh" she said
And threw her arms around my neck
"Show me how you do it
And I promise you I promise that
I'll run away with you
I'll run away with you"
Spinning on that dizzy edge
I kissed her face and kissed her head
And dreamed of all the different ways I had
To make her glow
"Why are you so far away?" she said
"Why won't you ever know that I'm in love with you
That I'm in love with you"
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Strange as angels
Dancing in the deepest oceans
Twisting in the water
You're just like a dream
Daylight licked me into shape
I must have been asleep for days
And moving lips to breathe her name
I opened up my eyes
And found myself alone alone
Alone above a raging sea
That stole the only girl I loved
And drowned her deep inside of me
You
Soft and only
You
Lost and lonely
You
Just like heaven
Rankiem z pracy - standardowo.
Później do Koleżanki po PITa - zrobić Jej korektę.
Dzisiaj cały dzień przed kompem, aż padnę na twarz, a wieczorem znowu na nockę.
A taka piękna pogoda na rower :-((((
Optymistyczny akcent - śpiwór wyprany - będzie czekał na 27 maja :-)
Wieczorem - do Kolezanki zawieść Jej korektę PITa, a później do pracy.
Dzisiaj na blogu będzie nie standardowo.
Po całym dniu, przez całą drogę do pracy śpiewałam sobie pod nosem ten kawałek:
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem
Szatanem jestem złym, aniołem z aureolą
Wrogiem i kochankiem, aktorem z ulubioną rolą
Dopełnieniem świata, oceanem, pustą szklanką
Jestem i wyrokiem, nawet sędzią, nawet katem
jestem ja, ja...
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
tylko sobą, być sobą być nie mogę, o nie!
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
tylko sobą, być być nie mogę, o nie!
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 32.84km
- Czas 01:43
- VAVG 19.13km/h
- VMAX 34.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Z pracy... standardowo
Nie muszę pytać czy otworzysz
Bo wiem że jeśli zjawię się
To w progu będziesz stać
I zdejmę płaszcz podszyty lękiem
Gdy przy mnie i przy nikim więcej
Twoja jasna twarz
Dajesz mi niepokorne myśli i niepokje
Tyle ich wciąż masz kochana
Nie myśl że nie miniemy nigdy się
Choć łatwiej razem iść pod wiatr
Podtrzymywałaś moją głowę
Nie roztrzaskałam skroni
O podłogę - póki co
Przed snem wypowiedz moje imię
Przybęde wraz ze świtem
Proszę nie śpij - jestem już
Rankiem z pracy - standardowo.
Młody chłopak w Hondzie bardzo miło się zachował - oglądałam się czy nie jedzie coś za mną za blisko (on jechał już obok mnie) bo chciałam ominąć stojący na ulicy samochód a On przyhamował i mnie przepuścił. Aż chce się żyć :-) Numeru niestety nie zapamiętałam, bo odjechał szybko :-(
Wieczorkiem pospikać, potem do pracy standardowo - D.G. - Katowice.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Bo wiem że jeśli zjawię się
To w progu będziesz stać
I zdejmę płaszcz podszyty lękiem
Gdy przy mnie i przy nikim więcej
Twoja jasna twarz
Dajesz mi niepokorne myśli i niepokje
Tyle ich wciąż masz kochana
Nie myśl że nie miniemy nigdy się
Choć łatwiej razem iść pod wiatr
Podtrzymywałaś moją głowę
Nie roztrzaskałam skroni
O podłogę - póki co
Przed snem wypowiedz moje imię
Przybęde wraz ze świtem
Proszę nie śpij - jestem już
Rankiem z pracy - standardowo.
Młody chłopak w Hondzie bardzo miło się zachował - oglądałam się czy nie jedzie coś za mną za blisko (on jechał już obok mnie) bo chciałam ominąć stojący na ulicy samochód a On przyhamował i mnie przepuścił. Aż chce się żyć :-) Numeru niestety nie zapamiętałam, bo odjechał szybko :-(
Wieczorkiem pospikać, potem do pracy standardowo - D.G. - Katowice.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 33.51km
- Czas 01:39
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 37.20km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy - standardowo
Nie ma zagrożenia
Każdy jest bezpieczny
Spełniają się marzenia
żołnierze są zbyteczni
Nie ma nienawiści
Nie ma też miłości
Zło już nie istnieje,
Bo nie ma już ludzkości
Nie trzeba się ukrywać
Nie trzeba robić schronów
Nie trzeba się rozwijać
Nie trzeba wznosić domów
Radioaktywny wiatr
Rozwiał wątpliwości
Zło już nie istnieje,
Bo nie ma już ludzkości
Do pracy - standardowo.
Troszkę za późno wyjechałam, dlatego też musiałam kręcić a nie leniuchować.
Wygrałam wyścig z tramwajem, który jechał z Sosnowca :-)
Po pracy - standardowo.
A teraz muszę troszkę odgruzować mieszkanie, bo jutro... mam dzień wolny od pracy i chcę zobaczyć jedno, ciekawe miejsce z ruinami zamku :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Każdy jest bezpieczny
Spełniają się marzenia
żołnierze są zbyteczni
Nie ma nienawiści
Nie ma też miłości
Zło już nie istnieje,
Bo nie ma już ludzkości
Nie trzeba się ukrywać
Nie trzeba robić schronów
Nie trzeba się rozwijać
Nie trzeba wznosić domów
Radioaktywny wiatr
Rozwiał wątpliwości
Zło już nie istnieje,
Bo nie ma już ludzkości
Do pracy - standardowo.
Troszkę za późno wyjechałam, dlatego też musiałam kręcić a nie leniuchować.
Wygrałam wyścig z tramwajem, który jechał z Sosnowca :-)
Po pracy - standardowo.
A teraz muszę troszkę odgruzować mieszkanie, bo jutro... mam dzień wolny od pracy i chcę zobaczyć jedno, ciekawe miejsce z ruinami zamku :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 31.80km
- Czas 01:26
- VAVG 22.19km/h
- VMAX 35.50km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 kwietnia 2009
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Jeden dzień z życia Bradypusa.
Tyle już gram - co z tego mam
Tyle lat gram - gram tu i tam
Grałem pop Grałem jazz
Grałem roka
Ale teraz jakaś inna jest epoka - jestem sam
Nie dla mnie gwar srebrny pył
Nie dla mnie splendor i sława
Nie dla mnie ta cała zabawa
Nie dla mnie te wszystkie brawa nie dla mnie nie dla mnie nie dla mnie
Jestem sam
Rzuciłem dom i rodzinę
Poznałem egzotyczną dziewczynę
Piękna była to dziewczyna
Miała na imię heroina
Leciałem Leciałem
Leciałem
Chciałem umrzeć ale nie umarłem
Leżałem Leżałem Leżałem
Wszystkie programy przeleciałem
To nie to to nie to
To co widzę w telewizji to dno
Przecież ja dużo lepiej gram
Więc dlaczego dlaczego dlaczego jestam sam?
Nic mi się nie chce
Ciągle bym tylko spał
Seks mnie nie łechce
Nic mi się nie chce - jestem sam
Tyle już gram
Co z tego mam
Tyle lat gram- jestem sam
Nie dla mnie gwar srebrny pył
Leniwie... bardzo leniwie, bo:
1. Do pracy (pierwszy raz od 1 marca) nie pojechałam rowerem;
2. Ogólnie nic mi się nie chciało;
3. Może trochę skłamałam - chciało mi się spać;
4. Miałam jechać na angielski - dobrze, że użyłam czasu przeszłego...
5. Pojechałam na leniwą pizzę...
I to tyle pedalenia na dziś..
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Leniwców 100
Tyle lat gram - gram tu i tam
Grałem pop Grałem jazz
Grałem roka
Ale teraz jakaś inna jest epoka - jestem sam
Nie dla mnie gwar srebrny pył
Nie dla mnie splendor i sława
Nie dla mnie ta cała zabawa
Nie dla mnie te wszystkie brawa nie dla mnie nie dla mnie nie dla mnie
Jestem sam
Rzuciłem dom i rodzinę
Poznałem egzotyczną dziewczynę
Piękna była to dziewczyna
Miała na imię heroina
Leciałem Leciałem
Leciałem
Chciałem umrzeć ale nie umarłem
Leżałem Leżałem Leżałem
Wszystkie programy przeleciałem
To nie to to nie to
To co widzę w telewizji to dno
Przecież ja dużo lepiej gram
Więc dlaczego dlaczego dlaczego jestam sam?
Nic mi się nie chce
Ciągle bym tylko spał
Seks mnie nie łechce
Nic mi się nie chce - jestem sam
Tyle już gram
Co z tego mam
Tyle lat gram- jestem sam
Nie dla mnie gwar srebrny pył
Leniwie... bardzo leniwie, bo:
1. Do pracy (pierwszy raz od 1 marca) nie pojechałam rowerem;
2. Ogólnie nic mi się nie chciało;
3. Może trochę skłamałam - chciało mi się spać;
4. Miałam jechać na angielski - dobrze, że użyłam czasu przeszłego...
5. Pojechałam na leniwą pizzę...
I to tyle pedalenia na dziś..
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Leniwców 100
- DST 7.53km
- Czas 00:33
- VAVG 13.69km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 kwietnia 2009
Kategoria Kosmacz - Powsinoga :), Kellysek :), 200 km OMC, W towarzystwie ;)
Powrót z Wrocławia... ;D
We all came out to Montreux
on the Lake Geneva shoreline.
To make records with the mobile,
we didn't have much time.
Frank Zappa and the Mothers
were at the best place around.
But some stupid with a flare gun
burned the place to the ground.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
They burned the gambling house,
it died with an awful sound,
and Funky Claude was running in and out
pulling kids out the ground.
When it all was over we had to find another place.
But Swiss time was running out,
it seemed that we would lose the race.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
It was empty cold and bare.
But with the rolling truck
stones thing just outside, yeah !
Making our music there.
with a few red lights a few old beds,
we made a place to sweat.
no matter what we got out of this.
I know, I know we'll never forget.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
Dzisiaj nadszedł czas by powrócić do domu, albo trochę bliżej domu.
Z Kozanowa, o 6:00 odprowadził mnie Młynarz (wielkie dzięki, że chciało Ci się wstać).
Pomknęliśmy do pani z wielkimi kolanami.
Po drodze mijamy bikera, który nas pozdrawia. Minęliśmy się, nagle słyszę: „Kosma?”. Nie poznajemy Go ale zwalniamy, dogania nas okazuję się, że to Wrocnam. Chwilę rozmawiamy ale każdy musi pedalić w swoim kierunku – ja na umówioną godzinę spotkania z Cześkiem, Wrocnam do pracy. Optymistyczny akcent :-)
Przy pani z wielkimi kolanami, żegnam się z Młynarzem i zaczynam jazdę z Cześkiem.
Bocznymi drogami docieramy do Siechnic, gdzie wyjeżdżamy na drogę numer 94 i jedziemy do Oławy.
Oglądamy neoklasycystyczny ratusz w Oławie. Wybudowany w 1832 według wskazówek znanego pruskiego architekta Karola Fryderyka Schinkla. Wieża, ze względu na zabytkową wartość zegara, zachowała barokowy kształt.
Kolega Cześka
Z Oławy 94-ką ciśniemy do Brzegu.
Tam zwiedzamy gotycko-renesansowy Zamek Piastów Śląskich z XIII-XVI wieku, zwany Śląskim Wawelem, zespół zamkowy (wraz z kaplicą) jest wpisany na listę zabytków klasy międzynarodowej (według dawnej klasyfikacji - klasy "0").
Fontanna na dziedzińcu.
Oglądamy stalowy most kratownicowy na Odrze z 1891 r. w 1954 r. przeniesiony został do Brzegu z miejscowości Fordon k. Bydgoszczy.
Z Brzegu, dalej 94-ką pedalimy w kierunku Opola.
W Skorogoszczy nadszedł czas rozstania. Czesiek jedzie drogą 458 na Popielów a ja dalej 94-ką do Opola.
Wielkie dzięki, Czesiek, za odwiezienie :)
Jadę do Opola.
Skansen wsi opolskiej.
Opole.
Wieża w Opolu
Z Opola postanawiam zjechać z 94-ki by obejrzeć Jez. Turawskie.
Zjeżdżam najpierw na drogę krajową 45, a później na Kotórz.
Tu jest gdzieś jezioro.
O! Jest!
Chwila relaksu nad jeziorem i kieruję się na Ozimek.
Z Ozimka drogą numer 463 do miejscowości Zawadzkie, później 901 do Pyskowic. Bardzo fajna droga – cały czas w lesie.
Już wiem dlaczego djk71 tak mało jeździ ostatnio – otworzył sieć stacji benzynowych, tzn. poweridowych dla rowerzystów – tylko ten kto robił reklamę źle usłyszał, zamiast „dejotka” to „ejotka” – trzeba to poprawić.
Odwiedziłam też miejscowość Admina BS – Blase’owice :-)
Gdzieś po drodze (okolice Pyskowic) widoczny był pożar – chyba dosyć poważny.
Po drodze wstąpiłam na Helenkę i tam już zostałam :-)
Dziękuję za przemiły wieczór – pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
on the Lake Geneva shoreline.
To make records with the mobile,
we didn't have much time.
Frank Zappa and the Mothers
were at the best place around.
But some stupid with a flare gun
burned the place to the ground.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
They burned the gambling house,
it died with an awful sound,
and Funky Claude was running in and out
pulling kids out the ground.
When it all was over we had to find another place.
But Swiss time was running out,
it seemed that we would lose the race.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
It was empty cold and bare.
But with the rolling truck
stones thing just outside, yeah !
Making our music there.
with a few red lights a few old beds,
we made a place to sweat.
no matter what we got out of this.
I know, I know we'll never forget.
Smoke on the water and fire in the sky,
smoke on the water.
Dzisiaj nadszedł czas by powrócić do domu, albo trochę bliżej domu.
Z Kozanowa, o 6:00 odprowadził mnie Młynarz (wielkie dzięki, że chciało Ci się wstać).
Pomknęliśmy do pani z wielkimi kolanami.
Po drodze mijamy bikera, który nas pozdrawia. Minęliśmy się, nagle słyszę: „Kosma?”. Nie poznajemy Go ale zwalniamy, dogania nas okazuję się, że to Wrocnam. Chwilę rozmawiamy ale każdy musi pedalić w swoim kierunku – ja na umówioną godzinę spotkania z Cześkiem, Wrocnam do pracy. Optymistyczny akcent :-)
Przy pani z wielkimi kolanami, żegnam się z Młynarzem i zaczynam jazdę z Cześkiem.
Bocznymi drogami docieramy do Siechnic, gdzie wyjeżdżamy na drogę numer 94 i jedziemy do Oławy.
Oglądamy neoklasycystyczny ratusz w Oławie. Wybudowany w 1832 według wskazówek znanego pruskiego architekta Karola Fryderyka Schinkla. Wieża, ze względu na zabytkową wartość zegara, zachowała barokowy kształt.
Oława© kosma100
Kolega Cześka
Kościotrup© kosma100
Oława© kosma100
Z Oławy 94-ką ciśniemy do Brzegu.
Tam zwiedzamy gotycko-renesansowy Zamek Piastów Śląskich z XIII-XVI wieku, zwany Śląskim Wawelem, zespół zamkowy (wraz z kaplicą) jest wpisany na listę zabytków klasy międzynarodowej (według dawnej klasyfikacji - klasy "0").
Fontanna na dziedzińcu.
Fontanna w Brzegu© kosma100
Dziedziniec w Brzegu© kosma100
Czesiek na dziedzińcu w Brzegu© kosma100
Latarnia w Brzegu© kosma100
Oglądamy stalowy most kratownicowy na Odrze z 1891 r. w 1954 r. przeniesiony został do Brzegu z miejscowości Fordon k. Bydgoszczy.
Most w Brzegu przeniesiony z Bydgoszczy Fordonu© kosma100
Most w Brzegu przeniesiony z Fordonu© kosma100
Most w Brzegu© kosma100
Z Brzegu, dalej 94-ką pedalimy w kierunku Opola.
Most© kosma100
W Skorogoszczy nadszedł czas rozstania. Czesiek jedzie drogą 458 na Popielów a ja dalej 94-ką do Opola.
Wielkie dzięki, Czesiek, za odwiezienie :)
Pożegnanie z Cześkiem© kosma100
Jadę do Opola.
Skansen wsi opolskiej.
Skansen wsi opolskiej© kosma100
Opole.
Opole© kosma100
Opole© kosma100
Opole© kosma100
Wieża w Opolu
Wieża w Opolu© kosma100
Z Opola postanawiam zjechać z 94-ki by obejrzeć Jez. Turawskie.
Zjeżdżam najpierw na drogę krajową 45, a później na Kotórz.
Gdzieś po drodze© kosma100
Tu jest gdzieś jezioro.
Jezioro Turawkie - tam gdzieś© kosma100
O! Jest!
Jezioro Turawskie© kosma100
Nad jeziorem Turawskim© kosma100
Chwila relaksu nad jeziorem i kieruję się na Ozimek.
Z Ozimka drogą numer 463 do miejscowości Zawadzkie, później 901 do Pyskowic. Bardzo fajna droga – cały czas w lesie.
Droga© kosma100
Już wiem dlaczego djk71 tak mało jeździ ostatnio – otworzył sieć stacji benzynowych, tzn. poweridowych dla rowerzystów – tylko ten kto robił reklamę źle usłyszał, zamiast „dejotka” to „ejotka” – trzeba to poprawić.
Ejk© kosma100
Odwiedziłam też miejscowość Admina BS – Blase’owice :-)
Błażejowice, Blase'owice© kosma100
Gdzieś po drodze (okolice Pyskowic) widoczny był pożar – chyba dosyć poważny.
Pożar© kosma100
Po drodze wstąpiłam na Helenkę i tam już zostałam :-)
Dziękuję za przemiły wieczór – pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 199.61km
- Czas 09:38
- VAVG 20.72km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 kwietnia 2009
Kategoria 100 km OMC, Kellysek :), Kosmacz - Powsinoga :), Ponad 50 km ;), W towarzystwie ;)
Ząbkowice Śląskie - Wrocław
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Polityka, polityka
Tu wojenna gra muzyka
Jest rakieta, ruch lotnika
Polityka, polityka
Ambasada, ambasada
Tutaj bombę się podkłada
Czarną chustę się zakłada
Ambasada, ambasada
Telewizja, telewizja
Superwizja, schizowizja
Otumania i ogłupia
Telewizja, telewizja
A ja wierzę w święte jeże
Kocham siebie i należę
Kiedy piję, piję szczerze
Kiedy piję, Bóg mnie strzeże
Społeczeństwo, społeczeństwo
Dyscyplina, posłuszeństwo
Psychopaci i zboczeńcy
Społeczeństwo, społeczeństwo
Narkotyki, narkotyki
Złoty strzał i są wyniki
Wydłużają się rubryki
Narkotyki, narkotyki
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Dzisiaj miałam zaplanowaną trasę Z Ząbkowic Śląskich do Wrocławia.
Czesiek był tak miły, że zaproponował, że spotkamy się gdzieś pośrodku i popedalimy razem do Wrocka.
Ruszyłam: Ząbkowice Śląskie – Olbrachcice Wielkie no i tu się pogubiłam.
Pojechałam gdzieś na okrągło.
Po tysiącach telefonów, zgadaliśmy się z Cześkiem, że mam wyjechać w Niemczy na ósemkę i jechać ósemką aż do spotkania z Cześkiem.
Tak też się stało.
Spotkaliśmy się w Wilkowie Wielkim, gdzie pojechaliśmy na grochówkę :D
Przystronie – Ratajno – Oleszna – Piotrówek.
W Piotrówku udaliśmy się na wieżę – fajna ale zaniedbana i pewnie w najbliższym czsie zostanie rozebrana albo się zawali :(
Widok z wieży
Księżniczka z wieży spuszcza warkocz by Książe wspiął się po tym warkoczu - próba nieudana ;)
A tak się schodzi po takich schodach jak się ma lęk wysokości.
Zjazd z wieży
Gdzieś po drodze – widok na Ślężę.
A teraz mała zagdaka dla Wrocławskich Bikerów:
Co to jest i gdzie to jest?
Taki miły skrócik i jeszcze milszy popas ;-)
Kellysek i Kameleon, no i Czesiek :)
Tym oto sposobem dotarłam do MUR, gdzie spędziłam fantastyczny wieczór ;-)
Dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Polityka, polityka
Tu wojenna gra muzyka
Jest rakieta, ruch lotnika
Polityka, polityka
Ambasada, ambasada
Tutaj bombę się podkłada
Czarną chustę się zakłada
Ambasada, ambasada
Telewizja, telewizja
Superwizja, schizowizja
Otumania i ogłupia
Telewizja, telewizja
A ja wierzę w święte jeże
Kocham siebie i należę
Kiedy piję, piję szczerze
Kiedy piję, Bóg mnie strzeże
Społeczeństwo, społeczeństwo
Dyscyplina, posłuszeństwo
Psychopaci i zboczeńcy
Społeczeństwo, społeczeństwo
Narkotyki, narkotyki
Złoty strzał i są wyniki
Wydłużają się rubryki
Narkotyki, narkotyki
Karuzela, karuzela
Świat się kręci i umiera
Słońce świeci, słońce gaśnie
Będzie ciemniej albo jaśniej
Dzisiaj miałam zaplanowaną trasę Z Ząbkowic Śląskich do Wrocławia.
Czesiek był tak miły, że zaproponował, że spotkamy się gdzieś pośrodku i popedalimy razem do Wrocka.
Ruszyłam: Ząbkowice Śląskie – Olbrachcice Wielkie no i tu się pogubiłam.
Pojechałam gdzieś na okrągło.
Po tysiącach telefonów, zgadaliśmy się z Cześkiem, że mam wyjechać w Niemczy na ósemkę i jechać ósemką aż do spotkania z Cześkiem.
Tak też się stało.
Spotkaliśmy się w Wilkowie Wielkim, gdzie pojechaliśmy na grochówkę :D
Grochówka© kosma100
Przystronie – Ratajno – Oleszna – Piotrówek.
W Piotrówku udaliśmy się na wieżę – fajna ale zaniedbana i pewnie w najbliższym czsie zostanie rozebrana albo się zawali :(
Wieża© kosma100
Widok z wieży
widok z wieży w Piotrkowie© kosma100
Księżniczka z wieży spuszcza warkocz by Książe wspiął się po tym warkoczu - próba nieudana ;)
Księżniczka na wieży© kosma100
A tak się schodzi po takich schodach jak się ma lęk wysokości.
Tak się schodzi z lękiem wysokości ;)© kosma100
Zjazd z wieży
zjazd z wieży© kosma100
zjazd z wieży z Piotrówka© kosma100
Gdzieś po drodze – widok na Ślężę.
Ślęża© kosma100
A teraz mała zagdaka dla Wrocławskich Bikerów:
Co to jest i gdzie to jest?
Zagadka© kosma100
Taki miły skrócik i jeszcze milszy popas ;-)
Autostrada ;-)© kosma100
Kellysek i Kameleon, no i Czesiek :)
Kellysek i Kameleon© kosma100
Tym oto sposobem dotarłam do MUR, gdzie spędziłam fantastyczny wieczór ;-)
Dziękuję za gościnę :)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających ;)©
- DST 96.00km
- Teren 10.00km
- Czas 05:16
- VAVG 18.23km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Do pracy...
Przed południem do pracy.
Mój rower (Kellysek) waży teraz chyba tonę... nie wiem co będzie jak założę sakwy, nie wiem co będzie jak do sakw wpakuję rzeczy...
Od dwóch dni zaczynam czuć moje lewe kolano... nie dobrze, nie dobrze...
Ale wiem, że wychodzę z pracy o 20:00 i do wtorku mam WOLNE :)))
Oj będzie się działo :D
Po pracy do domku. Nie standardowo, znowu w Dąbrowie od tyłu na stacje benzynową "nadymać" kółka :-)
Kurczę 22:58 a ja jestem w lesie z pakowaniem :/ przez tą torbę na kierownicę :/ zostawiam ją w domu - zaczynam pakować sakwy :D
Do wtorku :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
Mój rower (Kellysek) waży teraz chyba tonę... nie wiem co będzie jak założę sakwy, nie wiem co będzie jak do sakw wpakuję rzeczy...
Od dwóch dni zaczynam czuć moje lewe kolano... nie dobrze, nie dobrze...
Ale wiem, że wychodzę z pracy o 20:00 i do wtorku mam WOLNE :)))
Oj będzie się działo :D
Po pracy do domku. Nie standardowo, znowu w Dąbrowie od tyłu na stacje benzynową "nadymać" kółka :-)
Kurczę 22:58 a ja jestem w lesie z pakowaniem :/ przez tą torbę na kierownicę :/ zostawiam ją w domu - zaczynam pakować sakwy :D
Do wtorku :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)
- DST 33.84km
- Czas 01:42
- VAVG 19.91km/h
- VMAX 39.40km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 kwietnia 2009
Kategoria Do pracy / z pracy, Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Pracowo standardowo
Pewnie nie wiesz ale mam to po komunie
Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi
Chcą wyważyć
Wszyscy śpiewają wszyscy klaszczą w dłonie
Andy Warhol, orzeł w koronie
Mówisz mi kim mam być
W czym najlepiej mi jest do twarzy
Same ch***we słowa
Jak przeżeniony towar
Same chore słowa
Po których puchnie głowa
Siedzę w Bułgarskim Centrum...
Centrum Hujozy jest tu
Tomasz Wata o końcu świata mówi
Głodne kawałki dla najedzonych żółwi
Ten jego przebiegły żydowski spisek
Ja zmaczam pissem
Poniżej pasa - twa sztuczka nieczysta
To do lisiej pipki z tutejszego Aktivista
Wiadro żółci ma twa wątroba snoba
Że aż zapachniało linczem
Same ch***we słowa
Podziemna scena z lotu ptaka
Fajnie wygląda na plakatach
Za trumną w kondukcie po cichu człapią
Baby kulawe
Miał Kozakiewicz na łokciu zgjęcie
Tu prawa Mendla, tam zapałka na zakręcie
Schowaj synku swój biedny środkowy palec
Bo zaraz sobie nim zamieszam kawę
Same ch***we słowa
Do pracy.
Po godzinie 22:00 z pracy – standardowo.
Jadąc przy stawikach w Sosnowcu zauważyłam lampkę tylną jakiegoś bikera...
Włączył mi się „kręcacz” ;D
Dogoniłam go na światłach, miał pecha, że stał a ja jechałam... no i zielone było po mojej stronie.
Wyprzedziłam go i popedaliłam przed siebie. Na ślimaku czerwone światło. Przejechały z podporządkowanej wozy strażackie na sygnale.
I w tym momencie zachowałam się jak dziadek w kapeluszu, jak baba za kierownicą, jak kierowca Daewoo...
Albo gorzej: jak dziadek w kapeluszu za kierownicą Daewoo będący babą...
Pierwszy raz w życiu zrobiłam taki „manewr życia”... :(
Zapaliło się zielone...
Ruszyłam...
{Nie wiem dlaczego zachowałam się tak idiotycznie...
Może przez 10 ciężkich, wyczerpujących psychicznie, godzin w pracy...
Może przez goniącego mnie bikera...
Może z powodu ogólnego ostatnio przemęczenia wszystkim, tzw. Zmęczenia materiału...
Może dlatego, że tak miało być, że ktoś „na górze” postanowił przypomnieć mi o kruchości życia....
Może dlatego, że znowu kręci mi się w głowie gdy opuszczam na dół głowę albo leżę...
Może dlatego, że zawsze przez to skrzyżowanie przejeżdżam „na maksa” by nie torować ruchu samochodów (nie mają miejsca by mnie wyprzedzić)...
Może dlatego, że w myślach układałam moją "weekendową wyprawę"...
Nie wiem dlaczego, nie zamierzam się tłumaczyć ale biję się w piersi...}
Ruszyłam...
Słyszałam syrenę ale mózg powiedział, że to syrena oddalających się wozów strażackich...
15 metrów do drugiego skrzyżowania...
10 metrów do drugiego skrzyżowania...
5 metrów do drugiego skrzyżowania...
Nadal zielone swiatło...
Słyszę syrenę...
Słyszę potężny klakson...
Patrzę w prawo...
Pędzi wóz strażacki na sygnale...
Ułamek sekundy...
Dwie drogi wyjścia z sytuacji – przejeżdżam bo i tak nie zdążę wyhamować albo hamuję...
Klamka zapadła – hamuję...
Na ślizgu przejeżdżam chyba z 5,5 metra....
W tym momencie przelatuje mi całe życie przed oczyma i widzę jak wóz mnie potrąca i z impetem lecę jakieś 20 metrów...
Połowę opon zostawiam na asfalcie...
Wyhamowuję wyjeżdżając kołem na drogę, po której pędzi straż...
Szybko się cofam...
Wóz przelatuje obok mnie...
Zrobiło mi się słabo, łzy w oczach, a ręce drżały mi przez godzinę...
Zachowałam się jak gówniarz, jak „miszczyni” kierownicy....
Jeszcze raz biję się w piersi i cieszę się, że tak to się skończyło.
I mam potworny żal do siebie...
Cieszę się, że wybrałam dobrą decyzję i że miałam refleks by szybko zareagować, cieszę się, że hamulce w Kellysku są „brzytwa”...
Cieszę się, że dokonuje tego wpisu...
Jedno jest pewne – gdybym wybrała „przemknięcie przed strażą pożarną”, wolniej zareagowała, nie pisałabym już tego wpisu... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających...
Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi
Chcą wyważyć
Wszyscy śpiewają wszyscy klaszczą w dłonie
Andy Warhol, orzeł w koronie
Mówisz mi kim mam być
W czym najlepiej mi jest do twarzy
Same ch***we słowa
Jak przeżeniony towar
Same chore słowa
Po których puchnie głowa
Siedzę w Bułgarskim Centrum...
Centrum Hujozy jest tu
Tomasz Wata o końcu świata mówi
Głodne kawałki dla najedzonych żółwi
Ten jego przebiegły żydowski spisek
Ja zmaczam pissem
Poniżej pasa - twa sztuczka nieczysta
To do lisiej pipki z tutejszego Aktivista
Wiadro żółci ma twa wątroba snoba
Że aż zapachniało linczem
Same ch***we słowa
Podziemna scena z lotu ptaka
Fajnie wygląda na plakatach
Za trumną w kondukcie po cichu człapią
Baby kulawe
Miał Kozakiewicz na łokciu zgjęcie
Tu prawa Mendla, tam zapałka na zakręcie
Schowaj synku swój biedny środkowy palec
Bo zaraz sobie nim zamieszam kawę
Same ch***we słowa
Do pracy.
Po godzinie 22:00 z pracy – standardowo.
Jadąc przy stawikach w Sosnowcu zauważyłam lampkę tylną jakiegoś bikera...
Włączył mi się „kręcacz” ;D
Dogoniłam go na światłach, miał pecha, że stał a ja jechałam... no i zielone było po mojej stronie.
Wyprzedziłam go i popedaliłam przed siebie. Na ślimaku czerwone światło. Przejechały z podporządkowanej wozy strażackie na sygnale.
I w tym momencie zachowałam się jak dziadek w kapeluszu, jak baba za kierownicą, jak kierowca Daewoo...
Albo gorzej: jak dziadek w kapeluszu za kierownicą Daewoo będący babą...
Pierwszy raz w życiu zrobiłam taki „manewr życia”... :(
Zapaliło się zielone...
Ruszyłam...
{Nie wiem dlaczego zachowałam się tak idiotycznie...
Może przez 10 ciężkich, wyczerpujących psychicznie, godzin w pracy...
Może przez goniącego mnie bikera...
Może z powodu ogólnego ostatnio przemęczenia wszystkim, tzw. Zmęczenia materiału...
Może dlatego, że tak miało być, że ktoś „na górze” postanowił przypomnieć mi o kruchości życia....
Może dlatego, że znowu kręci mi się w głowie gdy opuszczam na dół głowę albo leżę...
Może dlatego, że zawsze przez to skrzyżowanie przejeżdżam „na maksa” by nie torować ruchu samochodów (nie mają miejsca by mnie wyprzedzić)...
Może dlatego, że w myślach układałam moją "weekendową wyprawę"...
Nie wiem dlaczego, nie zamierzam się tłumaczyć ale biję się w piersi...}
Ruszyłam...
Słyszałam syrenę ale mózg powiedział, że to syrena oddalających się wozów strażackich...
15 metrów do drugiego skrzyżowania...
10 metrów do drugiego skrzyżowania...
5 metrów do drugiego skrzyżowania...
Nadal zielone swiatło...
Słyszę syrenę...
Słyszę potężny klakson...
Patrzę w prawo...
Pędzi wóz strażacki na sygnale...
Ułamek sekundy...
Dwie drogi wyjścia z sytuacji – przejeżdżam bo i tak nie zdążę wyhamować albo hamuję...
Klamka zapadła – hamuję...
Na ślizgu przejeżdżam chyba z 5,5 metra....
W tym momencie przelatuje mi całe życie przed oczyma i widzę jak wóz mnie potrąca i z impetem lecę jakieś 20 metrów...
Połowę opon zostawiam na asfalcie...
Wyhamowuję wyjeżdżając kołem na drogę, po której pędzi straż...
Szybko się cofam...
Wóz przelatuje obok mnie...
Zrobiło mi się słabo, łzy w oczach, a ręce drżały mi przez godzinę...
Zachowałam się jak gówniarz, jak „miszczyni” kierownicy....
Jeszcze raz biję się w piersi i cieszę się, że tak to się skończyło.
I mam potworny żal do siebie...
Cieszę się, że wybrałam dobrą decyzję i że miałam refleks by szybko zareagować, cieszę się, że hamulce w Kellysku są „brzytwa”...
Cieszę się, że dokonuje tego wpisu...
Jedno jest pewne – gdybym wybrała „przemknięcie przed strażą pożarną”, wolniej zareagowała, nie pisałabym już tego wpisu... :(
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających...
- DST 31.90km
- Czas 01:28
- VAVG 21.75km/h
- VMAX 41.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Kategoria Kellysek :), We dwoje - ja i mój rowerek ;)))
Zalany zajączek w poniedziałek :-)
You make the stars
Illusions and dreams
You're what you are
D'you know what I mean
I hear you clear
See in your eyes
Lying to please
It pleases to lie
You say it's your way
You say we'll make it
Right to the top
Your bullshit gets me
What have you got
I don't believe
A word you say
You make me laugh
Get outta my way
You say it's your way
Now listen to what I think of you:
Son of a bitch
Kiss my ass
Son of a bitch
Son of a bitch
You asshole
Son of a bitch
Cock suckin' motherfucker
I was right - take this: uuaah
Son of a bitch, ...
Cut you three times below the ass to short to shit
Two timing son of a dog
Mało świąteczny tekst dzisiaj zapodałam :D
Tak mi się przypomniał – dzisiaj włączyłam sobie Accept :-)
Można by zaśpiewać refren jakiemuś kierowcy – baranowi.
Rankiem (nie za wczesnym) po lańsku wodą udałam się od Brata do domku (Manhattan – Mydlice).
W krótkim rękawku (sic!)... oczywiście przez Pogorię.
Na Pogorii mało ludzi – spotkałam 3 psiarzy, 2 biegaczy i 1 bikera.
Trochę dziwnie się na mnie patrzyli – oni w kurtkach i co niektórzy w czapkach, a ja w krótkim rękawku – trzeba hartować organizm :-)
Na Pogorii jakoś tak groźnie...
No i, ku mojemu przerażeniu, znalazłam coś.
To coś to ślady dużego drapieżnika, najprawdopodobniej tego mieszańca irbisa z diabłem (Panthera uncia diabolos).
Łabędzie były na drugim końcu plaży ale jak zobaczyły mnie kucającą przy wodzie to szybko przypłynęły.
Atakują!
Lecz gdy zobaczyły, że ten dziwny człowieczek z jeszcze bardziej dziwniejszym czymś na głowie tylko pstryka jakimś metalowym pudełkiem a nie rzuca do wody mazurków, serników i innych świątecznych pyszności zaczęły syczeć, pryczeć, gulgać, strzeliły focha i odpłynęły...
Teraz czeka mnie podróż do pracy (na 12:00), mam nadzieję, że po drodze nie spotkam kierowców na podwójnym gazie... chociaż obawiam się, że w polskiej rzeczywistości to nieuniknione :(
Wczoraj Brat wpadł na wspaniały pomysł – dzięki Ci Wielki Bracie :-) – mianowicie bym zwiedziła zamek w Książu będąc na mojej mini-wyprawce czwartkowo – poniedziałkowej :)
Super sprawa:
Teraz tylko wszystko zależy od zielaczka czy zwiedzę zamek w Książu, czy Wambierzyce i okolice :-)
Przed południem - do pracy.
Jadąc z górki ulicą Komuny Paryskiej zauważyłam szerokie uśmiechy na twarzach 3 20-latków. Zorientowałam się w ostatniej chwili, że sa uzbrojeni. Nie zdążyłam odskoczyć, oberwałam.
Na szczęście chłopcy, mimo dość zaawansowanego wieku (jak na lanie wodą) nie byli doświadczeni. Na moje szczęście lali z plastikowych półtoralitrowych butelek. Nie wiedzą, że lepszy skutek byłby gdyby odcięli dzióbek :-)
Następny uzbrojony w duży kaliber (miska albo garnek) sprawca zaatakował mnie w Katowicach Szopiennicach. Z okna kamienicy. Na szczęście źle wymierzył, dostałam tylko odłamkiem.
Następni małoletni uzbrojeni przestępcy czekali na mnie na skrzyżowaniu w Szopiennicach. Ale jakoś tak szybko przemknęłam oraz trochę zamieszania wprowadził wyjezdżający z ulicy samochód, że nie zdążyli użyć broni :-)
Tym o to sposobem dotarłam do pracy sucha (pierwsze skutki ataku już zdążył wysuszyć pęd wiatru:)) i cała :-)
Powrót z pracy - wieczorem z małą wariacją na temat trasy - jechałam przez ulice, którymi nigdy nie jechałam, fajnie było :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
Illusions and dreams
You're what you are
D'you know what I mean
I hear you clear
See in your eyes
Lying to please
It pleases to lie
You say it's your way
You say we'll make it
Right to the top
Your bullshit gets me
What have you got
I don't believe
A word you say
You make me laugh
Get outta my way
You say it's your way
Now listen to what I think of you:
Son of a bitch
Kiss my ass
Son of a bitch
Son of a bitch
You asshole
Son of a bitch
Cock suckin' motherfucker
I was right - take this: uuaah
Son of a bitch, ...
Cut you three times below the ass to short to shit
Two timing son of a dog
Mało świąteczny tekst dzisiaj zapodałam :D
Tak mi się przypomniał – dzisiaj włączyłam sobie Accept :-)
Można by zaśpiewać refren jakiemuś kierowcy – baranowi.
Rankiem (nie za wczesnym) po lańsku wodą udałam się od Brata do domku (Manhattan – Mydlice).
W krótkim rękawku (sic!)... oczywiście przez Pogorię.
Na Pogorii mało ludzi – spotkałam 3 psiarzy, 2 biegaczy i 1 bikera.
Trochę dziwnie się na mnie patrzyli – oni w kurtkach i co niektórzy w czapkach, a ja w krótkim rękawku – trzeba hartować organizm :-)
Na Pogorii jakoś tak groźnie...
No i, ku mojemu przerażeniu, znalazłam coś.
To coś to ślady dużego drapieżnika, najprawdopodobniej tego mieszańca irbisa z diabłem (Panthera uncia diabolos).
Łabędzie były na drugim końcu plaży ale jak zobaczyły mnie kucającą przy wodzie to szybko przypłynęły.
Atakują!
Lecz gdy zobaczyły, że ten dziwny człowieczek z jeszcze bardziej dziwniejszym czymś na głowie tylko pstryka jakimś metalowym pudełkiem a nie rzuca do wody mazurków, serników i innych świątecznych pyszności zaczęły syczeć, pryczeć, gulgać, strzeliły focha i odpłynęły...
Teraz czeka mnie podróż do pracy (na 12:00), mam nadzieję, że po drodze nie spotkam kierowców na podwójnym gazie... chociaż obawiam się, że w polskiej rzeczywistości to nieuniknione :(
Wczoraj Brat wpadł na wspaniały pomysł – dzięki Ci Wielki Bracie :-) – mianowicie bym zwiedziła zamek w Książu będąc na mojej mini-wyprawce czwartkowo – poniedziałkowej :)
Super sprawa:
Teraz tylko wszystko zależy od zielaczka czy zwiedzę zamek w Książu, czy Wambierzyce i okolice :-)
Przed południem - do pracy.
Jadąc z górki ulicą Komuny Paryskiej zauważyłam szerokie uśmiechy na twarzach 3 20-latków. Zorientowałam się w ostatniej chwili, że sa uzbrojeni. Nie zdążyłam odskoczyć, oberwałam.
Na szczęście chłopcy, mimo dość zaawansowanego wieku (jak na lanie wodą) nie byli doświadczeni. Na moje szczęście lali z plastikowych półtoralitrowych butelek. Nie wiedzą, że lepszy skutek byłby gdyby odcięli dzióbek :-)
Następny uzbrojony w duży kaliber (miska albo garnek) sprawca zaatakował mnie w Katowicach Szopiennicach. Z okna kamienicy. Na szczęście źle wymierzył, dostałam tylko odłamkiem.
Następni małoletni uzbrojeni przestępcy czekali na mnie na skrzyżowaniu w Szopiennicach. Ale jakoś tak szybko przemknęłam oraz trochę zamieszania wprowadził wyjezdżający z ulicy samochód, że nie zdążyli użyć broni :-)
Tym o to sposobem dotarłam do pracy sucha (pierwsze skutki ataku już zdążył wysuszyć pęd wiatru:)) i cała :-)
Powrót z pracy - wieczorem z małą wariacją na temat trasy - jechałam przez ulice, którymi nigdy nie jechałam, fajnie było :-)
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)©
- DST 41.57km
- Teren 1.00km
- Czas 02:03
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 41.00km/h
- Sprzęt Kellysek ;)
- Aktywność Jazda na rowerze